- Remus J. Lupin
R. Lupin [roboty budowlane]
Sob Paź 05, 2013 8:26 pm
Karta postaci
Imię i nazwisko:
Remus John Lupin
Czarodziej ma swoją niewybredną teorię odnośnie genezy własnego imienia. Zakłada, że inspiracją był miesiąc miodowy rodziców w Rzymie i główny punkt wycieczki: pomnik założycieli miasta.
Data urodzenia:
10 marca 1960 rok
Znak zodiaku:
Ryby
Imiona i nazwiska rodziców:
Lyall Lupin – ojciec, czarodziej czystej krwi. Niezwykle postępowy urzędnik Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami. Znany z poważnej scysji z jednym z podejrzanych, po której to diametralnie zmienił swoje zdanie o wilkołakach. Optował za wznowieniem badań nad lekarstwem na likantropię.
† Hope Lupin (zd. Howell) – matka, mugolka. Pracowała w agencji ubezpieczeniowej w Cardiff. Akceptowała magię obecną w swoim życiu. Wspierała syna w nowych wyzwaniach. To z nią Lupin miał bliższe relacje – jej też wyjaśnił, jakie są jego największe obawy przed każdą pełnią.
Krew:
Półkrwi
Miejsce zamieszkania:
Londyn, niewielka kawalerka przy Trafalgar Square, wynajmowana po okazyjnie niskiej cenie. Nie jest to może jego wymarzone mieszkanie, ale ma niewielką łazienkę, miejsce do spania i całkiem przyjemny widok. Pozwala też na krótki moment stać się zwykłym obserwatorem, a nie naczelnym obiektem zainteresowania.
Wykształcenie:
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Gryffindor. Ma na swoim koncie funkcję prefekta naczelnego.
Miejsce pracy/wyuczony zawód:
Aktualnie stara się o staż w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów w Kwaterze Aurorów. Zarzucił pomysł nauczania w Hogwarcie na stanowisku nauczyciela OPCM – jednak wciąż czuje, że chciałby spróbować. I znów znaleźć się w bezpiecznym zamku, pośród znajomych korytarzy.
Ponadto podejmuje się rozlicznych prac dorywczych czy to w mugolskim, czy w czarodziejskim świecie.
Cechy wyglądu
Wzrost: 185 centymetrów
Waga: 70 kilogramów
Kolor włosów: ciepły brąz z rdzawymi refleksami, ciemniejący w zimie i jaśniejący latem
Kolor oczu: miodowe
Budowa ciała i postura: Lupin mógłby być naprawdę świetnie zbudowany. Ma potencjał w szerokich barkach, wąskich biodrach i zbitych mięśniach. Przy odrobinie regularnego wysiłku, wypracowałby solidną, wysportowaną sylwetkę. Niestety obecnie nie może się pochwalić górą mięśni – należy jednak zauważyć, że na zwyczajowo patyczkowatych kończynach zaczęły się wyraźniej rysować mięśnie. Chociaż może jeszcze zaskakiwać kanciastymi kośćmi, wychylającymi się zza napiętej, jasnej skóry, nabiera powoli masy. Zaczął biegać, by podbudować swoją kondycję.
Znaki szczególne: pajęczyna drobnych blizn na plecach, przeplatająca się nieregularną siatką przez barki, aż do karku Lupina. Na twarzy kilka rys – podobnych do draśnięć pazurów. Standardowo taszczył pod pachą grubą książkę, którą akurat sczytywał w wolnych chwilach. Sprytnie pochowana po kieszeniach czekolada stała się jego najpopularniejszą sztuczką. Nikt nigdy nie wie, gdzie Remus ukrywa zawinięte w sreberko kostki.
Preferowany ubiór: ubiera się luźno, dobierając garderobę na podstawie użytkowości danego stroju aniżeli jego wyglądu. Nie są to nigdy szaty z górnej półki, ale pozbył się już nazbyt przetartych strojów, które lata świetności miały już dawno za sobą.
Wygląd wilkołaka
Wzrost: ponad 2 metry wysokości
Waga: 290 kilogramów
Kolor włosów: krótka sierść o dwa odcienie ciemniejsza od naturalnego koloru włosów Remusa.
Kolor oczu: złociste, z przebłyskami szaleństwa
Budowa ciała i postura: bestia zdaje się odzwierciedlać stan ludzkiej postaci Remusa. Na początku straszyła wystającymi żebrami, zapadniętym brzuchem i wychudzonymi łapami. Teraz z każdą pełnią nabiera sił, zbliżając się do podręcznikowego wizerunku wilkołaka. Warto zaznaczyć, że blizny w formie wilkołaka stają się znacznie bardziej widoczne.
Umagicznienie
Specyfikacja różdżki:
Cyprys, włos z ogona jednorożca, 10 i 1/4 cala, giętka. Jej poprzedniczka, wykonana z drzewa wiśni, zaginęła podczas niedawnej przemiany Lupina. Czarodziej nie był w stanie jej zlokalizować, dlatego zakupił u Ollivandera nową.
Bogin:
Remus nie jest w stanie pogodzić się ze swoją zwierzęcą naturą, a pod pozorem braku akceptacji bestii kryje się przede wszystkim strach. Boi się, ale nie wilkołaka, a tego, co mógłby zrobić jego najbliższym. Dlatego właśnie największym przerażeniem napawa go pierwszy znak na niebie, który zwiastuje przemianę - pełnia księżyca.
Amortencja:
Widok z Ain Eingarp:
Zwierzę totemiczne:
Wilk
Przeszłość i przyszłość
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności:
Koncepcja gracza:
- Przykładowy post:
- To była dobra noc.
Nawet bardzo dobra, chciałby rzec, dźwigając się opornie z łóżka. Ciało zesztywniało; oczy potrzebują chwili, by przyzwyczaić się do szarości poranka; dłonie są tak zimne, że prawie ich nie czuje. Gdy w końcu Remus unosi się na równe nogi, z posłania ześlizguje się opasłe tomiszcze. Rozszyfrowanie tytułu zajmuje mu kilka sekund, kolejne się marszczy, wyraźnie zamyślony. Próbuje sobie przypomnieć, co „Wstęp do eliksirów – wydanie dla niereformowalnych czarodziejów” robi pod jego poduszką.
Sięga po książkę z wahaniem, pozwalając by zmęczony umysł zalała fala ciepłych wspomnień. Ma wrażenie, że przegląda stare zdjęcia sprzed wieków, a to przecież urywaki sprzed zaledwie kilku miesięcy. Uśmiechnięty Syriusz – ale to nie jest zwykły uśmiech, to charakterystyczny półłuk, który zjednuje serca dziewcząt na korytarzach. James z rozwichrzoną czupryną i śmiechem, który niesie się niemal na całe boisko, gdy szybuje na mitle. Są też zwinne palce Petera, który dyskretnie sięga po alkohol w Hogsmeade, ku zdziwieniu wszystkich zagadując barmankę. No i mapa, TA mapa, którą sygnują. Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, starannie wykaligrafowane, wyłania się powoli na złożonym pergaminie. Piękne czasy, tak wypada powiedzieć i te dwa słowa Lupin ma na samym końcu języka, gdy przed oczami staje mu burza długich, kruczoczarnych włosów.
Książka sama wypada mu z rąk, a on odskakuje, kręcąc nerwowo głową. Za każdym razem, gdy o niej pomyśli, sądzi, że wypłakał już wszystko – a jednak jego oczy wciąż się szklą, oddech przyśpiesza, a dłonie drżą. Żałoba ma cztery fazy. Pierwsza: szok i otępienie, druga: tęsknota i żal, trzecia: dezorganizacja i rozpacz, czwarta: reorganizacja. Wie o tym, czytał przynajmniej kilka publikacji na ten temat, próbując ustalić dlaczego w jego przypadku etapy tworzą zamknięte koło. Jakby nie wystarczała ukryta bestia, kwituje gorzko, ale, ku swojemu zaskoczeniu, z nutą humoru. Echo dawnego, radosnego usposobienia odzywa się coraz częściej i zawsze najpierw przywołuje zdziwienie, a dopiero potem pozwala na ciche parsknięcie.
Nie jest to jeszcze jego śmiech – nie ten pełny, melodyjny śmiech, który niósł się po korytarzach Hogwartu, gdy czołowi psotnicy szkoły znów wywołali raban stulecia na zajęciach. Jednak stanowi krok naprzód, wyznacza dobry kierunek. Jest jak czekolada, którą tak lubi. Na krótko osładza dzień.
Lupin rozluźnia się powoli, koncentrując się na uspokojeniu rwącego oddechu. Rzuca ostatnie nieczytelne spojrzenie książce i zawraca w stronę lustra z ustawioną miednicy z wodą.
Z tafli patrzą na niego znajome, złociste oczy. Twarz wydaje się bardziej pociągła, rysy nieco ostrzejsze. Schudł, wymizerniał, zbladł. Utracił dawny błysk w ślepiach. Najgorsze, że nie wyczytuje ze swojej twarzy żadnej przyszłości. Nie ma o sobie zdania; nie wie, gdzie właściwie powinien się podziać. Odbicie nie jest skore do żadnych odpowiedzi – to refleks pustki, obojętności i zwątpienia w rzeczywistość. Remus opiera ciężko czoło o lustro, przymykając powieki.
Kiedyś życie wydawało się proste. Nauka przychodziła łatwo, znajomości ciągnęły się z roku na rok, przyszłość jawiła się w samych superlatywach. Staż nauczyciela OPCM, mówił swego czasu Remus, albo Kwatera Aurorów, dorzucał naiwnie. Nie jest już taki pewien, którą drogę obrać. Gdzieś utracił niezachwianą wiarę w lepszy dzień, przyjmując ponure kolory za swoje własne.
Teraz wyczuwa pod dłonią żebra, włosy ma matowe, wzrok jak u kukły, a ruchy jakieś ospałe, niezależne od poleceń umysłu. Teraz jest cieniem dawnego siebie.
Wzdycha głęboko, a ciepły oddech owiewa jego twarz. Jak wtedy, gdy całował Erin – jak uśmiechała się kusząco, prowokując następne ruchy. Remis, pomyślał, otwierając oczy. Znów nabrał ochoty na powrót do łóżka, zakopanie się w pościeli i przeleżenie w nim całego życia. Wychodził z założenia, że wszędzie indziej będzie zimno, nijako i źle.
Dziwny stukot wyrywa go z ponurych wizji. Mruga, rozglądając się wokół. Stukanie przybiera na sile, a gdy w końcu lokalizuje źródło hałasu, ten ustaje.
Kruk przekręca łeb z lewej na prawą, łypiąc na Remusa to jednym, to drugim okiem. Znów uderza w okno i tym razem zdaje się, że próbuje przedostać się do środka, za taflę okiennego szkła.
Lupin odruchowo wyciąga ku niemu dłoń, sięgając do okna, by je otworzyć. Może niemal dotknąć metalicznie opalizujących skrzydeł zwierzęcia, ale zastyga, łowiąc inteligentne spojrzenie paciorkowych ślepi. Ptak nieruchomieje tuż przy szczelinie i po nieskończenie długich sekundach… odlatuje. Mężczyzna wypuszcza powietrze, do końca patrząc na znikający na niebie czarny punkt. Punkt dla ciebie, myśli mimowolnie i nie, tym razem nie czuje zbijającego z nóg żalu.
Potrzebuje dłuższej chwili zanim zamknie okno. Szczęk zablokowanego zamka ocuca go z transu. Kieruje swoje kroki do miednicy – przemywa twarz wodą, osusza skórę ręcznikiem. Odbicie z lustra wydaje się niezmienione, ale w oczach pojawił się dawny blask, a kąciki ust drgają w uśmiechu. I czarodziej pozwala, by wargi rozciągnęły się w miękki łuk – i to jest ten widok, którego potrzebował. W końcu wygląda jak zaniedbany brat bliźniak Remusa Johna Lupina, a nie jego mierny duplikat.
Przeszedł przez pokój żywszym krokiem i znów schylił się po książkę.
Tym razem wsunął ją pod pachę.
I stwierdził, że dla stażu w Kwaterze Aurorów, może się przemęczyć ze skomplikowanym spisem ingrediencji.
W końcu musi zremisować. A jeśli nie postanowi żyć, nigdy nie zrobi pierwszego kroku.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|