- Lynette Nott
Lynette Nott [uczennica]
Wto Sty 03, 2017 3:55 am
Imię i nazwisko:
Nazywasz się
Data urodzenia:
Przychodzisz na świat jako drugie, z założenia gorsze, z dzieci Nottów –
Czystość krwi:
Już jako dziecko jesteś zdecydowana czego chcesz. Dorastasz w domu, w którym Twój starszy dokładnie te sześć lat brat zbiera wszystkie laury. Nikt nie spodziewa się po Tobie wielkich rzeczy. Jesteś jeszcze małą dziewczynką, bardzo kapryśną i nieznośną, jak przystało na prawdziwie
Dom w Hogwarcie:
Nie ma znaczenia czyj dom w Hogwarcie zajmujesz. Ważne, że on – Twój brat, jak każdy dumny Nott, trafił do Domu Węża. jeśli rodzice nie są z Ciebie dumni, może chociaż
Różdżka:
Sama jesteś pewna, że jeszcze będą z Ciebie ludzie. Wiesz to, kiedy wkraczasz do Carkitt Market w Londynie, gdzie sam Mykew Gregorowicz wręcza Ci Twoją różdżkę —
Widok z Ain Eingarp:
Wracając przez Aleję Śmiertelnego Nokturnu, bo taką drogą prowadzi Cię brat, nie dyskutujesz z nim. Wkraczasz do podejrzanego sklepu, który w nazwie ma dwa dobrze znane Ci nazwiska zaprzyjaźnionych rodów — Borgin & Burke. Jesteś jeszcze za młoda, żeby wiedzieć, gdzie jesteście i jednocześnie zbyt przenikliwa, żeby nie dojrzeć hipnotycznej natury zawartych w sklepie eksponatów. On, Twoje fatum i jednocześnie jedyny słuszny autorytet, prowadzi poważne rozmowy w interesach. Ty, instynktownie wyczuwając niewypowiedzianą prośbę – on nigdy nie prosi — zajmujesz sobie sama czas. Zatrzymujesz się przed szeroką taflą ozdobnego lustra. W jego odbiciu widzisz siebie. Siedzisz w Klubie Ślimaka, obok brata. Oboje jesteście tak samo ważni. Profesor Slughorn czyta list. W tytule widzisz gratulacje, a w piśmie rozpoznajesz wdzięczną kaligrafię matki. Post Scriptum na odwrocie głosi, że ojciec też jest z Ciebie dumny. Brat przygarnia Cię do siebie jedną ręką. To najcieplejszy gest, jaki kiedykolwiek przyszło mu wobec Ciebie pokazać.
Wizja się kończy.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Budzisz się, od razu wiesz, że był to tylko sen. W prawdziwym życiu nie jesteś naiwna. Nie łudzisz się, ze brat mógłby Cię oprowadzać po Londynie. Nawet w sennej marze, Twoje pragnienia wydają się absurdalne. Nie wychowano Cię na absurdzie. Twardo stąpasz po ziemi. Odrzucasz obraz podrzucony we śnie przez tajemnicze lustro, zwykłą ułudę, którą gardzisz, jak zresztą wieloma rzeczami w życiu. Masz wielkie ambicje. To tylko jedna z wielu cech, jakich wyuczyłaś się od starszego od siebie brata. Rzeczy przyziemne, błahe i marzenia – on Cię tego nauczył — że są tylko dla słabych ludzi. Ty chcesz osiągać więcej niż Ci szarzy i przeciętni. Twoje aspiracje zawsze jednak wyprzedzają możliwości o krok. Nie jesteś najlepsza w klasie, prawie z żadnego przedmiotu nie możesz się niczym pochwalić. Prócz zaklęć i obrony przed nimi. Nie należysz do drużyny Quidditcha. Nawet w Klubie Ślimaka, do którego należysz, zawsze pozostajesz tylko tym drugim Nottem, w cieniu pierwszego. Nie ogarniasz transmutacji i eliksirów, magicznych zwierząt nie lubisz, Quidditch Cię nie interesuje. Jesteś jednym z mistrzów klubu pojedynków, ale co z tego? Skoro on zawsze pozostaje sześć lat i miliony kroków przed Tobą, a Ty nigdy nie potrafisz go dogonić.
Twój brat na Ciebie nie czeka. Opuszcza szkołę, jako jeden z lepszych na roku. Już jako dobrze rokujący młodzieniec, od razu po zakończeniu szkoły dołącza do grupy Śmierciożerców.
Ty przez sześć lat nauki w Hogwarcie, dalej jesteś tylko Lynn. Mało kto pamięta, że pochodzisz z tej samej prostej linii co Twój brat. Wydaje się jakbyś była szóstym Nottem po kądzieli.
Przykładowy Post:
Siedziała w jednej z kanap w Pokoju Wspólnym, przewracając leniwie stronice księgi trzymanej w dłoniach. Wyświechtane stronice łamały się pod jej smukłymi palcami, kiedy na dłużej przytrzymywała kartki pomiędzy nimi. Wyglądało jakby czytała tylko pojedyncze zdania wyrwane z kontekstu. Uczyła się. Jak zawsze w ten sam sposób, całkowicie po łebkach, nie rozumiejąc zafascynowania transmutacją, czy dziedzinami jej bliskimi. Albo tymi całkowicie niezajmującymi, jak wróżbiarstwo, numerologia, opieka nad magicznymi stworzeniami czy zielarstwo – jakby szczytem jej marzeń było babranie się w ziemi, bądź smoczym kale. W znużeniu, ziewając w dłoń, przerzuciła kolejną stronę, mimochodem odbierając z zewnątrz komentarze współdomowników. Wołali coś, prawdopodobnie do niej. Konsekwentnie ich ignorowała, po pierwszym zasłyszanym: „A czy twój brat…”.
Przechyliła głowę na bok, słysząc jak nierozruszane kości strzeliły jej w karku i zmarszczyła brwi, z roztargnieniem zaczesując przydługa grzywkę w tył i przytrzymała ja w tej pozycji, na dłużej skupiając się na jednym punkcie na kartce. Komentarze znajomych z domu stawały się coraz bardziej natrętne. Pilnowała nowego postanowienia. Narzuconej maski prawdziwego spokoju. Spróbowała spławić ich krótkim komentarzem.
— Chcesz coś od mojego brata to się z nim umów, Pippin.
Wszystkich nazywała Pippin. Nie zaznajamiała się z ludźmi nawet z własnego domu, uznając nawiązywanie przyjaźni za stratę czasu. Nikt nie ściągał na siebie jej uwagi w tym stopniu, aby musiała zdradzać się z tym, że rzeczywiście pamiętała jego imię. Chyba, że dany „nikt” akurat ją wkurzał, Ci którzy robili to najczęściej, przynajmniej mieli jakiś status, bo wróg zawsze stał trochę wyżej nad ciemną masą, którą można było co najwyżej rozmazać na podeszwie buta.
Głos miała znużony, obojętny. Mimo swojej apatii, tomik w dłoni zatrzasnęła z rozmachem, wstając z miejsca, nie traktując znajomych ani jednym spojrzeniem. Książkę odłożyła na ogólnodostępną półkę, wzdychając z rezygnacją, kiedy znów padło jej nazwisko.
— No bo Ty jesteś tym drugim No…
Nie skończył zdania, kiedy wyciągnęła w jego kierunku różdżkę. A chociaż nie każdy wiedział, ze była tym drugim Nottem, prawie wszyscy poznali jej umiejętności w magii ofensywnej. I na nic się zdało tłumaczenie: „No daj spokój, przecież jesteśmy z jednego domu, Nott”.
— Co nie czyni Cię wcale mniejszym idiotą.
Tyle było z łagodzenia wizerunku.
Nazywasz się
Lynette Tamsyn Nott
. Twoje imię od niczego nie pochodzi. Prawdziwe znaczenie nadaje Ci nierówna hierarchia w rodzinie.Data urodzenia:
Przychodzisz na świat jako drugie, z założenia gorsze, z dzieci Nottów –
21 września 1961 roku
— o sześć lat za późno, żeby Cię zapamiętano.Czystość krwi:
Już jako dziecko jesteś zdecydowana czego chcesz. Dorastasz w domu, w którym Twój starszy dokładnie te sześć lat brat zbiera wszystkie laury. Nikt nie spodziewa się po Tobie wielkich rzeczy. Jesteś jeszcze małą dziewczynką, bardzo kapryśną i nieznośną, jak przystało na prawdziwie
czystokrwistego
czarodzieja.Dom w Hogwarcie:
Nie ma znaczenia czyj dom w Hogwarcie zajmujesz. Ważne, że on – Twój brat, jak każdy dumny Nott, trafił do Domu Węża. jeśli rodzice nie są z Ciebie dumni, może chociaż
Salazar Slytherin
jest.Różdżka:
Sama jesteś pewna, że jeszcze będą z Ciebie ludzie. Wiesz to, kiedy wkraczasz do Carkitt Market w Londynie, gdzie sam Mykew Gregorowicz wręcza Ci Twoją różdżkę —
leszczynę z krwią reema, jedenaście i pół cala, dość elastyczną
. Zdaniem Gregorowicza ta różdżka otworzy Ci wielką przyszłość, albo całkowicie Cię zgubi. Mimo wszystko jesteś Nottem, przyjmujesz lepszy scenariusz, drugi ignorujesz.Widok z Ain Eingarp:
Wracając przez Aleję Śmiertelnego Nokturnu, bo taką drogą prowadzi Cię brat, nie dyskutujesz z nim. Wkraczasz do podejrzanego sklepu, który w nazwie ma dwa dobrze znane Ci nazwiska zaprzyjaźnionych rodów — Borgin & Burke. Jesteś jeszcze za młoda, żeby wiedzieć, gdzie jesteście i jednocześnie zbyt przenikliwa, żeby nie dojrzeć hipnotycznej natury zawartych w sklepie eksponatów. On, Twoje fatum i jednocześnie jedyny słuszny autorytet, prowadzi poważne rozmowy w interesach. Ty, instynktownie wyczuwając niewypowiedzianą prośbę – on nigdy nie prosi — zajmujesz sobie sama czas. Zatrzymujesz się przed szeroką taflą ozdobnego lustra. W jego odbiciu widzisz siebie. Siedzisz w Klubie Ślimaka, obok brata. Oboje jesteście tak samo ważni. Profesor Slughorn czyta list. W tytule widzisz gratulacje, a w piśmie rozpoznajesz wdzięczną kaligrafię matki. Post Scriptum na odwrocie głosi, że ojciec też jest z Ciebie dumny. Brat przygarnia Cię do siebie jedną ręką. To najcieplejszy gest, jaki kiedykolwiek przyszło mu wobec Ciebie pokazać.
Wizja się kończy.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Budzisz się, od razu wiesz, że był to tylko sen. W prawdziwym życiu nie jesteś naiwna. Nie łudzisz się, ze brat mógłby Cię oprowadzać po Londynie. Nawet w sennej marze, Twoje pragnienia wydają się absurdalne. Nie wychowano Cię na absurdzie. Twardo stąpasz po ziemi. Odrzucasz obraz podrzucony we śnie przez tajemnicze lustro, zwykłą ułudę, którą gardzisz, jak zresztą wieloma rzeczami w życiu. Masz wielkie ambicje. To tylko jedna z wielu cech, jakich wyuczyłaś się od starszego od siebie brata. Rzeczy przyziemne, błahe i marzenia – on Cię tego nauczył — że są tylko dla słabych ludzi. Ty chcesz osiągać więcej niż Ci szarzy i przeciętni. Twoje aspiracje zawsze jednak wyprzedzają możliwości o krok. Nie jesteś najlepsza w klasie, prawie z żadnego przedmiotu nie możesz się niczym pochwalić. Prócz zaklęć i obrony przed nimi. Nie należysz do drużyny Quidditcha. Nawet w Klubie Ślimaka, do którego należysz, zawsze pozostajesz tylko tym drugim Nottem, w cieniu pierwszego. Nie ogarniasz transmutacji i eliksirów, magicznych zwierząt nie lubisz, Quidditch Cię nie interesuje. Jesteś jednym z mistrzów klubu pojedynków, ale co z tego? Skoro on zawsze pozostaje sześć lat i miliony kroków przed Tobą, a Ty nigdy nie potrafisz go dogonić.
Twój brat na Ciebie nie czeka. Opuszcza szkołę, jako jeden z lepszych na roku. Już jako dobrze rokujący młodzieniec, od razu po zakończeniu szkoły dołącza do grupy Śmierciożerców.
Ty przez sześć lat nauki w Hogwarcie, dalej jesteś tylko Lynn. Mało kto pamięta, że pochodzisz z tej samej prostej linii co Twój brat. Wydaje się jakbyś była szóstym Nottem po kądzieli.
Przykładowy Post:
Siedziała w jednej z kanap w Pokoju Wspólnym, przewracając leniwie stronice księgi trzymanej w dłoniach. Wyświechtane stronice łamały się pod jej smukłymi palcami, kiedy na dłużej przytrzymywała kartki pomiędzy nimi. Wyglądało jakby czytała tylko pojedyncze zdania wyrwane z kontekstu. Uczyła się. Jak zawsze w ten sam sposób, całkowicie po łebkach, nie rozumiejąc zafascynowania transmutacją, czy dziedzinami jej bliskimi. Albo tymi całkowicie niezajmującymi, jak wróżbiarstwo, numerologia, opieka nad magicznymi stworzeniami czy zielarstwo – jakby szczytem jej marzeń było babranie się w ziemi, bądź smoczym kale. W znużeniu, ziewając w dłoń, przerzuciła kolejną stronę, mimochodem odbierając z zewnątrz komentarze współdomowników. Wołali coś, prawdopodobnie do niej. Konsekwentnie ich ignorowała, po pierwszym zasłyszanym: „A czy twój brat…”.
Przechyliła głowę na bok, słysząc jak nierozruszane kości strzeliły jej w karku i zmarszczyła brwi, z roztargnieniem zaczesując przydługa grzywkę w tył i przytrzymała ja w tej pozycji, na dłużej skupiając się na jednym punkcie na kartce. Komentarze znajomych z domu stawały się coraz bardziej natrętne. Pilnowała nowego postanowienia. Narzuconej maski prawdziwego spokoju. Spróbowała spławić ich krótkim komentarzem.
— Chcesz coś od mojego brata to się z nim umów, Pippin.
Wszystkich nazywała Pippin. Nie zaznajamiała się z ludźmi nawet z własnego domu, uznając nawiązywanie przyjaźni za stratę czasu. Nikt nie ściągał na siebie jej uwagi w tym stopniu, aby musiała zdradzać się z tym, że rzeczywiście pamiętała jego imię. Chyba, że dany „nikt” akurat ją wkurzał, Ci którzy robili to najczęściej, przynajmniej mieli jakiś status, bo wróg zawsze stał trochę wyżej nad ciemną masą, którą można było co najwyżej rozmazać na podeszwie buta.
Głos miała znużony, obojętny. Mimo swojej apatii, tomik w dłoni zatrzasnęła z rozmachem, wstając z miejsca, nie traktując znajomych ani jednym spojrzeniem. Książkę odłożyła na ogólnodostępną półkę, wzdychając z rezygnacją, kiedy znów padło jej nazwisko.
— No bo Ty jesteś tym drugim No…
Nie skończył zdania, kiedy wyciągnęła w jego kierunku różdżkę. A chociaż nie każdy wiedział, ze była tym drugim Nottem, prawie wszyscy poznali jej umiejętności w magii ofensywnej. I na nic się zdało tłumaczenie: „No daj spokój, przecież jesteśmy z jednego domu, Nott”.
— Co nie czyni Cię wcale mniejszym idiotą.
Tyle było z łagodzenia wizerunku.
- Alice Hughes
Re: Lynette Nott [uczennica]
Wto Sty 03, 2017 2:16 pm
Łap 10 dodatkowych fasolek za zgrabną kartę i zapraszam na fabułę!
Akcept!
Akcept!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach