- Lorein Paravell
Lorein Paravell [Uczennica]
Wto Lut 03, 2015 1:37 pm
Imię i nazwisko: Lorein Paravell
Data urodzenia: 06/12/1962
Czystość krwi: Mugolak.
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Wierzba, sierść Kelpii, 10¾ cala.
Widok z Ain Eingarp:
-Gdzie ja jestem? - szepnęła drżącym głosem do siebie. -Jak teraz wrócę do dormitorium? - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. Od godziny błąkała się po korytarzach Hogwartu. Była w tym zamku już od miesiąca, jednak cały czas nie potrafiła odnaleźć dobrej drogi do swojego dormitorium. Iść w prawo? W lewo? Prosto? Nie mogła się zdecydować, a z wielkich, czekoladowych oczu zaczęły spływać łzy. Z oddali dało się słyszeć kroki. Odwróciła się i zobaczyła przez łzy kotkę, która miauknęła głośno. Wystraszona tym, że za chwilę może pojawić się tutaj woźny, uciekła w jeden z korytarzy. Nie myśląc wiele, schowała się do najbliżej klasy, której drzwi były otwarte. Pod ścianami piętrzyły się zakurzone stosy ławek i stolików. A obok dziewczyny stał żelazny kosz na śmieci. Chciała w niego kopnąć z całej siły, żeby tylko dać upust złości. Gdy już miała to zrobić, jej uwagę przykuło wielkie lustro stojące na środku sali. Dlaczego nie zauważyła go wcześniej? Przecież lustro było ogromne i oprawione w złotą ramę, która była delikatnie zdobiona. Na górnej części ramy widniał piękny napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTELA Z RAWTĄWT EIN MAJ IBDO. Ale zaraz? Przecież to nie ma żadnego sensu... Przez chwilę zastanawiała się co też może to znaczyć.
-Wiem! - powiedziała podekscytowana, pukając się lekko w czoło. -ODBIJAM NIE TWĄ TWARZ ALE TWEGO SERCA PRAGNIENIA. -Na delikatnej twarzy wymalowało się zdziwienie. Ściągnęła brwi, zastanawiając się, co owe słowa mogą znaczyć. Podeszła bliżej lustra, na tyle blisko, by mogła zobaczyć w nim własne odbicie. Odwróciła się zaskoczona, jednak za nią nikogo nie było. Bowiem widziała w lustrze nie tylko siebie. Stała za nią młoda kobieta z blond włosami i wielkimi czekoladowymi oczami, z których błyskały wesołe iskierki. Blondynka trzymała za rękę mężczyznę o brązowych włosach i piwnych oczach. Na twarzach obu z nich pojawiły się uśmiechy. Natomiast na twarzy dziewczynki malowało się ogromne zdziwienie.
-Mamo? - powiedziała łamiącym się głosem. - Tato? - szept rozniósł się echem po pomieszczeniu. Poczuła jak drżą jej nogi, a łzy znów popłynęły. Osunęła się na ziemię, jednak wciąż widziała swoje odbicie. Przecież oni nie żyli! Jakim cudem ich widzi? Przecież ich widzi, tak? A może to tylko złudzenie?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Panna Paravell niezwykle przykłada się do nauki. Spędza nad książkami wiele godzin, by tylko poznać wszystkie sekrety interesujących ją zagadnień. Najlepiej radzi sobie z eliksirami i zaklęciami. Najgorzej idzie jej z zielarstwem, nie ma talentu do roślin. Więc dlaczego wybrała ten przedmiot? Ponieważ w przyszłości może jej się przydać do zawodu uzdrowicielki. Zdobycie tego zawodu jest największym marzeniem Lorein. Chciałaby pomagać dzięki temu ludziom, a bez dobrych wyników w nauce nie będzie w stanie tego osiągnąć.
Przykładowy Post:
Był słoneczny, jesienny dzień. Drzewa traciły różnokolorowe liście, a wiatr delikatnie wiał. Pogoda była idealna na długi, rodzinny spacer. Chcąc ją wykorzystać państwo Paravell wybrali się na spacer po parku ze swoją latoroślą. Ot zwykli ludzie, ona pracowała jako kwiaciarka, a on jako księgowy. Byli parą w średnim wieku, długo nie mogli się doczekać dziecka. Jednak gdy już się pojawiło, cóż to była za radość dla świeżo upieczonych rodziców. Urodziła im się córeczka, której nadali imię Lorein. Dziewczynka miała piękne, czekoladowe oczy, które odziedziczyła po matce. Patrzyły one na świat pełne zaciekawienia, jakby chciała poznać wszystkie jego tajemnice. Miała bardzo jasną I delikatną cerę. Ciemnobrązowe włosy opadały na plecy I ramiona, a uśmiech rozświetlał jej dziecinną twarz. Miała nie więcej niż osiem lat. Biegła przed rodzicami na plac zabaw. Chciała pohuśtać się na drewnianej desce, która pełniła rolę huśtawki.
-Lori, zwolnij! Zaraz się wywrócisz! - zawołał za nią ojciec ze śmiechem. Niestety miał rację I już chwilę później dziewczynka potykając się o własne nogi, przewróciła się na ziemię. Różowe rajstopy które miała na sobie podarły się dość mocno, a kolana I rączki Lorein były mocno zdarte. William, bo tak miał na imię ojciec tej małej istotki, podbiegł od razu do niej i wziął ją na ręce.
-Już, już kochanie. Nic się takiego nie stało. - powiedział, widząc w oczach córki pojawiające się łezki. Jednak ona pokiwała tylko głową, powstrzymując łzy. Will zawsze gdy patrzył na córkę czuł rozpierającą go wręcz dumę. Mała miała silny charakter, zapewne odziedziczony po matce. Nigdy się nie poddawała i była uparta jak osioł. Uwielbiała pomagać innym, zawsze pomagała im w domu, nawet jeśli robiła coś odrobinę niezdarnie. Dzieliła się zabawkami z innymi dziećmi i starała się pocieszać inne dzieci jeśli płakały. Uwielbiała opowiadane jej bajki, wszystkie z nich od dawna znała na pamięć. Była bardzo wygadana i zawsze, ale to zawsze uśmiechnięta. Wiedział, że jego córeczka będzie kiedyś naprawdę wspaniałą kobietą. Chociaż dla niego zawsze pozostanie małą córeczką, którą musi się opiekować.
-Tatusiu, mogę iść się pobawić? - Lori patrzyła na ojca wielkimi oczami, w których już dawno znikły łzy.
-No dobrze, ale uważaj na siebie! - postawił córkę na ziemi, a ona natychmiast pognała na plac zabaw. Spędzili tutaj cały dzień. Bawiąc się na karuzelach i huśtawkach, zjeżdżając po zjeżdżalni, grając w berka, a nawet jedząc lody. Zaczęło się ściemniać, niestety musieli kończyć swoją zabawę. Do domu mieli niecałe dziesięć minut drogi. Gdy została im już tylko jedna ulica do przejścia, Lori się ożywiła.
-Ścigajmy się do domu! - zawołała oglądając się za siebie, by popatrzeć na rodziców. Często się ścigali dla zabawy, więc nie było to nic nadzwyczajnego. Jednak... tym razem Lorein zaczęła wyścig wcześniej, jeszcze przed przejściem dla pieszych. Wbiegła na nie, nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Jej rodzice rzucili się do przodu, poczuła na swoich plecach rękę, która popchnęła ją mocno do przodu. Upadła na ziemię. Kolejny raz. Usłyszała krzyk. Odwróciła się i zamarła. Na ziemi leżeli jej rodzice, widziała ranę na głowie matki, dziwnie ułożone ciało ojca. Odjeżdżający samochód... siedziała tam i siedziała nie potrafiąc się ruszyć. Pojawiło się pełno ludzi, jakieś światła, ludzie w mundurach, karetka. A ona tak siedziała, a z jej oczy płynęły łzy. Poczuła jak czyjeś ręce ją podniosły, przytuliły. Była wykończona tym dniem i płaczem. Usnęła.
Trzy lata później:
Dziewczyna o brązowych oczach siedziała na jednym z łóżek. Znajdowała się w małym pokoju londyńskiego sierocińca. Było tu jedno, dość małe ale niesamowicie brudne okienko. Mieszkała tu już prawie trzy lata. Trzy lata wypełnione płaczem i zatracaniem się w marzeniach. Chodziła do mugolskiej szkoły, dobrze się uczyła i zawsze starała się bronić słabszych. W jej życiu pojawiło się kilka rodzin, jednak szybko oddawali ją z powrotem do sierocińca. Każda z rodzin twierdziła, że dziewczyna jest dziwna, że... dzieją się wokół niej dziwne rzeczy. Kiedyś gdy znalazła wróbelka ze złamanym skrzydłem poczuła jakąś dziwną siłę. Wzięła go na ręce, a w następnej chwili wróbelek mógł znów latać. Nie powiedziała o tym nikomu, za bardzo się bała. Teraz siedząc w tym ciasnym pokoju znowu wpatrywała się w sufit. Już dawno przestała wspominać rodziców, musiała się skupić na tym co jest teraz. Musiała być silna i wynieść się stąd jak tylko będzie mogła. Lekko zmarszczyła brwi, gdy usłyszała dziwne skrobanie o szybę. W pierwszej chwili pomyślała, że jej się tylko wydawała. Chwile później usłyszała jakby pukanie o brudną szybę. Popatrzyła w stronę okna i zobaczyła malutką, brązową sówkę. Wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Nigdy wcześniej nie widziała sowy na żywo. Była taka piękna, ale co ona tutaj robi? Dopiero gdy otworzyła okienko zobaczyła, że sówka trzymała w dzióbku list. Pogłaskała ją nieśmiało po piórkach. Gdy wzięła list do ręki, stworzonko natychmiast odleciało. Patrzyła za nim wręcz oczarowana. Otworzyła list, który był początkiem nowego rozdziału w jej życiu.
Data urodzenia: 06/12/1962
Czystość krwi: Mugolak.
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Wierzba, sierść Kelpii, 10¾ cala.
Widok z Ain Eingarp:
-Gdzie ja jestem? - szepnęła drżącym głosem do siebie. -Jak teraz wrócę do dormitorium? - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. Od godziny błąkała się po korytarzach Hogwartu. Była w tym zamku już od miesiąca, jednak cały czas nie potrafiła odnaleźć dobrej drogi do swojego dormitorium. Iść w prawo? W lewo? Prosto? Nie mogła się zdecydować, a z wielkich, czekoladowych oczu zaczęły spływać łzy. Z oddali dało się słyszeć kroki. Odwróciła się i zobaczyła przez łzy kotkę, która miauknęła głośno. Wystraszona tym, że za chwilę może pojawić się tutaj woźny, uciekła w jeden z korytarzy. Nie myśląc wiele, schowała się do najbliżej klasy, której drzwi były otwarte. Pod ścianami piętrzyły się zakurzone stosy ławek i stolików. A obok dziewczyny stał żelazny kosz na śmieci. Chciała w niego kopnąć z całej siły, żeby tylko dać upust złości. Gdy już miała to zrobić, jej uwagę przykuło wielkie lustro stojące na środku sali. Dlaczego nie zauważyła go wcześniej? Przecież lustro było ogromne i oprawione w złotą ramę, która była delikatnie zdobiona. Na górnej części ramy widniał piękny napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTELA Z RAWTĄWT EIN MAJ IBDO. Ale zaraz? Przecież to nie ma żadnego sensu... Przez chwilę zastanawiała się co też może to znaczyć.
-Wiem! - powiedziała podekscytowana, pukając się lekko w czoło. -ODBIJAM NIE TWĄ TWARZ ALE TWEGO SERCA PRAGNIENIA. -Na delikatnej twarzy wymalowało się zdziwienie. Ściągnęła brwi, zastanawiając się, co owe słowa mogą znaczyć. Podeszła bliżej lustra, na tyle blisko, by mogła zobaczyć w nim własne odbicie. Odwróciła się zaskoczona, jednak za nią nikogo nie było. Bowiem widziała w lustrze nie tylko siebie. Stała za nią młoda kobieta z blond włosami i wielkimi czekoladowymi oczami, z których błyskały wesołe iskierki. Blondynka trzymała za rękę mężczyznę o brązowych włosach i piwnych oczach. Na twarzach obu z nich pojawiły się uśmiechy. Natomiast na twarzy dziewczynki malowało się ogromne zdziwienie.
-Mamo? - powiedziała łamiącym się głosem. - Tato? - szept rozniósł się echem po pomieszczeniu. Poczuła jak drżą jej nogi, a łzy znów popłynęły. Osunęła się na ziemię, jednak wciąż widziała swoje odbicie. Przecież oni nie żyli! Jakim cudem ich widzi? Przecież ich widzi, tak? A może to tylko złudzenie?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Panna Paravell niezwykle przykłada się do nauki. Spędza nad książkami wiele godzin, by tylko poznać wszystkie sekrety interesujących ją zagadnień. Najlepiej radzi sobie z eliksirami i zaklęciami. Najgorzej idzie jej z zielarstwem, nie ma talentu do roślin. Więc dlaczego wybrała ten przedmiot? Ponieważ w przyszłości może jej się przydać do zawodu uzdrowicielki. Zdobycie tego zawodu jest największym marzeniem Lorein. Chciałaby pomagać dzięki temu ludziom, a bez dobrych wyników w nauce nie będzie w stanie tego osiągnąć.
Przykładowy Post:
Był słoneczny, jesienny dzień. Drzewa traciły różnokolorowe liście, a wiatr delikatnie wiał. Pogoda była idealna na długi, rodzinny spacer. Chcąc ją wykorzystać państwo Paravell wybrali się na spacer po parku ze swoją latoroślą. Ot zwykli ludzie, ona pracowała jako kwiaciarka, a on jako księgowy. Byli parą w średnim wieku, długo nie mogli się doczekać dziecka. Jednak gdy już się pojawiło, cóż to była za radość dla świeżo upieczonych rodziców. Urodziła im się córeczka, której nadali imię Lorein. Dziewczynka miała piękne, czekoladowe oczy, które odziedziczyła po matce. Patrzyły one na świat pełne zaciekawienia, jakby chciała poznać wszystkie jego tajemnice. Miała bardzo jasną I delikatną cerę. Ciemnobrązowe włosy opadały na plecy I ramiona, a uśmiech rozświetlał jej dziecinną twarz. Miała nie więcej niż osiem lat. Biegła przed rodzicami na plac zabaw. Chciała pohuśtać się na drewnianej desce, która pełniła rolę huśtawki.
-Lori, zwolnij! Zaraz się wywrócisz! - zawołał za nią ojciec ze śmiechem. Niestety miał rację I już chwilę później dziewczynka potykając się o własne nogi, przewróciła się na ziemię. Różowe rajstopy które miała na sobie podarły się dość mocno, a kolana I rączki Lorein były mocno zdarte. William, bo tak miał na imię ojciec tej małej istotki, podbiegł od razu do niej i wziął ją na ręce.
-Już, już kochanie. Nic się takiego nie stało. - powiedział, widząc w oczach córki pojawiające się łezki. Jednak ona pokiwała tylko głową, powstrzymując łzy. Will zawsze gdy patrzył na córkę czuł rozpierającą go wręcz dumę. Mała miała silny charakter, zapewne odziedziczony po matce. Nigdy się nie poddawała i była uparta jak osioł. Uwielbiała pomagać innym, zawsze pomagała im w domu, nawet jeśli robiła coś odrobinę niezdarnie. Dzieliła się zabawkami z innymi dziećmi i starała się pocieszać inne dzieci jeśli płakały. Uwielbiała opowiadane jej bajki, wszystkie z nich od dawna znała na pamięć. Była bardzo wygadana i zawsze, ale to zawsze uśmiechnięta. Wiedział, że jego córeczka będzie kiedyś naprawdę wspaniałą kobietą. Chociaż dla niego zawsze pozostanie małą córeczką, którą musi się opiekować.
-Tatusiu, mogę iść się pobawić? - Lori patrzyła na ojca wielkimi oczami, w których już dawno znikły łzy.
-No dobrze, ale uważaj na siebie! - postawił córkę na ziemi, a ona natychmiast pognała na plac zabaw. Spędzili tutaj cały dzień. Bawiąc się na karuzelach i huśtawkach, zjeżdżając po zjeżdżalni, grając w berka, a nawet jedząc lody. Zaczęło się ściemniać, niestety musieli kończyć swoją zabawę. Do domu mieli niecałe dziesięć minut drogi. Gdy została im już tylko jedna ulica do przejścia, Lori się ożywiła.
-Ścigajmy się do domu! - zawołała oglądając się za siebie, by popatrzeć na rodziców. Często się ścigali dla zabawy, więc nie było to nic nadzwyczajnego. Jednak... tym razem Lorein zaczęła wyścig wcześniej, jeszcze przed przejściem dla pieszych. Wbiegła na nie, nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Jej rodzice rzucili się do przodu, poczuła na swoich plecach rękę, która popchnęła ją mocno do przodu. Upadła na ziemię. Kolejny raz. Usłyszała krzyk. Odwróciła się i zamarła. Na ziemi leżeli jej rodzice, widziała ranę na głowie matki, dziwnie ułożone ciało ojca. Odjeżdżający samochód... siedziała tam i siedziała nie potrafiąc się ruszyć. Pojawiło się pełno ludzi, jakieś światła, ludzie w mundurach, karetka. A ona tak siedziała, a z jej oczy płynęły łzy. Poczuła jak czyjeś ręce ją podniosły, przytuliły. Była wykończona tym dniem i płaczem. Usnęła.
Trzy lata później:
Dziewczyna o brązowych oczach siedziała na jednym z łóżek. Znajdowała się w małym pokoju londyńskiego sierocińca. Było tu jedno, dość małe ale niesamowicie brudne okienko. Mieszkała tu już prawie trzy lata. Trzy lata wypełnione płaczem i zatracaniem się w marzeniach. Chodziła do mugolskiej szkoły, dobrze się uczyła i zawsze starała się bronić słabszych. W jej życiu pojawiło się kilka rodzin, jednak szybko oddawali ją z powrotem do sierocińca. Każda z rodzin twierdziła, że dziewczyna jest dziwna, że... dzieją się wokół niej dziwne rzeczy. Kiedyś gdy znalazła wróbelka ze złamanym skrzydłem poczuła jakąś dziwną siłę. Wzięła go na ręce, a w następnej chwili wróbelek mógł znów latać. Nie powiedziała o tym nikomu, za bardzo się bała. Teraz siedząc w tym ciasnym pokoju znowu wpatrywała się w sufit. Już dawno przestała wspominać rodziców, musiała się skupić na tym co jest teraz. Musiała być silna i wynieść się stąd jak tylko będzie mogła. Lekko zmarszczyła brwi, gdy usłyszała dziwne skrobanie o szybę. W pierwszej chwili pomyślała, że jej się tylko wydawała. Chwile później usłyszała jakby pukanie o brudną szybę. Popatrzyła w stronę okna i zobaczyła malutką, brązową sówkę. Wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Nigdy wcześniej nie widziała sowy na żywo. Była taka piękna, ale co ona tutaj robi? Dopiero gdy otworzyła okienko zobaczyła, że sówka trzymała w dzióbku list. Pogłaskała ją nieśmiało po piórkach. Gdy wzięła list do ręki, stworzonko natychmiast odleciało. Patrzyła za nim wręcz oczarowana. Otworzyła list, który był początkiem nowego rozdziału w jej życiu.
- Caroline Rockers
Re: Lorein Paravell [Uczennica]
Wto Lut 03, 2015 2:55 pm
Miałaś kilka błędów interpunkcyjnych, ale ogólnie jest w porządku. Pamiętaj tylko o dodaniu avatara ;)
Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach