Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 5:55 pm
Już nie miętoliłeś w dłoniach karteczki przysłanej ci przez sowę o bardzo treściwej, bardzo krótkiej notce - krótkiej i treściwej, która uderzała w Ciebie potrzebą spotkania, chociaż po co? Odpisałeś tą samą sową, że bez problemu możesz się z dziewczęciem spotkać, skoro tak jej na tym zależy nawet tego wieczoru - późna pora, dziedziniec, który można było z tej wieży obserwować, był całkowicie pusty, zaś jałowa cisza dzwoniła w uszach wolnym tykaniem zegara wkradającym się prosto w głąb duszy, która u ciebie i twego pojęcia posiadania była naprawdę bardzo względna - jasne, coś się w tobie tliło, inaczej byłbyś robotem, tak samo jak i biło serce, udowadniając, żeś nie chodzącym trupem, sławetnym, przeklętym inferiusem - przynajmniej pod względem fizycznym - ludzie uwielbiali mówić, że wampiry nie mają duszy, że nie znają łez, że są jak lalki z drewna, której nic nie wzruszy, która serca nie ma, a czy to prawda? - tego już nie sprawdzali, opętani jakimiś chorymi myślami i plotkami... Odkąd wróciłeś z Munga po tygodniu nieobecności w szkole i po ponad dwu tygodniowym nie pojawianiu się na lekcjach i unikania wszystkiego i wszystkich oto i powróciłeś - nie z hukiem, nie witany confetti, przywitany jeno przez jedną dziewczynę, której też i od razu wbił sztylet w uczucia, przekręcając go powoli z pełną satysfakcją. Niech nazwą Cię przeklętym, niech podzielą po plecach chłostą, jeśli tylko da im to satysfakcje - nie dziwcie się jeno, kiedy ten, na którego rękę wznieśliście, wbije się w nią kłami i z ofiary zmieni się w oprawcę. Kto w tej chorej potyczce miał rację dawno przepadło w niepamięci. Po co wszak przystawać i zastanawiać się nad czymkolwiek, skoro można dźwignąć się na nogi i złapać kij? Wojny mają to do siebie, że zwyciężonych nikt nie pyta, kto miał rację - piszą historię własną ręką i każdemu to zawsze wystarczy - wystarczyć musi, nie było tutaj możliwości gdybania i rozwodzenia się nad tematem...
Czarnowłosy splótł przedramiona na kamiennym murku, jedwabne kosmyki porwał wiatr do tańca, niosąc zdania wytwarzane głęboko w podświadomości przed siebie, w dal, ku nieskończonemu niebu, dla którego jedyną konkurencją mogła być otchłań oczu, której nigdy nie rozświetlała żadna gwiazda i w której próżno było szukać księżycowego blasku, być może rzeczywiście martwe, skoro życia w nich nie można było dostrzec, a jedyne, co potrafiły, to wchłaniać wszystko wokół i zatapiać w tej czerni bez dna. Czekasz, chociaż nie powiedziałbyś, iż jesteś rad ze spotkania, które maluje się przed tobą, nadal byłeś zmęczony, potrzebowałeś odpoczynku, nie wyzdrowiałeś do końca, a już ktoś, gdzieś, chciał cię ciągnąć - po co? Właśnie, po co Elizabeth, której w zasadzie nie znałeś, z którą nie miałeś nigdy bliższego kontaktu, prócz tamtego incydentu z Zackiem i rozmowy, która się po nim odbiła czkawką, chciała się z tobą widzieć? Zapytać, co u ciebie, czemu cię tyle nie było? Jasne, ciekawe, co miałoby ją to interesować... Ciekawe, czy przekazała przeprosiny tak, jak ją o to prosiłeś - przeprosiny, po których nie spodziewałeś się nawet uzyskać rozgrzeszenia - jesteś wampirem, kimś wzrastającym ponad ludzkie pojęcie, kimś, dla kogo ta ludzkość była tylko bydłem, tak jak dla nich krowy - chodzące worki z krwią... Przez cały czas Vincent wpajał ci tą prawdę i zmuszał, byś przyjął ją jako prawdę oczywistą, jako twój sposób postrzegania...
Jest w tym ponury sens. Nie mogłeś tego nie przyznać. Sens, który dawno zatarł się między liniami formalnego tekstu, dlatego trzeba było sięgnąć głębiej, aby go zauważyć, dopiero potem można było mówić o jakimkolwiek pojmowaniu.
Gdy zachodziło słońce pewne było jedno - czas ludzi się kończył.
Nastawał czas drapieżników.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 6:25 pm
Czas biegł powoli. Czołgał się przed nią jakby widziała wszystko na własne oczy. Czy śniła na jawie, czy tylko jej się to zdawało? Dzień choć jak każdy inny zdawał się dłużyć niemiłosiernie. Zauważyła to. Kiedy poczuła dziwną pustkę w sercu i blask w jej oczach zgasł. Jej życie straciło sens. Nie miała pojęcia co powinna zrobić, oprócz tego, że chciała by jedynie skończyć szkole, a co później? Nie miała zielonego pojęcia, pewnie nawet nie nadawałby się do Miodowego królestwa by sprzedawać słodycze. Tak ostatnio wiele pytań w jej głowie zakwitło lecz nigdy nie dostała żadnej odpowiedzi. Choć na głos wypowiedziane czuła jakby wiatr ponosił jej słowa gdzieś w dal. Zaś im dalej jej słowa płynęły tym bardziej upewniała się iż odpowiedzi nie dostanie. Smutne to lecz prawdziwe. Wyszła z zamku wolnym krokiem nakładając na siebie płaszcz i szal by nie było jej zimno. Dostałą sowę z odpowiedzią gdzie mogą się spotkać. Nie wiedziała iż odpisze tak szybko, choć wiele dni go nie widziała czuła jakby się w powietrzu rozpłynął. Zniknął, lecz jak ptak pojawia się po chwili bezszelestnie cicho by znowu żyć wśród ludzi. Zaśmiała się w trakcie drogi. Lecz śmiech choć krótki był suchy bez żadnych emocji. Idąc na dane miejsce dostrzegła go. Stał bez ruchu trochę jak posąg. Nie wiedzieć czemu widziała w nim więcej z człowieka niż sama w sobie posiada. Podeszła cicho słysząc jedynie szum wiatru, który powodował iż jej szal swobodnie unosił się.
-Hej. Cieszę się, że przyszedłeś. - Odpowiedziała cicho i bardzo delikatnie. Podeszła do niego na bliższą odległość. Skierowała swój wzrok ku niebu choć piękny jest wiele twarzy posiada i tych dobrych oraz złych. Ona. Ona była mieszanką wszystkiego i nic ze sobą połączyć nie umiała, bo wiedziała, że wszystko popsuć może. Taka była i nic poradzić na to nie mogła. Śmieszne był dla niej fakt iż sama nic zrobić nie może. Uśmiech pojawił się na jej delikatnej twarzyczce, choć widać było iż jest on sztuczny, a w oczach często można było dostrzec tańczące ogniki z radości. Teraz było inaczej. Oczy były puste, a twarz bez wyrazu z nałożoną maską obojętności. Kiedyś tak uśmiechnięta i wesoła teraz zmieniła się nie do poznania. Większość z nich powie, że na gorsze, ale teraz ich zdanie ją nie obchodziło. Bo po co?
-Co tam u Ciebie drogi wampirku? - Uśmiech na jej ustach poszerzył się choć lekko, a w jej oku pojawiła się jedna iskierka. Czyżby planowała coś przeciwko Tobie? Nie wyglądała na taką. Choć teraz za tą maską obojętności nikt nie wie co czai się w jej wnętrzu.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 6:48 pm
Tak, miał swoje spowolnione tempo, miał swój spowolniony kadr, w którym był panem i mistrzem sytuacji, miał rolę do odegrania, której scenariuszu jeszcze nie poznał, więc postanowił się błaźnić, nie wiadomo po co, przed nami, przed Tymi, Co Wiedzą Wszystko - oto jesteśmy, wielcy narratorzy, którzy trzymają dłonie i palce na klawiaturze i którym minuty rozpływają się, kiedy nadają pojęciu życia i czasu inne znaczenie, przenosząc swe oczy nad głowy dwóch osób, którym za chwilkę, a lada moment, dane się będzie spotkać w tym konkretnym miejscu owiniętym cieniami, a które to cienie nocy rozpraszała tylko jedna płonąca pochodnia na ścianie wieży, targana chłodnymi, bo marcowymi, podmuchami wiatru plączącej włosy tej dwójki - my tylko patrzymy, nie jesteśmy w stanie stanąć tam i samemu się objawić, niczym bogowie, tym nie mniej jak nikt inny odczuwamy to, co pod skórą bohaterów się czai - aktualnie czaiły się wskazówki zegara tańczące przed oczyma, co miast iść u boku, pełzły niczym robaki, wyżerając w duszy korytarze, po których zaczynały się niezauważalnie poruszać. To nie sen, droga Elizabeth. Wszystko, co wydaje ci się ezoterycznie niedoświadczalne dzieje się tu i teraz - nie możesz przed tym uciec, nie możesz się tego wyrzec, możesz tylko spróbować jakoś z tym współdziałać, mając nadzieję, iż trafisz dzięki tym drogowskazom do miejsca lepszego, zamiast do piekła... chociaż nie pisnę słówkiem o Niebie.
Wszak na spotkanie umówiłaś się z samym Diabłem.
Twoje marzenia wydawały się przy tym błahe i zupełnie nieważkie - zobacz, Ty jedna i cały świat, jakie jest to porównanie? Mówi się, że śmierć jednostki jest tragedią, zaś śmierć milionów to tylko statystyka - Ty wewnętrznie właśnie umierasz, a nie ma wokół Ciebie nikogo, kto chciałby Ci pomóc... Przepraszam, były takie dwie osoby - jedno zdradziłaś, całując w usta jej mężczyznę, a tego samego mężczyznę... odrzuciłaś? Czy może On Ciebie odrzucił? Wasza skomplikowana relacja nie ułatwiała Ci życia, sprawiała wręcz, że jeszcze mocniej się sypałaś, tylko w imię czego? Jesteś nie życiowa, miły Kwiecie, nadajesz się do tego, by zamknięto Cię w szklanym kloszu i podziwiano, słuchano, mówiono, ale nigdy nie dotykano. Zawsze tak samo porzucona, gdy ludzkie oczy już się nacieszyły twoim widokiem. Zawsze tak samo zdana na siebie, kiedy przychodziło do zadania najważniejszych pytań, aby nie słyszeć tylko w kółko powtarzających się od innych mantry "będzie dobrze!". Czy będzie? No właśnie, tego nie wiesz, bo skąd..?
Ten, z którym się umówiłaś na spotkanie, już na Ciebie czekał. Jak długo? Wydawało się, że mógł tutaj trwać już całe wieki w takiej samej pozycji, jak marmurowa rzeźba, której do szczęścia potrzebna jest tylko ta bezgraniczna przestrzeń, która się przed wami teraz otwierała z tego punktu widokowego, świeże powietrze i noc, która dzięki zimnej łunie księżyca pozwalała dojrzeć jego doskonały bezruch, gdy niby potężne, krucze skrzydła rozkładały się na jego plecach cienie, upodabniając go do anioła, który z Niebiosami miał tyle wspólnego, co kurczęta z lataniem. Ty jesteś pełna przeciwieństw, których nie potrafisz ze sobą połączyć, a On jest bratem samej Śmierci, która dotyka jego ramienia i właśnie na Ciebie kieruje swój wzrok, choć sam Nailah pozostawał w tej samej pozycji, z oczami skierowanymi na granicę nieba z ciemnym zarysem drzew Zakazanego Lasu.
I nie odpowiedział, kiedy się odezwałaś, zawsze uważając, że cisza potrafi powiedzieć więcej, niż same zlepione ze sobą słowa - skinął jedynie głowę, ni to w potwierdzeniu, ni to w odpowiedzi na powitanie... dopiero twoje następne zdanie w formie pytania zwróciło na Ciebie tyle jego uwagi, by wreszcie wydarł się szponom marmurowego bezdechu i wyprostował, opierając dłonie na kamiennej poręczy, gdy wreszcie zwrócił twarz w twym kierunku i wykrzywiając jeden kącik warg ku górze w aroganckim uśmieszku.
Wasze spojrzenia w końcu się ze sobą zetknęły.
- Chciałaś się ze mną spotkać, żeby zadać tak idiotyczne pytanie? - Zapytał, unosząc lekko brwi, by przesunąć po twojej sylwetce oczyma, nim wrócił do kontaktu wzrokowego. - Nie mam cierpliwości i ochoty na pogawędki, więc jeśli czegoś chcesz, to przejdź do meritum.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 7:18 pm
Ciemność tak dobrze jej znana zawsze u jej boku stała. Gdy tylko potrzebowała pomocy to ona zawsze wspierała ją. Ciemność otaczała ją niczym macki z każdej strony pocieszając ją[bez skojarzeń xD], kiedy ona w samotności łzy swe wylewała. To ona zawsze wiedziała, kiedy do niej przyjść, kiedy powinna do niej pomocną rękę wyciągnąć. Ona słaba zawsze pomoc tą przyjmowała, a za każdym razem czuła jak moc ta zwiększała się, lecz jej to nie przeszkadzało. Bo w końcu do kogo zwrócić się miała? Przyjaciel, choć bliski dla niej to relacje ich są zbyt skomplikowane by coś z niego wyszło. Ewentualnie wiedziała, że swoją pomoc skierować może ku swoich znajomych, lecz tu problem pojawił się niemal od razu. Blokada, która mówiła jej nie idź tam wyśmieją Cię. Co ich obchodzi Twoje zdanie czy emocje? choć prawdą była, że otworzyć się bała na innych i nie ukrywała, że taki stan rzeczy wcale jej nie przeszkadzał.
-Oh jakoś rozmowę trzeba zacząć. - Bo jak to być może, że bez przywitania rozmowy nie można zacząć? Toż to z jej strony brak kultury oznaczało. Kiedy ich wzrok skrzyżował się nie odwróciła wzroku i nie opuściła swoje głowy. Stała z obojętną maską na twarzy spoglądając w Twe oczy. Nie widać w jej oczach nic oprócz pustki. Wiedziała od zawsze i czuła w swym wnętrzu, że jak przyjdzie co do czego to na nikogo polegać nie może. Stłumiony śmiech wyłonił się z jej ust. Faktycznie spotkać się z nim chciała. Lecz cel swój ujawniać nie będzie, bo na razie nie była pewna czy choć w drobnej mierze uda się jej zrobić to co przy jej ostatnim spotkaniu.
-No to tak samo jak ja. Nadal zapewne chętnie rzucasz się na uczniów by zaspokoić swój głód? - Pytanie choć luźne miało dla niej głębsze dno, po części miała żal do Sahira, że rzucił się na Zacka, ale jednocześnie wiedziała, że tylko ona potrafiła zdenerwować wampira. Po prostu w takich rzeczach była nie zastąpiona i to trzeba było jej przyznać.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 7:36 pm
Uważasz, że znasz Ciemność, że oplata Cię swoimi czułymi ramionami kochanka..? Jesteś człowiekiem i sądzisz, że naprawdę masz choć minimalne pojęcie o tym, czym tak naprawdę jest mrok, czym jest bezbrzeżna noc..? Zastanów się, ile z tego, co myślisz o Cieniach jest prawdą, a na ile są to tylko urojenia twej chorej głowy i schorowanego serca, które przełamane na wiele kawałków nie może w samym sobie odrobiny światełka znaleźć... Widzisz - masz przed sobą tego, który w ciemności trwał nieustannie, pomimo tego, że widzisz go i że nie jest tak jak ona, bezkształtna. Chował w sobie tajemnice zupełnie tak jak godzina wybijająca północ, co wkradała się pod skórę przyjemnym dreszczem zwiastującym niepokój... Czeka Cię dziś to? Czy dotrwasz do godziny duchów..? Gdybyś teraz spojrzała na twego przyjaciela, którego nazwałaś czasem, a który pełzał u twych stóp, wiedziałabyś, że jego wskazówki wskazują pół godziny przed dwudziestą drugą, więc do godziny dwunastej był jeszcze kawałek czasu, który mogłaś spożytkować bardziej lub mniej zuchwale... Na co się pokusisz..? Zdobędziesz się na odwagę, aby przyjąć dar i niebezpieczeństwo cieni jak dotąd tylko czających się w pobliżu, ale w których jeszcze całkiem nie zatonęłaś, czy może uciekniesz z podkulonym ogonem lub odejdziesz z uniesioną głową..? Co los przyniesie - nie wiesz, w kółko mogę powtarzać to krótkie zdanie, z którego zdajesz sobie sprawę, bo obija się ono o mury twego umysłu: niczego nie wiesz, jesteś tylko marionetką w dłoniach wszechświata i poronionego Boga, który nie wiadomo dlaczego rezydował na Niebiańskim tronie, a do Raju wpuszczał tylko tych, których zakopana pod ziemią i skazano ich ciało na gnicie. Ta ciemność może przestać pocieszać, wiesz..? Ona może ci odebrać wszystko... Może właśnie to był powód, dla którego w ogóle zdecydowałaś się, żeby stanąć oko w oko z kimś, kto z tej ciemności był ulepiony, nie jak każdy człowiek - z gliny, tylko z czystej czerni, która pływała w jego ciele i osnuwała go hebanową mgłą, by tajemnice pozostały tajemnicami i by wszyscy, którzy mają choć minimum instynktu przetrwania, uciekali, kiedy tylko go wyczują.
Nie uciekasz.
Więc pragniesz zatonąć..?
Zapraszam.
Bal w Otchłani trwa.
Dobrze, przywitaniami przywitaniami, pozostawmy to za sobą, jakoś czarnowłosy nigdy nie przywiązał wielkiej wagi do tych utartych regułek: "dzień dobry, jak leci?", "ach, bardzo dobrze, dziękuję, a jak u pani?". "świetnie, naprawdę, miło mi, że się spotkaliśmy..." iii tak dalej, iii tak dalej, ale niech będzie, że potrafiłeś zrozumieć, że niektórzy potrzebę tych rytuałów mieli, aby upewnić się, że są na pewnym gruncie, które nie obsunie im się spod nóg - on tego upewnienia nie dawał. Spotykanie się z nim równało się wkraczaniu na Jego teren, które było jednym wielkim grzęzawiskiem -jeśli tylko spróbujesz zboczyć z trasy i dać się zwieść świetlikom przyciągającym wzrok, natychmiast się zapadniesz w bagnie... Lecz nie jesteś teraz ofiarą - jesteś myśliwym, który stanął oko w oko z drapieżnikiem, który nawet nie wyrażał wobec ciebie większej powagi, gdyż nie wyczuwał w tobie dla siebie zagrożenia. Powinien. Powinien, mimo to Cię ignorował, nie sądząc, że po raz kolejny będziesz próbowała go wyprowadzić z równowagi... chociaż może wcale nie próbowałaś?
Uśmiech przerodził się w skrzywienie pełne niezadowolenia, a jego dłoń sama oderwała się od chłodnego kamienia, by z nienaturalną szybkością znaleźć się na twojej gardzieli i zacisnąć na niej palce - odległość między wami przestała istnieć, zaś bezpieczeństwo..? Ono nigdy nie istniało.
- Jesteś taka chętna, żeby być następną? - Zasyczał, obnażając kły.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 8:16 pm
Kto wie czy ciemność, która jest jej przyjacielem czasem to jej wyobraźnią? Od jakiegoś czasu przestała zwracać uwagę na to czy coś jest prawdziwe czy nie. Wyobraźnią czy prawdą. Zbyt wiele tego było by ona w samotności potrafiła to wszystko naprawić. Sił nie miała na walkę z tym co życiem zwą. Ponoć całe życie przed nią znajduje się, lecz ona czuła jakby kres jej nastał. Życie wypełnione jest wieloma zagadkami, choć ona odkrywać ich nie chciała. Wysunęła powoli swe ręce z płaszcza spoglądając na Ciebie. Bez strachu i lęku przynajmniej na razie uczuć swych ukazać nie chciała, bo to co na dnie sercu zostało niech tam będzie i po wieki zakopane zostanie. Wyraz jej zmienił się, lecz tylko uśmiech z jej ust zanikł, a maska objętości jak była tak została. Dostrzegła ruch. Choć niewielki widziała jak Twoje poruszało się i po chwili byłeś obok niej. Poczuła ból na swym gardle lecz żaden głos się z niej nie wydostał.
-Kto wie? Ostatnio niebezpieczeństwo to moje drugie imię. - Wypowiedziała choć z lekkim trudem. Ręce swe lekko zacisnęła, a brwi swe lekko zmarszczyła. W oczach nie było widać strachu czy lęku, a ostatnio niebezpieczeństw ma na pęczki od tych drobnych do naprawdę poważnych. Jeden w tą czy tamtą stronę nie robił już dla niej żadnej różnicy.
Ciemność ma.
Czy teraz pomożesz?
Czy porzucisz mnie?
Odpowiedź daj
Lub pozwól umrzeć mi.
Odpowiedzi nie dostała, lecz czy była pewna, że dostać ją chciała? W aktualnej chwili wolałaby wiedzieć, lecz czas jej przyjaciółką, która ostatnio mozolnie do przodu mknie. Bo wszystko co otaczało ją przeciwko niej było. Czy to co widziała złudą było?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 8:40 pm
Właśnie, niepewność - ta niepewność CIę dręczy, to ta niepewność sprawia, że wydaje ci się, iż świat wokół Ciebie pełza, jakby był tylko karaluchem, pędrakiem, jakby nie miał żadnych wartości, które mógłby ci zaoferować, a wiesz, Ja pokuszę się o poprawienie teorii, jakie w sobie chowasz - to Ty tutaj jesteś na kolanach, to Ty spoglądasz na niebo z klęczka, a twe usta szepczą głupią mantrę z prośbą o przetrwanie i o to, by znalazł się ktoś, ktokolwiek, kto da Ci znak, że jest szansa na lepsze jutro - nie chcesz tak naprawdę tonąć, Ty szukasz pomocy, a szukając Jej błądzisz, bojąc się, że jeśli wyrazisz samą siebie w prost, usłyszysz jedynie ludzkie śmiechy, a dłoń, na którą czekała i która by ci ułatwiła podniesienie się z zimnej gleby, taka obolała i z podartymi kolanami, nie pojawi się nawet w twoich najśmielszych snach. Niestety dopóki Ty będziesz uważać, że taka jest rzeczywistość i że sama niczego nie możesz osiągnąć, dopóty będziesz trwała w jednym miejscu i nawet wiatr tobą nie poruszy - wiatr, który teraz wyraźnie czujesz na policzku, który wywołuje na nim rumieńce, ponieważ jest chłodny i kąsa w swej nienamacalności i niemożności przybrania fizycznego kształtu. Nie szkodzi. Ciało to tylko coś pośredniego, co przewodzi bodźce odbierane w gruncie rzeczy przez duszę - a czym jest dusza, jeśli nie odmianą zefiru plątającym pomiędzy liśćmi - coś wolnego... ale oplątanego kajdanami. Czujesz te kajdany. Dla Ciebie są na tyle ciężkie, że sama się nie uniesiesz... Więc znowuż - pomoc, pomoc, pomoc... Nasz świat został skonstruowany tak, że najsłabsi odpadają - w naturze jest miejsce tylko dla najsilniejszych osobników - dobrze się zastanów, czy wolisz pozostać łowcą, czy chcesz sprowokować drapieżnika na tyle, by skoczył, nie bacząc na strzelbę trzymaną przez Ciebie w dłoni..?
- Twoje drugie imię..? - Przysunął się jeszcze bliżej - teraz już przyciskał Cię swoim ciałem do barierki - nie martw się, nie wypadniesz, jeśli tylko sama nie zechcesz przechylić się w tył i podwinąć nóg - choć może to też jakieś wyjście, aby osiągnąć upragnioną wolność? Śmierć - to wydaje się takie proste i na wyciągnięcie dłoni... Czy nie po to go prowokujesz? Żeby poczuć jej oddech na karku i upewnić się, że żyjesz? Nie boisz się, a to dobrze, bo On jak nikt inny wyczuwał strach, sycił się nim, strach podniecał i sprawiał, że chciało się go czuć jeszcze więcej...
Jego palce przesunęły się po twojej skórze i para paznokci mocniej wbiła w jej miękką strukturę, wywołując pieczenie i nieprzyjemny ból, kiedy je w niej przetrzymywał i ciągnął dalej, pozostawiając nie specjalnie głęboką, podłużną szramę - a w zasadzie dwie szramy - oderwał dłoń od twej gardzieli i oparł ręce po obu twych stronach, spoglądając na zbierającą się na rozciętej skórze szkarłat.
Proszę - oto Ciemność na Twe zawołanie...
Tylko o co zawołasz..?
Jego wargi dotknęły twojej szyi tam, gdzie zebrał się czerwień kropelek, by ucałować ranę, którą sam stworzył, zbierając cenny nektar, który tak jak dla niego, tak i dla Ciebie oznaczał Życie.
- Chcesz ożenić się ze śmiercią? Po to do mnie przyszłaś? - Wyszeptał niemal wprost do jej ucha głębokim głosem.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 9:43 pm
Wszak ciemność była jej przyjaciółką, lecz czy wierzyć w to nadal mogła? I nadal umiała? Wiedziała, że nie dane było poznać jej odpowiedź. Jednak czy to do końca było prawdą? Ten co ciemność zna najlepiej niczym kochanek otulał ją i pieścił własnymi rękoma. To ona właśnie stała przed tym, którego bać się powinna. Jednak lęku przed nim nie czuła. Zastąpiło je inne uczucie. Ból. Ból znaczący, że nadal żyje i stąpa po tej ziemi. Oczy swe zamknęła, kiedy paznokieć Twój poczuła. Ból choć przeszywający jej ciało był ogromny z jej ust jedynie cichy syk wydostał się. Zęby swe zacisnęła by ból ten wytrzymać. Szal, który przed chwilą otulał jej szyję zniknął w raz podmuchem wiatru. Kiedy jej ciało dotknęło barierki nie ośmieliła się przechylić się do tyłu czy też nóg zegnąć. Strach choć minimalny u niej pojawił się, że zginąć z jego rąk nie chciała. Lecz poczuć, że naprawdę żyje. Jednak wybór jej niewłaściwy był, wiedziała o tym doskonale. A mimo to nadal brnęła w niebezpieczeństwo swoje kruche i marne życie. Oczy swe powoli otworzyła kiedy tylko poczuła znikające paznokcie i z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Otworzyła powoli swe oczy ku Ciebie. Poczuła ból i ciepło rozchodzące się po jej ciele. To krew. Krew kroplami spływała niespiesznie po jej szyi lecz nie dane było im spłynąć po jej szyi. Ten co ciemność zna lepiej niż inny usta swe przyłożył do jej szyi, ona zaś przez chwilę wstrzymała oddech. Lecz była to krótka wymowna chwila, czyżby wystarczyła żeby ją uśmiercić? Spoglądając na Ciebie wiedziała, że jest to możliwe i nawet prawdopodobne.
-Ja wiem, że ciemność twym sprzymierzeńcem. A ja marnym pionkiem na tej planecie jestem, po cóż innego miałabym denerwować samego Diabła? - Słowa wypowiedziane lekko i płynnie. Choć głos lekko zadrżał, może nawet niesłyszalnie. Lecz ona wiedziała, że śmierci nie pragnie, w głębi swego serca wiedziała to, lecz to co mówiła sprzeczne było. Czego naprawdę chciała? Czego pragnęła? Pytanie choć z pozoru proste dla niej skomplikowane. Odpowiedzi jak zwykle dostać nie było jej dane.
Odrzucona,
Samotna,
Niechciana...
Spragniona miłości,
Próbująca dożyć dorosłości.
Problemy ciągną ją w mrok
Gdzie ból podąża za nią krok w krok.
Oddała serce swoje
Lecz nigdy nie mieli być we dwoje.
Kochała i cierpiała,
Ale nigdy z bólu nie krzyczała.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 10:00 pm
Jeśli Ciemność twą przyjaciółką zupełnie tak, jak Czas, to i On musiał być twoim przyjacielem z tymi swoimi mamiącymi oczyma o barwie wymykającej się poza samo banalne pojęcie czerni, oczach, które nie miały prawa egzystować, oczy, których nikt inny nie posiadał, a które teraz błądziły wokół Ciebie i tylko Tobie były poświęcone - wokół przecież nie ma nikogo innego, masz go na własność, jak to wykorzystasz? Stawka ciągle rośnie, drapieżnik jest coraz bardziej rozjuszony i wiesz, że zdarcie z niego skóry nie będzie takie proste - dominował nad tobą i chętnie z tej dominacji korzystał, gdy Ty nie wiedziałaś, komu ufać - instynktowi, który mówił, że to nie jest naturalne i że powinnaś otrząsnąć się z tego pozornego snu, w jaki zapadłaś, czy może właśnie zasnąć głęboko i mocno, płynąć z podniecającym nurtem. Zaufasz? W końcu Ciemność to ktoś, kto jest tobie bliski... czy jednak przekonasz się, że była Ci bardzo daleka, a Ty tylko sobie roiłaś, że ją znasz? Od Ciebie zależy więcej, niż jesteś w stanie sobie to wyobrazić, wciąż przeświadczona o tym, że samoistnie nie potrafisz postawić żadnego kroku - ależ potrafisz, inaczej ta wiadomość nigdy by nie trafiła w ręce Nailaha i nigdy byś się nie znalazła w takiej niekomfortowej sytuacji... A może ta sytuacja właśnie Cię kręci? Takie tańczenie na granicy możliwości zmysłowego obejmowania, te dreszcze, które ciągle chcą bawić się skórą...
Zaśmiał się cicho, ponuro, a śmiech ten zadudnił w twych uszach i łapał Cię w coraz ciaśniejszą klatkę, byś coraz dalej odjeżdżała od swojej sposobności udawania, że to wszystko naprawdę dzieje i jest czystą rzeczywistością. Pozwolisz więc na zabawę, nad którą nie masz najmniejszej kontroli - jedna z jego dłoni powędrowała po twym udzie i zaraz zacisnęła się na różdżce, którą wyrwała z twojej kieszeni, by odsunąć się nieco i z rozbawieniem przyglądnąć się marnemu patyczkowi, który jeśli zrani, nie będziesz już w stanie obronić się w nawet najmniejszy sposób. I odsunął się o dwa kroki, bliskość zniknęła, gdy ważył przedmiot w swoich dwóch dłoniach - mógłby złamać go szybciej, niżbyś mrugnęła okiem, jego spojrzenie, które balansowało na tym cennym, magicznym skarbie, ważyło, czy aby tego nie zrobić, chociaż po co?
Rzucił ją na bok.
Twoja jedyna broń poturlała się z przyjemnym dla ucha dźwiękiem po zimnej posadzce i zniknęła w mroku, wysuwając się poza granicę blasku rzucanego przez jedną jedyną pochodnię ustawioną na tym balkonowym korytarzu.
Pragniesz miłości?
On może Ci jedynie przynieść Śmierć.
Przy niej jedynie Ją mogłaś pokochać.
Czyż nie był kochankiem doskonałym?
Znów się zbliżył - sięgnął do twoich włosów, które szarpnął, dalece odstając od cienia, którym potrafił być - pojawiał się i znikał, kiedy tylko mu się podobało, gdy chciał być niewidzialny, taki właśnie był, gdy chciał się ujawnić - oto jest... Na Twe własne żądanie, Zagubiona Księżniczko Dnia w Jego Świecie Mroku.
Szarpnął Cię mocno, byś poczuła, że na pewno nie jest złudzeniem, byś znów znalazła się w pułapce jego ramienia, gdy zacisnął dłoń na twym karku, wpijając swe usta w twoje - wysunięte kły poraniły głęboko twoją dolną wargę, po której zaraz przejechał językiem raz, drugi, trzeci, nim zawędrował znów do rany, nie głębokiej, którą zaraz podrażnił na nowo, przecinając ją głębszymi, podłużnymi nacięciami ostrych niczym brzytwy kłów.
Witaj na balu, Elizabeth Cook.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 10:43 pm
Gdyby mogła zaczęła by się śmiać. Własna głupotą było wysłanie tego listu sową, lecz czy tego nie chciała? Poczuć jak to jest, kiedy jesteś, lecz nie masz nad niczym kontroli. Tak się czuła przez cały czas, jednak teraz widziała to dosadniej niż zwykle. Zamrugała przez chwilę lecz nim spostrzegła się poczuła Twoją dłoń na udzie i do jej uszu dobiegł dźwięk rozrywanego materiału. To jej różdżka była w jego dłoniach. Przyglądała się Tobie prostując się i jednocześnie odsuwając się nieco od barierki. Jej jedyna broń leżała teraz u jej wroga, lecz ona zrobić nic nie mogła. Była bezbronna i głupia czując, że gra w jaką grę. Chęć wygrania tej rozgrywki malała z każdą możliwą sekundą. Wyjście choć tak bliskie teraz zdawało się być niezmiernie daleko. Wdech pierwszy, drugi i trzeci. Po chwili znowu byłeś blisko, a ona prawie poczuła Twój oddech na swej szyi. Ból ponownie pojawił się z chwilą, kiedy tylko wziął jej rozpuszczone włosy. Brwi zmarszczyła czując jak jej włosy były napięte i jakby w jednej chwili mógłby by zostać wyrwane. Ale po co? Ty co Diabłem się zwierz lubisz takie zabawy, w końcu krew jest równie ważna dla Ciebie jak i dla niej. Sama jednak nie wiedziała co począć powinna. Złapała jedną ręką jego przed ramię. Oczy otworzyła szerzej, kiedy tylko złapał ją za kark i poczuła twoje usta. Usta ich zetknęły się, a wiedziała, że to jej pierwszy taki pocałunek. Lecz był to tylko chwilowa myśl, która po chwili gdzieś umknęła dając miejsce bólowi, który teraz górował nad wszystkim innym co ją otaczało. Czuła jak raz za razem kły ranią jej usta, lecz znikała ona dzięki twojemu językowi. Przez ciało przeszły dreszcze i wolną rękę oparła o poręcz czując jak raz za razem drażni jej ranę na szyi. A krew, która była powoli kroplami spływała po jej szyi i znikała w jej materiale koszulki.
-Lubisz się bawić swoim obiadem co? - Odpowiedziała ochrypniętym głosem. jednak próbowała odkaszleć by usunąć tą chrypę. Podrażniane miejsca za każdym razem bolały jednocześnie okolice ich były gorące, a jej ręce jakby stawały się powoli zimne. Strach. Chodź robił powolne kroki w jej stronę czuła jak zbliża się do niej coraz szybciej i pewniej. A im bliżej czuła bliskość wampira wiedziała, że ten zacznie się skradać do niej drzwiami i oknami. Jednak czy ona wytrzyma to? Im dłużej tutaj stała wierzyła, że jednak wojnę i bitwę tą przegra.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 10:56 pm
Kochanie, no dalej, tańcz, z taką niecierpliwością czekałaś, aż zabrzmi w twej głowie orkiestra i wszystko zamieni się w barwny miraż, w którym gorąco wywołane tym baletem i chłód nocy będą się przenikać wzajemnie, wywołując coraz to nowe uczucia, jakie będziesz się starała pochwycić. Dlaczego tańczyć nie chcesz? W końcu wrota, w które waliłaś, same się przed Tobą rozwarły. Wszyscy tu się bawią, wszyscy się śmieją, a głośne rozmowy zagłusza orkiestra stojąca na piedestale - Ty jednak masz tylko jednego partnera - tego, w którego dłoniach byłaś jak szmaciana lalka, która nie ma nic do powiedzenia. Nie masz nawet sznureczków, dzięki którym mogłabyś się starać o zyskanie chociaż minimalnej kontroli nad tym, co się dzieje z twoim ciałem - jesteś zupełnie bezwładna, wiesz? BEZ-WŁA-DNA! Marny pionek, który zechciał poślubić Śmierć. No dalej, już Cię prowadzi do ołtarza, już cię przywdziewają w czarną suknię - przeżegnaj się, kochanie, złóż ostatnie modły! Twoja kochanka, Jeźdźczyni Trupiobladego Konia, już na Ciebie czeka, spokojna i cierpliwa, sprawiedliwa tak samo dla wszystkich - skoroś przyszła do Jej brata, to i dostaniesz to, czego tak bardzo pragnęłaś.
Ból.
Ból i rozkosz przelanej krwi.
Wampir prychnął, przejechawszy po szyi językiem ostatni raz, by pchnąć cię z impetem na ścianę, krzywiąc się niemiłosiernie, oblizując wargi, na których czuł wciąż słodki posmak jej krwi nie skażonej używkami, które tylko bukiet by popsuły - jesteś smaczna, cieszysz się z tego?
Ktoś potrafi docenić przynajmniej jeden walor z twego jestestwa.
Rzucił Cię na tą ścianę i zaraz do Ciebie dopadł, więżąc twoje nadgarstki w swoim uścisku, wysuwając podbródek nad twój bark, by znowu szeptać ci do ucha - powietrze jest takie spokojne, nie niepokójmy duchów światów, które prowadzą nas poprzez czas, by nie zatrzymywał się zbyt często... Wam tutaj minuty lecą prędzej, niżbyście chcieli, przeciekają między palcami... Czas? Ta druga Twoja przyjaciółka, pamiętasz o niej jeszcze, Elizabeth? Niee, oczywiście, że nie...
Czerń pochłonęła Cię całkowicie.
- Wiesz, jakie proste byłoby złamanie twojego karku..? Mama nie uczyła Cię, że nie wolno igrać z ogniem? - Och, żebyś wiedział, że ona rodziców nie ma... to co? Nie powiedziałbyś tego? Ha... jeszcze celniej byś to wykorzystał, wbijając sztylety w jej psychikę.
Nie ważne, że potem to odchorujesz.
Nie ważne, że wiedziałeś, że nie powinieneś tego robić.
Jesteś Władcą Nocy.
Potęga krążąca w żyłach gubiła zdrową świadomość samego siebie.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 11:33 pm
Mocy w swym życiu żadnej nie ma, nawet swojej przyszłości kolorowo nie widziała. Teraz. Teraz była jak szmaciana lalka za sznurki ciągniętą w każda możliwą stronę. W końcu Ty co ciemnością się karmisz wiesz, że ona tego i tak nie wygra choćby nie wiadomo jak mocno by się starała. Teraz im dalej zabawa ta trwa, wiedziała, że wszyscy bawią się lecz ona w centrum swej samotności siedzi. Niby obecna na przyjęciu choć jedną nogą w grobie siedzi.
Chwila minąć nie musiała by poczuła jak z impetem jej ciało trafia na ścianę. Krzyknęła głucho osuwając się na ziemi zaś na jej ciele czuła coraz więcej krwi, która wchłonięta była przez jej bluzkę. Adrenalina w jej ciele buzować zaczęła, a co za tym idzie krew zaczęła szybciej płynąc i jednocześnie wydostawać się z jej rany. Siedziała skrzywiona pod ścianą czując jak każdy kawałek jej ciała cierpi niemiłosiernie. Strach jak mówił tak pojawiał się coraz szybciej. Poczuła zimne dreszcze na ciele. Serce jej bić szybciej zaczęło i coraz szybciej uświadomiła sobie, że jednak dzisiejszego przeżyć nie zdąży. Kiedy tylko zacisnął jej nadgarstki szarpnęła je jednak poczuła, że siły, które miała powoli opuszczały ją.
-Domyślam się, że było by to łatwe zadanie dla Ciebie. - W końcu przemieszczać się może z miejsca na miejsce i pojawiać się kiedy chce. Taka rzecz dla niego nie powinna być żadnym problemem. Uśmiech krzywy pojawił się na jej ustach, zaś głos zadrżał ze strachu. Spoglądała na Ciebie z widocznym lękiem, lecz teraz gdy wybrała tą ścieżkę za późno dla niej było. Czy zawrócić już nie może?
Odcięli skrzydła, urwali
Splamili krwią, zbesztali
Stojąc w deszczu patrzysz jak umieram
wraz ze łzami spływa mój żal
To nie pierwszy raz
kiedy chcę zatrzymać czas...
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Czw Sty 15, 2015 11:54 pm
Mrr, kochanieee, nie rozpaczaj, tańcz z nami, tańcz, póki świt nie nastanie i nie przepłoszy sztucznego tłumu, który nigdy na Ciebie nie spojrzy, który nigdy Cię nie zauważy, choćbyś krzyczała z całych swoich sił, bo droga, którą kroczysz, jest drogą samotności, która miast ginąć w towarzystwie, tylko w nim wzrastała, najbliższa tobie, okalająca twoje serce, do którego nie pozwalała się światłu zakraść, lecz mrok..? Ten zawsze pojawiał się zewsząd, nawet gdy było słońce czaił się na horyzoncie i wyczekiwał momentu, kiedy ognista tarcza zaginie za zenitem - zawsze przegrywała... ale też zawsze pozostawała nadzieję, że powróci. Masz w sobie jakąkolwiek nadzieję, Ty, tańcząca pośród Zmarłych, pośród duchów, które podświadomie wyczuwasz, bo przecież posiadłaś dar zakradania się w przeszłość - przez to miejsce przechodziło już tysiące, jeśli nie miliony stóp, kto wie, czy coś takiego kiedyś się nie działo też przy tej ścianie, czy jakaś dziewczyna, która nie uczyniła nikomu nigdy większej krzywdy, również nie cierpiała, tak, jak Ty... I powiedz mi, czy ból fizyczny, który zagłuszał ten psychiczny, nie był lepszy..? Zamiast próbować uciekać od cierpienia spróbuj przyjąć je do siebie i sprawić, że stanie się on przyjemnością, po którą zachłannie dziś sięgnęłaś... Jeśli nie uda Ci się tego osiągnąć, to cóż mi na to poradzić - najwyraźniej się pomyliłaś. Udowadniasz teraz samej sobie, że jednak chcesz przeżyć? Taaak, twój oprawca widzi, jak twoje spojrzenie się zmienia - złamał Cię, w przeciągu tak krótkiego mgnienia złamał Cię i zmusił twe serce do szybkiego bicia, szarpnął za twoją rękę, kiedy tonęłaś i wtargnął na łódź chwianą sztormem - nikt nie mówił, że terapie bywają przyjemne, ale to nie jest aktualnie istotne - istotne było to, byś pojęła, że mimo tego, iż wydaje Ci się, że trwasz w bezsilności, to tak naprawdę śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem i zawsze, ale to zawsze, można znaleźć w sobie baterie zapasowe i wepchnąć je w swoje akumulatorki, kiedy te pierwsze, zużyte, będą się ładować.
- Nie, nie lubię bawić się obiadem... dopóki druga strona sama tego nie pragnie. - Uśmiechnął się jednym kącikiem ust - był to uśmiech chłodny, wyrachowany - Sahir nie przypominał żadnego z uczniów, trudno nawet było myśleć o nim w kategoriach "nastolatek" - miał w sobie coś, co sprawiało... Co całkowicie ponad ludzką miarę go wykluczało, ale czy to o wampiryzm chodzi..?
Puścił jedną dłonią twe nadgarstki, które z uścisku próbowałaś wyrwać, ale jego palce nadal się zaciskały na nich niezmiennie - uniósł je ponad twoją głowę i przytrzasnął je do szorstkiej ściany, kiedy już kucnął naprzeciwko, by tą wolną ręką sięgnąć do twej twarzy i przytrzymać ją, wpatrując się w twe zwierciadła duszy. Wreszcie pokazałaś to, co chciał zobaczyć, to, co jarzmem ponurości rozwinęło krucze skrzydła na jego plecach, których nigdy nikomu nie będzie dane zobaczyć.
- Widzisz, Elizabeth, jakie życie jest cenne? - Zapytał z lekką kpiną. Jakież cenne i kruche, należałoby dodać - było to pytanie retoryczne, które nie wymagało odpowiedzi. - Przyjdź do mnie, kiedy znów będziesz chciała się pobawić. Będę czekał. - Pochylił się, aby wbić kły w twoją szyję.
Nikt na Twój krzyk nie odpowiedział.
Nikt go nie usłyszał.
Cały Hogwart spał i śmiał Ci się w twarz, że Ty cierpisz, Czas śmiał się razem z nim - ten sam, którego miałaś za Przyjaciółkę...
I wiesz co?
Tylko Twa Ciemność będzie zawsze obok, gotowa pochwycić Cię w ramiona tak, jak dzisiejszej nocy.
Twa chora fascynacja i Jego chora gra, w której chciałaś brać udział, nawet jeśli potem starałaś się z nią walczyć.
Ach, inaczej oboje nie mielibyście tej samej przyjemności...
Ta sama Ciemność, która choć fizycznie zniknęła, była przecież wszechobecna.
[z/t]

PODSUMOWANIE:
Sahir Nailah +2 PD
Elizabeth Cook +2 PD, -75% HP
Bazyliszek
Oczekujący
Bazyliszek

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Pią Sty 16, 2015 5:59 pm
Spodziewałaś się śmierci z rąk Nailaha? Przykro mi, ale wszak Ty wcale nie chciałaś umierać - strach, próby wyrwania się - wszystko to świadczyło o tym, że wola przetrwania (i to silna wola) wciąż się w tobie tliła, tylko została zmiażdżona twoimi myślami - obudzona na nowo... Cóż, to w sumie i tak nie ma większego znaczenia. W tym momencie leżysz nieprzytomna, a środkiem nocy, już po momencie, gdy wskazówki stawały na środku tarczy, korytarze przemierzał senny koszmar - realny koszmar wypatrujący swojej ofiary, niosący w sobie gniew tego, kto go przebudził, a wraz z tym ostatnią wolę, by zniszczyć to miejsce i zabić wszystkich. Poruszał się kanałami, przez nikogo niepostrzeżony, tylko czasem słychać było niepokojące dźwięki, jakie się z nich wydobywały, a teraz blade światło księżyca oświetliło jego smukłą sylwetkę i królewski łeb, kiedy uniósł go, by spojrzeć na dziewczynę leżącą tuż przed nim, na jego drodze, w miejscu bez świadków, pachnącą słodyczą krwi, która zastygła już na jej wystudzonym przez chłodne powietrze ciele.
Kolejny ruch był bardzo szybki.
Wąż w błyskawicznym tempie wysunął trujące kły i zatopił je w ciele nieszczęsnej, która omdlała nie miała jak chcieć się chociaż bronić - najwyraźniej Bóg nie był Ci przychylny, Elizabeth Cook i zdecydował, że pora, byś przedwcześnie do niego dołączyła. A może właśnie Ci pobłogosławił, byś dalej nie musiała się męczyć?
Po Elizabth Cook została plama krwi i jej różdżka tuż obok - pożarta przez Bazyliszka...
Seria śmierci miała się dopiero rozpocząć.
[z/t x2]
Jonathan Avery
Oczekujący
Jonathan Avery

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Sob Kwi 18, 2015 9:46 pm
Dumbledore tracił kontrolę nad zamkiem, Hogwart przestał zasługiwać na miano najbezpieczniejszego miejsca w Wielkiej Brytanii. Trup słał się gęsto, zaułki spływały uczniowską krwią. Panika rozprzestrzeniała się niczym zaraza; wybuchła w Hogwarcie, a niedługo miała uderzyć w cały czarodziejski świat. A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Dezorientacja. Nic nigdy nie przerażało ludzi bardziej niż wróg atakujący z ciemności - niewiedza, brak informacji i logicznego działania. Bo jak walczyć z czymś o czym nie miało się najmniejszego pojęcia? No właśnie, nijak. Ciosy sprzedawane na oślep rzadko kiedy dosięgały celu, nie przynosiły zamierzonego rezultatu. Mitrężyły siły, nadwątlały morale. A chaos rozprzestrzeniał się dalej i dalej.
Czy nie dałoby się tego zakończyć?
Avery pokonywał opustoszałe korytarze wolnym krokiem, wsunąwszy ręce w głębokie kieszenie czarnej szaty. Wiele pytań przesuwało się pod ciemną zmierzwioną czupryną chłopaka. Większość z nich pozostawała bez odpowiedzi. Jednak nie tylko one zaprzątały myśli czarodzieja. Chłodny i opanowany na zewnątrz, mimo wszystko odczuwał mocny niepokój związany z ostatnimi wydarzeniami.
Błonia. Cholerni psychopaci, jednostki niezdolne do życia w społeczeństwie. Wściekłe psy targane emocjami, dla których jedynym ratunkiem byłby szybki strzał avadą w samo serce. Nie rozumiał dlaczego nigdy żaden dorosły nie zwrócił uwagi na te jednostki. To przecież nie było tak, że byli świetnymi aktorami, nie maskowali się dobrze. Czuć smród ich szaleństwa było na odległość, drażnił nozdrza i powodował odruch wymiotny. Ich choroba rozprzestrzeniała się po korytarzach, zabijając po drodze niewinne istnienia. Bliższe, dalsze i zupełnie nie znane Avery'emu. Jedynym plusem wydarzeń na błoni była śmierć Collinsów. Pozbycie się Shane'a i jego cholernego węża z dormitorium przyniosła Jonathanowi większą radość niżby mógł się spodziewać. Całe siedem lat spędził z tymi osobnikami na przestrzeni zaledwie kilkunastu metrów kwadratowych i miał ich cholernie dość. Jednego pojeba mniej, a jeśli Dumbledore i reszta poważnie potraktuje swoje obowiązki to być może uda im się odłowić z kosza kilka innych przegniłych owoców zasługujących na ostatni pocałunek dementora. Avery całym sercem był za tą wizją, aczkolwiek wątpliwe było by miał w jakikolwiek sposób się do tego przyczynić. Wolał pozostawać w cieniu, niczym wąż najprawdziwszy z prawdziwych. Chociaż zdawał sobie sprawę, że niechybnie i jego wyciąganą z owego cienia, prześwietlą całego. Idealnie bowiem pasował do rysopisu ucznia zabawiającego się na błoniach w tym chorym teatrzyku popierdoleńców - oczywiście wyłącznie dla postronnego obserwatora. Osoba bliżej zaznajomiona z Jonathanem doskonale zdawałaby sobie sprawę z tego, iż ten nigdy w życiu nie pobrudziłby sobie rąk dla sprawy tak gównianej jak ta mająca miejsce na błoni.
Blada dłoń o długich palcach zacisnęła się w kieszeni, by po chwili rozluźnić się i namacać w niej paczkę Ognistych Smoków. Po omacku wyciągnął z niej jednego papierosa, po czym włożył go pomiędzy wąskie wargi i odpalił za pomocą różdżki. Zaciągnął się mocno dymem, wydmuchując go wolno przez nos. Miał gdzieś obowiązujące w szkole zakazy, w chwili obecnej nie było nikogo kto miałby czas czy też chęci by zwrócić mu uwagę. Mieli poważniejsze problemy na głowie. Dużo poważniejsze.
Zatrzymał się przy balkonowej barierce, opierając na niej dłonie. Drżały nieznacznie nad czym nie mógł do końca zapanować. Nie, bynajmniej nie z nerwów. Te rzadko kiedy dostawały od Jonathana pozwolenie na ujawnienie się przed światem zewnętrznym. Doskonale potrafił panować nad swoimi uczuciami. Niestety jak każdy człowiek nie potrafił do końca kontrolować swojej fizjologii. A teraz jego organizm domagał się kolejnej działki słodkiego mordownika; dawki, której nie mógł mu zapewnić. Stawał się przez to nerwowy i nadpobudliwy, nie do końca panował nad swoimi odruchami. Jeszcze wczoraj łatwo mógłby coś na to zaradzić, jednak dziś nie było to już możliwe - nijak. Chłopak, u którego zaopatrywał się Avery leżał w tym momencie w kawałkach na błoni. Pierdolone dupki, przemknęło mu irracjonalnie przez myśl, a z ust uleciała kolejna chmura dymu. Chłodne bladoniebieskie spojrzenie nieruchomo utkwił w bliżej nieokreślonym punkcie przed sobą, palce wybijały niecierpliwie rytm po balustradzie. Nie potrafił pozbierać myśli, przelatywały mu przez głowę chaotycznie, wywołując jeszcze większe poddenerwowanie.
Sponsored content

wahadło - Wahadło                - Page 7 Empty Re: Wahadło

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach