- Oliver Miracle
Oliver Miracle [Uczeń]
Sob Lip 18, 2015 10:02 pm
Imię i nazwisko: Oliver Miracle
Data urodzenia: Piętnasty sierpnia 1966 roku
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Jarzębina, włos południcy, dwanaście cali
Widok z Ain Eingarp: Nie wydaje mi się, abym był dobrym kandydatem do postawienia przed tym lustrem. Jestem mało stanowczy, nie mam zbyt wielu pragnień i... och!
Spoglądając w lustro widzę siebie chyba, wiele lat później, wydaje mi się, że już po ukończeniu Hogwartu. Siedzę w jakiejś bibliotece wśród ksiąg i z zapałem coś studiuję. Nie do końca mogę odczytać to, co pisze na okładkach, jednak najwyraźniej jest to bardzo potrzebne. Na mojej szacie przysiadły ćmy, wplątały się we włosy, wędrują po policzkach i dłoniach. Lubię ćmy, to bardzo miłe stworzenia. Puchate takie, niby kolorowe a jednak... Cóż, skoro są i ćmy to zakładam, że jest noc. Ale biblioteka jest dość dobrze oświetlona. To aby na pewno biblioteka? Nie dostrzegam nikogo, kto by tego pilnował. Może to dom, mój dom? Byłoby niemożliwie wspaniale mieszkać w takim miejscu z puchatymi, skrzydlatymi przyjaciółmi! To brzmi jak bardzo dobre pragnienie, prawda? Spokojnie sobie mieszkać, żyć, przeżyć. Bo przecież tacy jak ja nie mają marzeń, nie są im zbyt potrzebne...
Postać w lustrze uniosła gwałtownie głowę, płosząc kilka owadów, które natychmiast rozpoczęły pijacki lot po pomieszczeniu. Z odłożonej nagle książki wypadł niewielki papierek.
Pańskie szkolenie na aurora...
Och, pozwólcie mi już zamknąć oczy!
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wiecie, wyczekiwałem pójścia do szkoły przez długi czas. Chociaż pierwszy semestr zapowiadał się ciężko, bo trzeba było się przyzwyczaić, szło mi całkiem nieźle. Nie mam za dużo znajomych, mogłem więc spokojnie poświęcać się zakuwaniu na lekcje i wyrobić całkiem dobrą reputację wśród nauczycieli. Jako młody, zdolny człowiek. Zobaczymy, co będzie dalej!
Przykładowy Post: Uważnie wpatrywałem się w swoje lustrzane odbicie, które niestety nie zmieniało się, głuche na wszelkie prośby i groźby. Ach, a tak chciałbym się siebie pozbyć! Niewysoki, wychudzony chłopiec o zszarzałej skórze przyglądał mi się z lustra jasnobłękitnymi, wręcz białymi tęczówkami, przez które przebijały się naczynka krwionośne a rzadkie, szare włosy opadały mu poskręcanymi kosmykami na trójkątną, drobną twarz. To właśnie byłem ja - Oliver Miracle, jedenastoletni chłopiec, który całe wczesne dzieciństwo przebył w strachu i mugolskich szpitalach. Musicie przyznać, że nie jest to wymarzone miejsce do spędzenia wczesnych lat. Miałem ojca - lubiłem go sobie wyobrażać, bo fizycznie nigdy go przy mnie nie było. W mojej głowie zawsze był wysokim aurorem z czarnymi lokami i zielonymi oczami, tak inny ode mnie, jak najbardziej różny! Chociaż o podobieństwa nie musiałem się martwić, natura bowiem poskąpiła mi pigmentu, kolorując mnie dość monochromatycznie. Moja mama mówiła, że wyglądam bardzo ładnie, ale nigdy nie spędzała ze mną dużo czasu. Obawiam się, że trochę się mną brzydziła. Spełniła swój matczyny obowiązek - a ja spełniam synowski, kochając ją z całego serca! Muszę jednak szczerze przyznać, że bliższa jest mi moja kuzynka, Kim, która zawsze wpadała do nas do domu w wolnej chwili i spała naprzeciwko mojego pokoju; czasami awanturowała się o wpuszczenie jej do szpitala na onkologię aby mogła chwilę nade mną postać i się pouśmiechać, czy pogłaskać po głowie. Zazwyczaj udawałem, że śpię. Tak chyba się prezentuję; to jestem ja, troszeczkę chaotyczny, troszeczkę paskudny i niemrawy, ale nic na to nie mogę poradzić. Każdego życie kształtuje inaczej - na przykład pomimo tego, że moja kuzynka była długo jedyną istotą spędzającą ze mną czas, nie zadziałało przysłowie: "Kto z kim przystaje takim się staje". Moja matka zawsze mi mówiła, że jestem milczek i mruk, że powinienem zacząć cieszyć się życiem i przestać zgrywać dorosłego. Ale ja nigdy nie zgrywałem dorosłego. Myślę, że zazdrościła mi większej cierpliwości i opanowania od niej samej, aha!
Opowiadała mi o Hogwarcie, rysowała i przywoziła pamiątki. Taaak, tak to się przedstawiało. Pamiętam, że strasznie bałem się o to, czy w ogóle do Hogwartu się dostanę, bo co jeśli umiejętności magiczne odziedziczone po moim ojcu nie wystarczyły?! To byłoby straszne, naprawdę nie chciałem spędzić reszty swojego życia w jednym miejscu. Lubię spokój i nie przepadam za nagłymi zmianami otoczenia, ale ile można...?
Pisałem akurat jeden ze swoich wierszy kiedy dostałem list. Wszystko zostało rzucone w połowie; wszyscyśmy (znaczy, ja i mama) rzucili się do robienia czegokolwiek, co w naszym mniemaniu miało związek z dostaniem się do Hogwartu (a faktycznie nie miało, bo mama latała po domu i trajkotała a ja siedziałem i szkicowałem ćmy, które zbierałem do słoików). Moja kuzynka zaprowadziła mnie na Pokątną i pomogła się przygotować na pierwszy rok. Tak to głównie wyglądało. Wybaczcie, nie lubię mówić. I tak wyrzuciłem już za dużo bezsensownych słówek.
Data urodzenia: Piętnasty sierpnia 1966 roku
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Jarzębina, włos południcy, dwanaście cali
Widok z Ain Eingarp: Nie wydaje mi się, abym był dobrym kandydatem do postawienia przed tym lustrem. Jestem mało stanowczy, nie mam zbyt wielu pragnień i... och!
Spoglądając w lustro widzę siebie chyba, wiele lat później, wydaje mi się, że już po ukończeniu Hogwartu. Siedzę w jakiejś bibliotece wśród ksiąg i z zapałem coś studiuję. Nie do końca mogę odczytać to, co pisze na okładkach, jednak najwyraźniej jest to bardzo potrzebne. Na mojej szacie przysiadły ćmy, wplątały się we włosy, wędrują po policzkach i dłoniach. Lubię ćmy, to bardzo miłe stworzenia. Puchate takie, niby kolorowe a jednak... Cóż, skoro są i ćmy to zakładam, że jest noc. Ale biblioteka jest dość dobrze oświetlona. To aby na pewno biblioteka? Nie dostrzegam nikogo, kto by tego pilnował. Może to dom, mój dom? Byłoby niemożliwie wspaniale mieszkać w takim miejscu z puchatymi, skrzydlatymi przyjaciółmi! To brzmi jak bardzo dobre pragnienie, prawda? Spokojnie sobie mieszkać, żyć, przeżyć. Bo przecież tacy jak ja nie mają marzeń, nie są im zbyt potrzebne...
Postać w lustrze uniosła gwałtownie głowę, płosząc kilka owadów, które natychmiast rozpoczęły pijacki lot po pomieszczeniu. Z odłożonej nagle książki wypadł niewielki papierek.
Pańskie szkolenie na aurora...
Och, pozwólcie mi już zamknąć oczy!
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wiecie, wyczekiwałem pójścia do szkoły przez długi czas. Chociaż pierwszy semestr zapowiadał się ciężko, bo trzeba było się przyzwyczaić, szło mi całkiem nieźle. Nie mam za dużo znajomych, mogłem więc spokojnie poświęcać się zakuwaniu na lekcje i wyrobić całkiem dobrą reputację wśród nauczycieli. Jako młody, zdolny człowiek. Zobaczymy, co będzie dalej!
Przykładowy Post: Uważnie wpatrywałem się w swoje lustrzane odbicie, które niestety nie zmieniało się, głuche na wszelkie prośby i groźby. Ach, a tak chciałbym się siebie pozbyć! Niewysoki, wychudzony chłopiec o zszarzałej skórze przyglądał mi się z lustra jasnobłękitnymi, wręcz białymi tęczówkami, przez które przebijały się naczynka krwionośne a rzadkie, szare włosy opadały mu poskręcanymi kosmykami na trójkątną, drobną twarz. To właśnie byłem ja - Oliver Miracle, jedenastoletni chłopiec, który całe wczesne dzieciństwo przebył w strachu i mugolskich szpitalach. Musicie przyznać, że nie jest to wymarzone miejsce do spędzenia wczesnych lat. Miałem ojca - lubiłem go sobie wyobrażać, bo fizycznie nigdy go przy mnie nie było. W mojej głowie zawsze był wysokim aurorem z czarnymi lokami i zielonymi oczami, tak inny ode mnie, jak najbardziej różny! Chociaż o podobieństwa nie musiałem się martwić, natura bowiem poskąpiła mi pigmentu, kolorując mnie dość monochromatycznie. Moja mama mówiła, że wyglądam bardzo ładnie, ale nigdy nie spędzała ze mną dużo czasu. Obawiam się, że trochę się mną brzydziła. Spełniła swój matczyny obowiązek - a ja spełniam synowski, kochając ją z całego serca! Muszę jednak szczerze przyznać, że bliższa jest mi moja kuzynka, Kim, która zawsze wpadała do nas do domu w wolnej chwili i spała naprzeciwko mojego pokoju; czasami awanturowała się o wpuszczenie jej do szpitala na onkologię aby mogła chwilę nade mną postać i się pouśmiechać, czy pogłaskać po głowie. Zazwyczaj udawałem, że śpię. Tak chyba się prezentuję; to jestem ja, troszeczkę chaotyczny, troszeczkę paskudny i niemrawy, ale nic na to nie mogę poradzić. Każdego życie kształtuje inaczej - na przykład pomimo tego, że moja kuzynka była długo jedyną istotą spędzającą ze mną czas, nie zadziałało przysłowie: "Kto z kim przystaje takim się staje". Moja matka zawsze mi mówiła, że jestem milczek i mruk, że powinienem zacząć cieszyć się życiem i przestać zgrywać dorosłego. Ale ja nigdy nie zgrywałem dorosłego. Myślę, że zazdrościła mi większej cierpliwości i opanowania od niej samej, aha!
Opowiadała mi o Hogwarcie, rysowała i przywoziła pamiątki. Taaak, tak to się przedstawiało. Pamiętam, że strasznie bałem się o to, czy w ogóle do Hogwartu się dostanę, bo co jeśli umiejętności magiczne odziedziczone po moim ojcu nie wystarczyły?! To byłoby straszne, naprawdę nie chciałem spędzić reszty swojego życia w jednym miejscu. Lubię spokój i nie przepadam za nagłymi zmianami otoczenia, ale ile można...?
Pisałem akurat jeden ze swoich wierszy kiedy dostałem list. Wszystko zostało rzucone w połowie; wszyscyśmy (znaczy, ja i mama) rzucili się do robienia czegokolwiek, co w naszym mniemaniu miało związek z dostaniem się do Hogwartu (a faktycznie nie miało, bo mama latała po domu i trajkotała a ja siedziałem i szkicowałem ćmy, które zbierałem do słoików). Moja kuzynka zaprowadziła mnie na Pokątną i pomogła się przygotować na pierwszy rok. Tak to głównie wyglądało. Wybaczcie, nie lubię mówić. I tak wyrzuciłem już za dużo bezsensownych słówek.
- Caroline Rockers
Re: Oliver Miracle [Uczeń]
Wto Lip 21, 2015 2:05 am
Było kilka drobniejszych błędów, ale je poprawiłam. Naprawdę przyjemnie czytało mi się Twoją KP i ode mnie 10 dodatkowych fasolek za nią. Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach