Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Gabinet profesor Everglade Empty Gabinet profesor Everglade

Czw Sty 03, 2019 4:37 pm
Cały gabinet składa się z dwóch części. Pierwsza, do której wchodzi się wprost do korytarza jest nie duża. Okno znajdujące się na przeciwko drzwi daje wspaniały widok na błonia i zagrody. Pod oknem stoi szerokie biurko z dwoma, wygodnymi krzesłami po obu stronach. Należy zauważyć że na tym biurku panuje aż nazbyt perfekcyjny porządek, wszystko jest poukładane. W rogu pokoju stoi niewielka żerdź, na której nie raz siaduje kruk nauczycielki ONMS. Po za tym znajduje się tu kilka regałów z księgami, dotyczącymi nauczanego przez profesor przedmiotu, szezląg oraz zestaw do parzenia herbaty na niewielkim stoliku. Na ścianach znajdują się ryciny przedstawiające co ciekawsze gatunki magicznych stworzeń. Obok regału znajdziemy kolejne drzwi, zawsze zamknięte na klucz i prowadzące do prywatnej części gabinetu stanowiącej jej sypialnię.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Labiryntu dnia Pon Sty 28, 2019 12:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pią Sty 04, 2019 12:02 am
/z sowiarnii

Droga przez zamek minęła jej i towarzyszącemu jej uczniowi z ranną sobą szybko i w totalnej ciszy, przynajmniej z jej strony bo jeżeli Rabastan raczył coś mówić ona nie raczyła ani razu mu odpowiedzieć. W jej głowie działy się o wiele ważniejsze rzeczy niż słuchanie tego, co też mówił mało rozgarnięty ślizgon. Tak naprawdę nigdy jeszcze nie musiała pomóc normalnemu zwierzęciu jak sowa. Co prawda składała już skrzydła hipogryfów czy abraksanów, miała jednak wrażenie że to dwie, zupełnie różne rzeczy... A może jednak nie? Jedno było pewne, ten wieczór z pewnością będzie dla niej jeszcze gorszy, niż sądziła.
Do swojego gabinetu weszła pierwsza, pewnym krokiem i nieomal uderzyła drzwiami biednego ucznia podążającego za nią, tak pochłonięta myślami że niemal od razu chciała zamknąć drzwi, w ostatniej chwili złapała je jednak, przypominając sobie o biednej, rannej sowie trzymanej przez rudowłosego mężczyznę i tylko i wyłącznie dlatego nie pozwoliła ciężkim drzwiom spotkać się z jego twarzą.
Wpierw swoje kroki skierowała do magicznego zestawu do herbaty w odpowiedni sposób go uruchamiając, następnie odwiesiła swój ciężki płaszcz na jeden z wieszaków, pozostając w bardzo dobrze dopasowanej czarodziejskiej szacie którą, szczerze mówiąc miała ochotę zmienić na coś wygodniejszego, doskonale jednak wiedziała że przy uczniu, powinna prezentować się tak, jak teraz i dawać przykład.
Kobieta podeszła do biurka, zdjęła z niego wszystkie teczki i artykuły do pisania, chowając je w jednej z dużych szuflad. Dla bezpieczeństwa przekręcając ją na klucz, który schowała w jednej z kieszeni. - Odstaw ją na na biurko, ja muszę znaleźć kilka rzeczy żeby jej pomóc.- rzuciła do chłopaka i już miała zabrać się za szukanie odpowiedniej księgi i czegoś, co odpowiednio ustabilizuje złamane skrzydło gdy jej wzrok, przez chwilę i zupełnie przez przypadek napotkał twarz rudowłosego ucznia. Dopiero teraz zauważyła, że faktycznie porządnie zmarzł w nieogrzewanej przez nic sowiarni. Jego twarzy była niezdrowo blada a usta sprawiały wrażenie sinych.  
- Możesz poczęstować się herbatą Lestrange i wracać do dormitorium.- rzuciła jeszcze obojętnym tonem. Cóż, doskonale wiedziała że nie przesadziła z wymierzoną przez siebie karą, chłopak dostał to, na co zasłużył a fakt, że dziś nie dokończył swojej pracy przez biedną sobą nie sprawiał że mu odpuści. Panna Everglade nie chciała jednak aby po szkole krążyły plotki że któryś z uczniów przez nią choruje bądź jeszcze coś gorszego - w końcu Rabastan doskonale radził sobie wymyślaniem kłamstw. Gdyby nie ten jeden szczegół naprawdę nie przejmowała by się tym, że chłopak jest aż siny z zimna, jakieś pozory powinna jednak sprawiać, czyż nie? No właśnie.
Ona sama podeszła do wysokiego regału uważnie przyglądając się znajdującym się tam księgom, mamrocząc coś do siebie z niezadowoleniem. Pamiętała, że ma gdzieś książkę dotyczącą zwierząt nie magicznych, nie pamiętała jednak, w którym miejscu ją położyła. A może po prostu jest wyżej? Charlotte podstawiła pod regał niewielką drabinkę, która na pierwszy rzut oka nie sprawiała wrażenia stabilnej i wspięła się na kilka pierwszych schodków, dalej poszukując odpowiedniej książki.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pią Sty 04, 2019 9:58 pm
Coś tam mamrotał pod nosem idąc za nauczycielką korytarzem, głównie to na temat biednej sowy, która schowała się pod jego marynarką i za chiny ludowe nie chciała stamtąd wychylić nawet czubka dzioba, jakby bała się, że ten nagle ją zostawi na pastwę losu jakże złej Charlotte. Lestrange w połowie drogi jednak umilkł, bo kobieta nie była zbyt rozmowna, a ten nie lubił marnować swojego czasu ale i także głosu, więc ku jej radości po prostu ucichł i szedł powoli za nią, starając się nie przysporzyć więcej cierpienia biednemu zwierzęciu. Mogłoby się wydawać, że Rudzielec po prostu nie ma serca, jednak objawiał je tylko i wyłącznie w stosunku do stworzeń czy to magicznych czy nie. Wprawdzie nie uczęszczał na zajęcia z tego przedmiotu bo nie czuł ani powołania, ani potrzeby, żeby tam przebywać (a tym bardziej, że nauczycielką była owa kobieta, która zdążyła już mu przysporzyć wiele nerwów), jednak smykałkę do tych zwierząt miał i zazwyczaj lgnęły one do niego niczym pszczoły do miodu. Może działał tak na nie jego urok osobisty?  Powoli wszedł do jej gabinetu, oczywiście nie uszło jego uwadze, skrzywił się tylko delikatnie kiedy przestąpił próg, a jego szare oczy omiotły powoli otoczenie. Jeszcze nie miał przyjemności znajdować się w jej gabinecie, dlatego rozejrzał się powoli, po czym podszedł do biurka, na którym po paru jakże dla niego długich minutach udało mu się usadowić sowę, która nie chciała odczepić się od jego koszulki i oczywiście musiała ją delikatnie podziurawić. Nie robił sobie jednak nic z tego, przenosząc powoli swoje szare oczy na nauczycielkę.
- Pomoże jej Pani?
Zapytał po chwili milczenia, korzystając z tego jakże rozkosznego zaproszenia jakim była herbata, zmarł z w tej okropnej Sowiarnii i musiał zregenerować siły, zanim uda się w stronę dormitorium. Nalał sobie parującego napoju do kubka i westchnął cicho, kiedy objął go rękami a rozkoszne ciepło, rozlało się po jego palcach i uderzyło w jego ciało. Upił łyk napoju delektując się ciepłem rozlewającym po jego ciele, a jego spojrzenie mimowolnie oderwało się od kubka w momencie, kiedy Charlotte zaczęła wspinać się po drabinie. Przez chwilę nawet nie mógł oderwać od niej spojrzenia, ale odchrząknął delikatnie siadając na wolnym krześle naprzeciwko jej biurka.
- bardziej na lewo proszę Pani, między tą czarną księgą, a tą w złotej oprawce -wyrzekł po chwili milczenia, wskazując jej książkę, którą zapewne szukała. Miał on wręcz dobry wzrok, więc z tego miejsca dokładnie widział gdzie ona była. Na jej spojrzenie wzruszył tylko lekko ramionami przenosząc spojrzenie na sowę, siedzącą na biurku, która łypała ślepiami to na Charlotte to na niego, jakby oczekiwała jakiegoś wyroku.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pią Sty 04, 2019 10:55 pm
Charlotte wydawała się być zbyt pochłonięta swoimi myślami żeby zwracać uwagę na otoczenie i to, jak chłopakowi idzie z sową. Widziała że zwierzę czuje się przy nim bezpiecznie i szczerze mówiąc, nie spodziewała się że jakiekolwiek stworzenie może wręcz lgnąć do tej, jakże podłej postaci jaką był młody Rabastan Lestrange. Jedynie przez chwilę zdawała się zwrócić jakąkolwiek na niego uwagę, dokładnie w momencie gdy pozwoliła mu poczęstować się gorącą herbatą. Trwało to jednak zaledwie chwilę, po której znów pogrążyła się w swoich myślach do tego stopnia że potrzebowała długiej chwili by dotarło do niej, że chłopak raczył w ogóle coś do niej powiedzieć. Kobieta rzuciła mu krótkie spojrzenie.
- Postaram się. Nigdy nie leczyłam normalnych zwierząt, nie wiem więc w jaki sposób zareaguje no i czy mogę użyć do tego magii... - odpowiedziała mu pochłonięta swoimi myślami, tak, jakby cały czas mówiła coś do samej siebie a nie naprzykrzającego się jej ucznia. - Nie wszystkie gatunki stworzeń dobrze reagują na leczenie magią, co prawda sowa nie jest stworzeniem magicznym, jest jednak wyczerpana. Obawiam się również że skrzydło może być złamane w więcej niż jednym miejscu a to będzie ciężkie do nastawienia.. - Kobieta wydawała się działać niczym w transie, skupiając się głównie na wyznaczonym jej, przez samą siebie, zadaniu.
Była pochłoniętą tą sprawą do tego stopnia, że w pierwszej chwili, nie poczuła nawet na sobie wzroku ucznia, zajęta przeszukiwaniem książek, gdy jednak usłyszała jego głos posłała mu krótkie spojrzenie.
-Nie udawaj że wiesz o co chodzi, Lestrange.- odpowiedziała mu tylko, lekko niezadowolona że przerywa jej poszukiwanie odpowiedniej książki gdy jednak spojrzała w lewo... Niestety, ten parszywy ślizgon domyślił się jakiej książki szuka i wypatrzył ją z dość znacznej odległości. Co prawda jej wzrok nie był najgorszy, miała już jednak swoje lata a długie miesiace ślęczenia nad księgami wcale go nie poprawiły, wręcz przeciwnie doskonale wiedziała że mogłoby być lepiej.
Charlotte przesunęła się do końca stopnia na drabinie, nadal jednak nie sięgała książki a jej pokaźne 168 centymetrów wzrostu wcale nie ułatwiało jej zadania. Kobieta stanęła więc na palcach, przenosząc cały ciężar swojego ciała na lewą stronę sprawiając, że drabina niebezpiecznie się przechyliła. Pannie Everglade udało się zdobyć odpowiednią księgę z półki, jej równowaga jednak została dość poważnie zachwiana i przez chwilę nawet, miała wrażenie że zbłaźni się w towarzystwie ucznia i runie wraz z regałem na ziemię..
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Nie Sty 06, 2019 9:38 pm
Czasami tak kobiety na niego reagowały, kołotały się z myślami, zwłaszcza w jego towarzystwie bo trzeba mu przyznać, że miał swój urok może i był irytujący, owszem ale bardzo często nadrabiał to w innych aspektach. Przede wszystkim był wygadany i rzadko kiedy trzymał buzie na kłódkę o czym mogła się już przekonać, a w słowach nie przebierał bo żadnym pisarzem nie był. A co do tej biednej sówki to może dostrzegła w nim jego prawdziwą, delikatną i przede wszystkim dobrą naturę, bo tak naprawdę ją posiadał ale ukrywał za maską obojętności, która bardzo często zdobiła jego twarz. Jego szare oczy spokojnie wodziły za nauczycielką, kiedy ta szukała odpowiedniej książki, on oczywiście domyślił się o co chodzi i wskazał tą prawidłową. Czyżby nie wspaniałomyślnie? Zmarszczył delikatnie brew na jej słowa, przenosząc powoli spojrzenie na wystraszonego ptaka siedzącego na biurku.
- Wygląda na twardego zawodnika, da sobie Pani radę - wyrzekł, w niezbyt taktowny oczywiście sposób podnosząc ją na duchu, w myślach nawet lekko przeklnął na myśl, że zdecydowanie jest zbyt miły. Powinien po prostu nakrzyczeć na nią, albo powiedzieć, że musi to zrobić. Przechylił delikatnie głowę na jej kolejne słowa, jednak kiedy ta sięgnęła dokładnie po tą książkę, którą wskazywał na jego ustach pojawił się delikatny uśmieszek. Kiedy ta przechyliła się na krawędź drabiny w jego umyśle mimowolnie zapaliła się czerwona lampka. Być może przeczuwał, że zdarzy się coś co może mieć katastrofalne skutki zarówno dla nauczycielki jak i dla niego, dlatego wstał z krzesła i zrobił to w bardzo dobrym momencie bo cholerna drabina przechyliła się i ta straciła równowagę. Zapewne gdyby miał różdżkę to mógłby użyć jakiegoś zaklęcia lewitującego czy coś w tym stylu, ale była ona nadal w jej posiadaniu dlatego musiał posunąć się do tradycyjnych kroków i już po chwili Charlotte wylądowała o dziwo w wysportowanych ramionach Rudzielca. Nie miał trudności z utrzymaniem jej, jednak omijał spojrzeniem jej twarz i odstawił na ziemię, rzucając słaby uśmiech w jej kierunku.
- Ach.. szkoda, że nie miałem różdżki - wyrzekł po chwili krępującej ciszy, zerkając w jej kierunku.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 07, 2019 1:39 am
Na Charlotte ten wątpliwy "urok" nie działał w ogóle gdyż jedyną emocją jaką ten chłopak u niej wywoływał było poirytowanie. I może jeszcze złość wymieszaną z zawodem nad gatunkiem ludzkim ewentualnie ciekawością, z kim też jego matka się puściła by wyszedł tak arogancki bałwan. Owszem, zaskoczył ją troską o nieswoją, ranną sowę to jednak nie zmieniało faktu że przed tym naprawdę napsuł jej krwi i jeszcze okłamywał ją jakby była głupią nastolatką a nie dojrzałą profesor.
Panna Everglade wywróciła oczami na jego bardzo kiepski sposób "podniesienia jej na duchu" oczywiście po to, by po chwili rzucić mu spojrzenie pełne niezadowolenia.
- Oczywiście że dam sobie radę chłopcze. Składałam już skrzydła hipogryfom i abraxanom, ich reagowanie na magię jest jednak stuprocentowo potwierdzone latami badań, sów jakiś nikt nie badał w tej kwestii.[- Odpowiedziała mu również z niezadowoleniem, bo kim też był by choć przez chwilę wątpić w jej umiejętności? Nie po to kończyła Beauxbatons z najlepszymi wynikami i spędziła długie lata badając magiczne stworzenia by nie być w stanie sobie poradzić! Jej duma, delikatnie przy tej wypowiedzi ucierpiała, to z pewnością.
O wiele bardziej jednak ucierpiała przez to, co stało się za chwilę. Nie sądziła że drabina się przewróci, wręcz przeciwnie nie raz sięgała tak po książki dzisiaj jednak nerwy sprawiły że zamiast złapać równowagę poczuła jak ją traci.
-Merde!- dało się tylko słyszeć z jej ust i nawet powoli zaakceptowała fakt takiego wypadku w obecności ucznia, to, stało się jednak później było od tego o wiele gorsze. Zamiast twardej posadzki poczuła dotyk rąk wokół swojego ciała, doskonale wiedziała do kogo one należą sprawił że jej twarz delikatnie się zaczerwieniła - ze złości. Doskonale wiedziała że rudowłosy chłopak tak łatwo nie da jej o tym fakcie zapomnieć, po za tym przekroczył pewną linię która powinna ich dzielić i kobieta naprawdę nie była z tego faktu zadowolona. Co prawda gdyby był to ktoś inny może nawet by mu podziękowało teraz jednak coś w niej wrzało... Nie wiedziała tylko co dokładnie to było.
Charlotte bardzo szybko odsunęła się od niego, rzucając mu niemal nienawistne spojrzenie.
- Najpierw sowiarnia potem różdżka Lestrange. Niby po co by Ci ona była?- warknęła w jego kierunku w tym samym czasie poprawiając swoją szatę i uczesanie. Jak gdyby go nie było otworzyła księgę, przewertowała kilka stron zatrzymując się na jednej, konkretnej po czym odłożyła ją do góry grzbietem na biurku.
- Z tego co pamiętam miałeś wracać do dormitorum.- rzuciła jeszcze w jego kierunku, naprawdę chcąc by ten niezręczny i irytujący czas w jego towarzystwie się skończył, nawet jeśli tak naprawdę przydałaby się jej pomoc chociażby w przytrzymaniu zwierzęcia. Kobieta jak gdyby nigdy nic otworzyła drzwi z klucza, od razu wślizgując się do pomieszczenia obok, z którego wróciła po chwili, od razu zamykając drzwi na klucz i trzymając w dłoni dwa, drewniane pudełeczka.
Zabieg na sowie udał się pomyślnie a chwilę później Rabastan opuścił gabinet panny Everglade pozwalając jej odetchnąć.
[zt x2]
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Sob Sty 26, 2019 8:26 pm
po rozgrywkach w Londynie

Powrót do rzeczywistości był.. trochę bolesny. Weekend który Charlotte spędziła w Londynie naprawdę dobrze jej zrobił - mogła się trochę odprężyć, spotkać z dwoma naprawdę sobie bliskimi osobami które wlały w nią nowe pokłady siły i energii, dając jej również nadzieję na to, że wcale wszystko nie jest tak pogmatwane na jakie wyglądało w jej, jakże hm, w ostatnich czasach trochę zagubionym umyśle. W końcu czy to nie ona była panią swojego życia? Tylko ona, nikt inny i to ona nad nim panowała.. No przynajmniej tak się jej wydawało po dwóch, bardzo długich rozmowach ze swoimi przyjaciółkami.
Dzisiejszy dzień, nie był dla niej specjalnie ciężki - z samego rana miała zajęcia z czwartoklasistami które, o dziwo przebiegły bardzo pomyślnie  tak, jakby nagle cały rocznik odzyskał dawno zagubiony rozum. Następnie nakarmiła i porządnie wyczesała swojego hipogryfa, stwierdzając że ostatnio poświęcała mu za mało czasu. Gdy już skończyła z tym wszystkim było późne popołudnie, to też postanowiła powrócić do swoich komnat. Było za zimno by włóczyć się po błoniach a przechadzanie się po zamku groziło spotkaniem pewnej osoby, której z pewnością nie chciała dzisiaj widzieć.
Gdy tylko przekroczyła próg swojego gabinetu, jeszcze zanim zdjęła ciężki płaszcz rzuciła proste zaklęcie na kominek, by ułożone w nim drzewo zapłonęło przyjemnym, ciepłym płomieniem. Panna Everglade rozebrała się z ciepłego płaszcza, pozostając w obcisłej, czarnej sukience z długim rękawem sięgającej niemal do ziemi. W pomieszczeniu rozległ się stukot obcasów gdy ta podeszła do imbryka by zaparzyć w nim gorącej herbaty i już kilka chwil później zasiadła za swoim biurkiem.
Czy to możliwe że wyczuwała obecność osoby, której w jej mniemaniu nie chciała widzieć i która nic dla niej nie znaczyła? Do tej pory spokojnie siedziała, zajęta swoimi sprawami teraz jednak poczuła, jak jej serce przyspiesza a ona sama została niemal zalana mieszaniną niepokoju i zamieszania a w jej głowie pojawiło się wspomnienie o którym miała nadzieję że zapomniała.  Przez jedną, długą chwilę miała nadzieję, że jest to po prostu jakaś śmieszna wersja zawału serca, w końcu skąd miała wiedzieć że rudowłosy ślizgon stoi za jej drzwiami? No właśnie nie wiedziała a mimo to, widząc jak klamka drzwi powoli się uchyla… Wślizgnęła się pod biurko.
Charlotte, jesteś idiotką.
Dopiero po chwili, gdy usłyszała kroki w pomieszczeniu zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo głupie było jej posunięcie.
Jak jakaś głupia nastolatka, ogarnij się Everglade!
Podejrzewała że prędzej czy później osoba, która weszła do pomieszczenia zorientuje się że ta cały czas w nim jest, to też zdjęła jeden ze swoich kolczyków i cisnęła go gdzieś, w kąt przestrzeni pod biurkiem.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Sob Sty 26, 2019 9:34 pm
/przed wyjazdem Rudego na święta do domu

Unikała go. Wiedział o tym doskonale, bo ilekroć niby przez przypadek podążał w miejsca w których można było ją zobaczyć najczęściej to ta widocznie wyczuła go z daleka i uciekała gdzie pieprz rośnie. Nie próbował do nie jednak zagadać, bo wspomnienia z tamtego wieczoru w Zakazanym Lesie nadal były w jego głowie, nawet rozmowa z przyjaciółką nie wiele pomogła w jego sytuacji. Czuł się zagubiony, a chęć wyjaśnienia sobie tej całej sprawy raz na zawszę zdecydowanie było silniejsze, nie wiedział on sam dlaczego ciągnęło go w kierunku tej kobiety, czasami miał wrażenie, że po prostu oszalał. Musiał się z nią spotkać i porozmawiać, oczywiście tłumaczył sobie to tym, że nie mógł tak trwać bezczynnie, bo przecież nie przyszło mu do głowy, że po prostu chciałby ją zobaczyć. Och Ty naiwny idioto..
Wiedział kiedy miała lekcję, nie, żeby ją śledził, ale widział kiedy uczniowie kierowali się na błonia czy do sali gdzie były najczęściej prowadzone przez nią zajęcia, jednak nie zbliżał się tam przez dłuższy czas, nawet nie zaszczycił ją obecnością na zajęciach mimo, że obiecał sobie, że zepsuje każdą jej lekcję. Stracił na to całkowicie ochotę, a jego głowę zaprzątały teraz inne myśli.
Po swoich lekcjach skierował kroki na znane mu piętro, jeszcze tak niedawno był tutaj z ranną sową, która nie chciała się od niego oderwać; to tutaj w tym pieprzonym gabinecie tak naprawdę wszystko się zaczęło, kiedy Charlotte spadła z drabiny. Przez moment stał przed drzwiami z mocno bijącym sercem, nie zapukał tylko sięgnął do klamki i otworzył drzwi wchodząc do gabinetu tak jakby wchodził do swojego dormitorium. Ogień palił się w kominku, jednak nie zauważył postaci kobiety, która zdążyła schować się za biurkiem. Zamknął on za sobą ciężkie drzwi, kierując swoje kroki w stronę ognia, gdy był w połowie drogi przystanął słysząc hałas gdzieś w okolicy biurka. Skierował tam swoje szare oczy, po czym powoli podszedł do fotelu, który stał tuz przed biurkiem nauczycielki, usiadł w nim jak gdyby nigdy nic, stukając delikatnie palcami o podłokietnik, jego szare oczy wpatrywały się uważnie w biurko jakby to miało mu pomóc i w magiczny sposób kobieta się tutaj pojawi. Och.. on wiedział, że ta tutaj jest, nie mogła od tak się przed nim schować, prawda?
- Nie sądziłem, że tak szybko wejdziesz pod biurko - jego głos nie brzmiał zbyt głośno, ale doskonale mogła usłyszeć jego słowa, po prostu cierpliwie czekał.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Sob Sty 26, 2019 10:51 pm
Szczerze mówiąc Charlotte miała cichą nadzieję że nie spotka tego jednego ucznia już do końca roku, że nie zobaczy jego szarych oczu, wrednego uśmieszku pojawiającego się na jego twarzy czy tej cholernej, rozpiętej koszuli. W końcu zamek był duży i nie ciężko powinno być się w nim mijać a sam chłopak wydawał jej się również ją unikać. W końcu nie pojawił się na żadnej z jej lekcji mimo iż wcześniej zaszczycił ją swoją obecnością na nich, parę razy nawet nie widziała go na którymś z posiłków specjalnie wybierając miejsca na uboczu bądź jedząc w pokoju nauczycielskim byleby się z nim nie spotkać.
Przez jedną krótką chwilę miała nadzieję że udało się jej oszukać nieznanego przybysza, zabawne jak wiele tych krótkich, złudnych chwil nawiedziło ją odkąd poczuła że ktoś zbliża się do jej gabinetu i naprawdę miała nadzieję że w tej kwestii jednak się myliła. I już myślała że jej się udało, ba nawet powoli zaczynała odczuwać ulgę z tego powodu gdy głos, i to nie byle jaki głos a głos należący do tej jednej konkretnej osoby której nie chciała teraz widzieć wyrwał ją z przedwczesnej ulgi. Chwilę później dało się słyszeć łoskot zagłuszony soczystym Merde! które wyrwało się z ust czarownicy gdy ta odruchowo spróbowała się wyprostować.
- Dobre wychowanie nakazuje zapukać do czyjegoś gabinetu zanim się do niego wejdzie, Lestrange.- wyrzekła nadal będąc pod biurkiem, szybko sięgnęła po swój kolczyk, powoli wycofując się spod biurka. Następnie wstała, poprawiła swoją suknię i usiadła na swoim miejscu. Nie spojrzała jednak jeszcze na chłopaka, zamiast tego powoli przypięła swój kolczyk na miejsce.
- Spadł mi na ziemię. - powiedziała jeszcze cicho, jakby chcąc wytłumaczyć swoją obecność pod biurkiem, mimo iż wcale nie chciała mu się tłumaczyć, a może jednak chciała? Nie, chyba jednak nie. Dopiero teraz jej spojrzenie spoczęło na rudowłosym chłopaku, delikatnie przyjrzała się jego twarzy po to by utkwić niebieskie tęczówki w szarym spojrzeniu jego oczu. Wzięła głęboki oddech a jej czerwone usta zanurzyły się w filiżance z jeszcze ciepłą herbatą.
- Co Cię do mnie sprowadza, Rabastanie?-zapytała spokojnie, ba niemal obojętnym i beznamiętnym tonem, zakładając przy tym nogę na nogę. - Zakładam że nie chodzi o twoje oceny gdyż cię nie uczę, nie rozumiem więc twojej obecności w moim gabinecie.- dodała jeszcze, dając mu tym samym do zrozumienia że nie mają o czym ze sobą rozmawiać. No dobra, oszukiwała samą siebie twierdząc że pewien temat między nimi jest zakończony...
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Nie Sty 27, 2019 5:46 pm
Musiała jednak patrzeć na jego wredny uśmieszek, na jego szare oczy, które uważnie wpatrywały się w jej twarz jakby chciał wyczytać wszelkie ukrywające się tam emocje, kobieta może chciała ukryć je za maską obojętności, jednak nie można tak łatwo go oszukać. Nie miał dzisiaj rozpiętej koszuli, ale jeszcze dzień się nie skończył, a sądząc po tym co stało się w Zakazanym Lesie jest on pełen niespodzianek. Jego dotychczasowe życie było jednym wielkim żartem dopóki nie pojawiła się w nim owa kobieta... miał do niej pewną słabość? Bardzo prawdopodobne jednak nie przyznałby się do tego nawet przed samym sobą, nie mógł przecież okazywać żadnych słabości; a w tym momencie nawet poglądy rodziny nie miały dla niego żadnego znaczenia. Przechylił delikatnie głowę na prawą stronę, opierając wygodnie rękę na podłokietniku, jego palce mimowolnie powędrowały do jego ust, kiedy przyglądał się jak ta wychodzi spod biurka, mogła dostrzec na jego ustach cwany uśmieszek, bo jaki facet nie cieszyłby się na taki widok, prawda? Chyba tylko jakiś idiota. Rabastan może nie należał do ani wylewnych osób, ani do takich, którzy przejmowali się czyimś losem czy interesowali czyimś życiem, jednak jak na faceta przystało lubił popatrzeć na zadbane kobiety, a ona była zdecydowanie jedną z nich. Odjął palce od swojej twarzy, przeczesując lekko włosy, które stworzyły jeszcze większy bałagan na jego głowie, z ust mimowolnie wyrwało się westchnienie.
- A czy otworzyłabyś mi, gdybym zapukał? - jego oczy nie odrywały się od jej twarzy, doskonale wiedział zarówno on jak i ona, że nie otworzyłaby mu drzwi, może nawet gdyby dowiedziała się, że ten jest po drugiej stronie to schowałaby się, albo kazała mu odejść. Wybrała tą pierwszą opcję, bardziej korzystniejszą dla niego w tym momencie. Na jej wytłumaczenie odnośnie kolczyka, lekko kiwnął głową, zastanawiając się tak naprawdę co tam robiła, unikała go już od dłuższego czasu co można było zauważyć, więc nic dziwnego, ze nie wierzył w tą bajeczkę. Siedział przed nią jeden z największych kłamców w historii tej szkoły, myślała, że od tak pokona go jego własną bronią? Kiedy zadała pytanie, ten wstał z fotela podchodząc powoli do kominka, stał w tym momencie bokiem do niej wpatrując się w ogień. - Unikasz mnie  - wyrzekł po chwili milczenia, podnosząc głowę, żeby spojrzeć w jej kierunku. Powoli ruszył w stronę kobiety, nie spuszczając zeń spojrzenia nawet na moment. - Ponadto nie odpowiedziałaś mi na jedno pytanie - dodał bardziej cichym tonem, lecz wiedział doskonale, że ta go usłyszy bo właśnie zawędrował przed jej biurko. Oparł ręce na jej biurku, nachylając się lekko w jej stronę, na pewno mogła poczuć drażniący zapach jego perfum i przyjrzeć się jego błyszczącym lekko oczom w półmroku, który panował w gabinecie będący oświetlonym tylko światłem z kominka jako, że na zewnątrz już szybko robiło się ciemno.
- Czego ode mnie chcesz?
Wyzywające spojrzenie zatrzymało się na jej oczach.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Nie Sty 27, 2019 7:05 pm
Owszem musiała, bo była na tyle głupia by w końcu poczuć się bezpiecznie przez złudne wrażenie kontroli nad sytuacją które sprawiło, że zapomniała przekręcić klucza w drzwiach, jak to zwykle miała w zwyczaju. Nie przypuszczała że ten arogancki chłopak postanowi zawitać do jej gabinetu w końcu ta cała sytuacja w Zakazanym Lesie wcale nie zakończyła się pozytywnie, przynajmniej w jej mniemaniu rozstali się w dość, delikatnie mówiąc, napiętych stosunkach. Nie zrozumcie jej źle, jakaś część niej, gdzieś głęboko ukryta cieszyła się że go widzi, starała się jednak nie dopuszczać jej do głosu, w końcu tak nie powinno być i Charlotte doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W końcu on uczył się w szkole w której ona była nauczycielką, na dobrą sprawę nie powinna zostawać z nim sam na sam w tym przeklętym gabinecie.
Musiała przyznać że trafił w sedno, z pewnością nie otworzyłaby mu wiedząc że to on stoi po drugiej stronie drzwi. Najzwyczajniej w świecie nie chciała go widzieć by nie zrobić kolejnej głupoty które w jego towarzystwie wyjątkowo łatwo jej przychodziły a unikanie mężczyzny oznaczało że nic takiego się nie wydarzy.
- Nie otworzyłabym Ci ponieważ nie są to godziny w których przyjmuje uczniów.- odpowiedziała beznamiętnie, co prawda jej uczniowie mogli przyjść do niej zawsze, kiedy potrzebowali Rabastan jednak tego nie wiedział. Obserwowała uważnie sylwetkę chłopaka gdy ten wstał z fotela i podszedł do kominka a gdy wypowiedział kolejne słowa wzięła głęboki oddech, nie sądziła że chłopak to zauważył w końcu nie chodził na jej lekcje a ich okazje do spotkania zawsze były nikłe. - Dlaczego niby miałam cię unikać? Pragnę ci przypomnieć że jestem nauczycielką w tej szkole. - W końcu normalny nauczyciel nie powinien unikać zwykłego ucznia, czyż nie? I naprawdę sądziła że Lestrange jest tylko zwykłym uczniem, bardzo irytującym jednak zwykłym i tylko uczniem.
Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie gdy chłopak oparł dłonie na jej biurku a ostry zapach jego perfum dotarł do jej nosa. Wpatrywała się w wyostrzone półcieniem rysy jego twarzy, przyglądała się wyzywającemu spojrzeniu szarych oczu. Jej spojrzenie przez chwilę wylądowało również na ustach mężczyzny, szybko jednak odwróciła wzrok gdyż w jej głowie pojawiła się myśl że chciałaby znów ich posmakować. Nie wiedziała ile tak milczała, uważnie przyglądając się jego osobie.
- Z tego co pamiętam ustaliliśmy że oboje zapomnimy o tym, co się wydarzyło. - Zaczęła, nie wiedziała jednak jak powinna dalej ugryźć ten temat - i już miała się z tego wyłgać gdy przed oczami pojawił się jej obraz zaczerwienionego śladu na jej twarzy a w ustach poczuła nieprzyjemną suchość. Filiżanka z herbatą powędrowała do jej ust a sama kobieta wstała po chwili by odstawić ją na inny stoliczek. - Widzę jednak że to nie nastąpiło a ty domagasz się wyjaśnień..- nie patrzyła na niego uruchamiając magiczny zestaw do parzenia herbaty a jej głos zdawał się być beznamiętny. -Należą ci się przeprosiny z mojej strony Rabastanie. Wtedy w lesie wyprowadziłeś mnie z równowagi swoim skandalicznym zachowaniem, whisky również zrobiła co swoje a ja nie powinnam była…- zatrzymała się na chwilę, stając naprzeciwko kominka i szukając odpowiednich słów, nadal nie chcąc przyznać się do tego, co się wydarzyło. - Nie powinnam była cię pocałować ani tym bardziej podnosić na Ciebie ręki. To było bardzo nierozsądne i karygodne z mojej strony, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt że jesteś uczniem tej szkoły a ja twoją nauczycielką. Taka sytuacja między nami nigdy nie powinna mieć miejsca, mam więc nadzieję że oboje zapomnimy o tym zajściu gdyż zagraża ono zarówno Twojej, jak i mojej reputacji Rabastanie. - słowa wypowiadała powoli i dokładnie, nawet nie spoglądając na chłopaka. Mimo iż doskonale wiedziała że nie jest to odpowiedź na jego pytanie, miała nadzieję że te słowa rozwiążą całą sytuację i przyniosą jej ulgę, związaną z zakończeniem tej, jakże absurdalnej sytuacji jakie miała miejsce. Tylko dlaczego zamiast ulgi poczuła silne ukłucie żalu? Tego już nie wiedziała.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Nie Sty 27, 2019 7:36 pm
On sam nie wiedział, że zawita do jej gabinetu, zrobił to raczej będąc pod wpływem chwili, nagle wpadł mu do głowy pomysł, że wreszcie przestanie żyć w tej cholernej niewiedzy i wyjaśnią sobie wszystko co powinni wyjaśnić. Nie będzie to oczywiste zadanie, bo zarówno on jak i ona byli bardzo upartymi istotami, zazwyczaj mówili jedno a myśleli zupełnie coś innego. Tylko ślepiec by nie zauważył, że coś jednak między nimi się działo, na szczęście uczniowie nie zwracali na takie coś uwagi, a Lestrange rzadko pokazywał się w towarzystwie Charlotte gdziekolwiek, chociażby dlatego, że ta unikała go ostatnio jak ognia. Nie miał jej tego za złe, bo sam po tym spotkaniu w Zakazanym Lesie czuł się conajmniej zagubiony, jednak życie w niepewności w tym momencie było o wiele gorsze. Dlatego był w tym cholernym gabinecie, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło. Nie miał zamiaru ustąpić, nie był człowiekiem, który się łatwo poddawał. Może nie uciekał się do przemocy, ale miał zamiar wyciągnąć z niej jak najwięcej, nawet gdyby musiał uciec się do podłych sztuczek w których można nazwać go mistrzem. Miał gdzieś swoją reputację, nie zależało mu na tym ani trochę, wprawdzie nie chciał w jakiś sposób obrazić swojego nazwiska i  czasami serio przeklinał dzień w którym przyszedł na świat, może gdyby urodził się mugolakiem to wszystko byłoby łatwiejsze? Podrapał się lekko po trochę zarośniętym policzku, wbijając w nią spojrzenie.
- Każda pora jest dobra, a podobno to właśnie wieczorami ludzi bardziej ciągnie do rozmyślań - wyrzekł po chwili milczenia, wzruszając delikatnie ramionami. Tak było w jego przypadku, to w nocy częściej zastanawiał się nad swoim marnym życiem niż za dnia. Ciemność także przynosiła ukojenie, a on czuł się w niej jak ryba w wodzie. Na jej kolejne pytanie, tylko delikatnie się zaśmiał kręcąc głową na boki, a kiedy oparł się o jej biurko jego natarczywe spojrzenie nie odrywało się od jej twarzy tak jakby chciał zajrzeć prosto w głąb jej duszy i wyczytać wszystko.. jak w otwartej księdze, szkoda tylko, że ta księga pogubiła parę ważnych dla niego kartek. Spojrzeniem odprowadził jej sylwetkę, kiedy ta zbliżyła się do kominka, obrócił się przodem do niej, krzyżując ręce na piersi kiedy oparł się o biurko, przesuwając spojrzeniem z jej sylwetki na palący się ogień. Słuchał jej. Oczywiście nie zgadzał się z jej słowami i doskonale wiedział, że ta czuje to samo, jednak trudno było cokolwiek wytłumaczyć dlatego wpatrywał się w ogień jakby szukał w nim odpowiedzi na nurtujące go pytania. Przygryzł lekko dolną wargę, przenosząc powoli na nią spojrzenie. Jego imię w ustach brzmiało tak bardzo nienaturalnie, że mimowolnie się skrzywił.
- Dlaczego nie wierzę w ani jedno Twoje słowo? - zapytał po chwili milczenia, uparcie wpatrując się w kobietę, dlaczego mimo tej cholernej niepewności wiedział, że ta próbuje go od siebie odsunąć tylko ze względu na fakt, że był od niej młodszy i że łączyła ich relacja uczeń-nauczyciel? Nie czytał jej w myślach, bo nie potrafił tego robić i w tym momencie bardzo pożałował, ze nigdy się do tego nie przykładał. Jednak zajrzenie w umysł kobiety może równać się z zajrzeniem prosto w paszczę smoka.  Wyprostował się powoli kierując swoje kroki w stronę kobiety, nie zważał na to, że powinien w tym momencie przyznać jej rację i wyjść tymi samymi drzwiami, którymi tutaj wszedł. Tak naprawdę nie mógł tego zrobić, jakaś pieprzona i nieznana mu dotąd siła trzymała go tutaj i kazała chociaż patrzeć.- Oboje wiemy, że tak naprawdę to puste słowa i myślisz zupełnie inaczej- stanął tuż za nią, że spokojnie mogła poczuć nie tylko zapach jego perfum, ale także bijące ciepło od jego ciała, nie dotykał jej jednak tylko ponad jej ramieniem wpatrywał się w ogień.
- Mam gdzieś moją reputację, mam dość tego, że ktoś cały czas mówi mi co mam robić, że wszyscy decydują o moim życiu, a ja mam gówno do gadania - wyrzekł po chwili lekko ochrypłym głosem, na moment przymykając swoje szare oczy kotarą z powiek. Nie mógł jednak się jej narzucić, nie mógł wymusić na niej czegoś co kompletnie nie czuła, wiedział, ze to będzie najgorsze pytanie w jego życiu jakie zaraz zada.
- Jesteś tego pewna?
Jego głos zabrzmiał nienaturalnie, a ciało delikatnie się napięło oczekując na jej odpowiedź.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Nie Sty 27, 2019 9:01 pm
Charlotte stała tak, wypowiadając słowa które w jej mniemaniu były rozwiązaniem całego tego problemu który stworzył się między nią, a jednym z jej uczniów. W końcu podała mu logiczne wytłumaczenie swojego zachowania i przeprosiła za nie, grzecznie prosząc o to by oboje zapomnieli o tym incydencie. W końcu tak będzie lepiej zarówno dla niej, jak i dla młodego ślizgona… Szczerze mówiąc nie wiedziała nawet innej opcji rozwiązania tej sytuacji, w końcu co innego niż relacja uczeń - nauczyciel mogłoby ich łączyć? Pochodzili z dwóch naprawdę różnych światów i umysł Charlotte, mimo iż czasem o tym rozmyślał, nie potrafił zobaczyć tego w chociażby neutralnych barwach, nie wspominając już o tych jasnych, zwykle związanych z pomyślnością. Dlaczego więc mimo iż doskonale wiedziała jak bardzo bezsensowne by to było i tak skrycie chciała czegoś więcej? Cóż, na to pytanie nie znała odpowiedzi.
Prychnęła pod nosem słysząc, jak chłopak stwierdza że nie wierzy w jej słowa. W jej ocenie były one szczerze - z wielu przyczyn wydarzyło się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca, należało więc o tym zapomnieć nie rozdrabniając o tak trywialne rzeczy jak głęboko skrywane i mało zrozumiane odczucia, czyż nie? O ile w ogóle jakieś uczucia istniały.
-Nie wiem czemu mi nie wierzysz, Rabastanie gdyż moje słowa są prawdziwe. Nie moja więc wina że w nie nie wierzysz. - odpowiedziała nadal beznamiętnie, nie pokazując po sobie żadnych emocji. Nie patrzyła również w jego kierunku wiedząc, że czasem można za dużo zobaczyć w jej oczach, jej spojrzenie skupione było na płomieniu tańczącym w kominku. Ogień grzał ją nieznośnie to też zmuszona była zrobić niewielki krok w tył, czując że dłużej tego nie zniesie. Słyszała kroki chłopaka i była rozdarta. Z jednej strony chciała żeby wyszedł, zostawił ją w spokoju i nie rozdrabniał dłużej tej sprawy, która powinna zostać zamknięta zaraz po tym jak się wydarzyła. Z drugiej strony chciała by został, by nie wychodził z tego pomieszczenia dorana nawet jeśli mieliby stać tak jak teraz, z dala siebie i w milczeniu doskonale wiedząc że jest między nimi wiele niewypowiedzianych i niedopowiedzianych rzeczy.
Panna Everglade na chwilę wstrzymała oddech czując, jak ślizgon podchodzi do niej i staje tuż za nią, bardzo blisko… O wiele za blisko, miała wrażenie że ich ciała dzielą zaledwie centymetry, czuła zapach jego perfum i ciepło bijące od jego ciała. To wszystko sprawiło że poczuła się jeszcze bardziej rozdarta, doskonale wiedziała że nie powinno go tu być, nie powinien stać tak blisko i wypowiadać w jej kierunku takich słów. I mimo to chciała więcej, chciała stać jeszcze bliżej czuć na sobie jego władczy dotyk i zatopić się w jego ustach. Dopiero po chwili wzięła głęboki wdech, spokojnie i powoli wypuszczając powietrze nosem.
- Skąd ta pewność?- zapytała jeszcze, naprawdę nie rozumiejąc co kieruje tym zarozumiałym dzieciakiem. W końcu wyjaśniła mu przecież jak ta cała sytuacja wyglądała, czego więc jeszcze od niej chciał wmawiając jej że tak naprawdę jest inaczej? I już miała się o to zapytać, gdy ten postanowił znów przerwać panującą między nimi ciszę.
- Całe twoje życie będą pojawiać się osoby które będą mówiły ci co powinieneś zrobić ze swoim życiem, przyzwyczaj się do tego i naucz się wybierać kogo słuchać a kogo nie. - odpowiedziała mu beznamiętnie, starając się skupić na uspokojeniu serca, które z każdą minutą szalało w jej piersi coraz bardziej. Cóż, bliskość tej osoby z pewnością nie działała na nią odpowiednio.
Gdy rudowłosy wypowiedział kolejne pytanie, kobieta obróciła się by stać z nim twarzą w twarz… No prawie, gdyż różnica wzrostu była między nimi znaczna. Nie patrzyła mu jednak w oczy jedynie w punkt utkwiony gdzieś za jego plecami.
- Po co drążysz ten temat, Rabastanie? Ty nie przepadasz za mną tak samo jak ja nie przepadam za tobą i oboje mamy ku temu dużo powodów. - dopiero teraz przeniosła spojrzenie na jego szare oczy, próbując się w nich czegokolwiek doszukać.
Zamiast tego poczuła na sobie gęsią skórkę. - Tak, jestem pewna że tak będzie najlepiej dla nas obu - gdy zapomnimy o tamtym wieczorze i każde wróci do swojego życia. - kontynuowała, tym razem odpowiadając na jego pytanie. Niestety, ani w jej głosie ani w spojrzeniu nie było przekonania, co nie do końca udało się jej ukryć.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 10:00 am
Tylko dlaczego wydawało mu się, że ona tego tak naprawdę nie chce? Słowa mówiły jedno, jednak zapewne jej oczy mówiły co innego, nie widział ich jednak bo była odwrócona do niego tyłem, a on mógł tylko stać za nią i patrzeć  w kominek ponad jej ramieniem bo w końcu był od niej o wiele wyższy. Nie mógł wyczuć w jej głosie niepewności bo ta kobieta zadziwiała go swoją stanowczością, jednak wiedział, że wypowiedziała to tylko dlatego, że nie patrzyła w jego kierunku. Nie byłoby to proste gdyby patrzyła mu prosto w twarz.
- Pamiętaj, że to ja jestem królem kłamstw i manipulacji, ponadto nie patrzysz mi prosto w oczy - wyrzekł po chwili milczenia, Lestrange był na tyle zuchwały, że potrafił patrzeć prosto w oczy swojemu rozmówcy i kłamać jak z nut bez żadnych ogródek. Niewielu potrafiło tak się zachowywać i kłamać jak on. Doskonale o tym wiedziała, bo podczas ich pierwszego spotkania mimo, że ta mu nie wierzyła mówił bez ogródek patrząc prosto w jej oczy jakby dla niego kłamanie było jak oddychanie. Po części tak było; czasami prawda była zbyt bolesna. Nie chciał stąd wychodzić, jednak jeśli ona zdecyduje, że między nimi nic nie ma, że tak naprawdę była to chwila słabości to po prostu wyjdzie z tego gabinetu i już nigdy nie pokaże się jej na oczy, będzie jej unikał i starał się zapomnieć. Tylko czy można zapomnieć o czymś takim? Wiedział, że będzie to bardzo trudne i przysporzy mu sporo cierpień, on niedługo kończy szkołę, a ona zostanie tutaj i będzie dalej nauczać tych wszystkich gówniarzy. On zrobi coś ze swoim życiem, zasiedli szeregi Czarnego Pana tak jak każdy w jego rodzinie i być może zmieni się nie do poznania, a jego wrażliwość, która zdecydowanie jest słabym punktem zniknie. Bo w takim miejscu nie ma miejsca na słabości, a w tym momencie jego największą słabością była ona. Czuł bijące ciepło od kominka, jak i od jej ciała, nie zrobił jednak kolejnego kroku naprzód, ani jej nie dotknął tak sobie to postanowił. Czekał tylko aż ta odpowie na zadane przez niego pytanie, tylko że bał się odpowiedzi jak nigdy. Bał się bardziej niż podczas rozmowy z Sol, gdzie opowiedział jej co się stało w Zakazanym Lesie.
- Niestety w takich rodach jak mój to nie jest takie łatwe, moja matka zaplanowała moją przyszłość; zaplanowała ile będę miał dzieci, komu będę służył, kogo poślubię - przy ostatnim jego głos lekko zadrżał, nie miał zamiaru poślubić Rockers i na pewno niedługo dowie się o tym jego ukochana matka. Nie miał zamiaru jej ulegać tylko dlatego, że był jej ukochanym synkiem, już lepiej, żeby to Rudolf poślubił Rockers mimo, że uważała go za buntowniczego syna, który nie jest wart jej uwagi. Rabastan nie chciał, żeby ktoś układał mu życie, on raczej liczył na spontaniczne wydarzenia w jego życiu tak jak to w lesie. Kiedy ta się odwróciła do niego, przeniósł powoli spojrzenie na jej twarz, a fakt że nie chciała spojrzeć mu w oczy bardziej go denerwował niż by przypuszczał, czekał jednak cierpliwie niczym jakiś marmurowy posąg. Kiedy spojrzała mu w oczy ten odwzajemnił spojrzenie, ślizgając się nim delikatnie po jej twarzy. Wyczekiwał w rosnącym napięciu tego co chciała powiedzieć, szkoda tylko, że jej oczy zdecydowanie nie mówiły tego co usta. Poczuł jak jego żołądek się kurczy, jak podchodzi do gardła, skinął najpierw lekko głową nie spuszczając z niej spojrzenia.  - Jak sobie życzysz - wyrzekł, po chwili w francuskim języku nawet nie zważając uwagi na to, że jego akcent zdecydowanie nie jest stworzony do mówienia w tym języku, cofnął się najpierw o krok, a potem odwrócił kierując w stronę drzwi. Położył już rękę na klamce i przez moment mogłoby się wydawać, że po prostu otworzy te cholerne drzwi i wyjdzie.
Przecież to takie proste Rabastanie, zrób to a wszystkie problemy znikną...
Tylko on nie chciał, żeby te znikały, zaklął w duchu na własną głupotę. Lecz jeśli miał już nigdy nie spotkać się z nią twarzą w twarz w sam na sam, to musiał zaryzykować wszystko i zrobić z siebie idiotę ten ostatni raz. - Pieprzyć to - wyrzekł po francusku, bo jeśli chodzi o przekleństwa to rudzielec był ich mistrzem w różnych językach. Jeśli patrzyła jak ten odchodzi, to mogła zobaczyć, że odwrócił się do niej przodem i pokonał dzielącą ich odległość w szybkim tempie, nie wiedział nawet co robił po prostu jakaś niewidzialna siła pchała go do tego czynu. Chwycił jej podbródek ręką, żeby spojrzała prosto w jej oczy i zatopił swoje usta w jej, przelewając w ten pocałunek wszelkie skrajne uczucia jak nienawiść, pożądanie i być może przyszła tęsknota, objął ją w pasie przyciągając do siebie we władczym geście. Czyżby cały plan rozstania się tak po prostu runął w gruzach? Oderwał się od jej ust, opierając swoje czoło o jej a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w przyspieszonym tempie, tak jak samo jak jego mocno bijące serce, które mogła wyczuć przez cienki materiał koszulki.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 11:31 am
Tak naprawdę to ona sama nie wiedziała czego chce. Owszem miała swoje cele i plany jednak w kwestii stojącego w jej pobliżu ślizgona miała jedną, wielką pustkę.
Irytował ją, to było pewne. Rudowłosy potrafił wyprowadzić ją z równowagi jak mało kto przyprawiając o wrzenie, ba do pewnego stopnia nawet gardziła jego sposobem bycia, tym aroganckim i zarozumiałym podejściem do wszystkiego i wszystkich, tymi wszystkimi kłamstwami wylewającymi się w jego ust a mimo to doszło, do czego doszło i kobieta naprawdę nie wiedziała czemu do tego doszło. Ta cała układanka była dla niej o wiele bardziej skomplikowana niż szkolenie Abraksanów, a wiedzcie że nigdy nie było to łatwym zadaniem.
Charlotte prychnęła pod nosem, była jedną z tych osób które brzydziły się kłamstwem i tymi, którzy na codzień się nim posługiwali. Naprawdę chciała wierzyć że tym mężczyzną również się brzydzi.
-W takim razie jesteś żałosnym królem który boi się prawdy i innych ludzi, Lestrange. Czym tu się szczycić?- odpowiedziała beznamiętnie, pozwalając sobie na drobną złośiwośliwość, tak jakby ona również miała zniechęcić chłopaka do jej osoby.
Ta obecność chłopaka bardzo blisko jej ciała przyprawiała ją o przyspieszone bicie serca i gęsią skórkę mimo iż miała wrażenie że w jej gabinecie jest teraz z milion stopni na plusie, tak jakby niedługo miała się sama z siebie zapalić. Ona natomiast w jakimś stopniu nie chciała odpowiadać na to pytanie, najzwyczajniej w świecie wolałaby użyć zaklęcia obliviante i zapomnieć o tym całym wydarzeniu w Zakazanym Lesie jak i rozmowie, którą właśnie przeprowadzali. Nawet jeśli tak to wyglądało dla niej nie była to łatwa rozmowa, musiała nie dość że przyznać się do błędu to jeszcze za niego przeprosić a takie rzeczy zawsze przychodziły jej z trudnością.
-Ród czy nie ród to od ciebie powinna zależeć twoja przyszłość. Jesteś słaby jeśli pozwalasz na to swojej matce a użalanie się nad sobą naprawdę nic w tym nie pomoże. - Słyszała jak jego głos drży dlatego też sformułowała swoje słowa w ten, a nie inny sposób. Zauważyła że ten jest wyjątkowo wrażliwy w kwestii tego czy jest odbierany za słabą osobę czy też nie. Czy chciała mu jakoś pomóc? Nie, w obecnej chwili chyba nie, jej umysł był zbyt zajęty tym, jak najlepiej rozwiązać sytuację między nimi.
- Tak, takie jest moje życzenie.- odpowiedziała jeszcze cicho, również po francusku i uważnie obserwując reakcję chłopaka na jej słowa, po tym ślizgonie mogła się spodziewać wszystkiego i coś, w tym z jaką łatwością przyjął jej odmowę nie pasowało jej do obrazka Rabastana Lestrange jaki miała w swojej głowie.
Nie patrzyła gdy ten odchodził w kierunku drzwi, była zbyt rozdarta między dwoma, skrajnymi uczuciami które teraz w niej walczyły. Pierwszym uczuciem było zadowolenie i jakiś rodzaj ulgi że ten w końcu opuści to pomieszczenie a ta cała, absurdalna sytuacja się skończy. Drugim uczuciem, a raczej uczuciami był żal wymieszany z tęsknotą za tym, co mogło się wydarzyć ale się nie wydarzyło i przez jedną, krótką chwilę chciała go tu zatrzymać.
Tak jednak się nie stało a kobieta była pewna że uczeń opuści jej gabinet i już nigdy więcej się nie spotkają,w końcu unikanie go wychodziło jej całkiem nieźle. Mężczyzna jednak postanowił ją znów zaskoczyć w jednej chwili była pewna że ten właśnie wychodzi z jej gabinetu, w drugiej już jej oczy wpatrywały się wprost w szare tęczówki Rabastana a ona nie mogła odwrócić oczu by w nich nie utonąć. Gdy tylko ich usta zetknęły się ze sobą kobieta bezwiednie złapała go za koszulkę przyciągając mężczyznę do siebie mimo iż powinna się odsunąć, czy to dziwne że wcale nie chciała przerywać? Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech gdy ten władczo przyciągnął ją do siebie, jej ręce oplotły się wokół szyi chłopaka a palce błądziły po jego karku. I mimo iż rugała się w myślach za swoją głupotę naprawdę nie chciała przerywać. Oddawała każdy, nawet najmniejszy pocałunek a cichy jęk niezadowolenia wyrwał się z jej ust gdy ten się od niej oderwał.
Charlotte przymknęła oczy, doskonale wiedząc że jeśli je otworzy okazać się to może zwykłym psikusem jej umysłu.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytała po francusku, zadając dokładnie to samo pytanie, które jeszcze niedawno on zadawał jej. Jej dłonie zjechały delikatnie z karku mężczyzny na jego ramiona, palcami rysując na nich tylko im znane wzory.
Sponsored content

Gabinet profesor Everglade Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach