- Sahir Nailah
Skaliste wybrzeże
Nie Lut 01, 2015 4:41 pm
Miejsce, gdzie woda spotyka się z ogromną ilością głazów. Istny koszmar dla kapitana statku, więc jest unikane to wybrzeże unikane przez morski transport.
- Książę Eryk
Re: Skaliste wybrzeże
Nie Mar 08, 2015 12:19 pm
Zapewne państwo król i królowa nie byliby zadowoleni ze swojego syna, gdyby słyszeli, jak uroczą wiązankę przekleństw posłał w powietrze, widząc zbliżające się w szaleńczym tempie głazy. Plusem całej sytuacji było to, że hałaśliwa zgraja na pokładzie zdawała się zauważyć grożące niebezpieczeństwo, a odgłosy zabawy i śmiechu zostały zastąpione krzykami przerażenia i nawoływania marynarzy.
Dostrzegł, że wypuszczono wiosła, co go ucieszyło, bo dawało to większe możliwości sterowności statku, ale z drugiej strony bliskie sąsiedztwo głazów nakazywało ogromną ostrożność. A na wpół trzeźwi marynarze z pewnością tej ostrożności nie zachowają. Przeklinając sam siebie próbował się wspiąć po drabince, ale znów zakręciło mu się w głowie, dlatego przezornie został na swoim miejscu, pilnując jedynie, by stopy znów nie ześlizgnęły mu się z bezpiecznego oparcia. Bezpiecznego, akurat! W każdej chwili mógł spaść do wody, na własnej skórze kosztując niezbyt miłej przyjemności kąpieli w lodowatym morzu.
Musiał jednak coś zrobić, bo tkwienie w tej patowej sytuacji było bezsensowne. Prędzej czy później trafi się jakaś większa fala, która go zwyczajnie zmyje, a wtedy jego szanse przetrwania w wodzie będą zerowe. Z kolei liczenie na to, że któraś z tych morskich pijaczyn akurat zajrzy za burtę, była bliska zeru. Jedyna nadzieja w tym, że uda im się wyprowadzić statek z dala od grupy tych okropnych głazów i któryś z majtków przezornie rzuci tylną kotwicę, która choć nie służyła do utrzymywania statku na pełnym morzu, bo była za słaba, to może na wybrzeżu, gdzie prądy były mniejsze, spełni swoją rolę.
Koniecznie powinien coś zrobić, może...
Ale zdążył nawet pomyśleć, co może, bo ogromna fala, a jakże, czego innego się spodziewać po szczęściu Księcia!, uderzyła prosto w niego i chwilę później Eryk kaszlał już lodowatą wodą, czując jak jej ostre igiełki przenikają przez ubranie, które zaczęło mu okropnie ciążyć. Jakimś cudem zmusił swoje ciało do położenia się na wodzie i zaczął płynąc w stronę głazów, które chwilę temu były dla niego przekleństwem, a teraz wydawały się jedyną nadzieją.
Nie był świadomy, czy płynął tak kilka czy kilkadziesiąt minut. Wiedział tylko, że statek się od niego oddala, niesiony na tych samych falach, które jemu pozwalały przybliżyć się do skał. Gdy się na nie wydostał, był tak zziębnięty, przerażony i jednocześnie wściekły na samego siebie, że gdyby miał pod ręką różdżkę, ze skał nie byłoby co zbierać. Ułożył się na plecach i spojrzał na burzowe niebo, które powoli się uspokajało, ale wciąż raczyło go przenikającym na wskroś deszczem.
Dostrzegł, że wypuszczono wiosła, co go ucieszyło, bo dawało to większe możliwości sterowności statku, ale z drugiej strony bliskie sąsiedztwo głazów nakazywało ogromną ostrożność. A na wpół trzeźwi marynarze z pewnością tej ostrożności nie zachowają. Przeklinając sam siebie próbował się wspiąć po drabince, ale znów zakręciło mu się w głowie, dlatego przezornie został na swoim miejscu, pilnując jedynie, by stopy znów nie ześlizgnęły mu się z bezpiecznego oparcia. Bezpiecznego, akurat! W każdej chwili mógł spaść do wody, na własnej skórze kosztując niezbyt miłej przyjemności kąpieli w lodowatym morzu.
Musiał jednak coś zrobić, bo tkwienie w tej patowej sytuacji było bezsensowne. Prędzej czy później trafi się jakaś większa fala, która go zwyczajnie zmyje, a wtedy jego szanse przetrwania w wodzie będą zerowe. Z kolei liczenie na to, że któraś z tych morskich pijaczyn akurat zajrzy za burtę, była bliska zeru. Jedyna nadzieja w tym, że uda im się wyprowadzić statek z dala od grupy tych okropnych głazów i któryś z majtków przezornie rzuci tylną kotwicę, która choć nie służyła do utrzymywania statku na pełnym morzu, bo była za słaba, to może na wybrzeżu, gdzie prądy były mniejsze, spełni swoją rolę.
Koniecznie powinien coś zrobić, może...
Ale zdążył nawet pomyśleć, co może, bo ogromna fala, a jakże, czego innego się spodziewać po szczęściu Księcia!, uderzyła prosto w niego i chwilę później Eryk kaszlał już lodowatą wodą, czując jak jej ostre igiełki przenikają przez ubranie, które zaczęło mu okropnie ciążyć. Jakimś cudem zmusił swoje ciało do położenia się na wodzie i zaczął płynąc w stronę głazów, które chwilę temu były dla niego przekleństwem, a teraz wydawały się jedyną nadzieją.
Nie był świadomy, czy płynął tak kilka czy kilkadziesiąt minut. Wiedział tylko, że statek się od niego oddala, niesiony na tych samych falach, które jemu pozwalały przybliżyć się do skał. Gdy się na nie wydostał, był tak zziębnięty, przerażony i jednocześnie wściekły na samego siebie, że gdyby miał pod ręką różdżkę, ze skał nie byłoby co zbierać. Ułożył się na plecach i spojrzał na burzowe niebo, które powoli się uspokajało, ale wciąż raczyło go przenikającym na wskroś deszczem.
- Ariel
Re: Skaliste wybrzeże
Nie Mar 08, 2015 10:25 pm
Strach nie był dobrą rzeczą, co jak co, ale czerwonowłosa syrenka wiedziała o tym bardzo dobrze. Niemniej była też niezwykle lekkomyślna i impulsywna i dlatego właśnie była tutaj, zamiast bezpiecznie siedzieć zamknięta w swojej komnacie. Zdawała sobie sprawę z tego, jak duże kłopoty może to na nią sprowadzić, niemniej to wszystko straciło znaczenie w obliczu tak urokliwego widoku. Widoku prawdziwego człowieka. Istoty na tyle interesującej, że nie szło nie zwrócić na nią uwagi. Wzmagało to tylko ją ciekawość i nawet odważyła się jeszcze kilka razy wynurzyć głowę znad ciemnej tafli wody. Chwilę później jakaś dziwna rzecz dotarła do Ariel i zaskoczona trytonka chwyciła ją i zaczęła jej się przyglądać, zastanawiając się do czego służy. Statek jednak niebezpiecznie zaczął kierować się w stronę głazów, co czerwonowłosa przyjęła z wielkim niepokojem. Ruszyła bliżej tego dziwacznego obiektu i przyglądała się poczynaniom Księcia.
Cóżże, on takiego robi? Dlaczego?
Masa pytań kłębiła się w jej główce, niestety nie było nikogo, kto byłby w stanie udzielić jej na nie odpowiedzi. Przerażona Ariel zaczęła więc okrążać statek, tak by przypadkiem nikt jej nie zauważył i zastanawiać się, jak pomóc tej tajemniczej istocie. Chwilę później fala lodowatej uderzyła w człowieka, a z piersi młodej trytonki wyrwało się smutne westchnięcie. Niebieskie tęczówki zlustrowały wszystko, co znajdowało się wokół niej i zanim zdążyła dobrze pomyśleć, zanurkowała pod wodę i popłynęła w tamtą stronę.
Oby nic się mu nie stało! Przecież on nie ma płetw, ani nawet skrzeli!
Zauważyła go jednak chwilę później, jak zmierzał w stronę skał i odetchnęła z wyraźną ulgą. Chwilę później była już blisko skał i zaczaiła się za którąś z nich, obserwując uważnie tę intrygującą, jak dla niej istotę.
Nie przejmowała się burzą. Nie robiła na niej większego wrażenia.
Wiedziała, że powstała ona w wyniku złości boga mórz, który chciał ukarać tych, którzy odważyli się nieoczekiwanie pojawić na terenach należących do niego.
Cóżże, on takiego robi? Dlaczego?
Masa pytań kłębiła się w jej główce, niestety nie było nikogo, kto byłby w stanie udzielić jej na nie odpowiedzi. Przerażona Ariel zaczęła więc okrążać statek, tak by przypadkiem nikt jej nie zauważył i zastanawiać się, jak pomóc tej tajemniczej istocie. Chwilę później fala lodowatej uderzyła w człowieka, a z piersi młodej trytonki wyrwało się smutne westchnięcie. Niebieskie tęczówki zlustrowały wszystko, co znajdowało się wokół niej i zanim zdążyła dobrze pomyśleć, zanurkowała pod wodę i popłynęła w tamtą stronę.
Oby nic się mu nie stało! Przecież on nie ma płetw, ani nawet skrzeli!
Zauważyła go jednak chwilę później, jak zmierzał w stronę skał i odetchnęła z wyraźną ulgą. Chwilę później była już blisko skał i zaczaiła się za którąś z nich, obserwując uważnie tę intrygującą, jak dla niej istotę.
Nie przejmowała się burzą. Nie robiła na niej większego wrażenia.
Wiedziała, że powstała ona w wyniku złości boga mórz, który chciał ukarać tych, którzy odważyli się nieoczekiwanie pojawić na terenach należących do niego.
- Książę Eryk
Re: Skaliste wybrzeże
Pon Mar 09, 2015 4:56 pm
Leżał tak kilka minut, godzinę, a może pół dnia, szczerze mówiąc nie obchodziło go to w tej chwili ani trochę. Był wykończony i zziębnięty, a przemoczone ubranie kleiło się do ciała, nie zapewniając ani odrobiny ciepła. Musiało jednak minąć trochę czasu, bo deszcz ustał, a burza zdawała się oddalać, chociaż wciąż przez niego przechodziły jej groźne pomruki, jakby obiecywała, że niedługo wróci.
Może mógłby tak zamknąć oczy i się przespać, mimo że każdy podmuch wiatru sprawiał, że cały drżał z zimna? Może gdyby się obudził, znów znalazłby się na statku, a ponura rzeczywistość wróciłaby do normy? Tak, to na pewno ten paskudny rum płatał mu takie figle. Będzie musiał porozmawiać z bosmanem i pierwszym oficerem, by następnym razem kupili coś słabszego albo w ogóle zrezygnowali z alkoholowego napoju, chociaż ta druga opcja wydawała się kompletnie nierealna.
Doskonale jednak wiedział, że rum nie ma tu nic do rzeczy. Przygoda na drabince i lodowata kąpiel skutecznie pomogły mu pozbyć się z organizmu nawet najmniejszej kropelki alkoholu sprawiając, że Książę był boleśnie świadomy swojej sytuacji, która nie była w żadnym wypadku szczytem jego marzeń. Odwrócił głowę w bok, próbując się rozejrzeć, zanim podniesie się z niewygodnych skał i ruszy na poszukiwanie ratunku. Na szczęście wrócił jego wrodzony optymizm i Eryk przestał roztaczać wokół siebie pesymistyczne wizje pożarcia przez wodnego potwora. Najwidoczniej los znów postanowił z niego zadrwić, a ponieważ z losem nie ma co walczyć, należało go po prostu wysłuchać. Nie bez powodu przeznaczenie wysadziło go właśnie na tych skałach, każąc się rozglądać między głazami i ignorować czerwone błyski pojawiające się co jakiś czas między nimi.
Minęło kilka dłuższych chwil, zanim Eryk zorientował się, że takie czerwone mignięcia nie są czymś naturalnym. Wręcz przeciwnie, otaczająca go morska toń błękitu i szarego nieba, które na szczęście coraz bardziej się przejaśniało, stanowiły zbyt wyraźny kontrast dla czerwieni, by Książę mógł to tak po prostu zignorować.
Poderwał się z twardego kamienistego łóżka, co nie wyglądało zbyt ambitnie, bo przy okazji kilka razy się zachwiał i na niepewnych nogach ruszył w stronę ostatniego czerwonego błysku. Zaraz się okaże, że razem ze mną wyrzuciło tu mojego bosmana i teraz będę musiał go niańczyć, pomyślał z lekkim rozbawieniem, przypominając sobie szaleńczo czerwony kapok, jaki nosił marynarz ku utrapieniu innych członków załogi.
Czuł się paskudnie bez swojej różdżki, w dodatku wcale nie lepiej działały na niego widoczne w oddali białe maszty własnego statku. Miał cichą nadzieję, że stoją już na kotwicy, ale i tak pewnie minie mnóstwo czasu, zanim zorientują się, że stracili swój najcenniejszy ładunek. Cóż, najwyraźniej był zdany tylko na siebie. Obecnie jednak nie to zajmowało jego myśli, ale dziwnie podejrzane zjawisko, do którego się zbliżał.
Może mógłby tak zamknąć oczy i się przespać, mimo że każdy podmuch wiatru sprawiał, że cały drżał z zimna? Może gdyby się obudził, znów znalazłby się na statku, a ponura rzeczywistość wróciłaby do normy? Tak, to na pewno ten paskudny rum płatał mu takie figle. Będzie musiał porozmawiać z bosmanem i pierwszym oficerem, by następnym razem kupili coś słabszego albo w ogóle zrezygnowali z alkoholowego napoju, chociaż ta druga opcja wydawała się kompletnie nierealna.
Doskonale jednak wiedział, że rum nie ma tu nic do rzeczy. Przygoda na drabince i lodowata kąpiel skutecznie pomogły mu pozbyć się z organizmu nawet najmniejszej kropelki alkoholu sprawiając, że Książę był boleśnie świadomy swojej sytuacji, która nie była w żadnym wypadku szczytem jego marzeń. Odwrócił głowę w bok, próbując się rozejrzeć, zanim podniesie się z niewygodnych skał i ruszy na poszukiwanie ratunku. Na szczęście wrócił jego wrodzony optymizm i Eryk przestał roztaczać wokół siebie pesymistyczne wizje pożarcia przez wodnego potwora. Najwidoczniej los znów postanowił z niego zadrwić, a ponieważ z losem nie ma co walczyć, należało go po prostu wysłuchać. Nie bez powodu przeznaczenie wysadziło go właśnie na tych skałach, każąc się rozglądać między głazami i ignorować czerwone błyski pojawiające się co jakiś czas między nimi.
Minęło kilka dłuższych chwil, zanim Eryk zorientował się, że takie czerwone mignięcia nie są czymś naturalnym. Wręcz przeciwnie, otaczająca go morska toń błękitu i szarego nieba, które na szczęście coraz bardziej się przejaśniało, stanowiły zbyt wyraźny kontrast dla czerwieni, by Książę mógł to tak po prostu zignorować.
Poderwał się z twardego kamienistego łóżka, co nie wyglądało zbyt ambitnie, bo przy okazji kilka razy się zachwiał i na niepewnych nogach ruszył w stronę ostatniego czerwonego błysku. Zaraz się okaże, że razem ze mną wyrzuciło tu mojego bosmana i teraz będę musiał go niańczyć, pomyślał z lekkim rozbawieniem, przypominając sobie szaleńczo czerwony kapok, jaki nosił marynarz ku utrapieniu innych członków załogi.
Czuł się paskudnie bez swojej różdżki, w dodatku wcale nie lepiej działały na niego widoczne w oddali białe maszty własnego statku. Miał cichą nadzieję, że stoją już na kotwicy, ale i tak pewnie minie mnóstwo czasu, zanim zorientują się, że stracili swój najcenniejszy ładunek. Cóż, najwyraźniej był zdany tylko na siebie. Obecnie jednak nie to zajmowało jego myśli, ale dziwnie podejrzane zjawisko, do którego się zbliżał.
- Ariel
Re: Skaliste wybrzeże
Pią Mar 13, 2015 3:09 pm
Czasu raczej dużo nie minęło, można to było stwierdzić nawet po kolorze nieba. Ale to przecież inaczej działało u takich stworzeń, jak trytoni, a inaczej wśród ludzi. Zresztą w podwodnym królestwie czas nie grał aż tak znaczącej roli. Liczyły się tam zupełnie inne kwestie. Bóg mórz uspokoił się i ruszył gdzie indziej z całym swoim gniewem. Może wróci, może nie...ciężko było przewidzieć jego humory. Ariel te zimno nie dotyczyło; nie odczuwała go w takim stopniu, co Książę, zresztą woda była jej sprzymierzeńcem, a nie wrogiem.
Mógł więc zamknąć oczy i udawać, że nikogo wokół nie było za wyjątkiem jego i że w końcu jego towarzysze go znajdą. Ale czy do tego czasu będzie jeszcze żył? Ludzkie istoty są przecież takie delikatne! Oczywiście miały w sobie dużo siły, ale ta siła nie mogła im teraz pomóc. Zwłaszcza jemu. Syrenka powinna uciekać, póki jeszcze miała szansę, ale jakoś...no nie mogła. Pływała między skałami, próbując znaleźć sobie idealne miejsce do obserwacji człowieka. Jeszcze nigdy nie widziała żadnego z nich! A teraz? Była tak blisko! A wtedy on odwrócił głowę, więc ona automatycznie złapała się mocniej skały i schowała się tak, jak tylko mogła. Przeznaczenie? Los? A cóż to było takiego? Te pojęcia były dla niej zupełnie nieznane! Możliwe, że istniały w jej wodnym świecie, ale nosiły zupełnie inną i niezrozumiałą nazwę. Urokliwe oblicze Eryka przyciągało automatycznie spojrzenie czerwonowłosej, która wręcz nie mogła się na niego napatrzeć! Będzie musiała koniecznie o tym porozmawiać z Florkiem, jak tylko ją spotka. Tylko...czy morska przyjaciółka ją zrozumie? Może lepiej było to zachować w tajemnicy? Miała też niejasne wrażenie, że jej kochany tata jej tak nie odpuści. Możliwe, że te wytłumaczenie nie było dla niego wystarczające. A potem zanim się Ariel się obejrzała...Książę ruszył w stronę jej kryjówki! Spanikowana rozejrzała się wokoło, po czym postanowiła zanurkować. Miała nadzieję, że ciemna woda wystarczająco dobrze ją przykryła, bo cóż by się stało, jakby ta istota ją zobaczyła?!
Mógł więc zamknąć oczy i udawać, że nikogo wokół nie było za wyjątkiem jego i że w końcu jego towarzysze go znajdą. Ale czy do tego czasu będzie jeszcze żył? Ludzkie istoty są przecież takie delikatne! Oczywiście miały w sobie dużo siły, ale ta siła nie mogła im teraz pomóc. Zwłaszcza jemu. Syrenka powinna uciekać, póki jeszcze miała szansę, ale jakoś...no nie mogła. Pływała między skałami, próbując znaleźć sobie idealne miejsce do obserwacji człowieka. Jeszcze nigdy nie widziała żadnego z nich! A teraz? Była tak blisko! A wtedy on odwrócił głowę, więc ona automatycznie złapała się mocniej skały i schowała się tak, jak tylko mogła. Przeznaczenie? Los? A cóż to było takiego? Te pojęcia były dla niej zupełnie nieznane! Możliwe, że istniały w jej wodnym świecie, ale nosiły zupełnie inną i niezrozumiałą nazwę. Urokliwe oblicze Eryka przyciągało automatycznie spojrzenie czerwonowłosej, która wręcz nie mogła się na niego napatrzeć! Będzie musiała koniecznie o tym porozmawiać z Florkiem, jak tylko ją spotka. Tylko...czy morska przyjaciółka ją zrozumie? Może lepiej było to zachować w tajemnicy? Miała też niejasne wrażenie, że jej kochany tata jej tak nie odpuści. Możliwe, że te wytłumaczenie nie było dla niego wystarczające. A potem zanim się Ariel się obejrzała...Książę ruszył w stronę jej kryjówki! Spanikowana rozejrzała się wokoło, po czym postanowiła zanurkować. Miała nadzieję, że ciemna woda wystarczająco dobrze ją przykryła, bo cóż by się stało, jakby ta istota ją zobaczyła?!
- Książę Eryk
Re: Skaliste wybrzeże
Sob Mar 14, 2015 5:27 pm
Jeśli chciał się niepostrzeżenie zbliżyć do błyskającego na czerwono błysku, to od razu musiał porzucić swój zamiar, bo jego człapiące kroki były głośniejsze nawet od szumu fal, które rozbijały się o skały. Pewnie dlatego nigdy nie był dobry w lądowych polowaniach, a zwierzyna wyczuwała już go w chwili, gdy tylko postawił pierwszy krok na leśnym poszyciu, O, zdecydowanie to woda była jego żywiołem i to na pełnym morzu czuł się najlepiej. Oczywiście pomijając paskudne momenty, gdy morze z niego drwiło i wysadzało go na jakichś nagich skałach; teraz Książę zatęsknił nawet do polowań, które uważał za stratę czasu i okrutne barbarzyństwo względem niewinnych stworzeń.
Każdy kolejny krok był chlupnięciem pomieszanym ze skrzypieniem skórzanego buta ocierającego się o twardą powierzchnię skały. Eryk mógł co prawda zdjąć obuwie i ruszyć dalej boso, ale po pierwsze nie uśmiechało mu się teraz szorowanie bosymi stopami po zimnym, mokrym i twardym podłożu, gdzie czekały pułapki w postaci drobnych kamyczków, a po drugie zawsze te czerwone błyski mogły się okazać jakimś morskim potworem, a wtedy buty pomagające w szybkiej ucieczce mogły mu uratować życie. Przesiąknięte wodą ubranie nie ciążyło już tak bardzo, jakby chwila odpoczynku na zimnym wietrze nieco je wysuszyła, ale i tak stawiane kroki były bardzo ciężkie. Zapewne podobnie musieli się czuć marynarze po zbyt dużej ilości morskiego trunku.
W miarę zbliżania się do skały, za którą ostatni raz mignęło mu dziwne zjawisko, zaczął iść coraz ostrożniej, uważnie obserwując przestrzeń dookoła siebie, ale spośród szumu morza nie mógł uchwycić żadnych podejrzanych dźwięków, a same skały również wyglądały najnormalniej na świecie. Sięgnął do kamizelki, by pochwycić różdżkę, ale ta spoczywała bezpiecznie... albo niebezpiecznie daleko od niego. Zamiast tego pochylił się więc i z cholewy buta wyjął niewielki sztylet; to że miał go przy sobie, było wyłącznie zasługą bosmana, który nauczył Księcia, że o ile Eryk jest czarodziejem i włada magią, to jest również zwykłym śmiertelnikiem, a ci zazwyczaj korzystają z jakiejś bardziej przyziemnej broni.
Podszedł do skały i ostrożnie wychylił się za nią. I zamarł. Pod nim rozpościerała się zupełna pustka, a metr w dół wesoło pluskały fale, jakby specjalnie z niego drwiąc. Zamknął na moment oczy i potrząsnął głową, ale pustka nie zniknęła.
- Chyba zaczynam mieć przywidzenia – mruknął, rozglądając się dookoła. - I w dodatku gadam sam do siebie. - Pochylił się ponownie, jeszcze raz dokładnie przeczesując wzrokiem najbliższą okolicę, ale jak na złość nic nie chciało ulec zmianie. Może upadek do morza miał jakieś dziwne i nieprzewidziane skutki. Na przykład powodował halucynacje i przywidzenia, a czerwone błyski powstały tylko w jego świadomości? Usiadł na brzegu skały, wyciągając nogi przed siebie i wpatrując się w głębię wody pod nim. Znowu zamigotało tam coś czerwonego, ale tym razem Książę nie zareagował, zupełnie zrezygnowany. Jeśli coś migało w morskiej toni, to musiała być jakaś ryba. Tylko czemu ta ryba wydaje się mieć włosy i patrzeć na niego wielkimi oczami?
Poderwał się równie gwałtownie jak chwilę wcześniej i... Drogi czytelniku, jeśli w tym momencie pomyślałeś, że Książę wywinął zjawiskowego orła w powietrzu, upadając boleśnie na skały tą częścią ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę... to masz najzupełniejszą rację. Problemem Księcia było jednak i to, że nie tylko upadł, ale i malowniczo zjechał na tejże części do wody, prosto na czerwony migotliwy kształt, bezskutecznie próbując zahamować swój szaleńczy rajd i kilka sekund później ponownie kosztując przyjemności morskiej kąpieli.
Każdy kolejny krok był chlupnięciem pomieszanym ze skrzypieniem skórzanego buta ocierającego się o twardą powierzchnię skały. Eryk mógł co prawda zdjąć obuwie i ruszyć dalej boso, ale po pierwsze nie uśmiechało mu się teraz szorowanie bosymi stopami po zimnym, mokrym i twardym podłożu, gdzie czekały pułapki w postaci drobnych kamyczków, a po drugie zawsze te czerwone błyski mogły się okazać jakimś morskim potworem, a wtedy buty pomagające w szybkiej ucieczce mogły mu uratować życie. Przesiąknięte wodą ubranie nie ciążyło już tak bardzo, jakby chwila odpoczynku na zimnym wietrze nieco je wysuszyła, ale i tak stawiane kroki były bardzo ciężkie. Zapewne podobnie musieli się czuć marynarze po zbyt dużej ilości morskiego trunku.
W miarę zbliżania się do skały, za którą ostatni raz mignęło mu dziwne zjawisko, zaczął iść coraz ostrożniej, uważnie obserwując przestrzeń dookoła siebie, ale spośród szumu morza nie mógł uchwycić żadnych podejrzanych dźwięków, a same skały również wyglądały najnormalniej na świecie. Sięgnął do kamizelki, by pochwycić różdżkę, ale ta spoczywała bezpiecznie... albo niebezpiecznie daleko od niego. Zamiast tego pochylił się więc i z cholewy buta wyjął niewielki sztylet; to że miał go przy sobie, było wyłącznie zasługą bosmana, który nauczył Księcia, że o ile Eryk jest czarodziejem i włada magią, to jest również zwykłym śmiertelnikiem, a ci zazwyczaj korzystają z jakiejś bardziej przyziemnej broni.
Podszedł do skały i ostrożnie wychylił się za nią. I zamarł. Pod nim rozpościerała się zupełna pustka, a metr w dół wesoło pluskały fale, jakby specjalnie z niego drwiąc. Zamknął na moment oczy i potrząsnął głową, ale pustka nie zniknęła.
- Chyba zaczynam mieć przywidzenia – mruknął, rozglądając się dookoła. - I w dodatku gadam sam do siebie. - Pochylił się ponownie, jeszcze raz dokładnie przeczesując wzrokiem najbliższą okolicę, ale jak na złość nic nie chciało ulec zmianie. Może upadek do morza miał jakieś dziwne i nieprzewidziane skutki. Na przykład powodował halucynacje i przywidzenia, a czerwone błyski powstały tylko w jego świadomości? Usiadł na brzegu skały, wyciągając nogi przed siebie i wpatrując się w głębię wody pod nim. Znowu zamigotało tam coś czerwonego, ale tym razem Książę nie zareagował, zupełnie zrezygnowany. Jeśli coś migało w morskiej toni, to musiała być jakaś ryba. Tylko czemu ta ryba wydaje się mieć włosy i patrzeć na niego wielkimi oczami?
Poderwał się równie gwałtownie jak chwilę wcześniej i... Drogi czytelniku, jeśli w tym momencie pomyślałeś, że Książę wywinął zjawiskowego orła w powietrzu, upadając boleśnie na skały tą częścią ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę... to masz najzupełniejszą rację. Problemem Księcia było jednak i to, że nie tylko upadł, ale i malowniczo zjechał na tejże części do wody, prosto na czerwony migotliwy kształt, bezskutecznie próbując zahamować swój szaleńczy rajd i kilka sekund później ponownie kosztując przyjemności morskiej kąpieli.
- Sebastian
Re: Skaliste wybrzeże
Sob Mar 14, 2015 6:32 pm
Sebastiana nie było przy spotkaniu Króla Trytona z córką, ale to wcale nie oznaczało, że ominęła go pogoń za tą małą smarkulą. Zapytacie jak, zapytacie czemu - ja nie odpowiem, bo nie wiem. Jeżeli na tym świecie działały jakieś magiczne siły (no poza całą magią w hogwarcie itepe) to dotyczyły one pewnie niedopasowanych skarpetek, klaskania w samolocie i wysyłania Sebastiana wszędzie za szaloną rudą. Bo ruda pływa jak szalona, kraulem, pieskiem, to jest ona! Seba biedny, załamany, goni rybę, wyj***bany! Hehehe, pewnie kojarzycie Sebastiana jako głównego... muzykmistrza w całych podwodach, ale trzeba powiedzieć jedno o jego zacnym zawodzie: nie dość, że fucha nie ograniczała się do machania patykiem (ale też dotyczyła łażenia za księżniczkami) to jeszcze muzyka podwodna bardzo różniła się od nadwodnej. Chociaż nie. Różniła się od muzyki uważanej nad wodną za ładną. Bo co jak co, ale taka twórczość Czadomena była niesamowicie bliska twórczości Sebastiana. Tak właśnie było. Wolne wnioski na ten temat proszę składać później.
W każdym razie Sebastian gonił za strażą, która goniła Ariel, bo właśnie tak Tryton sobie zażyczył. Raczej sprzeciwiać mu się nie było sensu, bo przecież nikt nie chciał skończyć jak taki wyrzutek typu Ulki. Brrr. Sebastian nie potrafiłby przeżyć ani chwili na takim odludziu jak ona. On potrzebował atencji. WIELKIEJ WIELKIEJ masy ludzi, którzy by go podziwiali, rzucali w niego drogimi prezentami i błagali o podpisanie zawstydzających części ciała. Heh, ostatnio nawet planował swoje turne i nawet dosłownie przed chwilą wymyślił dla niego zajebistą nazwę: "Już na wiosnę wychodzą PrzebiSebki!". Pewnie gdyby nie Tryton wymyśliłby takich haseł jeszcze masę. A tak leciał na łeb, na ogon, za małą syrenką, która w najlepsze postanowiła popodglądać sobie marynarzy.
Seba wystawił oko lekko ponad tafle wody.
- PSSSSSSSSSSSSYT, ARIEL - spróbował cicho zwrócić na siebie jej uwagę. Musiał ją przekonać jakoś łagodnie do powrotu do zamku, zanim strażnicy wyciągną mocniejsze działa i odrobinę brutalniej ją potraktują. Nie żeby Seba nie podobał się ten pomysł, może w końcu by się nauczyła!
W każdym razie Sebastian gonił za strażą, która goniła Ariel, bo właśnie tak Tryton sobie zażyczył. Raczej sprzeciwiać mu się nie było sensu, bo przecież nikt nie chciał skończyć jak taki wyrzutek typu Ulki. Brrr. Sebastian nie potrafiłby przeżyć ani chwili na takim odludziu jak ona. On potrzebował atencji. WIELKIEJ WIELKIEJ masy ludzi, którzy by go podziwiali, rzucali w niego drogimi prezentami i błagali o podpisanie zawstydzających części ciała. Heh, ostatnio nawet planował swoje turne i nawet dosłownie przed chwilą wymyślił dla niego zajebistą nazwę: "Już na wiosnę wychodzą PrzebiSebki!". Pewnie gdyby nie Tryton wymyśliłby takich haseł jeszcze masę. A tak leciał na łeb, na ogon, za małą syrenką, która w najlepsze postanowiła popodglądać sobie marynarzy.
Seba wystawił oko lekko ponad tafle wody.
- PSSSSSSSSSSSSYT, ARIEL - spróbował cicho zwrócić na siebie jej uwagę. Musiał ją przekonać jakoś łagodnie do powrotu do zamku, zanim strażnicy wyciągną mocniejsze działa i odrobinę brutalniej ją potraktują. Nie żeby Seba nie podobał się ten pomysł, może w końcu by się nauczyła!
- Ariel
Re: Skaliste wybrzeże
Wto Mar 17, 2015 12:27 pm
Nawet ona, choć myślami była gdzie indziej, to nie mogła nie usłyszeć jego kroków, które świadczyły o tym, że Książę coraz bardziej zbliżał się do miejsca, w którym obecnie przebywała. Ariel niemniej nie była lądowym zwierzęciem, tylko zwyczajną trytonką, która po prostu...była przy okazji córką króla podwodnego świata. Od taki drobny szczególik przecież. Morze słynęło z tego, że karciło okrutnie zbyt pewne siebie istoty, które sądziły, że wszystkie wody świata należą do nich. Bóg mórz w ten sposób uczył ich wszystkich pokory i przypominał o tym, jak ważne jest zachowanie wymaganej skromności. Chociaż dla czerwonowłosej, która od zawsze fascynowała się ludźmi, nie zrobili przecież nic takiego. Na pewno nie mogli być zbyt pewni siebie, zwłaszcza ten jeden konkretny i intrygujący człowiek, którego obserwowała z ukrycia. Syreni ogon pod wodą delikatnie uderzył w skałę, ale na szczęście ten dźwięk został zatuszowany przez fale, które zaatakowały olbrzymie głazy. W każdym razie ona była gotowa by w każdym momencie, po prostu schować się pod wodą i uciec, gdyby okazało się to konieczne. Zastanawiała się też czy przypadkiem ojciec za nią kogoś nie wysłał i gdzie podziewała się Florek. No i Sebastian. Jego też bardzo, ale to bardzo długo nie widziała. W momencie, kiedy zanurkowała zauważyła małe ciało należące do kraba i ruszyła w jego stronę.
- Co Ty tu robisz? Nie powinieneś być w zamku? – Zapytała, kiedy znalazła się wystarczająco blisko wodnego mistrza muzyki. Czuła się zakłopotana, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku. Niemniej nie zamierzała się z tym obnosić. Tak jak z tym, jak wiele przyjemności dostarczyło jej przyglądanie się tamtemu człowiekowi. Miała wielką nadzieję, że nic się mu nie stanie i że w końcu ktoś z jego rasy go znajdzie. Żałowała jedynie tego, że nie miała nawet szansy z nim porozmawiać, ani poprzyglądać się mu dłużej. Ach! Gorzkie uczucie rozczarowania nagle objęło jej ciało. Syreni ogon poruszał się w to w jedną, to w drugą stronę. Po chwili spojrzała w górę, jakby mogła ujrzeć tam twarz Księcia. I po chwili..! Tak! Ujrzała ją, choć była bardzo mglista i niewyraźna. A czy on ją widział..? Czy domyślił się kim jest? Ale przecież to niemożliwe, woda powinna przecież ją ochraniać! Zdążyła jeszcze rzucić szybkie i przestraszone spojrzenie Sebastianowi, zanim Książę znalazł się pod wodą. Z piersi Ariel wydał się krzyk przerażenia! Zupełnie nie wiedziała, co ma w takiej sytuacji zrobić. Tak więc zaczęła się gorączkowo rozglądać na wszystkie strony i zastanawiać się co ze sobą począć.
Ach, co powinnam zrobić? No co? Nie mogę go tak zostawić by zwyczajnie...umarł!
Trytonka więc zadecydowała i zanim krab zdążył coś powiedzieć, popłynęła w stronę Eryka, gorączkowo machając swoim długim ogonem. Objęła delikatnie jego ciało, używając do tego całej swojej siły, jaką posiadała i zaczęła zmierzać w górę.
- Będzie dobrze. Będzie dobrze – powtarzała cicho gorączkowym głosem, mając wielką nadzieję, że ten człowiek nie orientuje się, co dzieje się wokół niego. Ariel czuła jak zaczyna tracić siły, ale nie miała zamiaru się poddać. Nie mogła dopuścić do tego by zginął! On nie był przecież stworzony do życia pod wodą!
Jeszcze troszeczkę...wytrzymaj.
- Co Ty tu robisz? Nie powinieneś być w zamku? – Zapytała, kiedy znalazła się wystarczająco blisko wodnego mistrza muzyki. Czuła się zakłopotana, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku. Niemniej nie zamierzała się z tym obnosić. Tak jak z tym, jak wiele przyjemności dostarczyło jej przyglądanie się tamtemu człowiekowi. Miała wielką nadzieję, że nic się mu nie stanie i że w końcu ktoś z jego rasy go znajdzie. Żałowała jedynie tego, że nie miała nawet szansy z nim porozmawiać, ani poprzyglądać się mu dłużej. Ach! Gorzkie uczucie rozczarowania nagle objęło jej ciało. Syreni ogon poruszał się w to w jedną, to w drugą stronę. Po chwili spojrzała w górę, jakby mogła ujrzeć tam twarz Księcia. I po chwili..! Tak! Ujrzała ją, choć była bardzo mglista i niewyraźna. A czy on ją widział..? Czy domyślił się kim jest? Ale przecież to niemożliwe, woda powinna przecież ją ochraniać! Zdążyła jeszcze rzucić szybkie i przestraszone spojrzenie Sebastianowi, zanim Książę znalazł się pod wodą. Z piersi Ariel wydał się krzyk przerażenia! Zupełnie nie wiedziała, co ma w takiej sytuacji zrobić. Tak więc zaczęła się gorączkowo rozglądać na wszystkie strony i zastanawiać się co ze sobą począć.
Ach, co powinnam zrobić? No co? Nie mogę go tak zostawić by zwyczajnie...umarł!
Trytonka więc zadecydowała i zanim krab zdążył coś powiedzieć, popłynęła w stronę Eryka, gorączkowo machając swoim długim ogonem. Objęła delikatnie jego ciało, używając do tego całej swojej siły, jaką posiadała i zaczęła zmierzać w górę.
- Będzie dobrze. Będzie dobrze – powtarzała cicho gorączkowym głosem, mając wielką nadzieję, że ten człowiek nie orientuje się, co dzieje się wokół niego. Ariel czuła jak zaczyna tracić siły, ale nie miała zamiaru się poddać. Nie mogła dopuścić do tego by zginął! On nie był przecież stworzony do życia pod wodą!
Jeszcze troszeczkę...wytrzymaj.
- Mur
Re: Skaliste wybrzeże
Sro Mar 18, 2015 6:44 pm
Mur zgodnie z rozkazem Urszuli wyruszył w wyznaczone miejsce chcąc nieco popsuć miłe plany swoich nemesis. Nie zwracając na to czy jego siostra popłynęła za nim, pędził jak nigdy, żeby tylko móc jakoś dorwać córkę Trytona.
Nie przejmował się wzburzonymi wodami, jako węgorz doskonale się odnajdywał w takich warunkach, a jego umiejętności bojowe zapewniały mu stosowne bezpieczeństwo.
Kiedy tylko docierał do wyznaczonej okolicy, zwolnił tempa, żeby nie dać się zauważyć za bardzo, kiedy zauważył Sebastiana i Ariel, to natychmiast szukał miejsca do ukrycia i obserwacji i wyczekiwały swojej siostry przez jakiś czas. Cóż... w dwójkę powinno być łatwiej dorwać łakomy kąsek, nieprawdaż?
Na wszelki wypadek był gotowy do porażenia swoim paraliżującym prądem i wyczekiwał stosownej chwili na małą zasadzkę. Oby tylko Ena dotarła.
Nie przejmował się wzburzonymi wodami, jako węgorz doskonale się odnajdywał w takich warunkach, a jego umiejętności bojowe zapewniały mu stosowne bezpieczeństwo.
Kiedy tylko docierał do wyznaczonej okolicy, zwolnił tempa, żeby nie dać się zauważyć za bardzo, kiedy zauważył Sebastiana i Ariel, to natychmiast szukał miejsca do ukrycia i obserwacji i wyczekiwały swojej siostry przez jakiś czas. Cóż... w dwójkę powinno być łatwiej dorwać łakomy kąsek, nieprawdaż?
Na wszelki wypadek był gotowy do porażenia swoim paraliżującym prądem i wyczekiwał stosownej chwili na małą zasadzkę. Oby tylko Ena dotarła.
- Ena
Re: Skaliste wybrzeże
Pon Mar 23, 2015 11:58 am
Miała gdzieś się udać. Urszula wyznaczyła zadanie to trzeba je wykonać. Nie miała wątpliwości, że to raczej nagły wypadek. W sumie to po prostu była przekonana o tym, że musi coś zrobić. Rozkaz to rozkaz, nie ma innego wyjścia. Tylko znowu połapanie się w tym wszystkim nie było takie proste. Nie chodziło nawet o to, że woda była wzburzona. Zwyczajnie trafianie tam, gdzie powinna było dużym wyzwaniem. Ale gdy już się udawało to szło z górki. Jakimś cudem, przypadkiem, szczęściem, jak zwał, tak zwał - odnalazła Mura. Nie narobiła przy tym wiele kłopotu prócz czasowego opóżnienia. Nikt przy najmniej nie zwrócił na nią uwagi, bo roztrzepanie nie wpłynęło jeszcze na taką umiejętność, jak zachowanie środków ostrożności. Zbliżyła się więc do ukrycia swego rodzeństwa.
- I co teraz? - zapytała. A dlaczego? Sprawa to prosta i oczywista - najlepiej wychodziło jej wypełnianie zadań, bo nie da się ukryć, że przez wewnętrzne rozdarcie trudno jej było od zawsze podejmować decyzje. Raz o czymś myśli, by za chwilę zacząć od nowa z zupełnie innej strony. Jakby wewnątrz decyzję podejmowały dwie osoby. Cóż, kobieta zmienną jest. Szczególnie taka, która zajmuje się poważnymi sprawami, a ona to właśnie tak traktowała. Nie ma miejsca na jakiś szamotanie - czas przyszedł na działanie! Tylko cóż począć, gdy jej się zwyczajnie małego rozumku?
Ach! Czekać na brata! No tak, to co on ma do powiedzienia? Ena nie mogła się wręcz doczekać, by coś zrobić. Ekscytacja i chęć działania - jak niewiele, a przy tym równocześnie tak dużo!
- I co teraz? - zapytała. A dlaczego? Sprawa to prosta i oczywista - najlepiej wychodziło jej wypełnianie zadań, bo nie da się ukryć, że przez wewnętrzne rozdarcie trudno jej było od zawsze podejmować decyzje. Raz o czymś myśli, by za chwilę zacząć od nowa z zupełnie innej strony. Jakby wewnątrz decyzję podejmowały dwie osoby. Cóż, kobieta zmienną jest. Szczególnie taka, która zajmuje się poważnymi sprawami, a ona to właśnie tak traktowała. Nie ma miejsca na jakiś szamotanie - czas przyszedł na działanie! Tylko cóż począć, gdy jej się zwyczajnie małego rozumku?
Ach! Czekać na brata! No tak, to co on ma do powiedzienia? Ena nie mogła się wręcz doczekać, by coś zrobić. Ekscytacja i chęć działania - jak niewiele, a przy tym równocześnie tak dużo!
- Ariel
Re: Skaliste wybrzeże
Czw Mar 26, 2015 7:54 pm
Gdyby tylko Ariel wiedziała, że są obserwowani i to jeszcze przez węgorze samej Urszuli - morskiej wiedźmy przed którą przecież ostrzegał ją ojciec! Być może...no właśnie, co by czerwonowłosa zrobiła? Zwłaszcza, że przecież musiała ratować biednego człowieka, który najpewniej by utonął, gdyby nie złamała zakazu ojca. Nie mogła na to pozwolić, o nie! Ta niewinna istota, nie mogła tak zwyczajnie zniknąć pod powierzchnią wody. Miała zapewne tyle planów i powodów by przeżyć, co samo w sobie fascynowało trytonkę. Najchętniej poznałaby wszystkie szczegóły odnośnie życia ludzi na lądzie - jakże tam musiało być wspaniale! Więc mimo przeszkód, które los stawiał jej na drodze, płynęła wytrwale z Erykiem w górę, robiąc wszystko byle tylko on przeżył. Czuła, że jeśli tak dalej pójdzie i jeśli szybko nie znajdą się na jakimś lądzie, to ten człowiek nie przeżyje. A tego by bardzo, ale to bardzo Ariel nie chciała. Nawet nie spojrzała na Sebastiana i machała ogonem najszybciej, jak tylko mogła, aż w końcu dostrzegła niebo i skały i co najważniejsze - ląd. To była szansa dla Księcia by ten przeżył! Syrenka odetchnęła więc z ulgą i wraz z jego ciałem ruszyła w tamtą stronę.
- Przeżyj, proszę. Jeszcze troszeczkę...dasz radę. Proszę! - Szeptała gorączkowo Ariel, mając nadzieję, że on ją słyszy. Płynęła więc pewnie przed siebie, aż oboje znaleźli się blisko plaży. Z racji tego, że ona nie potrafiła się na niej poruszać; w końcu jej ogon to nie były ludzkie nogi, trzymała się nadal wody, jego przesuwając po piasku, a kiedy był już wystarczająco daleko by morskie fale go nie zabrały, trytonka odetchnęła głęboko i zmęczona położyła się na ziemi. Czuła, jak woda obmywa jej ciało, dzięki czemu wiedziała, ze w każdej chwili może stąd uciec. Przyglądała się mu zaniepokojona, delikatnie muskając jego rękę.
Nie dawał żadnych znaków życia...
- Pozwolisz mi, że zaśpiewam to, co w sercu mym noszę po kryjomu. Chcę abyś do mnie, choć raz uśmiechnął się... - nuciła cicho, powoli przenosząc dłoń na jego policzek. Był taki spokojny i urokliwy! Mogłaby tylko na niego patrzeć i patrzeć. Miała nadzieję, że nic mu nie będzie; zresztą jego pierś unosiła się do góry, co oznaczało, że oddycha! Jakie to szczęście! Nie potrafiła jednak tak po prostu teraz odejść. Jeszcze nie.
/Przeniesienie się na plażę.
- Przeżyj, proszę. Jeszcze troszeczkę...dasz radę. Proszę! - Szeptała gorączkowo Ariel, mając nadzieję, że on ją słyszy. Płynęła więc pewnie przed siebie, aż oboje znaleźli się blisko plaży. Z racji tego, że ona nie potrafiła się na niej poruszać; w końcu jej ogon to nie były ludzkie nogi, trzymała się nadal wody, jego przesuwając po piasku, a kiedy był już wystarczająco daleko by morskie fale go nie zabrały, trytonka odetchnęła głęboko i zmęczona położyła się na ziemi. Czuła, jak woda obmywa jej ciało, dzięki czemu wiedziała, ze w każdej chwili może stąd uciec. Przyglądała się mu zaniepokojona, delikatnie muskając jego rękę.
Nie dawał żadnych znaków życia...
- Pozwolisz mi, że zaśpiewam to, co w sercu mym noszę po kryjomu. Chcę abyś do mnie, choć raz uśmiechnął się... - nuciła cicho, powoli przenosząc dłoń na jego policzek. Był taki spokojny i urokliwy! Mogłaby tylko na niego patrzeć i patrzeć. Miała nadzieję, że nic mu nie będzie; zresztą jego pierś unosiła się do góry, co oznaczało, że oddycha! Jakie to szczęście! Nie potrafiła jednak tak po prostu teraz odejść. Jeszcze nie.
/Przeniesienie się na plażę.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach