Strona 2 z 2 • 1, 2
- James van Dijk
Re: Florencja | The Red Garden Cafe
Sob Paź 07, 2017 8:43 pm
Błogość chwili pochłonęła go bez reszty. Cudowna neutralność i bezpłciowość konwersacji, było to dokładnie tym, czego potrzebował w ferworze tych wszystkich profesjonalnych rozmów. Nie chciał jej badać. Nie chciał zadawać zbędnych pytań. Każda oznaka spoufalenia mogła zniszczyć tą cienką ściankę przypadkowości i ich wzajemnej anonimowości.
- Bywa, że po prostu nie możemy wrócić - odpowiedział, nie siląc się na dalsze rozwinięcie. Był niemal pewien, że i ona nie była miejscowa. I być może również, z sobie tylko znanych powodów nie mogła, czy też nie chciała wracać. On nie zawsze tęsknił. Nie zawsze chciał wrócić. Przywykł do swego życia na wyspach, gdzie spędził znacznie więcej lat niż w tak bliskiej mu Holandii. Na tym etapie mógł równie dobrze uznawać się bardziej za Brytyjczyka, niż Holendra. Na jej przeprosiny zareagował jedynie uśmiechem, wyrażającym nieme Nic nie szkodzi.
Więcej już nie zatapia się w myślach, nie zastanawia się niepotrzebnie.
- Owszem, ma mnie pani - niemal zaśmiał się, delikatnie, acz z przyjemnym, głębokim męskim brzmieniem. Atmosfera w kawiarni zaczynała udzielać się wszystkim. Gdy jego towarzyszka żegna się, jedynie podnosi się z krzesła i odpowiada skinieniem głowy, by po jej wyjściu ponownie usiąść.
Sięgnął po pozostawioną przez nią wizytówkę i obrócił kilka razy w rękach, po czym z lekkim uśmiechem schował ją do kieszeni marynarki. Perspektywa spędzenia tu jeszcze chwili była niezwykle kusząca, za dużo jednak czasu tutaj zabawił.
Wstał więc, pod ramię wziął paczuszkę z książkami, do ręki babeczkę zawiniętą w serwetkę i po zapłaceniu rachunku pożegnał się skinieniem głowy z resztą obecnych w kawiarni i wyszedł.
[z/t]
baaardzo zaległe zt więc słabiutkie ale w końcu jest!
- Bywa, że po prostu nie możemy wrócić - odpowiedział, nie siląc się na dalsze rozwinięcie. Był niemal pewien, że i ona nie była miejscowa. I być może również, z sobie tylko znanych powodów nie mogła, czy też nie chciała wracać. On nie zawsze tęsknił. Nie zawsze chciał wrócić. Przywykł do swego życia na wyspach, gdzie spędził znacznie więcej lat niż w tak bliskiej mu Holandii. Na tym etapie mógł równie dobrze uznawać się bardziej za Brytyjczyka, niż Holendra. Na jej przeprosiny zareagował jedynie uśmiechem, wyrażającym nieme Nic nie szkodzi.
Więcej już nie zatapia się w myślach, nie zastanawia się niepotrzebnie.
- Owszem, ma mnie pani - niemal zaśmiał się, delikatnie, acz z przyjemnym, głębokim męskim brzmieniem. Atmosfera w kawiarni zaczynała udzielać się wszystkim. Gdy jego towarzyszka żegna się, jedynie podnosi się z krzesła i odpowiada skinieniem głowy, by po jej wyjściu ponownie usiąść.
Sięgnął po pozostawioną przez nią wizytówkę i obrócił kilka razy w rękach, po czym z lekkim uśmiechem schował ją do kieszeni marynarki. Perspektywa spędzenia tu jeszcze chwili była niezwykle kusząca, za dużo jednak czasu tutaj zabawił.
Wstał więc, pod ramię wziął paczuszkę z książkami, do ręki babeczkę zawiniętą w serwetkę i po zapłaceniu rachunku pożegnał się skinieniem głowy z resztą obecnych w kawiarni i wyszedł.
[z/t]
baaardzo zaległe zt więc słabiutkie ale w końcu jest!
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|