Go down
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Czw Lip 23, 2015 5:18 am
Spokojnie, dostojnie, mając w nosie deszcz (bo go lubiła, a jak coś się lubi, to się tego raczej nie unika, nie?), wędrowała na kolejną lekcję. Jeśli ktoś zna Cat, to doskonale wie, jak bardzo nienawidziła ona zielarstwa. Ledwo sobie radziła z tym przedmiotem, a ile się musiała namęczyć, aby mieć ten Okropny na SUM-ach. Nic dziwnego, że miała kiepski humor.
Po drodze opieprzyła kilkoro uczniów, wymieniła nieco kąśliwych komentarzy z Gryffonami i przeżyła piekło, natrafiając na Irytka.
Dlatego, kiedy dotarła do szklarni była nie tylko przemoknięta, ale również rozczochrana i wyprowadzona z równowagi. Mimo to zachowywała niewzruszony wyraz twarzy. Do czasu...
Rozejrzała się niespokojnie po szklarni, zauważając jakieś pojedyncze osoby, które kojarzyła, ale w gruncie rzeczy ich nie znała. Więc jak do cholery miała wybrać kogoś, dzięki komu zaliczy to pieprzone zielarstwo?! W sumie, zawsze jakąś opcją był Krukon. Kujony raczej były dobre ze wszystkiego, a przynajmniej naciągały ocenę na Zadowalający. W sumie dostrzegła kilkoro niebieskich. Wszyscy pochłonięci byli rozmową z kimś. Cat zacisnęła usteczka, rozważając pomysł podejścia do któregoś, zaciągnięcia do wolnej ławki i kazania siadać ze sobą pod groźbą jakiegoś okropnego, bolesnego w skutkach zaklęcia. Nawet wyobraziła sobie, jak zabawnie musiałoby to wyglądać, jednak w ostateczności zrezygnowała z podobnych wybryków.
Podreptała w stronę Nero, z hukiem upuszczając swoje grubaśne tomiszcze do zielarstwa na blat ławki tak, że aż stojące obok doniczki zaklekotały w proteście. Blondwłosa klapnęła zrezygnowana, w sumie nie pytając nawet kolegi z domu o pozwolenie i westchnęła głośno.
- Mam nadzieję, że jesteś dobry z zielarstwa.- powiedziała na "dzień dobry", zaczynając się obawiać, że wybrała najgorzej jak mogła. Bo to przecież kretyn! Dlaczego ona usiadła z przygłupem?! Jak to niby miało jej pomóc w zaliczeniu przedmiotu?! Opadła na stolik, waląc czołem w twardą okładkę podręcznika. Typowy uczniowski kryzys wiary.
- Ja nie wytrzymiem! Ja chcę wakacje!- jęknęła, by po chwili usiąść normalnie i spojrzeć na Giotto jakby szukała u niego jakiegoś punktu zaczepienia. Czegoś, co odwróciłoby jej uwagę od zielarstwa, lekcji, szkoły, ocen i potwornego znużenia tym wszystkim.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Czw Lip 23, 2015 1:29 pm
Jak widać nauczycielki jeszcze nie było, w cieplarni panowała wrzawa, każdy rozmawiał z każdym i o wszystkim. Parę osób próbowało nawet zagadać do samego Nero, ale gdy tylko spostrzegli jego przeszywający, chłodny wzrok, natychmiast odwracali się w stronę bardziej wygadanych i przyjacielskich Puchonów. Póki co, odpychająca moc osobowości działała, jednakże miał świadomość tego, iż w takim natłoku na pewno znajdzie się ktoś, kto postanowi wymienić kilka słów z mrocznowościowym gościem, jakim niewątpliwie był Giotto.
Raz jeszcze przeczucia go nie zawiodły. Nie myślał jednak, że do konfrontacji dojdzie tak szybko, wszakże w cieplarni znajdowało się niewielu uczniów z każdego rocznika. Chcąc nie chcąc, dostrzegł kątem oka, idącą w jego stronę Katerinę. Po minie oraz wyglądzie dostrzegł, że albo miała bliskie spotkanie z maszynką do mielenia mięsa, albo miała po prostu zły dzień. Jako, że Nero należał do tych najbardziej ogarniętych, kulturalno-przyjacielskich Ślizgonów, postanowił być dla niej wsparciem, w tych smutnych jak pizda czasach.
Gdy zajęła miejsce obok niego, natychmiast próbował podnieść ją na duchu. Spojrzał na nią kątem oka i uniósł lekko prawą brew.
- Wyglądasz, jakbyś tydzień kible Ślizgonów czyściła. - no i taki chuj. Nie wyszło. Chciał być miły, ale chęć zaznajomienia się z sytuacją wygrała. Nie była to żadna złośliwość, bardziej chciał tym stwierdzeniem zacząć temat, by powiedziała mu cokolwiek o dzisiejszym etapie swojego życia. Wszakże, mogło być to pouczające, inspirujące, czy nawet śmieszne, a w przypadku gdy masz wybór - to albo zielarstwo - wybierasz oczywiście wszystko inne, tylko nie lekcje.
Gdy jebnęła głową o podręcznik, pogłaskał ją po głowie, czochrając ją po włosach szybkimi i pewnymi ruchami dłoni.
- Pomyśl o tym, jaki jutro wpierdol Ravenclaw dostanie od nas na boisku. - stwierdził spokojnie, a potem spojrzał na nią po całej tej akcji. Ledwo powstrzymał się od śmiechu, gdyż nie dość, że była zmarnowana i wściekła, to jeszcze włosy wyglądały jakby była czarownicą. I to nie taką seksbombą jakie po szkole chodzą, tylko taką prawdziwą z baśni. Gdyby to był konkurs na najlepsze przebranie, to wygrałaby go na pewno.
- Nie martw się. Mam zadowalający. - wrócił do poprzedniego pytania, dając znak, że nie jest takim kretynem za jakiego niewątpliwie go ma. Prawdę mówiąc, do tej pory nie wiedział czemu w jej oczach jest kimś takim. Źle się nie uczy, dymu nie robi, gra dobrze w Quidditcha... może za mało uwagi jej poświęca? Hmmm.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Czw Lip 23, 2015 2:31 pm
A co innego miała robić Cat? Wprawdzie mogła usiąść sama, zaszyć się w jakimś ciemnym kącie szklarni. Tam, gdzie odstawia się zwiędłe zielsko. Wpasowałaby się pomiędzy nie ze swoim wyglądem. Zmizerniała, niewyspana, mokra, potrzebująca podnoszącego na duchu uścisku.
No ale to ani trochę nie poprawiłoby jej humoru. Z kolei wykorzystanie okazji i ponaprzykrzanie się komuś odrobinę, a jakże! Dlatego jej ofiarą padł Nero. Poza tym był z domu węża i nawet jeśli jego krew była w połowie mugolska, to Katerina nie musiała się obawiać, że popsuje sobie opinię. Gorzej, gdyby zdecydowała się usiąść z jakąś szlamą. Pilnowanie dobrego imienia rodziny nagle stało się priorytetem, ezgzekwo z nauką. Wszystko przez to, że ojciec po ostatnim semestrze nad wyraz skrupulatnie zaczął sprawdzać jej osiągnięcia w nauce i dziwnym trafem wiedział o jej szkolnym życiu więcej, niż powinien. Również o tym, w jakim towarzystwie się obracała. Plotki roznoszą się niezwykle szybko...
- No sam widzisz, co ta szkoła ze mną robi.- teatralnie wygięła usteczka w podkówkę.- I jak ja będę rozpraszać panów na boisku?- tak, to własnie była jej tajna taktyka! Uśmiechnąć się ładnie, a celujący do pętli przeciwnik uwiesza na niej oko i chybia. Oczywiście na Ślizgonów to nie działa, bo oni wiedzą, że mogą się napawać jej pięknem na co dzień w pokoju wspólnym. Genialne, prawda?!
Nie no, oczywiście żartuję... Dobra gra Cat to przede wszystkim jej wrodzony talent i mnóstwo godzin ciężkich treningów.A także wsparcie drużyny. Tak, drużyna jest ważna.
Trzeba przyznać chłopakowi, że zdołał poprawić jej trochę humor. Uśmiechnęła się nawet. Smutno, ale jednak. Nie chciała zamęczać go swoimi problemami, więc nie wspomniała o tym, że jeśli nie poprawi się z zielarstwa, to za rok może zapomnieć o dawaniu wpierdolu komukolwiek na boisku.
- Tak.- westchnęła, jednocześnie piorunując go wzrokiem. No halo, niech zapuści długie kudły to Cat też go poczochra. I od razu mówię, że te na nogach się nie liczą! Blondynka zaczęła trochę niewprawnie układać włosy.- Trochę tęsknię za grą w Rosji. Lwy, Kruki, Borsuki... Zero agresywności, nieprzewidywalności. Są strasznie...- mówiła ze zwykłym sobie akcentem, w pewnym momencie zacinając się, ponieważ szukała odpowiedniego słowa w języku angielskim. Przygryzła dolną wargę.- Mono...- skrzywiła się zirytowana.- Monotonni?- spojrzała niepewnie na Nero, jakby pytała go, czy dobrze to wymawia.
Skończyła splatać warkocz i odrzuciła go na plecy. Cóż, mogła trafić lepiej, na przykład na Powyżej Oczekiwań. Ale wtedy musiałaby usiąść chyba z Evans, a to oznaczałoby spotkanie trzeciego stopnia ze szlamą. Reputacja rodziny Romanovów dziękuje, postoi.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Czw Lip 23, 2015 6:14 pm
Zielarstwo było jednym z dwóch przedmiotów, z którym Gwendoline może i nie szła na bakier, ale z pewnością nie miała też wspólnego języka. Drugim w kolejności była Opieka nad zwierzątkami. Po prostu należy przyjąć, że nawet pomimo wyglądu mimozy i porównywanej do niej delikatności, panna Tichý była wrażliwa jak papier ścierny i zarówno fauna, jak i flora zdawały się dostrzegać to lepiej niż ludzie. Młode Mandragory podczas wyrywania nie chciały się puszczać donicy, rośliny gniły i padały, zwierzęta wpadały w jej obecności w szał i koniec końców nawet jej sowa skrócała czas poświęcony na rytuał odbierania i donoszenia listów do absolutnego minimum. Nie to, żeby Francuzka nie zauważała tego, co się wokół niej dzieje na tych dwóch przedmiotach, ale kwestia przejmowania się i dyskomfortu związanego z tą sytuacją była gdzieś pomiędzy „mała”... a „żadna”. Trzymała się teraz już tylko wewnętrznych modlitw, by dzisiejsze zajęcia - na które zbierze się jak dotąd największa ilość słuchaczy od kiedy dziewczyna się tu przeniosła – będą poświęcone rzeczom czysto teoretycznym, bo z tymi nie miała aż takiego problemu. To nie zmieniało jednak faktu, że dobrą strategią było zajęcie przy kimś miejsca, najlepiej przy kimś ze swojego domu, więc Monsieur Carney, jakiego zoczyła całkiem szybko, był z tej grupy wykluczony. Zresztą nie zamierzała zgrywać jego przyjaciółeczki, wręcz na oczach innych miał być jej całkowicie nieznaną i obcą osobą – nie znała go za dobrze, ale czuła, że jemu ten stan rzeczy też będzie odpowiadał.
Powiodła więc wzrokiem po wnętrzu cieplarni, oświetlonej mdłymi promieniami, najtwardszymi ze wszystkich, które przebiły się przez pokryte smugami szyby i rozważnie kierując kroki szukała największego skupiska oliwkowej zieleni. I co? I pstro... Ślizgoni jak zwykle rozstrzeleni jak na wojnie w strategicznych okopach, błogosławieństwem było to, że namierzyła jakąś dwójkę siedzącą obok siebie. Chłopaka i dziewczynę, z czego Jego kojarzyła mocniej – głównie z powodu tego, że zasilał drużynę jej Domu, której skład został Gwendoline przybliżony przez nabuzowane nastolatki już pierwszej nocy. Poza tym jedna z dziewczyn w dormitorium miała jego zdjęcie z meczu, przylepione do wezgłowia łóżka. Biedak... dobrze, że nie był tego świadomy; nie należała do najwdzięczniejszych łań w Ślizgońskiej zagrodzie.
Niewysoki obcas szurnął na osyfionej kurzem ziemi i 'żaba wysmarowana szminką' (bo to zdążyła przeczytać o sobie w szkolnej gazetce) ruszyła przed siebie i w krótkim czasie, najnormalniej otoczyła blondyna i osiadła po jego drugiej stronie.
- Można? - zagaiła, ale tylko dla czystej formalności, bo zdążyła już przeprowadzić ekspansję na to krzesło. Opór był daremny. - Ciężko znaleźć swoich w tym tłumie, a nawet jeśli, to lubią robić za outsiderów.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 1:39 am
I tak w rzeczy samej powinna zrobić. Wyglądała jak siedem nieszczęść, ewentualnie jak ktoś kto oczyścił szczoteczką do zębów siedem najbardziej osranych kibli w całym Hogwarcie i jeszcze trafiła na zielarstwo. Nie zazdrościł jej takiego stanu, Giotto jednak dostrzegał jeden, bardzo znaczący pozytyw tej śmiesznej sytuacji. Wredna Katerina nareszcie nie była wredna! Może częściej trzeba jej dopierdalać takie kłody pod nogi, by nie mogła się pozbierać i była dalej przyjazną dla wszystkich uczennicą z domu węża? Pisząc o wszystkich, miałem na myśli oczywiście Giotto, który z takiego rozwoju sytuacji nie mógł być niezadowolony. Wcześniej oczywiście mieli okazję rozmawiać ze sobą, jak to rówieśnicy. Ploteczek co prawda nie wymieniali między sobą, ale oboje zdążyli się już poznać z tej mniej przyjaznej strony. Koniec końców jednak Nero czuł jakąś tam sympatię - o ile tak to można nazwać - względem Rosjanki. To chyba ten wspólny pociąg do alkoholu!
- Podniesiesz strój do góry, pokażesz cycki i od razu zwrócisz ich uwagę. Wiesz jak to działa. - stwierdził spokojnie. Zebrało mu się na nieśmieszne, seksistowskie żarty. Co nie zmienia faktu, że wiele z prawdą się nie minął. Gdyby Romanova zdecydowała się na taki ruch, nie miałaby co narzekać na brak uwagi ze strony panów. Gorzej jednak, że Slytherin również wpadłby w trans, a to nie odbiłoby się pozytywnie na wyniku meczu. Teraz pojawia się pytanie, dlaczego Giotto akurat o tym pomyślał? Przecież Kat ma dużo więcej do zaoferowania, m.in. cudowną osobowość, piękne oczy i potrafi wyglądać jak bóstwo, kiedy nie idzie na zielarstwo... Już wiem! Dlatego, że ma zajebiście dobry humor! Ona przeżywa jeden z najgorszych dni w roku, on jest podjarany jutrzejszym powrotem na boisko. Coś mu jeszcze z dziecka zostało.
- Brawo, nie dałaś się pokonać angielskiemu. - teatralnie uniósł kciuk do góry tworząc tym samym wszystkim znaną "okejkę". Nie żeby był z niej dumny czy coś, ale trochę ironii nie zaszkodzi, wszakże wszystkie ich rozmowy przesiąkały sarkazmem, ironią, wredotą, miłością i wieloma innymi negatywnymi, czy pozytywnymi odczuciami.
Kątem oka zerknął, jak ktoś zmierza w ich kierunku. Stuk obcasów, roznosił się po cieplarni, a że wrzawy ogromnej nie było, po jakimś czasie dało się to usłyszeć ze znacznej odległości. Westchnął lekko, widząc kolejną znaną twarz ze Slytherinu. Za chuja jednak nie mógł sobie przypomnieć, jak dziewczyna o cynamonowych włosach i jasnobrązowych oczach się nazywa. Oby Rosjanka wiedziała z kim mają teraz przyjemność, bo inaczej będzie dupa blada. Ślizgonka powołuje się tu na swoje poczciwe, dobre mordy, a oni nawet nie wiedzą, jak się dziewczyna nazywa.
Uniósł lekko brwi w górę, kwitując tym samym jej abordaż krzesła obok niego.
- Nasi to w ogóle pierdolone nieroby. Połowy rocznika VI ze Slytherinu nie ma... - warknął, chcąc dać wyraz swojego niezadowolenia. On tu się przemógł, wbił na Zielarstwo i to jeszcze w taki tłum. Albo dobra, nawet chuj tam z nim, spójrzmy na Katerinę! Dziewczyna lubi ten przedmiot jak Nero tańce towarzyskie, ma najprawdopodobniej najgorszy dzień w życiu, a jednak dzielnie udaje czarownicę i to za frajer! Tylko po to, żeby Slytherin nie tracił punktów. Za takie poświęcenie powinna zostać nagrodzona wieloma punktami, ale znając spierdolenie tej szkoły, Dumbledore wymyśli sobie, że w tym roku Gryffindor dostanie kolejne 300 punktów, tym razem za "najbardziej podchodzące pod kolor czerwony barwy ze wszystkich domów w Hogwarcie". I weź tu graj uczciwie, albo chociaż przychodź na lekcje.
- Pociesz mnie i powiedz, że masz chociaż zadowalający... - spojrzał błagalnie na Gwen i patrzył tak w jej jasnobrązowe oczy, chcąc usłyszeć oczekiwaną odpowiedź. Wiadomo, nadzieja matką głupich, ale pamiętajmy, że mogliby już coś zdziałać mając dwie pozytywne oceny, a nie tylko prymusa Nero, który paradoksalnie, do tego przedmiotu nawet się nie przykładał.
Arabella Stuart
Oczekujący
Arabella Stuart

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 4:29 pm
Dobra, zgubiła się po drodze. Zdarza się. Zgubiła się wiele razy, chcąc najpierw od razu udać się na zajęcia, tylko po drodze nie mogła się zdecydować czy na pewno wizyta w cieplarni dziś jest dobrym pomysłem. Nie chciała tracić punktów za spóźnienie więc w miedzy czasie nawet rozważała, czy w ogóle przychodzić, bo punkty zarobić nie łatwo, a za spóźnienie na pewno troszki upierdolą. Ostatecznie jednak jest. Przyszła. Cicho i względnie bezszelestnie wśliznęła się do cieplarni z nadzieją, ze nikt zbyt poważny i odpowiedzialny tego nie zauważy, po czym wiążąc włosy niechlujnie w kołtun na głowie stanęła obok kolegi z roku.
- Giotto, co przegapiłam... - mruknęła rozglądając sie po roślinkach. Na brodę Merlina, o co tu dziś chodzi?- ta, wiem, spóźniona. - uprzedziła pytania- Wsadzałam palec do nosa drugoklasisty z Gryffindoru, żeby sprawdzić czy ma mózg. - oblizała usta sięgając po rękawice, zawsze coś, jakaś bron, jak już będzie miała rękawice to łatwiej zełgać, że cokolwiek robiła tu do tej pory. Przerzucała piach?
- Nie ma. - dodała, nim ktokolwiek zdążył skomentować, ale to przecież oczywiste.
Rozejrzała się po obecnych. Cóż za frekwencja! Bijmy rekordy.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 5:28 pm
Katerina roześmiała się, mając nadzieję, że owy śmiech nie brzmi ponuro. Najchętniej przewinęłaby czas, aby znaleźć się już na boisku. Uwielbiała ten stan, kiedy wzbijasz się w powietrze i jesteś tylko ty oraz twoja miotła. A potem, jak zawsze, Romanova wędrowała na swoją pozycję i czuła się niewyobrażalnie szczęśliwa, bo to było jej królestwo. Trzy pętle, których musiała bronić. Głos komentatora, świeże powietrze, adrenalina, napastnicy.
- Przydałoby się przetestować wcześniej tą taktykę.- posłała Nero dwuznaczny uśmiech i puściła do niego oczko. Żartowała. Oczywiście, że żartowała. Bo ona w takich żartach nie widziała nic złego. A że kiepski humor odbijał się bezpośrednio na ich jakości, to już inna sprawa.
Chciała chyba jeszcze coś dodać, jednak w tym samym momencie zjawiła się... Właściwie, to jak ona miała na imię? Cat wiedziała tylko, że dziewczyna jest czystej krwi, uczyła się wcześniej w innej szkole i jest znośnym towarzystwem, a jej imię i nazwisko niesamowicie ciężko wymówić, zwłaszcza dla przybysza z Rosji. Choć Katerinę od zawsze drażniła ta przesłodzona uroda rudawej Ślizgonki. Romanova zwykła nazywać ją w myślach "Cukiereczkiem". Bo od samego patrzenia można było dostać cukrzycy i próchnicy.
- Też bym z chęcią zwiała...- westchnęła Cat, tuszując niezadowolenie z tego, że ktoś się do nich dosiadł, pod udręczeniem z powodu zielarstwa. Urocza aż do porzygu dziewczynka była jedynie czymś co jeszcze bardziej psuło Romanovej ten i tak już kitowy dzień.
Cat nawet nie siliła się na uśmiech, by jakoś cieplej powitać nowo przybyłą. Po prostu oparła się o stolik i zaczęła miętolić w palcach listek jakiejś roślinki. Nieszczęśliwie roślinka okazała się maleńką rosiczką, która pisnęła i dziabnęła blondynkę w opuszek.
- Auć!- syknęła Rosjanka, odskakując od wrednego zielska.- Natura mnie po prostu nienawidzi!- pożaliła się.- A może jednak wymkniemy się gdzieś?- zerknęła na dwójkę Ślizgonów.- Jeszcze jest czas.- kątem oka zlustrowała wejście do szklarni, aby upewnić się, że do środka nie wchodzi nauczyciel.
Ujęła skaleczony palec między wargi, zlizując kropelkę krwi. Towarzyszył temu jęk zrezygnowania i rozpaczy. Byleby tylko ten pieprzony kwiatek nie był trujący...
Nagle wyrwało jej się prychnięcie, a następnie na usteczkach Rosjanki rozkwitł piękny uśmiech. Uniosła wzrok, który zatrzymał się na kolejnej dziewczynie. Tą akurat bardziej kojarzyła. Siedziały niedaleko siebie podczas posiłków, jakoś zawsze tak się składało. Chyba nie pochodziła z żadnego znanego rodu, ale nie była również szlamą, co zdecydowanie punktowało w oczach Cat.
- Powinniśmy dostawać punkty za takie doświadczenia naukowe. To dość istotne odkrycia.- wciąż rozbawiona, choć teraz już opanowana i mająca więcej klasy, wyciągnęła w kierunku nieznajomej.- Chyba jeszcze nie miałyśmy okazji porozmawiać. Katerina Romanova, dla przyjaciół Cat.- przedstawiła się z odpowiednią dozą dumy w głosie. Spojrzała dziewczynie prosto w oczy, jakby pytała "Jesteś przyjacielem, sojuszniczką? Czy też wrogiem?".
Lawrence Mundy
Oczekujący
Lawrence Mundy

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 5:29 pm
Lawrence Mundy pojawił się w szklarni nie za późno, nie za wcześnie, po prostu w samą porę. Ubrany w czarną szatę z lwem na piersi, wyraźnie przemoczony, ze splątanymi, mokrymi włosami które palcami zaczesał za uszy. Zdawał się przy wejściu wygwizdywać po cichutku "boże coś polskę", lecz natychmiast przestał czując na sobie spojrzenia kilku uczniów. Mimo że dzisiejszego dnia dopisywał mu wyjątkowo dobry humor, miał skwaszony wyraz twarzy. Lekcja zielarstwa w cieplarni numer jeden oznaczała wyjątkowo nudne i bezcelowe zajęcia powtórkowe.
Chwilę wodził wzrokiem po szklarni, nie mogąc się zdecydować jakie miejsce zająć. Zszokowała go wyjątkowo wysoka frekwencja wśród ślizgonów. Zielona zaraza, niczym złośliwy nowotwór, zajęła znaczną część szklarni. Mundy posłał im wyjątkowo ciepły uśmiech ( ͡° ͜ʖ ͡°), i natychmiast pomaszerował w kierunku skupiska Gryfonów po drugiej stronie szklarni.
-Czołem.- powiedział do swoich pobratymców i usiadł w strategicznym miejscu na tyłach pozycji Gryfonów.
-Powinienem kupić sobie łódź.- mruknął, zapatrzony w spływające po szkle krople deszczu.
Isabelle Taylor
Oczekujący
Isabelle Taylor

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 5:54 pm
"Ten dzień nie będzie na pewno dobry" - mruknęła do siebie Isabelle, przychodząc szybko do szklarni. Pogoda na zewnątrz tylko pogłębiała jej melancholijny nastrój. Tak bardzo nie lubiła przebywać w towarzystwie tych wszystkich "fajnych" osób, które tylko paplają i paplają do innych, nie dając jej słuchać tego, co nauczyciel ma do przekazania. Dlatego usiadła najbardziej z przodu, jak tylko się dało. Ominęła skupiska poszczególnych domów, chociaż czuła na sobie wzrok większości uczniów. "Co jest ze mną nie tak?" - pomyślała, siadając tuż przed stolikiem. Rozejrzała się dookoła i zniesmaczona pokręciła głową. Pomimo że te zajęcie miały być powtórkowymi i mogły wydawać się nudne, to jednak Isabelle nie zamierzała stracić okazji do skupienia się na tym, co mówi osoba znacznie od niej mądrzejsza i wykształcona. Dziewczyna czuła podziw dla wszystkich nauczycieli i sama marzyła o zostaniu jednym z nich, by nieść uczniom wiedzę i porady, dzięki którym będą mogli dobrze żyć i mądrze podejmować decyzje życiowe.
Słyszała za sobą szmer rozmów, który ją niezmiernie irytował, ale przemogła się i dalej siedziała spokojnie, obserwując otoczenie i później patrząc się przed siebie w nieokreślony punkt. Ciekawiło ją, jak będą wyglądać zajęcia aż trzech roczników w jednym miejscu. No cóż, pozostało jej tylko czekać i się o tym przekonać samej.
Arabella Stuart
Oczekujący
Arabella Stuart

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 5:56 pm
Zielarstwo było jednym z jej ulubionych przedmiotów, trudno jej jednak było wysiedzieć w szklarniach na zajęciach. Lekcje prowadzone w szkole znacznie różniły się od sposobu w jaki z ziołami zapoznawały ją babki w wiosce z której pochodziła. trudno jej było tę formę zrozumieć, jeszcze trudniej więc zaakceptować. Być może to właśnie z żaru jakaś niechęć w niej zawsze wydłużała drogę na zajęcia. tak ciekawy przedmiot, tak ciekawa dziedzina sztuki magicznej, tak zabójczo pociągająca jeśli wiedzieć w jaki sposób ją wykorzystać...
Natura jak jej druga matka kołysała jej nerwowy charakter łagodnie niczym do snu. Pola lawendy w Anglii były piękniejsze niż pustkowia Judyczwumczorru, sposób jednak zapoznawania ludzi z florą pozostawiał wiele do życzenia.
Rozejrzała się po stanowisku mrużąc oczy. No tak. jakieś bzdury. Dopiero zagadnięta przez równolatkę oderwała zamyślony wzrok od wijących się w doniczkach korzeni.
-Hm? - również spojrzała jej w oczy. Kiedy mieszkasz w dziczy wiesz, że czasem to właśnie ratuje Ci życie. Kiedy droge przestępuje Ci dzika bestia znacznie częściej Twoja postawa i spojrzenie z góry przesądza jaki będzie wynik tego spotkania. Patrzyła w oczy, zawsze, niewyzywająco, nie ulegle, patrzyła przez nie do środka, obierając ludzi ze skóry, kości, rozkładając ich na czynniki pierwsze. Kim jesteś? Piękna twarz, jasne włosy, pełne usta. Przez twarz przemknął jej cień uśmiechu. Czasem zazdrościła innym dziewczynom urody, bardzo rzadko co prawda, bo trywialność samouwielbienia była jej daleka, jednak mimo wszystko znacznie przyjemniej spędzać czas w towarzystwie osób i rzeczy pięknych. Jakby odruchowo wygładziła szatę i zdjęła z dłoni rękawicę.
- Arabela. Możesz mówić jak chcesz. - w myśli powtórzyła kilkukrotnie jej imię. Znała je skądś.
No tak.
Romanova.
Rosjanka.
- Mamy do siebie bliżej niż Ci się wydaje. - powiedziała w końcu, odwracając wzrok spowrotem w kierunku doniczek. Coś przecież musiała zrobić, przynajmniej nabałaganić by sprawiać wrażenie, że wcale się nie spóźniła.
Spędzała lwią część wakacji w Kandałakszy, na łonie matki Rosji. Powinna była poznać od razu, po akcencie, jednak, no cóż, w cieplarni zawsze była raczej zdezorientowana.
Wejście do pomieszczenia kolejnego ucznia przywitała z pełną ulgą. Nie była ostatnia. Zaskoczeniem też było, że to jakaś kicia z Krukolandu. Nawet lepiej, bez wyrzutów sumienia zwali na nią wszelkie niedogodności jakie mogłyby ja spotkać związane z jej własną nieobecnością. W końcu to przecież Krukoland miał od zawsze pożądać wiedzy. Nu nu, kicia, nu nu.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Pią Lip 24, 2015 7:41 pm
Uścisnęła lekko, formalnie dłoń Arabelli, przekrzywiając nieznacznie główkę. W swoim życiu poznawała tyle osób, że akurat w przedstawianiu się była mistrzynią. Szkoda, że z kontaktami międzyludzkimi było już gorzej. Choć Cat miała dopiero siedemnaście lat i jeszcze trochę czasu aby się nauczyć, co powinno a czego nie powinno się mówić.
Zdecydowanie Romanova mogła być takowym drapieżnikiem. Oczywiście czysto hipotetycznie. Jednak ona bardziej przypominała coś drobnego, niepozornego, jak wąż czy skorpion. Akurat w przypadku tych zwierząt, patrzenie w oczy nic nie pomoże. Niby stroniły od ludzi, jednak jeśli ktoś je zaatakował, potrafiły boleśnie ukąsić. A śmierć była długa i niezwykle męcząca.
- Arabella...- powtórzyła na głos, smakując imię dziewczyny.- Bella. To znaczy "piękna" czyż nie?- spojrzała po pozostałej dwójce Ślizgonów, jakby oni znali odpowiedź na to czysto retoryczne pytanie.- Cóż... Więc chyba zostałaś Piękną.- uśmiechnęła się przyjacielsko do dziewczyny. No proszę, jak chciała, to potrafiła być miła. Nawet jeśli wynikało to z czysto politycznych zagrywek, a nie dobrego serca.
- Doprawdy?- Cat uniosła brwi, wyraźnie zainteresowana. Podparta o blat, czekała, aż Bella rozwinie temat. Czyżby koleżanka z rodzinnych stron? Ale Cat poznałaby akcent.
Blondynka ostrożnie odsunęła od siebie doniczki z roślinami, nie chcąc paść ofiarą kolejnej z nich.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Lip 25, 2015 12:28 am
Przez to, że dzisiejszego dnia trzy roczniki miały ze sobą zajęcia, Sharon czuła się nieco zaskoczona i zagubiona, gdy zmierzała do cieplarni. Na dodatek pogoda nie sprzyjała takim wędrówkom na lekcje - ledwo stawiała kroki, czując jak spadają na nią kolejne krople. Robiła się coraz cięższa i cięższa, a to tylko sprawiało, że wzrastał jej zły humor. Na dodatek dopadło ją to, czego nienawidziła. Okres. Sądziliście, że czarownice nie mają okresu, jak mugolki? To się grubo myliliście. Mają. I to tak samo bolesny, tak samo upierdliwy, tak samo...zresztą szkoda słów! Szampon Wspaniały czuła, że jeszcze trochę i zwariuje. Niestety, nie mogła sobie zrobić dnia wolnego, ani nic w tym rodzaju, także niechętnie weszła do cieplarni numer jeden, przejeżdżając palcami po swoich mokrych kosmykach i wyglądając jak siedem nieszczęść. Zajęła jedno z wolnych miejsc - byleby, jak najdalej od Ślizgonów, którzy postanowili utworzyć dzisiejszego dnia wyjątkowo zgodną grupkę. Posłała jeszcze krótkie spojrzenie Julii i Alice, obok których usiadła i szybko przeszła do wypakowywania swoich rzeczy.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Lip 25, 2015 2:15 am
Dzisiejszego dnia były szczególne zajęcia, właśnie z powodu połączenia trzech roczników. Pomona Sprout była ciekawa, jak to się wszystko potoczy i czy uczniowie będą chętni do współpracy. Miała wielką nadzieję, że tak właśnie będzie, a jeśli nie...no cóż, będzie musiała inaczej to załatwić, a tego raczej by nikt nie chciał. Przez ten deszcz nieco jej się zmieniły plany, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Nauczycielka Zielarstwa zawsze pozytywnie potrafiła podejść do życia, mimo że tyle niedobrych rzeczy miało ostatnio miejsce w zamku. No ale...! Należało jakoś młodzież rozluźnić, przypomnieć też o egzaminach, szczególnie ważnych dla V i VII roku, choć i VI rocznik nie miał lekko. Wystawiła kilka doniczek na zewnątrz, a w tym czasie cieplarnia numer 1 zdążyła się wypełnić uczniami. W końcu i ona weszła przez drugie drzwi do pomieszczenia, otworzyła jedno z górnych szyb za pomocą różdżki by wpuścić nieco świeżego powietrza, które pojawiło się dzięki opadom i zajęła swoje standardowe miejsce naprzeciwko ławek, które były zajęte przez młodych adeptów magii. Posłała wszystkim szeroki uśmiech.
- Witam wszystkich na specjalnej lekcji Zielarstwa! Proszę już o zakończenie rozmów i skupienie się na zajęciach. Z racji tego, że zbliżają się SUM-y, egzaminy VI klasy i OWUTEMY wraz z gronem pedagogicznym postanowiliśmy zrobić kilka takich łączonych lekcji z poszczególnych przedmiotów. Chcemy bowiem połączyć to, co teraz jest omawiane z tym, co już było wspominane wcześniej, dlatego na dzisiejszym Zielarstwie skupimy się na diabelskich sidłach. Poprosiłabym by ktoś przypomniał coś na ten temat, może... - i jej spojrzenie spoczęło na Arabelli. - Może pani, panno Stuart?
Arabella Stuart
Oczekujący
Arabella Stuart

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Lip 25, 2015 5:39 am
Rozbudowa sieci znajomości jest tak klasycznie typowa w życiu wyższych sfer, czyż nie Kat? Uczą was tego od maleńkości, razem z mlekiem matki, jak sie kłaniać, jak ściskać dłonie, jak przechylać te wasze nienaznaczone żadną skazą główki.
Przyglądała się Rosjance chwilę bez słowa, bez wątpienia oczarowana jej urokiem. Żmije? Skorpiony? W jej oczach była zupełnie innym gatunkiem bestii.
- Piękna. - powtórzyła po dziewczynie głucho, czując w ustach gorzki posmak nieznanego pochodzenia. Piękna. Nie mogła odeprzeć wrażenia, jak wielką to słowo było ironią, uniosła wiec nieznacznie ramiona żując je w myślach.
Może kiedyś? rzeczywiście? Może czasem była piękna. Nie umiała się tego dopatrzeć w proporcjach swojego suchego ciała, ani niespokojnych ruchach dziecka wychowanego w lesie, jednak... może... bardzo chciała w to kiedyś uwierzyć.
- Mhm. - skinęła głową- Mam rodzinę na Półwyspie Kolskim. Wiem, że część Rosjan nie uznaje tego cypla za tereny rosyjskie, jednak wszyscy tam uważają się za synów Matki Rosji. - wyjaśniła - Bywam tam w każde wakacje. - dodała.
Wciąż czuła się niezręcznie w relacjach międzyludzkich. Trudno jej było zrozumieć logikę działania swoich rówieśników. Nie dziwota, byli znacznie bardziej skomplikowani niż zwierzęta, z którymi obcowała przez większość życia. Stare szamanki jednak nigdy nie nauczyły jej jak być dobrym kolegą, nauczyły za to ostrożności i granicznego braku zaufania. Skąd więc w niej to poczucie sympatii i potrzeba zacieśniania więzów z koleżankami z roku? Zmrużyła oczy.
To pewnie jakiś podstęp. Spiseg!
Wejście pani Sprout przyjęła wreszcie z ulgą. Była bardzo słaba w podtrzymywaniu rozmowy. Kamienie nie wymagały odpowiedzi, drzewa w puszczy nie były wygadane, zwierzęta słuchały niezależnie od tego, czy mówiła słowa, czy też milczała godzinami jedynie siedząc w ich pobliżu. Ludzie byli inni. Wymagali więcej atencji, której mimo starań nie zawsze potrafiła im dać.
- Uhm... - zająknęła się.- Dzień dobry Pani Profesor.
Odwieczny dylemat zajęć, wyjść na sztywnego kujona pokazawszy, że zna odpowiedź, czy narazić dom na utratę punktów, udając, że jej nie zna.
- Wydaje mi się, że to... to. - wskazała palcem na jedną z doniczek, które obserwowała wcześniej. Stojące w półmroku pnącza leniwie wiły się w obrębach ceramicznej misy.
- Mmm... bylina, z rodzaju dusicielowatych. Lubi ciemność i wilgoć. - jak większość ślizgonów, mieszkają w końcu w lochach. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale może było w tym porównaniu więcej podobieństw niż mogła się początkowo spodziewać?- Zbudowane z grubych macek stanowią poważne zagrożenie dla kogoś, kto nie wie jak się z nimi obchodzić. Raczej nie polecałabym początkującym ogrodnikom sadzić ich w rabatkach.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Sob Lip 25, 2015 12:50 pm
Kochana Gwendoline słodka jak cukiereczek, po samej obecności zostawiająca w ustach mdły posmak przesadzenia z czekoladą albo karmelem. Jej cudowność i czar aż chrzęściły w zębach – każdy ruch był wyuczony przez nieznające litości kursy dobrych manier. Ba, nawet krzesełko przez nią przesuwane nie szurnęło raniąc uszy, a materiał wyprasowanego i czystego mundurka zaszeleścił błogo. Po prostu perfekcja. Szkoda tylko, że ogólny obrazek odpychający anty-fanów urokliwości, psuła sparzona na policzku czarownicy blizna, która ciągnęła się aż do miejsca poniżej ucha, zataczając łuczek na szyi i wsuwając za kołnierz koszuli. Zawsze było witać choć milimetry tego znamienia, nawet jeśli Francuzka starała się jak mogła, zasłaniać ją rozpuszczonym cynamonowymi puklami.
- A ponoć to Dom ludzi ambitnych. - skwitowała tylko, dokańczając jeszcze trafną uwagę najwidoczniej poirytowanego chłopaka. Sama nie znała imienia ani jego, ani jego towarzyszki, więc postanowiła tak lawirować wypowiedziami, żeby nie zmuszać siebie do wykazania tego. A przynajmniej nie na starcie, jak w końcu mogłaby w ciągu pierwszych dwóch tygodni siedzenia tutaj nauczyć się imion wszystkich ze Slytherinu? Nie, żeby to się jej jeszcze do czegoś konkretnego przydało... Sama też, pomimo całej swojej wyniosłości, niespecjalnie przejęłaby się tym, że jej też nie kojarzą. To nawet lepiej, niech nikt jej nie zna i kojarzy ją jedynie z emocjami, jakie wywołuje widok Miodowego Królestwa. Niczym ponad to.
- Niestety. Ostatnia, hodowana przeze mnie roślina uciekła przez okno i przez tydzień terroryzowała okoliczne wioski. Ale z teorii nie idzie mi najgorzej. - oh, ten promienny uśmiech. Ciekawe czy Mister Ślizgonów poczuł się teraz lepiej. - Spokojnie, nie dosiadłam się tutaj, żeby spijać z siebie wiedzę, Monsieur, ale żeby wspólnie z tobą i twoją Madame tworzyć aurę wiedzy i kompletnego przygotowania na tę lekcję. - mruczała, w międzyczasie puszczając do drugiej Ślzigonki oko. Wyczuła jej negatywne nastawienie, kiedy Cat traktowała ją jak przerywnik tej słodkiej randki, ale to akurat Zjawa Deserowa miała gdzieś. Jedynie dziabnięcie ze strony rośliny odbiło się na jej buźce delikatnym grymasem satysfakcji. Pokręciła jeszcze głową na ofertę dziewczyny odnośnie szybkiego zwiania stąd i zoczyła kolejną piękną i spóźnioną łanię, jaka doszła do ich kuriozalnego stada. Osaczenie Pana Nero wchodziło z każdą sekundą na zupełnie nowy lewel. Czarnowłosa wytłumaczyła się jeszcze ze swojego spóźnienia Bóg wie komu i pulchna nauczycielka mogła spokojnie zacząć zajęcia od... przepytania jej. No pięknie.
Blondynka cofnęła się delikatnie, żeby oprzeć plecami o oparcie siedziska i wodziła wzrokiem po oknach, o które bębnił deszcz. Wolała nie gadać z resztą, kiedy pilny wzrok opiekunki Hufflepuffu był utkwiony właśnie w ich rewiry sali.
Sponsored content

Cieplarnia nr 1 - Page 2 Empty Re: Cieplarnia nr 1

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach