- Scott Spencer
Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 3:33 pm
20 lipiec 1978 Scott Spencer, Viviene Woolf
...........................................................................................................
Młody mężczyzna ubrany w dżinsy oraz bluzkę na krótki rękaw kręcił się przed lodziarnią w mugolskiej części Londynu. Jego błękitno-szare tęczówki co jakiś czas nerwowo spoglądały na zegarek, którego wskazówki nieubłaganie zataczały kolejne koło.
-W coś ty się wpakował- Jęknął cicho sam do siebie. Jego znajomy poprosił, aby on zajął się jego córką, pomógł zrobić jej zakupy na kolejny rok szkolny. A wszystko tylko dlatego, że sam nie mógł się tym zająć. Scott...jak zwykle dał się wrobić w jakąś głupotę. Przecież z jego osobowością powinien był umieć powiedzieć "nie", ale niestety ludziom zazwyczaj niezwykle łatwo przychodziło namówienie go do zrobienia dla nich jakiejś przysługi, a potem Scott sam przeklinał siebie w myślach. Teraz nie było inaczej. Będzie niańką dla jakiejś nastolatki, z którą pewnie nawet nie będzie w stanie normalnie pogadać. A przynajmniej z takiego założenia już wychodził.
-Masz pięć minut młoda panno na pojawienie się tutaj...potem radź sobie sama- Mruknął ponownie w swoich myślach, wkładając ręce do kieszeni, odrywając tym samym swoje spojrzenie od zegarka. Mężczyzna lubił punktualność...ogólnie lubił jak w życiu wszystko miało swoje miejsce i czas, a spóźnienia...nie były przez niego akceptowane. Niebieskooki oparł się plecami o ścianę kawiarni i spuścił lekko głowę, a grzywka jego brązowych włosów zasłoniła mu jedno oko. On pracownik ministerstwa miał zająć się jakimś dzieckiem, było to poniżej jego godności, a to skutkowało tym, że czuł się po prostu z tym podle. Po chwili wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, i wyciągnął jednego, aby wsadzić go pomiędzy swoje wargi i przy pomocy najzwyklejszego mugolskiej zapalniczki po prostu go odpalić. Papieros tlił się delikatnie, wydobywając z siebie nitkę siwego dymu. Scott zaciągnął się gryzącym dymem i zatrzymał go przez chwilę w płucach rozkoszując się tym aromatem, dopiero po chwilce wypuścił z ust resztkę siwego dymu.
-Szlag by to trafił...- Powiedział na głos i odepchnął się nogą od ściany chcąc już po prostu odejść, ale w tym momencie dostrzegł jak jakaś dziewczyna do niego podchodzi. Nim ta, jednak zdążyła się odezwać on uniósł dłoń, aby ją uciszyć.
-Możesz mi powiedzieć...co było tak ważne, że kazałaś mi tyle czasu czekać?- Zapytał się z przekąsem wpatrując się szaro-niebieskimi oczami w dziewczynę, która najpewniej spróbuje się wytłumaczyć, albo wręcz przeciwnie...uzna, że nic się nie stało. Jego głos chociaż był miękki, w tej chwili jasno przedstawiał to, że jego właściciel po prostu jest lekko zirytowany.
-Uwierz...mam trochę ciekawsze rzeczy do roboty niż czekanie za tobą...dobra- Powiedział i rzucił papierosa na chodnik po czym zdeptał go swoim butem.
-Co chcesz robić po za ewentualnymi zakupami na nowy rok szkolny?- Zapytał się oczekując na jakie kolwiek propozycje ze strony dziewczyny którą miał się w tej chwili zająć.
...........................................................................................................
Młody mężczyzna ubrany w dżinsy oraz bluzkę na krótki rękaw kręcił się przed lodziarnią w mugolskiej części Londynu. Jego błękitno-szare tęczówki co jakiś czas nerwowo spoglądały na zegarek, którego wskazówki nieubłaganie zataczały kolejne koło.
-W coś ty się wpakował- Jęknął cicho sam do siebie. Jego znajomy poprosił, aby on zajął się jego córką, pomógł zrobić jej zakupy na kolejny rok szkolny. A wszystko tylko dlatego, że sam nie mógł się tym zająć. Scott...jak zwykle dał się wrobić w jakąś głupotę. Przecież z jego osobowością powinien był umieć powiedzieć "nie", ale niestety ludziom zazwyczaj niezwykle łatwo przychodziło namówienie go do zrobienia dla nich jakiejś przysługi, a potem Scott sam przeklinał siebie w myślach. Teraz nie było inaczej. Będzie niańką dla jakiejś nastolatki, z którą pewnie nawet nie będzie w stanie normalnie pogadać. A przynajmniej z takiego założenia już wychodził.
-Masz pięć minut młoda panno na pojawienie się tutaj...potem radź sobie sama- Mruknął ponownie w swoich myślach, wkładając ręce do kieszeni, odrywając tym samym swoje spojrzenie od zegarka. Mężczyzna lubił punktualność...ogólnie lubił jak w życiu wszystko miało swoje miejsce i czas, a spóźnienia...nie były przez niego akceptowane. Niebieskooki oparł się plecami o ścianę kawiarni i spuścił lekko głowę, a grzywka jego brązowych włosów zasłoniła mu jedno oko. On pracownik ministerstwa miał zająć się jakimś dzieckiem, było to poniżej jego godności, a to skutkowało tym, że czuł się po prostu z tym podle. Po chwili wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, i wyciągnął jednego, aby wsadzić go pomiędzy swoje wargi i przy pomocy najzwyklejszego mugolskiej zapalniczki po prostu go odpalić. Papieros tlił się delikatnie, wydobywając z siebie nitkę siwego dymu. Scott zaciągnął się gryzącym dymem i zatrzymał go przez chwilę w płucach rozkoszując się tym aromatem, dopiero po chwilce wypuścił z ust resztkę siwego dymu.
-Szlag by to trafił...- Powiedział na głos i odepchnął się nogą od ściany chcąc już po prostu odejść, ale w tym momencie dostrzegł jak jakaś dziewczyna do niego podchodzi. Nim ta, jednak zdążyła się odezwać on uniósł dłoń, aby ją uciszyć.
-Możesz mi powiedzieć...co było tak ważne, że kazałaś mi tyle czasu czekać?- Zapytał się z przekąsem wpatrując się szaro-niebieskimi oczami w dziewczynę, która najpewniej spróbuje się wytłumaczyć, albo wręcz przeciwnie...uzna, że nic się nie stało. Jego głos chociaż był miękki, w tej chwili jasno przedstawiał to, że jego właściciel po prostu jest lekko zirytowany.
-Uwierz...mam trochę ciekawsze rzeczy do roboty niż czekanie za tobą...dobra- Powiedział i rzucił papierosa na chodnik po czym zdeptał go swoim butem.
-Co chcesz robić po za ewentualnymi zakupami na nowy rok szkolny?- Zapytał się oczekując na jakie kolwiek propozycje ze strony dziewczyny którą miał się w tej chwili zająć.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 4:06 pm
Doskonale wiedziała, że nie taki był jej plan działania. Nie mogła uwierzyć, że ojciec zrobił z niej nieporadnego dzieciaka. Oczywiście kochała rodziców i liczyła się z ich zdaniem. Czasami może aż za bardzo. Jednakże, czy ona w ich oczach była tak nieporadna, iż nie była w stanie zrobić głupich zakupów sama? Aż tak bardzo potrzebowała niańki? A do tego jeszcze faceta. Może gdyby była to kobieta, jakoś zniosła by całą i tak żenującą sytuację. Z ciężkim westchnięciem maszerowała wzdłuż ruchliwej, dobrze znanej jej ulicy. Z informacji jakie posiadała wiedziała, że ze znajomym ojca spotkać się miała przy lodziarni niedaleko ich mieszkania. Rzecz jasna doskonale znała to miejsce, często odwiedzała je razem ze znajomymi, za czasów dziecinny.
Nerwowo spojrzała na zegarek ciasno zapięty na lewym nadgarstku. Zdawała sobie sprawę, że jest spóźniona, ale gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że mężczyzna będzie w miarę wyrozumiały. Nie to, że była niepunktualna czy coś. Porostu akurat ten dzień nie był najlepszy dla dziewczyny, a dodatkowo wizja całego spotkania nie napawała młodej kobiety zbytnim optymizmem.
Przyśpieszyła nieco widząc męską sylwetkę opartą o ścianę w wyznaczonym miejscy. Instynktownie poprawiła swoją niebieską letnią sukienkę, strzepując z niej niewidzialne drobinki kurzu. Dostrzegła również dymiącego się papierosa. Mimowolnie jej twarz wykrzywiła się na moment w grymasie niezadowolenia. Nie lubiła zapachu tytoniu, drażnił jej wrażliwy nos. Jednakże kiedy tylko znalazła się bliżej niego, szybko przybrała minę zbitego szczeniaka. Wiedziała, że mężczyzna nie jest szczęśliwy,w sumie ona też wcale nie była.
- Proszę wybaczyć, przyszłam jak najszybciej mogłam - jej niebieskie oczy zlustrowały go od stup do głów. Tak jak sądziła nie wyglądał na szczęśliwego, a dodatkowo był zirytowany. Viv czuła, że ten dzień będzie pełen wrażeń, ale czy dobrych? Zobaczymy - odpowiedziała sobie w myślach. Kolejne pytanie odrobinę zbiło ją z tropu. Zmrużyła oczy przybierając pozę myśliciela.
- Cóż, mam ochotę na lody, dziś jest tak gorąco - uśmiechnęła się trochę łobuzersko, dodając po chwili - Grzechem by było nie kupić chodź jednego pucharku
Oczywiście przygotowana była na jakąkolwiek próbę odmowy, ale skoro już zapytał to musiał liczyć się z konsekwencjami jakie to pytanie niosło.
Nerwowo spojrzała na zegarek ciasno zapięty na lewym nadgarstku. Zdawała sobie sprawę, że jest spóźniona, ale gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że mężczyzna będzie w miarę wyrozumiały. Nie to, że była niepunktualna czy coś. Porostu akurat ten dzień nie był najlepszy dla dziewczyny, a dodatkowo wizja całego spotkania nie napawała młodej kobiety zbytnim optymizmem.
Przyśpieszyła nieco widząc męską sylwetkę opartą o ścianę w wyznaczonym miejscy. Instynktownie poprawiła swoją niebieską letnią sukienkę, strzepując z niej niewidzialne drobinki kurzu. Dostrzegła również dymiącego się papierosa. Mimowolnie jej twarz wykrzywiła się na moment w grymasie niezadowolenia. Nie lubiła zapachu tytoniu, drażnił jej wrażliwy nos. Jednakże kiedy tylko znalazła się bliżej niego, szybko przybrała minę zbitego szczeniaka. Wiedziała, że mężczyzna nie jest szczęśliwy,w sumie ona też wcale nie była.
- Proszę wybaczyć, przyszłam jak najszybciej mogłam - jej niebieskie oczy zlustrowały go od stup do głów. Tak jak sądziła nie wyglądał na szczęśliwego, a dodatkowo był zirytowany. Viv czuła, że ten dzień będzie pełen wrażeń, ale czy dobrych? Zobaczymy - odpowiedziała sobie w myślach. Kolejne pytanie odrobinę zbiło ją z tropu. Zmrużyła oczy przybierając pozę myśliciela.
- Cóż, mam ochotę na lody, dziś jest tak gorąco - uśmiechnęła się trochę łobuzersko, dodając po chwili - Grzechem by było nie kupić chodź jednego pucharku
Oczywiście przygotowana była na jakąkolwiek próbę odmowy, ale skoro już zapytał to musiał liczyć się z konsekwencjami jakie to pytanie niosło.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 5:03 pm
Przed Scottem stała teraz młoda dziewczyna z miną zbitego szczeniaczka i sądziła, że tą miną coś wskóra. Mężczyzna jedyne co to pokręcił głową i westchnął cicho.
-Trzeba było postarać się szybciej- Odpowiedział spokojnie, zupełnie tak jak by nie miał postawy roszczeniowej, tylko jak by właśnie opowiadał jej o tym jaka pogoda panowała na dworze. Ten człowiek był niestety zbyt szczery. Rzadko kiedy panował nad swoimi myślami i przeważnie to co pojawiło się w jego głowie to ujrzało światło dzienne. W końcu dziewczyna uraczyła go odpowiedzią na co miała ochotę. Okazało się, że chętnie się wybrała na lody. Scott ponownie zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów po czym ostatecznie pokiwał tylko lekko głową.
-No dobra...- On sam najchętniej od razu udałby się z nią na zakupy i odstawił do domu, ale wiedział, że to nie będzie takie proste.
Scott wszedł do lodziarni i podszedł razem z dziewczyną do lady po czym po prostu poczekał, aż ta zamówi sobie coś na co ma ochotę, po czym zajęli jeden z wolnych stolików i oczekiwali na to aż kelner dostarczy ich zamówienie. Spencer wpatrywał się w dziewczynę, zupełnie tak jakby chciał w jej sylwetce dostrzec coś niesamowitego...a może właśnie się nad czymś zastanawiał.
-Przypomnij mi...jak masz na imię?- Tylko Scott był zdolny do tak wielkiej ignorancji. Nie pamiętać jak ma na imię córka jednego z jego znajomych. Chociaż gdyby tak się nad tym zastanowić wcale to nie było dziwne. Pozbywał się z głowy informacji które w żaden sposób nie były mu potrzebne, a pytanie o jej imię padło w tej chwili tak naprawdę tylko ze względu na to aby podtrzymać jakoś rozmowę, chociaż sam Scott absolutnie nie miał na to najmniejszej ochoty.
-A z resztą...to i tak wszystko jedno- Dodał pospiesznie wzruszając lekko ramionami.
-Powiedz lepiej co tam u rodziców- To też go nie interesowało, ale było na pewno ciekawszym tematem niż jakaś tam nastolatka.
-Trzeba było postarać się szybciej- Odpowiedział spokojnie, zupełnie tak jak by nie miał postawy roszczeniowej, tylko jak by właśnie opowiadał jej o tym jaka pogoda panowała na dworze. Ten człowiek był niestety zbyt szczery. Rzadko kiedy panował nad swoimi myślami i przeważnie to co pojawiło się w jego głowie to ujrzało światło dzienne. W końcu dziewczyna uraczyła go odpowiedzią na co miała ochotę. Okazało się, że chętnie się wybrała na lody. Scott ponownie zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów po czym ostatecznie pokiwał tylko lekko głową.
-No dobra...- On sam najchętniej od razu udałby się z nią na zakupy i odstawił do domu, ale wiedział, że to nie będzie takie proste.
Scott wszedł do lodziarni i podszedł razem z dziewczyną do lady po czym po prostu poczekał, aż ta zamówi sobie coś na co ma ochotę, po czym zajęli jeden z wolnych stolików i oczekiwali na to aż kelner dostarczy ich zamówienie. Spencer wpatrywał się w dziewczynę, zupełnie tak jakby chciał w jej sylwetce dostrzec coś niesamowitego...a może właśnie się nad czymś zastanawiał.
-Przypomnij mi...jak masz na imię?- Tylko Scott był zdolny do tak wielkiej ignorancji. Nie pamiętać jak ma na imię córka jednego z jego znajomych. Chociaż gdyby tak się nad tym zastanowić wcale to nie było dziwne. Pozbywał się z głowy informacji które w żaden sposób nie były mu potrzebne, a pytanie o jej imię padło w tej chwili tak naprawdę tylko ze względu na to aby podtrzymać jakoś rozmowę, chociaż sam Scott absolutnie nie miał na to najmniejszej ochoty.
-A z resztą...to i tak wszystko jedno- Dodał pospiesznie wzruszając lekko ramionami.
-Powiedz lepiej co tam u rodziców- To też go nie interesowało, ale było na pewno ciekawszym tematem niż jakaś tam nastolatka.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 5:37 pm
Dziewczyna doskonale wyczuwała, że jakakolwiek głębsza dyskusja na temat jej spóźnienia niczego nie zmieni. Dlatego też postanowiła jedynie wysłuchać słów mężczyzny, nie komentując ich. Takie rozwiązanie wydawało jej się najbardziej rozsądne, biorąc pod uwagę fakt iż pewnie trochę czasu ze sobą spędzą.
Nie było co ukrywać, Viv nie przepadała za zakupami z jednej prostej przyczyny. Otóż nigdy nie mogła decydować się na konkretną rzecz. To było straszne, dlatego mało kiedy decydowała się na cokolwiek,wracając z pustymi rękami do domu.
Przez cały czas jej oczy lustrowały postać mężczyzny, uważnie wsłuchiwała się w jego ton głosu i gesty jakie owym słowom towarzyszyły. Dzięki temu, miała dość dobry obraz uczuć jakie towarzyszył jej rozmówcy. Nie minęła nawet chwila, a mężczyzna już maszerował w kierunku wejścia do lodziarni. Viv nie pozostając bierna popędziła za nim chcąc dotrzymać mu kroku. Naprawdę nie sądziła, że przyjmie to tak spokojnie. Raczej nie wyglądał na towarzyskiego typa, w sumie był całkowitym przeciwieństwem jej taty. Co trochę ją dziwiło, bo z tego co zdołała zauważyć ojciec raczej otaczał się ludźmi podobnymi sobie.
Nim się obejrzała stali już przy ladzie, jej oczy momentalnie z niewysokiego wąsatego faceta stojącego po drugiej stronie, przesunęły się na kolorową lodową wystawę zamkniętą w szklanej lodówce.
-Hm...co by tu - zaczęła mamrotać głośniej. Właśnie w tym momęcie włączył się jej tryb niezdecydowania. W sumie nie miała żadnego ulubionego smaku. Zdecydowanie, lubiła eksperymentować i próbować nowości. Kątem oka spojrzała na mężczyznę nie wyglądał na szczęśliwego, wiedziała że powinna się pospieszyć.
- Poproszę pucharek lodów truskawkowych i waniliowych - wąsaty mężczyzna skiną głową z małym uśmiechem.
Po chwili towarzysz Viv wybrał im wolny stolik. Cóż sama nie wiedziała o czym miała by rozmawiać z kimś takim, w sumie nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale też nie chciała wyjść na wścibską. Na szczęście to on zaczął pytaniem o jej imię. Viv nieco się rozluźniła.
- Vivie... - nie zdołała dokończyć gdy ten wpadł jej w słowo. Poczuła się urażona jego stwierdzeniem, które zabrzmiało dość wrogo. Zmrużyła oczy, a usta zacisnęła w wąską linię.
- Mam na imię Viviene - powiedziała bardzo powoli i aż nadto dosadnio. Uchodziła za osobę uprzejmą, więc i ona wymagała od drugiej strony tego samego, chociażby w najmniejszym stopniu.
- A u rodziców w porządku, ojciec nadal na zwolnieniu, napewno pan to wie - uśmiechnęła się z przekąsem - jestem pewna, że pracownicy w ministerstwie wiedzą co nieco o sobie, tym bardziej, że jest pana znajomym. - dziewczyna oparła łokcie na stoliku, a brodę położyła na zaciśniętych pięściach. - Co do mamy, również wszystko gra - stwierdziła już milej z delikatnym uśmiechem.
Nie minęło nawet 5 minut, a na stoliku pojawiły się oba desery.
- Co pan wybrał ? - zagadnęła biorąc pierwszą łyżkę lodów. Uwielbiała truskawkę, a pomieszana z wanilią i czekoladową posypką, niebo w gębie.
Nie było co ukrywać, Viv nie przepadała za zakupami z jednej prostej przyczyny. Otóż nigdy nie mogła decydować się na konkretną rzecz. To było straszne, dlatego mało kiedy decydowała się na cokolwiek,wracając z pustymi rękami do domu.
Przez cały czas jej oczy lustrowały postać mężczyzny, uważnie wsłuchiwała się w jego ton głosu i gesty jakie owym słowom towarzyszyły. Dzięki temu, miała dość dobry obraz uczuć jakie towarzyszył jej rozmówcy. Nie minęła nawet chwila, a mężczyzna już maszerował w kierunku wejścia do lodziarni. Viv nie pozostając bierna popędziła za nim chcąc dotrzymać mu kroku. Naprawdę nie sądziła, że przyjmie to tak spokojnie. Raczej nie wyglądał na towarzyskiego typa, w sumie był całkowitym przeciwieństwem jej taty. Co trochę ją dziwiło, bo z tego co zdołała zauważyć ojciec raczej otaczał się ludźmi podobnymi sobie.
Nim się obejrzała stali już przy ladzie, jej oczy momentalnie z niewysokiego wąsatego faceta stojącego po drugiej stronie, przesunęły się na kolorową lodową wystawę zamkniętą w szklanej lodówce.
-Hm...co by tu - zaczęła mamrotać głośniej. Właśnie w tym momęcie włączył się jej tryb niezdecydowania. W sumie nie miała żadnego ulubionego smaku. Zdecydowanie, lubiła eksperymentować i próbować nowości. Kątem oka spojrzała na mężczyznę nie wyglądał na szczęśliwego, wiedziała że powinna się pospieszyć.
- Poproszę pucharek lodów truskawkowych i waniliowych - wąsaty mężczyzna skiną głową z małym uśmiechem.
Po chwili towarzysz Viv wybrał im wolny stolik. Cóż sama nie wiedziała o czym miała by rozmawiać z kimś takim, w sumie nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale też nie chciała wyjść na wścibską. Na szczęście to on zaczął pytaniem o jej imię. Viv nieco się rozluźniła.
- Vivie... - nie zdołała dokończyć gdy ten wpadł jej w słowo. Poczuła się urażona jego stwierdzeniem, które zabrzmiało dość wrogo. Zmrużyła oczy, a usta zacisnęła w wąską linię.
- Mam na imię Viviene - powiedziała bardzo powoli i aż nadto dosadnio. Uchodziła za osobę uprzejmą, więc i ona wymagała od drugiej strony tego samego, chociażby w najmniejszym stopniu.
- A u rodziców w porządku, ojciec nadal na zwolnieniu, napewno pan to wie - uśmiechnęła się z przekąsem - jestem pewna, że pracownicy w ministerstwie wiedzą co nieco o sobie, tym bardziej, że jest pana znajomym. - dziewczyna oparła łokcie na stoliku, a brodę położyła na zaciśniętych pięściach. - Co do mamy, również wszystko gra - stwierdziła już milej z delikatnym uśmiechem.
Nie minęło nawet 5 minut, a na stoliku pojawiły się oba desery.
- Co pan wybrał ? - zagadnęła biorąc pierwszą łyżkę lodów. Uwielbiała truskawkę, a pomieszana z wanilią i czekoladową posypką, niebo w gębie.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 6:21 pm
Kiedy dziewczyna zaczęła się zastanawiać nad tym jakie lody wybrać, Scott zaczął przeskakiwać z nogi na nogę zupełnie tak jak by chciało się mu do toalety, niemniej miało to na celu zmobilizować dziewczynę do podjęcia w końcu jakiejś decyzji.
-Na brodę Merlina...- Jęknął w końcu kiedy dziewczyna przez dłuższy czas się nie odzywała.
-Wybierasz lody, a nie pochylasz się na bombą którą trzeba rozbroić. Nie musi ci to zajmować całej godziny- Scott lubił kiedy ludzie byli zdecydowani, kiedy wiedzieli czego chcieli. Cała reszta po prostu sprawiała, że miał dosyć ich towarzystwa, ale w tej sytuacji nie mógł po prostu sobie wyjść...znaczy mógł, ale pewnie dostałby niezły ochrzan za to co zrobił. W końcu niebiosa ulitowały się na biednym pracownikiem ministerstwa i dziewczyna wybrała dla siebie lody. Niestety dalsza część tego spotkania w żaden sposób nie miała być prosta. Scott chociaż jasno dał do zrozumienia, że jej imię nie jest mu potrzebne do szczęścia, to dziewczyna i tak postanowiła mu się przedstawić na co on jedynie zareagował kiwnięciem głowy.
-Scott...- odpowiedział krótko i na temat. Nie spodziewał się, że spotka tę dziewczynę drugi raz, dlatego też nie chciał sobie zawracać głowy takimi pierdołami jak jej imię. Chociaż pewnie spotka ją kiedy osiągnie pełnoletność, a co a tym idzie będzie przeprowadzać jej egzamin z teleportacji.
-A więc o to ci chodziło...- Powiedział w końcu zupełnie tak jak by go olśniło. No tak...rodzice tej małej najwidoczniej już wcześniej postanowili zadbać o to aby ich córka zaliczyła egzamin z teleportacji. W pracy Scotta było to stosunkowo częste. Kiedy odstawi ich córkę do domu, to jej ojciec na pewno wciśnie mu w rękę kilka galeonów jako "zapłata za trud" oczywiście nie będzie mieć to nic wspólnego z tym trudem...będzie to zwykła łapówka.
-Nie przejmuj się...często myślę na głos- Dodał spokojnie po chwilce milczenia i o dziwo uśmiechnął się nawet lekko w stronę dziewczyny. Jak widać kiedy złość mu przechodziła potrafił się wysilić na jakiś miły gest.
-Wodę...- Odpowiedział krótko, a po chwili na ich stoliku wylądowały ich zamówienia.
-No dobra...słuchaj...aby ten dzień był stosunkowo niezły...i abyśmy siebie nie znienawidzili wzajemnie, zapamiętaj kilka rzeczy. Szybkie decyzje...i będzie dobrze- Scott nie miał jakoś wyjątkowo wygórowanych wymagań co do zachowania dziewczyny. Chciał po prostu aby streszczała się ze...ze tak naprawdę wszystkimi.
-Na brodę Merlina...- Jęknął w końcu kiedy dziewczyna przez dłuższy czas się nie odzywała.
-Wybierasz lody, a nie pochylasz się na bombą którą trzeba rozbroić. Nie musi ci to zajmować całej godziny- Scott lubił kiedy ludzie byli zdecydowani, kiedy wiedzieli czego chcieli. Cała reszta po prostu sprawiała, że miał dosyć ich towarzystwa, ale w tej sytuacji nie mógł po prostu sobie wyjść...znaczy mógł, ale pewnie dostałby niezły ochrzan za to co zrobił. W końcu niebiosa ulitowały się na biednym pracownikiem ministerstwa i dziewczyna wybrała dla siebie lody. Niestety dalsza część tego spotkania w żaden sposób nie miała być prosta. Scott chociaż jasno dał do zrozumienia, że jej imię nie jest mu potrzebne do szczęścia, to dziewczyna i tak postanowiła mu się przedstawić na co on jedynie zareagował kiwnięciem głowy.
-Scott...- odpowiedział krótko i na temat. Nie spodziewał się, że spotka tę dziewczynę drugi raz, dlatego też nie chciał sobie zawracać głowy takimi pierdołami jak jej imię. Chociaż pewnie spotka ją kiedy osiągnie pełnoletność, a co a tym idzie będzie przeprowadzać jej egzamin z teleportacji.
-A więc o to ci chodziło...- Powiedział w końcu zupełnie tak jak by go olśniło. No tak...rodzice tej małej najwidoczniej już wcześniej postanowili zadbać o to aby ich córka zaliczyła egzamin z teleportacji. W pracy Scotta było to stosunkowo częste. Kiedy odstawi ich córkę do domu, to jej ojciec na pewno wciśnie mu w rękę kilka galeonów jako "zapłata za trud" oczywiście nie będzie mieć to nic wspólnego z tym trudem...będzie to zwykła łapówka.
-Nie przejmuj się...często myślę na głos- Dodał spokojnie po chwilce milczenia i o dziwo uśmiechnął się nawet lekko w stronę dziewczyny. Jak widać kiedy złość mu przechodziła potrafił się wysilić na jakiś miły gest.
-Wodę...- Odpowiedział krótko, a po chwili na ich stoliku wylądowały ich zamówienia.
-No dobra...słuchaj...aby ten dzień był stosunkowo niezły...i abyśmy siebie nie znienawidzili wzajemnie, zapamiętaj kilka rzeczy. Szybkie decyzje...i będzie dobrze- Scott nie miał jakoś wyjątkowo wygórowanych wymagań co do zachowania dziewczyny. Chciał po prostu aby streszczała się ze...ze tak naprawdę wszystkimi.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 03, 2018 7:01 pm
Dziewczyna cały czas miała mężczyznę na oku. Ten gość, niewiedząc czemu wydawał się jakiś podejrzany. Czuła się trochę zaniepokojona jego postawą w stosunku do jej osoby. Nie żeby zależało jej na jego względach czy coś. Jednakże lubiła gdy ludzie ją otaczający byli w stosunku do niej nastawieni przyjaźnie.
- Mogę mówić do pana po imieniu? - zapytała trochę zdziwiona, na moment zapominając o pucharku stojącym tuż pod jej nosem. Poruszyła się odrobinę niespokojnie na swoim miejscu. Po chwili zamyślony mężczyzna powiedział coś, co naprawdę zaciekawiło młodą kobietę.
- Co to ma znaczyć? - zapytała ciekawsko lekko przechylając się w jego stronę. Tworząc wrażenie, że ich rozmowa staje się bardziej tajna. To jedna z tych rozmów, której nie mógł usłyszeć nikt z otoczenia. Chociaż poza nimi w pomieszczeniu nie było zbyt wielu klientowski.
- To trochę niepokojące - przyznała gdy Scott próbował ją widocznie uspokoić. Niestety Viv zdecydowanie nie należała do osób, które można było łatwo spławić zwykłym: ,,nie przejmuj się'' . Zmrużyła oczy z oczekiwaniem na udzielenie w miarę sensownej odpowiedzi, którą ona zaakceptuje. Nie mogła rozgryźć tego faceta, nie pojmowała jego sposobu bycia...jeszcze. Lubiła takie zagadki, intrygowały ją. Może dlatego w wielu rzeczach, doszukiwała się głębszego sensu, jakiegoś ukrytego dna. Jednak otoczka jaka towarzyszyła mężczyźnie wydawała się coś skrywać. Zdawała sobie sprawę, że to mogły być jej młodzieńcze, szalone pomysły. Z drugiej zaś strony mieli ze sobą spędzić trochę czasu tego dnia, więc czemu by sobie go nie umilić.
Złapała kolejną porcję lodów uważnie słuchając słów towarzysza. Na jej twarzy momentalnie wykwitł uśmiech zawadiaki. Była odrobinę zdziwiona własnym zachowaniem, raczej na co dzień była grzeczną i ułożoną panną, ale jakoś dziś miała ochotę pokazać pazurki.
- Nie chcę martwić, ale coś mi się wydaje, że tak łatwo nie pójdzie - kolejna porcja zimnego smakołyku wylądowała w jej ustach. Były naprawdę pyszne
- Nie należę do typu człowieka...zdecydowanego, że tak ujmę. - odwróciła wzrok od mężczyzny. Czuła się trochę głupio,ale nic nie mogła na to poradzić. Nie chciała by ich relacje były złe, wiedziała kim był w ministerstwie i wiedziała, że jeszcze kiedyś napewno się spotkają. Cóż napewno w przyszłości chciała zaliczyć egzamin na teleportacje. Idąc, więc tym tokiem myślenia jasne było, że czym milsza będzie tym lepiej dla niej. Viv nie była wyrachowana, ale lubiła wiedzieć co jest dla niej bardziej korzystne. Oczywiście nieprzekładana tego na znajomych i przyjaciół, ale w tym jednym przypadku wydawało jej się to nawet stosowne.
- Mogę mówić do pana po imieniu? - zapytała trochę zdziwiona, na moment zapominając o pucharku stojącym tuż pod jej nosem. Poruszyła się odrobinę niespokojnie na swoim miejscu. Po chwili zamyślony mężczyzna powiedział coś, co naprawdę zaciekawiło młodą kobietę.
- Co to ma znaczyć? - zapytała ciekawsko lekko przechylając się w jego stronę. Tworząc wrażenie, że ich rozmowa staje się bardziej tajna. To jedna z tych rozmów, której nie mógł usłyszeć nikt z otoczenia. Chociaż poza nimi w pomieszczeniu nie było zbyt wielu klientowski.
- To trochę niepokojące - przyznała gdy Scott próbował ją widocznie uspokoić. Niestety Viv zdecydowanie nie należała do osób, które można było łatwo spławić zwykłym: ,,nie przejmuj się'' . Zmrużyła oczy z oczekiwaniem na udzielenie w miarę sensownej odpowiedzi, którą ona zaakceptuje. Nie mogła rozgryźć tego faceta, nie pojmowała jego sposobu bycia...jeszcze. Lubiła takie zagadki, intrygowały ją. Może dlatego w wielu rzeczach, doszukiwała się głębszego sensu, jakiegoś ukrytego dna. Jednak otoczka jaka towarzyszyła mężczyźnie wydawała się coś skrywać. Zdawała sobie sprawę, że to mogły być jej młodzieńcze, szalone pomysły. Z drugiej zaś strony mieli ze sobą spędzić trochę czasu tego dnia, więc czemu by sobie go nie umilić.
Złapała kolejną porcję lodów uważnie słuchając słów towarzysza. Na jej twarzy momentalnie wykwitł uśmiech zawadiaki. Była odrobinę zdziwiona własnym zachowaniem, raczej na co dzień była grzeczną i ułożoną panną, ale jakoś dziś miała ochotę pokazać pazurki.
- Nie chcę martwić, ale coś mi się wydaje, że tak łatwo nie pójdzie - kolejna porcja zimnego smakołyku wylądowała w jej ustach. Były naprawdę pyszne
- Nie należę do typu człowieka...zdecydowanego, że tak ujmę. - odwróciła wzrok od mężczyzny. Czuła się trochę głupio,ale nic nie mogła na to poradzić. Nie chciała by ich relacje były złe, wiedziała kim był w ministerstwie i wiedziała, że jeszcze kiedyś napewno się spotkają. Cóż napewno w przyszłości chciała zaliczyć egzamin na teleportacje. Idąc, więc tym tokiem myślenia jasne było, że czym milsza będzie tym lepiej dla niej. Viv nie była wyrachowana, ale lubiła wiedzieć co jest dla niej bardziej korzystne. Oczywiście nieprzekładana tego na znajomych i przyjaciół, ale w tym jednym przypadku wydawało jej się to nawet stosowne.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Czw Lip 05, 2018 4:54 pm
-Aż tak stary nie jestem- Odpowiedział i o dziwo uśmiechnął się lekko. Scott miał te trzydzieści lat na karku, ale nie czuł się jeszcze emerytem. Chociaż nie mógł zaprzeczyć temu, że odczuwał biegnąc czas. Nie był już tak sprawny jak w wieku dwudziestu lat. Nawet wcześniej chodził spać, chociaż tak naprawdę nigdy nie był nocnym markiem. Kolejnym dowodem na to, że się nieubłaganie starzał było to, że jeszcze bardziej nie lubił ludzi. Oczywiście nigdy ich nie lubił jakoś wyjątkowo, ale teraz naprawdę niesamowicie starał się ich unikać. Tym bardziej jak byli to głupi ludzie. Nic tak nie drażniło Scotta jak homo sapiens oraz ich głupota.
Mężczyzna kątem oka dostrzegł niepewność dziewczyny która pojawiła się w chwili kiedy on sam zaczął do siebie mruczeć.
-Nie przejmuj się...to normalne- Ten świat jeszcze jakoś funkcjonował dzięki łapówką i taka była prawda. Większość postaci historycznych swoją wielkość zawdzięcza głównie łapówkom. Tak samo jak politycy. Świat stał na pieniądzach. Jeżeli chodzi o to w jakiej pozycji był aktualnie Scott, to był w naprawdę dobrej. Teraz to on mógł dyktować cenę i tylko od niego zależało jak ta historia się zakończyła. nie ukrywał, że to lubił...mieć kontrolę, czuć, że może mieć na coś wpływ.
-Po prostu...postaraj się i to wszystko. Fakt, że jesteś kobietą w moim świecie nie znaczy zbyt wiele- On starał sie tak naprawdę wszystkich traktować na równi. Nie miał swoich ulubieńców czy wrogów. Wszyscy byli na tym samym neutralnym poziomie. Wedle niego był to dobry sposób na życie. W razie czego zawsze był w stanie spojrzeć logicznie na jakąś sprawę, i nie kierował się emocjami, które jedyne co to przysłaniały mu logiczne myślenie.
Mężczyzna kątem oka dostrzegł niepewność dziewczyny która pojawiła się w chwili kiedy on sam zaczął do siebie mruczeć.
-Nie przejmuj się...to normalne- Ten świat jeszcze jakoś funkcjonował dzięki łapówką i taka była prawda. Większość postaci historycznych swoją wielkość zawdzięcza głównie łapówkom. Tak samo jak politycy. Świat stał na pieniądzach. Jeżeli chodzi o to w jakiej pozycji był aktualnie Scott, to był w naprawdę dobrej. Teraz to on mógł dyktować cenę i tylko od niego zależało jak ta historia się zakończyła. nie ukrywał, że to lubił...mieć kontrolę, czuć, że może mieć na coś wpływ.
-Po prostu...postaraj się i to wszystko. Fakt, że jesteś kobietą w moim świecie nie znaczy zbyt wiele- On starał sie tak naprawdę wszystkich traktować na równi. Nie miał swoich ulubieńców czy wrogów. Wszyscy byli na tym samym neutralnym poziomie. Wedle niego był to dobry sposób na życie. W razie czego zawsze był w stanie spojrzeć logicznie na jakąś sprawę, i nie kierował się emocjami, które jedyne co to przysłaniały mu logiczne myślenie.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Pią Lip 06, 2018 5:21 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Może i tak, nie wyglądał na dziadka, więc chyba mówił prawdę. Mimo wszystko jednak mówienie do człowieka sporo starszego od niej, wydawało się Viv trochę dziwne. Oczywiście sądziła, że szybko przestawiła by się na taką opcję, ale z drugiej strony spotkali się pierwszy raz no i w przyszłości spotkają się raz jeszcze. To była naprawdę dziwna sytuacja dla dziewczyny.
- Jeżeli pa...ty uważasz, że mamrotanie do siebie jest normalne, to cóż... - uśmiechnęła się delikatnie, odwracając oczy w stronę szyby wychodzącej na ruchliwą ulicę. Naprawdę chciała poznać sens jego słów. Czuła, że coś się kryje za tym wszystkim. Była dociekliwa fakt, faktem. Lubiła wiedzieć co działo się dookoła niej, czasami była to naprawdę dobra i pożyteczna cecha. Jednak czasami stawała się przekleństwem. Wiedziała, że zdarza się iż, ludzie nie chcą mówić na dręczące ich tematy, a ona pytaniami poprostu ich męczyła. Niestety nie potrafiła tego w sobie zwalczyć, co było niekiedy uciążliwe nawet dla niej.
Nawet teraz gdy siedziała przed mężczyzną mimo wewnętrznego głosu, który usilnie mówił jej by nie drążyła tematu, nie potrafiła go usłuchać przyjemniej na obecną chwilę.
-Hm...to dziwne, mogła bym pokusić się o pytanie czy dobrze się czujesz - powiedziała z miną myśliciela.
Nagle zauważyła, że jej deser powoli się kończy, nie czuła się tym faktem uradowana, a wręcz przeciwnie czuła smutek. Był naprawdę dobry.
- To dziwne - odezwała się ponownie spoglądając na rozmówcę.
- Mam rozumieć, że w twoim świecie Scott, kobiety nie zajmują żadnego szczególnego miejsca? - zmrużyła oczy. Dziwnie było usłyszeć coś takiego z ust dorosłego mężczyzny. Cóż, jak do tej pory sądziła, że jak większość facetów lubił kobiety i te sprawy. Tym większe było jej zdziwienie, którego nawet nie próbowała ukrywać. Nie było sensu, a w sumie i ta kwestia również ją zaciekawiła. Nie sądziła rzecz jasna, że mężczyzna będzie chciał rozmawiać na te tematy, ale nic nie traciła próbując.
- Jeżeli pa...ty uważasz, że mamrotanie do siebie jest normalne, to cóż... - uśmiechnęła się delikatnie, odwracając oczy w stronę szyby wychodzącej na ruchliwą ulicę. Naprawdę chciała poznać sens jego słów. Czuła, że coś się kryje za tym wszystkim. Była dociekliwa fakt, faktem. Lubiła wiedzieć co działo się dookoła niej, czasami była to naprawdę dobra i pożyteczna cecha. Jednak czasami stawała się przekleństwem. Wiedziała, że zdarza się iż, ludzie nie chcą mówić na dręczące ich tematy, a ona pytaniami poprostu ich męczyła. Niestety nie potrafiła tego w sobie zwalczyć, co było niekiedy uciążliwe nawet dla niej.
Nawet teraz gdy siedziała przed mężczyzną mimo wewnętrznego głosu, który usilnie mówił jej by nie drążyła tematu, nie potrafiła go usłuchać przyjemniej na obecną chwilę.
-Hm...to dziwne, mogła bym pokusić się o pytanie czy dobrze się czujesz - powiedziała z miną myśliciela.
Nagle zauważyła, że jej deser powoli się kończy, nie czuła się tym faktem uradowana, a wręcz przeciwnie czuła smutek. Był naprawdę dobry.
- To dziwne - odezwała się ponownie spoglądając na rozmówcę.
- Mam rozumieć, że w twoim świecie Scott, kobiety nie zajmują żadnego szczególnego miejsca? - zmrużyła oczy. Dziwnie było usłyszeć coś takiego z ust dorosłego mężczyzny. Cóż, jak do tej pory sądziła, że jak większość facetów lubił kobiety i te sprawy. Tym większe było jej zdziwienie, którego nawet nie próbowała ukrywać. Nie było sensu, a w sumie i ta kwestia również ją zaciekawiła. Nie sądziła rzecz jasna, że mężczyzna będzie chciał rozmawiać na te tematy, ale nic nie traciła próbując.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Pią Lip 06, 2018 5:56 pm
-Spróbuj kiedyś...rozmowa z samym sobą jest chwilami znacznie bardziej interesująca, niż z innymi ludźmi. W końcu...kto zrozumie ciebie lepiej niż ty sama- Scott lubił prowadzić swoje wewnętrzne...a raczej zewnętrzne monologi. Już dawno przestał się przejmować tym, że ludzie uważali to za coś dziwnego, chociaż tak naprawdę nigdy się tym nie przejmował.
-Cóż...dostałem ciebie pod opiekę z jednego bardzo prostego powodu- Powiedział Scott po czym skierował swoje szaro-niebieskie tęczówki na dziewczynę.
-Niedługo będziesz pewnie przechodzić kurs teleportacji, twoi rodzice wolą się upewnić, że na pewno zaliczysz egzamin. Na twoje nieszczęście tym egzaminatorem jestem ja. Pewnie po odstawieniu ciebie do domu, w mojej kieszeni pojawi się kilka dodatkowych galeonów- wytłumaczył spokojnie i jak gdyby nigdy nic wziął łyka wody. W sumie czemu miałby to ukrywać przed nią. Lepiej aby w razie czego ta dziewczyna nie poczuła się nie wiadomo jak lepsza od innych.
-Tak wiem...- Powiedział po chwilce milczenia widząc jej minę.
-Głupi plan, ale twój ojciec z tego co pamiętam inteligencją nigdy nie grzeszył- Cały Scott...jak zawsze szczery, chwilami aż do bólu. W jego wypadku były tak naprawdę dwie opcje. Ludzie mogli to zaakceptować, albo po prostu go znielubić, przy czym jeżeli zrobią to drugie to raczej zrobią mu tym przysługę niż w jaki kolwiek inny sposób dotkną.
-Co się tyczy kobiet...nie tylko one...wszyscy ludzie na tej ziemi dla mnie mają taką samą wartość, i stoją dosłownie na tym samym poziomie. Nie lubię spóźniania się i niezdecydowania dosłownie u każdego. Nie ważne czy to dziecko, dorosły, czy starzec...mężczyzna czy kobieta. W moim ostatecznym rachunki i tak wynik jest dosłownie taki sam...czyli lekko ujemny- Nie był szowinistą, ale też w jego życiu nie pojawiła się jeszcze żadna kobieta, która by pozyskała jego większą uwagę...kto wie...może coś się jeszcze w tym temacie zmieni.
-Cóż...dostałem ciebie pod opiekę z jednego bardzo prostego powodu- Powiedział Scott po czym skierował swoje szaro-niebieskie tęczówki na dziewczynę.
-Niedługo będziesz pewnie przechodzić kurs teleportacji, twoi rodzice wolą się upewnić, że na pewno zaliczysz egzamin. Na twoje nieszczęście tym egzaminatorem jestem ja. Pewnie po odstawieniu ciebie do domu, w mojej kieszeni pojawi się kilka dodatkowych galeonów- wytłumaczył spokojnie i jak gdyby nigdy nic wziął łyka wody. W sumie czemu miałby to ukrywać przed nią. Lepiej aby w razie czego ta dziewczyna nie poczuła się nie wiadomo jak lepsza od innych.
-Tak wiem...- Powiedział po chwilce milczenia widząc jej minę.
-Głupi plan, ale twój ojciec z tego co pamiętam inteligencją nigdy nie grzeszył- Cały Scott...jak zawsze szczery, chwilami aż do bólu. W jego wypadku były tak naprawdę dwie opcje. Ludzie mogli to zaakceptować, albo po prostu go znielubić, przy czym jeżeli zrobią to drugie to raczej zrobią mu tym przysługę niż w jaki kolwiek inny sposób dotkną.
-Co się tyczy kobiet...nie tylko one...wszyscy ludzie na tej ziemi dla mnie mają taką samą wartość, i stoją dosłownie na tym samym poziomie. Nie lubię spóźniania się i niezdecydowania dosłownie u każdego. Nie ważne czy to dziecko, dorosły, czy starzec...mężczyzna czy kobieta. W moim ostatecznym rachunki i tak wynik jest dosłownie taki sam...czyli lekko ujemny- Nie był szowinistą, ale też w jego życiu nie pojawiła się jeszcze żadna kobieta, która by pozyskała jego większą uwagę...kto wie...może coś się jeszcze w tym temacie zmieni.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Pią Lip 06, 2018 6:58 pm
- Ciekawe - powiedziała drapiąc swój policzek, często to robiła gdy coś zajmowało jej myśli. - Może nawet kiedyś tego spróbuje - uśmiechnęła się delikatnie wpatrując się w swojego rozmówcę. Nie myślała, że rozmowa z mężczyzną może przybrać dość ciekawy obrót. Niby błahe tematy, ale jakoś cała ta rozmowa się kręciła. No i nie było tak sztywno jak na początku myślała, przynajmniej ona nie czuła się zbytnio skrępowana jego towarzystwem.
Dalsze słowa Scotta całkowicie zaskoczyły dziewczynę. Nie sądziła, że jej rodzice aż tak bardzo nie wierzyli w jej możliwości zdania tego konkretnego egzaminu Poczuła się okropnie. Skrzywiła się mimowolnie, było jej trochę przykro z tego powodu. Nie sądziła, że atak sytuacja w ogóle miała miejsce w niedalekiej przyszłości.
- Bardzo głupi - stwierdziła zaciskając usta, cała jej energia życiowa nagle uleciała z ciała. Wiedziała, że szybko z tego ochłonie, ale na obecną chwilę była rozbita. Zdawała sobie sprawę, że nie była orłem w nauce, ale jeśli sytuacja wymagała doskonałego przygotowania Viv potrafiła. To nie było tak, że była głupia. Po prostu lubiła uczyć się rzeczy, które ją interesowały.
- Do tej pory myślałam, że jest inteligenty, ale po tym co usłyszałam. - zawiesiła głos kręcąc jednocześnie głową. Po chwili jednak odepchnęła te wszystkie złe myśli na bok, zdawała sobie sprawę, że rozmówca nie chce słuchać jej ubolewania nad sobą. Z resztą ona też nie zamierzała użalać się nad tym co czuła. wiedziała, że chcą dla niej jak najlepiej, ale nie za łapówki.
Na jej szczęście temat zbiegł na kobiety, dzięki temu nie musiała na razie myśleć o postępowaniu rodziców.
- To dość płytkie stwierdzenie, nie każdego mierzy się tą samą miarą. Przecież ktoś może być spóźnialski, ale po za tym ma wiele dobrych cech, które są warte uwagi. - stwierdziła wykrzywiając wargi w wymuszonym uśmiechu, jakoś nie bardzo mogła zebrać swoje myśli, ale bardzo się starała.
-Więc, tak jeśli idąc twoim tokiem myślenia...jeżeli kobieta jest mądra, oczytana i ogólnie wspaniała, ale jest spóźnialska automatycznie zostaje przez ciebie skreślona,tak? - odstawiła prawie pusty pucharek na bok uważnie przyglądając się mężczyźnie.
Dalsze słowa Scotta całkowicie zaskoczyły dziewczynę. Nie sądziła, że jej rodzice aż tak bardzo nie wierzyli w jej możliwości zdania tego konkretnego egzaminu Poczuła się okropnie. Skrzywiła się mimowolnie, było jej trochę przykro z tego powodu. Nie sądziła, że atak sytuacja w ogóle miała miejsce w niedalekiej przyszłości.
- Bardzo głupi - stwierdziła zaciskając usta, cała jej energia życiowa nagle uleciała z ciała. Wiedziała, że szybko z tego ochłonie, ale na obecną chwilę była rozbita. Zdawała sobie sprawę, że nie była orłem w nauce, ale jeśli sytuacja wymagała doskonałego przygotowania Viv potrafiła. To nie było tak, że była głupia. Po prostu lubiła uczyć się rzeczy, które ją interesowały.
- Do tej pory myślałam, że jest inteligenty, ale po tym co usłyszałam. - zawiesiła głos kręcąc jednocześnie głową. Po chwili jednak odepchnęła te wszystkie złe myśli na bok, zdawała sobie sprawę, że rozmówca nie chce słuchać jej ubolewania nad sobą. Z resztą ona też nie zamierzała użalać się nad tym co czuła. wiedziała, że chcą dla niej jak najlepiej, ale nie za łapówki.
Na jej szczęście temat zbiegł na kobiety, dzięki temu nie musiała na razie myśleć o postępowaniu rodziców.
- To dość płytkie stwierdzenie, nie każdego mierzy się tą samą miarą. Przecież ktoś może być spóźnialski, ale po za tym ma wiele dobrych cech, które są warte uwagi. - stwierdziła wykrzywiając wargi w wymuszonym uśmiechu, jakoś nie bardzo mogła zebrać swoje myśli, ale bardzo się starała.
-Więc, tak jeśli idąc twoim tokiem myślenia...jeżeli kobieta jest mądra, oczytana i ogólnie wspaniała, ale jest spóźnialska automatycznie zostaje przez ciebie skreślona,tak? - odstawiła prawie pusty pucharek na bok uważnie przyglądając się mężczyźnie.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Pią Lip 06, 2018 9:22 pm
Scott widział lekki smutek na twarzy dziewczyny. Mógł tego nie mówić, ale z drugiej strony to ona sama przecież chciała wiedzieć o co chodziło,t o jej powiedział pretensje może mieć tak naprawdę tylko do samej siebie. To było typowe zachowanie dla niego. Często mówił wiele rzeczy, które raniły inne osoby, ale on sam się tym nie bardzo przejmował. Szczerze wierzył w to, że ludzie mają jakiś zdrowy rozsądek i wiedzą, że jeżeli nie chcą zostać skrzywdzeni to w pewnych chwilach lepiej po prostu być cicho.
-Jeżeli ciebie to pocieszy takie zabiegi to norma...a i tak...jeżeli będziesz na tyle beznadziejna, że będziesz stwarzać zagrożenie dla siebie i innych, to bez znaczenia ile mi zapłacą...i tak nie zdasz- Powiedział spokojnie i wzruszył ramionami dając jasno do zrozumienia, że jemu to tak naprawdę wszystko jedno. Scottowi nie zależało na ilości zdanych egzaminów, było mu to do życia absolutnie nie potrzebne, dlatego też sporo zależało od jego nastroju.
-Z ta inteligencją to mówisz o sobie?- Zapytał się, ale nim jego poczucie taktu zaalarmowało go, że lepiej tego nie mówić...cóż...stało się, ale sam Scott jak gdyby nigdy nic po prostu kontynuował dalszą rozmowę.
-Nie ma ludzi idealnych...ale są pewne cechy które mnie drażnią. Gdybym był taki podły to byś ze mną w ogóle nie rozmawiała. Po twoim spóźnieniu mogłabyś patrzeć tylko na moje plecy jak odchodzę- Nie lubił kiedy ktoś się spóźniał, ale czy to oznaczało, że go przekreślał...nie, ale na pewno jakiś minus stawiał.
-Chociaż z drugiej strony to my wybieramy sobie towarzystwo w którym chcemy przebywać. Czasami wychodzi na to lepiej czasami gorzej...czemu by nie wybrać sobie znajomych pod kątem naszych upodobań. Takie znajomości są łatwiejsze i często bardziej korzystne- Scott patrzył na ludzi stosunkowo przedmiotowo, ale nie ma co się dziwić, jak w życiu starał się kierować głównie zdrowym rozsądkiem niż jakimiś emocjami.
-Jeżeli ciebie to pocieszy takie zabiegi to norma...a i tak...jeżeli będziesz na tyle beznadziejna, że będziesz stwarzać zagrożenie dla siebie i innych, to bez znaczenia ile mi zapłacą...i tak nie zdasz- Powiedział spokojnie i wzruszył ramionami dając jasno do zrozumienia, że jemu to tak naprawdę wszystko jedno. Scottowi nie zależało na ilości zdanych egzaminów, było mu to do życia absolutnie nie potrzebne, dlatego też sporo zależało od jego nastroju.
-Z ta inteligencją to mówisz o sobie?- Zapytał się, ale nim jego poczucie taktu zaalarmowało go, że lepiej tego nie mówić...cóż...stało się, ale sam Scott jak gdyby nigdy nic po prostu kontynuował dalszą rozmowę.
-Nie ma ludzi idealnych...ale są pewne cechy które mnie drażnią. Gdybym był taki podły to byś ze mną w ogóle nie rozmawiała. Po twoim spóźnieniu mogłabyś patrzeć tylko na moje plecy jak odchodzę- Nie lubił kiedy ktoś się spóźniał, ale czy to oznaczało, że go przekreślał...nie, ale na pewno jakiś minus stawiał.
-Chociaż z drugiej strony to my wybieramy sobie towarzystwo w którym chcemy przebywać. Czasami wychodzi na to lepiej czasami gorzej...czemu by nie wybrać sobie znajomych pod kątem naszych upodobań. Takie znajomości są łatwiejsze i często bardziej korzystne- Scott patrzył na ludzi stosunkowo przedmiotowo, ale nie ma co się dziwić, jak w życiu starał się kierować głównie zdrowym rozsądkiem niż jakimiś emocjami.
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Sob Lip 07, 2018 11:01 am
Westchnęła zrezygnowana. Mimo wszystko zależało jej na zdaniu rodziców, ale też nie chciała by kogokolwiek przekupowali. Nie taka była istota postępowania według dziewczyn. Jednocześnie w jej głowie pojawiła się myśl, że i Scottowi takie sytuacje były jak najbardziej na rękę. W sumie, z której strony by na to nie spojrzeć to właśnie on był na wygranej pozycji. Jego słowa tylko jeszcze bardziej utwierdziły Viv w jej przekonaniu.,, To podłe''- przebiegło jej przez myśl, a jej twarz przybrała wyraz złości.
- Marne pocieszenie - powiedziała, nie siląc się nawet na udawany przyjazny ton. Cóż skoro tak się miały sprawy to nie było co udawać naiwnej i szczęśliwej. Kolejne pytanie, które padło z jego ust tylko wzmocniło jej negatywne uczucia, buzujące w jej umyśle. Nie podobało jej się tor całej rozmowy, ale nie było już odwrotu, a co najgorsze to był dopiero początek ich ,,zmagań''.
- Wykaże się większą dojrzałością niż ty i poprostu nie odpowiem - powiedziała wyszczerzając się do niego i siląc by nie dodać nic obraźliwego. Jak wcześniej myślała, że całe to spotkanie będzie znośne, tak teraz całkowicie zmieniła zdanie.
Spojrzała na pucharek, nie miała już ochoty na resztę powoli rozpuszczających się lodów. Cały jej apetyt nagle znikną. W głowie jej nieco szumiało od nadmiaru emocji, zacisnęła dłonie na brzegu sukienki. Nie należała do nerwowych osób, ale czasami sytuacje, słowa wyprowadzały ją z równowagi. Nie czuła się dobrze w takich momentach, ale na obecną chwilę za wszelką cenę chciała się uspokoić.
Szczęściem dla Viv była zmiana przez mężczyznę tematu. Zdecydowanie lepiej było porozmawiać o czymś przyjemniejszym no i wypadało by niedługo zebrać się na te nieszczęsne zakupy.
- Cóż może i by było lepiej - prychnęła urażona - Przynajmniej nie psuł być mi nerwów - troszkę ją poniosło, ale nie zamierzała za to przepraszać. O egzamin z teleportacji będzie martwiła się później.
- Jeśli dobrze rozumiem, to dla ciebie nie ma przyjaźni bez korzyści? Jeżeli ktoś nie ma ci do zaoferowania nic przydanego prócz przyjaźni to nie liczy się? Tak to wygląda? - pytania opuszczały jej usta nim zdołała się pohamować. Sama nie rozumiała czemu tak ją to interesowało, w gruncie rzeczy to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Jakby nie patrzeć nie chciała zaskarbić sobie jego przyjaźni...przynajmniej tak o tym myślała. Wiedziała, że ten człowiek nie był raczej w stanie tolerować kogoś takiego w sowim towarzystwie, a i ona nie chciała być uznawana za ciężar. Dlatego też dodała po chwili:
- Zaraz możemy iść na te zakupy i będzie z głowy.
- Marne pocieszenie - powiedziała, nie siląc się nawet na udawany przyjazny ton. Cóż skoro tak się miały sprawy to nie było co udawać naiwnej i szczęśliwej. Kolejne pytanie, które padło z jego ust tylko wzmocniło jej negatywne uczucia, buzujące w jej umyśle. Nie podobało jej się tor całej rozmowy, ale nie było już odwrotu, a co najgorsze to był dopiero początek ich ,,zmagań''.
- Wykaże się większą dojrzałością niż ty i poprostu nie odpowiem - powiedziała wyszczerzając się do niego i siląc by nie dodać nic obraźliwego. Jak wcześniej myślała, że całe to spotkanie będzie znośne, tak teraz całkowicie zmieniła zdanie.
Spojrzała na pucharek, nie miała już ochoty na resztę powoli rozpuszczających się lodów. Cały jej apetyt nagle znikną. W głowie jej nieco szumiało od nadmiaru emocji, zacisnęła dłonie na brzegu sukienki. Nie należała do nerwowych osób, ale czasami sytuacje, słowa wyprowadzały ją z równowagi. Nie czuła się dobrze w takich momentach, ale na obecną chwilę za wszelką cenę chciała się uspokoić.
Szczęściem dla Viv była zmiana przez mężczyznę tematu. Zdecydowanie lepiej było porozmawiać o czymś przyjemniejszym no i wypadało by niedługo zebrać się na te nieszczęsne zakupy.
- Cóż może i by było lepiej - prychnęła urażona - Przynajmniej nie psuł być mi nerwów - troszkę ją poniosło, ale nie zamierzała za to przepraszać. O egzamin z teleportacji będzie martwiła się później.
- Jeśli dobrze rozumiem, to dla ciebie nie ma przyjaźni bez korzyści? Jeżeli ktoś nie ma ci do zaoferowania nic przydanego prócz przyjaźni to nie liczy się? Tak to wygląda? - pytania opuszczały jej usta nim zdołała się pohamować. Sama nie rozumiała czemu tak ją to interesowało, w gruncie rzeczy to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Jakby nie patrzeć nie chciała zaskarbić sobie jego przyjaźni...przynajmniej tak o tym myślała. Wiedziała, że ten człowiek nie był raczej w stanie tolerować kogoś takiego w sowim towarzystwie, a i ona nie chciała być uznawana za ciężar. Dlatego też dodała po chwili:
- Zaraz możemy iść na te zakupy i będzie z głowy.
- Scott Spencer
Re: Letnie spotkanie
Pon Lip 09, 2018 3:52 pm
-Cóż...skoro uważasz, że twoje przemyślenia są na tyle niefajne, że nie warto ich ujawniać, to faktycznie będzie lepiej jak tego nie zrobisz- Szczerość Scotta była powalająca, chwilami nawet aż przesadna. Aż dziw bierze, że ten człowiek był w stanie nawiązać z kim kolwiek jakąś dobrą relację. Dziewczyna najpewniej by się zdziwiła, że ten mężczyzna, miał jakiś przyjaciół. Owszem nie było ich dużo, on sam duszą towarzystwa nie był, jego przyjaźń z nim z resztą była naprawdę wymagająca. Trzeba było uzbroić się w masę cierpliwości oraz dystansu do siebie. A przedewszystkim trzeba było zrozumieć to, że Scott jest jaki jest. Wszystko tak naprawdę rozbijało się o jego osobowość nad którą czasami nie panował. To, że mówił komuś coś zbyt szczerze wcale nie wynikało z tego, że był chamem...chociaż poniekąd pewnie to też miało swój wpływ...to głównie nie panował nad sobą, nawet nie próbował tego robić, bo też nie widział w tym sensu.
-I znowu pudło- Powiedział spokojnie dopijając resztkę wody i odstawił pustą szklankę na stolik.
-Nie ważne czy ktoś mi może coś po za przyjaźnią zaoferować. Dokładnie to samo może mi zaoferować bez przyjaźni. Po prostu pewnych ludzi się lubi a innych nie...taki jest porządek świata- Nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć tego dziewczynie, bo po pierwsze nie miał na to ani ochoty ani czasu.
-Dobra...zbierajmy się...- Zarządził po czym podszedł do kasy i zapłacił za ich zamówienia, po czym kiedy jego towarzyszka zadeklarowała gotowość, wyszli z kawiarni. Zakupy na pokątnej przebiegły o dziwo bez większych problemów. A przynajmniej ta dwójka nie skoczyła sobie w między czasie do oczu. Pod wieczór Scott grzecznie odstawił dziewczynę pod jej dom i po chwilce rozmowie z jej rodzicami sam udał się po prostu w swoją stronę, odzyskując w końcu spokój.
z/t
-I znowu pudło- Powiedział spokojnie dopijając resztkę wody i odstawił pustą szklankę na stolik.
-Nie ważne czy ktoś mi może coś po za przyjaźnią zaoferować. Dokładnie to samo może mi zaoferować bez przyjaźni. Po prostu pewnych ludzi się lubi a innych nie...taki jest porządek świata- Nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć tego dziewczynie, bo po pierwsze nie miał na to ani ochoty ani czasu.
-Dobra...zbierajmy się...- Zarządził po czym podszedł do kasy i zapłacił za ich zamówienia, po czym kiedy jego towarzyszka zadeklarowała gotowość, wyszli z kawiarni. Zakupy na pokątnej przebiegły o dziwo bez większych problemów. A przynajmniej ta dwójka nie skoczyła sobie w między czasie do oczu. Pod wieczór Scott grzecznie odstawił dziewczynę pod jej dom i po chwilce rozmowie z jej rodzicami sam udał się po prostu w swoją stronę, odzyskując w końcu spokój.
z/t
- Viviene Woolf
Re: Letnie spotkanie
Wto Lip 10, 2018 8:35 am
Dziewczyna bardzo uważnie wysłuchała mężczyzny, ale nie chciała się więcej odzywać nie czuła takiej potrzeby. W sumie on sam doskonale dał jej do zrozumienia, że żadne jej słowa nie są potrzebne. Viv nie chciała być natrętna, ale kolejne słowa, które słyszała z jego usta wprawiały ją w dość nieprzyjemny stan, który można by było nazwać przygnębieniem. A to jednak duże osiągnięcie, trudno sprawić by dziewczyna była przygnębiona. A ten facet dokonał tego w zaledwie kilkoma zdaniami. Była w szoku.
- Rozumiem - odparła tylko wiedząc, że ich rozmowa dobiegała ku końcowi. Nie czuła się s tym źle, można by rzec, że było jej z tą myślą nawet dobrze. Jego osoba mocno ją przytłoczyła i jeszcze bardziej niż na początku pragnęła zrobić te cholerne zakupy i wrócić do domu.
Kawiarnię opuścili bardzo szybko, nawet zakupy minęły błyskawicznie, czego dziewczyna całkowicie się nie spodziewała. Jak widać ktoś jednak potrafił zmusić ją do podejmowania szybkiej decyzji, a może poprostu chciała się już od niego uwolnić. Tak, to była właśnie ta opcja. Kiedy już miała wszystko ruszyli do domu młodej kobiety. Nie czuła żalu z rozstania, raczej ogromna ulga spłynęła na jej duszę, cieszyła się, że była już w domu i mogła odetchnąć. Właśnie tego było jej potrzeba po tak męczącym dniu.
z/t
- Rozumiem - odparła tylko wiedząc, że ich rozmowa dobiegała ku końcowi. Nie czuła się s tym źle, można by rzec, że było jej z tą myślą nawet dobrze. Jego osoba mocno ją przytłoczyła i jeszcze bardziej niż na początku pragnęła zrobić te cholerne zakupy i wrócić do domu.
Kawiarnię opuścili bardzo szybko, nawet zakupy minęły błyskawicznie, czego dziewczyna całkowicie się nie spodziewała. Jak widać ktoś jednak potrafił zmusić ją do podejmowania szybkiej decyzji, a może poprostu chciała się już od niego uwolnić. Tak, to była właśnie ta opcja. Kiedy już miała wszystko ruszyli do domu młodej kobiety. Nie czuła żalu z rozstania, raczej ogromna ulga spłynęła na jej duszę, cieszyła się, że była już w domu i mogła odetchnąć. Właśnie tego było jej potrzeba po tak męczącym dniu.
z/t
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|