- Jasmin Lane
Jasmin Lane [uczennica]
Pon Lut 02, 2015 5:08 am
Imię i nazwisko: Jasmin Lane
Data urodzenia: 3 marca 1961
Czystość krwi: brudna
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Leszczyna, Pióro pegaza, 13 cali, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Brązowooka staje przed lustrem. Czuje jak za duże spodnie ciążą jej, wyciągnięta koszula skutecznie zasłania wszystko to co kobieta posiadała najpiękniejszego. Całego obrazka dopełniał jeszcze długi wełniany sweter. Przez co dziewczyna wyglądała w sumie jak siedem nieszczęść. Zdecydowanie wyróżniała się wśród tłumy innych dziewczyn. Inne były z reguły kolorowo ubrane, uśmiechnięte i rozgadane. Ona od kilku lat nie wydobyła ze swojego gardła nawet najmniejszego dźwięku. Co więcej zapomniała już jak brzmi jej głos. Jedyne co to słyszała go w swojej głowie, ale nie była pewna czy nie udoskonaliła go w jakimś stopniu.
Rude włosy opadły na jej pobladłą twarz. Wpatrywała się gładką taflę lustra. Przez chwilę widziała tam tylko swoje odbicie. Założyła jeden kosmyk za ucho i obraz zaczął delikatnie falować... no właśnie. Falował przez długi czas, ale ostatecznie nie pokazał jej niczego sensownego. Po prostu ponownie ujrzała ten żałosny obrazek swojej własnej postaci który doprowadzał ją po prostu do skrajnych uczuć. Cóż lustro nic jej nie pokazało... może dlatego, że ona przestała mieć już dawno jakieś marzenia... przecież nie miała do tego prawa...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Jasmin jako człowiek: Jasmin klęczała na ziemi w jakiejś kałuży. Krople deszczu spływały jej po rudych włosach które poprzyklejały się do jej twarzy. Nie słyszała nic po za dźwiękiem kropli które rozpadały się na milion malutkich kawałeczków w chwili kiedy zetknęły się tylko z ziemią, oraz śmiechem kilku osób. Łzy spływały po jej porcelanowych policzkach, której najpewniej były by przyozdobione ślicznym lekko różowym rumieńcem gdyby nie fakt, że takie jasne kolory u dziewczyny przestały już dawno występować. Zupełnie tak jak by ktoś odebrał jej ze skóry cały barwnik.
- No powiedź coś... odezwij się dziwaku - Usłyszała za swoimi plecami dziewczęcy głos. Kopnięcie wody nogą, która to z resztą wylądowała na jej plecach. Dziewczyna skuliła się w sobie jeszcze raz. Trzymała się dłońmi za głowę i kołysała się bez opamiętania w przód i w tył. Myślicie, że właśnie teraz pojawi się ktoś kto poda jej rękę, podniesie z ziemi. Odgarnie mokre włosy z twarzy? owszem, był by to scenariusz naprawdę pięknej bajki ... ale nie zapominajmy o tym, że życie to nie jest bajka. Takie rzeczy się nie zdarzają w prawdziwym świecie. Gdyby tylko mogła najchętniej by zerwała się z ziemi i uciekła jak najdalej z tego przeklętego miejsca, ale nie miała na to tyle siły. Nie mogła się zerwać z miejsca. Nie widziała w tej chwili ku temu sposobności. Musiała w milczeniu znosić to upokarzane które najwyraźniej było jej przeznaczone. Była inna, aby obronić się przed tym złym światem musiała stworzyć sobie swój własny. Czy był bardziej kolorowy od tego? cóż tego nikt się nie dowie, ale jedno było pewne. Czuła się tam znacznie bardziej bezpieczna niż w rzeczywistości...
Jasmine jako uczennica: Nie była to głupia dziewczyna, przynajmniej tak słyszła od wielu nauczycieli. Była ambitna i starannie wykonywała swoje obowiązki. Aż dziw bierze, że nawet nigdy nie załapała szlabanu bo po prostu nie było ku temu podstaw. Była cichą i spokojną dziewczyną. W wielu wypadkach te cechy są naprawdę pożądane, ale u niej było to aż przerażające. Często siadała w ostatniej ławce ze spuszczoną głową, a jej brązowe oczy były utkwione w kawałku drewna przy którym siedziała. Od czasu do czasu zdarzyło się jej tylko podnieść wzrok aby popatrzeć na nauczyciela. Nie wytrzymywała jednak jego spojrzenia zbyt długo i wracała do pozycji wyjściowej. Lubiła czytać, i zagłębiać się w pracach domowy bo przenosiła się wtedy do innego świata niż ten który ją otaczał ...
Przykładowy Post:
Dzień w którym przyszła dziewczyna na świat nie był wcale radosny, ani słoneczny. W szyby szpitala bębnił deszcz. Krople były naprawdę wielkie, aż wydawało się, że pod ich naporem szyby mogą się rozlecieć w drobny mak. Personel szpitalny jak gdyby nic kręcił się po korytarzu i oddziałach ... ale nie oni są bohaterami tej opowieści. Przenieśmy się do sali 205, ponieważ to właśnie tam odbywał się ten cud narodzin. Pozwólmy sobie zajrzeć do środka ... ale co to na łóżku przecież leży tylko sama kobieta... widać poród się skończył, więc gdzie się podziało jej dziecko? No tak lekarze je trzymają, tylko dlaczego jest takie nieruchome, dziwnie sine. Nie oddycha?
Wola niebios niestety nie jest nam nigdy znana. I nie mam prawa jej poznać. To, że lekarzom udało się odratować dziecko, każdy normalny człowiek nazwał by to łaską Bożą, ona nazywała to po prostu nienawiścią, która została skierowana prosto w nią. W chwili kiedy dziecko zaczęło oddychać, płakać, łapać łapczywie oddech, matka zalała się łzami. Nadałabym jej jakieś imię, ale jest ono tak bardzo nieuchwytna w mojej pamięci ... wydaje się być tylko cieniem wspomnienia. A jej twarz mogę ujrzeć tylko w snach, a i nawet wtedy nie jest zbyt wyraźna. Czy gdyby wiedziała na jaki los mnie skaże, czy cieszyła by się z mojego ożywienia? czy może raczej poczekała by tylko aż lekarze wyjdą i sama pozbawiła mnie życia. W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć które z rozwiązań mogłoby okazać się najlepszym wyjściem.
...............................................................................................................
- Cisza ... proszę cisza ... - W kącie siedziała pięcioletnia dziewczyna z długimi rudymi włosami. Na uszach miała przyłożone dłonie, a jej brązowe oczy zostały schowane pod mocno zaciśniętymi oczami. Siedziała gdzieś w zdemolowanym przedpokoju, a w kuchni dało się słyszeć krzyki, dźwięk tłuczonego szkła, łamanych mebli. Do uszu Jasmin doszedł dźwięk uderzenia, i upadek czegoś ciężkiego na ziemię. Po tym nastała cisza. Drżące ręce dziewczynki odsłoniły uszy, a spod zaciśniętych powiek wyszły brązowe oczy. Wpatrywała się przez chwilę przed siebie oczekując z lękiem na to, co mogło by się jeszcze wydarzyć. Więc dostała tą ciszę, o którą tak bardzo prosiła, ale nie przyniosła ona wcale ukojenia. Napawała ją jeszcze większym strachem. Usłyszała odgłos ciężkich kroków, które sunęły po podłodze prosto w jej kierunku. Nie czekając długo zerwała się ze swojego miejsca i pobiegła schodami na górę zamykając się w swoim pokoju. Uklękła przy łóżku, które nie kojarzyło się jej wcale dobrze. Bo w końcu nie spędziła w nim ani jednej spokojnej nocy. Złożyła dłonie i zaczęła szeptać cicho, a blask księżyca oświetlał jej pobladłą i posiniaczoną twarz.
- Proszę ... niech on umrze ... proszę ... Boże zabij tego człowieka, on nie jest moim ojcem - Łup ... łup ... łup kroki nieubłaganie zbliżały się do jej pokoju. Jeszcze chwila i ponownie będzie musiała spojrzeć w te czarne oczy, ogarnięte tą bliżej nie określoną żądzą.
- Błagam ... błagam - Szeptała a po jej twarzy spływały łzy które w chwili kiedy stykały się z jej ranami sprawiały jej ból. Usłyszała jak kroki się zatrzymują, cień pod drzwiami poruszył się niespokojnie.
- Jasmin ... córeczko ... otwórz drzwiczki ... to ja ... tatuś - Usłyszała ochrypły i paskudny głos, ten sam którego tak bardzo się bała przez te całe lata. Dziewczynka zerwała się ze swojego miejsca i podbiegła do biurka i próbowała przesunąć je pod drzwi, niestety nie miała w sobie na tyle siły aby udźwignąć taki ciężar. Jedyne co mogła zrobić to szybko przekręcić klucz w zamku ... niestety wiedziała, że to zabezpieczenie nie uratuje ją na długo. Wcisnęła się w ścianę, ściskając w swojej dłonie wisiorek w kształcie serca który kiedyś otrzymała od swojej mamy ... od tej jedynej osoby która pragnęła ją chronić przed tym złym światem. ŁUP... ŁUP... ŁUP... za trzecim razem drzwi wyleciały z zawiasów i opadły z hukiem na ziemię
- Mam cię ... - Warknął ... Jasmin miała tak naprawdę tylko jedną drogę ucieczki. Schodami na dół i do drzwi wyjściowych. Miała tą przewagę, że była mniejsza i bardziej zwinna. Kiedy jej oprawca zbliżał się do niej coraz bardziej, chwyciła w swoją małą rączkę budzik którym po chwilce cisnęła w głowę swojego ojca. Nie było to mocne uderzenie, ale pozwoliło jej zyskać trochę czasu. Puściła się biegiem i wyminęła go zgrabnie. Już wyleciała z pokoju. Zbiegła po schodach i tylko pozostała prosta droga do wyjścia ... jednak coś ją zatrzymało. A między innymi jakieś ciche jęki które dobiegały prosto z kuchni.
- Mamusiu ... - Wyszeptała cicho przełykając łzy. Cofnęła się i poszła prosto do kuchni. Czuła jak nogi jej drżą i czekała tylko na tą chwilę kiedy zupełnie opadnie z sił i nie będzie mogła ustać na ziemi o własnych siłach. Przyczaiła się za ścianę i jedyne co to wsunęła głowę do kuchni. Obraz który ujrzała przeraził ją. Jej matka leżała na wznak w kałuży krwi. Jej brązowe oczy błądziły gdzieś po suficie, zupełnie tak jak by do końca nie zdawała sobie sprawy z tego gdzie się znajduje. Jasmin podeszła do niej powoli brudząc sobie przy tym samym swoje białe lakierki. Popatrzyła na jej twarz... przynajmniej tak się wtedy dziewczynce wydawało, że to była twarz.
Kobieta chwyciła ją za rączkę przyciągając do swojego zakrwawionego ciała.
-Uciekaj ... zostaw ... zniknij - Szeptała, na włosach dziewczyny pozostawała jej krew, a czyste ubranie powoli zaczęło zmieniać kolor. Ruda poczuła jak uścisk zelżał przez co od razu cofnęła się i upadła na ziemię. Cofała się coraz bardziej aż w końcu poczuła za swoimi plecami szafki, które uniemożliwiły jej ucieczkę.
ŁUP...ŁUP...ŁUP ponownie ten sam przerażający dźwięk. Tym razem dziewczyna nie wstanie już tak łatwo. Dlatego też tylko zamknęła oczy czekając na to co zaraz miało się wydarzyć. Miała nadzieję, że ta awantura skończy się tak samo jak każda inna... niestety jej młode serduszko podpowiadało, że to była zupełnie inna noc. Ojciec wszedł do kuchni i obnażył swoje pożółkłe zęby w uśmiechu
-Och... córunia i mamunia... razem, jakie to urocze- Mruknął i chwycił nóż kuchenny z blatu. Nikt tak naprawdę nie wiedział co nim kierowało kiedy tego dokonał. Może był chory psychicznie, a może był po prostu złym człowiekiem. To już sami musicie ocenić. Ostrze noża zabłysło w słabym świetle a na białej posadzce pojawiło się jeszcze więcej krwi. Jedyne co dziewczyna usłyszała to ciche jęknięcie które świadczyło o tym, że z ciała jej matki właśnie uszedł duch. Na gardle jedynie widniało długie rozcięcie które umożliwiało ujrzenie krwi światła dziennego.
-Szkoda...- Mruknął i wyminął kobietę nie omieszkując ją przy tym kopnac brutalnie w twarz. Jasmin poczuła jak kuca przed nią. Czuła na swojej twarzy jego obrzydliwy oddech. Oddech dziewczynki był szybki, jednak nadal nie otworzyła oczu.
-Nie bój się moje dziecko... musisz być dzielna... przecież właśnie takie cechy odziedziczyłaś po mamusi... szkoda tylko, że nie pomnie. Głupia szmata się puściła... to teraz musiała ponieść za to karę- Mruknął i pogładził ją delikatnie po główce. Przejechał tępym końcem noża po jej twarzy, po czym zjechał do ubrań które zaczął okrutnie rozcinać.
-Chociaż muszę przyznać, że jak na tak młody wiek, jesteś naprawdę urokliwym dzieckiem- Wyszeptał i włożył swoją rękę między jej nogi. Dziewczynka próbowała wyrwać się, ale ten przygwoździł ją swoim cielskiem do szafek, a usta zamknął jej swoimi pocałunkami. Jedyne co mogła zrobić to tylko szamotać się jak ranne zwierze. Wydawało się, że nikt nie przyjdzie jej już z pomocą stało się coś czego ani ona, ani nikt się nie spodziewał. Nóż po prostu wyleciał z ręki mężczyzny uniósł się w powietrze po czym sam ugodził go prosto w klatkę piersiową. Odsunął się od dziewczyny opadając na ziemię. Dziewczynka trzęsła się cała, nie patrzyła nawet na to co właśnie miało miejsce. Zbyt się bała. Jeszcze kilka cichych jęków... i zapadła grobowa cisza. Uchyliła powieki. Nie mogła uwierzyć, że to była ta sama kuchnia którą pamiętała. Wszędzie było pełno krwi, a na ziemi leżały dwa ciała jej rodziców. Obydwoje mieli szeroko otwarte oczy które wpatrywały się w sufit. Wstała powoli ze swojego miejsca. Nie była w stanie sama iść dlatego też musiała oprzeć się o jakieś meble. Była jedyną która ocalała z tej całej rodzinnej tragedii, mimo wszystko nie czuła się wcale wyróżniona.
..........................................................................................................
Chcecie wiedzieć co się stało potem z dziewczynką, która musiała przejść przez to piekło? Cóż, skierowała swoje kroki do sąsiadów, którzy zaraz zawiadomili policję, a dziewczyna trafiła do sierocińca. Niestety nikt jej już nie chciał zaadoptować. Każdy bał się tego, że te wspomnienia które siedziały gdzieś w jej głowie mogą odbić się na jej psychice. Czy się mylili, czy też nie... cóż, to można ocenić dopiero po kilku latach, ale jedno było pewne. Bardzo się zmieniła. Przestała się odzywać, posługiwała się notesem i ołówkiem, to był środek jej komunikacji ze światem zewnętrznym. Mimo wszystko nie używała tego za często. Wolała zamknąć się w bibliotece i poczytać jakieś książki. Niestety wokół niej zdarzały się również naprawdę dziwne historie. I w wieku jedenastu lat na progu sierocińca pojawił się specyficzny jegomość. Był ubrany w długą szatę, i o dziwo wypytywał się właśnie o Jasmin. Opiekunki były przekonane, że ktoś mu powiedział o jej przypadku i po prostu ma zostać odesłana do jakiegoś ośrodka zamkniętego. Niestety... pomyliły się bardzo. Okazało się bowiem, że dziewczyna była czarownicą. Dlatego te wszystkie dziwne rzeczy zdarzały się obok niej. Łatwo było więc wysłać ją do szkoły. Niestety, nawet zmiana otoczenia nie była w stanie wyrzucić jej z głowy tych obrazów z przeszłości które wtopiły się w jej umysł. Jedno było pewne... była obdarzona dużą mocą bo opanowała najszybciej zaklęcia bezróżdżkowe. Cóż nic dziwnego, potrafiła skupić się na jednej rzeczy, umiała wyłączyć się z otaczającego ją świata i zagłębić się tylko w tym swoim... być może szczęśliwszym... a może jeszcze bardziej przepełniony bólem.
Data urodzenia: 3 marca 1961
Czystość krwi: brudna
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Leszczyna, Pióro pegaza, 13 cali, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Brązowooka staje przed lustrem. Czuje jak za duże spodnie ciążą jej, wyciągnięta koszula skutecznie zasłania wszystko to co kobieta posiadała najpiękniejszego. Całego obrazka dopełniał jeszcze długi wełniany sweter. Przez co dziewczyna wyglądała w sumie jak siedem nieszczęść. Zdecydowanie wyróżniała się wśród tłumy innych dziewczyn. Inne były z reguły kolorowo ubrane, uśmiechnięte i rozgadane. Ona od kilku lat nie wydobyła ze swojego gardła nawet najmniejszego dźwięku. Co więcej zapomniała już jak brzmi jej głos. Jedyne co to słyszała go w swojej głowie, ale nie była pewna czy nie udoskonaliła go w jakimś stopniu.
Rude włosy opadły na jej pobladłą twarz. Wpatrywała się gładką taflę lustra. Przez chwilę widziała tam tylko swoje odbicie. Założyła jeden kosmyk za ucho i obraz zaczął delikatnie falować... no właśnie. Falował przez długi czas, ale ostatecznie nie pokazał jej niczego sensownego. Po prostu ponownie ujrzała ten żałosny obrazek swojej własnej postaci który doprowadzał ją po prostu do skrajnych uczuć. Cóż lustro nic jej nie pokazało... może dlatego, że ona przestała mieć już dawno jakieś marzenia... przecież nie miała do tego prawa...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Jasmin jako człowiek: Jasmin klęczała na ziemi w jakiejś kałuży. Krople deszczu spływały jej po rudych włosach które poprzyklejały się do jej twarzy. Nie słyszała nic po za dźwiękiem kropli które rozpadały się na milion malutkich kawałeczków w chwili kiedy zetknęły się tylko z ziemią, oraz śmiechem kilku osób. Łzy spływały po jej porcelanowych policzkach, której najpewniej były by przyozdobione ślicznym lekko różowym rumieńcem gdyby nie fakt, że takie jasne kolory u dziewczyny przestały już dawno występować. Zupełnie tak jak by ktoś odebrał jej ze skóry cały barwnik.
- No powiedź coś... odezwij się dziwaku - Usłyszała za swoimi plecami dziewczęcy głos. Kopnięcie wody nogą, która to z resztą wylądowała na jej plecach. Dziewczyna skuliła się w sobie jeszcze raz. Trzymała się dłońmi za głowę i kołysała się bez opamiętania w przód i w tył. Myślicie, że właśnie teraz pojawi się ktoś kto poda jej rękę, podniesie z ziemi. Odgarnie mokre włosy z twarzy? owszem, był by to scenariusz naprawdę pięknej bajki ... ale nie zapominajmy o tym, że życie to nie jest bajka. Takie rzeczy się nie zdarzają w prawdziwym świecie. Gdyby tylko mogła najchętniej by zerwała się z ziemi i uciekła jak najdalej z tego przeklętego miejsca, ale nie miała na to tyle siły. Nie mogła się zerwać z miejsca. Nie widziała w tej chwili ku temu sposobności. Musiała w milczeniu znosić to upokarzane które najwyraźniej było jej przeznaczone. Była inna, aby obronić się przed tym złym światem musiała stworzyć sobie swój własny. Czy był bardziej kolorowy od tego? cóż tego nikt się nie dowie, ale jedno było pewne. Czuła się tam znacznie bardziej bezpieczna niż w rzeczywistości...
Jasmine jako uczennica: Nie była to głupia dziewczyna, przynajmniej tak słyszła od wielu nauczycieli. Była ambitna i starannie wykonywała swoje obowiązki. Aż dziw bierze, że nawet nigdy nie załapała szlabanu bo po prostu nie było ku temu podstaw. Była cichą i spokojną dziewczyną. W wielu wypadkach te cechy są naprawdę pożądane, ale u niej było to aż przerażające. Często siadała w ostatniej ławce ze spuszczoną głową, a jej brązowe oczy były utkwione w kawałku drewna przy którym siedziała. Od czasu do czasu zdarzyło się jej tylko podnieść wzrok aby popatrzeć na nauczyciela. Nie wytrzymywała jednak jego spojrzenia zbyt długo i wracała do pozycji wyjściowej. Lubiła czytać, i zagłębiać się w pracach domowy bo przenosiła się wtedy do innego świata niż ten który ją otaczał ...
Przykładowy Post:
Dzień w którym przyszła dziewczyna na świat nie był wcale radosny, ani słoneczny. W szyby szpitala bębnił deszcz. Krople były naprawdę wielkie, aż wydawało się, że pod ich naporem szyby mogą się rozlecieć w drobny mak. Personel szpitalny jak gdyby nic kręcił się po korytarzu i oddziałach ... ale nie oni są bohaterami tej opowieści. Przenieśmy się do sali 205, ponieważ to właśnie tam odbywał się ten cud narodzin. Pozwólmy sobie zajrzeć do środka ... ale co to na łóżku przecież leży tylko sama kobieta... widać poród się skończył, więc gdzie się podziało jej dziecko? No tak lekarze je trzymają, tylko dlaczego jest takie nieruchome, dziwnie sine. Nie oddycha?
Wola niebios niestety nie jest nam nigdy znana. I nie mam prawa jej poznać. To, że lekarzom udało się odratować dziecko, każdy normalny człowiek nazwał by to łaską Bożą, ona nazywała to po prostu nienawiścią, która została skierowana prosto w nią. W chwili kiedy dziecko zaczęło oddychać, płakać, łapać łapczywie oddech, matka zalała się łzami. Nadałabym jej jakieś imię, ale jest ono tak bardzo nieuchwytna w mojej pamięci ... wydaje się być tylko cieniem wspomnienia. A jej twarz mogę ujrzeć tylko w snach, a i nawet wtedy nie jest zbyt wyraźna. Czy gdyby wiedziała na jaki los mnie skaże, czy cieszyła by się z mojego ożywienia? czy może raczej poczekała by tylko aż lekarze wyjdą i sama pozbawiła mnie życia. W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć które z rozwiązań mogłoby okazać się najlepszym wyjściem.
...............................................................................................................
- Cisza ... proszę cisza ... - W kącie siedziała pięcioletnia dziewczyna z długimi rudymi włosami. Na uszach miała przyłożone dłonie, a jej brązowe oczy zostały schowane pod mocno zaciśniętymi oczami. Siedziała gdzieś w zdemolowanym przedpokoju, a w kuchni dało się słyszeć krzyki, dźwięk tłuczonego szkła, łamanych mebli. Do uszu Jasmin doszedł dźwięk uderzenia, i upadek czegoś ciężkiego na ziemię. Po tym nastała cisza. Drżące ręce dziewczynki odsłoniły uszy, a spod zaciśniętych powiek wyszły brązowe oczy. Wpatrywała się przez chwilę przed siebie oczekując z lękiem na to, co mogło by się jeszcze wydarzyć. Więc dostała tą ciszę, o którą tak bardzo prosiła, ale nie przyniosła ona wcale ukojenia. Napawała ją jeszcze większym strachem. Usłyszała odgłos ciężkich kroków, które sunęły po podłodze prosto w jej kierunku. Nie czekając długo zerwała się ze swojego miejsca i pobiegła schodami na górę zamykając się w swoim pokoju. Uklękła przy łóżku, które nie kojarzyło się jej wcale dobrze. Bo w końcu nie spędziła w nim ani jednej spokojnej nocy. Złożyła dłonie i zaczęła szeptać cicho, a blask księżyca oświetlał jej pobladłą i posiniaczoną twarz.
- Proszę ... niech on umrze ... proszę ... Boże zabij tego człowieka, on nie jest moim ojcem - Łup ... łup ... łup kroki nieubłaganie zbliżały się do jej pokoju. Jeszcze chwila i ponownie będzie musiała spojrzeć w te czarne oczy, ogarnięte tą bliżej nie określoną żądzą.
- Błagam ... błagam - Szeptała a po jej twarzy spływały łzy które w chwili kiedy stykały się z jej ranami sprawiały jej ból. Usłyszała jak kroki się zatrzymują, cień pod drzwiami poruszył się niespokojnie.
- Jasmin ... córeczko ... otwórz drzwiczki ... to ja ... tatuś - Usłyszała ochrypły i paskudny głos, ten sam którego tak bardzo się bała przez te całe lata. Dziewczynka zerwała się ze swojego miejsca i podbiegła do biurka i próbowała przesunąć je pod drzwi, niestety nie miała w sobie na tyle siły aby udźwignąć taki ciężar. Jedyne co mogła zrobić to szybko przekręcić klucz w zamku ... niestety wiedziała, że to zabezpieczenie nie uratuje ją na długo. Wcisnęła się w ścianę, ściskając w swojej dłonie wisiorek w kształcie serca który kiedyś otrzymała od swojej mamy ... od tej jedynej osoby która pragnęła ją chronić przed tym złym światem. ŁUP... ŁUP... ŁUP... za trzecim razem drzwi wyleciały z zawiasów i opadły z hukiem na ziemię
- Mam cię ... - Warknął ... Jasmin miała tak naprawdę tylko jedną drogę ucieczki. Schodami na dół i do drzwi wyjściowych. Miała tą przewagę, że była mniejsza i bardziej zwinna. Kiedy jej oprawca zbliżał się do niej coraz bardziej, chwyciła w swoją małą rączkę budzik którym po chwilce cisnęła w głowę swojego ojca. Nie było to mocne uderzenie, ale pozwoliło jej zyskać trochę czasu. Puściła się biegiem i wyminęła go zgrabnie. Już wyleciała z pokoju. Zbiegła po schodach i tylko pozostała prosta droga do wyjścia ... jednak coś ją zatrzymało. A między innymi jakieś ciche jęki które dobiegały prosto z kuchni.
- Mamusiu ... - Wyszeptała cicho przełykając łzy. Cofnęła się i poszła prosto do kuchni. Czuła jak nogi jej drżą i czekała tylko na tą chwilę kiedy zupełnie opadnie z sił i nie będzie mogła ustać na ziemi o własnych siłach. Przyczaiła się za ścianę i jedyne co to wsunęła głowę do kuchni. Obraz który ujrzała przeraził ją. Jej matka leżała na wznak w kałuży krwi. Jej brązowe oczy błądziły gdzieś po suficie, zupełnie tak jak by do końca nie zdawała sobie sprawy z tego gdzie się znajduje. Jasmin podeszła do niej powoli brudząc sobie przy tym samym swoje białe lakierki. Popatrzyła na jej twarz... przynajmniej tak się wtedy dziewczynce wydawało, że to była twarz.
Kobieta chwyciła ją za rączkę przyciągając do swojego zakrwawionego ciała.
-Uciekaj ... zostaw ... zniknij - Szeptała, na włosach dziewczyny pozostawała jej krew, a czyste ubranie powoli zaczęło zmieniać kolor. Ruda poczuła jak uścisk zelżał przez co od razu cofnęła się i upadła na ziemię. Cofała się coraz bardziej aż w końcu poczuła za swoimi plecami szafki, które uniemożliwiły jej ucieczkę.
ŁUP...ŁUP...ŁUP ponownie ten sam przerażający dźwięk. Tym razem dziewczyna nie wstanie już tak łatwo. Dlatego też tylko zamknęła oczy czekając na to co zaraz miało się wydarzyć. Miała nadzieję, że ta awantura skończy się tak samo jak każda inna... niestety jej młode serduszko podpowiadało, że to była zupełnie inna noc. Ojciec wszedł do kuchni i obnażył swoje pożółkłe zęby w uśmiechu
-Och... córunia i mamunia... razem, jakie to urocze- Mruknął i chwycił nóż kuchenny z blatu. Nikt tak naprawdę nie wiedział co nim kierowało kiedy tego dokonał. Może był chory psychicznie, a może był po prostu złym człowiekiem. To już sami musicie ocenić. Ostrze noża zabłysło w słabym świetle a na białej posadzce pojawiło się jeszcze więcej krwi. Jedyne co dziewczyna usłyszała to ciche jęknięcie które świadczyło o tym, że z ciała jej matki właśnie uszedł duch. Na gardle jedynie widniało długie rozcięcie które umożliwiało ujrzenie krwi światła dziennego.
-Szkoda...- Mruknął i wyminął kobietę nie omieszkując ją przy tym kopnac brutalnie w twarz. Jasmin poczuła jak kuca przed nią. Czuła na swojej twarzy jego obrzydliwy oddech. Oddech dziewczynki był szybki, jednak nadal nie otworzyła oczu.
-Nie bój się moje dziecko... musisz być dzielna... przecież właśnie takie cechy odziedziczyłaś po mamusi... szkoda tylko, że nie pomnie. Głupia szmata się puściła... to teraz musiała ponieść za to karę- Mruknął i pogładził ją delikatnie po główce. Przejechał tępym końcem noża po jej twarzy, po czym zjechał do ubrań które zaczął okrutnie rozcinać.
-Chociaż muszę przyznać, że jak na tak młody wiek, jesteś naprawdę urokliwym dzieckiem- Wyszeptał i włożył swoją rękę między jej nogi. Dziewczynka próbowała wyrwać się, ale ten przygwoździł ją swoim cielskiem do szafek, a usta zamknął jej swoimi pocałunkami. Jedyne co mogła zrobić to tylko szamotać się jak ranne zwierze. Wydawało się, że nikt nie przyjdzie jej już z pomocą stało się coś czego ani ona, ani nikt się nie spodziewał. Nóż po prostu wyleciał z ręki mężczyzny uniósł się w powietrze po czym sam ugodził go prosto w klatkę piersiową. Odsunął się od dziewczyny opadając na ziemię. Dziewczynka trzęsła się cała, nie patrzyła nawet na to co właśnie miało miejsce. Zbyt się bała. Jeszcze kilka cichych jęków... i zapadła grobowa cisza. Uchyliła powieki. Nie mogła uwierzyć, że to była ta sama kuchnia którą pamiętała. Wszędzie było pełno krwi, a na ziemi leżały dwa ciała jej rodziców. Obydwoje mieli szeroko otwarte oczy które wpatrywały się w sufit. Wstała powoli ze swojego miejsca. Nie była w stanie sama iść dlatego też musiała oprzeć się o jakieś meble. Była jedyną która ocalała z tej całej rodzinnej tragedii, mimo wszystko nie czuła się wcale wyróżniona.
..........................................................................................................
Chcecie wiedzieć co się stało potem z dziewczynką, która musiała przejść przez to piekło? Cóż, skierowała swoje kroki do sąsiadów, którzy zaraz zawiadomili policję, a dziewczyna trafiła do sierocińca. Niestety nikt jej już nie chciał zaadoptować. Każdy bał się tego, że te wspomnienia które siedziały gdzieś w jej głowie mogą odbić się na jej psychice. Czy się mylili, czy też nie... cóż, to można ocenić dopiero po kilku latach, ale jedno było pewne. Bardzo się zmieniła. Przestała się odzywać, posługiwała się notesem i ołówkiem, to był środek jej komunikacji ze światem zewnętrznym. Mimo wszystko nie używała tego za często. Wolała zamknąć się w bibliotece i poczytać jakieś książki. Niestety wokół niej zdarzały się również naprawdę dziwne historie. I w wieku jedenastu lat na progu sierocińca pojawił się specyficzny jegomość. Był ubrany w długą szatę, i o dziwo wypytywał się właśnie o Jasmin. Opiekunki były przekonane, że ktoś mu powiedział o jej przypadku i po prostu ma zostać odesłana do jakiegoś ośrodka zamkniętego. Niestety... pomyliły się bardzo. Okazało się bowiem, że dziewczyna była czarownicą. Dlatego te wszystkie dziwne rzeczy zdarzały się obok niej. Łatwo było więc wysłać ją do szkoły. Niestety, nawet zmiana otoczenia nie była w stanie wyrzucić jej z głowy tych obrazów z przeszłości które wtopiły się w jej umysł. Jedno było pewne... była obdarzona dużą mocą bo opanowała najszybciej zaklęcia bezróżdżkowe. Cóż nic dziwnego, potrafiła skupić się na jednej rzeczy, umiała wyłączyć się z otaczającego ją świata i zagłębić się tylko w tym swoim... być może szczęśliwszym... a może jeszcze bardziej przepełniony bólem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach