- Mercedes Bélanger
Mercedes Bélanger [Uczennica]
Czw Sie 06, 2015 12:15 am
Imię i nazwisko: Mercedes Isabelle Bélanger
Imiona i nazwiska rodziców: Charles Bélanger, Claire Bélanger (zd. Benoit)
Data urodzenia: 17 września 1962 r.
Miejsce zamieszkania: Glasgow
Status majątkowy: Biedny
Czystość krwi: Mugolska
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Czarny bez, skóra strzygi, 9 cali, mało giętka
Wzrost: 161cm
Waga: 54kg
Kolor włosów: Naturalnie rudy
Kolor oczu: Niebieski
Bogin: Sahir Nailah lecący szybko na miotle, a następnie uderzający ją pałką w sam środek czoła. Z całej siły. Zdaniem Mercedes koleś jest po prostu przerażający, zupełnie jakby drzemał w nim jakiś nieokiełznany mrok.
Amortencja: Spelenizna, fajerwerki, ognisko. Wszystko, co związane z wybuchem i płomieniami.
Widok z Ain Eingarp: Odbicie, które prezentuje dziewczynie zwierciadło pragnienia przedstawia ją. Dokładnie taką, jaką widzi świat codziennie. Zmieniony został tylko jeden, maleńki szczegół - uśmiech, którego zwykle Mercedes jest pozbawiona. Niby tylko delikatne uniesienie kącików ust, a jednak chce się przyznać: od razu lepiej, nieprawdaż?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Przez właściwie cały okres swojej edukacji Mere otrzymuje dość mierne wyniki. Często przepuszczana była przez przedmiot za samo sympatyczne spojrzenie. Nie jest szczególnie uzdolniona magicznie, co często kończy się nieuprzejmymi docinkami ze strony niezbyt tolerujących jej obecność w szkole Ślizgonów, a nawet bardziej radykalnych przedstawicieli innych domów. Uważali ją za przykład tego, że mugolskie dzieci nie nadają się do nauki magii. Dziewczyna zaprzeczała temu trochę - chociaż ciężko było jej opanować nawet podstawowe zaklęcia, to często naginała je w swój sposób tworząc tym samym własne, unikalne czary. Najczęściej psikusy. Ze wszystkich przedmiotów umiłowała sobie najbardziej transmutację i ONMS, ale nawet w nich nigdy nie wykazała się ponad zwykłą, szarą przeciętność. Czy kiedykolwiek jej to przeszkadzało? Za mądra dla głupich, dla mądrych za głupia... wiesz gdzie to mam? Tak, właśnie tam.
Przykładowy post: Była zdruzgotana tym, że tak wspaniała kobieta jaką była McMcgongal nie była w stanie zrozumieć nagłej potrzeby posiadania w swoim codziennym ekwipunku prawdziwego, nie ignorującego cię przyjaciela. Irytek ostatnio nie pojawiał się na korytarzach, Michael wciąż był obrażony, a Kaylin nie była zbyt rozmowna (wolała romansować ze starszym o 500 lat profesorem, niż plotkować z rówieśniczką)... większej ilości znajomych nie posiadała.
- Spoko, możesz mówić mi Mercedes. - powiedziała i uśmiechnęła się od ucha do ucha, co w przypadku rudzielca było istną nowością - do tej pory tułała się po korytarzach zamyślona i smutna. Nie śmiała się nawet z własnych dowcipów. - Nie chcę czekać dwóch miesięcy. To dlatego tu jestem. - "dyskretnie" przyjrzała się leżącym na biurku papierom i dostrzegła na nich podpisany przez siebie dokument.
- A! Jednak nie tylko po to. - pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Przecież to wszystko było takie oczywiste. - Nie podpisała pani mojego pozwolenia na pokaz kolorowych wybu... fajerwerków na zakończenie roku. Przecież dyrektor już się zgodził! Nooo! Wie pani, dużo myślałam nad tym co by tu zgotować i ostatnio, nie uwierzy pani (!) - Irytek poszedł ze mną na randkę. No, trochę zimny z niego koleś, ale wydaje mi się, że do siebie pasujemy. W każdym razie - siedzieliśmy sobie na tym zakazanym przez zagrożenie zawaleniem balkonie oglądając zachód słońca. Widziała pani kiedyś zachód słońca? Te kolory! Bo wie pani, jak ma pani ten taki śmieszny wykresik, że są fale światła i te sprawy, to ta czerwona najdłuższa jest najdłuższa i to dlatego - urwała, żeby nabrać powietrza, bo cały czas trajkotała jak najęta, ignorując tak przyziemne sprawy jak poprawna składnia czy odpowiednie akcenty na poszczególnych głoskach - jak słońce zachodzi i jest tak daleeeko, daleko - tutaj machnęła kilka razy rękoma - to dochodzi do nas tylko ta czerwona. Wiedziała pani? Mogę się założyć, że pani wiedziała. Żyje pani tak długo, że musi wiedzieć takie oczywiste rzeczy. Eh. O czym to ja...? Ah tak! No więc siedzieliśmy tak sobie i rozmawialiśmy, kiedy nagle doznałam takiego olśnienia. Zainspiruję to tym zachodem słońca. I będą smoki z ognia, gwiazdeczki... uh! Dużo gwiazdek. Trzeba będzie dużo materiału kupić, stypendium chyba nie wystarczy. Myśli pani, że jakiś bogaty czarodziej kupiłby mój obraz plenerowy? Gdybym opchnęła ich kilka to powinno pokryć koszty całego przedsięwzięcia. Może profesor Buła? On chyba nie ma żony ani dzieci. Mieszka w zamku. Tylko czasami znika z zamku, jakby gdzieś się spieszył. Ale chyba nie ma dziewczyny? Więc na co ma wydawać pieniądze? Może je wydać na mnie. Może kupić moje obrazy. To dobry pomysł. Porozmawiam z nim o tym. Czasami mam wrażenie, jakby patrzał na nie jak na kogoś gorszego, ale ostatecznie chyba dobry z niego koleś jest. Napisał książki. Musi być mądry. Pisanie książek jest domeną mądrych ludzi.
Mercedes jeszcze nie wiedziała, że takie fenomeny jak Zmierzch, czy 50 twarzy Greya będą kiedyś bestsellerami. Chociaż... czy ona czasami nie byłaby ich fanką?
W każdym razie - na pewno się pani spodoba. Czerwony to kolor Gryffindoru. Ale nie chcę, żeby było tak tylko czerwono. Inne kolory też są dobre. Tęcza jest bardzo radosna. Tak sobie myślałam, a może zwerbować do tego kluby? Że wie pani, jedni grają, inni śpiewają, a ci co kolorują te brzydkie, fuj, obrazki bez gustu to by mi pomogli odpalać. Tylko musiałabym kupić dużo lontu, bo oni chyba nie są na tyle odważni, żeby wrzucić zapałkę do środka kiedy się leci na miotle. Ja tak często robię. To dlatego noszę te śmieszne. gogle. - mówiąc to założyła gogle. - Nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie coś wysadzić.
Mercedes nie potrzebowała przecież tworzenia jakichkolwiek bomb aby dokonać aktu destrukcji. Różdżka w dłoni tej dziewczynki była większym zagrożeniem niż... Ciężko to do czegokolwiek porównać.
Westchnęła.
- To jak z tą kaczką?
Imiona i nazwiska rodziców: Charles Bélanger, Claire Bélanger (zd. Benoit)
Data urodzenia: 17 września 1962 r.
Miejsce zamieszkania: Glasgow
Status majątkowy: Biedny
Czystość krwi: Mugolska
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Czarny bez, skóra strzygi, 9 cali, mało giętka
Wzrost: 161cm
Waga: 54kg
Kolor włosów: Naturalnie rudy
Kolor oczu: Niebieski
Bogin: Sahir Nailah lecący szybko na miotle, a następnie uderzający ją pałką w sam środek czoła. Z całej siły. Zdaniem Mercedes koleś jest po prostu przerażający, zupełnie jakby drzemał w nim jakiś nieokiełznany mrok.
Amortencja: Spelenizna, fajerwerki, ognisko. Wszystko, co związane z wybuchem i płomieniami.
Widok z Ain Eingarp: Odbicie, które prezentuje dziewczynie zwierciadło pragnienia przedstawia ją. Dokładnie taką, jaką widzi świat codziennie. Zmieniony został tylko jeden, maleńki szczegół - uśmiech, którego zwykle Mercedes jest pozbawiona. Niby tylko delikatne uniesienie kącików ust, a jednak chce się przyznać: od razu lepiej, nieprawdaż?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Przez właściwie cały okres swojej edukacji Mere otrzymuje dość mierne wyniki. Często przepuszczana była przez przedmiot za samo sympatyczne spojrzenie. Nie jest szczególnie uzdolniona magicznie, co często kończy się nieuprzejmymi docinkami ze strony niezbyt tolerujących jej obecność w szkole Ślizgonów, a nawet bardziej radykalnych przedstawicieli innych domów. Uważali ją za przykład tego, że mugolskie dzieci nie nadają się do nauki magii. Dziewczyna zaprzeczała temu trochę - chociaż ciężko było jej opanować nawet podstawowe zaklęcia, to często naginała je w swój sposób tworząc tym samym własne, unikalne czary. Najczęściej psikusy. Ze wszystkich przedmiotów umiłowała sobie najbardziej transmutację i ONMS, ale nawet w nich nigdy nie wykazała się ponad zwykłą, szarą przeciętność. Czy kiedykolwiek jej to przeszkadzało? Za mądra dla głupich, dla mądrych za głupia... wiesz gdzie to mam? Tak, właśnie tam.
Przykładowy post: Była zdruzgotana tym, że tak wspaniała kobieta jaką była McMcgongal nie była w stanie zrozumieć nagłej potrzeby posiadania w swoim codziennym ekwipunku prawdziwego, nie ignorującego cię przyjaciela. Irytek ostatnio nie pojawiał się na korytarzach, Michael wciąż był obrażony, a Kaylin nie była zbyt rozmowna (wolała romansować ze starszym o 500 lat profesorem, niż plotkować z rówieśniczką)... większej ilości znajomych nie posiadała.
- Spoko, możesz mówić mi Mercedes. - powiedziała i uśmiechnęła się od ucha do ucha, co w przypadku rudzielca było istną nowością - do tej pory tułała się po korytarzach zamyślona i smutna. Nie śmiała się nawet z własnych dowcipów. - Nie chcę czekać dwóch miesięcy. To dlatego tu jestem. - "dyskretnie" przyjrzała się leżącym na biurku papierom i dostrzegła na nich podpisany przez siebie dokument.
- A! Jednak nie tylko po to. - pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Przecież to wszystko było takie oczywiste. - Nie podpisała pani mojego pozwolenia na pokaz kolorowych wybu... fajerwerków na zakończenie roku. Przecież dyrektor już się zgodził! Nooo! Wie pani, dużo myślałam nad tym co by tu zgotować i ostatnio, nie uwierzy pani (!) - Irytek poszedł ze mną na randkę. No, trochę zimny z niego koleś, ale wydaje mi się, że do siebie pasujemy. W każdym razie - siedzieliśmy sobie na tym zakazanym przez zagrożenie zawaleniem balkonie oglądając zachód słońca. Widziała pani kiedyś zachód słońca? Te kolory! Bo wie pani, jak ma pani ten taki śmieszny wykresik, że są fale światła i te sprawy, to ta czerwona najdłuższa jest najdłuższa i to dlatego - urwała, żeby nabrać powietrza, bo cały czas trajkotała jak najęta, ignorując tak przyziemne sprawy jak poprawna składnia czy odpowiednie akcenty na poszczególnych głoskach - jak słońce zachodzi i jest tak daleeeko, daleko - tutaj machnęła kilka razy rękoma - to dochodzi do nas tylko ta czerwona. Wiedziała pani? Mogę się założyć, że pani wiedziała. Żyje pani tak długo, że musi wiedzieć takie oczywiste rzeczy. Eh. O czym to ja...? Ah tak! No więc siedzieliśmy tak sobie i rozmawialiśmy, kiedy nagle doznałam takiego olśnienia. Zainspiruję to tym zachodem słońca. I będą smoki z ognia, gwiazdeczki... uh! Dużo gwiazdek. Trzeba będzie dużo materiału kupić, stypendium chyba nie wystarczy. Myśli pani, że jakiś bogaty czarodziej kupiłby mój obraz plenerowy? Gdybym opchnęła ich kilka to powinno pokryć koszty całego przedsięwzięcia. Może profesor Buła? On chyba nie ma żony ani dzieci. Mieszka w zamku. Tylko czasami znika z zamku, jakby gdzieś się spieszył. Ale chyba nie ma dziewczyny? Więc na co ma wydawać pieniądze? Może je wydać na mnie. Może kupić moje obrazy. To dobry pomysł. Porozmawiam z nim o tym. Czasami mam wrażenie, jakby patrzał na nie jak na kogoś gorszego, ale ostatecznie chyba dobry z niego koleś jest. Napisał książki. Musi być mądry. Pisanie książek jest domeną mądrych ludzi.
Mercedes jeszcze nie wiedziała, że takie fenomeny jak Zmierzch, czy 50 twarzy Greya będą kiedyś bestsellerami. Chociaż... czy ona czasami nie byłaby ich fanką?
W każdym razie - na pewno się pani spodoba. Czerwony to kolor Gryffindoru. Ale nie chcę, żeby było tak tylko czerwono. Inne kolory też są dobre. Tęcza jest bardzo radosna. Tak sobie myślałam, a może zwerbować do tego kluby? Że wie pani, jedni grają, inni śpiewają, a ci co kolorują te brzydkie, fuj, obrazki bez gustu to by mi pomogli odpalać. Tylko musiałabym kupić dużo lontu, bo oni chyba nie są na tyle odważni, żeby wrzucić zapałkę do środka kiedy się leci na miotle. Ja tak często robię. To dlatego noszę te śmieszne. gogle. - mówiąc to założyła gogle. - Nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie coś wysadzić.
Mercedes nie potrzebowała przecież tworzenia jakichkolwiek bomb aby dokonać aktu destrukcji. Różdżka w dłoni tej dziewczynki była większym zagrożeniem niż... Ciężko to do czegokolwiek porównać.
Westchnęła.
- To jak z tą kaczką?
- Caroline Rockers
Re: Mercedes Bélanger [Uczennica]
Pią Sie 07, 2015 10:43 pm
Poprawiłam jeszcze kilka literówek i dodałam z dwa przecinki. Teraz sądzę, że jest już w porządku!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach