- Gość
Anastasia Mallory [uczennica]
Sob Cze 06, 2015 3:10 pm
Imię i nazwisko: Anastasia ( Prawdziwe Nazwisko: Nieznane - Nadane przez opiekunki sierocińca - Mallory).
Data urodzenia: Około ósmego maja 1962 roku.
Czystość krwi: Nieznana, prawdopodobnie półkrwi.
Dom w Hogwarcie: -
Różdżka: 11 i 1/2 cala. Machoń i włos z grzywy chimery. Nosi ślady użytkowania, giętka.
Widok z Ain Eingarp:
Anastasia, jako sierota nigdy nie poznała swojej prawdziwej rodziny.
Dlatego, też w gładkiej tafli widzi siebie otoczoną najbliższą rodziną, a wychowana od najmłodszych lat w murach sierocińca nie zaznając matczynej miłości ani troski, wiele razy wyobrażała sobie jak wyglądać może jej matka i ojciec.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Dawno, dawno temu....
Pewien mężczyzna aportował się w centrum, jednej z wiosek nieopodal Londynu w pełni zamieszkałej przez mugoli, z cichym pyknięciem. Na pierwszy rzut oka widać było, że od dawna nie miał kontaktu z cywilizacją, jego ubrania były brudne, a twarz pokrywał kilkunastodniowy zarost. Jednak doskonale znał to miejsce z dawnych lat szkolnych, nie przybył tutaj także przez przypadek. Rozejrzał się wokół siebie. Nie wszystko było jak zapamiętał. Pojawiło się kilka nowych sklepów, ale wszystko inne było na swoim miejscu. Największym sentymentem darzył pub pod dowcipną nazwą Gniazda Piratów, gdzie nieraz z przyjaciółmi świętował ważne wydarzenia w swoim życiu. To także tam po raz pierwszy odezwał się do kasztanowłosej kobiety o wyrazistych, błyszczących niebieskich oczach, która kilka lat później została jego żoną…
Doskonale pamiętał tę chwilę. Był to pierwszy tego roku wypad poza teren Ministerstwa i centrum Londynu. Siedział jak zwykle przy narożnym stoliku przy oknie z grupą przyjaciół, gdzie był najlepszy widok na wrzosowiska. William jak zwykle popisywał się przed wszystkimi, a zwłaszcza przed grupą ślicznych, młodych panienek, gdzie siedziała także ona.
Tym razem za pomocą zaklęcia przywołującego zamierzał przenieść dziesięć butelek piwa w barze, który był pełen gości. A o tym, że Will nie był najlepszy z zaklęć, wiedzieli wszyscy oprócz nich - zwykłych mugoli. Pod wpływem źle wypowiedzianego zaklęcia i dużego rozproszenia czarodzieja każda z butelek poleciała w inną stronę. Pech chciał, że jedna z nich wylądowała nad jej głową i zalała piękne, kasztanowe włosy i część niebieskiej sukienki. A młody i jednocześnie zawstydzony wówczas Will rzucił się z pomocą, ściskając w lewej ręce zieloną, kraciastą chustkę ze swoimi inicjałami, aby pomóc ofierze, swojego nieudanego zaklęcia.
– Poradzę sobie – ostentacyjnie zabroniła, owa piękność, użyczać jej jakichkolwiek pomocy co do swojej osoby. Więc w obawie przed jeszcze większą katastrofą, sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim, oraz mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój.
Kiedy to zrobiła, chciała już odejść do grupy swoich rówieśniczek, jednak w ostatniej chwili chłopak dał radę wypowiedzieć choć jedno słowo.
– William.
– Miło mi cię poznać, Will- i odeszła, pozostawiając go samego na środku zatłoczonego baru. Nie powiedziała mu jak się nazywa, jednak Will poczuł pewną iskierkę między nimi. Niemniej nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo będąc jeszcze na stażu aurorskim, ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończeniu kursu, przerodziła się w głębokie uczucie...
Żal ścisnął go za gardło, oczy zaszkliły się od łez, ale od razu przywrócił się do porządku. Aby nie stracić panowania nad sobą i nie wracać myślami do bolesnych wspomnień, ruszył szybkim krokiem w stronę pubu, którego jasne światła okien majaczyły w oddali.
Pogodził się już ze śmiercią żony; minęły dwa lata od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł zaakceptować zniknięcia najcenniejszej rzeczy, którą oboje mieli. Oprawcy porwali ich córkę, kilkudniową wówczas Rose, która była jeszcze niemowlęciem.
Wiedział, że jego ukochana nie oddałaby ich córki dobrowolnie i dlatego straciła życie. Nie tylko nie rozumiał dlaczego oni, ale również dlaczego akurat ich rodzinę spotkało takie nieszczęście. Zadawał sobie to pytanie co noc. Wędrując od mugolskiej wioski do mugolskiego miasteczka, gdzie wypytywał o swoje dziecko, aż los przywiódł go tutaj, do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Miał nadzieję, że będzie to przełom w poszukiwaniach..
W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, w której uświadamia sobie, że czas nieuchronnie przemyka mu między palcami i nie może zrobić niczego, by owy bieg wydarzeń powstrzymać. Chwila, w której z błogim uśmiechem wspomina się lata, gdzie największym problemem okazywał się brak ulubionej kredki w pudełeczku z przyborami do malowania, a miarą szczęścia określano to, ile czekoladowych cukierków udało wykraść się ze zdobionej szkatułki w pokoju babci. Ale prędzej czy później wszystko dobiega kresu. Nie jest ważne to, kim byłeś, ale to, kim się staniesz. Znika dziecięca naiwność i beztroskie pojmowanie świata, czas się obudzić. Zastępuje je bolesny realizm i możliwość dostrzeżenia tego, co do tej pory stanowiło dla ciebie abstrakcyjną wizję czegoś niewiarygodnie odległego. Zapominasz o zabawie i radości, poznajesz smak rozczarowania i bólu.
Chcesz, czy nie… koniec zawsze wygląda tak samo.
Gdzieś na początku maja ktoś ‚życzliwy’ podrzucił niewielkie zawiniątko pod drzwi jednego z londyńskich sierocińców. W środku różowiutki, płaczący noworodek. Podobno nikt nie chciał podjąć się wybrania imienia. To w końcu zjawiła się zdecydowana madame o życzliwym (albo i nie) imieniu Hortense, zwyczajnie decydując o dalszym ‚nazywaniu’ dziecka. Przez jedenaście lat cisza. Zupełna. I bam - Anastasia bo takie imię otrzymał nasz noworodek, dowiedziała się, że jednak nie jest, aż tak normalna jak mogłoby się to wydawać.
Czarownica, a to dobre!
Pierwszego września, jak każdy uczeń i uczennica wsiadła do Ekspresu Hogwart.
Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i wkroczyła z innymi uczniami do Wielkiej Sali, nie miała na twarzy ani śladu lęku, czy też przygnębienia. Stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego, co może się dalej wydarzyć, gdyż niezależnie od tego, gdzie zostanie przydzielona, czekać ją będzie niezwykła przygoda.
A od tamtego czasu minęło zaledwie pięć lat.
Choć beztroska i dziecięca naiwność zniknęły na zawsze, to jednak, gdyby ją ktoś spytał, czy jest w szkole szczęśliwa, odpowiedziałaby, że tak. Od samego początku była zafascynowana nauką. Ogarnięta pragnieniem poszerzania wiedzy, odepchnęła na bok przykre wspomnienia i znowu nauczyła cieszyć się życiem. Oceny miewała różne, czasem lepsze, czasem gorsze, ale zazwyczaj była dobrą i pilną uczennicą.
Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi od zawsze była Obrona Przed Czarną Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, którą darzyła niemalże uczuciem.
Nie przepadała za to, za Astronomią, której nie znosiła i i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, z którego niezbyt dobrze im idzie.
Nauczona doświadczeniem, stara się nie myśleć za wiele o przyszłości, gdyż uważa, że jest ona niepewna. Jednak nie przeszkadza jej to w rozważaniach, co zamierza zrobić ze swoim życiem, jeśli będzie jej dane dożyć dorosłości. Wie, że bardzo chciałaby zostać aurorem. Mimo, że przez jej pochodzenie może jej być trudno.
Przykładowy Post:
Drobne płomyki tańczyły na kawałku suchego drewna, niczym ścigający się po deskach estrady tancerze, kiedy mężczyzna pisnął.
– Ujjjj - poniosło się między drzewami i stado ptaków poderwało się wprost w nocne niebo, by po chwili zniknąć w ciemności. Jedynym po nich śladem pozostał oddalający się łopot skrzydeł.
– Taki wielki, a reaguje jak dziecko - szepnęła młoda brunetka, która właśnie opatrywała oparzenie na ramieniu 'olbrzyma'. Nawet siedząc w na wpół skulonej pozycji, bardziej przypominał głaz narzutowy niż człowieka. Potężny z czupryną czarnych włosów i takąż brodą. Tylko oczy miał łagodne i ciepłe.
– Cholibka, ale to łaskocze - jęknął w końcu, próbując się jakoś wytłumaczyć. – Muszę zobaczyć, co z Kłem - starał się wymigiwać, ale dziewczyna zdecydowanym ruchem usadziła go ponownie na miejscu.
–Chrapie - ucięła spokojnym tonem, nie pozostawiając starszemu od siebie mężczyźnie nic do gadania. Mógłby być jej ojcem, jeśli nie dziadkiem, a mimo to przysiadł posłusznie pozwalając jej dokończyć czynność. Teraz tylko jego mina, zbitego psa świadczyła o niezadowoleniu. Zapadła cisza, a im bardziej się przedłużała, tym bardziej wiercił się pacjent. W końcu nie wytrzymał i obrócił się, by spojrzeć na oświetloną światłem ogniska twarz swej podopiecznej.
– A czy... - zaczął, jednak turkusowe oczy czarownicy zalśniły niebezpiecznie.
– Czy Ty musisz się tak wiercić? - Fuknęła i gestem ręki nakazała mu siedzieć spokojnie. Gdyby ktoś obserwował ich z boku, scena ta wydałaby mu się całkiem zabawna – drobna kruszynka i kolos. Dla Hagrida była jednak czystą męczarnią. Anastasia bowiem była małomówna, zdecydowana i nieludzko władcza, a gajowy co i rusz był usadzany na tyłku. Nie to żeby jej nie lubił, ależ skąd.
Dziewczynka z mugolskiego sierocińca, którą na pierwszym roku nauki znalazł zagubioną w Zakazanym Lesie stała się jego przyjaciółką. Teraz jednak wszystko się w nim przewracało, bo Hagrid nie nawykł do siedzenia w ciszy.
– Dziękuję - bąknął. – No za wszystko. - dodał po chwili, gdy dziewczyna nic nie odpowiedziała.
– Nie ma za co - odrzekła w końcu, czując instynktownie, że inaczej nie da jej spokoju. Nie był to jednak koniec wywodu, jaki mężczyzna sobie zaplanował. O ile cokolwiek, co robił można było w ogóle nazwać planem. Tak przynajmniej odbierała to Ana, która właśnie skończyła zabezpieczenia jego ran i w końcu wślizgnęła się do swego śpiwora.
Chciała spać. Dzień nie należał do najlżejszych, tak jak cała ta podróż, a choć jej opiekun był rozkosznym człowiekiem, dziewczyna powoli zaczynała utwierdzać się w przekonaniu, że to ona chroni jego przed głupimi pomysłami. Właśnie zamykała zmęczone powieki, gdy jej uszu dobiegł tubalny głos gajowego.
– A wiesz chciałem cię o coś zapytać. - podjął, obracając umieszczonym nad ogniem rożnem.
– Zjesz coś pogadamy. No tak to sobie wymyśliłem widzisz... nie jesteś zmęczona co? - Zapytał z troską w głosie i nachylił się w jej stronę.
– Nie no.... skądże- odpowiedziała ironicznie, obracając się na drugi bok.
– To świetnie! - Zawołał z entuzjazmem, a zrobił to tak głośno, że zdołałby obudzić umarłego – Siadaj, co tak leżysz.
Gdyby Ana nie była jednak zmęczona swoją pracą, puszcza już dawno stanęłaby w płomieniach, a tak tylko drobna zmarszczka wściekłości przebiegła po gładkim czole dziewczyny, a ona sama zamaszyście usiadła wraz ze swym posłaniem.
No dobra. Czego on znów chce. Miejmy to już za sobą – pomyślała wściekle, starając się opanować emocje.
– Nie jesteś chyba zła, co? - Zagadnął, ale widać nie spodziewał się odpowiedzi, bo zaśmiał się rubasznie. Kilka zdań popłynęło w stronę Ane, lecz dziewczyna aktualnie myślała tylko o tym, jak by to chętnie wydrapała mu teraz oczy. W końcu podniosła spojrzenie ku niebu i westchnęła ostentacyjnie.
– O co chciałeś spytać? - Wypaliła ciężko, gdzieś w połowie kolejnego zdania.
– A to... No, bo zastanawiałem się kiedy się dowiedziałaś... - powiedział z uśmiechem Hagrid.
Dowiedziałam? Co on znów plecie.... – kołatało się w jej głowie, dopóki nie zobaczyła jak mężczyzna z niejakim skrępowaniem robi dłonią gest omiatający jego ciało. O ona po chwili milczenie zaśmiała się tak gwałtownie i lekko, jakby właśnie na szkolnym balu sylwestrowym, ktoś opowiedział jej przedni dowcip.
– Chodzi Ci o to skąd wiedziałam, że olbrzym mnie nie zaatakuje? - Spytała rozbawiona. Potwierdzając tym samym pytanie, które chciał jej zadać.
– No wiesz... my kobiety mamy swoje sposoby. - Dodała z przekorą i przewróciła oczami, choć jej ego zostało właśnie przyjemnie połechtane.
– Tak, tak, ale kiedy przed nim stałaś. To... - Hagrid zamyślił się, co przychodziło mu z niejakim trudem i w końcu odszukał właściwe słowo - … Wyglądałaś jak jakaś poskramiaczka olbrzymów
Ona jako poskramiaczka olbrzymów, też coś, ale wymyślił. Swoją drogą ciekawa była czy jest taki zawód magiczny.
– No bo miałem wrażenie, jakbyś rzuciła na niego urok.. A jak jeszcze zaczęłaś tańczyć, a on podrygiwać... - podjął z zachwytem, ale Ana przerwała tę tyradę.
– A co miałam zrobić? Zacząć z nim rozmawiać? Hagridzie to po prostu był blef, robi się takie działanie, żeby odwrócić kogoś uwagę i to jedyna rzecz, która mi naprawdę najlepiej w życiu wychodzi - zamilkła. Nie miała dalej ochoty wdawać się w sens tych słów, szczególnie, że Anastasia nigdy nie czuła potrzeby opowiadania o sobie innym.
– Zjadłabym coś. - odezwała się w końcu, zmieniając ton i obdarzając olbrzyma czarującym uśmiechem. Nawet jeśli Hagrid chciał jeszcze o coś spytać, właśnie o tym zapomniał, koncentrując się na wydzieleniu Anastasii pięknego kawałka pieczeni. Zjedli, a on wciąż opowiadał, to o Kle, to znów o Hogwarcie i zwierzakach. Słuchała go kiwając głową z uśmiechem, aż w końcu usnęła oparta o jego ramię. Mimo wszystko lubiła tego potulnego giganta, o złotym sercu.
Data urodzenia: Około ósmego maja 1962 roku.
Czystość krwi: Nieznana, prawdopodobnie półkrwi.
Dom w Hogwarcie: -
Różdżka: 11 i 1/2 cala. Machoń i włos z grzywy chimery. Nosi ślady użytkowania, giętka.
Widok z Ain Eingarp:
Anastasia, jako sierota nigdy nie poznała swojej prawdziwej rodziny.
Dlatego, też w gładkiej tafli widzi siebie otoczoną najbliższą rodziną, a wychowana od najmłodszych lat w murach sierocińca nie zaznając matczynej miłości ani troski, wiele razy wyobrażała sobie jak wyglądać może jej matka i ojciec.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Dawno, dawno temu....
Pewien mężczyzna aportował się w centrum, jednej z wiosek nieopodal Londynu w pełni zamieszkałej przez mugoli, z cichym pyknięciem. Na pierwszy rzut oka widać było, że od dawna nie miał kontaktu z cywilizacją, jego ubrania były brudne, a twarz pokrywał kilkunastodniowy zarost. Jednak doskonale znał to miejsce z dawnych lat szkolnych, nie przybył tutaj także przez przypadek. Rozejrzał się wokół siebie. Nie wszystko było jak zapamiętał. Pojawiło się kilka nowych sklepów, ale wszystko inne było na swoim miejscu. Największym sentymentem darzył pub pod dowcipną nazwą Gniazda Piratów, gdzie nieraz z przyjaciółmi świętował ważne wydarzenia w swoim życiu. To także tam po raz pierwszy odezwał się do kasztanowłosej kobiety o wyrazistych, błyszczących niebieskich oczach, która kilka lat później została jego żoną…
Doskonale pamiętał tę chwilę. Był to pierwszy tego roku wypad poza teren Ministerstwa i centrum Londynu. Siedział jak zwykle przy narożnym stoliku przy oknie z grupą przyjaciół, gdzie był najlepszy widok na wrzosowiska. William jak zwykle popisywał się przed wszystkimi, a zwłaszcza przed grupą ślicznych, młodych panienek, gdzie siedziała także ona.
Tym razem za pomocą zaklęcia przywołującego zamierzał przenieść dziesięć butelek piwa w barze, który był pełen gości. A o tym, że Will nie był najlepszy z zaklęć, wiedzieli wszyscy oprócz nich - zwykłych mugoli. Pod wpływem źle wypowiedzianego zaklęcia i dużego rozproszenia czarodzieja każda z butelek poleciała w inną stronę. Pech chciał, że jedna z nich wylądowała nad jej głową i zalała piękne, kasztanowe włosy i część niebieskiej sukienki. A młody i jednocześnie zawstydzony wówczas Will rzucił się z pomocą, ściskając w lewej ręce zieloną, kraciastą chustkę ze swoimi inicjałami, aby pomóc ofierze, swojego nieudanego zaklęcia.
– Poradzę sobie – ostentacyjnie zabroniła, owa piękność, użyczać jej jakichkolwiek pomocy co do swojej osoby. Więc w obawie przed jeszcze większą katastrofą, sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim, oraz mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój.
Kiedy to zrobiła, chciała już odejść do grupy swoich rówieśniczek, jednak w ostatniej chwili chłopak dał radę wypowiedzieć choć jedno słowo.
– William.
– Miło mi cię poznać, Will- i odeszła, pozostawiając go samego na środku zatłoczonego baru. Nie powiedziała mu jak się nazywa, jednak Will poczuł pewną iskierkę między nimi. Niemniej nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo będąc jeszcze na stażu aurorskim, ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończeniu kursu, przerodziła się w głębokie uczucie...
Żal ścisnął go za gardło, oczy zaszkliły się od łez, ale od razu przywrócił się do porządku. Aby nie stracić panowania nad sobą i nie wracać myślami do bolesnych wspomnień, ruszył szybkim krokiem w stronę pubu, którego jasne światła okien majaczyły w oddali.
Pogodził się już ze śmiercią żony; minęły dwa lata od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł zaakceptować zniknięcia najcenniejszej rzeczy, którą oboje mieli. Oprawcy porwali ich córkę, kilkudniową wówczas Rose, która była jeszcze niemowlęciem.
Wiedział, że jego ukochana nie oddałaby ich córki dobrowolnie i dlatego straciła życie. Nie tylko nie rozumiał dlaczego oni, ale również dlaczego akurat ich rodzinę spotkało takie nieszczęście. Zadawał sobie to pytanie co noc. Wędrując od mugolskiej wioski do mugolskiego miasteczka, gdzie wypytywał o swoje dziecko, aż los przywiódł go tutaj, do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Miał nadzieję, że będzie to przełom w poszukiwaniach..
W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, w której uświadamia sobie, że czas nieuchronnie przemyka mu między palcami i nie może zrobić niczego, by owy bieg wydarzeń powstrzymać. Chwila, w której z błogim uśmiechem wspomina się lata, gdzie największym problemem okazywał się brak ulubionej kredki w pudełeczku z przyborami do malowania, a miarą szczęścia określano to, ile czekoladowych cukierków udało wykraść się ze zdobionej szkatułki w pokoju babci. Ale prędzej czy później wszystko dobiega kresu. Nie jest ważne to, kim byłeś, ale to, kim się staniesz. Znika dziecięca naiwność i beztroskie pojmowanie świata, czas się obudzić. Zastępuje je bolesny realizm i możliwość dostrzeżenia tego, co do tej pory stanowiło dla ciebie abstrakcyjną wizję czegoś niewiarygodnie odległego. Zapominasz o zabawie i radości, poznajesz smak rozczarowania i bólu.
Chcesz, czy nie… koniec zawsze wygląda tak samo.
Gdzieś na początku maja ktoś ‚życzliwy’ podrzucił niewielkie zawiniątko pod drzwi jednego z londyńskich sierocińców. W środku różowiutki, płaczący noworodek. Podobno nikt nie chciał podjąć się wybrania imienia. To w końcu zjawiła się zdecydowana madame o życzliwym (albo i nie) imieniu Hortense, zwyczajnie decydując o dalszym ‚nazywaniu’ dziecka. Przez jedenaście lat cisza. Zupełna. I bam - Anastasia bo takie imię otrzymał nasz noworodek, dowiedziała się, że jednak nie jest, aż tak normalna jak mogłoby się to wydawać.
Czarownica, a to dobre!
Pierwszego września, jak każdy uczeń i uczennica wsiadła do Ekspresu Hogwart.
Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i wkroczyła z innymi uczniami do Wielkiej Sali, nie miała na twarzy ani śladu lęku, czy też przygnębienia. Stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego, co może się dalej wydarzyć, gdyż niezależnie od tego, gdzie zostanie przydzielona, czekać ją będzie niezwykła przygoda.
A od tamtego czasu minęło zaledwie pięć lat.
Choć beztroska i dziecięca naiwność zniknęły na zawsze, to jednak, gdyby ją ktoś spytał, czy jest w szkole szczęśliwa, odpowiedziałaby, że tak. Od samego początku była zafascynowana nauką. Ogarnięta pragnieniem poszerzania wiedzy, odepchnęła na bok przykre wspomnienia i znowu nauczyła cieszyć się życiem. Oceny miewała różne, czasem lepsze, czasem gorsze, ale zazwyczaj była dobrą i pilną uczennicą.
Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi od zawsze była Obrona Przed Czarną Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, którą darzyła niemalże uczuciem.
Nie przepadała za to, za Astronomią, której nie znosiła i i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, z którego niezbyt dobrze im idzie.
Nauczona doświadczeniem, stara się nie myśleć za wiele o przyszłości, gdyż uważa, że jest ona niepewna. Jednak nie przeszkadza jej to w rozważaniach, co zamierza zrobić ze swoim życiem, jeśli będzie jej dane dożyć dorosłości. Wie, że bardzo chciałaby zostać aurorem. Mimo, że przez jej pochodzenie może jej być trudno.
Przykładowy Post:
Drobne płomyki tańczyły na kawałku suchego drewna, niczym ścigający się po deskach estrady tancerze, kiedy mężczyzna pisnął.
– Ujjjj - poniosło się między drzewami i stado ptaków poderwało się wprost w nocne niebo, by po chwili zniknąć w ciemności. Jedynym po nich śladem pozostał oddalający się łopot skrzydeł.
– Taki wielki, a reaguje jak dziecko - szepnęła młoda brunetka, która właśnie opatrywała oparzenie na ramieniu 'olbrzyma'. Nawet siedząc w na wpół skulonej pozycji, bardziej przypominał głaz narzutowy niż człowieka. Potężny z czupryną czarnych włosów i takąż brodą. Tylko oczy miał łagodne i ciepłe.
– Cholibka, ale to łaskocze - jęknął w końcu, próbując się jakoś wytłumaczyć. – Muszę zobaczyć, co z Kłem - starał się wymigiwać, ale dziewczyna zdecydowanym ruchem usadziła go ponownie na miejscu.
–Chrapie - ucięła spokojnym tonem, nie pozostawiając starszemu od siebie mężczyźnie nic do gadania. Mógłby być jej ojcem, jeśli nie dziadkiem, a mimo to przysiadł posłusznie pozwalając jej dokończyć czynność. Teraz tylko jego mina, zbitego psa świadczyła o niezadowoleniu. Zapadła cisza, a im bardziej się przedłużała, tym bardziej wiercił się pacjent. W końcu nie wytrzymał i obrócił się, by spojrzeć na oświetloną światłem ogniska twarz swej podopiecznej.
– A czy... - zaczął, jednak turkusowe oczy czarownicy zalśniły niebezpiecznie.
– Czy Ty musisz się tak wiercić? - Fuknęła i gestem ręki nakazała mu siedzieć spokojnie. Gdyby ktoś obserwował ich z boku, scena ta wydałaby mu się całkiem zabawna – drobna kruszynka i kolos. Dla Hagrida była jednak czystą męczarnią. Anastasia bowiem była małomówna, zdecydowana i nieludzko władcza, a gajowy co i rusz był usadzany na tyłku. Nie to żeby jej nie lubił, ależ skąd.
Dziewczynka z mugolskiego sierocińca, którą na pierwszym roku nauki znalazł zagubioną w Zakazanym Lesie stała się jego przyjaciółką. Teraz jednak wszystko się w nim przewracało, bo Hagrid nie nawykł do siedzenia w ciszy.
– Dziękuję - bąknął. – No za wszystko. - dodał po chwili, gdy dziewczyna nic nie odpowiedziała.
– Nie ma za co - odrzekła w końcu, czując instynktownie, że inaczej nie da jej spokoju. Nie był to jednak koniec wywodu, jaki mężczyzna sobie zaplanował. O ile cokolwiek, co robił można było w ogóle nazwać planem. Tak przynajmniej odbierała to Ana, która właśnie skończyła zabezpieczenia jego ran i w końcu wślizgnęła się do swego śpiwora.
Chciała spać. Dzień nie należał do najlżejszych, tak jak cała ta podróż, a choć jej opiekun był rozkosznym człowiekiem, dziewczyna powoli zaczynała utwierdzać się w przekonaniu, że to ona chroni jego przed głupimi pomysłami. Właśnie zamykała zmęczone powieki, gdy jej uszu dobiegł tubalny głos gajowego.
– A wiesz chciałem cię o coś zapytać. - podjął, obracając umieszczonym nad ogniem rożnem.
– Zjesz coś pogadamy. No tak to sobie wymyśliłem widzisz... nie jesteś zmęczona co? - Zapytał z troską w głosie i nachylił się w jej stronę.
– Nie no.... skądże- odpowiedziała ironicznie, obracając się na drugi bok.
– To świetnie! - Zawołał z entuzjazmem, a zrobił to tak głośno, że zdołałby obudzić umarłego – Siadaj, co tak leżysz.
Gdyby Ana nie była jednak zmęczona swoją pracą, puszcza już dawno stanęłaby w płomieniach, a tak tylko drobna zmarszczka wściekłości przebiegła po gładkim czole dziewczyny, a ona sama zamaszyście usiadła wraz ze swym posłaniem.
No dobra. Czego on znów chce. Miejmy to już za sobą – pomyślała wściekle, starając się opanować emocje.
– Nie jesteś chyba zła, co? - Zagadnął, ale widać nie spodziewał się odpowiedzi, bo zaśmiał się rubasznie. Kilka zdań popłynęło w stronę Ane, lecz dziewczyna aktualnie myślała tylko o tym, jak by to chętnie wydrapała mu teraz oczy. W końcu podniosła spojrzenie ku niebu i westchnęła ostentacyjnie.
– O co chciałeś spytać? - Wypaliła ciężko, gdzieś w połowie kolejnego zdania.
– A to... No, bo zastanawiałem się kiedy się dowiedziałaś... - powiedział z uśmiechem Hagrid.
Dowiedziałam? Co on znów plecie.... – kołatało się w jej głowie, dopóki nie zobaczyła jak mężczyzna z niejakim skrępowaniem robi dłonią gest omiatający jego ciało. O ona po chwili milczenie zaśmiała się tak gwałtownie i lekko, jakby właśnie na szkolnym balu sylwestrowym, ktoś opowiedział jej przedni dowcip.
– Chodzi Ci o to skąd wiedziałam, że olbrzym mnie nie zaatakuje? - Spytała rozbawiona. Potwierdzając tym samym pytanie, które chciał jej zadać.
– No wiesz... my kobiety mamy swoje sposoby. - Dodała z przekorą i przewróciła oczami, choć jej ego zostało właśnie przyjemnie połechtane.
– Tak, tak, ale kiedy przed nim stałaś. To... - Hagrid zamyślił się, co przychodziło mu z niejakim trudem i w końcu odszukał właściwe słowo - … Wyglądałaś jak jakaś poskramiaczka olbrzymów
Ona jako poskramiaczka olbrzymów, też coś, ale wymyślił. Swoją drogą ciekawa była czy jest taki zawód magiczny.
– No bo miałem wrażenie, jakbyś rzuciła na niego urok.. A jak jeszcze zaczęłaś tańczyć, a on podrygiwać... - podjął z zachwytem, ale Ana przerwała tę tyradę.
– A co miałam zrobić? Zacząć z nim rozmawiać? Hagridzie to po prostu był blef, robi się takie działanie, żeby odwrócić kogoś uwagę i to jedyna rzecz, która mi naprawdę najlepiej w życiu wychodzi - zamilkła. Nie miała dalej ochoty wdawać się w sens tych słów, szczególnie, że Anastasia nigdy nie czuła potrzeby opowiadania o sobie innym.
– Zjadłabym coś. - odezwała się w końcu, zmieniając ton i obdarzając olbrzyma czarującym uśmiechem. Nawet jeśli Hagrid chciał jeszcze o coś spytać, właśnie o tym zapomniał, koncentrując się na wydzieleniu Anastasii pięknego kawałka pieczeni. Zjedli, a on wciąż opowiadał, to o Kle, to znów o Hogwarcie i zwierzakach. Słuchała go kiwając głową z uśmiechem, aż w końcu usnęła oparta o jego ramię. Mimo wszystko lubiła tego potulnego giganta, o złotym sercu.
- Caroline Rockers
Re: Anastasia Mallory [uczennica]
Nie Cze 07, 2015 2:11 pm
* Brakuje dopisku w tytule!
* Co powiesz na rok wyżej, albo niżej? Mamy bowiem bardzo dużo dziewcząt z VI roku i dormitoria wręcz pękają w szwach, a jeden rok wyżej lub niżej, ułatwiłby zadanie odnośnie domu, no chyba że bardzo zależy Ci na VI roku, to jakoś się postaram Cię wcisnąć. ;)
* Prosiłabym o rozbudowanie Widoku z Ain Eingarp, bo moim zdaniem jest to stanowczo za mało.
* nie raz - nieraz.
* Zastanawia mnie ten fragment o czarowaniu przy mugolach, ponieważ czarodzieje mają zakaz używania czarów przy niemagicznych, bo może to wzbudzać podejrzliwość i kontrowersje, no i łamie Międzynarodowy Kodeks Tajności, gdzie uwzględnione jest, że przy mugolach się nie czaruje. Chyba, że to jakiś czarodziejski bar, gdzie po prostu pojawili się mugole, albo wiedzą oni o świecie magii; są np. czarodziejami brudnej krwi, niemniej prosiłabym o wyjaśnienie tego.
* " Więc w obawię, przed jeszcze większą katastrofą. Sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim i mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój." - Więc w obawie przed jeszcze większą katastrofą, sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim, oraz mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój.
* " – Miło mi cię poznać Will.- i odeszła pozostawiając go samego na środku zatłoczonego Baru." - "Miło mi Cię poznać, Will - i odeszła, pozostawiając go samego na środku zatłoczonego baru.
*"Jednak nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo badąc jeszcze na stażu aurorskim ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończenia kursu ich znajomość przerodziła się w głębokie uczucie…" - Niemniej nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo będąc jeszcze na stażu aurorskim, ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończeniu kursu, przerodziła się w głębokie uczucie...
* "Aby nie stracić panowania nad sobą i nie powrócić myślami do bolesnych wspomnień ruszył szybkim krokiem w stronę puby, którego jasne światła okien majaczyły w oddali." - Aby nie stracić panowania nad sobą i nie wracać myślami do bolesnych wspomnień, ruszył szybkim krokiem w stronę pubu, którego jasne światła okien majaczyły w oddali.
* "Pogodził się już ze śmiercią żony, minęły już dwa lat od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł się pogodzić ze zniknięciem najcenniejszego co oboje mieli. Oprawcy porwali także ich córkę, kilkudniową wówczas Rose - będacą jeszcze niemowlęciem." - Pogodził się już ze śmiercią żony; minęły dwa lata od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł zaakceptować zniknięcia najcenniejszej rzeczy, którą oboje mieli. Oprawcy porwali ich córkę, kilkudniową wówczas Rose, która była jeszcze niemowlęciem.
* "życia" - życie.
* "sie zaczeło" - się zaczęło.
* "a wszystkie przez, że kilka tygodni temu" - a wszystko przez to, że kilka tygodni temu.
* "Czasy wtedy były bardzo niebezpieczne, a z każdej strony wyglądała na niego twarz ofiary czarnej magii lub Śmierciożercy, którzy stoli za wszystiki zamachami na mugoli. " - "Czasy były bardzo niebezpieczne, a z każdej strony spoglądała na niego twarz ofiary Śmierciożerców, którzy stali za wszystkimi zamachami na mugoli."
Czasy przecież były i są niebezpieczne, więc to nie powinno się odnosić tylko do "wtedy", a poza tym czarną magią posługują się Śmierciożercy, więc raczej nie powinno się tak tego rozgraniczać.
* "Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i idąc już razem z innymi uczniami wkroczyła do Wielkiej Sali. Nie miała na twarzy ani śladu lęku, ani nawet przygnębienia, stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego co może się dalej wydarzyć, gdyż i tak niezależnie od tego gdzie, zostanie przydzielona
czekać ja będzie nie zwykła przygoda." - Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i wkroczyła z innymi uczniami do Wielkiej Sali, nie miała na twarzy ani śladu lęku, czy też przygnębienia. Stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego, co może się dalej wydarzyć, gdyż niezależnie od tego, gdzie zostanie przydzielona, czekać ją będzie niezwykła przygoda.
* "ale zazwyczaj jest dobrą i pilną uczennicą." - ale zazwyczaj była dobrą i pilną uczennicą.
* "Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi przedmiotami od zawsze była Obrona przed Czarna Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stowrzeniami, którą darzy nie mal uczuciem." - Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi od zawsze była Obrona Przed Czarną Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, którą darzyła niemalże uczuciem.
* "Nie przepadała natomiast za to za Astronomią, której nie znosi i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, w którym nie zawsze idzie im dobrze." - Nie przepadała za to, za Astronomią, której nie znosiła i i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, z którego niezbyt dobrze im idzie.
* "Mimo, że ze swoim pochodzeniem będzie jej trudno." - Mimo, że przez jej pochodzenie może jej być trudno.
* "Kolejne krople deszczu uderzały o okno, rozbryzgując się na gładkiej, śliskiej powierzchni. Kto to widział, by w środku zimy padał śnieg?" - Trochę...nie rozumiem. W zimie w końcu pada śnieg, no i wcześniej wspominasz o deszczu i...w końcu się pogubiłam.
* "co niejedna z kobiet." - co niejedna kobieta.
* "pamiętający Święta" - pamiętający święta.
* "Jak na złość, jedną z tych osób, które nie mogły sobie na to pozwolić był nie, kto inny, jak tylko ona Anastasia Mallory." - Jak na złość, jedną z tych osób, które nie mogły sobie na to pozwolić, był nie kto inny, jak tylko ona - Anastasia Mallory.
* "Kropelka potu pojawiła się na skroni, na kilka sekund lekko drżąc od delikatnych podmuchów powietrza, zatrzymując się przy tym w powietrzu." - Nie rozumiem tego zdania, to znaczy wiem o co Ci chodzi, niemniej jest to źle sformułowane.
* "Ostatnie litery, napisane pewnym, zamaszystym ruchem." - Ostatnie litery były napisane pewnym, zamaszystym ruchem.
* "Kiedy w końcu na jej pergaminie pojawiła się ostatnia kropka. Opadła z głośnym westchnieniem na krzesło, uśmiechając się szeroko." - Kiedy w końcu na jej pergaminie pojawiła się ostatnia kropka, opadła z głośnym westchnięciem na krzesło, uśmiechając się szeroko.
* "Dziecię z niestwierdzonym ADHD. Zawsze wszędzie jest je pełno, a każdy mieszkaniec Hogwartu pozna jej głos już z kilometra." - Dziecię z niestwierdzonym ADHD - zawsze wszędzie jest jej pełno, a każdy mieszkaniec Hogwartu rozpozna jej głos już z kilometra.
* "Nie jest typem choleryka, ale często przesadza z granicą swojego gniewu." - Nie jest typem choleryka, ale często przesadza i nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie gniewem.
* "Z pozoru nieśmiała, a jednak niesamowicie pewna siebie. Niba pozornie taka delikatna, a jednak potrafi mieć ostry język niczym dobra, nowiutka żyletka." - Powtarza się to stwierdzenie o pozornej nieśmiałości, które wystąpiło wcześniej. Poza tym trochę się to kłóci ze sobą, zwłaszcza że osoby pewne siebie zazwyczaj tym emanują, niemniej możesz użyć tego, że na pierwszy rzut oka nie widać, że jest taka pewna siebie. No i jak dla mnie delikatność, a ostry język się ze sobą kłócą; rozumiem, że jest to pozorne wrażenie, niemniej ktoś, kto ma ostry język, nie daje się "zamknąć" w określeniu "pozornie delikatna". Prosiłabym więc o pomyślenie nad tym i o zmianę.
* "I na szczęście dla świata - Tego ostatniego nie pokazuje za często." - I na szczęście dla świata - tego ostatniego nie pokazuje za często.
* "Jej wrodzona nadpobudliwość sprawia, że Ana staje się często drażliwą i strasznie nerwową osobą. Wtedy trzeba uciekać, po prostu. Najlepiej jak najszybciej, bo Mallory w szkole (tej mugolskiej) biegała na długich dystansach, ale to tylko w sytuajcach, kiedy naprawde doprowadzisz ją do szaleństwa. " - Jej wrodzona nadpobudliwość sprawia, że Ana często staje się drażliwą i nerwową osobą. Wtedy trzeba po prostu uciekać i to najlepiej, jak najszybciej, bo Mallory w szkole (tej mugolskiej) biegała na długich dystansach. Ale to tylko w sytuacjach, kiedy naprawdę ktoś doprowadzi ją do szaleństwa.
* "Pod pewną siebie, mocną skorupą drzemie jednak wielkie serce." - Pod pewną siebie i mocną skorupą, drzemie jednak wielkie serce.
* "Nigdy nie tłumiła wyrazów swych uczuć, a to niekiedy kończyło się w dość zaskakujący, nie zawsze dobry sposób. Jak już Cię znajdzie i obdarzy miłością, to nie puści, choćby nie wiem co. Powiesz, że wtedy straszna z niej zaborcza, zazdrośnica. Ale powiem jednak tylko, że to taki człowieczek o nie wielkim ciele, ale wielkim serduszku!" - Nigdy nie tłumiła wyrazu swych uczuć, a to niekiedy kończyło się w dość zaskakujący i nie zawsze w dobry sposób. Jak już Cię znajdzie i obdarzy miłością, to nie puści, choćby nie wie co. Powiesz, że straszna z niej zaborcza zazdrośnica, ale to tylko taki człowieczek o niewielkim ciele, ale o wielkim serduszku!
* "Bardziej z niej typ wzrokowca: Zapamiętuje szybko to co widzi, czyta lub w danym momencie czuje. Nie łudź się, że przy drugim spotkaniu będzie znała Twoje imię, o nie. Ale za to przypadkowo, na korytarzu zaczepi Cię i powita.
Niekoniecznie imieniem, ale tym, że zapamiętała Twoją twarz. Nie musisz się specjalnie nazywać, ani nawet specjalnie wyglądać." - Okey, na początek. Wzrokowiec nie jest od uczuć. Od zapamiętywania uczuć, doświadczania poprzez emocje jest kinestetyk. Dalej...moim zdaniem jest źle to ujęte, bo rozumiem, niekoniecznie imieniem, ale powitać kogoś poprzez zapamiętanie czyjeś twarzy...? Nie rozumiem.
* "Nie krytykuje ludzi. Taką ma zasadę. Choćbyś nie wiem jak bardzo ją irytował, denerwował i poruszał w niej same najgorsze strony - Nigdy Ci tego nie powie." - Tu tylko mała litera po "-".
* "Co najwyżej przemilczy i szybko zapomni, bo woli znać Twoją dobrą stronę charakteru. Twoja druga, nieudana połówka kompletnie nie ma dla niej znaczenia. To, że nie krytykuje, nie znaczy, że nie obchodzi jej Twoje postępowanie.
Ale nie, to też przemilczy, bo nie zwykła ingerować w cudze decyzje i życie. Każdy ma własne i kieruje nim jak chce, prawda?" - Wydaje mi się, że ten fragment kłóci się trochę z ostrym językiem i z tym, co napisałaś wcześniej.
* "Wielkia fanka zdrowej żywności, zagorzała wegetarianka. Mimo to nigdy nie zje całej brukselki, ale to za nic." - Wielka fanka zdrowej żywności i zagorzała wegetarianka. Jednak mimo tego, nigdy nie zje całej brukselki.
* "Niby żyje chwilą, ale ważniejsze są dla niej wspomnienia, niż teraźniejszość. Takie życie chwilą na pół gwizdka wyznaje." - Powtórzenie "niby". I żyje się chwilą, albo się nie żyje chwilą - nie ma stanów pośrednich.
* "Ludzka kolejka górska- Raz w górze, raz w dole." - Ludzka kolejka górska - raz w górę, raz w dół.
* "Radosna brunetka. Kiedyś twardo stojąca przy tym, by hodować włosy i przez jakiś czas nosiła się z długimi puklami aż do końca pleców. Ostatnio jednak, raczej w przypływie dziwnej fali rozsądku je skróciła i chyba przez to nadało jej to urody. Poza tym tak to zdecydowanie wygodniej." - Wcześniej było wspomniane o radości z życia, więc w tak krótkim odstępie słowo "radosna" jest niepotrzebne. "Brunetka, która kiedyś twardo obstawiała przy tym, by hodować włosy i przez jakiś posiadała długie pukle, aż do końca pleców. ostatnio jednak, raczej w przepływie dziwnej fali rozsądku, skróciła je i przez to wygląda teraz lepiej, niż wcześniej. Poza tym tak było zdecydowanie wygodniej.
* "Twarz jak twarz, całkiem normalna." - Rozwinęłabym to, albo całkowicie usunęła te zdanie z KP.
* "w wieku trzech lat dostała od innego wychowanka sierocińca plastikowym traktorem. Za mocno" - w wieku trzech lat dostała za mocno od innego wychowanka sierocińca plastikowym traktorem.
* "Odrobinę pucołowate policzki, na których pojawia się kilka piegów na nosie, w okresie letnim." - Zaczynasz od policzków, a potem znikąd przechodzisz do nosa, który był opisywany wcześniej. Warto się zastanowić, czy piegi w końcu pojawiają się na policzkach, czy tylko na nosie - i wtedy dodać tę wzmiankę przy opisie nosa.
* "lub w bibliotece, skryta między regałami, czytając przeróżne książki, udaje, że nie jest tak pilną uczennicą jak to sie wydaje przy pierwszym poznaniu ." - Skoro siedzi w bibliotece między regałami i czyta przeróżne książki, to równie dobrze można wyjść z założenia, że jednak jest tą pilną uczennicą, bo zazwyczaj w bibliotece przebywają Ci, którzy chcą się pouczyć w ciszy i spokoju. Wedle zresztą toku myślenia, ludziom książki kojarzą się z wiedzą, inteligencją, co za tym idzie...raczej każdy, widząc kogoś, kto pożera książki, może pomyśleć, że ta osoba jest pilna. No i jeszcze spacja przed kropką.
Popraw to wszystko, a będzie Akcept. Mam nadzieję, że Cię nie zniechęciłam tym postem. ^^'
* Co powiesz na rok wyżej, albo niżej? Mamy bowiem bardzo dużo dziewcząt z VI roku i dormitoria wręcz pękają w szwach, a jeden rok wyżej lub niżej, ułatwiłby zadanie odnośnie domu, no chyba że bardzo zależy Ci na VI roku, to jakoś się postaram Cię wcisnąć. ;)
* Prosiłabym o rozbudowanie Widoku z Ain Eingarp, bo moim zdaniem jest to stanowczo za mało.
* nie raz - nieraz.
* Zastanawia mnie ten fragment o czarowaniu przy mugolach, ponieważ czarodzieje mają zakaz używania czarów przy niemagicznych, bo może to wzbudzać podejrzliwość i kontrowersje, no i łamie Międzynarodowy Kodeks Tajności, gdzie uwzględnione jest, że przy mugolach się nie czaruje. Chyba, że to jakiś czarodziejski bar, gdzie po prostu pojawili się mugole, albo wiedzą oni o świecie magii; są np. czarodziejami brudnej krwi, niemniej prosiłabym o wyjaśnienie tego.
* " Więc w obawię, przed jeszcze większą katastrofą. Sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim i mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój." - Więc w obawie przed jeszcze większą katastrofą, sama zabrała się za poprawę swojego wyglądu i po długim, oraz mozolnym czyszczeniu, wyczyściła cały swój strój.
* " – Miło mi cię poznać Will.- i odeszła pozostawiając go samego na środku zatłoczonego Baru." - "Miło mi Cię poznać, Will - i odeszła, pozostawiając go samego na środku zatłoczonego baru.
*"Jednak nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo badąc jeszcze na stażu aurorskim ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończenia kursu ich znajomość przerodziła się w głębokie uczucie…" - Niemniej nie było to ich ostatnie spotkanie. Początkowo będąc jeszcze na stażu aurorskim, ich znajomość była tylko przyjacielska i bardzo ograniczona. Wkrótce jednak, tuż po ukończeniu kursu, przerodziła się w głębokie uczucie...
* "Aby nie stracić panowania nad sobą i nie powrócić myślami do bolesnych wspomnień ruszył szybkim krokiem w stronę puby, którego jasne światła okien majaczyły w oddali." - Aby nie stracić panowania nad sobą i nie wracać myślami do bolesnych wspomnień, ruszył szybkim krokiem w stronę pubu, którego jasne światła okien majaczyły w oddali.
* "Pogodził się już ze śmiercią żony, minęły już dwa lat od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł się pogodzić ze zniknięciem najcenniejszego co oboje mieli. Oprawcy porwali także ich córkę, kilkudniową wówczas Rose - będacą jeszcze niemowlęciem." - Pogodził się już ze śmiercią żony; minęły dwa lata od tej tragicznej wigilijnej nocy, ale nie mógł zaakceptować zniknięcia najcenniejszej rzeczy, którą oboje mieli. Oprawcy porwali ich córkę, kilkudniową wówczas Rose, która była jeszcze niemowlęciem.
* "życia" - życie.
* "sie zaczeło" - się zaczęło.
* "a wszystkie przez, że kilka tygodni temu" - a wszystko przez to, że kilka tygodni temu.
* "Czasy wtedy były bardzo niebezpieczne, a z każdej strony wyglądała na niego twarz ofiary czarnej magii lub Śmierciożercy, którzy stoli za wszystiki zamachami na mugoli. " - "Czasy były bardzo niebezpieczne, a z każdej strony spoglądała na niego twarz ofiary Śmierciożerców, którzy stali za wszystkimi zamachami na mugoli."
Czasy przecież były i są niebezpieczne, więc to nie powinno się odnosić tylko do "wtedy", a poza tym czarną magią posługują się Śmierciożercy, więc raczej nie powinno się tak tego rozgraniczać.
* "Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i idąc już razem z innymi uczniami wkroczyła do Wielkiej Sali. Nie miała na twarzy ani śladu lęku, ani nawet przygnębienia, stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego co może się dalej wydarzyć, gdyż i tak niezależnie od tego gdzie, zostanie przydzielona
czekać ja będzie nie zwykła przygoda." - Na początku blada, spokojna i niezwykle poważna, ale gdy dotarła na miejsce i wkroczyła z innymi uczniami do Wielkiej Sali, nie miała na twarzy ani śladu lęku, czy też przygnębienia. Stała, nie mogąc z podekscytowania doczekać się tego, co może się dalej wydarzyć, gdyż niezależnie od tego, gdzie zostanie przydzielona, czekać ją będzie niezwykła przygoda.
* "ale zazwyczaj jest dobrą i pilną uczennicą." - ale zazwyczaj była dobrą i pilną uczennicą.
* "Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi przedmiotami od zawsze była Obrona przed Czarna Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stowrzeniami, którą darzy nie mal uczuciem." - Uczęszczała na wszystkie możliwe przedmioty, jednak jej ulubionymi od zawsze była Obrona Przed Czarną Magią i od trzeciego roku Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, którą darzyła niemalże uczuciem.
* "Nie przepadała natomiast za to za Astronomią, której nie znosi i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, w którym nie zawsze idzie im dobrze." - Nie przepadała za to, za Astronomią, której nie znosiła i i Historią Magii, ale cóż, nawet najlepsi mają jakiś przedmiot, z którego niezbyt dobrze im idzie.
* "Mimo, że ze swoim pochodzeniem będzie jej trudno." - Mimo, że przez jej pochodzenie może jej być trudno.
* "Kolejne krople deszczu uderzały o okno, rozbryzgując się na gładkiej, śliskiej powierzchni. Kto to widział, by w środku zimy padał śnieg?" - Trochę...nie rozumiem. W zimie w końcu pada śnieg, no i wcześniej wspominasz o deszczu i...w końcu się pogubiłam.
* "co niejedna z kobiet." - co niejedna kobieta.
* "pamiętający Święta" - pamiętający święta.
* "Jak na złość, jedną z tych osób, które nie mogły sobie na to pozwolić był nie, kto inny, jak tylko ona Anastasia Mallory." - Jak na złość, jedną z tych osób, które nie mogły sobie na to pozwolić, był nie kto inny, jak tylko ona - Anastasia Mallory.
* "Kropelka potu pojawiła się na skroni, na kilka sekund lekko drżąc od delikatnych podmuchów powietrza, zatrzymując się przy tym w powietrzu." - Nie rozumiem tego zdania, to znaczy wiem o co Ci chodzi, niemniej jest to źle sformułowane.
* "Ostatnie litery, napisane pewnym, zamaszystym ruchem." - Ostatnie litery były napisane pewnym, zamaszystym ruchem.
* "Kiedy w końcu na jej pergaminie pojawiła się ostatnia kropka. Opadła z głośnym westchnieniem na krzesło, uśmiechając się szeroko." - Kiedy w końcu na jej pergaminie pojawiła się ostatnia kropka, opadła z głośnym westchnięciem na krzesło, uśmiechając się szeroko.
* "Dziecię z niestwierdzonym ADHD. Zawsze wszędzie jest je pełno, a każdy mieszkaniec Hogwartu pozna jej głos już z kilometra." - Dziecię z niestwierdzonym ADHD - zawsze wszędzie jest jej pełno, a każdy mieszkaniec Hogwartu rozpozna jej głos już z kilometra.
* "Nie jest typem choleryka, ale często przesadza z granicą swojego gniewu." - Nie jest typem choleryka, ale często przesadza i nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie gniewem.
* "Z pozoru nieśmiała, a jednak niesamowicie pewna siebie. Niba pozornie taka delikatna, a jednak potrafi mieć ostry język niczym dobra, nowiutka żyletka." - Powtarza się to stwierdzenie o pozornej nieśmiałości, które wystąpiło wcześniej. Poza tym trochę się to kłóci ze sobą, zwłaszcza że osoby pewne siebie zazwyczaj tym emanują, niemniej możesz użyć tego, że na pierwszy rzut oka nie widać, że jest taka pewna siebie. No i jak dla mnie delikatność, a ostry język się ze sobą kłócą; rozumiem, że jest to pozorne wrażenie, niemniej ktoś, kto ma ostry język, nie daje się "zamknąć" w określeniu "pozornie delikatna". Prosiłabym więc o pomyślenie nad tym i o zmianę.
* "I na szczęście dla świata - Tego ostatniego nie pokazuje za często." - I na szczęście dla świata - tego ostatniego nie pokazuje za często.
* "Jej wrodzona nadpobudliwość sprawia, że Ana staje się często drażliwą i strasznie nerwową osobą. Wtedy trzeba uciekać, po prostu. Najlepiej jak najszybciej, bo Mallory w szkole (tej mugolskiej) biegała na długich dystansach, ale to tylko w sytuajcach, kiedy naprawde doprowadzisz ją do szaleństwa. " - Jej wrodzona nadpobudliwość sprawia, że Ana często staje się drażliwą i nerwową osobą. Wtedy trzeba po prostu uciekać i to najlepiej, jak najszybciej, bo Mallory w szkole (tej mugolskiej) biegała na długich dystansach. Ale to tylko w sytuacjach, kiedy naprawdę ktoś doprowadzi ją do szaleństwa.
* "Pod pewną siebie, mocną skorupą drzemie jednak wielkie serce." - Pod pewną siebie i mocną skorupą, drzemie jednak wielkie serce.
* "Nigdy nie tłumiła wyrazów swych uczuć, a to niekiedy kończyło się w dość zaskakujący, nie zawsze dobry sposób. Jak już Cię znajdzie i obdarzy miłością, to nie puści, choćby nie wiem co. Powiesz, że wtedy straszna z niej zaborcza, zazdrośnica. Ale powiem jednak tylko, że to taki człowieczek o nie wielkim ciele, ale wielkim serduszku!" - Nigdy nie tłumiła wyrazu swych uczuć, a to niekiedy kończyło się w dość zaskakujący i nie zawsze w dobry sposób. Jak już Cię znajdzie i obdarzy miłością, to nie puści, choćby nie wie co. Powiesz, że straszna z niej zaborcza zazdrośnica, ale to tylko taki człowieczek o niewielkim ciele, ale o wielkim serduszku!
* "Bardziej z niej typ wzrokowca: Zapamiętuje szybko to co widzi, czyta lub w danym momencie czuje. Nie łudź się, że przy drugim spotkaniu będzie znała Twoje imię, o nie. Ale za to przypadkowo, na korytarzu zaczepi Cię i powita.
Niekoniecznie imieniem, ale tym, że zapamiętała Twoją twarz. Nie musisz się specjalnie nazywać, ani nawet specjalnie wyglądać." - Okey, na początek. Wzrokowiec nie jest od uczuć. Od zapamiętywania uczuć, doświadczania poprzez emocje jest kinestetyk. Dalej...moim zdaniem jest źle to ujęte, bo rozumiem, niekoniecznie imieniem, ale powitać kogoś poprzez zapamiętanie czyjeś twarzy...? Nie rozumiem.
* "Nie krytykuje ludzi. Taką ma zasadę. Choćbyś nie wiem jak bardzo ją irytował, denerwował i poruszał w niej same najgorsze strony - Nigdy Ci tego nie powie." - Tu tylko mała litera po "-".
* "Co najwyżej przemilczy i szybko zapomni, bo woli znać Twoją dobrą stronę charakteru. Twoja druga, nieudana połówka kompletnie nie ma dla niej znaczenia. To, że nie krytykuje, nie znaczy, że nie obchodzi jej Twoje postępowanie.
Ale nie, to też przemilczy, bo nie zwykła ingerować w cudze decyzje i życie. Każdy ma własne i kieruje nim jak chce, prawda?" - Wydaje mi się, że ten fragment kłóci się trochę z ostrym językiem i z tym, co napisałaś wcześniej.
* "Wielkia fanka zdrowej żywności, zagorzała wegetarianka. Mimo to nigdy nie zje całej brukselki, ale to za nic." - Wielka fanka zdrowej żywności i zagorzała wegetarianka. Jednak mimo tego, nigdy nie zje całej brukselki.
* "Niby żyje chwilą, ale ważniejsze są dla niej wspomnienia, niż teraźniejszość. Takie życie chwilą na pół gwizdka wyznaje." - Powtórzenie "niby". I żyje się chwilą, albo się nie żyje chwilą - nie ma stanów pośrednich.
* "Ludzka kolejka górska- Raz w górze, raz w dole." - Ludzka kolejka górska - raz w górę, raz w dół.
* "Radosna brunetka. Kiedyś twardo stojąca przy tym, by hodować włosy i przez jakiś czas nosiła się z długimi puklami aż do końca pleców. Ostatnio jednak, raczej w przypływie dziwnej fali rozsądku je skróciła i chyba przez to nadało jej to urody. Poza tym tak to zdecydowanie wygodniej." - Wcześniej było wspomniane o radości z życia, więc w tak krótkim odstępie słowo "radosna" jest niepotrzebne. "Brunetka, która kiedyś twardo obstawiała przy tym, by hodować włosy i przez jakiś posiadała długie pukle, aż do końca pleców. ostatnio jednak, raczej w przepływie dziwnej fali rozsądku, skróciła je i przez to wygląda teraz lepiej, niż wcześniej. Poza tym tak było zdecydowanie wygodniej.
* "Twarz jak twarz, całkiem normalna." - Rozwinęłabym to, albo całkowicie usunęła te zdanie z KP.
* "w wieku trzech lat dostała od innego wychowanka sierocińca plastikowym traktorem. Za mocno" - w wieku trzech lat dostała za mocno od innego wychowanka sierocińca plastikowym traktorem.
* "Odrobinę pucołowate policzki, na których pojawia się kilka piegów na nosie, w okresie letnim." - Zaczynasz od policzków, a potem znikąd przechodzisz do nosa, który był opisywany wcześniej. Warto się zastanowić, czy piegi w końcu pojawiają się na policzkach, czy tylko na nosie - i wtedy dodać tę wzmiankę przy opisie nosa.
* "lub w bibliotece, skryta między regałami, czytając przeróżne książki, udaje, że nie jest tak pilną uczennicą jak to sie wydaje przy pierwszym poznaniu ." - Skoro siedzi w bibliotece między regałami i czyta przeróżne książki, to równie dobrze można wyjść z założenia, że jednak jest tą pilną uczennicą, bo zazwyczaj w bibliotece przebywają Ci, którzy chcą się pouczyć w ciszy i spokoju. Wedle zresztą toku myślenia, ludziom książki kojarzą się z wiedzą, inteligencją, co za tym idzie...raczej każdy, widząc kogoś, kto pożera książki, może pomyśleć, że ta osoba jest pilna. No i jeszcze spacja przed kropką.
Popraw to wszystko, a będzie Akcept. Mam nadzieję, że Cię nie zniechęciłam tym postem. ^^'
- Gość
Re: Anastasia Mallory [uczennica]
Pon Cze 15, 2015 2:17 pm
Dla mnie nie ma problemu i mogę być o rok niżej, więc to jest zwykła formalność :)
Jeśli chodzi o reszte poprawiłam treść całej kp i nawet wykorzystałam okazje zeby w spokoju poprawić przyładowego posta. Jesli oczywiscie nie może taki być zrozumiem ;)
Tak więc po wielu trudach fajnie by było mieć ten akcept :D
- Caroline Rockers
Re: Anastasia Mallory [uczennica]
Wto Cze 16, 2015 12:38 pm
Sprawdziłam KP, jest już lepiej, ale mam kilka pytań odnośnie Przykładowego Posta (poprawiłam też kilka błędów, które rzuciły mi się w oczy):
- Jak I - klasistka wylądowała w Zakazanym Lesie i stała się przyjaciółką Hagrida? Myślę, że gajowy nie byłby szczęśliwy, gdyby ją znalazł, o ile by ją znalazł, bo pójście do takiego miejsca samemu (i to w wieku 11 lat) grozi śmiercią. Las jest pełen niebezpiecznych stworzeń, które nie są przychylne czarodziejom.
- O kim rozmawia Anastasia z Hagridem? Na początku myślałam, że o gajowym, ale potem zwątpiłam, zwłaszcza że Hagrid to półolbrzym, a potem była mowa o jakimś tańczeniu i podrygiwaniu i nic kompletnie nie zrozumiałam.
- "Puszcza już dawno stanęłaby w płomieniach". Chodzi o Zakazany Las? Jeśli tak, to dlaczego? Przecież uczniowie nie zajmują się tym, co należy do obowiązków gajowego! Dumbledore by na to nie pozwolił, zwłaszcza w obecnej sytuacji.
- Jak I - klasistka wylądowała w Zakazanym Lesie i stała się przyjaciółką Hagrida? Myślę, że gajowy nie byłby szczęśliwy, gdyby ją znalazł, o ile by ją znalazł, bo pójście do takiego miejsca samemu (i to w wieku 11 lat) grozi śmiercią. Las jest pełen niebezpiecznych stworzeń, które nie są przychylne czarodziejom.
- O kim rozmawia Anastasia z Hagridem? Na początku myślałam, że o gajowym, ale potem zwątpiłam, zwłaszcza że Hagrid to półolbrzym, a potem była mowa o jakimś tańczeniu i podrygiwaniu i nic kompletnie nie zrozumiałam.
- "Puszcza już dawno stanęłaby w płomieniach". Chodzi o Zakazany Las? Jeśli tak, to dlaczego? Przecież uczniowie nie zajmują się tym, co należy do obowiązków gajowego! Dumbledore by na to nie pozwolił, zwłaszcza w obecnej sytuacji.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach