Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 04, 2015 1:23 am
The member 'Steve Fluffy' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 3, 4

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 2, 4
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Mar 06, 2015 9:34 pm
Przypominam byście na bieżąco regulowali sobie Punkty Życia!
Na odpis ponownie daję około 2-3 dni.
Odzew Żerlicy będzie w następnej kolejce.
~
A przypadkiem nie było tak, że Wy wszyscy trafiliście tutaj w jakimś celu? Czy tu naprawdę można było mówić o jakimkolwiek przypadku? Pomyśl o tym dobrze, Alexandro! No chyba, że jagody wpłynęły już tak dobrze na Twoje myślenie, że nie potrafiłaś spojrzeć na tę sytuację z innej strony. Nie potrafiłaś jej dokładnie przeanalizować. Ruszyłaś się więc! Sięgnęłaś po swoją różdżkę i rzuciłaś pierwsze zaklęcie, które owszem udało się, ale zniknęło równie szybko, co się pojawiło. Spróbowałaś więc rzucić kolejny urok, tym razem zupełnie inny, który wyszedł Ci...znakomicie! Jednak czy to nie było aż za bardzo nierozważne z Twojej strony? Byłaś przecież w środku Zakazanego Lasu! W samym jego centrum, można by było pokusić się o takie stwierdzenie! Nie miałaś więc pewności, czy któryś z dorosłych ujrzy ten czerwony znak, za ile czasu się tutaj pojawi, jeśli się mu to uda i...czy przypadkiem nie ściągniesz na Wasze głowy inne istoty. Głupia! To Zakazany Las! Tu czyha więcej niebezpieczeństw, niż sama Żerlica. A te wyróżniające się iskry na niebie mogły być znakomitym znakiem dla nich...
Skierowałaś się ku swojej ostatniej nadziei. Ku Cirillowi, który był z Twojego domu. Miałaś więc nadzieję, że razem uda Wam się coś zdziałać. Kończyny jednak zaczynały odmawiać Ci posłuszeństwa i to że znalazłaś się tak blisko niego graniczyło niemalże z cudem. Poczułaś niemalże ulgę, kiedy chłopak obwieścił, że ma plan. Poczułaś się wręcz odprężona! Nie dostrzegałaś jednak ukrytego niebezpieczeństwa i zanim zdążyłaś w jakikolwiek sposób zareagować chłopak wepchnął Cię wprost w tę galaretowatą barierę. Oplotła Cię ona swoimi paskudnymi mackami tak, że niemalże zabrakło Ci tchu. Nie było to przyjemne uczucie. Kiedy już znalazłaś się w środku chatki, wylądowałaś...w sieci. Uderzył w Ciebie ten smród zgnilizny, któremu udało się w końcu przebić przez znakomity zapach jagód i to pozwoliło Ci odzyskać część świadomości. Jagody jednak nie znikły całkowicie z Twego organizmu, czułaś jak trucizna powoli atakuje. Jak na Ciebie wpływa. Obok Ciebie w sieci był jeszcze jakiś chłopak, który wydawał Ci się znajomy. Miałaś wrażenie, że już go gdzieś dzisiaj widziałaś...
Nie ruszał się jednak. Ani nie oddychał. Jego oczy patrzyły z przejmującą pustką przed siebie.


[Jesteś uwięziona. Nie jest pewne, gdzie dokładnie masz różdżkę. Czujesz się zresztą osłabiona przez zapach jagód i nie wiadomo ile jeszcze wytrzymasz. Na dodatek prawie z każdej strony atakuje Cię smród, który nie wpływa na Ciebie korzystnie. Mało brakowało zresztą do tego byś tam na zewnątrz padła na ziemię]

Alexandra Grace: -15 PŻ, +Słabsze skutki jagód (osłabienie, ból w niektórych kończynach), +Smród dobywający się z rozkładających się ciał
~
Wykorzystałeś więc Alexandrę by osiągnąć swój cel. To było doprawdy sprytne posunięcie; nieźle Ci zresztą wychodziło łączenie cech typowo gryfońskich z tymi ślizgońskimi. Miałeś w sobie zresztą coś, co znacząco wyróżniało Cię na tle Twoich kolegów z Gryffindoru. Czy to dobrze, a może jednak źle? Miało się to dopiero okazać w przyszłości. Sam zresztą decydowałeś o tym, którą ze ścieżek wybierzesz. Próbowałeś przewidzieć, na jakie przeszkody trafisz w środku, niemniej ograniczał Cię pewien drobny szczególik. A mianowicie...czas. On zdecydowanie działał na Twoją niekorzyść. Szybko jednak zebrałeś się w sobie i pchnąłeś dziewczynę w sidła bariery, wchodząc tuż za nią. Tak jak ją, otoczyły Cię galaretowate macki, tylko że w większości skupiły się one na niej, jako że Gryfonka była na pierwszym planie. Zanim się obejrzałeś, wylądowałeś w środku na zimnej posadzce, bardzo blisko gnijących zwłok dziewczyny z których wychodziły białe larwy. Paskudny odór natychmiastowo uderzył w Twoje nozdrza i przedostał się przez materiał szalika. Musiałeś bardzo mocno zacisnąć zęby, żeby nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Nie wiedziałeś wszak, czy Żerlica zdaje sobie już sprawę z Waszej obecności, czy też nie. Zarejestrowałeś też to, że Alexandra znalazła się w tej dziwacznej sieci z tamtym Puchonem. Tylko że coś się zmieniło. Chłopak się już nie ruszał, nie wydawał z siebie też żadnego dźwięku. Oprócz mocno wybrakowanych i obrzydliwych zwłok dziewczyny, zdołałeś też zauważyć spoczywające w kącie dziwaczne narzędzia. Udało cię się też wyłapać jednym uchem jakieś szemranie, trzask drewna w palenisku wiedźmy i...przerażające mlaskanie.

[Dostałeś się więc do chatki wiedźmy wraz z Alex. Ona jest uwięziona w sieci, Ty zaś wolny. Jagody wpłynęły na Ciebie mniej niż na innych, niemniej ich słodki zapach wymieszany z tym obrzydliwym odorem padliny nie działa najlepiej na Twój organizm, który nie jest przyzwyczajony do takich rzeczy. Czasu masz teraz więcej, niemniej działaj szybko, zanim dostrzeże Was wiedźma]

Ciril Hootcher: -7 PŻ, +Znikome skutki jagód (słabe drgawki ciała, co jakiś czas), +Smród, który działa na Ciebie bardzo intensywnie
~
Twój pomysł z zaklęciem Kameleona zadziałał. Częściowo przynajmniej; bardziej zresztą objęło Anabell, niż Ciebie samego. I nie zamierzało zbyt długo potrwać. Niemniej iluzja za iluzję mogła być skuteczna w tym przypadku! Nawet bardzo! Skorzystałeś więc z okazji i pchnąłeś dłoń, wpasowując się w tło bariery, a tym samym przenikając ją. Wszystko byłoby zapewne dobrze, gdyby zaklęcie nie przestało działać. Ty dałeś radę, niemniej panna Nightmare miała już większy problem, bowiem jej ręką utknęła w barierze. I co teraz? Na dodatek z daleka dobiegało klekotanie. Coś najwyraźniej zbliżało się do chatki. Coś całkiem sporych rozmiarów. Najwyraźniej iskry wyczarowane przez Alexandrę odniosły jakiś skutek... Jednak czy dobry? Krukonka spojrzała ze strachem na swojego chłopaka, próbując jakąś wydostać swoją rękę. Coraz gorzej zapach jagód na Was działał...na dodatek miałeś szansę dostać się jakoś do chatki, bowiem udało Ci się przekroczyć barierę! Co jednak będzie dalej? Mieliście coraz mniej czasu, a na drodze pojawiły się pewne komplikacje...

[Tylko w Tobie jest nadzieja na uratowanie Anabell, niemniej nie wiadomo co się dalej wydarzy, jak to coś pojawi się tak blisko Was. Na dodatek zaklęcie, które Was częściowo broniło przed zapachem jagód, zaczyna znikać. Od tego postu zależy więc, co będzie dalej. Musisz podjąć trudną i bardzo znaczącą decyzję]

Steve Fluffy: -6 PŻ, +Znikome skutki jagód (chwilowe zawroty głowy, spowolnione ruchy)
Anabell Nightmare: -8 PŻ, +Znikome skutki jagód (krótkie zaniki pamięci, co jakiś czas pojawiające się drgawki), +Ręka, która utknęła w barierze
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sob Mar 07, 2015 12:25 pm
Powoli zaczynał być zadowolony ze swoich decyzji. Posunięcie z poświeceniem Alexandry okazało się dobrym krokiem, zważywszy na fakt, że naćpana była jak nie jeden narkoman. W końcu znaleźli się w środku, on leżał na ziemi obok jakiś rozkładających się zwłok. Spoglądał w górę i widział sieć, w którą złapały się Alexandra i ten Puchon, dzięki któremu udało im się tutaj dostać. Okazało się, że jego śmierć mogła nie pójść na marne, chociaż w sumie, jak można było być tak głupim, aby samemu poszukiwać wskazówek na terenie tak tajemniczym, jak okolice chatki starej wiedźmy ludożercy? No nic, musiał wziąć się w garść. Podniósł trochę obolały tyłek i rozejrzał się dookoła. Wyjął swoją różdżkę i wykonał zaklęcie - Lumos maxima, aby polepszyć nieco swoje pole widzenia. Udało mu się przywołać światło, w prawdzie nie tak mocne, jak zawsze, ale to już coś. Oznaczało to, że w chatce czary działają, ale nie wiadomo jeszcze czy w jakim stopniu. Rozglądał się za jakimś ostrym przedmiotem. Gdy tylko coś znalazł podbiegł do umocowań i osłabił je, aby zaraz ciała w niej znajdujące się runęły na ziemię. Nie miał zamiaru łapać Alexandry. Spoglądał tylko, jak uderza o twardą posadzkę. Może obudzi się z tego letargu.
Na kilka uderzeń serca nabrał powietrza i przemyślał sytuację, w której się znaleźli. W sumie są w chatce, ale co dalej? Podszedł do dziewczyny i uderzył z otwartej dłoni.
- Czy już czujesz się lepiej? Uderz mnie!- powiedział. Czuł, że jego ciało jest osłabione, a przyjemny zapach jagód, który do tego doprowadził śmiał zlać się ze smrodem rozkładających się ciał. Co za obrzydliwość. Czym on sobie na to zasłużył? Pomógł dziewczynie wstać, aby zaraz zasłonić nas szalikiem na tyle szczelnie, aby dostawało się jak najmniej tego odoru. Nie wiedział jakie to będzie miało działanie, poza tym po prostu pamięta, że pomogło mu to na zewnątrz, więc czemu nie tu?
- Jeśli coś cię boli, zachowaj to dla siebie. Nie mamy teraz czasu i sposobności na użalanie się nad sobą. Udało nam się dostać do środka chatki, w naszych rękach spoczywa los tej czarownicy. Musimy wziąć się w garść i dać z siebie wszystko.- dodał, jakby tłumacząc swoje zachowanie, a tak naprawdę nie chciał pokazać, jakim jest palantem. Jak przeżyje, będzie wszystkim o tym rozpowiadała, a na razie nie chce mieć takiej reputacji.


Ostatnio zmieniony przez Ciril Hootcher dnia Sob Mar 07, 2015 1:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sob Mar 07, 2015 12:25 pm
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
Result : 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Nie Mar 08, 2015 4:57 pm
Druga kość dla zaklęcia.
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
Result : 3
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pon Mar 09, 2015 3:09 pm
Okazało się być dobre... tylko jakim to mogło być kosztem. Oczywiście gdybanie nigdy nikomu nie służy, ale takie działanie wcale nie musiało skończyć się zadowalająco. Dobrze wiedzieć, że poświęcenie jednej osoby w tę, czy w tę nie jest istotne. Chociaż nie powinna być zła, bo sama wolała pozbyć się tego miejsca bez względu na to, kto mógł być w środku. Także nie powiedziała na głos tego, iż uważa że to było cholernie głupie ryzykowanie jej życia, no bo zaprzeczyłaby i sobie. W takich sytuacjach życie to bardzo cienka linka, którą nieraz się nagina. Koniec końców byli w środku, tylko za bardzo nie mogła stwierdzić, czy to dobre, czy też złe. Smród i jagody nie ułatwiają myślenia, szczególnie komuś kto właśnie zobaczył martwe ciało. Coś czego już nie chciała doświadczać. Marzyła tylko o tym, by było normalnie. Przeciętnie, zwyczajnie, a tu oczywiście życie stwierdziło jej okrutnie NIE i ruszyło dalej. Ona zaś mogła jedynie biec za zdarzeniami na co powoli przestawała mieć siły. Po co próbować komuś pomóc, skoro to zawsze się tak kończy? Za każdym razem ktoś cierpi i jest tylko gorzej i gorzej. Jakby nie miała już na nic wpływu. Rzeczywiście była beznadziejna. Tak bardzo, że skończyła wśród rozkładających się ciał i to jeszcze w towarzystwie jakiegoś człeka, który pragnie być herosem, a cóż... jej przeczucia były takie, że teraz może być tylko gorzej i ta jego odwaga wiele im nie da. Nie do chwili, gdy idą na jakąś wiedźmę bez planu. Kto normalny idzie na wojnę bez strategii? Kto ucząc się walczyć nie ma taktyki? Nie bądźmy śmieszni to, że to na sto procent psychopatka, bo kto zżera ludzi nie oznacza, że jest głupia. Bo niby miała więcej szczęścia niż rozumu, że tak długo żyje w lesie? Phi, niedoczekanie. A oni sobie biegają tutaj i machając różdżkami liczą na przychylność Losu. A Los to dziwka, nigdy nie wiadomo, czy niczym nas nie zarazi.
Czy on pytał serio? Świat oszalał albo ona po prostu jest już tak odurzona tymi wszystkim zapachami, że nie kontaktuje. To znaczy... fakt, z jej percepcją trochę słabo przez to, ale wciąż myśli i wie co się dzieje, więc... nie, raczej usłyszała dobrze.
- Nie, nie czuję się lepiej. Idź do wiedźmy to może będzie chciała Cię pieprznąć w ten durny łeb - Nie chciała być złośliwa ani niemiła. Po prostu była wściekła i obolała, więc niestety ale jej podświadomość się zbuntowała. Robił z niej jakiegoś pomagiera, co irytowało ją. Jej słowa jednak nie pokryły się z czynami i bez oporów uderzyła go jak najmocniej potrafiła w tej chwili w twarz. Żałowała tylko, że jest na tyle słaba, iż nie mogła mocniej. Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyła z założeniem, że chce zrobić krzywdę, ale najwyraźniej zawsze musi być ten pierwszy raz. Mimo świadomości, co się dzieje chciała usiądź i się modlić. Wierzyła, że gdzieś tam wyżej, ktoś nad nią czuwa, a teraz widząc martwych... to rozrywało serce. Śmierć nie jest sprawiedliwa, wybiera przypadkiem. Ludzie mogą tylko trzymać kciuki, że kolejnego dnia to nie będą oni. Jakby całe życie kręciło się wokół tego, że wszyscy i tak umrą. Chciała być sama, by podarować tamtym pamięć. By ich Los nie został zapomniany.
Ale i tego nie mogła. Nie mogła podarować im wspomnienia o nich, bo musiałaby tam siedzieć. Siedzieć i czekać, aż będzie następna. Ciril był więc wkurzający dla niej, ale równał się jedynej szansie na to, by wyjść żywo z tego zdarzenia. Pierw jednak szukała różdżki. Ona jako jedyna mogła rzeczywiście jej pomóc, a gdy ją chwyciła oczywiście jej towarzysz musiał mówić. A ona zgodnie ze swoją naturą mimo wszelkiego wycieńczenia i poczucia, że nie pociągnie długo na tych oparach, musiała odpowiedzieć.
- Jeśli chcesz po wyjściu stąd żyć to lepiej przestań mnie pouczać tylko zrób coś użytecznego, bo inaczej sama Cię zabije. Albo lepiej - zaraz zemdleję, więc rusz dupę, bo czas ucieka - I po co? Miała już gdzieś wszystko i wszystkich. Czuła się jak rozjechana przez traktor i fizycznie i psychicznie. Także jeśli ma zrobić, coś co może zmienić ich sytuację to trzeba działać szybko. Im bardziej się wloką, tym bardziej działa to na ich nie korzyść. Przynajmniej na jej. Była jak bomba zegarowa, nie wiedziała, jak długo pociągnie przez te wszystkie zapachy i smrody, upadki...
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pon Mar 09, 2015 5:25 pm
Punkty życia Anabell: 88

Stefek nie był osobą, która pozostawiłaby „od tak” Anabell. Nie teraz. Byli za daleko, doszli do tego momentu, dlatego musieli się sprężyć. Dziewczyna spojrzała błagalnie na Krukona. Pomimo tego, że ból rozsadzał jego głowę, ponowił zaklęcie. Nie rozmyślał już o tym, dlaczego dziewczyna sama siebie nie uwolni, przecież sama była czarownicą i miała dostęp do magii. Stuknął różdżką w głowę dziewczyny, rzucił na nią Zaklęcie Kameleona raz jeszcze. Sposób jak widać podziałał wtedy, więc wątpił, aby teraz się mu ta sztuka nie udała. To była jego ostatnia szansa, ponieważ z powodu smrodu jagód nie był w stanie pomyśleć nad lepszym rozwiązaniem. Zresztą jego ruchy były nieco spowolnione, więc nawet kiedy podnosił rękę do góry, aby rzucić zaklęcie, robił to w bardzo żółwim tempie. Fluffy był w szoku, kiedy udało mu się rzucić tak idealne zaklęcie. Czasu jednak nie było na dłuższe zastanawianie się oraz cieszenie się z sukcesu.
Anabell drżała na całym ciele, uczepiła się ramienia Fluffy’ego i nie zamierzała go puszczać. Na nią nieco inaczej podziałały jagody, chociaż wciąż nie wyglądała najlepiej. Jeśli jej chłopak nie zacznie myśleć, to albo zostaną zjedzeni przez COŚ, co podążało w ich stronę albo zje ich czarownica. Co było lepsze, gorsze? W sumie wszystko jedno zło.
Nightmare widząc, że Fluffy’ego bardzo boli głowa, a jego ruchy są powolniejsze, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zadecydować sama za niego.
- Wchodzimy! Rzucaj… - I nagle zapomniała, co chciała powiedzieć. Dobrze, że Stefek był na tyle (jeszcze) trzeźwy, aby mieć jakiś chociaż mały pomysł co zrobić. Nie chciał walczyć przeciwko czemuś, co do nich przypełzało. Mieli szansę dostania się do chatki.
- Bombarda Maxima, kurwa! – A znając życie… Nawet nie wycelował odpowiednio dobrze. Celował w ścianę naprzeciwko nich, a trafił…? No właśnie, w co?! W cokolwiek by nie walnął, ale jeśli to była chatka i można byłoby się przez to do niej przedostać, na pewno skorzystali z okazji. Oboje.


Ostatnio zmieniony przez Steve Fluffy dnia Pon Mar 09, 2015 5:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pon Mar 09, 2015 5:25 pm
The member 'Steve Fluffy' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 6, 6

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 2, 5
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 11, 2015 4:17 pm
~ Ciril, reguluj sobie Punkty Życia! Odejmij sobie wszystkie od początku eventu!
~ Alexandra, Ty również! Odejmij sobie wszystkie od początku eventu!
~ Przewiduję jeszcze jakieś dwie kolejki do końca eventu. Macie więc ograniczony czas. Wykorzystajcie go mądrze.
~ Na Wasze posty czekam 2 dni.

~

Wszyscy byliście odurzeni zapachem jagód. Tą słodką, mogłoby się wydawać, wręcz cudowną wonią... która działała w specyficzny sposób. Nawet jeśli był to eliksir, to nie przypominał Wam żadnego, znanego Wam wywaru. Z tym z pewnością nie mieliście do czynienia na żadnych zajęciach z profesor Slughornem. Zacząłeś więc myśleć, starając się jak najszybciej znaleźć rozsądne wyjście. Czy rzeczywiście jego śmierć nie poszła na marne? Czy dałby on radę jakoś jej uniknąć? Nawet nie wiesz, jak ten silny zapach potrafił oddziaływać na niektóre umysły. Zwłaszcza, że Puchon kiedy tu przybył był taki...otwarty i pełny szczęścia u boku dziewczyny, której chciał zaimponować. I skończyło się to właśnie w taki sposób. Czy Florence w ogóle będzie jeszcze mogła się dowiedzieć co tak naprawdę stało się z Lloydem?
Zaklęcie, które użyłeś Cirilu na Twoje szczęście nie było zbytnio dobre; zaledwie mały płomyczek, który pozwolił Ci się rozejrzeć wokoło. Gdyby zaklęcie te miało całą swoją moc, mogłoby na Ciebie sprowadzić kłopoty. Wielkie kłopoty. Mimo wszystko...zachowywałeś się zbyt głośno tak samo, jak Alexandra. To nie wróżyło niczego dobrego. Odór uderzał w Ciebie raz za razem, wraz z słodkim zapachem jagód, co tworzyło paskudną mieszankę, wzbudzającą u Ciebie mdłości. O ile uda Ci się przeżyć. Dokładnie tak Cirilu. Usłyszałeś dziwne szemranie, które dochodziło z drugiej izby. Było coraz głośniejsze...
Na dodatek promień wydobywający się z Twojej różdżki był coraz słabszy; udało Ci się jednak wychwycić ślady krwi, jakieś kości, nawet nadgryzioną, obciętą rękę...


[Działaj, póki jeszcze możesz. Najprawdopodobniej Żerlica już wie o tym, że udało się Wam dostać do środka i będzie chciała to sprawdzić]

Ciril Hootcher: -8 PŻ, + Działanie na organizm jagód wymieszanych ze smrodem rozkładu (coraz silniejsze drgawki ciała, intensywne pocenie się)
~
A czy przypadkiem sama nie poświęciłaś kilku osób na swojej drodze? Czyżby przemawiał przez Ciebie egoizm, Alexandro? Co z tymi, z którymi miałaś styczność, a zniknęli, albo ponieśli śmierć? Czyż nie liczyło się to dla Ciebie w żaden sposób? Wypominasz innym, lecz sama...ha! Sama nie pomogłaś biednej Florence, która leży tam przed chatką i nie wiadomo czy jeszcze żyje. I niemalże bez wahania byłaś gotowa podpalić chatkę i poświęcić te osoby, które znajdowały się w środku, jakby już zupełnie nie było dla nich szans. Podejmowałaś decyzje, które mogą kosztować wiele nie tylko Ciebie, ale też innych, którzy mieli z Tobą jakąkolwiek styczność.
Twoje życie nigdy już nie będzie normalne. Nie pamiętasz już tej lekcji udzielonej Ci przez Vincenta? Wyparłaś się jej? To przypomnij. Przecież w sumie po części dlatego znalazłaś się właśnie w tym, a nie innym miejscu. Nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Bo jestem tylko...Tobą. Dokładnie tak. Skoro twierdzisz więc, że jesteś beznadziejna, to całkiem możliwe, że właśnie taka jesteś. Trochę za późno by myśleć o jakiejkolwiek strategii, nie uważasz? Szczęście raz jest, a raz go nie ma. Wypadałoby się do tego przyzwyczaić.
Byliście za głośno. Zdecydowanie za głośno...
Coś zmierzało w Waszym kierunku i raczej nie było to nic przyjemnego. Zapewne nawet nie zwróciliście na to zbytniej uwagi, zbyt zajęci gorączkową wymianą zdań. Ledwo trzymałaś się na nogach; w twojej głowie zresztą panowała istna karuzela, której nie mogłaś opanować. Miałaś jednak nadal trochę siły by rozkazywać jedynemu swojemu sojusznikowi w tym nieznanym miejscu...
Twój czas się bardzo szybko kończył. Krew pulsowała coraz szybciej i jej zew szumiał w Twoich uszach. Czułaś zresztą jakby zaraz miała Ci eksplodować głowa. Nie wiedziałaś gdzie jest Twoja różdżka. Czy przeżyjesz. Czy dane Ci będzie dotrzeć do zamku...
Na dodatek na tle dziwacznego światła zamajaczyła zakapturzona postać. To nie mogło wróżyć nic dobrego.


[Twoje życie zależy od siły Twojej woli i od Cirilla. Bez niego nie masz najmniejszych szans. Jeśli nie będziesz chciała walczyć o przetrwanie, zwyczajnie umrzesz...]

Alexandra Grace: -20 PŻ, + Mocniejsze skutki jagód połączone ze smrodem (kończyny odmawiają posłuszeństwa, bóle głowy, zaburzenia wzroku)
~
Postanowiłeś. Nie zostawiłeś jej. Zapewne co innego by było, gdyby chodziło o inną osobę. Ale to chodziło o Anabell Nightmare. Słodką i niewinną Krukonkę. Zaklęcie na szczęście się udało; najwyraźniej dziewczyna z tego wszystkiego zapomniała o tych wszystkich latach, które spędziła w Hogwarcie. Bariera się cofnęła od jej ręki i w sumie w samą porę, bowiem na horyzoncie pojawiła się ogromna akromantula. Jej wszystkie ślepa były utkwione w Waszą stronę. Zaklekotała groźnie i ruszyła do przodu. Najwyraźniej zaklęcie Alexandry podziałało, ale nie tak jakby sobie życzyła Gryfonka. Musieliście zdecydować i działać, zwłaszcza że przecież czasu było tak niewiele! Zapach jagód też nie działał na Was korzystnie, zwłaszcza że nadal byliście na zewnątrz chatki. Zaklęcie było świetne, jednak zamiast trafić w ścianę, poleciało gdzieś w górę i trafiło w kominek chatki, który wybuchł. I jego części rozleciały się we wszystkie strony. Jeden kawałek uderzył w wielkiego pająka, który wydał z siebie okropny dźwięk i próbował przejść przez barierę, lecz póki co na próżno. Jedna para oczu powędrowała mimowolnie w stronę leżącego ciała Florence.
- Mię..kha...so...kha. Za..kha..bić - wyrwało się stworzeniu, które potrafiło posługiwać się nieco ludzką mową. Zapach jagód robił się coraz słabszy, zważywszy że rozwaliłeś jego główne źródło. Pozostała po nim jedna duża czarna dziura. Smród zgnilizny przedostawał się teraz na zewnątrz...
Miałeś więc do wyboru, albo próbować pokonać pająka, albo dostać się do chatki. Musiałeś jednak działać szybko. Bardzo szybko.
Zaklęcie ochronne przestało zresztą już działać.


[Rozwaliłeś więc kominek. Teoretycznie pozbyłeś się głównego źródła jagód i w sumie ułatwiłeś sobie przypadkowo nieco zadanie. Przed Tobą jednak decydujący wybór; walka z ogromną akromnatulą i ochrona ciała Florence, albo dostanie się z Anabell do środka - wtedy już nieważne, czy użyjesz zaklęcia, czy też spróbujesz innego sposobu, jakoś się tam dostaniesz. Musisz być jednak pewien swej decyzji]

Steve Fluffy: -10 PŻ, +Nieco silniejsze skutki jagód (bardzo spontaniczne odruchy, niekontrolowane zawroty głowy), + Wyczuwalny odór zgnilizny

Anabell Nightmare: -10 PŻ, + Ręka uratowana, + Nieco silniejsze skutki jagód (wyraźne drgawki ciała, senność)







Żerlica
Martwy †
Żerlica

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 11, 2015 5:39 pm
Ciało należące do Draco Browna było naprawdę pyszne. Smakowało dla niej, jak dla zwyczajnych ludzi najlepsza jakościowo wołowina. Jednakże czy rzeczywiście coś mogło równać się temu cudownemu smaku ludzkiego mięsa? Wiedźma szczerze w to wątpiła. Zresztą od bardzo dawna ciężko było ją zadowolić pod względem pożywienia. Gdy nie miała wyboru, żywiła się różnymi zwierzętami, które tylko trafiały jej w ręce. Ale tak? Kiedy miała taki duży wybór? Nie mogła tego przecież od tak zignorować! Zresztą zasmakowała w tym mięsie należącym do uczniów Hogwartu na tyle, że nie zamierzała sobie tej przyjemności odpuścić. Iluzja wnętrza jej chatki praktycznie całkowicie zeszła, odsłaniając upiorne tajemnice Żerlicy. Całą paskudną zawartość. Co jakiś czas tylko z jej ust wydobywało się mlaskanie i trzaskanie poszczególnych kości w jej paszczy. Ogień raz po raz uderzał w kocioł z którego wydobywały się nowe smakowite opary jagód. Coś jednak odwróciło uwagę wiedźmy od jej pożywienia. Usłyszała jakieś dziwne odgłosy i dźwięki z izby, która znajdowała się obok. Czy to możliwe by jednak jej kąsek nadal żył..? Ale przecież to niemożliwe! Po takiej dawce..! Postanowiła to sprawdzić, bo może jakimś cudem to Ci intruzi, co czaili się na zewnątrz? Ruszyła więc w tamtą stronę, wycierając w swój dziwaczny płaszcz dłonie. Po twarzy jednakże nadal spływała krew, który razem z pomarszczoną, pożółkłą skórą tworzyła naprawdę paskudne połączenie. Chwyciła jeszcze po drodze swoją laskę i nieco sapiąc stanęła w końcu w przejściu, a jej ciemne oczy odnalazły źródło hałasu.
- Nooo prrrooooszęęęę, proooszzzęęę. Koooogooo myyyy tuuuu maaamyyy? - Odezwała się kpiącym tonem, a jej zęby uderzyły o siebie, wydając przy tym nieprzyjemny dla uszu dźwięk. - Wpaadliiiściiieee naaa obbiaaad?
Była tak nimi zajęta, że nie zwróciła nawet uwagi na dziwny huk i na to, że nad paleniskiem pojawiła się sporych rozmiarów dziura.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 11, 2015 8:52 pm
Dotknął policzka, który jeszcze lekko pulsował po uderzeniu. Nie dowierzał temu, co się stało. Mimo faktu, że wykorzystał ją jako przynętę, w dalszym ciagu ratował jej słaby tyłek przed tarapatami, które sama na nich sprowadzała. Mógł się założyć, że na zewnątrz byłoby w tej chwili równie niebezpiecznie, jak w środku. Z dwojga złego wolał stanąć naprzeciw staruszki, a niżeli grona wściekłych nauczycieli (w najlepszym wypadku), bądź jakiegoś potwora. Zagrałą głupio i  ma jeszcze czelność go pouczać? Jako jedyny coś wymyślił, starał się wprowadzić to w życie. Niepotrzebnie brał ją ze sobą, wadzi i robi dużo niepotrzebnych rzeczy. Jest za głośna, opryskliwa, słaba, impertynencka, niewdzięczna. Głupota i brak rozwagi przemawiały za pomocą jej czynów, zawadzała. Mógł zostawić ją w tej sieci i samemu zabawić się w wojownika. No cóż, w zasadzie był samotnym jeźdźcem w tym wyzwaniu bojowym.
Spojrzał wściekły na Alexandrę. Dziewczyna była tak naćpana, że zapewne nie do końca wiedziała co robi, ale uderzenie jedynego sprzymierzeńca nie było dobrym pomysłem. Popełniła błąd, który może zaprowadzić ją tylko w okolice pól bólu, które Ciril już wymyśla w swojej coraz to ciemniejszej podświadomości.
- Uwierz mi, że jeśli przeżyjesz tę przygodę, własnoręcznie cię okaleczę, Alexandro… Zapamiętaj, że ja nie rzucam słów na wiatr, będziesz cierpieć…- szepnął. W jego oczach malowała się wściekłość, co nie było dobrym połączeniem dla zapachów, które ich otaczały.
Powstał i odszedł kilka kroków, gdy usłyszał, że ktoś zbliża się do wejścia. Za drzwiami pojawiła się postać starej, zakapturzonej kobiety, spoglądała na nich. Jej głos wydał się najokropniejszą rzeczą, jaką słyszał w swoim całym życiu. Okropność, która lekko ścisnęła jego serce.
Lumos skończyło swoje działanie, a więc przebywali teraz w zupełnych ciemnościach. Na szczęście on widział sylwetkę staruchy. Bez namysłu skierował różdżkę w stronę Alexandry, chciał na niej użyć zaklęcia niewidzialności, jednak nie wyszło mu ono w ogóle. Coraz to bardziej opadał z sił. Drgawki przeszywały jego ciało z coraz większą częstotliwością, czuł, że niedługo ciało odmówi mu posłuszeństwa. Zauważywszy, że próba ochrony dziewczyny spełzła na niczym, musiał posiłkować się kolejnym zaklęciem. Szybko wycelował w Żerlicę. W tym właśnie momencie, ktoś narobił niezłego hałasu, który odwrócił uwagę kanibalicy. Chwila rozkojarzenia była tym, o czym w tym momencie marzył młody czarodziej.
- Duro- mruknął. Poczuł przypływ mocy, zaklęcie udało się, ale odrzuciło go nieco do tyłu, co spowodowało, że chybił punkt centralny postaci kobiety i skierował go w jej nogi. Miejmy nadzieję, że to pomoże im zyskać choć kilka chwil, które może będą na tyle pomocne, aby obmyślić nowy plan działania? Gdy tylko zakończył tę czynność, rzucił się w najciemniejszą część lochu. Po ciemku zaczął poszukiwać kości, które widział kilka uderzeń serca wcześniej, gdy znalazł którąś z nich, złamał ją na pół ostatnimi porywami siły. Miał broń… Tylko po co mu ona?
- Weź się w garść i przydaj się do czegoś!- pomyślał spoglądając na dziewczynę wpatrującą się w kraty, za którymi znajdowała się zakapturzona postać.
- Na zewnątrz też jest niewesoło… Wstydź się suko…


Ostatnio zmieniony przez Ciril Hootcher dnia Pią Mar 13, 2015 11:09 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 11, 2015 8:52 pm
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 1

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 6
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Sro Mar 11, 2015 9:03 pm
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
Result : 3, 3
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Mar 13, 2015 12:43 am
Steven Fluffy zamknął na chwilę swoje oczy.
Poczuł odwagę Anny Wrońskiej, która podczas akcji ze śmierciożercami kazała cofnąć się swoim ludziom, wyczarowała magiczne różowe schody, wspięła się po nich i niczym wariatka zaczęła podpalać wszystko za pomocą Szatańskiej Pożogi. Pomimo tego, że wyszła z tego z bliznami, a jej twarz była oszpecona, była zadowolona z misji. Udało się jej. Zwyciężyła. Poczuł dumę Conalla Ranruina, który dotarł do Azeloth z Mewiego Gniazda. Wyrwał się spod jarzma swoich rodziców, mógł wreszcie pokierować swoją przyszłością tak, jak chciał. Zaczął się uczyć od ludzi trudnej sztuki kowalstwa. Towarzyszyła mu euforia karczmarki Anne Estari, która codziennie od rana do wieczora miała tyle klientów, że nie wyrabiała z zamówieniami, ale i tak cieszyła się, że mogła tam pracować. Zrozumiał determinację kotołaczki Avenven Sawanl, kiedy ta wraz z volkenką Mau tropiła złoczyńców. Potrafiła zrozumieć, że są w jednej drużynie pomimo swoich odrębnych ras. Nie była mu obca obawa Rinile, kiedy przejmowała Hardanor z rąk swojego ojca. Wierzył tak jak Andile z Azeloth, że mogą przetrwać tę wojnę z Nacją i nie należy się za nic poddawać. Stefek był też Marcinem Wrońskim, który wpadł do Miodowego Królestwa tylko dlatego, bo odnalazł sekretne przejściem… a odnalazł tam piękną dziewczynę, z którą przespał się w wannie pełnej czekolady. I się w niej jeszcze zakochał! Zdawał sobie sprawę o smutku Leah Gracii, kiedy Nathaniel po prostu bez słowa opuścił kraj i udał się wraz z rodziną do Francji. A na sam koniec… Poczuł dłoń na swoim ramieniu. Uśmiechała się do niego bardzo bliska mu osoba. Nie znał jej imienia, lecz wiedział, że ona zawsze nad nim czuwa i nie pozwoli, aby tak szybko odszedł w zapomnienie.
- Czy to się dzieje naprawdę, czy tylko w mojej głowie?
- Ależ oczywiście to się dzieje w twojej głowie, tylko skąd, u licha, wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?

Steve Fluffy otworzył swoje oczy ponownie. To wszystko co działo się w nim, trwało może ułamek sekundy. Wszystko było opowieściami, które kiedyś zaczytał. Ból głowy spowodowany zaczarowanych jagód był nie do zniesienia. Zrozumiał jednak kilka spraw. Było tylko jedne wyjście z tej całej sytuacji. Nie wiedział, czy będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobi. Tak jednak trzeba było postąpić.
- Anabell. Zatańcz ze mną i zaśpiewaj. – Był naprawdę poważny, kiedy poprosił o to dziewczynę. Krukonka zerkała na chatkę, odnalazła szybkim wzrokiem wejście do niej. Bardzo chciała się tam skryć. Tylko dlaczego jej powieki robiły się co raz cięższe? Łapała się na tym, że ledwo co trzymała się na nogach. Nie chciała obciążać Fluffy’ego już dłużej. Powinien ją zostawić i tyle. Tylko, że… No właśnie. Nie wiedziała czy chłopak zwariował czy też nie. Odwróciła głowę w jego stronę i wrzasnęła. Nigdy nie widziała TAK OGROMNEGO PAJĄKA! Zaczęła się trząść (trudno powiedzieć czy z powodu jagód czy też z powodu strachu). Zrobiła kilka kroków do tyłu, poczuła pod plecami ścianę. Objęła się ramionami, oczu nie spuszczała z potwora. Niech to się już skończy… Zaczęła się cicho modlić.
- Anabell. – Wyciągnął w jej stronę dłoń. Nie było czasu na przekomarzanie się. Zapewne zastanawialiście się jak powstała piosenka Livin' La Vida Loca. Zaraz się dowiecie.

Ce bardzo chce zepsuć swoje życie,
Mam przeczucie, że ta dziewczyna prędzej zniszczy mnie,
Sahir wciąż potrzebuje nowych doznań,
Męczy Kotleta (albo on jego) dniem i nocą!

Cara sprawia, że chcę zdjąć swoje ubranie i tańczyć w deszczu krwi,
James sprawia, że chcę zaśpiewać psotny wiatr,
Ale przecież to wcale nic takiego,
To tylko magiczna kołysanka rozbrzmiewa!


Umiejętności taneczne Stefka były naprawdę ciekawe. Chciał tym samym zwrócić uwagę pająka na siebie. Pragnął ocalić ciało biednej Florence, która znajdowała się poza barierą. Przecież jeszcze chwila, a mogłaby zginąć! Fluffy nigdy by sobie tego nie wybaczył. Anabell rozumiejąc co się tutaj wyprawia, dołączyła do Stefka. Wyglądała żałośnie, jej stan nie pomagał jej na różne wygibasy… Ale trzeba było sobie jakoś radzić!

Skaczmy i obracajmy się,
Wiedźmy nadal szalone życie,
Żerlica zje nas żywcem,
Wiedzie szalone życie tak jak my,
Zjadła pewnie tuzin cukierków,
A teraz wypadły jej zęby!
Kiedyś wreszcie wyczerpią się nam pomysły,
Wiedźmy szalone życie,
Oh bardzo szalone życie,
To jest szalona piosenka.


„Szoł”, które miało zdezorientować wielkoluda trwał. Anabell podłapała szalony tekst. O wiele lepiej śpiewała do Stefka. Przynajmniej tyle mogła zrobić. Krukon za to analizował sytuację, w której się znajdowali. Być może akromnatula nie zdoła się przebić przez barierę chroniącą chatkę. Ale co z Florence? No właśnie! Anabell śpiewała dalej, wymyślając słowa. Nie bardzo zdawała sobie sprawę o czym, ale chciała nadrobić hałasu. Drgawki jej pomagały w dzikim tańcu. Czasami trzeba było wykorzystać swoje ułomności.

Obudziłam się w swoim dormitorium, w ciepłym łóżeczku,
Dumbledore zabrał mi wszystkie przywileje,
Chyba musiał wreszcie zrozumieć,
Że przecież rozmawia z idiotą i nie ma na mnie rady,
Ale przecież ja się tylko dobrze bawię,
Mam przynajmniej taką nadzieję!


Świetny tancerz Fluffy, który powinien otrzymać Oscara za swoje umiejętności kręcenia musicalu podczas „przygody” z Żerlicą, wyciągnął różdżkę z kieszeni. Obliczył wszystko dokładnie. Nie było więc czasu do stracenia!
- Drętwota! – Nie było mowy o pomyłce. Zaklęcie strzeliło. Jeśli ktoś by pytał jakie było najbardziej popisowe zaklęcie Stefka – bez wahania mógłby odpowiedzieć, że właśnie to. Nie wiedział na jak długi czas będzie ono trwało. Kiedy je rzucał, poczuł dużą moc ulatniającą się z jego różdżki. Raczej wiedział, że powoli kończy mu się czas oraz zasoby energii. Ale czy przy tym bohaterskim czynie uda mu się uratować Florence? Wszystko dla przyjaciół…

Skaczmy i obracajmy się,
Wiedźmy nadal szalone życie,
Żerlica zje nas żywcem,
Wiedzie szalone życie tak jak my,
Zjadła pewnie tuzin cukierków,
A teraz wypadły jej zęby!
Kiedyś wreszcie wyczerpią się nam pomysły,
Wiedźmy szalone życie,
Oh bardzo szalone życie,
To jest szalona piosenka.


Zaśpiewali na sam koniec oboje. I Steve i Anabell. Nie było jednak, co się cieszyć z powodu krótkiego sukcesu. Może Fluffy był bardziej uzdolniony w opiece nad magicznymi zwierzętami, ale naprawdę mało wiedział na temat tych wielkich i obrzydliwych pająków. Być może mogła odzyskać przytomność bardzo szybko… Albo i też nie. Teraz nie miał czasu ani nie był w stanie zastanawiać się nad czymś takim. Jego głowa była rozsadzana przez pulsujący ból.
- Bierzmy Florence i wynośmy się stąd. Accio Zamiatacz 5. – Haha, dobre sobie! Niech nawet nie myśli, że to zaklęcie podziała, zresztą tutaj! Nie było szans, nie miał już tyle siły…


Ostatnio zmieniony przez Steve Fluffy dnia Pią Mar 13, 2015 1:42 am, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Mar 13, 2015 12:43 am
The member 'Steve Fluffy' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 5, 6

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 1, 5
Sponsored content

Dom Żerlicy - Page 4 Empty Re: Dom Żerlicy

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach