Go down
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sob Kwi 02, 2016 10:05 pm
Suzanne całkowicie pochłonęła wizja dbania o rośliny i nawet nie zauważyła zdziwienia Natalie. Wiedziała, że dziewczyna słucha ją, ale nie patrzyła na nią. Wyobrażała sobie jak te piękne rośliny rosną sobie spokojnie pod jej czujnym okiem. Jak razem przychodzą i pielęgnują je. Uwielbiała bawić się takimi rzeczami i mieć swoich małych przyjaciół. Może to nie był racjonalny punkt widzenia dla innych ludzi, ale cieszyło ją to. To wszystko przekazali jej rodzice, chciała czerpać radość z małych rzeczy.
- Oh to świetnie! - ucieszyła się na słowa Natalie, prawie jej przerywając.
Skierowała się do doniczek i zaczęła przyglądać się im z uwagą. Zastanawiała się co z nimi dokładnie zrobić. Może przesadzić czy jednak zostawić.
Dopiero do tarła do niej druga część wypowiedzi Ślizgonki.
- O to się nie martw, jeśli będziesz chciała coś wiedzieć to pytaj. W dodatku wiem, że moja mama z wielką chęcią nas wesprze. - oznajmiła spoglądając na dziewczynę - Z pewnością... - zaczęła podnosić jedną z doniczek. - ...będziemy się mogły czegoś nauczyć. - dokończyła stawiając jedną z roślinek niedaleko wyjścia.
Zgoda Natalie była dla niej czymś bardzo miłym i od razu odnalazła w tym ciekawe doświadczenie. Znalazła osobę, z którą będzie mogła w jakiś sposób uczyć się czegoś nowego i pielęgnować roślinki. To raj dla Krukonki.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 1:00 pm
Darkówna jakoś nigdy nie zdołała zrozumieć pasji do zajmowania się roślinami czy zwierzętami. Nie było jej to jak widać dane. Nigdy rozumiała, że to może kogoś odprężać czy coś, ale sama nigdy tego nie odczuwała. Może i grzebanie w ziemi w ciszy i spokoju było dla niej nawet przyjemne, ale nie było to coś, co chciałaby robić regularnie i być na to poniekąd skazaną. Może dlatego tak przypadły sobie do gustu z Salomeą. Kotka zdecydowanie wolała chodzić własnymi ścieżkami i nie wymagała aż tyle uwagi. Wystarczyło jej dać kilka rzeczy do zabawy lub po prostu zostawić w spokoju, a ta już sama była w stanie zapewnić sobie rozrywkę. Jedynym minusem było chyba tylko jej linienie. Czesanie jej było okropne nie tylko dla Natalie, ale również dla kotki, której zdecydowanie nie podobał się brak wyczucia u właścicielki.
Niechcący zmarszczyła brwi z niezadowoleniem, gdy dziewczyna wpadła jej prawie w pół słowa. Darkówna strasznie nie lubiła takiego zachowania. Brała je wręcz za zniewagę, choć dopóki nie działo się to nagminnie i nie było bardzo widoczne, starała się przymknąć na to oko i darować "winowajcy".
Natalie podniosła się z krzesła i rozejrzała po cieplarni. część doniczek była w opłakanym stanie, ale niektóre wyglądały na możliwe jeszcze do odratowania.
Bezwiednie pokiwała głową, słuchając słów dziewczyny. Często tak robiła, gdy była pogrążona w rozmyślaniach, ale nie chciała dać tego po sobie poznać i udawała, że z uwagą słucha. Nie, wcale jej nie ignorowała. Sens jej wypowiedzi do niej dotarł. Miała przecież podzielną uwagę. Po prostu, nie miała ochoty się teraz silić na jakąś sensowną odpowiedź.
Chwyciła jedną z doniczek i obróciła do siebie tą pękniętą stroną.
- Trochę tu dziś posprzątałam, ale jeszcze wiele jest do zrobienia, zanim będzie tu można znowu normalnie hodować rośliny. Na ich pielęgnacji może się nie znam, ale za to mogę ogarnąć cały ten bałagan i zająć się potrzebnymi rzeczami. Niestety to już nie dzisiaj, bo przez te ćwiczenia jestem trochę zmęczona. - Zamyśliła się na moment, układając w głowie listę spraw, którymi trzeba było się tutaj zająć. Przecież nie byłaby sobą, gdyby zostawiła to choć na chwilę w sferze marzeń. Darkówna jak zwykle musiała przejść do rzeczy i natychmiast ustalić plan działania.
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 1:26 pm
Suzanne rozejrzała się po cieplarni i zastanawiała się co ma zrobić. Pomieszczenie nie było zbyt duże, ale na tyle dobrze ustawione, że bez problemu można by było to wszystko ułożyć. Podeszła więc do doniczek i zaczęła uważnie obserwować jak powinna to rozplanować.
- Może ułożymy je w ten sposób, że... - zatrzymała się przez chwilę. - Tak! Roślinki, które zdołałyśmy dzisiaj trochę ożywić przełożymy na tą stronę. - powiedziała wskakując palcem na ich pracę.
Szybko podeszła do nich i podniosła do góry by móc przełożyć je na jedną stronę. Chciała wprowadzić pewną organizację do tego wszystkiego. Wiedziała, że Natalie chciałaby, żeby tu był porządek. Suzi także należała do osób dość pedantycznych. Jak jakaś szuflada była otwarta, nie mogła zasnąć z tą świadomością. Organizacja i sprzątanie było dla niej przyjemnością. Często rezygnowała z magicznych zdolności, które pozwalały na szybkie ogarnięcie, wolała zrobić to tradycyjnie.
- Może tą część, którą da się jeszcze odratować przełożymy na drugą stronę, tam będzie dochodzić więcej światła. - powiedziała zerkając na Natalie z delikatnym zapytaniem. Nie chciała podejmować sama decyzji, bo wiedziała, że to będzie ich wspólna praca. - A te, które już niestety są w opłakanym stanie to zmienimy ziemie i zasadzimy coś nowego. - powiedziała uśmiechając się szczerze i wciąż patrząc na Ślizgonkę.
Bardzo chciała poznać jej zdanie na ten temat. Sama starała się nic od razu nie postanawiać tylko przedstawić swój pomysł. Może Darkówna miałaby lepszy, dlatego nie ruszała już nic więcej tylko czekała na reakcję.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 1:49 pm
Odłożyła doniczkę na miejsce i przyjrzała się pozostałym.
Trzeba będzie je wyrzucić... Może wieczorem? Wezmę ze szkoły jakiś worek i powrzuca się do niego te śmieci. I jeszcze będzie trzeba popracować nad tą konstrukcją. Ostatnie o czym marzę to to, by te szkła zwaliły mi się na głowę.
Westchnęła, zerkając na nieszczelny dach. Przeniosła wzrok na rudowłosą, gdy ta zaczęła jej tłumaczyć planowane rozmieszczenie. Nie była pewna, czy bardziej cieszy się z tego, że i koleżanka od razu bierze się za układanie planu, czy raczej drażni ją fakt, że będzie musiała brać jej zdanie pod uwagę.
Robisz coś z ludźmi? Musisz się nauczyć iść czasem na kompromis...
Pokiwała głową i lekko się uśmiechnęła.
- Wieczorem można by się tez zająć tymi doniczkami. Niektóre z nich wystarczy zaczarować i będą prawie jak nowe - dorzuciła swoją propozycję do wspólnego planu i zaczęła przestawiać naczynia, segregując je na te, które nie wymagały naprawiania; te, które tego potrzebowały i te, którym już nic nie było w stanie pomóc. Większość z nich była albo zupełnie pusta, albo zawierała szczątki uschniętych już dawno temu roślin. Jedyne zielone okazy, jakie się tutaj znajdowały, zachowały się w miejscu, gdzie przeciekał dach i miały choć minimalny dostęp do wody.
- Sprzęt można pożyczyć ze składziku. Nową ziemię też tam pewnie znajdziemy... trochę nasion też chyba możemy wziąć... - zaczęła wymieniać, wypełniając wszystkie luki na liście i rozprostowując się tak, że aż strzeliło jej kilka kostek. Przez siedzenie tutaj trochę zesztywniała.
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 2:19 pm
Obserwowała poczynania Natalie z wielką uwagą. Wciąż na jej ustach widniał promienny uśmiech, który prezentował zachwyt planowaniem "nowego domu" dla roślinek. Organizacja była bardzo przemyślana by do roślin, które mają jeszcze szanse, dochodziło światło. Roślinki, które spokojnie dadzą radę trochę dalej by nie zasłaniać, a te które, niestety nie miały szansy odżyć, stały na środku.
Na spokojnie wszystko się zrobi. Z pewnością bym sobie z tym wszystkim nie poradziła sama, dobrze mieć kogoś do towarzystwa. Trzeba jednak posprawdzać wszystko, dach, każdą szczelinę by nic tu nie przechodziło, znaleźć dopływ wody gdzieś bliżej, zorganizować jakieś szmatki i ścierki do sporzątania... Chyba da się to zrobić.
Zastanawiała się Suzi i wsłuchiwała się w słowa Natalie, które akurat padły.
- Jasne, z tym będzie najmniejszy problem. - posumowała z wyraźną radością. - Fajnie by było wszystkie potem ustawić po stronie gdzie wschodzi słońce, wtedy będą miały najdłuższe i najlepsze światło. Jednak to dopiero jak zasadzimy nowe roślinki do tych. - powiedziała wskazując na biedne, wysuszone łodyżki.
Zerknęła na to i stwierdziła, że w sumie mogą zrobić z tym cokolwiek. Może Natalie także chciałaby mieć coś takiego bardzo osobistego w cieplarni.
- Co byś chciała tu posadzić? - zapytała nie patrząc na dziewczynę, lecz skrobią w ziemi jednej ze straconych roślin.
To było by dla niej ciekawe, bo już zasadziły dynie, więc może teraz coś innego. Może jakąś fasole... może nie koniecznie do jedzenia, ale do ważnie eliksirów. Co co może nam pomóc później przy nauce i mieć swoje własne hodowle.
Uśmiechnęła się do siebie i zerknęła na Ślizgonkę.
- Wiem, że jesteś zmęczona, więc tym możemy się zająć innego dnia albo wieczorem. Kiedy tylko będziesz miała na to ochotę. Ja we wszystkim pomogę. - powiedziała z milutkim głosikiem.
Bardzo chciała zajmować się cieplarnią i wcielić to wszystko w życie.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 3:00 pm
Zmarszczyła brwi na wzmiankę o ustawianiu roślin po lepiej nasłonecznionej stronie, bo to zapowiadało Natalie, że w kwestii roślin dziewczęta mają z goła odmienne upodobania. Ślizgonka może i nie nadawała się do opieki nad zielenią, ale miała swoje ulubione kwiaty... i wszystkie sadziło się w cieniu, bo duża ilość słońca zwyczajnie by je zabiła.
Kompromisy. To nie ma być tworzenie mojego cienistego zaułka z pomocą Suzanne, tylko możliwość zrobienia czegoś dla młodszych roczników i poprawienia swoich umiejętności. Nie wszystko musi mi się podobać.
- Przede wszystkim trzeba będzie się upewnić, którym roślinom jakie warunki najbardziej odpowiadają. Ja chciałabym gdzieś posadzić lawendę. Ją można posadzić w słońcu, ale trzeba będzie zadbać o sporo wapnia w glebie. - Wzięła głęboki oddech i przespacerował się kilka kroków w stronę jednej ze szczelin, by się jej lepiej przyjrzeć.
- Chciałabym też zasadzić tu fuksję... fioletowe liliowce też są ładne, ale raczej nie ma dla nich miejsca w szklarni. One wolałyby rosnąć na zewnątrz. - Zamyśliła się na chwilę. - Może jakąś odmianę fiołków? Zdobycie takich nasion nie powinno stanowić problemu, bo jeśli nawet nie ma ich tutaj w składziku, to twoi rodzice zapewne mogliby je nam przysłać. Są dość popularne. Trzeba będzie im tylko zorganizować trochę cienia... - Oczami wyobraźni widziała już nawet zarys tego pomieszczenia. Przecież dało się to tak rozplanować, by rośliny lubiące słońce zapewniały cień roślinkom Nat.
Nagle sobie o czymś przypomniała.
- Powinnyśmy chyba uprzedzić panią profesor Sprout zanim zaczniemy wprowadzać tu większe zmiany. - Może i ta szkoła była ich domem, ale jednak do nich nie należała. Może i to miejsce było opuszczone, ale jednak zwierzchnictwo nad nim ktoś pełnił i raczej powinien wiedzieć, że ktoś chce tu coś zmienić.
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 03, 2016 3:25 pm
Dziewczyna podążała w wyobraźni za słowami Natalie, która opowiadała co by chciała zrobić.
Warunki, jasne. Gdzieś w pokoju mam książkę na temat kwiatów doniczkowych, którą dostałam od mamy. Warto by było upewnić się kto czego potrzebuje. Lawenda? Oh tak! Ona daje piękny zapach, musimy ją tu mieć... Fuksja, Lilie, Fiołki... W tym miejscu z pewnością zrobimy piękne gniazdo.
Pochłonięta wizją obracała się w miejsca, które wskazywała Ślizgonka. Ona za każdym nowym pomysł czuła się coraz lepiej i radość w niej rosła.
Oh oczywiście, trzeba wszystkiego dopilnować. Moi rodzice z chęcią nam pomogą i wyślą potrzebne rzeczy do zmian. Jestem przekonana, że będą z nas dumni, że tak bardzo dbamy o to miejsce.
- Perfekcyjny plan - podsumowała spoglądając na dziewczynę.
Przeszła się jeszcze kilka razy wokół cieplarni i zastanawiała się co jeszcze by można było zrobić. Organizacja na zmiany pomieszczenia będzie wymagała dużo czasu, ale Suzanne pragnęła się oddać temu w pełni. Nawet gdyby Darkówna miała zamiar zmienić zdanie, Krukonka nie poddałaby się. Chciałaby sprawić, że miejsce nabierze życia.
Nagle dotarły do niej wiadomości przekazane przez towarzyszkę.
No tak! Pani Sprout!
- Oh masz rację! - powiedziała kiwając głową - Musimy koniecznie ją o wszystkim poinformować i przedstawić plany. Myślę, że będzie zadowolona. - oświadczyła pełna nadziei.
Wiedziała, że potrzebują także kontroli kogoś dorosłego. Przecież nie wszystkie rośliny powinny być tak samo pielęgnowane.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Kwi 05, 2016 9:12 pm
Ja dobrze, że jest magia i można nią sobie w tym przypadku pomóc. Bez tego zorganizowanie małego ogródka zajęłoby znacznie więcej czasu i trzeba byłoby wysiewać nasiona w odpowiednich miesiącach. Może i nie przy wszystkich roślinach można iść na skróty, ale przy tych prostych i pospolitych nie powinno być z tym problemu.
W zamyśleniu obserwowała Suzanne krzątającą się po cieplarni. Plany planami, ale przejście do realizacji to co innego. Natalie wolała się na tym wszystkim skupić od strony logistycznej, a nie artystycznej. Układ roślin i masa gatunków nie były dla niej tak ważne. W końcu nie tworzyła tu wymarzonej kompozycji, a usiłowała się po prostu czegoś nauczyć. Z resztą, ile to miało trwać? Miesiąc? Później egzaminy i koniec roku. Możliwe, że za niedługo zapomni o tym miejscu i nawet będąc jeszcze w Hogwarcie, nie będzie tu często zaglądać jeśli w ogóle.
Choć, może to i dobrze, że miały tak różne spojrzenie na tę sprawę? Przynajmniej nie wchodziły sobie w drogę, a raczej prędzej się uzupełniały. Zwłaszcza, kiedy obie chciały współpracować i były gotowe na ustępstwa. Wtedy współpraca mogła kwitnąć jak te kwiaty, które planowały tu sadzić.
- Jeśli złapię ją gdzieś na korytarzu, to jej o tym wspomnę. Ewentualnie, możemy to zrobić przy okazji zajęć. Po lekcji pani profesor powinna znaleźć dla nas tę chwilę. - Pokiwała z przekonaniem głową i sięgnęła po leżącą cały czas na stole butelkę, którą niebawem schowała do torby.
Czas było się stąd zbierać. Natalie nie miała czasu na siedzenie w jednym miejscu i opowiadanie o pięknych planach.
Praca, nie bujanie w obłokach.
Skinęła głową do swoich myśli i odwróciła się do Krukonki.
- W takim razie, skoro wszystko już ustalone, a my odpoczęłyśmy, ja będę się już zbierać. Mam jeszcze dużo na głowie. Do zobaczenia, Blanchard. - Uśmiechnęła się i skinęła jej głową na pożegnanie, po czym opuściła cieplarnię, uważając na niepewne jej zdaniem drzwi.

[z/t]
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Kwi 05, 2016 9:38 pm
W pewnym momencie już nie zwracała uwagi na obecność Natalie. Sama podążała teraz oczami wyobraźni po cieplarni i planowała co zrobi. Pragnęła by wszystko było idealnie dobrane do siebie i by miała swój ład. Chciała by jej mama była dumna z postanowienia swojej córki. Suzanne była bardzo ambitna i jeśli stawiała sobie jakiś cel to robiła wszystko by go osiągnąć. Nawet gdy by usłyszała o sprzeciwie profesor Sprout, nie zrezygnowała by ze zmian. Może nie byłyby tak diametralne jak teraz obie sobie myślą, ale z pewnością jakieś by zaszły.
Radość wzrastała w niej z każdą chwilą i każdym nowym pomysłem. Nawet zorientowanie się, że Natalie coś mówiła było dla niej ciężkie. Rudowłosa potrafiła się kompletnie wyłączyć i zatracić w swoich marzeniach. Niestety musiała przerwać to by móc zrozumieć co Ślizgonka chce jej przekazać.
- Jasne, raczej z tym nie będzie problemu. Jedyne co musimy to jeśli, któraś z nas przypadkiem natknie się na panią profesor, to szybko poinformować. - powiedziała z uśmiechem na twarzy pełnym nadziei, a raczej pewności.
Mówiąc to wszystko, nawet przez chwilę nie spojrzała na towarzyszkę. Oczywiście to nie miał być okaz braku kultury od Krukonki. To wszystko było spowodowane uciechą, której nabawiła się pod względem tej cudownej wizji. Nie mogła uspokoić emocji, które nią targały. Tyle szczęścia dawało jej to, że Natalie zgodziła się na współprace, że ma chęci zrobić tu coś nowego. To całkowicie pochłonęło jej umysł.
Za chwilę usłyszała, że dziewczyna już idzie. Szybko odwróciła się do niej i posłała ciepły uśmiech. Wiedziała, że to w końcu nastąpi. Jak na razie nie mają tutaj nic do roboty. Szczególnie, że domyślała się, że jak zrobi cokolwiek bez wiedzy ciemnowłosej, nie będzie zadowolona. Dlatego stwierdziła, że tak samo jak ona, powinna iść się pouczyć.
Przecież nic się samo nie zrobi.
- Rozumiem, ja także już będę się zbierać. - odparła rudowłosa i zaczęła zbierać swoje rzeczy - Do zobaczenia! - zawołała do odwracającej się Natalie.
Włożyła pustą butelkę do torby i nałożyła ją na ramię. Jeszcze raz rozejrzała się po cieplarni z wielkim uśmiechem i wyszła.

[z/t]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Nie Kwi 17, 2016 8:05 pm
Herbivicus opanowywane przez Natalie czasem wychodziło a czasem nie, niemniej w końcu się go nauczyła. Zaklęcie co prawda nie dawało stuprocentowego efektu,  gdyż to wymagało częstszego używania, jednakże je pojęła.

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 2t3bHCt
[Możesz wpisać je do swojej Karty Rozwoju, +1 PD]


Herbivicus opanowywane przez Suzanne zaczęło jej wychodzić. Zaklęcie co prawda nie dawało stuprocentowego efektu,  gdyż to wymagało częstszego używania, jednakże w końcu dziewczyna je pojęła.

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 2t3bHCt
[Możesz wpisać je do swojej Karty Rozwoju, +1 PD]
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Paź 26, 2016 7:14 pm
Im bliżej końca roku, tym bardziej zaczynało robić się w zamku nudno. Niby wszyscy wpadli w wir zdarzeń pod tytułem egzaminy, zaliczenia i w ogóle edukacja, ale to jednak nie to samo. Szczególnie dla nauczycieli dla których jest to po prostu część pracy, którą wykonują i to nie ta przyjemna. W końcu cokolwiek by nie myśleli sobie uczniowie to ocenianie ani nie należy do łatwych ani przyjemnych. Chyba, że ktoś ma umiłowanie do doprowadzania ludzi do płaczu, ale Prudence nie zagłębiała się specjalnie w tę kwestię. Może dlatego, że przez samo obserwowanie ludzi nie da się dostrzec ich wszystkich zapędów, ale bardziej trzeba skłaniać się ku opcji, że po prostu nie ma wiele okazji do przyglądania się swoimi współpracownikom podczas ich zajęć lub ważniejszych kontaktów z uczniami. Niezależnie od tego, Prudence po prostu nie ma zbyt wielu rozrywek. Ludzie są dobrymi obiektami do obserwacji właśnie, ale niekoniecznie do dłuższego przebywania. Nie żeby nie chciała, to raczej druga strona szybko potrafi się znudzić. Zaznajomieni z Wielkim Złym Światem potrafią Grać według ogólnych Zasad, kiedy to panna Grisham stała gdzieś pomiędzy Wielkim Złym Światem, a Chaosem. Będąc przejściem między jednym, a drugim w dodatku będąc owianym milczeniem nie ma potrzeby obawiać się o Grę, bo nikomu nie zależy nad takiej zabawie z graczem, który Zasady zna, ale niezbyt może się angażować w samą rozgrywkę.
Nudna to gra, kiedy druga strona wykonuje bardzo nużące ruchy. Tak więc mimo obecności papieru i pióra w torbie, które umożliwiłyby Prudence chociaż namiastkę tej niedocenianej rozrywki, jaką jest konwersacja niezbyt wiele okazji jest do pogawędki. Szczególnie, kiedy człowiek niezbyt przepada za przebywaniem poza murami zamczyska, bo dba o własne cztery litery tak mocno, że nawet takim posunięciem nie ryzykuje oraz kiedy nauczyciele męczą się z finiszem roku i uczniowie jeszcze bardziej. Nawet ładnej filiżanki nie miała słuchajcie, bo wyleciała pewnego razu przez okno. Nie jest do końca pewne czemu nie poszła nigdy jej szukać, skoro tak się jej spodobała, ale to tak samo, jak dzień dzisiejszy. Poszła do cieplarni. CIEPLARNI. W jakiej desperacji trzeba być, by wybrać się na przechadzkę do CIEPLARNI?
W dodatku nieużywanej...
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Czw Paź 27, 2016 1:03 pm
W tym błąkaniu się było coś bardzo, ale to bardzo niepoprawnego - i bardzo nieszczęśliwego, ale nie było zbyt wiele osób, które mogłyby to zaobserwować - niebo-ziemia, ziemia-niebo - drzewa wokół kłaniały się i drżały, trzęsły i szeptały - a wszystko zlewało się w jeden rytm, w jeden obraz, całkowicie niewyraźny, całkowicie rozmyty - może minęło parę dni, może cała noc, a może wszystko trwało tylko godzinę - chociaż chyba nie, co? - chyba jednak to trwało dłużej - całe pięć lat dłużej - od momentu, w którym zdążyłeś się zagubić pomiędzy tymi drzewami, w tych ścieżkach ongiś tak dobrze zbadanych, zapamiętanych - to względnie bezpieczne miejsce stało się zupełnie obce, puste i pozbawione życia, nawet jeśli ptaki wciąż ćwierkały w koronach, przelatywały na wolno ciemniejącym niebie, wiewiórki merdały ogonkami na wysokich gałęziach drzew, trzymając w dłoniach zebrane dobroci i ciemnymi oczyma przypatrując się światu wokół, a sowy wylatujące z wieży Hogwartu zamiatały powietrze swymi skrzydłami, śpiesząc by dostarczyć kolejne listy - lub wylatując na polowanie, by uzupełnić swoje siły przed kolejnym zadaniem. Wszystko w tym świecie było doskonale nakręcone, wszystko miało swoje miejsce, ręce i nogi, to wcale nie tak, że świat nagle rozpadł się w pył, na maleńkie kawałeczki i zmienił w pozbawioną barw pustynię - nie, świat był całkowicie normalny i zupełnie nic się w nim nie zmieniło. To ten mały świat, tylko ten Twój, się rozpadł. W pył. Na kawałki. Jak bardzo fałszywa płachta opadł na ziemię i udowodnił, że barwy były tylko nałożonym obrazkiem - wszystkie zaznane dotąd bodźce i uczucia to była tylko fikcja - hej, Nailah, jesteś artystą! - przecież od zawsze byłeś bardzo dobry w tworzeniu obrazów i górnolotnie fałszywych wierszy - więc oto masz swój wiersz. Swój portret. Jak marnie wypada, przedarty smoczymi pazurami, gwałtem i siłą?
Potykał się co kroku - parę razy upadł - nie patrzył, dokąd idzie, nie spoglądał, co się z nim właściwie dzieje - zamazany obraz, zamazane myśli, chaos w głowie - jedynym realnym uczuciem było coraz bardziej przejmujące zimno, zmęczenie i palenie gardła zagłuszane kolejnym fałszywym obrazkiem - tą krwią pochłanianą z własnych rąk, które nie miały siły już nawet podeprzeć ciężkiego ciała o najbliższy konar - ciężko, coraz ciężej - to, że zamiast zajść do głębin lasu, wyszedł w końcu z jego ciemnicy było równe cudowi - albo zwykłemu szczęściu, że nawet w tym stanie podświadomość prowadziła go za zapachem Coletta, który zostawił w powietrzu i na liściach, kiedy wydostawał się spomiędzy drzew, by wrócić do bezpiecznej szkoły - ostatnie kroki były katorgą, mordęgą - podświadomość, podświadomość - prowadziła tą utartą, znaną ścieżką - bezpieczną! - przecież ostatnio, gdy szukał schronienia, Colette go tutaj zaprowadził - ciekawe, czy ślady krwi nadal tutaj były, na tym stole, gdzie wylewał swoje ostatnie siły..?
Nawet jeśli nie, teraz miały powrócić - kap, kap, kap... czerwień spływała z palców, znacząc tor wędrówki Czarnego Kota.
Ponoć jego pojawienie się miało oznaczać nieszczęście.
Odcisk dłoni został na szklanych drzwiach, kiedy niemal na nie wpadł, potykając się o próg - podparł się o jeden ze stołów, odruchowo, tylko dlatego nie zaliczył spotkania czołem z kantem - i przesunął w bok, dalej... nic z tego - zsunął się w dół i opadł na łydki, czując zawroty głowy - i tą gorączkę, która ogarniała jego ciało...
Oddychanie ciążyło niemiłosiernie na płucach.
Egzaminy... trzeba iść i zdać egzaminy, żeby móc tu za rok wrócić z Colettem...
Z głębokich śladów po wampirzych kłach wysuwało się coraz więcej krwi.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Czw Paź 27, 2016 2:26 pm
Mawiają, że bogowie najłatwiej karzą ludzi spełnianiem ich oczekiwań. Czy to właśnie miała być pokuta nauczycielki? Uciekała od świata dla bezpieczeństwa, wygody i poczucia, że nie ma lepszego miejsca, jak to. Przebywanie w zamku miało zapewniać ją, że nie stanie przed trudnymi sytuacjami. Mimo tego, co się wydarzyło w tymże roku naprawdę wierzyła w to, że wcale nie jest tutaj jakoś specjalnie dziwnie. W każdej placówce są jakieś problemy, prawda? Tak, oczywiście, że tak! Tyle, że w tej po prostu bardzo dziwne, niecodzienne i naprawdę nieprzystające czemuś takiemu jak SZKOŁA. Nigdy jednak nie przyznała tego przed sobą. Kłamstwa są piękne, więc nikt nie rezygnuje z nich łatwo. Ona w ogóle nie lubiła się z nimi rozstawać. Dlatego też nie żeby nie lubiła uczniów, nie żeby nie chciała chłopakowi pomóc, ale... dlaczego wszystko chce jej udowodnić, że rzeczywiście chyba najlepiej jest zostać pustelnikiem?
Chociaż może to właśnie jest jakiś plan, który ma sens? Chciała po prostu znaleźć sobie zajęcie, a w dodatku jest pedagogiem i raczej nie zacznie zadawać zbędnych pytań (chyba, że ktoś nagle wymyśli zaklęcie na odrastanie języka) uczniowi, który lekko mówiąc, nie jest w najlepszym stanie. Więc mimo tego, że wcale wewnątrz nie była zbyt spokojna to nie podniosła głosu (ciekawe dlaczego, prawda?) ani nie zaczęła panikować biegając po tym zniszczonym miejscu. Nie wybiegła też po nikogo. Wszyscy są zajęci, a to by tylko wywołało kolejne problemy w zamku. Wystarczy, że dzieciaki są poniekąd uwięzione w nim, bo wypad do wioski kończy się najczęściej większym uszczerbkiem na zdrowiu. Im więcej takich przypadków, tym bardziej wszyscy zwracają wzrok na zamek. Prudence bardzo nie chciała, by ktokolwiek próbował maczać palce w tym, kto i co robi w zamku. Na ten rok konfliktów z rodzicami było wystarczająco. Zresztą czemu miałaby zakładać, że znowu wydarzyło się coś niebezpiecznego?
Ach, bo już spotkała tego młodzieńca w bardzo podobnej sytuacji, prawda? Czyżby znowu był zwiastunem tragedii? A może po raz kolejny widziała w nim po prostu pokrzywdzonego, tak jak to miało już miejsce? W sumie to jest to kompletnie obojętne w tej sytuacji. Po prostu podeszła do niego i usiadła obok niego ściągając swój szalik, który chwile temu miał za zadanie chronić ją przed wiatrem, a teraz chciała wykorzystać go do zatrzymania krwi, którą ciągle gubił chłopak. Nie trzęsła się ze strachu mimo tego, że miała pewne obawy, co do tego, czy nie powinna od razu go gdzieś zabrać i czy w ogóle powinna znowu pakować się w nieznane, które okazać może się powiązane z kolejną bardzo niepożądaną sytuacją. Nie ma czasami jednak słusznych decyzji. Przecież szarość rządzi światem, a ktoś cierpi.
Cierpienie łatwo zrozumieć nawet, jeśli ktoś nic o nim nie powie. Prudence to rozumiała. Dlatego trzymała szalik w dłoniach i spojrzała młodzieńcowi prosto w oczy przy wskazywaniu na jego dłonie i podając go. Poradzi sobie? Pojmie? Wiecie to trudna kwestia. Takie pojmowanie bez słów, takie odruchy, które nie są zrozumiałe, jeśli postępuje tak nauczyciel. Powinna już go ciągnąć do zamku. Powinna czarować i mu pomagać bez jakiegokolwiek pytania o zgodę. Powinna to już zgłosić komu trzeba, bo w okół chłopaka jest spory szum w murach tej szkoły.
Ale powinność nie jest bliska tej kobiecie. Szarość przecież nie oznacza czegoś dobrego ani złego. To po prostu się dzieje.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Czw Paź 27, 2016 3:40 pm
Trzymał wzrok wbity w podłogę i nie słyszał kroków nauczycielki - zamienił krzyk na ciszę, niczego już nie słyszę - zamienił widok na głuszę, niczego już nie widzę - to, gdzie utkwiona była czerń oczu, było zupełnie nieistotne właśnie z tego względu, że dojrzenie czegoś - to była sztuka! - sztuka sama w sobie, którą zagubił podczas tej wędrówki przez Zakazany Las, która ubrudziła dłonie brązem ziemi, przylepiła korę drzewa do spodni, maznęła zielenią na kolanie - długa wędrówka z pamiątkami, która musiała się w końcu zakończyć, jak to z wędrówkami bywało, by dać szansę na zregenerowanie sił i rozpoczęcie jakiejś nowej - może tym razem nieco bardziej spokojnej? W której nie natrafiłby na milczącą profesor, której wysiłków nie potrafił wtedy docenić? Nie potrafił i nie chciał - jej uważne spojrzenie i poświęcona uwaga, z wrażeniem, że może prześwietlić fałsz na wylot - oj tak, wtedy, tamto spotkanie, kiedy uciekał z błoni (uciekał właśnie z tego miejsca, rozstając się ze Smokiem, ale ciii...) - te wspomnienia były przez jakiś czas bardzo odległe i nierealne, a teraz uderzały swoją barwnością, całą gamą przeróżnych kolorów, a mimo to były tak samo niewyraźne jak ta obecna rzeczywistość...
Ta, którą przysłoniły czyjeś nogi, w której padł na niego czyjś cień - kawałek jego zamroczonej świadomości zdawał sobie sprawę z tego, że przestał być sam i że ten cień, który go przysłonił, wcale nie był taki zły - może wyczuwał to przez skórę? Albo był na tyle zatopiony w niebycie, że jakakolwiek logika przestała brać udział w procesach kojarzenia i myślenia.
Powoli uniósł głowę do góry, wędrując po smukłych nogach niewiasty, przez jej brzuch, piersi, aż do samej twarzy i tych oczu, które z uwagą skierowane były na niego - nie z żalem, nie z paniką... Ciepły kolor oczu, wąskie wargi, okrągłe policzki i długie, ciepło-brązowe włosy...
- Mamo..?
Ach... obraz był tak niewyraźny i zamazany, bo z czarnych oczu ciągle toczyły się łzy.
Żałosny obrazek wetknięty w szarość, która w pryzmacie ciepłych oczu nauczycielki nie miała być zła - miała się po prostu dziać.
Czarnowłosy wyciągnął niepewnie dłoń w kierunku szalika - woń nauczycielki zaczęła zupełnie rozmywać wspomnienie zapachu Coletta i lasu, powoli wdrażała w dziwne poczucie bezpieczeństwa - rozchylił wargi i odetchnął - oddech był gorący - skostniałymi, zastałymi palcami łapiąc za szalik, na którym utknął jego wzrok - nie wyłapał w najmniejszym nawet procencie tego, co próbowała mu przekazać, o co jej chodziło - ogarnięta gorączką głowa funkcjonowała na zupełnie innym poziomie kojarzenia - chyba każdy wiedział, jak to działało, prawda?
W końcu matka Nailaha nie żyła od 17 lat.
Ściągnął szalik z rąk Prudence i przyciągnął go do siebie, delikatnie, jakby był najcenniejszym skarbem wszechświata, spoglądając na niego w zdumieniu, jak na błogosławieństwo, które swoim ciepłem i blaskiem jest w stanie zdziałać cuda, których ani szpital Munga, ani skrzydło szpitalne Hogwartu zdziałać nie potrafiły.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Pią Paź 28, 2016 9:27 pm
Nie był zły? A może właśnie cień nauczycielki to najgorsza rzecz jaka mogła go spotkać? Przecież powinna wymuszać odpowiedzi, co się stało, gdzie i dlaczego, jak mu pomóc, zabrać gdzieś, gdzie rzucą na niego zaklęcie, podadzą eliksir i położą do łóżka. Gdzieś, gdzie ktoś zacznie odpowiadać, reagować, by jakkolwiek przerwać tę ciszę i sprawić, że chłopak wróci do świata w którym znajduje się jego ciało. Sprowadzony do bolesnej rzeczywistości, ale jednak zmuszony do powalczenia z trudnościami tak, jak powinno się to robić. Tyle, że to się nie może wydarzyć, chociażby ze względu na to, że panna Grisham nie piśnie słowa. Nikt nie przerwie wiązanki łez i rozpaczy. W sumie to chyba nawet by nie chciała, bo nie jest nauczycielem, który reaguje niczym surowy rodzic. Nie chciała nikogo wyrywać z jego problemu, bo tak wypada, bo należytym jest, by młodzież starała się zachowywać doroślej. Każdy ma prawo wyrzucić z siebie to, co go boli i nikt nie powinien siłą odbierać mu tego. Nie wolno decydować o tym, co dla kogoś jest dobre albo złe, jeśli on może podjąć świadomą decyzję. W dodatku ej, nic nie jest czarne albo białe, do tego już doszliśmy. Przecież on może mieć po prostu wyjątkowo zły dzień albo całe życie nawet, pal licho, nie jej sprawa. Nie jej również interes, czy spróbuje to zmienić, czy chce o tym opowiedzieć. Czasami chodzi o to, że w człowieku coś pęka i nie trzeba tego rozumieć. Każdy kiedyś się rozsypał, to nie jest super okazja do pogaduszek. To czas na to, by pewne rzeczy po prostu się działy. Kontrola jest przyjemnością dla człowieka, bo ochrania jego granice prywatności, a kiedy odpuszcza to... nie ma już bariery rozumu. Rozsądku, który często odbiera również szansę na zwyczajne bycie w czyimś towarzystwie. Nie ma już odmowy na propozycję pomocy.
Nawet jeśli on w tej chwili tego nie pojmuje ani nawet nie zwraca uwagi na istnienie Prudence to ona po prostu chciała zrobić coś, by mu pomóc. Nie, nie przestała dbać o własny tyłek. Po prostu przez życie nie da się iść ciągle tak, jakby inni również byli tylko duchami. Ona mogła sobie być tym niczym, którym chciała, ale inni są aż nad to prawdziwi. W dodatku to jedno durne słowo sprawiło, że jej marne życie okazało się jeszcze bardziej żałosne. Nie jest jakoś specjalnie urodziwa, gdyby nie brak języka miałaby jednak szansę. Szansę na to prawdziwe MAMO. Na tulenie kogoś tak, jakby mogła oddać za niego życie, swój każdy grosz i każdą zachciankę. Tyle, że taki świat nie istnieje. Nie ma miejsca na nią śpiewającą dziecku w kołysce i wiecie, że naprawdę rzadko myślała o takich rzeczach, a jak na złość pojawia się on i burzy jakiś porządek rzeczy. Nauczycielka pomyślała, że może byłoby miło posiadać kogoś, kogo można kochać nie za coś, a dla samego faktu i to głęboko skrywane marzenie dało jej właśnie w pysk, bo przecież ona za nikogo nie oddałaby życia, gdyby musiała, a mimo tego... mimo tego chyba tego chciała, przynajmniej posiadania kogoś takiego, kto wart byłby więcej niż jedyna rzecz na której jej zależy. Tyle, że to są te zabronione myśli. Nie można myśleć o oddawaniu własnego życia skoro jedyna rzecz, którą ma to naprawdę marna egzystencja i nic poza tym. Nie mogła jednak przeklinać dziecka za to, że wzbudza w niej jakieś emocje. Jest nauczycielem, nie ma czasu na sentymenty, kiedy uczeń jest w takim stanie.
Nie ma czasu na analizowanie czegokolwiek, więc po prostu przytula go. Robi coś niepasującego do jej stylu bycia, jej całego życia, które skupia się na unikaniu jakiegokolwiek angażowania się w cokolwiek, co może wiązać ją z jakimiś ludźmi lub sytuacjami niebezpiecznymi. Tyle, że każdy ma w sobie chociaż krztę człowieczeństwa i nie potrafiłaby po prostu zostawić go tutaj. Nawet ona nie jest na tyle silna, by dla własnej wygody zostawić kogoś tak... jakie będzie odpowiednie określenie w tej sytuacji? W ogóle ta sytuacja godna jest odpowiedniej nazwy. Niecodziennie przecież nauczycielka patrzy zmartwiona na ucznia, przytula go i chce zakryć przed Wielkim Złym Światem, który lubi przeginać. Albo nuda albo emocjonalna kolejka górska. Tylko co bardziej ją martwiło, jej cierpienie, czy Sahira?
Jej marne życie, czy obawa, że jego może być bardziej beznadziejne od jej?
Sponsored content

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 6 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach