Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Grzechoczące zbroje Empty Grzechoczące zbroje

Wto Gru 30, 2014 11:20 pm
Grzechoczące zbroje
Oprócz Zakazanego Korytarza, na VI piętrze znajduje się też jedno mniej znane przejście, które mieści się przy starej klasie Obrony Przed Czarną Magią. Skrywa ono wiele zbroi, które ciągle grzechoczą w tylko sobie znanej kolejności.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Nie Sie 30, 2015 5:03 pm
Nie można przecież było ciągle tylko siedzieć w dormitorium i siedzieć, i myśleć o jakichś tam głupotach. Należało zacząć działać! Wiosna trwała już od dłuższego czasu, a wielkimi i nieprzewidywalnymi krokami zbliżało się gorące lato. Na samą myśl Sharon wzdrygnęła się, a jedna powieka zaczęła nerwowo drgać. Brr...! Najgorsza pora roku pod względem nieznośnych upałów, co wiązało się z tym, że dziewczyna będzie się pocić intensywniej niż zazwyczaj. Bleh. Pozostawało mieć nadzieję, że pojedzie nad jakieś jezioro z rodziną i schowa się cała pod wodą, by przypadkiem nikt jej nie zauważył w stroju kąpielowym. Na szczęście była jeszcze szkoła, a ona przechadzała się po VI piętrze w swojej rozciągniętej koszulce z wytartym logo mugolskiego zespołu Deep Purple. Bardzo, ale to bardzo lubiła tę koszulkę i wiedziała, że jej stan dobitnie o tym świadczy. Do niej założyła stosunkowo nowe spodnie dzwony - prezent od babci i ciemne półbuty w męskim stylu, które ostatnio polubiła. Poprawiła jeszcze swoje włosy, które muskały jej ramiona i zmrużyła swe czujnie brązowe oczy, kiedy kierowała się na VI piętro. Ominęła jeszcze klasę OPCM i...stanęła jak wyryta, bo odnalazła jakiś dziwnie wąski korytarzyk! Postanowiła więc nim iść i zobaczyć, co tam się znajduje. Z każdym krokiem Gallagher, zapalały się pochodnie, a skrzypienie narastało.
Co więc odnajdzie na końcu tej drogi?
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Wto Wrz 08, 2015 3:50 pm
Kim miała swój własny styl ubioru. Zwykle majstrowała trochę przy nim zaklęciami, nożyczkami i nitkami. Raz nawet udało się jej zaczarować apaszkę tak by zmieniała barwy, ale nie pamięta jakiego zaklęcia użyła. Niestety sama apaszkę zgubiła, a szukała ją wszędzie. Dziewczyna miała na sobie szarą, męską bluzę pod którą ukrywała swoje zgrabne ciała. Bluza miała różne łatki z dżinsów, naszywki z zespołami mugolskimi i kilka różnych barw. Na plecach miała podpisy kolegów i koleżanek wykonane czarnym flamastrem i utrwalone zaklęciem. Na nogach miała czarne, podarte i wytarte dżinsy. Były kiedyś dzwonami, ale zwężały się w nogawkach, ponieważ Kim nie lubi szerokich spodni, bo nie mieszczą się w jej butach – ciężkich, czarnych, trochę zniszczonych glanach. Włosy jak zwykle były kręcone i rozpuszczone, w które wsunęła opaskę z kolorowym kwiatkiem. Dziewczyna nudziła się w dormitorium, więc postanowiła trochę pozwiedzać zamek. To był jej ostatni rok, więc chciała wszystko dokładnie zapamiętać, aby kiedyś opowiadać o tym miejscu swoim dzieciom.
Kim miała tendencję do gubienia się, więc nic dziwnego, że nagle znalazła się przy dziwnie grzechoczących zbrojach. Zaśmiała się słysząc ich melodię, której zapewne nikt nie słyszał, ale ona lubiła wyobrażać sobie wszystko. Gdy tylko usłyszała kroki odwróciła się w stronę dźwięku.
- Cześć Sharon! – zawołała wesoło.
Chciała teraz dać z siebie jak najwięcej szczęścia innym, aby ludzie nie martwili się za bardzo tym co dzieje się poza murami zamku. Sama się tego obawiała, ale chciała myśleć optymistycznie.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Pią Wrz 18, 2015 2:16 am
Sama zamierzała pozwiedzać zamek z własnej, niezrozumiałej zachcianki, która nagle opanowała jej umysł i zamąciła w głowie. Chciała nagromadzić wiele wspaniałych wspomnień, które potem będzie mogła opisać w dzienniku i przypominać sobie w przyszłości, kiedy uda jej się skończyć Hogwart. O ile jej się uda. Mimo kwitnącej w jej środku nadziei, nadal była pesymistycznie nastawiona do wielu spraw i gotowość do działania, choćby nie wiadomo ja wielka, zawsze znikała w obliczu potencjalnych zagrożeń. Teraz jednak dała się ponieść swoim własnym dużym stopom i ruszyła tym tajemniczym korytarzykiem, mijając zapalające się same pochodnie przykryte pajęczymi serwetkami. Najprawdopodobniej nikt tutaj od dawna nie zaglądał, by zadbać o porządek. Ściany koloru srebrnego były odrapane - tworzyło to jednak pewien specyficzny klimat, który wzbudzał u Sharon gęsią skórkę. A jeszcze jak dotarła w końcu do końca i usłyszała melodię wydobywającą się... znikąd! Wyciągnęła różdżkę i drżącą dłonią skierowała ją w tamtą stronę. Była gotowa by w każdej chwili spróbować się obronić, choć najchętniej uciekłaby z krzykiem. I nagle oślepiło ją światło pochodni, która w końcu się zapaliła - zrobiła to jedna tak gwałtownie, że Szampon Wspaniały musiała zasłonić oczy! Usłyszała czyiś głos i przerażona upuściła różdżkę na ziemię, chcąc już błagać o litość, kiedy dotarło do niej, że... kojarzy te miłe dla uszu brzmienie. Schyliła się więc najszybciej jak tylko potrafiła, podnosząc magiczny patyk z zakurzonej ziemi i wyprostowała się, patrząc szeroko otwartymi oczami na dziewczynę, po czym dostrzegając tuż za jej ramieniem potężne, srebrne, dzwoniące zbroje. Zagadka została rozwiązana i teraz bardzo powoli wdychała i wydychała powietrze, czując jak zaczyna się uspokajać.
- Cz-cześć Kim, co... co Ty robisz tutaj? - Spytała drżącym głosem, chowając różdżkę do kieszeni i układając jedną z dłoni na swojej klatce piersiowej na wysokości swego serca.

Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Sro Paź 07, 2015 7:41 pm
Kim starała się pokazywać na około, że jest szczęśliwa, ale w środku było jej coraz ciężej. Ta niewiadoma, która czyha na nią za murami zamku najzwyczajniej w świecie ją przerażała. Bała się tego świata, mimo że wiedziała iż jej tata zawsze będzie przy niej i będzie ją chronił oraz pomagał. Jednak wiedziała, że teraz świat magii nie jest bezpieczny, że to wszystko jest takie… złe, a ona nic na to nie może poradzić. Starała się chronić każdego, ale wiedziała, że jest to niemożliwe.
Kim nigdy nie myślała o tym, aby spisywać historie przeżyte w tym zamku, wszystko miała w swojej głowie. Starała się zapamiętać każdy dźwięk, każdą osobę i każde miejsce, które tu widziała i słyszała. Dziewczyna była tak energiczną osobą, że chyba nikt takiej nie widział. Mimo to w rzeczywistości nie ma takiej osoby, która by ją znała na wylot.
Z ust dziewczyny nie schodził uśmiech. Znała trochę Sharon i wiedziała, że dziewczyna jest strasznie nieśmiała i bojaźliwa. Zaprosiła ją gestem do siebie nic sobie nie robiąc z tego, że dziewczyna jeszcze chwilę temu celowała w nią różdżką.
- Słucham – odpowiedziała krótko i spojrzała na zbroje.- Dla niektórych jest to zwykły dźwięk grzechoczącej zbroi, a dla mnie jest specyficzna melodia tego zamku. Wszystko co dzieje się na terenie Hogwartu jest magiczne, nawet zwykły dźwięk zbroi. On tworzy melodię i historię wielu bitew. Zapewne żadna z tych zbroi nie była na wojnie, ale czy rzeczy stworzone do konkretnych celów nie mają zakodowanej w sobie historii? To tak jak obrazy. Sceny rodzajowe są stworzone sztucznie, ale gdy obraz się porusza odgrywa to, co miał na myśli autor – uśmiechnęła się szeroko przeczesując swoje kudłate włosy.
- A ciebie Sharon, co tu sprowadza? – zapytała. – Bo ja w rzeczywistości się trochę zgubiłam, ale ładne miejsce wybrałam do zgubienia się – cicho się zaśmiała.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Sob Paź 17, 2015 4:46 am
Z pewnością pokazywanie takiej ilości szczęścia było bardzo ciężkie. No ale cóż, Sharon nic nie wiedziała o takim ciężarze a nawet jakby wiedziała to nie potrafiłaby tego wytłumaczyć i pomóc Kim. Okazywanie własnych emocji, przekształcanie w słowa i puszczanie ich dalej przed siebie było naprawdę ciężkie. Dlatego kręciła się w kółko, powtarzała swoje wędrówki i odkrywała coraz to nowsze rzeczy, choćby w najmniejszym stopniu zaspokajając swoją potrzebę nieustającej podróży, czy też raczej ucieczki. O chronieniu to już zupełnie nie myślała; była tylko biedną, zaślepioną Puchonką, która nie starała się uparcie przekonywać o swojej odwadze. To znaczy, wspaniale byłoby być odważnym i nieustępliwym człowiekiem, ale... no tak jakoś wyszło, że Szampon Wspaniały była taka a nie inna. Dlatego patrzenie na Miracle było zarówno przyjemne jak i przygnębiające. Wydawała się być wiecznie uśmiechniętym słońcem natchnionym przez samą Helgę Hufflepuff. No i zdawała się być szczera sama ze sobą, czego Sharon jej zazdrościła. Była jednak pewna, że nie potrafiłaby się gniewać za taką rzecz na Miracle. Właściwie... nawet jakby Kim ukradłaby jej zapas słodyczy, obgadywała za plecami, podstawiła nogę i podpaliła pracę domową, którą Sharon pisałaby kilka godzin, pulchna Gallagher wiedziała, że nie potrafiłaby jej znienawidzić ani się na nią obrazić. Sama tego nie rozumiała.
Chyba nikt nie znał siebie na wylot a co dopiero innych, nie? W końcu były sytuacje w które jeszcze nie zostało się wepchniętym. No bo kto wie jakby konkretnie zareagował w momencie starcie z szyszymorą, która jeszcze chwilę była Tanishą Growblow - Krukonką z IV roku? No właśnie. Koszmarne zagadki. Wiele niewiadomych. Aż w głowie się kręciło i brało na wymioty. No ale w każdym razie, Sharon zachęcona przez przyjazny gest blondynki podeszła bliżej, przełykając głośniej ślinę i czując wzrastający wstyd. Nie powiedziała nic a jedynie słuchała, próbując zrozumieć o co konkretnie chodzi Kim. Przymknęła nawet na chwilę niepewnie powieki, wsłuchując się zarówno w dźwięk wydobywający się z zbroi jak i w dźwięczny głos starszej od niej Puchonki.
- Wow... to było naprawdę... naprawdę - i otworzyła gwałtownie oczy przez co te stały się wielkie jak u jakieś sowy, kiedy Szampon Wspaniały zaczęła wokół siebie szukać odpowiedniego słowa. - Głębokie. I brzmi naprawdę świetnie. Myślisz, że są zbroje, które mają w sobie jakieś konkretne melodie? Bo w sumie to też byłoby ciekawe, nie? To znaczy... bo ja słyszałam, że są takie z których wydobywają się piosenki różnego rodzaju i takie tam... różne... fantastyczne. No sama wiesz. Dźwięki.
Nagle zamyśliła się, marszcząc czoło i uderzając swoimi półbutami głośno o ziemię. Otrząsnęła się jednak na słowa Kim, czując mrowienie przesuwające się po jej palcach.
- Aaa... to dobre pytanie. Sama nie wiem, chyba po prostu ciekawość. Pierwszy raz widzę takie miejsce. Dobrze się kamufluje.

Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Pią Paź 23, 2015 5:42 pm
Dziewczyna była do takiego życia przyzwyczajona i nie przeszkadzało jej to. Chciała, aby każdy był szczęśliwy wiedząc, że jest to nie możliwe, ale nie zmieni swojego stanowiska. Czasami tak jest i no cóż. Kim zrobiłaby wszystko, aby Sharon czuła się dobrze, aby każdy człowiek w jej otoczeniu czuł się dobrze, przecież to jest dobre, a ona chciała być dobra dla każdego. Tak długo jak ona będzie szczęśliwa będzie starać się uszczęśliwiać innych. Wiedziała, że Sharon także byłaby zdolna do okazywania swoich uczuć, gdyby była trochę bardziej pewna siebie i gdyby brunetka tego chciała, Miracle byłaby zdolna do tego, aby nad tym pracować, aby sprawić, by dziewczyna radziła sobie lepiej wśród ludzi. Kim zauważyła, że Sharon ma bardzo piękne oczy, a przecież to już jest coś, co sprawi, że będzie ona piękne. Nie wszystko kręci się wokół tuszy.
- Tak. Wierzę, że są różne zbroje, które śpiewają. Mogą być takie, które idą na bój śpiewając swoje wyniosłe pieśni bojowe, ale mogą być też takie, które są zakochane w swoich Damach Serc – uśmiechnęła się. – Kiedyś księżniczki i damy dworu wybierały swoich rycerzy i oni wiecznie je wielbiły. Jendak nigdy się w sobie nie mogli zakochać. Rycerz mógł kochać, ale nigdy nie mógł się związać z Damą Serca – uśmiechnęła się.- Nie jestem pewna, czy szło to w ten sposób, ale kiedyś coś podobnego czytałam.
Spojrzała na dziewczynę. Lubiła rozmawiać na takie dziwne tematy. To było zabawne i bardzo pouczające. Poszerzało to jej horyzonty, a ona to lubiła – potrafiła wtedy wypowiedzieć się na każdy temat, co lubiła.
- hmm… To ciekawe – uśmiechnęła się.- Ja kiedyś często się gubiłam w zamku, a dzięki temu spotykałam różnych ciekawych ludzi, czasami jednak było to mniej przyjemne spotkanie – zamknęła oczy na chwilę.- Często tak podróżujesz? Może opowiesz mi coś ciekawego? – zapytała.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Nie Lis 01, 2015 3:18 am
Szampon Wspaniały naprawdę doceniała towarzystwo Kim - takie z pozoru nie znaczące chwile miały dla niej sporą wartość. Dzięki temu nie zamykała się w sobie zupełnie i pozwalała sobie na dryfowanie po takich zwyczajnych, ale przy tym miłych wspomnieniach. Jednakże nie potrafiła w taki sposób wyrzucać z siebie lawiny uczuć i mieć uśmiech dla każdej osoby jak blondynka, która z całą pewnością radziła sobie lepiej w życiu od niej. Tusza - zresztą nie tylko to - robiła swoje, była głównym czynnikiem, choć nie jedynym, który przyczynił się do takiej postawy Sharon wobec innych i świata. Nie, nie była jakaś tym przybita, a przynajmniej nie zawsze, bo znała sposoby jak tego unikać. Hogwart był pod tym względem wspaniały; pozwalał na skupienie się na innych rzeczach. Sharon zakochała się w jego magii, w tajemnicach, które pomimo nieraz swego poziomu niebezpieczeństwa, kusiły. Tak jak teraz. Palcami przeczesała swoje ciemniejsze włosy i zaczęła zastanawiać się nad tym jak się ustawić by nie zasłaniać widoku ani nie czuć się tak niekomfortowo pod względem fizycznym, zwłaszcza, że pociły jej się dłonie. Co prawda, jedno do drugiego nijak się miało, ale Gallagher wolała wierzyć, że to ma na siebie jakiś wpływ.
- Ooo... to ciekawa teoria. Ale niezbyt przepadam za... miłosnymi pieśniami są... są... - i jej głos zadrżał a ona sama poczuła się głupio. Zacisnęła wargi i spuściła głowę, czując jak gorąco dotyka jej szyi. - Niepotrzebne. Chciałabym jednak usłyszeć po prostu jakieś ładne pieśni, pomyśleć nad tym i tak chwilę sobie stać. Dla samego stania wiesz, znaczy jeśli nawet nie wiesz to... no ale dobrze. Dlaczego właściwie damy wielbiły rycerzy? Czy nie łatwiej im było po prostu nauczyć się jak korzystać z broni? To znaczy... w taki sposób uzależniały się od rycerzy, prawda? A jeśli jakiś zawiódł to co wtedy? A co kiedy dwie damy kochały tego samego rycerza?
Nagle dostała słowotoku i kiedy to do niej dotarło, większość jej wątpliwości opuściła jej spore wargi. Poczuła się mocno zakłopotana, więc zaczęła kręcić głową i wyłamywać sobie palce. Kiedy Kim powiedziała jej o gubieniu się w zamku, Szampon Wspaniały uniosła swoje ogromne oczy na nią, czując się jak niezgrabny buchorożec, ale po raz pierwszy tego dnia jej to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie tak bardzo. Zmarszczyła czoło i kilka bruzd się na nim pojawiło pod wpływem tego skoncentrowania się na odpowiedzi.
- Nie wiem w sumie. Po prostu... to wychodzi samo. Ogólnie zazwyczaj szukam miejsc, gdzie mogłabym się zaszyć i nikomu nie przeszkadzać, albo po prostu się schować, bo wiesz... mam wrażenie, choć wiem, że jest głupie, że... moja obecność jest przytłaczająca. I to bardzo. No ale nieważne. Coś ciekawego...? - I na tym tymczasowo się zatrzymała, by podrapać się po nosie i przypomnieć sobie coś, co mogłaby opowiedzieć starszej dziewczynie. - Kiedyś... kiedy zasiedziałam się w jednym miejscu i było już po ciszy nocnej, chciałam jakoś obejść prefektów i Filcha i użyć jakiegoś skrótu. I wydawało mi się, że wszystko jest w porządku i że mi się uda, dopóki schody zamiast na dół, skierowały mnie na górę i nie chciały się ruszyć - pewnie był to kolejny ich psikus. To nie mając zbytnio wyjścia, pokonałam tę drogę i szłam i szłam i... znalazłam się przy portrecie sfinksa na zakazanym korytarzu. Z początku nie domyśliłam się gdzie jestem, dopóki nie odezwał się sfinks z pytaniem czy chcę usłyszeć zagadkę i wtedy... wtedy pojawił się woźny. Było ciężko, ale profesor Sprout okazała się być wyrozumiała. Na całe moje szczęście - odpowiedziała pulchna Puchonka, biorąc głębszy oddech i czując się doprawdy dziwnie, że udało jej się tyle powiedzieć.

Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Nie Lis 22, 2015 7:06 pm
Uśmiechnęła się lekko słysząc jak dziewczyna się jąka i zawiesza głos. To było na swój sposób urocze. Przeczesała swoje włosy i słuchała jej słów. Kiwnęła głową.
- Ja mogę dla ciebie coś zagrać i zaśpiewać – powiedziała z uśmiechem. – Gram na gitarze. Możemy raz spotkać się w pokoju wspólnym i mogę zagrać – spojrzała na nią i chwilę milczała zastanawiając się nad odpowiedzią.- Kiedyś kierowano się pierwotnymi instynktami. Mężczyzna był silny i stworzony do walki, kobieta była drobna i słaba, dlatego nie miała szans walczyć o swoje. Kobiety kierowały się tym, że muszą rodzić, aby ich rody oraz ludzkość przetrwały, a większość kobiet nawet nie widziało swoich dzieci, bo umierały przy porodzie. Damy były wielbione przez rycerzy, chronione przed smokami i ogólnym złem – zamilkła.
Zamknęła oczy. Nie lubiła dźwięku wyłamywania kości dłoni. Strasznie ją irytował, a nawet odrobinę przerażał. Miała wrażenie, że ktoś sobie palce łamie i za chwilę one będą połamane, niezdolne do ruszania się, a ona nie będzie w stanie ich poskładać. Brr…
Pokręciła głową.
- Mylisz się Sharon. Obecność żadnego człowieka nie jest przytłaczająca. Każdy człowiek jest w stanie wnieść coś nowego w życie drugiej osoby, ale wystarczy tego chcieć i trzeba mieć przy tym więcej odwagi i pewności siebie – spojrzała na nią uważnie i słuchała jej opowieści.
Uśmiechnęła się szeroko.
- To mi przypomniało jak kiedyś, gdy byłam w pierwszej klasie próbowałam zawędrować do lochów, ale im bardziej szłam w dół, tym bardziej docierałam na górę. Schody chyba dobrze bawiły się z mojej bezradności. Pamiętam jeszcze chłopca, który skakał po obrazach i śmiał się ze mnie. Był strasznie niegrzeczny – zaśmiała się cicho.- No w końcu poddałam się i usiadłam pod ścianą. Chłopiec nadal się ze mnie śmiał i w ogóle. Nie lubiłam go. Zaczęłam z nim dyskutować, a potem zniknął. Udało mi się dotrzeć do lochów, bo nie uwierzysz, pomógł mi jakiś Ślizgon – mrugnęła do niej.
Spojrzała na zbroje i zamilkła na chwilę.
- Co powiesz aby odkryć nieodkryte miejsca w Hogwarcie? Ale jeszcze nie wiem od czego zacząć…
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Sob Gru 12, 2015 7:39 pm
- Naprawdę...? Byłoby... byłoby naprawdę fajnie - odpowiedziała zakłopotana, czując jak robi jej się cieplej. Kim wręcz urosła w oczach Sharon do rozmiarów super-bohaterki, która w każdej chwili może sprawić, że jej życie stanie się lepsze. Czy coś w tym rodzaju. Szampon Wspaniały już sama się w tym gubiła, no ale to przecież nie było jakoś super - ekstra - niezwykle ważne, więc i nie szkodziło, że nie znała jednoznacznej odpowiedzi na te przemyślenia. Słuchała uważnie tylko co jakiś czas odwracając wzrok, czy też wsadzając i wyciągając dłonie z kieszeni spodni. - Teraz raczej trudno o takich... rycerzy, prawda? To znaczy, tak mi się wydaje, bo jak patrzę wokoło to większość skoncentrowana jest na innych rzeczach. Nie żeby to było coś złego, no bo przecież taka nauka, Quidditch, robienie dowcipów też jest... ważne? Prawda? To znaczy dla nich ważne, więc ogólnie to dość istotne i no... są takie rzeczy. Rzeczy tylko istotne dla nas samych.
Gdyby wiedziała, że Kim tego nie lubi to najpewniej by bardzo szybko przestała i od razu przeszła do przeprosin, no ale jako że Gallagher nie zawsze umiała patrzeć i wyciągać wnioski to po prostu skończyła w swoim czasie. Wysunęła jedną stopę do przodu i nadmuchała swoje policzki by następnie pyknąć i pozwolić wrócić im do początkowego kształtu.
- Z tym jest gorzej, znaczy z tą pewnością i odwagą, bo... kim ja właściwie jestem? Jestem po prostu Sharon. Tą grubą Sharon, no i co ja mogę zrobić... nawet nie jestem za specjalnie dobra w takich rzeczach jak Transmutacja, zaklęcia obronne czy atakujące, nie mówiąc już o tworzeniu magicznych mikstur. Co ja mogę więc wnieść? Nie jestem piękna ani mądra, nie posiadam też jakoś wybitnie charakterystycznych cech... - wyrzuciła nagle, czując jak jej głos w pewnych momentach staje się piskliwszy. Odetchnęła głęboko, gdy było po wszystkim i spojrzała gdzieś w bok. - Przepraszam, Kim. Głupio mi. Przepraszam.
Następnie to Szampon Wspaniały słuchała opowieści Kim i nawet poprawił jej się od tego humor. Uśmiechnęła się nieśmiało do dziewczyny i odkryła, że się nawet przy tym nie spociła! Zdecydowanie był to sukces dzisiejszego dnia.
- Najwyraźniej nie wszyscy Ślizgoni są tacy źli, chociaż... jak dla mnie... większość jest niebezpieczna i okropna. Jest zwłaszcza taki jeden, dziwnie się czuję jak się na mnie patrzy... Blaise Rain. Jeden z najgorszych - zacisnęła wargi i podrapała się po nosie. Na samą myśl o tym chłopaku poczuła jak dostaje gęsiej skórki. Następnie sama spojrzała w stronę zbroi i zamyśliła się nad pytaniem Miracle. Było jej głupio, że tak ją zatrzymuje i że przez nią Kim nie może iść tam, gdzie chce tylko musi z nią stać i rozmawiać, ale z drugiej strony czuła jak robi jej się cieplej na sercu, że ma z kim wymienić kilka zdań i że kogoś interesuje to, co ma do powiedzenia.
- To naprawdę... naprawdę... chciałabyś ze mną odkrywać ukryte miejsca w zamku? - Oczy dziewczyny zrobiły się wielkie jak u sowy a ona rozdziawiła usta, by następnie uśmiechnąć się szeroko do Puchonki. Kiwnęła aż energicznie głową, dając tym samym do zrozumienia, że się zgadza.
- Myślę, że możemy zacząć od tych zbroi. I... następnym razem tu wrócimy i potem przejdziemy do szukania kolejnego miejsca - dodała cicho i po kolejnej wymianie zdań obie postanowiły wrócić do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu.

[z/t x2]
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Pon Kwi 04, 2016 3:09 am
WYZWANIE 18 maja 1978 - noc
Ilość PŻ w tej sesji to 100%

- Spokojnie... - Mruczała Puchonka, przytulając pulchną Ellie Marshall z drugiego roku. Dziewczynka powoli rozluźniała spięte mięśnie, a Hughes zerknęła wymownie w stronę towarzyszącej jej koleżanki. Samo to, że pozwoliły sobie na opuszczenie Pokoju Wspólnego po ciszy nocnej wprost prosiło się o wredny komentarz. Panna Prefekt, miała jednak nadzieję, że to co wystraszyło dziewczęta przynajmniej na jakiś czas odwiedzie je od samodzielnych wędrówek. Hogwart naprawdę stracił już status najbezpieczniejszego miejsca a Alice nie uśmiechało się słuchanie o kolejnych, puchońskich truchłach. - Połóż się a ja wszystko sprawdzę. - Cmoknęła Marshall w czubek  głowy i podniosła z podłogi, oddając ją w ręce stojącej przy kominku Palmer. - Prosto do łóżka. Teraz.- Poczekała aż dziewczęta znikną na schodach i wsunęła się w beczkę.
***
Westchnęła głośno, prawie warcząc  i oparła o kamienną ścianę, poprawiając jednocześnie szlafrok. Oczywistym było dla niej to, że dziewczynkom nic nie groziło. W końcu wróciły żywe, a wystraszyć mógł je każdy cień czy nawet Irytek - choć ten zdawał się ostatnio odpuszczać. Nie było więc po co zapuszczać się w ten labirynt korytarzy. Mimo tego - ruszyła. Chyba tylko po to by łazić. Wsunęła rękę do kieszeni, upewniając się, że ma tam tego - kapryśnego - patyka i zaczęła snuć się po zamku, to skręcając w prawo, to w lewo. Zanurzała się coraz głębiej w lochy tylko po to by później znów wchodzić po schodach. Kręciła się z podłą świadomością, że nawet te niewinne, delikatne, małoletnie istoty odczuwały to co się dzieje. I podziwiając... Podziwiając to, jak zamkowe okna skutecznie filtrują księżycowe światło i pozwalają na to by na podłodze stworzyła się idealna szachownica... Figurek nie miała. Miała jednak nogi, a nie ma szachownicy, która nie nadała by się do gry w klasy... Zachowawczo rozejrzała się dookoła i nie dostrzegając nikogo - poprawiła pasek szlafroka, chwilę później wskakując na powstałe przez cień framug pola. Jedna noga, jedna noga, dwie nogi... KRZYŻAK!
Melania spokojnie leżała w kieszeni szlafroka.


Ostatnio zmieniony przez Alice Hughes dnia Wto Maj 17, 2016 2:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Nie Kwi 10, 2016 2:11 pm
Każdy normalny człowiek, kiedy ma problem z zaśnięciem liczy owce, baranki, kwiatki, czy jakieś inne zwierzę, roślinkę, czy co tam chce. Ewentualnie wyciąga zapasy słodyczy i wcina przez pół nocy, by przez to nad ranem nie ruszyć śniadania, mieć niestrawność lub ogromne wyrzuty sumienia, że przegrał walkę z kaloriami po raz setny. W ostateczności budzą współlokatora i odbywają poważną egzystencjalno-filozoficzną konwersację, która potem okaże się tak bezsensowna, że się załamią z powodu własnego debilizmu. Problem jest taki, że to robi "każdy normalny człowiek", którym na 100% nie była Alexandra. Ruszyła więc swój zacny tyłek i poszła hasać po korytarzach, bo czemu nie? Przecież na nią to nawet w drewnianym kościele spadłaby cegła, więc co się ma ukrywać przed nieszczęsnym losem? Wyszła ze swoją roztrzepaną czupryną w zamek i tyle. Gryfoni stracili już tyle punktów, że nawet się nie domyślą, że po raz setny jakieś straciła właśnie ona. Więc poszła i jak zwykle trafiła gdzieś, gdzie być wcale nie chciała. Wina jej głupoty, czy wredota schodów? Trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie to połączenie obu tych tych rzeczy.
Spacerowała sobie tak nie wiadomo po co i nie wiadomo gdzie, aż zobaczyła coś, czego się nie spodziewała. Co, jak co, ale naprawdę nie ufała sobie, kiedy dostrzegała istotę, która gra sobie w klasy. Serio, jej mózg mieścił wiele informacji, ale czegoś tak irracjonalnego, jak osóbka grająca sobie na korytarzu w klasy w środku nocy... nie, jej bania tego nie mieści. Jak widać ma stanowczo ograniczoną wyobraźnię. Zbliżyła się więc jeszcze bardziej, chcąc się przekonać, czy to nie wytwór jej umysłu. Jakie było jej zdziwienie, kiedy ujrzała wyraźniej, że zdecydowanie się nie myli... chociaż... może jednak? Może to wszystko jest snem we śnie?
- Czy ja naprawdę Cię widzę, czy sobie to wymyśliłam? - zapytała z tego wszystkiego, jakby każde urojenie miało w zwyczaju odpowiadać "Luzik arbuzik, to tylko ja, Twoja wyobraźnia, możesz iść dalej".
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Sob Kwi 16, 2016 7:14 pm
Światło księżyca wpadało łagodnie przez okno na jednym z pobocznych korytarzy należących do VI piętra. Ten najważniejszy bowiem był pilnowany przez portret sfinksa i lepiej było się przy nim nie kręcić, by nie przyciągnąć niechcianej uwagi. Nawet jak było się prefektem. Alice więc poruszała się niedaleko starej klasy od Obrony Przed Czarną Magią, słysząc co jakiś czas dziwne melodie dobiegające się z wąskiego przejścia. Jednak czy rzeczywiście dobrym pomysłem byłoby pójście w tamtą stronę? Raczej nie. Ropucha zarechotała w jej kieszeni i... znikąd się ktoś pojawił. Tym kimś była Alexandra.
W międzyczasie rozbrzmiała nowa melodia, delikatniejsza od tej poprzedniej. Wokół zaś nic takiego się nie działo, no może tylko sowy sobie latały nad Hogwartem, ale tego żadna z dziewcząt nie mogłaby dostrzec, dopóki nie spojrzałaby przez okno. Zapowiadała się spokojna, bezproblemowa noc...
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Sob Cze 04, 2016 7:26 pm
Nie robiła hałasu. Miękkie podeszwy kapci opadały na podłogę z dyskretnym plaśnięciem i jedynie Melania, nie do końca chyba zadowolona ze wstrząsów co jakiś czas wyrażała dezaprobatę przy pomocy skrzeklowego rechotu. Puchonka wkładała wtedy rękę do kieszeni, by choć trochę ułaskawić obruszonego tym wesołym miasteczkiem płaza i skakała dalej, przy okazji kręcąc głową nad własną kondycją. Przyspieszony oddech może nie miał jeszcze nic wspólnego z dyszeniem, skutecznie jednak zagłuszył kroki przybysza, którego Hughes kompletnie się nie spodziewała. Na dźwięk obcego, przerywającego ciszę głosu gwałtownie skoczyła na dwie nogi a różdżka w ciągu sekundy znalazła się w jej ręce. Mrugnęła kilka razy, wpatrując się w sylwetkę... Dziewczyny? Tak, to z pewnością była dziewczyna. Przyzwyczajone już do niewielkiego mroku oczy mogły nawet dojrzeć, że nie wyglądała na groźną, ale halo! To był Hogwart! Ostatnie czemu można było tu wierzyć to pozory - skoro zwykły kot okazywał się wcale nie być zwykłym kotem to jakim cudem ufać ludziom?
- E. Emmm. Ee... - Brawo Hughes, wypowiedź godna pełnoletniej czarownicy! - Tak by było lepiej. Dla ciebie. - Wydusiła w końcu, z zawstydzeniem poprawiając szlafrok, który lekko zsunął jej się z ramion (nic z tego zboczuchy, piżama pod spodem była obecna - taki spoiler). - Nie powinnaś szwendać się po nocy. Uznaj więc, że to tylko sen a ja uznam, że lunatykujesz i nikomu nie powiem o tej wycieczce. - Jak na złość, Melania - towarzyskie szkaradziejstwo - postanowiła opuścić miękką kieszeń i wyskoczyła w stronę Gryfonki. - Gdzie ty głupia... Chodź tu!
Alice ruszyła za szarżującą w stronę Alex ropuchą i zatrzymała się w pół kroku, dopiero teraz zwracając uwagę na nietypowy dźwięk. - Też to słyszysz? - Marszcząc czoło, przytuliła do piersi swoje obślizgłe serduszko.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Czw Cze 09, 2016 10:26 pm
Melania sobie skakała to tu to tam w pobliżu Alexandry, gdy nagle Alice ponownie ją chwyciła i ropucha niezbyt zadowolona z utraty tymczasowej wolności dawała się ściskać dziewczynie. Na swoje nieszczęście. Dźwięk stał się nieco głośniejszy a oprócz niego pojawił się... śmiech. Tak jest! Śmiech, który zdawał się być upiorny, niekoniecznie przyjemny dla młodych uszu w tę księżycową noc. Nagle melodia się zmieniła i przypominała teraz jedną z tych upiornych serenad granych na fortepianie a nieopodal dziewcząt jedna z starych waz tak po prostu... pękła!
I co teraz?


Jedna z was rzuca kością.
Sponsored content

Grzechoczące zbroje Empty Re: Grzechoczące zbroje

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach