- Lena Lebiediewa
Jelena Lebiediewa [uczennica]
Pon Lut 09, 2015 7:00 pm
Imię i nazwisko: Jelena Jekaterina Lebiediewa.
Data urodzenia: 15 maja 1961 rok.
Czystość krwi: Trzy czwarte. Ojciec czystokrwisty czarodziej, matka półkrewka.
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: 11 cali, jabłoń, róg dwurożca, elastyczna. Zdobiona rączka w kształcie szyi łabędzia.
Widok z Ain Eingarp: Lebiediewa nie miała okazji stanąć przed Lustrem, także nie dane jej było dowiedzieć się co też te pokazałoby jej w swej tafli.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Jelena należy raczej do uczniów zdolnych i pracowitych. Cierpliwość i wytrwałość, którymi się cechuje są ogromnie pożyteczne przy poszerzaniu dotychczasowej wiedzy i zdobywaniu przyzwoitych stopni.
Największą przyjemność sprawia jej nauka zaklęć codziennego użytku, dzięki którym wykonywanie najzwyklejszych czynności nie jest czasochłonne czy też męczące. Dobrze sprawuje się również przy obronie przed czarną magią. Transmutacja idzie jej nieco opornie, aczkolwiek dzięki sporej ilości czasu, który jej poświęca jest w stanie zdobywać z niej stopnie powyżej zadowalającego. Nie przepada za historią magii, bardziej ze względu na nieciekawy przebieg lekcji niż cokolwiek innego - oceny jednak i z tego przedmiotu ma pozytywne. Dzięki wrodzonej staranności i pewnej ręce eliksiry nie sprawiają jej większych problemów. Lubi zielarstwo i opiekę nad magicznymi stworzeniami, kontynuuje je raczej ze względu na samą przyjemność uczęszczania na te zajęcia niż z konieczności. Przygodę z astronomią zakończyła najszybciej jak tylko mogła, nie przepadając ani za przedmiotem ani za nauczającą go profesor. Ze względu na napięty plan zajęć musiała wybierać pomiędzy wróżbiarstwem, a numerologią. Wybrała to drugie, bynajmniej nie ze względu na swoje zainteresowania owym przedmiotem. Powód był inny. Mianowicie intrygujący nauczyciel, na którego widok jej małe serduszko biło nieco szybciej. (szkoda, że jest trupem. wszystko przez Avery'ego ;< )
Przykładowy Post:
Dzień był wyjątkowo pogodny. Promienie słońca przenikały przez cienkie koronkowe firanki, nieśmiało zaglądając do pokoju Lebiediewy i zachęcając ją do opuszczenia jego nieskazitelnie białych ścian. Szczupła dziewczyna ubrana w zwiewną letnią sukienkę podniosła się z fotela i podeszła do okna, przez które wyjrzała na kwitnący ogród. Uśmiechnęła się, widząc dwójkę pozornie identycznych z wyglądu małych chłopców bawiących się nieopodal dużego krzaka róży. Bliźniaki już od samego rana hałasowały pod jej oknami, co jednak niespecjalnie jej przeszkadzało, jako że sama należała do rannych ptaszków. Poza tym jak mogłaby się na nich gniewać będąc świadomą tego, iż pozostały jej ledwie dwa tygodnie pobytu w rodzinnym domu? Zadrżała lekko, splatając ręce na piersiach. Żal mieszał się w niej z radością; uczucie to bynajmniej nie było jej obce - od lat towarzyszyło dziewczynie pod koniec lata. Za każdym razem, gdy opuszczała rodzinę na rzecz Hogwartu, czuła w sercu nieprzyjemne kłucie. Owszem, była jednostką bardzo mocno związaną z młodszym rodzeństwem oraz rodzicami. Uznającą rodzinę jako jedną z ważniejszym wartości i ciężko znoszącą rozstania - pierwsze tygodnie z dala od domu były dla niej najgorszym okresem w kalendarzu.
Szybko jednak z powrotem klimatyzowała się w murach zamku, pochłonięta szkolnymi obowiązkami oraz absorbującym towarzystwem znajomych, na których ilość nie mogła narzekać. Jako osoba życzliwa i pełna energii była na ogół lubiana w towarzystwie. Rzadko kiedy obdarzała kogoś nieprzyjemnym spojrzeniem czy też słowem. Ludzi starała się traktować równo (choć niestety nie zawsze sprawiedliwie), nie zwracając uwagi na ich pochodzenie czy jemu podobne rzeczy. Chadzała własnymi ścieżkami, niczym kot. Tak samo jak to zwierzę miała swoich ulubieńców. Było to wąskie grono przyjaciół, za którymi gotowa była wskoczyć w ogień nawet nie znając zaklęcia flamma glacius...
Oderwała jasnobłękitne spojrzenie od bawiących się dzieci, by przenieść je na zdjęcie, z którego machali do niej jej szkolni koledzy. Z trudem powstrzymała się by im nie odmachać i pokręciła lekko głową, mimo tego iż znajdowała się w pokoju sama, poczuła się lekko zażenowana.
Odsunęła się od okna i podeszła do dużej białej toaletki, z której wzięła szczotkę. Kilkoma szybkimi ruchami przeczesała swoje długie jasne włosy, zerkając przy tym z niepokojem na zegar wiszący na ścianie. Zmitrężyła wystarczająco dużo czasu, stojąc w oknie i rozmyślając o niebieskich migdałach.
Drgnęła lekko, gdy wskazówka przeskoczyła z cichym trzaskiem, obwieszczając jej, iż ojciec Siergiej właśnie jest w drodze z pracy do domu. Miała niewiele czasu zanim pojawi się w jej drzwiach, pytając się czy jest już gotowa do wyjazdu. Ostatniego w te wakacje. Punkt dwunasta mieli teleportować się do rodzinnego domu pana Lebiediewa znajdującego się niedaleko Petersburga. Ugh, na samą myśl o czasie spędzonym u dziadków robiło się jej nieprzyjemnie. Miała wyraźnie mieszane uczucia co do tej wyprawy. Oczami wyobraźni widziała swą babkę obrzucającą zdegustowanym spojrzeniem jej matkę - pełnokrwistą Angielkę z nie do końca magicznej rodziny. Rosyjscy dziadkowie Leny nie darzyli specjalną sympatią swojej synowej, uważając iż ta nie zasługuje na ich jedynego syna. Nieszczególnie kryli się z tymi uczuciami, dlatego każda wizyta w ich domu była naznaczona wieloma drobnymi przytykami i złośliwościami, które jednakże oszczędzane były dzieciom, do których starsi państwo Lebiediew mieli wyraźną słabość. Jelena dopiero od niedawna zaczęła dostrzegać i mniej więcej rozumieć całą zawiłość ich kontaktów rodzinnych, zazdroszcząc w duchu niczego nieświadomym pięcioletnim bliźniakom. A także współczuć swojej matce muszącej znosić podobne zachowania względem swej osoby.
Data urodzenia: 15 maja 1961 rok.
Czystość krwi: Trzy czwarte. Ojciec czystokrwisty czarodziej, matka półkrewka.
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: 11 cali, jabłoń, róg dwurożca, elastyczna. Zdobiona rączka w kształcie szyi łabędzia.
Widok z Ain Eingarp: Lebiediewa nie miała okazji stanąć przed Lustrem, także nie dane jej było dowiedzieć się co też te pokazałoby jej w swej tafli.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Jelena należy raczej do uczniów zdolnych i pracowitych. Cierpliwość i wytrwałość, którymi się cechuje są ogromnie pożyteczne przy poszerzaniu dotychczasowej wiedzy i zdobywaniu przyzwoitych stopni.
Największą przyjemność sprawia jej nauka zaklęć codziennego użytku, dzięki którym wykonywanie najzwyklejszych czynności nie jest czasochłonne czy też męczące. Dobrze sprawuje się również przy obronie przed czarną magią. Transmutacja idzie jej nieco opornie, aczkolwiek dzięki sporej ilości czasu, który jej poświęca jest w stanie zdobywać z niej stopnie powyżej zadowalającego. Nie przepada za historią magii, bardziej ze względu na nieciekawy przebieg lekcji niż cokolwiek innego - oceny jednak i z tego przedmiotu ma pozytywne. Dzięki wrodzonej staranności i pewnej ręce eliksiry nie sprawiają jej większych problemów. Lubi zielarstwo i opiekę nad magicznymi stworzeniami, kontynuuje je raczej ze względu na samą przyjemność uczęszczania na te zajęcia niż z konieczności. Przygodę z astronomią zakończyła najszybciej jak tylko mogła, nie przepadając ani za przedmiotem ani za nauczającą go profesor. Ze względu na napięty plan zajęć musiała wybierać pomiędzy wróżbiarstwem, a numerologią. Wybrała to drugie, bynajmniej nie ze względu na swoje zainteresowania owym przedmiotem. Powód był inny. Mianowicie intrygujący nauczyciel, na którego widok jej małe serduszko biło nieco szybciej. (szkoda, że jest trupem. wszystko przez Avery'ego ;< )
Przykładowy Post:
Dzień był wyjątkowo pogodny. Promienie słońca przenikały przez cienkie koronkowe firanki, nieśmiało zaglądając do pokoju Lebiediewy i zachęcając ją do opuszczenia jego nieskazitelnie białych ścian. Szczupła dziewczyna ubrana w zwiewną letnią sukienkę podniosła się z fotela i podeszła do okna, przez które wyjrzała na kwitnący ogród. Uśmiechnęła się, widząc dwójkę pozornie identycznych z wyglądu małych chłopców bawiących się nieopodal dużego krzaka róży. Bliźniaki już od samego rana hałasowały pod jej oknami, co jednak niespecjalnie jej przeszkadzało, jako że sama należała do rannych ptaszków. Poza tym jak mogłaby się na nich gniewać będąc świadomą tego, iż pozostały jej ledwie dwa tygodnie pobytu w rodzinnym domu? Zadrżała lekko, splatając ręce na piersiach. Żal mieszał się w niej z radością; uczucie to bynajmniej nie było jej obce - od lat towarzyszyło dziewczynie pod koniec lata. Za każdym razem, gdy opuszczała rodzinę na rzecz Hogwartu, czuła w sercu nieprzyjemne kłucie. Owszem, była jednostką bardzo mocno związaną z młodszym rodzeństwem oraz rodzicami. Uznającą rodzinę jako jedną z ważniejszym wartości i ciężko znoszącą rozstania - pierwsze tygodnie z dala od domu były dla niej najgorszym okresem w kalendarzu.
Szybko jednak z powrotem klimatyzowała się w murach zamku, pochłonięta szkolnymi obowiązkami oraz absorbującym towarzystwem znajomych, na których ilość nie mogła narzekać. Jako osoba życzliwa i pełna energii była na ogół lubiana w towarzystwie. Rzadko kiedy obdarzała kogoś nieprzyjemnym spojrzeniem czy też słowem. Ludzi starała się traktować równo (choć niestety nie zawsze sprawiedliwie), nie zwracając uwagi na ich pochodzenie czy jemu podobne rzeczy. Chadzała własnymi ścieżkami, niczym kot. Tak samo jak to zwierzę miała swoich ulubieńców. Było to wąskie grono przyjaciół, za którymi gotowa była wskoczyć w ogień nawet nie znając zaklęcia flamma glacius...
Oderwała jasnobłękitne spojrzenie od bawiących się dzieci, by przenieść je na zdjęcie, z którego machali do niej jej szkolni koledzy. Z trudem powstrzymała się by im nie odmachać i pokręciła lekko głową, mimo tego iż znajdowała się w pokoju sama, poczuła się lekko zażenowana.
Odsunęła się od okna i podeszła do dużej białej toaletki, z której wzięła szczotkę. Kilkoma szybkimi ruchami przeczesała swoje długie jasne włosy, zerkając przy tym z niepokojem na zegar wiszący na ścianie. Zmitrężyła wystarczająco dużo czasu, stojąc w oknie i rozmyślając o niebieskich migdałach.
Drgnęła lekko, gdy wskazówka przeskoczyła z cichym trzaskiem, obwieszczając jej, iż ojciec Siergiej właśnie jest w drodze z pracy do domu. Miała niewiele czasu zanim pojawi się w jej drzwiach, pytając się czy jest już gotowa do wyjazdu. Ostatniego w te wakacje. Punkt dwunasta mieli teleportować się do rodzinnego domu pana Lebiediewa znajdującego się niedaleko Petersburga. Ugh, na samą myśl o czasie spędzonym u dziadków robiło się jej nieprzyjemnie. Miała wyraźnie mieszane uczucia co do tej wyprawy. Oczami wyobraźni widziała swą babkę obrzucającą zdegustowanym spojrzeniem jej matkę - pełnokrwistą Angielkę z nie do końca magicznej rodziny. Rosyjscy dziadkowie Leny nie darzyli specjalną sympatią swojej synowej, uważając iż ta nie zasługuje na ich jedynego syna. Nieszczególnie kryli się z tymi uczuciami, dlatego każda wizyta w ich domu była naznaczona wieloma drobnymi przytykami i złośliwościami, które jednakże oszczędzane były dzieciom, do których starsi państwo Lebiediew mieli wyraźną słabość. Jelena dopiero od niedawna zaczęła dostrzegać i mniej więcej rozumieć całą zawiłość ich kontaktów rodzinnych, zazdroszcząc w duchu niczego nieświadomym pięcioletnim bliźniakom. A także współczuć swojej matce muszącej znosić podobne zachowania względem swej osoby.
- Caroline Rockers
Re: Jelena Lebiediewa [uczennica]
Pon Lut 09, 2015 9:51 pm
Akcept, moja panno!
10 fasolek na zachętę!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach