Go down
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 1:28 pm
Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że Snape i spotkania tego typu organizowane w szkole nie szły w parze. Prawdopodobnie wcale by się tutaj nie pojawił, gdyby nie list otrzymany od opiekuna domu Salazara Slytherina. Mimo wszystko miał on w sobie pewne pokłady szacunku do nauczyciela i wiedział, że działało to w obie strony, nie chciał więc zawodzić zaufania profesora. Ubrany więc tak jak zwykle, w czarną, lekko już sfatygowaną szatę, wkroczył do Wielkiej Sali. Od razu uderzyły go wszelkiego rodzaju dźwięki, zapachy i obrazy.
Skrzywił nieznacznie nos, jakby coś nagle bardzo zaśmierdziało, w rzeczywistości jednak był zażenowany całą tą maskaradą, która miała właśnie miejsce. Młodsi uczniowie biegali z zachwytem pomiędzy kolejnymi stoiskami i zajadali łakocie, Severus jednak zdecydowanie tutaj nie pasował i najchętniej ulotniłby się stąd już teraz. Zdecydowanie nie miał siły na odpędzanie natrętnych reprezentantów, którzy uporczywie ściągali w swoją stronę co naiwniejszych uczniów.
Mimo to, skierował swe kroki w stronę stoisk opiekunów. Przygarbiony, z poważną miną, mijał innych uczniów, którzy zakłopotani schodzili mu z drogi. Zapewne byli tak samo jak on zdziwieni, że w ogóle się tutaj pojawił.
Miał nadzieję szybko przebrnąć przez rozmowę z profesorem Slughornem i opuścić salę jak najszybciej się da. Plany jednak pokrzyżowała mu inna ślizgonka, która już zajmowała miejsce naprzeciw nauczyciela. Przystanął niedaleko, wiedząc, że i tak na stanowiska narzucone były zaklęcia, nie usłyszałby więc o czym dziewczyna rozmawia z opiekunem. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i wbił mętne, nieobecne spojrzenie w zieloną tabliczkę z nazwiskiem profesora. Miał nadzieję, że żaden idiota nie będzie próbował go zagadać.
Julie Blishwick
Oczekujący
Julie Blishwick

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 2:12 pm
Coraz większy gwar rozpraszał dziewczynę, rozglądała się na wszystkie strony i na początku nie zauważyła, że wszyscy opiekunowie zasiedli do swoich stolików, w tym profesora Flitwicka. Miętoliła w kieszeni list otrzymany jakiś czas temu od nauczyciela zaklęć. Nic dziwnego, że serce jej łomotało ze stresu, w końcu chciała przeprowadzić ważną dla niej rozmowę. Fakt, że została zaproszona jeszcze bardziej pogarszało jej stan. Chciała porozmawiać, rozwiać swoje wątpliwości. W końcu ostatnimi laty wybrała bardzo dużo przedmiotów dodatkowych. Wszystko dlatego, że była bardzo niezdecydowana, czym chce zajmować się w przyszłości.
Uwagę przykuwali zbierający się przedstawiciele, którym Julie się przyglądała, nim sala zapełniła się uczniami. Teraz tłum przysłaniał większość stanowisk, a najbardziej ciekawiło ją to ze Szpitala Św. Munga. Jednak w oddali widziała przedstawicieli (jak się domyślała) Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami i też zawiesiła na nich wzrok. Nawet makieta gry w Quidditcha wydała się jej ciekawa. Tylko wszystkie te zawody wiązały się z kontaktami z ludźmi.Otrząsnęła się z zamyślenia, gdy stanęła za nią bliźniaczka Edwards. Jak też się okazało, opiekun Ravenclawu już na nią czekał.
- Dzień do... - mówiła przekraczając linię jedną nogą, lecz nie dokończyła, gdy jeden z bezczelnych uczniów, niestety jej domu, wszedł przed nią. Od razu się wycofała, niepewnie rozejrzała się wokół siebie, ale wróciła na swoje miejsce. Jeśli wcześniej cała drżała, to teraz wyglądała, jakby zamiast nóg miała galaretę, którą podają co wieczór na kolację.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 2:40 pm
List który Kyo dostał najpierw został przez niego w bardzo typowy dla siebie sposób zignorowany. Na początku znajdował się w jego torbie, a po zajęciach wrzucił go gdzieś na dno kufra jak jakąś starą i bezużyteczną rzecz. Niestety przez cały czas krążyła mu po głowie ów notatka, i chociaż za każdym razem kiedy ktoś go pytał czy ma w ogóle zamiar pojawić się na tych dniach kariery, to odpowiadał, że kategorycznie nie będzie robił z siebie tam idioty. No bo w końcu jaką przyszłość może on mieć. Stracił na to szansę już jakiż czas temu, więc raczej nie wydawało mu się, że w przeciągu jednego dnia coś się zmieni. Tym bardziej, że miał rozmawiać ze swoją opiekunką domu, która nie raz i nie dwa na pewno słyszała skargi nauczycieli na jego naganne zachowanie, ignorancje, i chamstwo w jednym.
Po zajęciach wszyscy uczniowie pognali od razu do wielkiej sali aby ustawić się w ładnej kolejce do stoisk, gdzie czekali na nich już opiekunowie domów. Chłopak z kolei poszedł w zupełnie innym kierunku. Chciał jak najszybciej znaleźć się w pokoju wspólnym, bo wiedział, że będzie to opustoszałe miejsce. I cóż nie pomylił się za bardzo. Znajdowało się tam tylko kilku młodszych uczniów, którzy mieli jeszcze dużo czasu na planowanie swojej przyszłości. Wyminął ich tylko w milczeniu kierując się do dormitorium.
Chłopak od razu rzucił się na swoje łóżku wpatrując się w baldachim nad nim. Nie mógł dłużej udawać przed sobą, że ten list który znajdował się na dnie jego kufra nie zajmował jego myśli. Było to tak bardzo irytujące... prawie, że przyrównywane do natrętnej muchy, która właśnie wleciała do pokoju. Kyohei próbował sam siebie po raz setny przekonać, że nic tam po nim, nie pasował do tych wszystkich ludzi z przyszłością, będzie tylko się wyróżniać. Z drugiej strony tak naprawdę nic mu nie szkodziło... pójdzie, powie jak widzi swoją przyszłość i wróci tutaj. Puchon wstał z łóżka i otworzył swój kufer aby wygrzebać z niego pogięty list. Brązowe oczy Kyo ponownie przestudiowały tekst.
-Ehhh... chyba oszalałem- Mruknął cicho do siebie, po czym schował list do kieszeni, i jak gdyby nic ponownie zszedł na dół aby wyjść z dormitorium.
W wielkiej sali było więcej ludzi niż mu się wydawało. Wszyscy byli tak podekscytowani, niektórzy już prowadzili rozmowy z niektórymi przedstawicielami ministerstwa, albo próbowali załatwić sobie posadę w zupełnie innym miejscu. Tylu ludzi z planami w jednym miejscu, a wśród nich Kyo... chłopak który nie miał zielonego pojęci co będzie robić jutro... ba... nie wiedział co będzie robić dosłownie za chwilkę, a co dopiero mowa o jakimś czasie naprzód. Tak czy inaczej nie zastanawiając się długo zaczął szukać stanowiska opiekunki puchonów. Nie trwało to długo, i w chwili kiedy chciał wejść do środka napotkał przeszkodę.
-Co jest...- Mruknął cicho do siebie i dopiero po chwilce zrozumiał, że pewnie ktoś jest już w środku. Dlatego też stanął spokojnie z rękami w kieszeni i wbił wzrok w ziemię, zastanawiając się nad tym którą stroną będzie można szybciej uciec z tego cholernego miejsca.
Pomona Sprout
Nauka
Pomona Sprout

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 4:02 pm
Widziała jego zakłopotanie i nie ponaglała. Chciała, by Tomas sam przyznał się do swoich pragnień - tylko w ten sposób mógł zyskać pewność, której na codzień tak mu brakowało. Z ciepłym uśmiechem czekała więc, aż chłopak wyjawi jej swoje plany, a gdy odważył się to zrobić przez krótką chwilę w milczeniu przyglądała się jego jasnej twarzy. W końcu rozbudziła się i podskoczyła na krześle, klaszcząc przy tym w dłonie.
- Och, panie Duncan! Cudownie, naprawdę cudownie! Przez chwilę się bałam, że po ostatnich doświadczeniach postanowi pan zostać graczem quidditcha. - Mrugnęła, unosząc kącik ust i szukając czegoś w stosie notatek. Nie miała zamiaru rozwodzić się nad ostatnim incydentem. Tomas i jego towarzyszka ponieśli już konsekwencje i teraz należało skupić się na przyszłości.
- Zdaje sobie pan oczywiście sprawę, że to ostatni dzwonek żeby wziąć się do roboty? - Duncan był dobrym uczniem, jednak niekoniecznie pracowitym. Pomonie wydawało się, że chłopak zbyt często odpuszczał. Właściwy pergamin wylądował w końcu w pulchnych palcach kobiety. - Kierownictwo szpitala wymaga najwyższych ocen, czemu trudno się dziwić... Musiałbyś zaliczyć Zielarstwo i Eliksiry na Wybitny a Transmutację i Zaklęcia co najmniej na Powyżej Oczekiwań... - przysunęła do siebie notatki na jego temat. - Nie widzę tu problemu z Zaklęciami,  ale na Transmutację i Eliksiry musisz uważać mój drogi... Z tego co widzę profesor Slughor ocenia twoje możliwości między Zadowalającymi a Powyżej Oczekiwań. Myślałeś o kółku korepetycji? - Jej ton był spokojny a spojrzenie przychylne. - Osobiście nie uważam, żebyś miał większe problemy podczas egzaminu z Zielarstwa, jeśli jednak chciałbyś poćwiczyć zapraszam do swojej cieplarni. Dodatkowych rąk do pracy nigdy za wiele. - Mrugnęła, kolejny już raz i dolała mu do szklanki kompotu. - Zdradzisz mi czemu akurat uzdrowiciel?
Opiekunka Hufflepuffu była szczerze zainteresowana uzyskaniem odpowiedzi na to pytanie. W jej mniemaniu Tomas posiadał wiele niezbędnych w tym zawodzie cech. Był cierpliwy, opiekuńczy... Zawsze jednak zastanawiało ją to, co tak naprawdę kierowało jej uczniami gdy snuli plany na przyszłość.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 5:41 pm
Z całą pewnością kiedy już McGonagall wysyłała do ciebie sowę sugerującą, że powinieneś zjawić się na Dniach Kariery, to... faktycznie powinieneś to zrobić. Co prawda Syriusz miał świadomość tego, że prawdopodobnie podobny list otrzymał każdy, kto był już na tym etapie edukacji, by wskazanym było już zastanawianie się nad dalszą karierą. Mimo wszystko jednak siódmy rocznik chyba powinien czuć się najbardziej zobligowany do tego, by się tutaj pojawić - a może i nie? bo w sumie nie było już i tak trochę za późno na zastanawianie się nad tym, co chciałoby się dalej robić? - a niestety ten nie był aż tak liczny, by opiekunka Gryfonów nie miała zapamiętać wszystkich siódmoklasistów. Co więcej, Black raczej nie był osobą, która łatwo mogłaby zginąć gdzieś w tłumie i przemknąć przez te wszystkie lata edukacji bez rzucania się w oczy.
Zwłaszcza, że przez siedem lat dbał o to, by było zupełnie inaczej.
Dla własnego spokoju lepiej więc było już przecierpieć przez chwilę i pojawić się na tych nieszczęsnych Dniach Kariery niż później wysłuchiwać na przykład - kolejnej! - reprymendy z ust McGonagall. Co prawda wybór pomiędzy tym, która z tych dwóch rzeczy mogłaby uchodzić za przyjemniejszą rozrywkę wcale nie był aż tak oczywisty... Ostatecznie jednak padło na Dni Kariery. Widocznie właśnie je Syriusz musiał uznać za to mniejsze zło - z jakiegoś tylko sobie znanego powodu. Bo przecież na pewno nie wierzył w to, że uczestnictwo w tym wydarzeniu miałoby jakkolwiek wpłynąć na jego wybór zawodu, który miał zamiar w przyszłości wykonywać. Co do tego był akurat absolutnie pewien, nie miał najmniejszych wątpliwości i... poprzez rozmowę z opiekunką Domu chyba po prostu chciał ją o tym uświadomić, żeby przypadkiem nie żyła w przekonaniu, że po skończeniu Hogwartu Black miał zamiar oddać się tylko i wyłącznie błogiemu lenistwu.
Chociaż to też była dość kusząca opcja.
Pojawiając się w Wielkiej Sali, z początku miał nadzieję, że uda mu się wszystko załatwić sprawnie, bezproblemowo i najlepiej w kilka minut. Niestety, dość szybko zlokalizował grupkę Gryfonów, którzy najwyraźniej czekali na możliwość rozmowy z nauczycielką. Stosunkowo szybko doszedł jednak do wniosku, że taka opcja była nawet lepsza... Nietrudno bowiem było ocenić, że ci już czekający byli w młodszych klasach, co z kolei oznaczało, że wciąż mogli zastanawiać się nad swoją karierą. Idąc dalej tym tropem - zastanawiając się, na pewno zajmą McGonagall więcej czasu i pochłoną więcej jej energii. W taki sposób, że istniała szansa na to, że Syriusz nawet nie doczeka się tej - i tak niepotrzebnej jego zdaniem - rozmowy. To zdawało się być naprawdę dobrym wyjściem. Wystarczyło tylko pokręcić się gdzieś w okolicy, cierpliwie poczekać aż młodsi Gryfoni odbębnią swoje rozmowy i liczyć na to, że gdzieś tak w międzyczasie całe to przedsięwzięcie się skończy. Świetny plan.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 6:55 pm
Zdziwiła go nieco ta dość żywiołowa reakcja opiekunki swego domu. Chyba nawet przez chwilę dało się to wyczytać na jego twarzy, bo spojrzał z szeroko otwartymi oczami na uradowaną nauczycielkę. Nigdy wcześniej nikomu nie mówił czym chciałby się zająć, nie wiedział więc jakiej reakcji oczekiwać po potencjalnym słuchaczu. I profesor Sprout pozytywnie go zaskoczyła. Uśmiechnął się delikatnie, zerkając na trzymaną w dłoniach szklankę kompotu. Nie umknęło mu stwierdzenie o Quidditchu, nie skomentował go jednak. On w drużynie! To by dopiero było. Apokalipsa.
-Och, nie myślałem o kółku. To chyba dobry pomysł. - Podniósł wzrok i zerknął na notatki leżące na stole. Niczym kartoteka na każdego ucznia. Owszem, czuł się całkiem pewnie w przypadku zaklęć, wciąż jednak nie był pewien czy uda mu się podnieść oceny z pozostałych przedmiotów. Może warto byłoby zagadać do starszych uczniów z prośbą o pomoc, póki jeszcze są w szkole? - Z pewnością do pani zaglądnę. Po ostatnich zajęciach czuję, że trochę się opuściłem.
Odparł całkiem szczerze. Chętnie popracowałby na dodatkowych zajęciach z nauczycielką, przyjął więc jej propozycję z wdzięcznością. Na jej następne pytanie spoważniał nieco, marszcząc jasne brwi. Odłożył szklankę na stół i wytarł dłonie o spodnie.
-Wie pani co dzieje się teraz na świecie. Sporo jest takich, którzy chcą walczyć. Kto jednak im pomoże, gdy zostaną zaatakowani, skrzywdzeni? - Spojrzał na nauczycielkę z zaskakującą dojrzałością odbijającą się w oczach. Nie nadawał się na aurora, czy kogokolwiek w tym stylu. Mimo to chciał móc pomóc innym. Nie widział, by wiele osób było zainteresowanych karierą w medycynie. On jednak chciał się na coś przydać. Pomóc tym, którzy najbardziej tego potrzebują. A w świecie magii, teraz szczególnie okrutnym, uzdrowicieli nigdy nie było dość.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 8:16 pm
Minerwa McGonagall
Napięcie na twarzy Minerwy nieznacznie się zmniejszyło, gdy dziewczyna zajęła czymś swoje dłonie. Po prostu nad wyraz aktywni i żywiołowi uczniowie z jej domu sprawiali, że kobieta nie wiedziała, co ma z nimi zrobić by przypadkiem taka energia nie poszła w złą stronę. Wystarczyło tylko spojrzeć na Pottera, Blacka, a nawet i Lupina i Pettigrewa.
- Cieszę się, że Ci smakują - odpowiedziała, patrząc na nią nieco ostrzegawczo, a gdy ta posłała jej przepraszający uśmiech i obiecała poprawę, nauczycielka kiwnęła krótko głową. - Tak, o Twojej przyszłości. Co prawda masz jeszcze trochę czasu, ale ten bardzo szybko mija i warto już teraz zdecydować jakie przedmioty chcesz w następnych latach kontynuować.
Nauczycielka na chwilę zamilkła, pociągając łyka ciepłej zielonej herbaty ze swojej filiżanki. Gdy dziewczyna odpowiedziała, początkowo opiekunka Gryffindoru nic nie powiedziała, jedynie zaczęła przeglądać akta Pameli. Dopiero po chwili postanowiła się odezwać.
- Twoje oceny są nie najgorsze, choć gdybyś się przyłożyła to z całą pewnością mogłabyś osiągnąć lepsze wyniki. Szczególnie dobrze idzie Ci Zielarstwo, Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami i Mugoloznawstwo... nie myślałaś, żeby iść w tym kierunku? Z pewnością znajdzie się kilka kierunków, które pomogłyby powiązać kilka Twoich pasji. Może Ministerstwo Magi i Departament Magicznych Gier i Sportów? Co prawda musiałabyś się również bardziej przyłożyć do Transmutacji i Zaklęć i Uroków... ale dobrze. Powiedzmy, że wybierzesz Quidditch. Potrafisz nieźle latać i jesteś w drużynie. Co jednak, jeśli zdarzy ci się wypadek, który uniemożliwi Ci realizację tych planów? Dobrze jest mieć plan awaryjny. Przemyśl to - powiedziała, robiąc co jakiś czas przerwę na złapanie oddechu. W oczach kobiety nawet przez chwilę było widać troskę o Pamelę, ale ta szybko zniknęła. Przyglądała się jej znad jej teczki, którą miała przed sobą. - Zajrzyj później do stoisk przedstawicieli. Stoisko zawodników Quidditcha powinno tam być, mają ulotki i zawsze możesz porozmawiać z profesor Corleone, która pewnie czeka przy stole nauczycielskim. Jednak zanim pójdziesz, może masz jakieś pytania, albo jest coś o czym chciałabyś porozmawiać?


Filius Flitwick
Czekał cierpliwie, aż ktoś zastuka w tabliczkę i przestąpi magiczną linię. Myślał jednak, że pierwszą osobą będzie nieco płochliwa Julie Blishwick, którą pierwszą widział czekającą przed jego stanowiskiem. Jakie więc było jego zdziwienie, gdy zobaczył zamiast niej Gilderoya Lockharta, który zajął wolne miejsce. Niziutki czarodziej poprawił kilka książek na swoim krześle oraz przejechał dłonią po włosach, pozwalając by zaskoczenie opuściło jego ciało. Może to nawet i lepiej, że jako pierwszego przyjmował właśnie tego ucznia.
- Witaj Gilderoy. Cieszę się, że przyszedłeś - posłał mu delikatny uśmiech i starając się nie przewrócić oczami, przywołał za pomocą różdżki kartę Krukona. Trochę ich bowiem było, a szukanie jej zbyt dużo czasu mogłoby zająć. - Soku dyniowego? Babeczki? Poczęstuj się, jeśli masz ochotę.
Zaczął przeglądać papiery, aż w końcu znalazł odpowiednią stronę dotyczącą postępów w nauce jasnowłosego chłopaka.
- Dobrze, porozmawiajmy więc o Twojej przyszłości, Gilderoy. Powiedz mi, czy już zastanawiałeś się nad tym, co chcesz robić czy też raczej nadal nie wiesz i razem ze mną chcesz przedyskutować kilka możliwości?

Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 10:21 pm
Otrzymał sowę od pani profesor McGonagall. Ucieszył się, że będą w szkole Dni Kariery. Dzięki temu ktoś będzie mógł mu doradzić w jej wyborze, gdyż nadal wahał się między dwoma wyborami. Za nic nie wiedział jaką ścieżkę obrać. Gdyby chciał być nauczycielem obrony, musiałby pewnie zaczekać kilka lat i jeszcze dodatkowo uczyć się w szkole z tym związanej. Raczej wątpił, że wróci tu w przyszłym roku bądź za dwa lata, z prostych względów. Byłby za młody i wielu uczniów by go znało, a to raczej nie wpłynęłoby dobrze na ich edukację. Pozostała też kwestia wyboru drogi na Aurora, tu jednak problem stanowiły eliksiry, z których musiałby mieć bezbłędną oceną, a tej nie był pewny w stu procentach. Dlatego dla takich jak on te spotkania z różnymi przedstawicielami były idealnym rozwiązaniem.
Biorąc sobie do serca radę opiekunki Gryffindoru poprawił swój wygląd. Przebrał się w bardziej odpowiednie i zadbane ciuchy, przyczesał włosy, obmył twarz, by wyglądać świeżo. Otrzepał się jeszcze z niewidzialnego kurzu i ruszył schodami w dół, kierując się do Wielkiej Sali. Rozejrzał się wokół i wypatrzył czerwono-złotą tabliczkę i skierował ku niej swoje kroki. Była już spora kolejka, bo najwyraźniej każdy chciał porozmawiać z nauczycielką przed końcem szkoły. Ustawił się w kolejce. Był za... Syriuszem Blackiem i aż otworzył oczy ze zdumienia. Uśmiechnął się jednak zadowolony, że mimo wszystko przyjacielowi zależy na dobrym wyborze kariery. Inaczej by go tutaj nie było.
- Cieszę się, że jednak się tu zjawiłeś - powiedział do niego z rozbawieniem, ale z pewnego rodzaju dumą.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 11:17 pm
Prawdę powiedziawszy, Dni Kariery nie były jej do niczego potrzebne. Po pierwsze - miała jeszcze rok. Calutki, piękny i okrągły, zanim sama podejdzie do końcowych egzaminów i będzie musiała określić swoją przyszłość, która, i tutaj pojawia się po drugie, od dłuższego czasu była w jej głowie dość wyraźnie nakreślona i to w dość jasnych barwach. Na chwilę obecną, bardzo dobrze wiedziała co chce robić i nie sądziła, by w najbliższej przyszłości miałoby się to zmienić, aczkolwiek była gotowa dokonać pewnych uaktualnień w tej materii, ale jeszcze nie dzisiaj.
I pewnie w ogóle by jej tutaj nie było gdyby nie to, że opiekunowie ich domów wysyłali do swoich podopiecznych stosowne zaproszenia, jakby obawiając się, że ich pociechy z okazji paru luźniejszych dni, rozpierzchną się i zaczną robić głupoty, jakby zwykle tego nie robili. Puchonka wiadomość od profesor Sprout potraktowała poważnie chyba tylko dlatego, że kobietę lubiła i... no liczyła po części na jedzenie, które było do ich dyspozycji.
Wkroczyła do Wielkiej Sali i rozejrzała się dookoła, szukając jakichś bardziej znajomych twarzy ze swojego domu. Z rozczarowaniem jednak zaraz zauważając, że jedyna osoba, do której ewentualnie mogłaby się odezwać, właśnie urządza sobie pogawędkę z opiekunką ich domu, a Kyohei... na ostatnich zajęciach z obrony przed czarną magią straciła jakąkolwiek ochotę do rozmawiania z tym człowiekiem. Kolorowe spojrzenie ruszyło więc dalej, jakby jeszcze wiedzione nadzieją - na próżno. Ruszyła więc w kierunku stanowiska Sprout, wybierając drogę obok kolejki gryfonów, by rzucić krótkie Cześć, okraszone szelmowskim uśmiechem, w kierunku Blacka i Remusa. Nie zatrzymała się jednak przy nich i nie zaczęła pogawędki - ustawiła się w swojej kolejce, chcąc za moment zamienić parę zdań z nauczycielką zielarstwa.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 11:20 pm
To, że nawet nauczycielka stwierdziła, że Pamela ma jeszcze czas, trochę ją pocieszyło. Część o tym, jak to szybko mija, postanowiła więc zignorować i nacieszyć się tym, że nadal nie musiała się aż tak bardzo przejmować. Kiedy zaś Minerwa zaczęła swój wywód, Gryfonka w końcu sięgnęła po swoją filiżankę herbaty, z której upiła parę łyków. To ją uspokoiło. Niemniej nie złagodziło zapału do jej pomysłu.
- Nie powinno myśleć się tyle o wypadkach i tym, że może się nie udać. Uważam, że ludzie robią tyle planów awaryjnych, że zaczynają zapominać o marzeniach, a to one przecież nas napędzają i dają nadzieję – powiedziała poważniej, niż można by się tego po niej spodziewać. Chciała choć trochę rozsądnie to przemyśleć... aczkolwiek nie ma co się oszukiwać, ona po prostu wiedziała swoje. Plany, plany, po co to komu, jak można iść na żywioł? Nie wydawało jej się także, by za mało przykładała się do nauki... Właśnie w tym rzecz, w ustaleniu priorytetów. - Chodzi o to, że jakbym za bardzo skupiła się na nauce, nie miałabym czasu na inne rzeczy. Takie jak granie i latanie na przykład – dodała szczerze. - A są one dla mnie ważne. Nie chcę pani martwić, naprawdę, pójdę też do stanowiska Departamentu Magicznych Gier i Sportów... ale zapewne tylko na poczęstunek. - Wzruszyła lekko ramionami, a jej uśmiech stał się bardziej figlarny. Nie kłamała. - I dziękuję, później znajdę profesor Corleone i stoisko zawodników quidditcha. Muszę ich poznać, bo nie zrezygnuję. Zobaczy pani, kiedyś będę zawodowym graczem. - Weszła już z powrotem na radośniejszy ton. - A teraz... Hmm... mam pytanie. - Całą swą uwagę skupiła na opiekunce domu lwa. Czasami tak miała, że skupiała się... aż za mocno. Tak chyba rekompensowała to, że przez większość czasu była niezwykle rozproszona. - Czy naprawdę sądzi pani, że przy marzeniach trzeba tyle się zamartwiać? Planować i organizować? Wydaje mi się, że niekiedy trzeba umieć się bawić, mimo że oznacza to duże ryzyko. Wtedy jest znacznie bardziej pozytywnie i optymistycznie.
Mówiła poważnie, może nieco naiwnie. Ponoć wiara czyni cuda, co nie? Góry przenosi, te sprawy... może i stwarza dobre jedzenie. Nie wiedziała, lecz była ciekawa, co pani profesor jej odpowie. Chciała zwyczajnie cieszyć się życiem. Pragnęła również, by inni robili to samo. Była rządna przygód i niespodzianek. Nawet jak czasami coś nie wychodziło... nawet jak często coś nie wychodziło, nie należało się poddawać. Ciągle żyło się tu i teraz. Wypadałoby z tego korzystać.
Gilderoy Lockhart
Ravenclaw
Gilderoy Lockhart

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 04, 2016 11:47 pm
Przed sobą widziałem słodkości. Zrezygnowałem z nich jednak bohatersko, sięgając jedynie po sok dyniowy, którego zaraz się napiłem. Musiałem dbać o swe struny głosowe, by jak zawsze zachwycać wszystkich dźwięczną melodią wypowiadanych przeze mnie słów. Gdy miałem to już za sobą, zwróciłem spojrzenie pełne głębi na profesora Flitwicka.
- Oczywiście. Dziękuję bardzo.
Maniery nauczyły mnie tego i owego. Nauczyciel zaklęć wydawał się być poruszony moją obecnością, lecz kto by nie był? Pałałem do niego szczerą sympatią. Nie mówił o mnie źle, doceniając mą wielkość i widać, że sprawdzał się w wykonywanym przez siebie zawodzie. To się naprawdę chwali. Na dodatek sprawiał wrażenie rozsądnego i zdolnego czarodzieja, na którym można było polegać. Jak zwykle wszystko co najlepsze trafiało właśnie do mego domu. Nie mogłem nic poradzić, że to Krukoni zgarnęli nie tylko inteligencję i zdrowy rozsądek, ale również najwspanialszych ludzi, stąpających po ziemi (naturalnie mam tu na myśli siebie).
- Rozważałem już swoje możliwości. Me horyzonty są nieograniczone i mogę pójść w najróżniejszych kierunkach, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Niemniej podjąłem już ostateczną decyzję. - Zrobiłem dramatyczną pauzę, by profesor mógł poczuć pełną napięcia ciszę. Zanim jednak zdążył się odezwać i nieuprzejmie mi przerwać, zdradziłem to, co miałem do powiedzenia. - Zostanę Ministrem Magii. - Dało się słyszeć, jak taka wypowiedź wydobywa się z mych kształtnych ust. Nie używałem słów takich jak „zamierzam” czy „pragnę”. To były jedynie żałosne wymówki uczniów, którzy robili je zawczasu, w razie gdyby ich plany miały się nie powieść. Moje zaś musiały być zakończone stuprocentowym sukcesem i nie miałem zamiaru dać się ponieść zbytniej skromności, czasami mnie ogarniającej.
Nie tym razem. Teraz musiałem być pewny swego. Musiałem dążyć do celu, wyglądając bosko. A skoro ten drugi warunek byłem w stanie spełnić nawet przez sen, to mogłem poświęcić całe swe siły na ten pierwszy. A mych sił było aż nadto. Było ich tak wiele jak mego uroku osobistego. Czyli wręcz nieskończone pokłady.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Wto Wrz 06, 2016 1:41 am
Minerwa McGonagall

- Marzenia są ważne, ale warto pamiętać, że nie tylko one mają wpływ na nasze życie - odpowiedziała nauczycielka, biorąc kolejny łyk ze swojej filiżanki. Nie zamierzała zniechęcać uczennicy, a jedynie szerzej otworzyć jej oczy. Minerwa leciutko zacisnęła wargi by czegoś nie powiedzieć, ale powstrzymała się. Skoro Pamela była pewna swego to raczej żadne słowa ją nie przekonają.
- Zobaczymy, Winston. Zobaczymy - ale również się uśmiechnęła, po czym szybko sięgnęła po ciastko i na nim się skupiła, kończąc przeglądać papiery dziewczyny. W końcu zamknęła teczkę i ponownie spojrzała na Gryfonkę z nieznacznie zmarszczonym czołem.
- Czasami trzeba. Każdy z nas ma marzenia, ale niekiedy bez planów i organizacji niewiele można osiągnąć. I nieraz mając wobec marzeń takie wymagania, traci się swój optymizm w obliczu niekoniecznie pozytywnych niespodzianek losu. Nie chcę Cię jednak zniechęcać, nie myśl o tym w ten sposób, Winston. Rozejrzyj się po Wielkiej Sali, może coś jeszcze Cię zainteresuje? Nigdy nie należy się zamykać - pociągnęła ostatniego łyka z filiżanki. Herbata w niej się skończyła. - A teraz znikaj, bo Twoi koledzy i koleżanki również czekają, a oni przecież mogą nie mieć takiej pewności do swojej przyszłości, co ty. Do widzenia, Winston. Życzę ci udanych poszukiwań.


Filius Flitwick

Profesor kiwnął jedynie głową, gdy ten mu podziękował i skupił się na teczce, której zawartość dość dokładnie sprawdzał. Chłopak się odezwał, a spojrzenie profesora Flitwicka na dłuższą chwilę utkwiło w nim. Znał dość dobrze swojego wychowanka i wiedział do czego ten jest zdolny. Nie był najgłupszy, w końcu nie bez przyczyny trafił do Ravenclawu, jednakże niekiedy jego zachowania o których słyszał w pokoju nauczycielskim albo też był ich świadkiem, doprowadzały go do różnych, sprzecznych stanów.
- Tak? To wspaniale, Gilderoy - posłał mu szczery uśmiech z niecierpliwością oczekując jego odpowiedzi. - Kim chcesz więc zostać?
Na początku myślał, że słuch mu płata figle, ale jednak nie. Krukon dokładnie to powiedział i zapewne dokładnie to miał na myśli. Uśmiech powoli zniknął i na twarz nauczyciela Zaklęć wpłynęła autentyczna powaga. Nerwowy śmiech czy też szok byłyby wysoko niestosowne w zaistniałej sytuacji.
- To pewne i śmiałe plany, Gilderoy. Niemniej powinieneś wiedzieć, że czeka przed Tobą dużo pracy by osiągnąć ten cel. Przede wszystkim musisz pokazać się i dać się poznać społeczeństwu, zdobyć ich zaufanie i udowodnić, że masz odpowiednie kwalifikacje by zostać... Ministrem Magii. Widzę, że kontynuujesz oprócz Zaklęć, Eliksiry, Transmutację, Obronę Przed Czarną Magią, a nawet Wróżbiarstwo. Bardzo dobrze, to otwiera przed Tobą sporo możliwości. Może zacznij od Ministerstwa Magii, praktyk w Hogwarcie albo chociażby od badań? Z tymi przedmiotami możliwe, że mógłbyś dostać pracę w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, choć musiałbyś się bardziej przyłożyć do Obrony Przed Czarną Magią i Eliksirów, bo obecnie profesor Slughorn ledwie ocenia Cię na Zadowalający, zaś co do profesora Hucksberry'ego... nie jestem pewien, jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem. Myślę, że bez większych problemów dostałbyś się do Departamentu Transportu Magicznego, tylko że musiałbyś na pewno mieć z Eliksirów Powyżej Oczekiwań na końcowych egzaminach - powiedział to niezwykle wolno, starannie dobierając słowa i robiąc, co jakiś czas przerwę. - Jeśli coś Cię zainteresowało, śmiało pytaj. Oczywiście przedstawiciele poszczególnych zawodów, którzy czekają na Ciebie przy stoiskach będą lepiej wiedzieli o niektórych kwestiach, które dotyczą ich pracy.

Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Wto Wrz 06, 2016 9:28 pm
Gryfonka jak zawsze usłyszała tylko to, co jej odpowiadało. Zignorowała praktycznie całkowicie tę część o planowaniu i organizacji, mimo że sama chwilę wcześniej zadała pytanie. Nie chciała być jednak niegrzeczna, więc uśmiechała się znad filiżanki, którą szybko opróżniła. Robienie słodkich oczu i udawanie, że tak, kiedyś wyrośnie się na ludzi, to chyba jedyne, co jej pozostawało w obecnej sytuacji.
Często zbyt wiele do niej nie docierało i tak właśnie było w tym konkretnym przypadku. Minerwie, chociaż zapewne bardzo tego pragnęła, raczej nie udało się otworzyć oczu Pameli tak, by ta w końcu dostrzegła, co naprawdę ją otacza i jak powinna sobie z tym radzić. Nie mogło być tak łatwo, a świat nadal przedstawiał się młodej czarownicy w znacznie jaśniejszych kolorach, niż powinien. Niemniej trzeba było przyznać, że profesorka przynajmniej jej nie zniechęcała do realizacji marzeń. To przecież i tak mijałoby się z celem, stąd nie tylko oszczędziło jej sił, ale i było niezwykle uprzejme z jej strony. Dziewczynka, siedząca naprzeciwko niej, nie traciła dzięki temu rezonu.
- Nie zamykam się na nic – odpowiedziała entuzjastycznie. Owszem, jedynie tyle wyciągnęła z całej tej rozmowy. Możliwe, że jak na nią to i tak było całkiem sporo.
Pam nie miała więcej pytań, dlatego też akurat w momencie, w którym nauczycielka zaczęła mówić, że uczennica ma się stracić, ta już zaczęła wstawać. Idealne wyczucie czasu. - Dziękuję, pani profesor! Zobaczy pani, jeszcze panią zaskoczę! - Już nie potrafiła opanować ekscytacji w głosie, przez co znowu go nieco podniosła. I co do tego zaskakiwania... to niekoniecznie będzie takie dobre dla opiekunki domu. - Życzę powodzenia z resztą uczniów, niech mierzą jak najwyżej! Do widzenia! - pożegnała się wreszcie i skocznym krokiem wyszła poza linię zaklęć, zostawiając za sobą nauczycielkę. Choć wcześniej zgarnęła kilka ciastek. Tak na drogę. Na zachętę. Ups. To co teraz...
Zauważyła Davida, który najwyraźniej także czekał na pogadankę o swej przyszłości, więc szeroko się do niego uśmiechnęła i poklepała go po ramieniu, jakby w ten sposób dając znać, że McGonagall jest już wolna i może go przyjąć. Po tym zaś wręcz błyskawicznie zniknęła, zmierzając w stronę licznych stoisk przedstawicieli różnych zawodów. Tam zamierzała rozpocząć swe nowe poszukiwania. Nie podda się i odnajdzie swoje przeznaczenie!

[z/t]
Gilderoy Lockhart
Ravenclaw
Gilderoy Lockhart

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Sro Wrz 07, 2016 1:32 pm
Zaraz po wypowiedzeniu na głos mych znamienitych intencji, spojrzałem ponad ramieniem Flitwicka. Nie patrzyłem mu już w oczy ani na niego, lecz po tonie jego głosu mogłem się domyślić, że poważnie podchodzi do tematu. Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Czy moje plany były „pewne i śmiałe”? Bez wątpienia. Na dodatek byłem w stanie doprowadzić do ich realizacji. Zdawałem sobie naturalnie sprawę z tego, iż by to osiągnąć, będę musiał przebyć długą drogę pełną ciężkiej pracy (tak, nawet ja), niemniej to nie było ponad moje siły. I proszę, dajcie mi moment, ale czy słuch mnie przypadkiem nie omylił i naprawdę przed chwilą usłyszałem, że powinienem dać się poznać społeczeństwu i zdobyć jego zaufanie? Jakżeby inaczej, to jest właśnie to!
Po tym przełomowym odkryciu, nie słuchałem już reszty ze szczególnym skupieniem. Nauczyciel musiał mi to wybaczyć, wszak w stresie zaczynał czasami pleść bzdury. Jak widać, zdarza się najlepszym. W tym czasie, pochłonięty własnymi myślami, znalazłem rozwiązanie idealne.
- Och, jakże mogłem nie pomyśleć o tym wcześniej. Jest pan genialny, profesorze. Napiszę autobiografię! - Aż podniosłem się z podekscytowania. Przecież to były cudowne wieści. - To pozwoliłoby ludziom mnie poznać i zgłębić się w dzieje mego wspaniałego żywota. Wydałbym bestseller... i to nie jeden!
Ponownie opadłem z gracją na siedzenie. Sięgnąłem po szklankę i opróżniłem ją do końca. To było to. Będę... jak celebryta. Znajdę się na okładkach magazynów, me książki będą się świetnie sprzedawać, ja zaś dzięki temu zarobię mnóstwo pieniędzy na podróże, które jeszcze bardziej urozmaicą kolejne napisane przeze mnie lektury. Toż to był najlepszy pomysł na przyszłość, jaki można sobie wymarzyć. Nigdy nie chciałem być jakimś tam pracownikiem, jednym z wielu podlegającym wyższej władzy. To plasowało się znacznie poniżej mej godności. Rządzenie byłoby bardziej odpowiednie, aczkolwiek istniała możliwość, że przyda się dopiero na koniec mej kariery, jako perfekcyjne zwieńczenie mych licznych osiągnięć. Ordery, fanki... to coś, co już niebawem będzie dla mnie zwyczajną rzeczywistością. Muszę jedynie opuścić mury więżącego mnie zamku, w którym tak usilnie starają się ograniczyć me szlachetne, kreatywne i mające na celu ogólne dobro działania.
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Sro Wrz 07, 2016 9:35 pm
Pusto wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Próbowała znaleźć w nim siebie, ale szczerze…? Jakoś jej nie szło. Nie była podobna do siebie jeszcze sprzed paru miesięcy. Schudła, wymizerniała… Wyglądała jakby miała się rozpaść na tysiąc kawałków przy najlżejszym dotknięciu. Bardzo powoli zgarnęła wszystkie włosy i związała je w perfekcyjnego koka, którego uczyła ją jej mam. Wygładziła czarną prostą spódnice, którą miała na sobie, sięgnęła po krawat w barwach jej domu i nałożyła go. Ponownie spojrzała w lustro. Wyglądała nienagannie. Być może zmieniła się z wyglądu. Zapadnięte policzki, a usta były jakby bledsze, jednak oczy… Oczy wciąż miała takie same. Wciąż, gdy ktoś dobrze się przyjrzał, można było zobaczyć iskierkę nadziei, którą chyba nikt nie był w stanie zgasić. Zdjęła z wieszaka szatę i wsunęła ją na ramiona. Podeszła do biurka i sięgnęła po list od profesor McGonagall. Jeszcze raz go przeczytała i wsunęła go do kieszeni. Rozejrzała się po dormitorium. Kiwnęła głową stwierdzając, że wszystko co potrzebne ma ze sobą. Ruszyła do drzwi. Gdy tylko je otworzyła do pomieszczenia wsunął się czarny kot.
- Tu jesteś łobuzie – powiedziała tylko i zamknęła za sobą drzwi. Jak większość uczniów – przynajmniej taką miała nadzieję, wybierała się na Dni Kariery. Do końca nie była pewna czy powinna tam iść. I tak czeka ją jeszcze kolejny rok w murach tego zamku. No oczywiście jeśli nie zda egzaminów to dwa… Tak czy siak, miała trochę czasu na decyzję co dalej, ale to w cale nie napawało ją optymizmem. Nie była do końca pewna co chce w życiu robić. Nie miała planu na siebie. Miała nadzieję, że spotkanie z różnymi ludźmi rozjaśni choć trochę jej myśli. Wsunęła się niezauważalnie do Wielkiej Sali. Rozejrzała się i ruszyła w kierunku stoiska jej Opiekuna. Stała w pewnej odległości od stoiska jakby bała się, że McGonagall zaraz weźmie ją na rozmowę, a ona nie była do końca pewna czy tego chce. Na szczęście przed nią i tak czekało już paru uczniów, więc nie przepychając się do przodu cierpliwie czekała. Uśmiechnęła się delikatnie gdy napotkała spojrzenie kogoś z jej Domu jednak po chwili wsunęła dłonie w kieszenie szaty i wbiła wzrok w swoje czarne trampki.
Sponsored content

Stoiska Opiekunów - Page 2 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach