Go down
Mikael Bułhakow
Oczekujący
Mikael Bułhakow

Mikael Bułhakow [dorosły] Empty Mikael Bułhakow [dorosły]

Pon Paź 26, 2015 12:16 am
Imię i nazwisko: Mikael Wulfric Bułhakow
Data urodzenia: 15 listopada 1939 r. (39 lat)
Czystość krwi: Czysta krew
Była szkoła: Durmstrang
Praca: Uzdrowiciel na Urazowym w Mungu
Różdżka: Sosna, Sierść Kelpie, 13 cali, dość sztywna
Widok z Ain Eingarp:

Mikael pewnie stanął przed lustrem Ain Eingarp. Wiedział czego chce od samego początku. Chciał dokładnie dwóch rzeczy najbardziej na świecie i lustro zauważyło najgłębsze pragnienie serca mężczyzny.

Na początku widział siebie... a za nim biurko tak bardzo mu znane. Było to biurko dyrektora św. Munga. Wulfric pragnął tego biurka odkąd tylko zakończył swoje szkolenie na uzdrowiciela. Chciał władzy nad szpitalem czarodziejskim, chciał oczyścić szpital ze szlam i zdrajców krwi. Widział... widział plakietkę z jego imieniem i nazwiskiem na biurku. W lustrze ujrzał siebie jako dyrektora, ale nie tylko w lustrze tak siebie widział. Często w myślach wyobrażał sobie siebie na najwyższym stanowisku.

Nagle obraz zmienił się i zniknął widok biura dyrektora szpitala. Wciąż widział siebie, ale tym razem stał obok Czarnego Pana. O tak. Jego drugim marzeniem było zostanie najbardziej "zaufanym" człowiekiem najpotężniejszego czarnoksiężnika. Wiedział doskonale, że Lord Voldemort nie ufał nikomu, ale pragnął być tym najwierniejszym sługą, tym który każde polecenie Mistrza wypełnia stanowczo, bez ociągania, a przede wszystkim wypełnia je na 100%. Czasem zastanawiał się, czy aby to nie jest ważniejsze marzenie, ale jak widać na lustrze było równorzędne.

Mikael uśmiechnął się tylko na te widoki, po czym odwrócił się i poszedł w swoją stronę...

Przykładowy Post:

Ciemna ulica... Ciemne niebo... Ciemna postać... Nie wiadomo skąd się pojawiła i nie wiadomo dokąd zmierzała. Był to wysoki mężczyzna w ciemnym - zapewne czarnym - płaszczu. Szedł jakby w pośpiechu, choć to był jego normalny chód. Zawsze dla osób trzecich zdawało się, że mężczyzna szedł szybciej niż zwyczajny człowiek.
Może to przez ten wzrost... Wszak miał ponad 180 cm wzrostu. A może to przez długie nogi? Co prawda nie mógł ich eksponować jak kobiety w sukienkach, ale przynajmniej spodnie od garnituru leżały na nim jak ulał. Uwielbiał garnitury i zdecydowanie częściej się w nich pojawiał, aniżeli w innych strojach. Nie licząc piżamy, choć często się zdarzało, że sypiał nago. Wygodniej. Wracając do ciemnej ulicy...
Szedł przez nią pewnym krokiem. Po chwili bardziej opatulił się płaszczem i poprawił szal. Chłodno było, ale standardowo jak na listopad, więc nie było niczym nowym, że padał deszcz, a temperatura była niska.
Ulica, którą szedł mężczyzna była jedną z wielu londyńskich ścieżek. Mijał samochody osobowe, kątem oka widząc swój cień na szybach pokrytych kroplami wody. Poza nim żadnego żywego stworzenia, nawet bezdomnych kotów nie było, co mogło być w pewnym sensie podejrzane. Mężczyzna jednak nie zwracał uwagi na ten fakt, tylko szedł prosto w stronę miejsca dobrze znanego każdemu, który posiadał umiejętności takie jak Bułhakow, Mikael Bułhakow. Takie było jego prawdziwe imię i nazwisko, ale bardzo często używał swojej drugiej tożsamości, a mianowicie Wulfric Rowle. Tak, posiadał dwie tożsamości z czego ta druga pojawiła się wraz z przybyciem mężczyzny do Wielkiej Brytanii. Urodził się gdzie indziej, w kraju skandynawskim, gdzie śnieg leżał na ulicach 3/4 roku. Czystokrwista rodzina, twarde wychowanie... zdawałoby się, że wikingowski styl nauczania dzieci nigdy nie umarł w tej rodzinie. Zimne i twarde wychowanie, należało podkreślić.
Do dziś Mikael pamięta każde uderzenie, każdą karę za niewłaściwe zachowanie...
Wszedł do Dziurawego Kotła i od razu do jego nozdrzy dotarł słodki zapach piwa kremowego, goździków i cynamonu. Uśmiechnął się pod nosem po czym podniósł wzrok, by rozejrzeć się po sali. Dość spora ilość ludzi znajdowała się w środku, ale Mikael szukał jednej, jedynej, konkretnej osoby. Już po kilku chwilach znalazł tego, którego szukał... Podszedł do starszego mężczyzny i skinął mu głową. Starszy jegomość pokiwał tylko głową i wskazał dłonią krzesło naprzeciwko.
Mikael ściągnął płaszcz i powiesił je na wieszaku obok po czym usiadł na krześle. Siedzieli w kącie, lekko zaciemnionym, gdzie było mniej ludzi. Lepiej dla nich.  Mikael przyjrzał się uważniej mężczyźnie. Mieli interesy do omówienia. Mikaelowi chodziło o konkretny przedmiot, którego nie mógł znaleźć u Borgina & Burkesa. Ten, który siedział przed nim pochodził z Norwegii i był zaufanym człowiekiem jeśli chodzi o kupno czarnomagicznych przedmiotów. Rozmawiali po norwesku. Mikael poza norweskim, rosyjskim (oba języki odkąd zaczął mówić) i angielskim potrafił jeszcze porozumiewać się po niemiecku. Fascynował go ten język, jego twardość, szorstkość i dlatego się go uczył.
Zamówił dla siebie szkocką Whisky, którą wprost uwielbiał. Z alkoholi w sumie to był jedyny trunek, który przypadł mu do gustu. Z bezalkoholowych... piwo kremowe, ale to było hitem za czasów szkolnych, gdy był młody i głupi. Teraz już nie pijał piwa kremowego...
Gdy na stoliku pojawiło się zamówienie przeszli do rzeczy. Mikael siedział lekko pochylony w stronę mężczyzny. Rozmawiali szeptem o przedmiocie. I tak nikt by ich nie usłyszał z powodu gwaru wokół, ale woleli nie ryzykować. Młody mężczyzna o brązowych, krótkich włosach wyprostował się nagle, po czym kiwnął głową, na co starszy zareagował wyciągnięciem pakunku. Bułhakow sięgnął po pakunek prawą ręką i przyciągnął do siebie, by po chwili podnieść i schować do kieszeni w garniturze w który był ubrany. Jeszcze chwilę ze sobą rozmawiali po czym rozeszli się każdy w swoją stronę...

***

Jakąś godzinę później Mikael znalazł się w Mungu, gdzie pracował jako uzdrowiciel na urazówce. Przebrał się w odpowiedni strój i przywdział na twarz uśmiech. Jego życie było grą w iluzję. Zakładał maskę osoby, której nikt by nie podejrzewał o zainteresowanie czarną magią. Uśmiechnięty, radosny, pogodny, potrafiący rzucić żartem, by rozbawić swojego rozmówcę. Takiego znali go obcy i znajomi, a nawet większość przyjaciół. Zaledwie kilka osób znało jego prawdziwe oblicze, w tym licząc rodzinę Mikael'a.
Wyszedł z szatni dla uzdrowicieli i z uśmiechem na twarzy szedł korytarzem w stronę głównej sali na urazówce. Tu ludzie mieli o nim dobre mniemanie. Perfekcjonista, przeżywający śmierć każdego pacjenta - choć było ich niewielu - ale przede wszystkim uzdrowiciel z powołania. Tak o nim mówiono... że leczył, bo kochał. Miał oczywiście wrogów na oddziale, a konkretniej jednego wroga, który cholernie mu zazdrościł opinii "prawdziwego uzdrowiciela". Na razie ten człowiek żył i miał się dobrze, ale niech się pilnuje...
Zobaczył na końcu korytarza jednego ze swoich pacjentów. Uśmiechnął się do niego szeroko. - Witam Panie MacMillan! Jak się dzisiaj miewamy? - Zapytał radośnie, choć w głębi duszy pragnął krzyknąć "zdrajca krwi" na mężczyznę. Nie rozumiał jak można uważać mugoli za równych czarodziejom. Nie rozumiał i nie chciał rozumieć. Dla niego mugole zawsze byli podgatunkiem człowieka, który powinien służyć czarodziejom czystej krwi. Ci, którzy decydowali się bratać z nimi nazywani byli zdrajcami krwi. Tak jak mężczyzna w szlafroku, który właśnie odpowiadał Mikaelowi, że czuje się znacznie lepiej odkąd trafił do Munga... Szkoda, że go tamto zaklęcie nie zabiło... Mikael jednak nie mógł złamać przysięgi ratowania życia, którą złożył na koniec szkolenia. Traktował ją niemalże jak Wieczystą Przysięgę, choć nią nie była. Dlaczego? Otóż, gdyby się wydało, że specjalnie dobił pacjenta mugolskiego pochodzenia, albo kogoś kto lubił mugoli wydałoby się też jakie miał poglądy, a przecież chodziło mu o to, by nie skojarzono go z ideologią Czarnego Pana. Chciał, by wręcz uważano, że stoi po przeciwnej stronie. Dzięki temu mógł spokojnie pracować i wypełniać wolę Czarnego Pana jak i swoje cele.
Po małej pogawędce z pacjentem poszedł dalej, by po kolei odwiedzać swoich pacjentów, a potem przyjmować nowych...

***

Raz, dwa, trzy, cztery... uderzenia drewnianą pałką wżerały się w jego umysł niczym gąsiennica w dorodne jabłko... pięć, sześć, siedem, osiem... każde uderzenie przynosiło drgania, które wyczuwał na dłoni, a potem na całej ręce... dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwanaście... skóra cała zaczerwieniona od krwi... trzynaście, czternaście, piętnaście, szesnaście... krew była wszędzie... na dłoniach, na twarzy Mikaela, na podłodze, na ciele kobiety. Miała cudowne kasztanowe włosy i zielone oczy, które były puste, bez życia... Miała na imię Chastity, choć jej charakter niewiele miał wspólnego ze znaczeniem jej imienia... Była przypadkową ofiarą Mikaela. Kobietą lekkich obyczajów, choć jak na kurwę była niesłychanie droga. Mikael jednak nie zapłacił za nią ani centa.
Imperius. Jedno zaklęcie i kobieta była jego. Tylko jego, na każde jego zawołanie. Potrzebował jej znajomości... Wszak spotykała na swej drodze wielu mężczyzn, nie tylko mugoli, ale również czarodziejów, a konkretnie jednego czarodzieja, który miał szerokie wpływy w Ministerstwie Magii w Irlandii. Mężczyzna samotny, z kompleksami. Przydałby się jako marionetka dla Czarnego Pana, więc Mikael "nakłonił" go do przejścia na właściwą stronę. Do tego potrzebował kobiety, która wiedziała o jego słabościach i wiedziała, gdzie najczęściej się pojawia. Za pomocą Chastity zwabił mężczyznę do domu, gdzie czekał ze swoją "propozycją". Niewiele czasu stracił na mężczyznę, a gdy już było po wszystkim... wykorzystał dziewczynę dla swoich przyjemności... mowa nie tylko o seksualnych przyjemnościach... głównie chodziło o chęć mordu... chęć zadania bólu własnoręcznie, bez użycia magii. Imperius działał dopóki ból, który jej zadawał nie stał się zbyt silny. Wtedy dziewczyna odzyskała kontrolę nad własnym ciałem i zachowaniem, ale było już za późno. Już ją miał w swoich rękach...
Gdy zorientował się, że kobieta nie żyje złożył tylko pocałunek na jej ustach po czym rozpalił w kominku. Chwilę później palił się cały dom, a Mikael obserwował płomienie z daleka. Mugole nigdy nie dowiedzą się dlaczego tak naprawdę umarła dziewczyna. W kartach (policyjnych, szpitalnych, cmentarnych, pamięci bliskich) przyczyną pożaru będzie zapalenie przez kominek, a przyczyną zgonu będzie uduszenie dymem, a następnie spalenie...
Mężczyzna teleportował się i już więcej nie pojawił się w Irlandii...


Ostatnio zmieniony przez Mikael Bułhakow dnia Pon Paź 26, 2015 8:51 am, w całości zmieniany 2 razy
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Mikael Bułhakow [dorosły] Empty Re: Mikael Bułhakow [dorosły]

Pon Paź 26, 2015 10:59 am
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach