- Deborah Gist
Deborah Gist [uczennica]
Pon Mar 28, 2016 2:44 pm
Imię i nazwisko: Deborah Gist
Data urodzenia: 17.04.1960 r. (VII rok nauki)
Osoby urodzone w tej dekadzie kwietnia są pod wpływem nie tylko Marsa, ale i Wenus. To własnie ta planeta sprawia, że są oni pełni refleksji i łagodniejsi niż urodzeni w poprzednich dekadach. Tkwi w nich entuzjazm tworzenia i młodzieńcy zapał. Swoje zachowanie często analizują i wyciągają wnioski na przyszłość. Wykazują duże zainteresowanie zagadnieniami religijnymi. Może to się wydać dziwne, ale mają intuicję, a nawet zdolności przewidywania. Lubią podróże i zmiany miejsca pobytu, gdyż są żądni nowych wrażeń. Barany z tej dekady są słabsze psychicznie od swych poprzedników. Nie lubią ryzyka. Zdarza się też, że skrzyżowanie słabej psychiki z właściwą dla wszystkich Baranów agresywnością daje w efekcie brutalność lub tyranizowanie słabszych. Przed silniejszymi uciekają się do intrygi.
Czystość krwi: półkrwi
Rodzicami Debory są Raphael i Melanie Gist. Babka dziewczyny ze strony ojca była wilą, więc to po niej Deborah odziedziczyła wygląd. Imię nastolatki nie ma jakiegokolwiek związku z jej pochodzeniem - tak jak Deborah kocha nazywać zwierzęta długimi, znaczącymi imionami, tak i jej rodzice są pasjonatami imion żydowskiego pochodzenia.
Rozumiem furię w twoich słowach, ale nie rozumiem słów.
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: głóg, pióro feniksa, 13 cali, mało giętka. Kupowana u Violetty Beauvais, znanej ze świetnych różdżek głogowych. Na życzenie rodziców Debory, dziewczyna otrzymała rdzeń z piórem feniksa, a nie z włosem bagnowyja, jak większość czarodziejów znajdujących swoje różdżki u Violetty. Rok po sprzedaniu Deborze przedmiotu magicznego wytwórczyni różdżek zmarła ze starości. Rodzice Gist nie ufają Ollivanderowi - podobno z powodu niedochowania umowy w przeszłości. Nikt nie wie, o co tak naprawdę chodzi.
Widok z Ain Eingarp:
Deborah podeszła do lustra i z zaciekawieniem przesunęła dłonią po gładkiej ramie. Zwierciadło fascynowało ją od dzieciństwa, kiedy to po raz pierwszy usłyszała o nim od matki. Jednocześnie bała się tego, co zobaczy, jej pragnienia nigdy nie były sprecyzowane. Nagły blask pochodzący ze zwierciadła spowodował, że przymrużyła oczy i odsunęła się o krok.
Jej odbicie lustrzane znajdowało się w ogromnej sali o sterylnie białych ścianach. Pomieszczenie, mimo swojego rozmiaru, sprawiało wrażenie spokojnego i bezpiecznego miejsca. Dziewczyna w zwierciadle siedziała w luźnym stroju sportowym, z przymkniętymi oczami w pozycji kwiatu lotosu. Emanowała niezwykłym spokojem i równowagą. Sprawiała wrażenie jednocześnie silnej, ale i pokornej kierującemu nią losowi. Bądź świadom wszystkiego, lecz niech nic cię nie wzrusza.
Deborah stanowczo się odwróciła, wyszła z pomieszczenia i ruszyła w stronę dormitorium, z powstrzymywaną złością i... zawodem? Nie to spodziewała się zobaczyć; nie miała pojęcia, jakie jest znaczenie odbicia. Podobno inni widzieli w lustrze zazwyczaj swoje osiągnięcia bądź karierę - dlaczego więc w jej przypadku było inaczej?
Perfekcjonizm i dociekliwość dają o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Pod wieczór Deborah była wyposażona w kilka grubych tomów poruszających znaczenie symboli.
biel: doskonałość, objawienie, ład, odrodzenie
ogromna przestrzeń: życie i śmierć, nieskończoność
kwiat lotosu: doświadczenie, czystość, mądrość, nieskończoność
Wszystko stało się jeszcze mniej zrozumiałe i jedynym ratunkiem pozostało ciepłe łóżko i herbata. Tak, teraz mogła zrozumieć ludzi, którzy oszaleli pod wpływem zwierciadła.
Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
"Wiedza to władza", ktoś kiedyś powiedział. Ta zasada towarzyszy Deborze od pierwszego roku nauki, pomagając jej osiągać wysokie wyniki. Nie poświęca na naukę dużo czasu, wybiera interesujące ją przedmioty i wchodzący w ich zakres materiał opanowuje mistrzowsko. Kocha numerologię i wróżbiarstwo, ma jednak świadomość, że te przedmioty nie dadzą jej odpowiedniej pracy w przyszłości. Traktuje je więc jako hobby. Po skończeniu Hogwartu chciałaby pracować w Ministerstwie Magii, wstępnie myślała o Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, jednak są to tylko plany. Ma bardzo dużo znajomych, jednak nie przyjaźni się praktycznie z nikim - bliskie relacje zobowiązują do czegoś obie strony, prawda? Przy kontaktach z innymi uczniami dużą wagę przykłada do poziomu intelektualnego, oczytania i wykształcenia rozmówcy. Bardzo lubi rozmawiać o filozofii. Oprócz podręczników zabrała do Hogwartu zabrała ze sobą książki zarówno czarodziejskich, jak i mugolskich myślicieli. W szkole uchodzi za całkiem atrakcyjną osobę, jednak trudno nawiązać z nią głębsze relacje. Zbytnią pewnością siebie tuszuje po prostu swoją nieśmiałość. Zdarza jej się zapomnieć o wszystkim dookoła i pogrążyć we własnym świecie.
Z góry ignoruje wszystkie osoby, którym jej imię kojarzy się z oborą.
SUM-y
transmutacja: Zadowalający
zaklęcia: Powyżej Oczekiwań
eliksiry: Nędzny
astronomia: Powyżej Oczekiwań
OPCM: Wybitny
zielarstwo: Nędzny
historia magii: Zadowalający
numerologia: Wybitny
starożytne runy: Wybitny
Przykładowy Post:
"(...) Niektórzy mówią, że gdyby nie twój charakter, mogłabyś mieć wszystko i wszystkich. Nie, nie zwróciłem jednak uwagi na twoją figurę modelki, czy duże, błękitne oczy, którymi wiecznie przewracasz. Pamiętam, jak z litością zaoferowałaś mi pomoc z runami; nie mam pojęcia jakim cudem znalazłem się na tym przedmiocie. Nie chcę jednak odbiegać od tematu. Litość. Ktoś kiedyś powiedział, że jest rodzajem pogardy, kiedy nie ma szacunku, podziwu, współpracy, pozostaje już tylko ona. Wiem, że tym listem nie wywołam w tobie prawdopodobnie żadnej reakcji, a nawet jeśli, to twoje przemyślenia pozostaną skryte, tak jak dotychczas. Proszę, przestań się nade mną litować i zacznij mnie traktować jako równego tobie człowieka. Mógłbym spać ze sporą żeńską częścią Hogwartu, dla niektórych dziewczyn stanowię, o zgrozo, pewien ideał. Od ciebie otrzymałem dotychczas tylko litość. Mam nadzieję, że kiedyś spojrzysz na mnie z miłością. Prawdę mówiąc, cicho liczę, że nie skończy się jedynie na porozumieniu wzrokowym, jakkowiek porywające i wymowne by ono nie było. Niestety składam się nie tylko z romantycznej, czystej jak kryształ górski duszy. Czymże byłaby dusza bez ciała? Nie, nie traktuj tego jako propozycję (...)"
Deborah przeczesała palcami jasne blond włosy - robiła to zawsze, gdy nie wiedziała, co robić. Stanowczo wepchnęła kilkukrotnie przeczytany list, otrzymany na początku wakacji, z powrotem do szafki w biurku. Nie wiedziała, od kogo go dostała - prawdopodobnie pomogła w zeszłym roku w nauce większej ilości osób; pisma też nie mogła dopasować do konkretnego ucznia. Oczywiście, może i miała przypuszczenia, jednak postanowiła sprawę po prostu zignorować. Miała ciekawsze rzeczy do robienia, niż identyfikowanie pseudoromantyka. Cząstka jej duszy, dalej marząca o księciu na białym koniu, wyraźnie zaprotestowała. Cóż, zajmie się tym później.
***
- Naprawdę nie musicie mnie odprowadzać. Dam sobie już sama radę, a wiem, że wam spieszy się do pracy. W sieci Fiuu również się nie zgubię. - Deborah westchnęła, wiedząc, że jej matka i tak postawi na swoim. Pierwszy dzień roku szkolnego zawsze oznaczał katastrofę, bez względu na to, czy dziewczyna miała jedenaście czy siedemnaście lat. To był właśnie ten dzień, kiedy pani Gist mogła w końcu z całą pewnością siebie powiedzieć: "a nie mówiłam!", a Raphael Gist mógł jedynie mądrze przytakiwać. - Chcesz się nas pozbyć? Nie dość, że spędzasz z nami tylko dwa miesiące...- Matka dziewczyny była oburzona.- Co pomyślą sobie o nas inni, widząc ciebie samą na peronie? Idziemy!
Scena przed kominkiem państwa Gistów równie dobrze mogłaby mieć miejsce w każdym innym domu mugoli. "Być może to też część kamuflażu" pomyślała kpiąco dziewczyna. Jej rodzina była przewrażliwiona na punkcie wtapiania się w otoczenie. Przed posprzątaniem domu za pomocą paru banalnych zaklęć szczelnie zasłonięte musiały zostać w domu wszystkie zasłony. "Każdy ma inne fobie" Deborah wzdrygnęła się na myśl o swoim własnym strachu, który regularnie uprzykrzał jej życie. Mottefobia - lęk przed ćmami i molami. Przypomniała sobie, jak będąc na piątym roku nauki w Hogwarcie wyskoczyła nago z łazienki, uciekając przed nocnym motylem, który się najwidoczniej zabłąkał. Nie, to zdecydowanie nie były dobre wspomnienia. "Chociaż teraz, z perspektywy czasu, było to całkiem zabawne...", pogrążona we własnych przemyśleniach Deborah uśmiechnęła się sama do siebie.
- Jeszcze się ze mnie śmiejesz? Nie spodziewałam się tego po tobie. - Pani Gist brutalnie przywróciła córkę do rzeczywistości, na co ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Dziewczyna postanowiła mieć dzisiaj dobry dzień i pokazać wszystkim, że wcale nie jest skoncentrowaną na sobie,zbytnio ambitną i jednocześnie regularnie tracącą kontakt ze światem nastolatką. Nie, dzisiaj będzie szaloną optymistką.
-Pieprzcie się wszyscy. - I zniknęła w kominku.
***
Mugolska część stacji kolejowej była tak samo zatłoczona, jak ta magiczna, nikt więc nie zwracał uwagi na dziewczynę niosącą transportowe terrarium z jadowitym wężem i klatkę z gołębiem pocztowym. Cóż, zresztą w Londynie wszystko jest na porządku dziennym. Za Deborą szedł ojciec, ciągnący ogromny kufer córki i... żonę. Pani Gist zdecydowanie odmówiła współpracy, więc Rafael musiał prowadzić ją za sobą za rękę, aby potem przez pozostałe dziesięć miesięcy nie wysłuchiwać o tym, jak kobieta nie pożegnała się z dzieckiem. Deborah ukradkiem zerkała co jakiś czas do tyłu, aby upewnić się, że jej bagaż dotrze bezpiecznie na miejsce. - Deboraaaah! - Przez tłum zaczęła nagle przedzierać się drobna brunetka, rozpychając się rękami i nogami w kierunku znajomej.
- Lucy, jak miło cię widzieć po takiej przerwie. - Deborah nie ukrywała zdziwienia. Nie spodziewała się spotkać swojej mugolskiej przyjaciółki, którą poznała przez przypadek sześć lat temu. Lucy doskoczyła do dziewczyny i objęła ją mocno.
- Tyle lat... Ostatnio widziałyśmy się chyba rok temu. - Brunetka uważnie oglądnęła koleżankę z góry na dół. - Nadal jesteś chuda. I coraz wyższa. Boże, powiedz, jak ty to robisz, że tak wyglądasz? Nie, zresztą nie, ja się czuję dobrze z moimi kształtami...
Deborah przewróciła oczami i uśmiechnęła się, dając znak Lucy do kontynuowania monologu. Przyjaciele bywali męczący, ale być może taka była ich rola.
- Powiedz, jak ci idzie w szkole? I jak ludzie? Masz kogoś? -Dziewczyna dalej mówiła. - Z moimi ocenami w tamtym roku nie było najlepiej, no ale przynajmniej zdałam...
Blondynka chrząknęła znacząco, czując, że jej postanowienie o całodziennym optymizmie zaraz straci sens. Nigdy nie rozumiała podejścia "byle zdać". Trzeba być wyjątkowo nieudanym, aby wśród przedmiotów szkolnych nie znaleźć jednego interesującego przedmiotu i z niego się uczyć, być może u mugoli jest jednak inaczej. Nie uważała ich za gorszych, jednak niektóre zachowania ją śmieszyły. Nie były niczym innym, jak utrudnianiem sobie życia. Rozejrzała się za rodzicami, którzy czekali na nią pod ścianą, będącą przejściem na czarodziejski peron.
- U mnie całkiem dobrze. Uczę się tak jak zawsze. - Z udawaną skromnością opuściła wzrok, wiedziała, że Lucy zazdrości jej wyników. Utrzymywała koleżankę w przekonaniu, że chodzi do prestiżowej szkoły z internatem w Szkocji, na temat wyników w nauce nie musiała jednak kłamać. - I jak zawsze nikogo nie mam. No ale chyba do tego też przywykłaś, prawda? - Zakończyła z ironią i ledwie wyczuwalnym smutkiem w głosie.
Lucy uśmiechnęła się przepraszająco, nie wiedząc, co powiedzieć. Takie chwile nie zdarzały się często.
- Już idę, do zobaczenia kiedyś, mam nadzieję. - Deborah zakończyła rozmowę i siląc się na naturalność przytuliła szybko koleżankę, co wyszło dość pokracznie.
"Może mieli rację. Może faktycznie jestem emocjonalnym analfabetą."
- Caroline Rockers
Re: Deborah Gist [uczennica]
Pią Kwi 08, 2016 11:15 pm
Teraz już powinno być już w porządku. Karta interesująca, zwłaszcza przemówił do mnie widok ze zwierciadła z powodu swej nietypowości. Łap ode mnie 10 dodatkowych fasolek!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach