- Alastor Szalonooki Moody
[DOROSŁY] Alastor "Szalonooki" Moody
Pią Mar 20, 2015 10:10 am
- OOC:
- Żeby nie było, to piszę to tutaj. Wszelkie informacje odnośnie Alastora czerpałem z książek. Moim dodatkiem są jedynie blizna w kąciku ust i podejście do żony oraz patronus i zwierzątko, tam było mało informacji, więc musiałem coś dodać od siebie. Starałem się zachować mimo wszystko możliwie jak największą wierność książkom, choć domyślam się, że mogło mi coś umknąć. Nie wzorowałem się na filmach, bo nieco w zły sposób przerobiły książkowy obraz tej postaci w moim odczuciu.
- Imię i nazwisko:
- Alastor Moody. Przydomek "Szalonookiego" otrzymał od swojego paranoicznego z reguły podejścia i niezwykłej czujności oraz magicznego oka.
- Data urodzenia:
- Mało kto zna jego prawdziwą datę urodzenia, informacja na ten temat jest z jakiegoś powodu utajona w Ministerstwie Magii. Tym, którym jednak było dane ją poznać, to wiedzą, że jest to 03.11.1948r..
- Czystość krwi:
- Czystej, burzliwej krwi pochodzenia szkockiego.
- Zwierzątko:
- Dumna sowa zwąca się "Aidan"
- Patronus:
- Mało kto o tym wie, ale patronusem Moody'ego był borsuk, choć tak naprawdę nikt o tym nie wiedział, a na temat jego zaklęcia niekiedy potrafiły powstawać legendy. Ehh... Ludzie nie mają o czym mówić, tylko zajmują się pierdołami...
- Była szkoła:
- Hogwart - Gryffindor. SUMY i OWUTEMY zaliczył celująco. Wykazywał szczególne umiejętności w zaklęciach i obronie przez czarną magią, był bardzo dobrym pojedynkowiczem w szkole. Spełniał również swego czasu obowiązki prefekta w Gryffindorze.
- Praca:
- Auror, jedna z elit w zasadzie. Nie mówi zbyt wiele o swoich osiągnięciach, jednak jest mocno poświęcony swojej pracy i wierny swoim ideałom, szczególnie po śmierci żony, Evelyn w 1976 roku.
Dodatkowo jest członkiem Zakonu Feniksa, który podziela rozumienie Moody'ego.
- Wygląd zewnętrzny:
- Alastor mimo tego, że zbliżał się do trzydziestki, to jego ciało wyglądało starzej o kilka lat. Budowy jest przyzwoitej, jednak robi się coraz bardziej barczysty. Jego twarz jest pełna blizn i szram, jak i reszta ciała, co może sugerować, że Szkot jest po wielu przejściach fiycznych i być może psychicznych. Największą blizną Moody'ego jest ta przy kącikach ust, którą otrzymał po jednej z cięższych walk, z której, swoją drogą, ledwo uszedł z życiem... W tej walce dodatkowo jego prawe oko zostało brutalnie wydłubane...
Alastorowi jednak w jakiś sposób udało się zdobyć niezwykły, magiczny zamiennik, który obracał się w pełni. Nikt nie zna historii tego przedmiotu, jednak z pewnością robi "ciekawe" wrażenie. Jego błękitne oczy są głęboko ukryte pod łukiem brwiowym, nawet to magiczne czasem trudno jest dostrzec.
Nos dosyć duży, ale nie odkształcony.
Włosy platynowego blondu o średniej długości, choć czasami sprawiają wrażenie ciemniejszych.
Z reguły jest ubrany w ciemne kolory i upodobał sobie skórzaną odzież.
- Magiczne i niemagiczne przedmioty w posiadaniu Alastora i ich właściwości:
- - Przede wszystkim piersiówka! Jest paranoiczny pod kątem własnego jedzenia i picia, obawiał się otrucia z każdej strony, stąd też potrzeba posiadania tego przedmiotu. Lepiej nie pytać, jaki płyn znajduje się w tej przepięknie zdobionej buteleczce.
- Magiczne oko. Najbardziej godną uwagi i zauważalną własnością Alastora było jego magiczne oko, którym zastąpił swoje prawdziwe, utracone w nieszczęsnej dla niego bitwie w 1976 roku... Dzięki niemu zyskał przydomek "Szalonookiego". Moody widzi nim przez peleryny-niewidki, ściany czy inne obiekty, jak również może zobaczyć to, co jest za nim nie odwracając głowy. Kąt widzenia tego oka jest pełny, a jego właściwości magiczne są stałe. Ten przedmiot nie był zamocowany na twarzy Szkota poprzez paski czy im podobnych, znajdowało się w oczodole prawego oka i spisywało się dobrze ze swojej roli, choć była widoczna rożnica w wielkości obu gałek ocznych.
- Peleryna-niewidka. Zgadza się. Alastor był w posiadaniu tego przedmiotu, jednak nie było to insygnium śmierci. Nie skorzystał z niej ani razu. Zamiast tego skrzętnie ją ukrył obawiając się kradzieży.
- No i różdżka. Pomimo tego, że była krótka, to nie była lekka i dobrze leżala w ręce, no i zaklęcia wychodziły niebagatelne w rękach tak uzdolnionego właściciel, jak właśnie sam Moody.
- Różdżka:
- Wiśniowe drewno, co świadczy o sile umysłu właściciela różdżki.
Długość 8.5 cala, cóż... tak to jest, kiedy jest się wysokim, ale w końcu nie zawsze rozmiar ma znaczenie.
Rdzeń zaś wykonany z włókna ze smoczego serca, co oznacza jedno. Niebagatelne zaklęcia o dużej mocy.
- W walce:
- Jest niezwykle zdeterminowaną osobą w walce, szczególnie po śmierci żony. Jego upór i odporność na ból po ostatnich wydarzeniach znacząco wzrosły, co sprawiło, że był trudnym przeciwnikiem, a i jego pomysłowość i wykorzystywanie otoczenia było powodem wysokiej renomy Szkota.
Jeśli tylko była taka możliwość, to starał się nikogo nie zabijać. Zawsze szukał sposobu na to, by przestępcę czy zbrodniarza, z którym walczył jakoś obezwładnić zamiast pozbawić życia. Specyficznego stylu z całą pewnością nie da mu się odmówić, choć często przypłacał to kolejną blizną czy większą raną na ciele.
- Widok z Ain Eingarp:
- O nie... on nigdy nie spojrzy w to przeklęte lustro! Wiedział, co tam ujrzy i nie chciał widzieć powtórki z historii i niespełnionych marzeń...
Jednym z tych marzeń było bycie w szczęśliwym małżeństwie i posiadanie rodziny, niestety śmierciożercy zabrali mu żonę, nie mógł dać jej dziecka, zawiódł ich oboje...
Kolejnym niespełnionym pragnieniem duszy Moody'ego, które ukazałoby to cholerstwo, to po prostu bezpieczeństwo, świadomość, że nie musi bać się o życie swoje i jemu najbliższych.
Alastor chciał żyć tak naprawdę spokojnie, szczęśliwie i bezpiecznie, z rodziną, ale kogo to obchodziło i kto to widział pod jego żelazną skorupą...
- MUZYKA POLECANA DO HISTORYJKI. Sonata w poście jest dla sympatyków muzyki klasycznej.:
Przykładowy Post:
Przedmieścia Londynu, trzeci dzień listopada, 28. urodziny Moody'ego, ściemnia się i zbierają się chmury deszczowe. Auror spędza miły czas w domu wraz ze swoją żoną - Evelyn Moody, z domu Conlan. To Była urodziwa kobieta... Zgrabna sylwetka, twarz smukła, pełna miłości i mądrości. Długie, czarne, proste włosy, uśmiech wręcz anielski. Siedzieli razem przy pianinie w salonie, grali ich ulubioną sonatę.
Powoli zaczął padać deszcz, a szczęśliwe małżeństwo, objęte czule, grywało przepiękną muzykę.. Nie świętowali hucznie urodzin Alastora, po prostu chcieli ten dzień spędzić nieco inaczej, przypominając sobie o tym, co ich połączyło i dlaczego jest im dane być właśnie teraz, razem. Tego wieczora nie brakowało czułości tej parze... do czasu.
Z pierwszym piorunem, zwiastującym burzę, kilku śmierciożerców obeszło ochronne zaklęcia Moodych i wyważyli drzwi do ich domu. Zaatakowali z jedną, prostą intencją - zabicia ich dwoje.
Kiedy rozpętała się mała bitwa zdobiona światłami zaklęć, toczenie domu pustoszało coraz bardziej. Światła od zaklęć mieniły się różnymi kolorami, śmierciożercy napotykali duży opór i poddawali się sile Moodych, jednak nie trwało to długo. W pewnym momencie jeden z nich postanowił uderzyć w najczulszy punkt Moody'ego, rezygnując z walki z nim. Zaatakował żonę. Rzucił na nią Aviforsa. Szkot zajęty ochroną swojego życia przed Avadą Kedavrą nie mógł pomóc swojej żonie, co spowodowało, że była zdana w tym momencie tylko na siebie...
Po pewnym czasie siła rzuconego Aviforsa sprawiła, że Evelyn mimo zawziętej obrony padła pocięta na całym ciele, ledwo dysząc, była za słaba...
Alastor został sam przeciwko czwórce... nie mógł zająć się żoną... Musiał działać! Musiał walczyć! Musiał przeżyć! Szkot szukał szybkiego sposobu na przerwanie nierównej walki choć na chwilę. Rzucił w odpowiednim momencie Expulso odpychając całą czwórkę, dwóch z nich szybko wyeliminował Petrificusami.
Został sam teraz przeciwko najsilniejszej parze napastników, a czas uciekał... Evelyn umierała!
Po raz kolejny groziła mu utrata życia, jeden ze sługusów Voldemorta mało co nie zabił Moody'ego. Chciał poderżnąć Szkotowi gardło, jednak nie trafił i przeciął okolice kącików jego ust, rana była potwornie bolesna, ale Moody miał o co walczyć i mimo bólu nie poddawał się! Choć i ból również dawał się we znaki...
Sparaliżował trzeciego śmierciożercę, został ostatni, niefortunnie najsilniejszy. Doszło do pojedynku między nimi, w którego trakcie Alastor, bliski pokonania przywódcy, został zmylony przez czarnoksiężnika i auror w brutalny sposób stracił prawe oko. Ryki bólu były wręcz nienaturalne. Szkot w adrenalinie i chęci przeżycia użył ostatniego zaklęcia, na jakie pozwolily mu siły, z ogromną siłą wyrzucił przywódcę śmierciożerców zaklęciem Desmaio wręcz wyryczonym w bólu. Siła uderzenia była śmiertelna. Dom zaś po tej szybkiej, gwałtownej bitwie, został zdemolowany od środka, czego nie było widać za bardzo z zewnątrz.
Ledwo pełzając na czworaka, w ruinach doczołgał się do krwawiącej żony, jej twarz wcześniej anielska teraz pocięta i ujawniająca coraz bliższe objęcie śmierci. Pełna łez i krwi została objęta przez Alastora. Chciał ją uratować, nie zważał na ból... nie miał oka, jego usta są rozcięte, ale to było nieważne, Evelyn umierała! Sycząc i płacząc próbował ją uzdrowić, naprawdę probował... Niestety spóźnił się... Dostał od niej ostatnie muśnięcie policzka, ostatni pocałunek, szeptem podziękowała mu za wszystko, co dla niej zrobił dobrego i... jej ręka opadła, a dusza opuściła jej ciało... Wszystko, na czym zależało Alastorowi... zniknęło w jego ramionach. Zawiódł ją, nie potrafił jej ochronić, nie potrafił zapewnić jej bezpieczeństwa, nie potrafił dać jej rodziny... Płacząc, wręcz rycząc, wtulił się mocno w jej ciało, nie mógł uwierzyć w to, że jej nie ma.... Nie mogło to do niego dotrzeć w żaden sposób
- EVELYYYN! -
Zawył poraniony i pełen łez, tracąc to,, co było dla niego najcenniejsze. Ostatecznie ból i upływ krwi doprowadziły do skrajnego wyczerpania, które z kolei spowodowało utratę przytomności.
Zanim padł, uścisnął ostatni raz jej dłoń całując ją i padł obok swojej ukochanej bliski śmierci, marzył o tym, żeby odejść wraz z nią, dołączyć do niej... Nie chciał być sam...
Niestety nie było mu dane odejść.
Po jakimś czasie, uzdrowiony, wrócił do domu... z tym dziwnym, magicznym okiem i zgorzkniałym wyrazem twarzy. Nikt nie pytał Alastora o to, skąd je ma, nikt nie chce póki co wiedzieć i nikt się nie dowie, a poza tym... Lepiej nie rozdrażniać Moody'ego. Spoglądając na zgliszcza, postanowił posprzątać pobojowisko. Nie obyło się bez łez, niekiedy wyżywał się na resztkach mebli.
Kiedy tylko się z tym uporał, to starł pył z klawiszy i siedziska pianina... przy którym jeszcze tak niedawno grał ze swoją ukochaną, zagrał właśnie ten sam utwór, który wcześniej grywali razem...
- Nigdy więcej tego nie zagram... bez Ciebie to nie brzmi tak samo... Evelyn... Wybacz mi... Nie podołałem... Nie mogłem dać Ci tego, co chciałaś... Kocham Cię, moja najdroższa i... pomszczę Cię w tym życiu, a potem... spotkamy się w następnym... Nikogo tak nie pokochałem i nie pokocham, jak Ciebie... Będziesz zawsze w moim sercu, mój aniele stróżu... Wybacz mi... -
W tym momencie rozpłakał się jeszcze bardziej, samotnie walczył z bólem swojego serca, którego rozpacz była nie do ogarnięcia. W przypływie złości zniszczył instrument i spojrzał na jego zgliszcza pełen złości, żalu, rozpaczy, tęsknoty...
Ostatecznie pogodził się z tym, że nie ma już jego żony w tym świecie.
Oj śmierciożercy... Strzeżcie się... Alastor Moody stanie się waszą zmorą, która będzie rosnąć w siłę. Nie pozostaniecie bezkarni! Nie ujdzie wam to wszystko na sucho! On przeżył... I rozliczy się z nawiązką!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach