Go down
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Lip 25, 2015 7:36 pm
Cieplarnia robiła się co raz bardziej tłoczna (i bynajmniej nie dlatego, że weszła tu Sharon), kilkunastu spóźnionych uczniów pośpiesznie zajęło jedne z ostatnich wolnych miejsc na sali i mało brakuje do tego, by zaraz Ci najwięksi szkolni gangsterzy musieli stać przez brak siedzisk, które zajmują tu co raz lepsze loszki. Zaczęło się od Alexandry, kończy na Arabelli, od A do A po prostu. W międzyczasie "loża Ślizgonów", o ile tak można nazwać kilka miejsc obok siebie, była już oblegana przez cztery osoby. Katerinę, Gwendolinę, Arabellę i Giotto, który był prawie w samym środku tej tęczowej krainy. Był ciekaw tylko, jak oni się tu wszyscy pomieścili, biorąc pod uwagę fakt, że siedział gdzieś na uboczu. Najwidoczniej trio AGK pragnęło jego towarzystwa, gdyż w gruncie rzeczy poza lekcjami ciężko jest go dorwać gdziekolwiek. Cały ten hype na jego miejscówkę był również podyktowany tym, że trzeba było ogarnąć jakąś klarowną miejscówkę dla Ślizgonów. Jako, że Nero wybrał najlepszą, skupił na sobie kilka osób z domu węża. Zastanawiające było jednak to, że były to same dziewczyny.
- Właśnie przegapiłaś jak na was narzekam. - powiedział spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Spojrzał na nią z lekką irytacją i wrócił do oglądania sali, lekceważąc jej dalszą obecność. Dobrze, że chociaż Arabella z tego samego rocznika pojawiła się na zielarstwie. Doprawdy, obrona honoru i nabijanie obecności Slytherinowi były bardzo męczące. W gruncie rzeczy - co go to obchodziło? Cały dom ma w dupie, z nikim nie utrzymuje kontaktu, sra na to czy Puchar Domów wygra Slytherin, Gryffindor czy kurwa Sprout opiekująca się szklarnią. Tu nie chodziło o punkty, ale o zasady. Giotto, osoba z największym wyjebaniem na jakiekolwiek rywalizacje w tej szkole (poza Quidditchem), stara się o to, by ludzie z jego domu mogli cieszyć się z wygranej, robi to dla nich, nie dla siebie. I co dostaje w zamian? Chuja dają jego starania, bo banda decydentów takich jak tu chodzą, po prostu na te lekcje nie przybywa. Jak tak się sprawy mają, to walić to.
Spojrzał kątem oka na Kat, która najwidoczniej miała ochotę pobawić się w dwuznaczne słówka. Uniósł lekko brew, udając, że dał się nabrać.
- Z przyjemnością sprawdzę, czy to działa. - rzekł spokojnie, ale tym samym dał do zrozumienia, że może być ziarenko prawdy w tym co mówi. Spokój jaki utrzymywał, dawał efekt niepewności, który chciał wywołać u wszystkich wokół. Czy mówił serio, czy sobie żartował, a może żartował sobie mówiąc całkiem serio? Wiedział, że z mieszkankami domu węża można bawić się na wszelkie sposoby. Są bezczelne, aroganckie, wredne i takie tam. Ale to dla obcych. Wystarczy nosić ten sam kolor co one i już gadka jest zupełnie inna. Paradoksalnie, zbliża się do nich tym, że trzyma je na dystans i nie daje dotrzeć do samego siebie.
Spojrzenie zatrzymał na Gwendoline. Gdy usłyszał, że dziewczyna ma niewielki talent do roślin, westchnął lekko i zrezygnowany uderzył lekko głową w podręcznik, do złudzenia przypominając Katerine jeszcze sprzed kilku minut. Jego reakcja mówiła wszystko... Zginiemy.
- Zabierzcie mnie stąd... - rzekł zrezygnowany, dotykając dalej czołem wielkiej księgi. Tak więc wszystko sprowadzało się do tego, że to Giotto będzie musiał świecić mózgiem, podczas gdy one mogły to robić tylko dupami. Przeszkadzało mu to, nawet bardzo. Przeważnie nie udzielał się na lekcjach, robił wszystko sam, tak jak mówi pismo, czasami tylko zmuszony do pracy w grupie, pracował z jakimiś tam Krukonkami, Ślizgonkami i innymi kujonami Hogwartu.
Słysząc dźwięk trzaskających drzwi, podniósł powoli głowę, widząc profesor Sprout na miejscu przeznaczonym dla wykładowcy. No to klaps, teraz już musi tu zostać, no chyba, że przyjdzie po niego McGonagall, Slughorn albo chociaż nie wiem, kurwa Ronald McDonald. Nie było na co liczyć, trzeba było przetrwać tę lekcję.
Kątem oka zerknął na Cat, która w tamtej chwili zraniła się w palec. To prosiło się o tradycyjny facepalm, ale podarował to sobie, znając jej zajebistego skilla. Spojrzał potem na Gwendoline, na której widok odechciało mu się już słodyczy, postanowił zadowolić się wyłącznie patrzeniem na nią, później zaś oczy skierował w stronę Arabelli, która została przepytana jako pierwsza i o dziwo, coś tam powiedziała. W jego oczach pojawiła się nadzieja, nie będzie sam walczyć z debilizmem tej placówki!
Nero ogarnął się i wyprostował na krześle, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przedstawienie czas zacząć!
Julia Lawton
Oczekujący
Julia Lawton

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Nie Lip 26, 2015 12:59 pm
Usiadła obok Puchonki, również się do niej ciepło uśmiechając w ten ponury dzień.
- No cóż biedaki naprawdę mają tego sporo.- mruknęła do dziewczyny nawet zapominając o tym, że nie ubrała się w szaty. Dobrze, że ktoś starszy nad tym czuwał, bo inaczej ich dom zapewne dostałaby minusowe punkty, a Julia miałaby nie małe kłopoty. Szybko więc poprawiła szatę, którą dostała i pasowała na nią jak ulała. Podziękowała dziewczynie i niedługo rozpoczęła się lekcja. Dziewczyna spojrzała na nauczycielkę, która chwilę przygotowywała się do zajęć. Po chwili już padło pierwsze pytanie na zajęciach, na które odpowiedź nie była zbyt trudna przynajmniej w jej mniemaniu, Do odpowiedzi została wytypowana jedna z dziewczyny, więc Julia spojrzała na nią siedząc cicho jak mysz pod miotłą.
Isabelle Taylor
Oczekujący
Isabelle Taylor

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Nie Lip 26, 2015 6:55 pm
Przez ten czas nikt nie odezwał się do Isabelle, co samej dziewczyny raczej nie dziwiło. Z nudów wyjęła podręcznik z torby i zaczęła go studiować, skupiając się na wybranych zagadnieniach potrzebnych jej podczas powtarzania do owutemów. Gdy jednak do cieplarni weszła pani profesor, dziewczyna szybkim ruchem zamknęła podręcznik i postanowiła skupić się na samej lekcji, gdyż wiedziała, że przyda jej się to i na pewno nie będzie to zła decyzja. Z tyłu wciąż słyszała szepty rozmów, które były zagłuszane przez bębnienie kropel deszczu o szyby. Było trochę zimno, więc dziewczyna ścisnęła nogi i przytuliła ręce do ciała. Odwróciła głowę w stronę pani Sprout i słuchała, jak mówi o egzaminach. Miała zamiar się również zgłosić do zadanego pytania, ale została do niego wyznaczona inna dziewczyna, więc Isabelle zrezygnowała i, podparłszy głowę o rękę, wysłuchała jej odpowiedzi. Sama mogłaby powiedzieć więcej, ale i taką wypowiedź uznała za wystarczającą. Teraz siedziała w milczeniu i obserwowała nauczycielkę, czekając na jej reakcję.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Nie Lip 26, 2015 7:38 pm
A więc w sumie jedynie jedna osoba z ich czwórki miała jakiekolwiek pojęcie o zielarstwie. Cat jakoś nie była zdziwiona. Ślizgoni może byli ambitni, ale większość z nich sądziła, że razem z nazwiskiem dostali również w pakiecie wiedzę oraz umiejętności. Nic bardziej mylnego, oczywiście. Ponadto Cat obawiała się, że w tym może być trochę racji, choć nie potrafiła do końca wyjaśnić tego niejasnego przeczucia.
Rozmowa z Bellą oderwała myśli Kateriny od lekcji oraz piątkowych zmartwień. Cholera, właśnie... Był dzisiaj piątek, a to oznaczało, że jutro nie ma szkoły. Zero niepotrzebnych, głupich lekcji i jedynie mecz, na który musiała się stawić. Była wolna i ograniczona jedynie szkolnymi zasadami. Ale... Kto by się nimi przejmował, prawda?
Natychmiast na twarzy blondwłosej pojawił się uśmiech.
- Więc koniecznie musisz wpaść do mnie, do Moskwy w te wakacje, skoro już będziesz w pobliżu.- zdecydowała, choć nie była pewna, czy robi słusznie. Jej rodzice nie mieliby nic przeciwko gościom. Choć ciężko było stwierdzić, jak reagowaliby na poszczególne osoby. Tym bardziej, gdyby odstawały chodź odrobinę od ich idealnego wzorca, do którego tak dążyli.
- Zawsze możemy jeszcze...- urwała, ponieważ właśnie weszła nauczycielka. Genialnie!- Już nie możemy.- westchnęła i podparła się znów o blat ławki. Serce jej na moment stanęło, kiedy Profesor P Pomfrey zapytała Bellę, tym samym zwracając na nich swoją uwagę. Było blisko... Zbyt blisko. Czy gdyby wypadło na Cat, potrafiłaby wydukać cokolwiek? Diabelskie sidła, diabelskie sidła, diabelskie sidła... Tak, Katerina spotkała się z nimi kilkakrotnie w Rosji, tuż po tym, jak przerabiali je na zielarstwie. Choć może i później również, lecz już nie pamiętała jak się nazywają? Cóż... W każdym razie nic prócz tego, że są szalenie niebezpieczne, nie wiedziała.
Skuliła się i starała nie zwracać na siebie uwagi profesor. Oby się udało.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Wto Lip 28, 2015 3:25 pm
Po dość krótkim czasie w cieplarni numer jeden zrobiło się całkiem...tłoczno. Ale na całe szczęście nie dawało się to jakoś strasznie we znaki, zwłaszcza, że kilka osób nadal brakowało. W sumie Lily nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek dostała szlaban, no może jeśli nie licząc jednej sytuacji, kiedy to przez Pottera opiekunka Gryffindoru kazała im uporządkować szafki w gabinecie woźnego. Teraz wydawało się to jej całkiem zabawne, ale jeszcze z rok temu na samą myśl miałaby ochotę udusić chłopaka. Trochę niemniej od tego czasu się pozmieniało...i dziewczyna, aż uśmiechnęła się do samej siebie. Do rzeczywistości przywrócił ją jednak głos Riley. Zwróciła ponownie twarz w jej stronę i założyła niepokorny kosmyk rudych włosów za ucho.
- Cieszę się więc, sąsiadko - powiedziała po chwili Evans i puściła jej oczko. Miała dzisiaj całkiem dobry humor i deszcz w żaden sposób na nią nie wpływał, w wolnych chwilach zresztą lubiła przyglądać się, jak pada - najlepiej z dobrą książką pod ręką i kubkiem herbaty, zajmując miejsce na parapecie. Zwróciła swoje zielone tęczówki na rośliny, które poruszały się i radośnie potrząsały swoimi listkami; na ten widok rudowłosa miała ochotę szczerze się roześmiać, niemniej pojawiła się profesor Sprout i tak rozpoczęły się zajęcia. Skupiła się na nich najlepiej, jak tylko potrafiła, rozglądając się, co jakiś czas po cieplarni i zauważając wokoło znajome twarze. Trochę jednak zdziwiło ją, że Isabelle siedzi sama, ale może na kogoś czekała? Posłała dziewczynie przyjacielski uśmiech, po czym spojrzała na
doniczki, w których znajdowały się diabelskie sidła, a które wskazała Ślizgonka, którą spytała profesor Sprout. Kiedy ta skończyła mówić, Lily poczuła w sobie chęci by jeszcze coś od siebie dodać - dawno zresztą tego nie robiła - więc uniosła rękę w górę, po czym, kiedy uzyskała pozwolenie by mówić, odezwała się głośno i wyraźnie.
- Diabelskie sidła oplatają się wokół potencjalnej ofiary tak, że są w stanie doprowadzić nawet do śmierci, dlatego należy być niezwykle ostrożnym przy kontakcie z tymi roślinami. Mają, jak widać ciemny kolor, który pozwala im wkomponować się w ciemność, którą tak lubują. Ich macki zgniatają wszystko, co staje im na drodze. Na Diabelskie sidła najlepiej zastosować ogień lub światło. Kiedy jednak nie jesteśmy w stanie użyć różdżki, a pnącza oplatają nas niezwykle ciasno, należy pozostać bez ruchu i czekać - wtedy roślina rozluźnia uścisk i w końcu opuszcza nas na ziemię.
Gdy skończyła wzięła głębszy wdech i ułożyła dłonie na swoim stoliku, posyłając niepewny uśmiech Riley, która siedziała tuż obok niej.

Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Wto Lip 28, 2015 9:53 pm
- Bardzo dobrze, panno Stuart. 7 punktów dla Slytherinu. Czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć? - Spytała profesorka, a jej wzrok powędrował po wszystkich zgromadzonych tu twarzach. W górę uniosła rękę Lily, a Pomona zachęciła ją ciepłym uśmiechem, by dziewczyna śmiało mówiła. - Brawo, panno Evans. Tak jest! 10 punktów dla Gryffindoru! Tak jak obie dziewczęta wspomniały, diabelskie sidła mogą spowodować poważne szkody, jeśli nie jest się ostrożnym. Nie warto też hodować tej rośliny, kiedy nie wie się, jak to robić. Dzisiaj dobierzecie się w grupy i na każdą z nich przypadnie jedna doniczka z diabelskimi sidłami, którymi będziecie się musieli zająć, identyfikując je pod względem przydatnych części, szkodników które mogą zagrażać tej roślinie i sposobów na użycie jej w życiu codziennym czarodzieja.
Profesor Sprout więc przyglądała się, jak uczniowie dopierają się w grupy, po czym za pomocą różdżki, podstawiła przed każdą ekipą doniczkę z diabelskimi sidłami. Adepci magii zajęli się swoim zadaniem, a nauczycielka, co jakiś czas przechadzała się między nimi, udzielając jakichś drobniejszych wskazówek i demonstrując, jak należy się z tymi roślinami obchodzić. I tak nadeszło zakończenie łączonych zajęć Zielarstwa dla V, VI i VII roku.

[z/t wszyscy]

Birdie Fleur:
+2 PD, +5 fasolek

Steve Fluffy:
+2 PD, +5 fasolek

Riley Acquart:
+2 PD, +6 fasolek

David o'Connell:
+2 PD, +5 fasolek

Lily Evans:
+2 PD, +10 fasolek, +10 pkt dla Gryffindoru

Alice Hughes:
+2 PD, +6 fasolek

Alexandra Grace:
+2 PD, +5 fasolek

Giotto Nero:
+2 PD, +6 fasolek

Julia Lawton:
+2 PD, +5 fasolek

Katerina Romanova:
+2 PD, +6 fasolek

Gwendoline Tichy:
+2 PD, +6 fasolek

Arabella Stuart:
+2 PD, +10 fasolek, +7 pkt dla Slytherinu

Lawrence Mundy:
+2 PD, +5 fasolek

Isabelle Taylor:
+2 PD, +6 fasolek

Sharon Gallagher:
+2 PD, +5 fasolek

Morgana Hooch
Oczekujący
Morgana Hooch

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Czw Gru 01, 2016 2:12 pm
Szybko, niezauważalnie, niemal jak tajny agent z taniego, mugolskiego filmu- tak Morgana mogła opisać sposób w jaki przemieszczała się z tajemniczym, metalowym kubłem skrywanym pod szatą. Jeszcze parę kroków i dosięgnie wybranego celu, i znajdzie się w docelowym miejscu – w cieplarni, w której odbywają się zajęcia dla pierwszych roczników. Tam powinno być bezpiecznie, tak przynajmniej sądziła. Zajęcia już dawno się skończyły, a cieplarnia była wyposażona we wszystkie potrzebne przedmioty do jej badań. Chyba pani Sprout nie pogniewa się jak je użyczy? Otwierając nieznacznie szklane drzwi, wślizgnęła się do środka i odetchnęła z nieskrywaną ulgą. Poczuła się w tym momencie jakby wygrała tysiąc funtów na mugolskiej loterii, z wielkim uśmiechem na twarzy podeszła do drewnianego stołu, na którym niedawno odbywały się wykłady. Ostrożnie wyjęła wiaderko spod swojej szaty i położyła je na stole, patrząc się na nie z widocznym zachwytem. Przedmiot był przykryty metalową, zardzewiałą podstawką, szczelnie przykrywającą tajemniczą zawartość, którą dziewczyna próbowała przemycić.
- Tutaj nikt nie powinien nam przeszkadzać - powiedziała niemal czule do wiaderka, które zareagowało dość nieoczekiwanie. Zaczęło niespokojnie drgać, a wieczko niebezpiecznie podskakiwać. Puchonka otworzyła szeroko oczy, po czym złapała podstawkę i przygniotła ją swoim ciałem, aby zniweczyć plany tajemniczej zawartość przed wydostaniem się i przysporzenia kłopotów.
- Cicho bo nas usłyszą - szepnęła przystawiając policzek do podstawki. Wyglądało to dosyć komicznie, ale dziewczyna nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Zresztą przecież nikt nie mógł jej tam nakryć, prawda?
Gilderoy Lockhart
Ravenclaw
Gilderoy Lockhart

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Gru 24, 2016 3:12 pm
Każdego ranka budzę się piękniejszy, ale dziś to już chyba przesadziłem. Naprawdę! Wyobraźcie sobie najcudowniejsze stworzenie, jakie jesteście w stanie zobrazować w tych swoich ograniczonych i jakże nieprzydatnych głowach. Następnie zmierzcie jego wspaniałość na specjalnie stworzonej do tego skali i... pomnóżcie razy sto (tak, jestem tutaj aż nazbyt skromny, powinno być co najmniej tysiąc). Teraz rozumiecie? Gdy poranne promienie słoneczne, wpadające przed niedosunięte zasłony, oświetliły mą twarz, rzec by można, że została wyrzeźbiona w marmurze przez najbardziej natchnionego z artystów. Iskry życia dostrzegalne tak wyraźnie w toni mych bezbrzeżnie głębokich oczu, rzęsy dające ochronę i cień, sprawiające, iż tęczówki zdawały się nabierać jeszcze więcej z barwy uduchowionych niebios... A uśmiech! Nawet nie każcie mi zaczynać...
Och, przepraszam, rozmarzyłem się, sami rozumiecie. Niemniej ułożywszy mą fenomenalną fryzurę, mogłem ruszyć przed siebie, by wprowadzić w Wasze mało interesujące życia choć namiastkę mej boskości. Stawiając zgrabnie krok za krokiem, powiewając wyuczenie i jakże oszałamiająco mą szatą, skierowałem się w kierunku... cieplarni? Jak do tego doszło? Już zaspokajam Waszą bezgraniczną ciekawość. Otóż pomimo zmasowanego ataku, mającego miejsce na ostatniej lekcji, w swej niepomiernej łaskawości postanowiłem przebaczyć wszelkiego rodzaju roślinności, która niezaprzeczalnie była nieprzytomnie zazdrosna uwagi skupiającej się na mnie. Nawet te mniej rozwinięte istoty żywe, dostrzegając moją zjawiskowość, czują zagrożenie... Lecz bez obaw! Ja wcale nie odbieram świetności innych - ja jedynie kumuluję swą własną, objawiającą się w bezdyskusyjnej perfekcji!
Stąd, jak możecie się domyślić, w znakomitym nastroju, będącym odzwierciedleniem mego nietuzinkowego charakteru, przekroczyłem progi budynku. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy kogoś ujrzałem! Czyżby... fanka? No tak, powinienem już przywyknąć do tego, iż me wielbicielki wiedziały jeszcze przede mną, gdzie będzie można mnie znaleźć. I choć, co prawda, nie miałem teraz ochoty na interakcję z tą jakże uroczą istotą, to doceniając jej oddanie i starania, postanowiłem podejść bliżej.
Niczym najwspanialszy z baletmistrzów, poruszałem się z niewysłowioną gracją, nie będąc źródłem nawet najmniejszego niepotrzebnego szmeru. Zauważywszy niecodziennego towarzysza dziewczyny, objawiającego się w postaci niepozornie wyglądającego wiaderka, na chwilę zwątpiłem w jej poczytalność... Lecz może właśnie na tym przedmiocie Puchonka pragnęła mego autografu i w tym momencie chroniła go na każdy znany jej sposób? Zdumienie ogarniało mnie w coraz większym stopniu, aczkolwiek, nie dając się zbić z pantałyku oraz przeczesując swe misternie ułożone włosy, uśmiechnąłem się do uczennicy, powoli pochylając nieco głowę, pragnąc dać jej dokładniejszy obraz mego nieskalanego piękna.
- Witaj, moja droga, przybyłem uszlachetnić cały twój, dotychczas zachmurzony, świat. Niczym najjaśniejsze słońce, dzielące się swym blaskiem, ciepłem i bezgranicznym ideałem!
Napawając się własnym, melodyjnym głosem, mogłem pogratulować sobie w myślach tak przemyślanego komplementu, powiedzianego względem kryształowej nimfy, napotkanej na swej drodze. Byłem miły i urzekający – no, jak mnie nie kochać?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Wto Kwi 04, 2017 10:15 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Morganą a Gilderoyem z powodu zbyt długiego zwlekania z odpisami.
[z/t x2]
Sponsored content

Cieplarnia nr 1 - Page 3 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach