- Lawrence Mundy
[uczeń] Lawrence Mundy
Pon Kwi 20, 2015 12:42 am
Imię i nazwisko: Lawrence Mundy
Data urodzenia: 12 VII 1961
Czystość krwi: Mugolska
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Klon, włos z grzywy centaura, 10 i pół cala.
Widok z Ain Eingarp: Lawrence prawdopodobnie zobaczyłby w lustrze samego siebie, starszego o kilka lat robiącego sobie grilla na podwórku swojego rodzinnego domu w Adelajdzie. Jadłby tam pegazie żeberka i popijał australijskim piwem a resztkami karmiłby swojego przywiązanego do palika aligatora tylnowybuchowego.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Lawrence przeniósł się do Hogwartu dopiero w czasie szóstego roku, wcześniej uczył się w Australii gdzie osiągał przeciętne wyniki z wszystkich przedmiotów oprócz ONMS i zielarstwa które były jego specjalnościami. W Wielkiej Brytanii postanowił kontynuować naukę tych dwóch przedmiotów oraz zaklęć i OPCMu z których po prostu zdaje. Jako że dla wywodzącego się z australijskiej prerii Lawa, obszerne błonia Hogwartu to wciąż ograniczenie, interesuje się quidditchem i posiada w związku z tym jakieś niewielkie osiągnięcia.
Przykładowy Post:
Lawrence nienawidził Anglii z całego serca. Przynajmniej tak sobie powtarzał, kiedy kolejnego listopadowego poranka wychodził na poranny spacer po błoniach. Okropne zimno i deszcz zazwyczaj powstrzymywały go przed opuszczaniem zamku, a nawet jeśli odważyłby się wyjść na zewnątrz, to zamknięte murami tereny szkolne bardziej przypominały więzienny spacerniak niż otwartą przestrzeń. Jak bardzo nienawidziłby tego miejsca, był jednak świadomy, że dyplom Hogwartu to najłatwiejszy sposób, by pozwolono mu badać smoki w Rumunii. A pozostało wytrzymać jeszcze jeden rok.
Mundy zatrzymał się zaraz po wyjściu z zamku. Było już zdecydowanie za późno, żeby niezauważonym wymknąć się do zakazanego lasu gdyż znaczna część szkoły w tym zapewne Filch była już na nogach. Zauważył za to siedem sylwetek na miotłach szybujących ponad boiskiem do quidditcha. W niedzielny poranek oznaczało to trening krukonów, co sprawiło, że kilka zadań, które miał do zrobienia, pokryły się ze sobą. W tym momencie zdał sobie sprawę że, spędził w przejściu trochę więcej czasu niż powinien. O ile właśnie to próbował mu zasugerować rosły ślizgon, który właśnie potrącił go barkiem wychodząc z zamku.
-Co jest z tobą nie tak?!- Rzucił Lawrence, lecz równie dobrze mógłby próbować nawiązać kontakt z gumochłonem. Zielone barwy jego szaty zdradzały w nim niezdrową obsesję na temat czystości krwi. Zamiast zawracać sobie głowę tym incydentem ruszył wprost na boisko.
Trybuny boiska, oczywiście przygotowane na przyjęcie całej szkoły były oczywiście niemalże puste w czasie treningu Krukonów. Przyjaciele członków drużyny, i najbardziej oddani fani oczywiście, wspierali drużynę każdego dnia, ale zazwyczaj było tu ledwie parę osób nie należących do drużyny. Sam Lawrence przychodził tu między innymi z tego powodu, mimo iż nie przepadał za przebywaniem w samotności potrzebował trochę przestrzeni dla siebie. Wyjął swój notes i zaczął uzupełniać swoje notatki z opieki nad magicznymi stworzeniami, przy okazji kątem oka zerkając na jedną z Krukonek którą stalkował od miesięcy.
Data urodzenia: 12 VII 1961
Czystość krwi: Mugolska
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Klon, włos z grzywy centaura, 10 i pół cala.
Widok z Ain Eingarp: Lawrence prawdopodobnie zobaczyłby w lustrze samego siebie, starszego o kilka lat robiącego sobie grilla na podwórku swojego rodzinnego domu w Adelajdzie. Jadłby tam pegazie żeberka i popijał australijskim piwem a resztkami karmiłby swojego przywiązanego do palika aligatora tylnowybuchowego.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Lawrence przeniósł się do Hogwartu dopiero w czasie szóstego roku, wcześniej uczył się w Australii gdzie osiągał przeciętne wyniki z wszystkich przedmiotów oprócz ONMS i zielarstwa które były jego specjalnościami. W Wielkiej Brytanii postanowił kontynuować naukę tych dwóch przedmiotów oraz zaklęć i OPCMu z których po prostu zdaje. Jako że dla wywodzącego się z australijskiej prerii Lawa, obszerne błonia Hogwartu to wciąż ograniczenie, interesuje się quidditchem i posiada w związku z tym jakieś niewielkie osiągnięcia.
Przykładowy Post:
Lawrence nienawidził Anglii z całego serca. Przynajmniej tak sobie powtarzał, kiedy kolejnego listopadowego poranka wychodził na poranny spacer po błoniach. Okropne zimno i deszcz zazwyczaj powstrzymywały go przed opuszczaniem zamku, a nawet jeśli odważyłby się wyjść na zewnątrz, to zamknięte murami tereny szkolne bardziej przypominały więzienny spacerniak niż otwartą przestrzeń. Jak bardzo nienawidziłby tego miejsca, był jednak świadomy, że dyplom Hogwartu to najłatwiejszy sposób, by pozwolono mu badać smoki w Rumunii. A pozostało wytrzymać jeszcze jeden rok.
Mundy zatrzymał się zaraz po wyjściu z zamku. Było już zdecydowanie za późno, żeby niezauważonym wymknąć się do zakazanego lasu gdyż znaczna część szkoły w tym zapewne Filch była już na nogach. Zauważył za to siedem sylwetek na miotłach szybujących ponad boiskiem do quidditcha. W niedzielny poranek oznaczało to trening krukonów, co sprawiło, że kilka zadań, które miał do zrobienia, pokryły się ze sobą. W tym momencie zdał sobie sprawę że, spędził w przejściu trochę więcej czasu niż powinien. O ile właśnie to próbował mu zasugerować rosły ślizgon, który właśnie potrącił go barkiem wychodząc z zamku.
-Co jest z tobą nie tak?!- Rzucił Lawrence, lecz równie dobrze mógłby próbować nawiązać kontakt z gumochłonem. Zielone barwy jego szaty zdradzały w nim niezdrową obsesję na temat czystości krwi. Zamiast zawracać sobie głowę tym incydentem ruszył wprost na boisko.
Trybuny boiska, oczywiście przygotowane na przyjęcie całej szkoły były oczywiście niemalże puste w czasie treningu Krukonów. Przyjaciele członków drużyny, i najbardziej oddani fani oczywiście, wspierali drużynę każdego dnia, ale zazwyczaj było tu ledwie parę osób nie należących do drużyny. Sam Lawrence przychodził tu między innymi z tego powodu, mimo iż nie przepadał za przebywaniem w samotności potrzebował trochę przestrzeni dla siebie. Wyjął swój notes i zaczął uzupełniać swoje notatki z opieki nad magicznymi stworzeniami, przy okazji kątem oka zerkając na jedną z Krukonek którą stalkował od miesięcy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach