Go down
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Alice Hughes [uczennica]  Empty Alice Hughes [uczennica]

Wto Lut 17, 2015 6:47 pm
Imię i nazwisko: Alice Hughes
Data urodzenia: 13 kwietnia 1960r.
Czystość krwi: mugolska
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Topola, Sierść kelpii, 13 cali

Widok z Ain Eingarp: Alice odskoczyła od lustra jak oparzona a krzyk niedowierzania zamarł jej w gardle. To nie możliwe... Zwierciadło musi się mylić... Zrozumiała jak bardzo jest naiwna. To nie zwierciadło się myliło... To ona sama oszukiwała się przez większość życia sądząc, że zostawiła przeszłość za sobą. Z mocno bijącym sercem odwróciła się mając zamiar jak najszybciej opuścić komnatę. Już po pierwszym kroku zawahała się jednak i mimowolnie obróciła głowę w stronę szklanej tafli. Wizja nie pozostawiała złudzeń. Z uchylonymi ustami obserwowała siebie samą, stojącą przy szpitalnym łóżku z fiolką wypełnioną bezbarwnym płynem. Jej odbicie uśmiechało się wręczając eliksir schorowanemu mężczyźnie. Przycisnęła spocona dłoń do skroni i oderwała wzrok od twarzy ojca.
Idiotko... Wcale nie chcesz go uleczyć... Chcesz tylko wynaleźć lekarstwo...
Pilnując się by nie zerkać więcej w stronę lustra opuściła pospiesznie kamienne pomieszczenie. Miała pewność, że więcej tam nie zajrzy. A przynajmniej nie do momentu kiedy to porządnie przeanalizuje swój system wartości.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Przekazywana z rąk do rąk niczym brzydki sweter - ciepły, jednak wstydliwy - jedyną stabilizację odnalazła w książkach. Już jako dziecko ceniła zarówno podręczniki za ukazanie jej tego co nie widoczne na pierwszy rzut oka jak i fabularne historie dzięki którym mogła nieco uciec od rzeczywistości. Może to dzięki temu w Hogwarcie nigdy nie miała większego problemu na lekcjach. Z początku całkowicie zaabsorbowana Historią Magii - świat w którym się znalazła fascynował ją i dawał szansę na nowy początek - z biegiem czasu więcej uwagi poświeciła (praktyczniejszym jej zdaniem) przedmiotom jak zielarstwo i eliksiry. Szybko też przekonała się, że to co było "zadowalające" jej nie satysfakcjonowało. Zawsze stawiała sobie poprzeczkę wysoko a każdy kolejny sukces - miast być powodem do radości - stawał się pretekstem do podjęcia nowych wyzwań. Nieomal od razu porzuciła więc zajęcia z wróżbiarstwa. Lekcje te - na których bez wątpienia sobie nie radziła - były też przyczyną jej pierwszego i jedynego na chwilę obecną szlabanu. Poirytowana w ów czas trzynastolatka ignorując sugestie znajomych, na poważnie starała się dostrzec cokolwiek w stojącej przed nią szklanej kuli. Ćwiczyła zarówno na lekcjach jak i poza nimi, włamując się nocami do klasy. Reprezentowana przez nią chęć pokonania własnej słabości była silniejsza niż strach przed łamaniem regulaminu. Nie została nigdy przyłapana, jednak gdy po raz kolejny zawartość tego niby magicznego obiektu nie ukazała jej nic poza szarą masą przypominającą co najwyżej burzowe chmury nie wytrzymała i z impetem o jaki nikt by jej nie podejrzewał rzuciła "mugolską bombką" w przeciwległą ścianę. Na jej nieszczęście nie ograniczyła się jedynie do podważenia zdolności obiektu nad którym pracowali. Opinia dziewczyny na temat przedmiotu, ubrana w słowa które z pewnością nie przystawały nastoletniej pannie powoli docierała do osłupiałych tym wyskokiem uczniów, nauczycielki i... Minerwy McGonagall, która to w chwili gdy kawałki szkła opadały już na podłogę z niewiadomych przyczyn weszła do sali. Profesor ta słynęła z umiłowania prawości, dlatego też Alice nie udało się uniknąć wizyty w Izbie Pamięci gdzie wyklinała wszystkich zasłużonych za przyznane im odznaczenia. Znając biografie większości z nich miała pewność, że sami wyróżnieni nigdy nie pozwolili by na umieszczenie na nagrodach tylu trudnych do wyczyszczenia miejsc. Niemożność wyhodowania w sobie wewnętrznego oka czy trzeciego ucha nie ubodła jej jednak tak jak kompletny brak wyczucia jeśli chodzi o zwierzęta. Nadal z trudem powstrzymuje panikę gdy nieznane stworzenie znajduje się w jej pobliżu i nie ma w tej kwestii znaczenia czy jest to rozszalały hipogryf czy kompletnie ignorujący jej obecność kot.
Zmiany w jej podejściu do nauki (od umiłowania wiedzy teoretycznej po skupienie się na bardziej praktycznych kwestiach) ukazały wielkie pragnienie dziewczyny. Zawsze chciała być potrzebna. W obecnych czasach nie mogło być inaczej, to też na VII roku postanowiła odświeżyć nieco wiadomości z Obrony przed Czarną Magią. Niektórzy z jej rówieśników potrafili już wyczarować patronusa. Ona nadal - w rzadkich chwilach - mogła jedynie zaobserwować ulotną, bezkształtną mgiełkę - paskudnie kojarząca się z zawartością szklanej kuli - ledwie wydobywającą się z jej różdżki.
Patronus? Patronus jest dla wybranych, nie takich miernot...
Och... Zamknij się głowo...

Dziewczyna nie uważała się za "miernotę". Nie mogła jednak zaprzeczyć faktom. Nie tylko z patronusem miała problemy. Ale czy musiała przyznawać się do tych z boginem? Pokonała go w końcu wiele razy. Co z tego, że w związku z ostatnimi wydarzeniami zmienił on kształt?
Czyj nie zmienił... - pomyślała i ostatecznie złożyła podpis.

Przykładowy Post: Chwyciła mocniej koc gdy usłyszała ten dźwięk. Postanowiła schować się pod nim i udawać, że jej nie ma. Cecil jednak był zbyt inteligentny by po raz kolejny nabrać się na to działanie. Z rezygnacją zsunęła więc nogi z łóżka chcąc usiąść. Zaklęła cicho gdy jej ciało opadło na podłogę. Zdezorientowana otworzyła oczy usiłując rozeznać się w sytuacji. Zamiast w przytulnym dormitorium po raz kolejny zasnęła nad referatem. Przesunęła lekko stolik starając się wstać. Kanapa w Pokoju Wspólnym z pewnością była zbyt wąska by sprostać tak nagłym pobudką. Podeszła do okna z pełną świadomością, że przyczyną tego wszystkiego jest jedna z jej najbardziej ukochanych istotek...
- Cecil, ty skończona cholero - Mruknęła otwierając okno i wpuszczając sowę do środka. Delikatnie odwiązała pergamin.
Mary Alice... - Uch! Znowu? - Pokręciła z niedowierzaniem głową widząc dziesiątą w tym roku pomyłkę.
- Kochaniutki... Zbyt często dajesz się oszukać. - Ucałowała ptaka w czubek głowy wypuszczając go ponownie za okno i wyrzucając do kosza kolejny już w tym roku list. Z początku starała się odnaleźć właścicielkę omyłkowo przysyłanej do niej korespondenci jednak gdy po pół roku poszukiwania spełzły na niczym skapitulowała. W listach z resztą nie było nic na tyle istotnego by mogły stanowić jaką kolwiek wartość. Owszem. Zerkała na nie. Przynajmniej pół roku wcześniej. W końcu były przynoszone przez jej własną sowę! Teraz jednak skutecznie ignorowała wszystkie.
Gdy ptak odleciał oparła czoło na zamkniętym już oknie. Była zmęczona... Ostatnie dni mocno dały jej popalić. Nie chciała jednak od razu iść do dormitorium. Podciągnęła się by usiąść na parapecie. 160 cm wzrostu niestety nie dawało jej szansy by lekko na nim spocząć. Oparła głowę o szybę chcąc zerknąć na niebo. Jej wzrok zatrzymał się jednak o wiele bliżej...
Usiłowała uśmiechnąć się sama do siebie ale twarz którą widziała w odbiciu nadal nie wyglądał zbyt przekonująco. Zlustrowała krytycznie zbyt wystający podbródek i rozczochrane włosy. Podkrążone oczy nie wzbudziły jej zainteresowania. Zbyt często zwracano jej na nie uwagę by mogła się tym przejąć. Otuliła się szczelniej szarym swetrem i ziewnęła. Nie miała pojęcia która mogła być godzina. Wiedziała,że raz obudzona szybko nie zaśnie. Odwróciła się w stronę piętrzących się na stoliku książek. Ostatnia klasa nawet jej dawała ostro w kość. Na świecie szalała wojna a egzaminy przybliżały się niemiłosiernie szybko. Jak na jej gust nieco zbyt szybko... Westchnęła. Musiała dużo pracować chcąc zostać uzdrowicielem. Oni zawsze byli potrzebni.
Zwłaszcza teraz...
Codziennie głośno było o nowych zamachach, niewyjaśnionych zaginięciach czy nie dających wytłumaczyć się w racjonalny sposób wypadkach. W Hogwarcie czuła się bezpiecznie. Już niedługo jednak miała opuścić mury zamku i zmierzyć się że smutną rzeczywistością. Nie wiedziała czy sobie poradzi. Mimo uporu z jakim dążyła do perfekcji przeczuwała, że jej szanse są marne. Nie była jednak osobą która się poddaje. Nie miała też nic do stracenia. Ze świadomością, że gdy przyjdzie co do czego bez chwili wahania stanie z uniesioną głową by bronić świata który okazał się jej wybawieniem wróciła do lekcji.
Świadomość to nie wszystko moja droga... Trzeba mieć podwaliny by walczyć...
Rozsiadła się na podłodze opierając ciało o kanapę i chwyciła książkę.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Alice Hughes [uczennica]  Empty Re: Alice Hughes [uczennica]

Wto Lut 17, 2015 11:38 pm

Wahałam się nad Twoim domem trochę. Masz bowiem w sobie cechy, które pasują do Ravenclaw i do Hufflepuffu. Ostatecznie jednak przekonało mnie Twoje serce, wewnętrzna siła, pracowitość i dokładność. Daję Ci 10 fasolek na zachętę! Akcept!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach