Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Łazienka Jęczącej Marty Empty Łazienka Jęczącej Marty

Pon Wrz 02, 2013 1:32 pm
Znajduje się na trzecim piętrze zamku. Uczniowie nie korzystają z niej, ponieważ rezyduje w niej kapryśny duch zwany Jęczącą Martą.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Gru 15, 2013 3:21 pm
Pędziłeś przed siebie, nawet nie wiedząc, gdzie dokładnie biegniesz... Pamiętasz jeszcze ten bieg..? Lub może chwilę, kiedy tutaj w końcu wpadłeś i ból powalił cię na kolana..? Jak przez mgłę... Nawet się nad tym nie zastanawiasz...
Cisza wokół i tylko kapanie wody - na początku wraz z każdą rozpierzchały się myśli w chwilach absolutnej pustki zbierane, a teraz już nie zbierały się w cale, w całości pochowane po wyżynach krainy zwanej "nieistnieniem"... Oddech był już spokojny, ciało już się nie trzęsło spazmatycznie, powoli, bo powoli, ale wracałeś do stanu względnie normalnego, jakoś rad z tego, że nie pojawiła się tutaj jęcząca Marta. Oprócz niej nigdy tu nikogo nie spotkałeś, dlatego tak lubiłeś tu przychodzić...
Odsuwasz rękaw płaszcza, zahipnotyzowany widokiem żyły pod bladą skórą, jednak... Nie, zasuwasz go, nie zrobisz tego ponownie, nie ugryziesz samego siebie, to tylko na krótką chwilę zwilża gardło...
- Cholera! - Twoja bezradna pięść uderza z hukiem o posadzkę obok twego uda... Przemawia przez ciebie tak głęboki żal, że niemal wyciska z otchłani oczu łzy - niemal. Masz resztki tego czegoś w sobie, co nie pozwala ci płakać... Lub może już jesteś doprowadzony do takiego stanu, że nawet nie potrafisz nad sobą zapłakać, bo szkoda by było marnować łez..? Marność nad marnościami i jeszcze raz marność...
Woda z krany nie przestawała kapać.
Darowano ci życie, o które nie prosiłeś, przed którym teraz uciekałeś, choć już nie wiedziałeś dokąd - zapraszała cię jedynie śmierć w swoje ramiona, zupełna pustka, obiecująca koniec nędznej egzystencji - jednak nie potrafiłeś przyjąć tej kościstej dłoni. Mimo wszystko trzymałeś się życia, rozumiecie, taki marny robaczek, który w zasadzie wie, że każdy może go złapać i powyrywać nóżki, który wie, że każdy może go przydepnąć obcasem, jednak stara się jak może ciągnąć swą egzystencję, bo tak naprawdę liczy tam, w skrytościach umysłu, że coś dobrego może go jeszcze spotkać... Nawet jeśli ta nadzieja zakryta była rozpaczą i poddaniem się, nawet jeśli już traciła swój blask, który jeszcze ongiś zachęcał do walki, a teraz pozostawił Ciebie, wojownika, na pastwę losu, robiąc z ciebie zamiast drapieżnika i pełną dumy istotę, to przegraną ofiarę. Masz jeszcze coś w zanadrzu? Masz wiarę? Czasami nawet tacy straceńcy chowają asa w rękawie, którego przemycili z czasów własnej świetlności, a co z Tobą? Ty już chyba nie masz...
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Gru 15, 2013 10:49 pm
Dyżur. Najgorsze co w ogóle mogło się jej przydarzyć. Nie ważne co miałaby w planach i jak ważne by to było i tak musiała chociaż udawać, że przejmuje się tymi cholernymi dyżurami. Musiała. Kolejny rozkaz. Z każdą chwilą było tych rozkazów co raz więcej. Ile można? Nauczyciele i Dyrektor powoli zapominają, że niewiele brakuje im do przekroczenia granicy między zasadami a dyktaturą. Jak na razie Asmita wszystko rozumiała. Ale co będzie za rok? Wypiszą jej grafik korzystania z toalety, zrobią jej zakaz jedzenia określonych rzeczy i będą się cieszyć, że jest grzeczną uczennicą. A wystarczyłby jej jakiś głupi i bezsensowny zakaz, żeby szukać ucieczki z tego wariatkowa albo chociażby spać w Zakazanym Lesie. Do różnych czynów może posunąć się człowiek trącony desperacją. I tu nie chodzi tylko o Wels.
Dziewczyna powoli szła korytarzem III piętra, żeby po chwili zniknąć w damskiej toalecie. W końcu dyżur, zawsze jest dyżurem. Nie ważne gdzie, i co będziesz na nim robić, ale wystarczy zachować pozory i wszystko pójdzie tak jak powinno. Rozejrzała się po pomieszczeniu, bo była aż nadto pewna, że słyszy czyiś oddech i tętno, które aż zachęcało do wypicia chociaż kropelki ludzkiej krwi. Ile można jechać na zajęczej diecie? Na pewno nie tak długo jak ona to robiła. Przydałaby się jakaś miła odmiana.
Sama nie wiedziała, czy była aż tak nieogarnięta, czy może powinna sobie znowu zbadać wzrok, ale nie mogła zrozumieć jakim cudem od razu nie zauważyła chłopaka. Najwyraźniej te uwagi na temat jej głupoty... mogły być prawdą. To nie znaczy, że nią były.
- em... wszystko... ok? - Niby nie chciała wiedzieć. A co jeśli otrzyma jakąś ważną informację typu "zostały mi dwa dni życia"? Wtedy mogłaby spokojnie spróbować krwi chłopaka i nawet nie miałaby jakoś specjalnie kłopotów, bo w końcu nie przez nią umarł, nie? Ona to tak odbierała, więc na pewno tak było.
Usiadła na jednej z umywalek i wlepiła wzrok w Krukona, bo to co zobaczyła jakoś nie zapowiadało się na nudny dyżur. Ciekawa była co się stało. Ona by tak zareagowała gdyby okazało się, że jej ojciec wrócił do domu. Porzuciłaby chyba wszystkie pozytywne myśli i powiesiłaby się na miejscu.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Gru 15, 2013 11:07 pm
Co za głupie pytanie... Jakie banalne... Gdyby chociaż zawierało cień emocji typu "hej, martwię się, pomóc ci?", lecz nie... Te emocje były innym obce, obce wobec twojej osoby - nie widziałeś ich w oczach innych, nie widziałeś ich w jej oczach, kiedy podniosłeś na dziewczynę nicość... Kiedy otchłań ją pochłonęła, nie chcąc wypuścić nim nie prześwietli jej na wylot.
- Tak... - Odparłeś niemal szeptem, dalece daleki od tego miejsca, już uspokojony po wybuchu całej gamy emocji, odkąd uciekł od pewnego dziewczęcia... Taka miła... Ona była taka miła... Miała taki przyjazny głos... W niej mógłbyś znaleźć to ciepło, którego potrzebowałeś... Ciepło krwi... Nie, nie krwi - ciepło nie sięgające pojęcia fizycznego - te ulatując ponad codzienność, które mogłoby sprawić, że twój wewnętrzny promyk znów trochę mocniej by zajaśniał, jeednak... Jednak... Jednak Ty chciałeś ją zabić. Chciałeś poczuć uciekające z niej życie, chciałeś zobaczyć, jak twoje dłonie zabarwiają się szkarłatem...
Teraz twoje zmysły były całkowicie stępione przez ich nadmierną pracę podczas dnia, w którym nie zaznałeś nawet marnej chwili spokoju, ale gdyby nie to, to wyczułbyś, jak wspaniale ta istota, która tutaj weszła, pachnie - jeszcze lepiej, niż pachniała Mary... I to samo mogłaś wyczuć Ty, Asmito. U niego.
Krew wampira, dalece wykraczająca jakością poza ludzką, o wiele bardziej wartościowa, przepełniona czystą energią, pobudzająca, jak najlepsze wino złożone z najdroższych składników, dokładnie wyselekcjonowanych...
Czarnowłosy podniósł się z trudem, poddając się odruchom ciała - umysł nie pracował... To instynkt kazał ciężko wstać, podpierajać się umywalki i opuścić głowę, pozwalając kosmykom przysłonić twarz, kiedy starałeś się nie przewrócić - nawet nie wiedziałeś, kto tutaj stoi. Że to ta Ślizgonka, która chodzi z Tobą na zajęcia. W końcu nawet, kiedy twoje oczy na nią padły, na samym początku, gdy się odezwała, to nie widziały one obrazów świata realnego - wciąż istniałeś poza tą przestrzenią, powolusieńku starając się doń powrócić, żeby pokojowo, bez żadnych problemów skierować się do swego pokoju i zatonąć, z Bożej łaski (co za kłamstwo, ona takich jak ty nie sięga...), w ciemnościach. Z Bożej łaski doświadczenia w nich jednak czegoś bardziej barwnego, niż szarość codzienności przytłoczonej bólem...
- Wszystko w porządku, już stąd idę... - Nie będę przeszkadzał, nie chcę z Tobą rozmawiać, nie chcę, żebyś mówiła do mnie cokolwiek. Chcę tylko stąd odejść. Zostaw mnie. Chcesz byś sam. Przyzwyczajenie? Fatum? Czy to naprawdę ten paraliżujący strach, że kogoś możesz stracić..?
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Gru 15, 2013 11:34 pm
Jakie emocje? Emocje są dla tych, którzy są pewni tego, co czują. Ona nigdy nie była pewna. Czuła tyle rzeczy na raz, robiła tyle rzeczy zaprzeczających sobie na wzajem, a najczęściej robiła je w tym samym momencie. Można zadawać sobie pytanie dlaczego to robi, albo co chce przez to osiągnąć. Ona po prostu taka była. Chodzący paradoks. Tak na nią czasem mówili, a ona tylko w nielicznych sytuacjach potrafiła zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo pasuje do niej to określenie. Tylko czasem, pochłonięta swoimi chaotycznymi myślami, zostawiała nagle wszystko to co robiła i zaczynała zastanawiać się, czemu sama nie wie, jaka jest. Ale to było tylko chwilowe, ponieważ zawsze można było zauważyć, że nie chciała tego wiedzieć. Pasowało jej to wszystko, więc nawet najmniejszego sensu nie byłoby w zniszczeniu tej dziwności jaka ją otaczała.
- Tak? Nie wydaje mi się... - Odpowiedziała trochę zdziwionym głosem. Znała to. Słowo "tak", jako odpowiedź na wszystko, żeby mieć tylko chwilkę spokoju od całej tej patologicznej rodziny, z którą przystało jej spędzić najgorsze czternaście lat życia. I cokolwiek by mówiła, na temat matki. Nie ważne jak długo by za nią płakała. Cieszyła się z jej śmierci, tak samo mocno jak przytłaczało ją całe to zdarzenie. Poczuła po nim ulgę. Wolność. Po wyjeździe ojca, nie mogła opanować się z radości. Ale było jej smutno samej. Takie sprzeczności to u niej wyrobiona norma... po co ją zmieniać?
Słyszała oddech chłopaka, jego tętno. A jego zapach mówił tylko "napij się, napij". Nie wiedziała, czy na prawdę chce to zrobić. Tylko raz przez całe te trzy lata napiła się ludzkiej krwi. A wampirzej jeszcze nigdy nie piła. Może gdyby nie to, że nie wiedziała, skusiłaby się od razu, ale nawet ona nie może być aż tak głupia... prawda?
Każdy ruch Krukona, wydawał jej się dziwny. Każdy kolejny potęgował to uczucie przez które czuła, że musi coś z tym zrobić. Wstała z umywalki i stanęła przed drzwiami, zagradzając wyjście z łazienki. Jako prefekt powinna... sama nie wiedziała co. Jeszcze nie miała okazji do wykazania się, a ta jakoś nie bardzo jej pasowała. Nie trudno się dziwić.
- Nie idziesz. Wybacz, ale nie obchodzi mnie o powiesz, bo jednak muszę wiedzieć co się stało. - Musisz? Patrz... teraz nie jesteś lepsza od tych cholernych dyktatorów... Nie podobało jej się to. Nawet bardzo. Czy los chce ją czegoś nauczyć? A może była niegrzeczna? Nie ważne jaki był powód tego wszystkiego, miała tylko nadzieję, że ostatni raz musi robić coś takiego na dyżurze. Czy takie sprawy nie były dla nauczycieli? Czy może prefekci są tylko po to, żeby odwalać czarną robotę? Pewnie tak. Więc czemu ona to robi? Mówiłam... chodzący paradoks.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pon Gru 16, 2013 12:00 am
Emocje są dla wszystkich, tak samo, jak życie jest dla wszystkich (nie okłamuj samego siebie, wcale tak nie uważasz...) - to tak jak z dobrem i złem - sami, dobrowolnie wybieramy, jaką kroczymy ścieżką, chociaż... nie ukrywam, że są rzeczy, które nam to przeszkadzają, to pomagają, niezależnie od tego, na co się decydujemy... A decydujemy często nieświadomie. Kierują nami przekonania, w których się gubimy - i takim owieczkom powinno się wskazywać drogę, a nie pozostawiać samym sobie. Inaczej pozostawały na środku, nijakie, wahając się z jednej na drugą stronę, to łapiąc światło, to cień... I wyniszczały samych siebie, samych siebie... I Ty taka jesteś, Asmito. Nie potrafisz służyć dobru, nie potrafisz też zupełnie zapaść się w mroku, pomimo natury, jaką zostałaś (wbrew swej woli? no powiesz...) obdarzona. Niby cieszysz się, że brakło rodziców, a jednak pragniesz normalności wewnątrz twego przykro okaleczonego serca. Niby chcesz wolności, a jednak czujesz, że aby należeć do tego społeczeństwa, tak naprawdę chcesz się podporządkować. Jak cię tutaj zrozumieć, hm..? Jest jakiś złoty środek? Jest jakiś kod, by cię odszyfrować? Czy może właśnie wystarczy spojrzeć w twoje oczy, w zwierciadła duszy..? Aaach, nie, przepraszam... To Ty sama powinnaś w nie spojrzeć.
Nie wydaje ci się..? Słusznie ci się nie wydaje, ale już tego nie komentujesz. Podpierasz się o chłodny kamień, wydaje się, że nie oddychasz, zamarłeś w bezruchu jak doskonała rzeźba, nawet nie kontaktując, kiedy Ślizgonka się przemieściła, zachodząc się od tyłu, choć nie koniecznie to miała zapewne w zamiarze - z jakiegoś powodu nie chciała, żebyś tak szybko ją opuszczał - ciekawe czemu... Naprawdę się w niej poczucie obowiązku zbudziło? Śmieszną sobie żeś chwilę wybrała, wampirzyco, chyba tak jak każdy zatraciłaś instynkt zachowawczy. Chyba że naprawdę nie wyczuwasz, że masz do czynienie z kimś tobie podobnym, a nie zwykłym śmiertelnikiem.
Odwracasz się, powolutku i unosisz głowę, zmęczone spojrzenie - dlaczego ona tam stoi... dlaczego nie chce cię po prostu wypuścić...
- Nie musisz. Po prostu odejdź. - Szepnąłeś ze spokojem - cisza... I spokój... Nie miałbyś siły wybuchnąć gniewem, jak to ci się przez przypadek czasami zdarzało. Stoisz, nawet nieco wyprostowany, rzec by można, jednak duma..? Nie, tej w tobie nie było... Mrok zakrywał wszystko, by cokolwiek poza nim można było w tobie dojrzeć.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 11:00 am
Wiedziała doskonale, że życie jest dla wszystkich. Dlatego właśnie wcieliła w życie swoją super opracowaną dietę, przez którą czasem wychodziła z siebie, kiedy była świadkiem jak ktoś się skaleczył, czy zrobił sobie cokolwiek innego, przez co poleciała krew. Zawsze próbowała unikać takich sytuacji, ale to nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać. Jednak emocje to zupełnie inna bajka. Skąd ona miała wiedzieć, co czuje, skoro nawet nie była pewna jak ma zareagować na jakąkolwiek sytuację. Najczęściej reagowała całkiem przeciwnie, niż powinna. Jednak Ci, co dobrze ją znają, nigdy nie zwracali uwagi na pokręconą osobowość i nie poukładane życie Asmity. Dla nich była po prostu zwykła, bo obrali sobie taką dziwną metodę na spędzanie z nią czasu. Jak ona coś robiła, to było pewne, że za chwilę zacznie zaprzeczać sama sobie. Czyli wszystko się wyrównywało i teoretycznie nie robiła nic. To strasznie pokręcone ale w praktyce jest bardzo pomocne.
Ona naprawdę nie zauważyła. Nawet można powiedzieć, że nigdy nie chciała w stu procentach poznawać nikogo. Co to za przyjemność z zadawania się z kimś, skoro go znasz i umiesz powiedzieć o nim wszystko? To jest tak jakbyś był w stanie przewidzieć jego każdy ruch, a według dziewczyny życie polega na ciągłych zaskoczeniach. Nie ważne, czy dobrych czy raczej przeciwnie. Sam fakt, że może żyć pełnią życia był dla niej wspaniały więc zostawiła w spokoju rozwodzenie się nad przyszłością i poznawanie innych.
- Muszę. Taki jest mój cholerny obowiązek.  – Po co ja się na to wszystko zgodziłam? Może powinnam zwiać z tej szkoły i zamieszkać w jakiejś Walii czy coś… A może wrócę do Phoenix? Nie… albo… nie wiem. Uśmiechnęła się wesoło. Nie ma nic fajniejszego niż zmuszanie kogoś wbrew jego woli do czegoś czego nie chce zrobić. Mimo swojej niechęci do wykonywania rozkazów to zaczynała traktować bardziej jak… hobby? Nie, to złe określenie. Ale nie ma na to dobrego określenie.
- Nie wiem, co się stało, ale może musisz iść do Skrzydła Szpitalnego? Albo potrzebujesz pocieszenia? Mam cię przytulić? Pewnie nie będziesz chciał przytulenia, bo niektórzy mówią, że jestem dziwna, ale ja sama nie jestem co do tego pewna… hmm… a może chcesz… coś słodkiego? Czekoladę, lody? Mi to zawsze poprawia humor… No ja już nie wiem! -  Powiedziała zrezygnowana i usiadła po turecku przed drzwiami. Czy aby dobrym pomysłem było „straszenie” chłopaka. Intencji takich nie miała, ale u niej może to różnie wyglądać i skończyć się zupełnie niespodziewanie. Oby tylko Sahir nie pomyślał sobie, że Asmita jest jakaś chora psychicznie bo nie chciałaby przerabiać tego z kolejną osobą… Tak, zdarzały się już takie przypadki.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 1:35 pm
Stojący naprzeciwko Ciebie chłopak uniósł głowę, samotny, tak, pochłonięty przez niezrozumiałą rzeczywistość czegoś, co sprawiało, że... Że co..? Co się tak naprawdę z nim dzieje..? Zamknął powieki i zanurzył się w ciszy - nie dbał o to, że mogłaś się poczuć urażona przez jego brak jakiejkolwiek uwagi... Może słuchał tego, co dalej mówiłaś - tego o lodach, tak..? Poprawianie humoru, pomoc - chcesz pomóc z poczucia tego 'obowiązku'..? Dlaczego w ogóle cię to nie poruszyło..? Dlaczego nie potrafiłeś tego docenić..? Czy tak wiele się zmieniło..? Rzeka Twojego życia tak przykro zwalniała z dnia na dzień, cały czas trawiona przez czerwień krwi i chociaż teraz tak bardzo szukałeś czystego skrawka nurtu, by zwilżyć gardło, nie było go... Wszędzie tylko ta śmierdząca jucha - może już u źródła została zepsuta, przeżarta ludzką ignorancją, pożarta przez wszystko, co ci zrobili.
- Nie jesteś w stanie mi pomóc, Asmito. - Zazwyczaj mrukliwy, przyduszony głos, taki, jakby ledwo mówił, teraz był bardziej wygładzony, teraz był spokojny i miękki - może to wewnętrzny płacz, może wewnętrznie krwawiące serce go oczyściły, ścierając kurz z gardzieli, która nie przywykła do rozmawiania z kimkolwiek, prócz konieczności niekiedy z nauczycielami. Od biedy było nawet to lepsze niż zupełne zamknięcie się w czterech ścianach, chociaż... Już byłeś przez nie otoczony... I twoje przerażone, zapłakane oczy wyglądały na świat zewnętrzny, kuliłeś się we wnętrzu, stwierdzając "świat mnie nie kocha"... Więc ja też mogę przestać kochać świat.
- Daj spokój, po co się narzucasz. - To właśnie robisz, narzucasz się... Próbujesz pomóc na siłę, a to zazwyczaj tylko bardziej przeszkadza... Niekiedy wewnętrzne walki, niekiedy wewnętrzna żałość potrzebuje tego, byśmy spędzili czas sam na sam ze sobą - czy Ty tego nie rozumiesz..? Pomyśl, bo znasz to uczucie, sama znasz najlepiej - jesteś wszak wampirem, dobrze wiesz, co to ból pragnienia, choćby i jak bardzo wtedy potrzebujesz gdzieś uciec i się skryć. Czarnowłosy opuścił głowę, by zetknąć otchłań swoich oczu, doskonale obojętną, doskonale czarną, zdającą się połykać każdy blask i cień w swą toń, z oczami Asmity. - Jeżeli da ci to satysfakcję możesz mnie odprowadzić do Skrzydła Szpitalnego. - Niech się tylko zadowoli i da ci wreszcie święty spokój, którego tak bardzo potrzebowałeś... Tak w zasadzie to kłamstwo, wcale tego świętego spokoju nie potrzebujesz - tak naprawdę potrzebujesz poświęconej ci uwagi, kogoś, kto cię podtrzyma... O ile już nie jest za późno. Wpadłeś tak daleko, tyle razy, jesteś tak poobijany, ranny, że podniesienie się teraz... Ty się nawet nie chcesz podnosić. Ty już zasnąłeś na swojej drodze. Jeszcze trochę i w lusterku nie będziesz widział siebie, tylko demona, którego w sobie nosisz. Ciemność pożre cię od środka. To dobrze. Nie będziesz musiał istnieć.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 3:12 pm
Prawdopodobnie zauważyłaby, że chłopak przestał jej słuchać. Gdyby nie fakt iż miała to głęboko gdzieś. Zwykle gadała tylko po to, żeby gadać. Kto jej zabroni? Nikt, już nikt. Ojciec jej zabraniał, bo według jego chorych poglądów miejsce kobiety jest w kuchni. Jest to tylko jeden z wielu powodów dla których dziewczynie nigdy jakoś nie przeszkadzało iż jej własny „tatuś” bardziej woli jej młodszą siostrę. A matce nigdy nie zazdrościła. A tak po za tym nie można było nawet leciutko podciągnąć jej czynów do poczucia obowiązku. Raczej chodziła o coś zupełnie innego. Ale nie można tak rozwodzić się nad jej zamiarami. Przynajmniej nie teraz.
-Może tobie nie umiem pomóc, ale sobie umiem doskonale. – Czy warto zastanawiać się nad sensem tych słów? Tak. Właśnie to radziłabym Sahir’owi. Ona właśnie kłóciła się w środku sama ze sobą. Napić się krwi Sahir’a czy nie? Tak, to wspaniałe pytanie. Zwłaszcza, że jak na razie argumentów było po tyle samo… ale na jak długo? I to właśnie się z nią działo, kiedy czuła żądzę krwi. Nic nie było po niej widać. A wewnętrznie miała ochotę się powiesić aby to wszystko skończyć. Bo nie ważne ile argumentów na „nie” by znalazła i tak w końcu pojawi się taki jeden, który sprawi, że Asmita już nigdy nie będzie chciała myśleć o sobie jako o osobie w której jest choć troszeczkę dobra. Tylko jak szybko pojawi się ten argument, na razie miała nadzieję, że nie teraz. Chociaż… nie, nie wiedziała jaką ma nadzieję. I chyba wolała nie wiedzieć.
- Narzucam się, bo jestem w sytuacji której nigdy nie zrozumiesz… - Czy była tego pewna? Oczywiście? Jakie miała szanse, że właśnie ten chłopak, który unika ludzi, z którym zamieniła tylko kilka zdań, a znała jego imię tylko z lekcji, jest w stanie zrozumieć to co ona właśnie czuła w głębi siebie? Niewielkie. Jednak nigdy niczego nie skreślała za wcześnie. Cóż, teraz to zrobiła i chyba właśnie przez to nie wyczuła z kim właśnie rozmawia.
- Wybacz, ale to nie da mi satysfakcji. – Doskonale wiedziała co jej ją da. I to chyba właśnie sprawiło, że podniosła się z podłogi. Tak bardzo nie chciała tego robić, ale jednocześnie teraz tego pragnęła. Wiedziała, że będzie się obwiniać i pewnie będzie przepraszać go przy każdej okazji, ale nie mogła już dłużej wytrzymać. Nie mogła. Osoba która tak bardzo unika używania słów „nie można” i „trzeba”, bo używają ich dyktatorzy. A teraz proszę… Zwala wszystko właśnie na jedno z tych słów. Podeszła bliżej Krukano. Tak blisko, że w tym momencie można byłoby oskarżyć ją o naruszanie przestrzeni osobistej. Złapała go lekko za brodę, tym samym unosząc jego twarz do góry. Spojrzała mu w oczy, co tak bardzo przypomniało jej ten jeden jedyny raz, kiedy napiła się ludzkiej krwi.
- Przepraszam. – Szepnęła i zanim jakkolwiek zdążył zareagować, wbiła swoje kły w szyję chłopaka. Poczuła od tak dawna oczekiwaną ulgę, kiedy tylko krew Sahir’a spłynęła jej do gardła. Doskonale pamiętała smak krwi człowieka. Nawet nie można było jej porównać z tą. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie piła tak dobrej krwi. Tylko jest jedno pytanie… Czy to pomoże jej w zapanowaniu nad głodem? Mało prawdopodobne.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 4:41 pm
Której nigdy nie zrozumiesz... Ty nie zrozumiesz..? Owszem, nie zrozumiesz. Nie masz takich szans, przecież tak naprawdę cię to nie obchodzi, nie chcesz wyciągać do kogokolwiek dłoni, nie chcesz pomagać, nie chcesz poświęcać swojego karku, kiedy sam nie potrafisz się dźwignąć - to by było bez sensu, to by było zbyt toksyczne - nie dość, że nie potrafiłbyś pomóc, to jeszcze mocniej byś wyniszczał samego siebie, a w końcu... To nie o to chodziło... Nie chodziło o debilne poświęcanie się dla sprawy, nigdy nie chciałeś umrzeć jak bohater, osłaniając kogoś piersią. Na pewno? Nie oszukujesz samego siebie? Dobrze, przyznaj tą rację - kiedyś oddałbyś wiele za wielu, nawet swoje życie, i w efekcie - popatrz, gdzie jesteś, w jakiej jesteś sytuacji - w efekcie oddałeś... Nowe życie przewróciło wszystko do góry nogami, z ciepłego i oddanego chłopaka stworzyło oddalonego o miliony mil samotnika, z którym nie rozmawiał nikt...
Nie rozumiałeś jej słów i nie sądziłeś, że mógłbyś zrozumieć - delikatnie ściągnąłeś brwi, dotykając lekko ziemi wyłapywałeś wreszcie słowa, zaczynając wreszcie słuchać, zaczynając uważać, ale to było tylko twoje ciało i pusty umysł... Patrz i nie dotykaj - dzieliła was przepaść, tak ogromna, że nie sposób było jej przejść, obejść, przeskoczyć... Żadnej kładki, żadnego mostu - nie możesz do niego dosięgnąć.
Cofnąłeś się o krok, lekko opuszczając głowę - co miała na myśli..? Jak chce sobie niby pomóc, tarasując ci drogę..? Podszept umysłu ci się nie spodobał. Nie spodobał ci się syk instynktu, który kazał ci się jej rzucić do szyi. I to nie z powodu głodu. Bestia chciała się przed nią bronić i pokazać jej swoją wyższość, ale ty nigdy nie słuchałeś głosu wewnętrznego, broniłeś się przed nim wszystkimi siłami, by jak najdłużej pozostać ludzkim.
Znów wznosisz na nią wzrok, słyszałeś, jak wstaje - porusza się tak lekko, z gracją lamparta, patrzy na Ciebie hipnotyzującym wzrokiem, kiedy ty mrużysz czarne oczy, kiedy od Ciebie promieniuje sygnał "nie zbliżaj się"... Zbliża, a Ty się nie poruszasz, dłonie opierając na kancie umywalki, żeby oddać im kawałek ciężaru swojego ciała, jakbyś chciał co najmniej przeniknąć przez ten marmur - popatrz, nie dało się... Czemu Cię to nie dziwi... Było w niej to samo, co w tamtym chłopaku tamtej zimowej nocy...
Rozchyliłeś lekko wargi, jednak nawet cichy szept spomiędzy nich się nie wydarł: pozostało w pamięci zapisane głuche "nie", a kiedy już złapał twój podbródek, tylko szerzej otworzyłeś oczy.
Ból przeszył twoje ciało, paraliżując je.
Zaparło dech w piersiach, kiedy dokładnie poczułeś, jak każdy jej łyk zabiera ci życie - marne, bo marne, ale, no właśnie... Mimo wszystko chciałeś, bardzo nieśmiało, żyć, mając nadzieję na lepsze jutro. Może ta dziewczyna to anioł..? Przyszła Cię wybawić, bo wiedziała, że nie potrafisz już tak naprawdę żyć i że czeka Cię ból..?
Wampir nie może być aniołem.
- Nie! - Zacisnąłeś powieki, spod których popłynęły łzy, napiąłeś mięśni - niepotrzebnie, to tylko zwiększyło ból - rękoma złapałeś ją za ubranie, próbując od siebie odciągnąć. Na próżno. Byłeś zbyt słaby.
Asmita Wels
Oczekujący
Asmita Wels

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 6:57 pm
Każdy łyk sprawiał, że jej poczucie winy rosło. Wiedziała, że to co robi jest w jej wypadku straszne. To była najgorsza rzecz, jaką mogła kiedykolwiek zrobić. Dlatego właśnie chciała to opanować. Nie dawała rady. Choćby nie wiadomo jak się przyłożyła, jej wampirza natura nie dawała za wygraną. Ale jednocześnie wcale nic chciała tak szybko „odstawić” krwi chłopaka. Była tak pyszna, że już sama nie wiedziała, czy gorsze będzie odsunięcie się, czy dalsze wysysanie życia z Sahir’a. Ale jej własna wola, nie była zbyt silna i stanęło na tym, czego tak bardzo chciała uniknąć.
Gdy tylko poczuła, że chłopak zemdlał odsunęła się, chociaż tak niewiele brakowało, żeby tego nie zrobiła. Patrzyła przez chwilę na Krukano, po czym wytarła się rękawem i wyszła z łazienki najszybciej jak to było możliwe. Miała wyrzuty sumienia, że go tak zostawia… ale musiała.

/z.t/
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Gru 17, 2013 8:12 pm
Puść mnie, puść mnie, puść mnie..! Błagam..! Nie chcę znosić tego upokorzenia znowu..! Może się drzeć, kochany Sahirze, nikt Ciebie nie usłyszy... Nikt nigdy Twojego cichego płaczu nie słyszał, nikt nie usłyszy też tego rozpaczliwego krzyku, który odbijał się we wnętrzu twej świadomości, gdy ściskałeś tak mocno zęby z obnażonymi kłami, by nie wyć na głos, ze wściekłości, żalu... Wszystkiego, co się w tobie kotłowało... W końcu wrzasnąłeś, otworzyłeś nawet oczy, drżąc, wciąż próbując ją odepchnąć wykorzystywałeś resztki energii coraz bardziej z Ciebie ulatującej. Odpuść. Poddaj się.
Chociaż mnie zabij... Nie pozwól mi się znowu obudzić... Pozwalasz, by złość spłynęła z Ciebie, pozwoliłeś sobie na bezwładne zawisanie w ramionach twojej rówieśniczki (a może nie, może to jedna z tych, co przekroczyli próg wieczności?), obojętniejąc na to, co się z Tobą dzieje, bo tak naprawdę co to była za różnica... Nadzieja na to, że ta bestia się opanuje przeminęła, pozostało tylko czekać, co czeka cię na końcu tego koszmaru. Ona zyskiwała na sile, a ty z minuty na minute słabłeś coraz bardziej, a wraz z tym przynosiło to ze sobą obrzydliwy ból całego, zrozpaczonego takim ubytkiem juchy ciało, rozpalające pożar niemal odbierający zmysły - w końcu to wszystko doprowadziło do tego, że naprawdę się zapadłeś - w słodkich ciemnościach, bez pamięci, myśli, obrazów, czy wspomnień - doskonała ciemność, wybawienie - niemal byłeś skłonny jej podziękować... Lecz wiesz, że będziesz się musiał obudzić. Wtedy będzie jeszcze gorzej.
Twoje ciało, pozostawione samemu sobie, opadło na podłogę - zimną, tak jak i ty byłeś zimny - chłodny i biały jak śnieg, ledwo oddychając, z trudem walcząc o każde tchnienie - ile tak godzin przeleżałeś zanim coś zaczęło do ciebie wracać - nie wiedziałeś. Znów powróciło kapanie wody z kranu - odgłos był teraz okropny... Równie dobrze mógłby być teraz armatą - atakował uszy jak wściekły tygrys. Gryzł i gryzł,  gryzł, a Ty chciałeś, żeby już przestał..! Drgnąłeś, udało ci się jakoś poruszyć koniuszkami palców, ale żeby wstać..? Czas mijał i mijał, a Ty nie czułeś wcale, żebyś odzyskiwał władanie nad ciałem.
- Po...mocy... - Wydobył się cichy, zachrypnięty głos z twojego gardła, na wpół przytomny.
Masz marne szanse, przyjacielu, że ktoś Cię tutaj szybko znajdzie.
Zostawiony na pastwę własnego losu, idealnie powiedziane... Kogo miałby obchodzić Twój los..? Nie było na świecie nikogo, kto by Cię pokochał. Nie było nikogo, kto by Cię obdarzył sympatią. Ach, tak, wybacz, była jedna taka istota, jedna taka wiedźma, Julie miała na imię... Jak Julia... Zabawne podobieństwo, heh... Nie umarła, w sensie fizycznym, jednak nigdy też nie odpowiedziała na tych kilka wiadomości, które próbowałeś jej wysłać sową. Jedna taka, jedna jedyna - jeszcze wtedy, rok temu, kiedy próbowałeś coś zmienić i jednak się przekonać do ludzi, kiedy beznadziejnie wierzyłeś, że jesteś w stanie poskromić swoją naturę. No cóż, tamten czas przeminął i nigdy nie powróci. Przynajmniej tak mówiono. I że podobno nigdy nie dzieją się rzeczy dwa razy tak samo. Czyżby..? Czy już kiedyś tak nie leżałeś..? Opuszczony, niepotrzebny..? Powoli dokonujący ponurej przemiany w "nadczłowieka"... Bolało tylko trochę bardziej niż teraz, cóż, może dlatego, że wtedy bardzo nie chciałeś umierać, bo mimo wszystko cieszyłeś się życiem, śmiałeś, normalnie rozmawiałeś z innymi i tamten moment wszystko zakończył. Nie chciałeś umierać, ale kiedy teraz o tym myślisz, jesteś pewien, że już wolałbyś umrzeć, niż dożyć do TEGO momentu. Do momentu kolejnej przegranej walki i upokorzenia. Jesteś taki słaby... Taki naiwny, łatwowierny, zbyt miły. Na próżno zadajesz pytanie: "dlaczego znowu ja..?". Dlaczego świat się zwalił ci na łeb i ciągle wbijał mocniej podłoże, co? Dlaczego nie było nikogo, kto by ci pomógł, prawda? Z jednej strony pragnąłeś pomocy, z drugiej odrzucałeś wszystkich, kiedy już nawet z tobą kilka zdań zamienili, jak Mary. Wolałeś uciec. Odrzucić. Odejść w samotności, niż narażać potem takie osoby na samego siebie. Wiesz, o co się toczyła rozgrywka, jaka mogła być cena... I w ostatecznym rozrachunku twoje życie nigdy nie było tego warte. Zawsze stawiałeś je poniżej czyjegokolwiek. Choć niby "każdy ma prawo żyć"...
Nie ma szans, nie podniesiesz się, nie masz siły... Leżysz, tak jak wtedy, bez sił, czując uciekające życie, czując lepką krew na szyi, która nigdy nie chciała zbyt szybko płynąć - było już ciemno, nastała noc - latarnie oświetlały opuszczoną uliczkę, tutaj robiły to pochodnie - tam był śnieg, tutaj lodowaty marmur... Tam byłeś jeszcze człowiekiem, tutaj już jesteś wampirem. I nigdy byś nie pomyślał, że już będąc nim będziesz narażony na atak przedstawiciela tego samego gatunku.
Nie masz nawet sił, by krzyczeć.
Ty się już poddałeś.
Widać to było w Twoich oczach. Nieobecnych. Oczach kogoś, kto ze spokojem czeka na śmierć.
Komu nie zależy.
Na niczym.
Mary Macdonald
Oczekujący
Mary Macdonald

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Czw Gru 19, 2013 11:17 pm
Łazienka jęczącej Marty nie była jakoś specjalnie ulubionym przez Mary miejscem, aczkolwiek… Nawet jej zdarzało się tu zjawiać z powodów czysto fizjologicznych, chociaż od samego początku zazwyczaj przeżywała traumę. Bo jeśli nie uciekała przed bandą Ślizgonów, to sam duch robił swoje i młodą wtedy Mary po prostu okrutnie straszył. A że bywała bojaźliwa, to czasem to działało. Dlatego za każdym razem, kiedy zbliżała się nieuchronnie do wizyty w tym miejscu, była pełna obaw. Tak jak się spodziewała, dla niej było to po prostu black spot całego zamku, miejsce, gdzie ZAWSZE działo się coś złego, bądź w najłagodniejszym przypadku niekomfortowego.
Tak było i teraz. Ledwo weszła, śpiesząc się między zajęciami, zastygła przy drzwiach i zagapiła się na ciało leżące na ziemi. Dopiero co go poznała, dopiero co od niej uciekł – co było dość bolesne, jeśli o nią chodzi, bynajmniej nie podeszło to, jak została potraktowana ostatnim razem, kiedy to tak po szczeniacku zafascynowana się mu przyglądała. Ale Mary to była tylko Mary i jej instynkt kazał jej uklęknąć przy nim szybko i odwrócić na plecy – co swoją drogą najmądrzejsze nie było. Słabe „pomocy” dźwięczało jej w uszach i przeraziło ją do szpiku kości, bynajmniej udało jej się zapomnieć o oryginalnym celu wizyty w tym jakże to przesadzonym i złowrogim miejscu, jakim była ŁAZIENKA.
- Jak mogę ci pomóc? – wyszeptała gorączkowo widząc, że jeszcze kontaktuje. Totalnie nie wiedziała co mu jest i totalnie nie miała pomysłu, co zrobić, dlatego wciągnęła jego głowę na swoje kolana dokonując szybkiej decyzji, że jeśli ma teraz umrzeć, to niech się czuje przynajmniej chciany. Bo też krwi nie było za dużo, ale ugryzienie… Było dziwne. Gryfonka tylko zerknęła na nie przelotnie, nie mogąc za bardzo zidentyfikować co i jak, albo po prostu odmawiając sobie przyjęcia do świadomości tego, co się bardzo tam cisnęło. Bo jej nie w głowie wampiry, wilkołaki i wszystkie te dziwne sprawy biegające po zakazanym lesie. Jej nie brakowało w życiu adrenaliny i chociaż była bardzo ciekawym osobnikiem, nie chciała się w nic takiego mieszać. – Sahir? Powiedz, że przewróciłeś się w łazience i nadziałeś na widelec… - powiedziała niemal błagalnym tonem. Jeszcze nawet nie zdefiniowała go sobie w głowie, miała kompletny mętlik i nie wiedziała co myśleć, nie zdecydowała, czy chce pociągnąć tą znajomość czy nie, bo też wydawało jej się, że jedna z tych opcji pociągnie za sobą spore konsekwencje. A ona nie chciała. Była młoda i miała zupełnie inne priorytety zamiast międzygatunkowych przygód, tylko…
A może miał padaczkę? Nie powinni luzem puszczać kogoś, kto ma padaczkę.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Czw Gru 19, 2013 11:43 pm
Głuche zabij mnie... kołacze się w umyśle, obijając o ściany, lecz nie wprawia w drżenie strun głosowych, nie przechodzi przez gardło - jest zaklęte w oczach, pod tą zupełną obojętnością - nawet nie zarejestrowałeś, że ktoś tu jest, że jednak ktoś wszedł, tak się zapadając, coraz niżej... Głębia i czerń - pociągały cię, chyba nawet zacząłeś ich pragnąć - co komu o życiu, kiedy nie jest warte złamanego grosza, którego nikt by nie wziął nawet za dopłatą? Dyrektor w Ciebie wierzy, tak, dobre sobie, ufa ci, jeszcze lepiej... Wszystko pięknie, fajnie, tylko dlaczego, kiedy już działo się coś złego, dotykało Ciebie? Czemu tak często przytrafiały ci się złe rzeczy? Nigdy nie skrzywdziłeś nikogo dobrego, bezbronnej istoty, nigdy! Świat jest niesprawiedliwy. Tak brutalnie, okropnie niesprawiedliwy... Chciałbyś mu wykrzyczeć w twarz wszystkie złe emocje i myśli, które masz w głowie i które dławisz w sercu wobec losu, wszystko, co karze ci uciekać i się separować, wszystko, co zsyła ci tyle złych rzeczy pod nogi. WSZYSTKO! Zatapia Cię to w jeziorze, śmierdzi ono krwią, coraz głębiej i głębiej, ten gniew, ta marna namiastka jakichś innych od rozpaczy uczuć, jest przynajmniej czymś, co pozwala ci płynąć do brzegu, z czystej irytacji, chęci robienia na przekór... Byś przekonywał się za każdym razem, gdy tam już dopłyniesz, że to jest tylko robienie na przekór sobie.
Otworzyłeś szerzej powieki, które już niemal zamknąłeś, już chcąc po prostu iść spać, może dostałbyś tą szansę, by się nie obudzić, lecz ten głos - ten głos już kojarzyłeś z czymś ciepłym. Z KIMŚ, kogo potraktowałeś źle, fatalnie wręcz, ach, gdyby ona wiedziała, dlaczego... Gdyby ktokolwiek wiedział... Gdyby ktokolwiek zechciał zrozumieć... Zaakceptować... Nie spojrzałeś na nią. Patrzyłeś na sufit - zaraz jednak powieki zacisnąłeś - słaby, bezradny, potencjalnie nic się nie zmieniło. Lecz teraz nawet nie zdołałbyś uciec, by ją ochronić, gdyby zaszła taka potrzeba, a z drugiej strony przecież i tak niczego złego jej nie uczynisz, nie w takim stanie. Więc dobrze, dobrze...
Masz swojego Anioła.
Nim cokolwiek zdołałeś z siebie wykrztusić, jakoś zebrać myśli, poczułeś, że twoja ciążąca głowa zostaje unoszona i zaraz wylądowała na ciepłych kolanach - och, ta dziewczyna pięknie pachniała... Wyraźnie słyszałeś bicie jej serca, tym razem nie doprowadzało ono do szaleństwa, tym razem miało wręcz kojącą naturę, jak dobra kołysanka na dobranoc.
- Przepraszam... - Westchnąłeś. Musisz przeprosić. Albo nie, nie, lepiej nie przepraszaj, gr..! Po coś to zrobił, on ma Cię nie lubić..! Ona..! Ona pewnie i tak zniknie za jakiś czas, jak Julie, więc co za różnica... Może chociaż przez chwilę uda ci się normalnie porozmawiać..? Odwróciłeś głowę w bok, milcząc, w tym krótkim momencie nie decydując się na odchodzenie do krainy nieistnienia. Co masz jej powiedzieć? Co miałbyś jej powiedzieć? Przecież to oczywiste, że nie nadziałeś się na widelec... Chociaż twoje myśli bardzo wolno to wszystko trawiły, to przecież było całkowicie jasne.
Czemu akurat ona, czemu akurat ona musiała tutaj trafić..!
- ... I dziękuję... - Za tych parę słów, które zamieniliście na korytarzu... Ale nie, żeby to było ostatnie pożegnanie, skądże znowu..! - Mój świat nie jest światem, w którym powinnaś się znaleźć... Mary... Ale dziękuję za trochę dobroci. - Maleńki promyczek światła, jednak ten maleńki w twoim świecie był zawsze niczym flara. Byle tylko zbyt szybko nie zgasła, nie wypaliła się.
Mary Macdonald
Oczekujący
Mary Macdonald

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pią Gru 20, 2013 12:14 am
Ulżyło jej, tak strasznie jej ulżyło, że przestał wyglądać tak, jakby miał zaraz umrzeć. Mary martwiła się, ale była też ogromnie przerażona: bo nie wiedziała, co się dzieje, nie znajdowała żadnego logicznego wytłumaczenia do niczego, co się teraz działo, niczego co ostatnio doświadczyła i co gorsza, coś nie widziała kolorowej przyszłości pod tym względem dla siebie. Ale to nic. Nadal trwała, trochę skamieniała, przesuwając jedynie dłoń po jego włosach i twarzy zastanawiając się, czy to teraz na nią nadszedł moment, żeby wybiec zachowując się irracjonalnie. Z drugiej strony w towarzystwie tego Krukona czuła się cały czas inaczej i mimowolnie to ona zerkała, czy on już wstaje, rzuci jakąś słabą wymówkę i ją zostawi z mętlikiem w głowie. Chociaż nie. Sahir mógł być wszystkim, ale nie samolubnym gburem. Był tak zupełnie inny, że chyba tylko i wyłącznie to trzymało Mary na ziemi. Już nie ciekawość ani nic innego, ot, poczucie, że jest trochę inny w sposób, który ona chciałaby poznać lepiej.
Także chociaż jej myśli były jak najbardziej zaplątane i niejasne i chociaż mogło się wydawać, że stanie się coś innego, po jego słowach Mary tylko nachyliła się i pocałowała chłodne i wcale nie tak chętne usta chłopaka. Nie z uczuciem, a przynajmniej nie takim, jakiego można by się było spodziewać. Chciała przelać na niego tyle ciepła, ile tylko potrafiła, bo podświadomie czuła, że tego mu teraz potrzeba. Że być może pomoże mu to bardziej, niż jakiekolwiek słowa czy lekarstwa. Albo zaszkodzi. Nie była w stanie przewidzieć, co stanie się za minutę, także trochę niczym marionetka (maryionetka) nie kierowała się zdrowym rozsądkiem, a jakimś wyższym rozkazem.
Po chwili wyprostowała się, jak gdyby nigdy nic, cały czas trzymając dłoń w jego włosach i obserwując, obserwując przeplatane z czekaniem na to, co się zaraz stanie. Nawet przeszedł ją dreszcz niepewności, ale to znów nic, na co mogłaby cokolwiek poradzić.
Sponsored content

Łazienka Jęczącej Marty Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach