Go down
avatar
Oczekujący
Elizabeth Talbot

Elizabeth Talbot [dorosła] Empty Elizabeth Talbot [dorosła]

Pon Kwi 20, 2015 7:54 am
Imię i nazwisko: Elizabeth Christina Talbot (z domu Rosier)
Córka angielskiego magicznego ambasadora w Paryżu i pięknej paryżanki bez kropli magicznej krwi w żyłach. Zawsze żyła na granicy dwóch światów i dwóch kultur.  
Data urodzenia: 9 września 1945r. w Paryżu
Urodzona po zakończeniu wielkiej wojny, była radością dla rodziców i francuskiej części rodziny. W Anglii nikt nie cieszył się szczególnie z jej narodzin.  
Czystość krwi: Półkrwi
Jej ojciec poślubiając mugolkę poróżnił się z rodziną i już nigdy tych kontaktów nie naprawił. Mimo swojego światowego obycia i doskonałych manier, Liza zawsze była traktowana przez Rosierów jak daleka kuzynka z prowincji, która nie zasługuje na szacunek.


    Była szkoła: Pierwsze trzy lata spędziła w Beauxbatons, naukę ukończyła w Hogwarcie (Hufflepuff).Praca: Pracownica Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, nadzoruje wszelkie kontakty z francuskim Ministerstwem Magii.
    Różdżka: Jarzębina, pióro pegaza, 11 cali, średnia giętkość.


Widok z Ain Eingarp: Liza nigdy nie odnalazła lustra, ale nie musi w nie patrzeć, by wiedzieć co mogłaby dostrzec między jego złotymi ramami. Jest doskonale świadoma swoich najgłębszych pragnień, bo nie zmieniły się one od wielu lat. Z pewnością zobaczyłaby tam siebie i swojego drogiego męża w towarzystwie dwójki dzieci. Chłopiec miałby już dziewięć lat, a dziewczynka około siedmiu. Dzieci byłyby podobne do swoich rodziców; uśmiechnięte i szczęśliwe. Kiedy po drugim poronieniu uzdrowiciele kazali im zaprzestań starań, grożąc poważnymi powikłaniami dla jej zdrowia, za namową Alexandra odpuściła. Ale nigdy nie przestała marzyć.

Przykładowy Post:
- Compte tenu de la situation, le ministre de la magie est contraint de reporter la prochaine réunion au mois suivant... - samopiszące pióro płynnie ślizgało się po pergaminie, notując słowa dyktowane przed panią Talbot. Ciemnowłosa kobieta spacerowała po gabinecie, ze wzrokiem utkwionym gdzieś na suficie. Obracała na palcu obrączkę, w geście, który jej najbliżsi współpracownicy rozpoznają już jako objaw jej głębokiego skupienia. Liza mówiła z doskonałym akcentem, dyktując list do francuskiej ambasady. Z jakiegoś powodu jej rodacy życzą sobie dostawać korespondencję dyplomatyczną w swoim języku - nawet jeśli jest to wyłącznie krótka notka o przełożeniu spotkania z ambasadorem. Jej angielskich współpracowników niewymiernie irytuje ten drobiazg, więc zawsze ten obowiązek (tłumaczenia i wysyłanie listów) spoczywa na jej barkach. Nie żeby był to jakiś szczególny ciężar! Ona na te pełne irytacji pomruki o "zarozumiałych żabojadach", uśmiecha się tylko pobłażliwie. Zdecydowana większość pracowników wydziału, zdaje się zapominać, że sama Elizabeth jest w połowie Francuzką. Pewnie zwodził ich jej codzienny, brytyjski akcent - równie idealny co ten francuski. Ot, kwestia wielu lat ćwiczeń. Choć ona też nigdy nie robiła z tego wielkiego halo. Uśmiechała się tylko pod nosem i kontynuowała obserwację niekończących się wojen między swoimi rodakami z obu stron kanału. Z czasem przestało to być niezręczne, a zrobiło się zabawne. Różnice kulturowe okazywały się łatwiejsze do pogodzenia, niż te dotyczące różnic klasowych. Co wciąż było dla niej trudne do zaakceptowania.
Z zamyślenia na treścią listu wyrwało ją pukanie.
- Proszę wejść. - zawołała, jednocześnie zaklęciem unieruchamiając pióro, by nie notowało kolejny jej słów. Drzwi uchyliły się i do gabinetu wślizgnęła się asystentka Lizy. Drobne dziewczątko, świeżo po Hogwarcie. Słabo mówiła po francusku, ale szybko się uczyła i nadrabiała zdolnościami administracyjnymi. Liza już ją polubiła i od kilku dni zastanawiała się czy nie zaproponować dziewczynie stałego stanowiska po zakończeniu stażu.
- Przepraszam, że przeszkadzam. - uśmiechnęła się dziewczyna, przyciskając od piersi plik teczek opatrzonych pieczątką departamentu. - Ale przysłali te dokumenty z archiwum, o które pani prosiła. Poza tym miałam pani przypomnieć o dzisiejszym przyjęciu u pani Lestrange.
- Ach, tak. Severine i jej podwieczorki. - Eliza uniosła dłoń i potarła nią czoło. Nie była szczególną fanką tego rodzaju spotkań, ale czasem nie miała innego wyjścia jak tylko wyciągnąć z szafy najlepszą szatę wyjściową i spędzić wieczór plotkując z paniami z arystokratycznego światka. Światka, w którym przecież wcale nie była mile widziana z uwagi na swoją pozycję. Wręcz przeciwnie traktowano ją tam raczej chłodno. Po takim spotkaniu, przed tydzień musiała dochodzić do siebie, spędzając czas w domu i słuchając Mozarta.  
- Dziękuję, moja droga. Odłóż akta na moje biurko. I potwierdź moją obecność u Lestrang'ów.
Dziewczyna wykonała polecenie, potem dygnęła (co wywołało lekki uśmiech Lizy) i bezszelestnie opuściła gabinet. Kobieta machnęła różdżką, ponownie wprawiając pióro w ruch. Podyktowała zakończenie listu, składające się w głównej mierze z formułek grzecznościowych, a potem złożyła swój podpis i przybiła pieczątkę departamentu. List wylądował na kupce tych do wysłania pod koniec dnia. Po zakończeniu tej czynności rozsiadła się w swoim fotelu i szczupłymi palcami ucisnęła skronie. Cierpiała na paskudny przypadek meteopatii - najwyraźniej zbliżała się zmiana pogody, bo w głowie pulsował jej tępy ból. To z pewnością uczyni ten wieczór jeszcze bardziej nieznośnym! Westchnęła z irytacją i wróciła do pracy. Będzie musiała poprosić Alexandra o kolejną porcję eliksiru na ból głowy. Sama w życiu nie zabrałaby się za warzenie takiej mikstury, na szczęście mąż uzdrowiciel mógł rozwiązać ten problem za nią. Niechętnie zabrała się za przeglądanie dostarczonych dokumentów. Litery migotały jej przed oczami, więc co jakiś czas musiała oderwać od nich wzrok i spojrzeć gdzieś indziej. Spojrzenie mimowolnie uciekało jej do obrazu, który wisiał nad kominkiem. Zawsze uśmiechała się na jego widok. Pięknego Moneta sprawił jej mąż w ramach prezentu z okazji ostatniego awansu. Ach, zawsze miała słabość do francuskiego impresjonizmu!
Po godzinie odpuściła sobie czytanie i kryjąc ciemne tęczówki pod powiekami, rozsiadła się wygodniej na fotelu. Ból stał się nieznośny. O niczym już nie marzyła, tylko o powrocie do domu i chwili spokoju. Skrzywiła lekko pełne usta, a potem wypuściła ze świstem powietrze, które nieświadomie wstrzymywała. Decyzję o dalszych krokach podjęła błyskawicznie i nie zwlekając podniosła się z fotela. Narzuciła na ramiona płaszcz, chwyciła torebkę i pomaszerowała do wyjścia. Przy biurku, przed jej drzwiami siedziała asystentka.
- Moja droga, czy wysłałaś już pocztę? - zapytała ją Liza, zamykając jednocześnie drzwi.
- Nie, proszę pani. Czy wysłać coś pilnie? - odpowiedziała dziewczyna, wbijając w przełożoną uważne spojrzenie. W jej oczach lojalność mieszała się z podziwem. Liza już bez wahania postanowiła, że w przyszłym tygodniu zaoferuje jej stałe stanowisko ze znacznie wyższą pensją. Przeczucie w takich sprawach rzadko ją myliło, a tym razem była pewna, że dziewczyna świetnie się sprawdzi. Jeśli na czymś Liza się znała to byli to ludzie. Zaraz potem była muzyka i protokół dyplomatyczny...  
- Wręcz przeciwnie. Nie potwierdzaj mojej wizyty w Swindon. Wyślij za to pocztę, którą zostawiłam na biurku. Wychodzę dziś wcześniej. Gdyby ktoś mnie szukał, będę jutro od rana u siebie. - wyliczyła spokojnym tonem, starając się nie zdradzać się ze swoim znużeniem.
- Oczywiście, jak sobie pani życzy. Miłego popołudnia, pani Talbot.
- Dziękuję, mon cher. Do jutra.
Stukając cicho obcasami, pomaszerowała do windy. Liza poruszała się z wdziękiem arystokratki, którą poniekąd była. A przynajmniej - byłaby, gdyby nie jej wątpliwej jakości krew. Tutaj w Anglii ludzie podchodzili do tego niezwykle poważnie i była to rzecz, do której mimo mijających lat nie umiała się przyzwyczaić. Jak zwykle przy okazji rozmyślań o Wielkiej Brytanii i jej polityce, znów zatęskniła za Francją. Ile by dała, by tam wrócić! Czuć się bezpiecznie, nie martwić się o kolejny dzień. Sytuacja polityczna wyglądała coraz gorzej. Alexander mówił, że za dużo się tym martwi. Może miał rację? A może nie..? W końcu jak to mówiła jej mama: dzień, w którym mężczyźni zaczną mieć rację będzie końcem świata.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Elizabeth Talbot [dorosła] Empty Re: Elizabeth Talbot [dorosła]

Pon Kwi 20, 2015 3:28 pm
Elizabeth Talbot [dorosła] K00
Akcept.
Podobała mi się KP, dlatego wręczam ci 10 fasolek.
Były ze dwie literówki, poprawiłem je od razu, poza tym - wszystko cacy : )
Życzę miłej gry!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach