Go down
Krokodyl
Oczekujący
Krokodyl

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Mar 29, 2015 8:41 am
Zagubieni Chłopcy (jakikolwiek z nich) słusznie bali się Krokodyla, który - nawet mimo to, iż jego główną i najbardziej ulubioną przekąską byli piraci oraz syreny - mógł z czasem zacząć ich traktować jak przekąski. Jedyną ochroną, jaka nad nimi czuwała, był magiczny proszek, który unosił ich ciała i dawał predyspozycje do lotu odsyłającego ich na drugi koniec Nibylandii z prędkością torpedy. Gad nie mógł ruszyć swojego tyłka w taki sposób, wiec tak długo, jak byli w powietrzu - byli bezpieczni. Czemu wiec nie odlatywali?! Nawet ostrozębnego potwora to interesowało, kiedy zerkał na nich sprytnie czarnymi jak węgielki oczami i molestował tego dziadygę, ale wtedy, kiedy ten śmieszny chłopiec z dziwnym, kolorowym kijem, znikł mu z pola widzenia, Krokodyl usłyszał najpiękniejszą melodię pod słońcem. Bolesny krzyk jego dania głównego. Przymierzającego się na niego z rapierem, dania głównego.
Zamiast warknięcia dzikiego zwierzęcia, przez gardziel głównej bestii tego świata rozszedł się jeszcze gorszy klekot, po którym kopnięciem gad wybił rapier z rak napastniczki, i wbił go w ziemie całkiem niedaleko. Broń zawibrowała, tak samo jak cierpliwość wrednego stworzenia. Krokodyl nie był 'wdzięczny' Johnowi, doceniał jego odważne posunięcie, ale  nie był - był zbyt wypełniony głodem, żeby posuwać się do wyższych uczuć. Sprawa z tym jegomościem była trochę taka jak z wróżkami.
Już prawie skoczył ku Pani Kapitan, ale... nie do wiary, łapa zaplątała mu się w tych diabelnych szelkach, a on poruszony wirem walki zamiast ją kulturalnie rozwiązać, zaczął się szarpać z piratem jak dzikie zwierze.
Kapitan Hak
Oczekujący
Kapitan Hak

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Mar 29, 2015 3:46 pm
Było tak pięknie, tak blisko, już już miała ciąć tę gadzinę przez łeb. I pozbyć się problemu raz na wieczność. A tu dupa. Ten cholerny gówniarz musiał się wydrzeć i ostrzec jej największego wroga w całej Nibylandii, zaraz za Piotrusiem oczywiście. Próbowała jeszcze ratować resztki swoich szans, ale ta paskuda zaraz wybiła jej z rąk szpadę. No ale chyba nie wszystko stracone... Biedna gadzina zaplątała się we własne szelki. Udało jej się jakoś uciec od szamoczącego się Krokodyla i wypatrzyć swoją szpadę. Biegiem się do niej rzuciła.
Pan Smee
Oczekujący
Pan Smee

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Mar 29, 2015 8:53 pm
Sytuacja przebiegała tak szybko, że Smee już kompletnie nie wiedział co się dzieje i marzył tylko o tym, żeby ten cholerny krokodyl się w końcu od niego odsunął... I oddał mu jego ukochaną czapkę!
Właśnie, ten przebrzydły, niemyślący gad zabrał mu jego ukochaną własność, a to było zwyczajnie nie na miejscu! Tak więc, kiedy ten zechciał poderwać się do góry, jednak łapa zaplątana w szelki starego pirata, pan Smee zwyczajnie wstał... Nie, nie zwyczajnie. Było w nim coś zupełnie innego.
Zwykle w oczach innych wydawał się kimś komicznym, idiotycznym, jak kretyński mim wydurniający się na małej scenie, któremu rzucało się pieniążki za poprawienie humoru swoją głupotą. Za takiego go brali - za milutkiego pana, który nic nie może nikomu zrobić, bo przecież jest tylko grubym staruszkiem, to tego wyglądającym jak miły dziadunio, który opowiada bajki na dobranoc. A to wszystko dzięki czerwonej czapeczce, którą gad śmiał mu zabrać.
Teraz obraz starucha zupełnie się zmienił. Bez czapki jego oblicze stało się właśnie takie, jak być miało - a był doświadczonym, niewiele niższym od Krokodyla piratem, który niejednego chojraka dźgał rapierem na desce wystającej z pokładu statku, posyłając prosto w paszcze piranii i rekinów. I miał złość w oczach.
Jak ten zielony stwór śmiał zabrać mu jego czapkę!
Tak więc skorzystał z faktu, że Krokodyl zaplątał sobie łapę w szelki i zabrał swoją czapkę znów. Oczywiście, nie obyło się bez oporów! I tak zaczęła się cudowna szarpanina. Obie ręce pana Smee próbowały dosięgnąć tkwiącej w wolnej dłoni Krokodyla czapki, a Krokodyl przez to nie mógł w żaden logiczniejszy sposób próbowac wydostać łapy - więc szarpał się usilnie. I tak doszło do tego, że przepychali się w najlepsze.
- Do stu piorunów, ja po pięciu butelkach rumu takim upartym gadem nie jestem, przeklęty! - parsknął Smee.
Krokodyl
Oczekujący
Krokodyl

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Mar 29, 2015 10:06 pm
Widząc zdezorientowaną i widocznie podkurwioną Panią Kapitan, tykający gad aż zaklekotał przebrzydle, szczerząc swój zębaty uśmiech, przy czym na moment tylko uciekł wzrokiem na bojowego chłopca z dziwnym patykiem.
Twój Piotruś jest niedaleko... zmiataj do niego.
Warknął, znowu śmiejąc się wrednie, kiedy tylko Pani Kapitan skoczyła po rapier i nagle poczuł jak jego zakleszczona łapa zmienia pułap a szarpana tak bezlitośnie ofiara... podnosi się? Ta, ta, najwyraźniej, nawet jak odwrócił się, to zastał starego, śmiesznego pirata zamiast rozpłaszczonej pozycji embrionalnej, w tej całkiem... pionowej. I już nie do końca takiego śmiesznego. Korsarz z paroma ładnymi latkami na karku bez swojego czerwonego, wyświechtanego akcentu na łysawej głowie, marszczył się wściekły sprawiając, że każda wiekowa zmarszczka zamiast komediowej kreski tworzyła bogata w historię bruzdę, jaka nadawała jego twarzy zacięcia i znamiona najczystszej esencji furii.
Czy Krokodyl się bał? Nonsens. Aczkolwiek uśmiech starł mu się z ust, a uwaga została wchłonięta przez poirytowanego staruszka, dając Pani Kapitan czas na wyciągniecie broni z ziemi. Ba nawet dał sam sobie czas na tyle, by kilkusekundowy spokój pozwolił dość luźno owiązanym szelkom zsunąć się z łapy cholernego złodzieja i ciapnąć na podłogę. I wtedy się zaczęło. Prawdziwie „męska” przepychanka i szarpanina okupiona zarobieniem kilka razy liścia prosto w pysk, kilku nieprzepisowych szturchnięć paluchem między żebra i bezowocnych kłapnięć zębami, których łapy przeciwnika zręcznie unikały. Czapeczka została zerwana z poczochranej, czarnej czupryny! ...i w tym samym czasie gad potknął się o szelki, pasł na Smee i oboje sturlali się bajecznie po szlaku paprotek, krzewów i pokrzyw w dół po nieznacznie stromym zboczu, w ostateczności hamując na niewielkim drzewie. Boleśnie. Boleśnie zwłaszcza dla gada, jaki przyjął na siebie większość z tej straszliwej kraksy.
Ofiar w ludziach: 0.
Niech cie... ty... stary...!
Warczał odpychając od siebie pirata.
Michael
Oczekujący
Michael

Las - Page 3 Empty Re: Las

Pon Mar 30, 2015 12:16 pm
John powiedział uciekać, więc kochany Michaś będzie uciekać. Zdążył zarejestrować, że jego brat uderzył Kapitan Hak, ale wtedy zaczął biec. Nagle miś zaczepił się o gałązkę i zaczął się z nią szarpać.
- No chodź misiu – szepnął w końcu gałązka pękła i biegł dalej, gdy już wiedział, że jest dosyć daleko zatrzymał się i rozejrzał. Podszedł do Johna, który dołączył po chwili.
- Co teraz?- zapytał zdyszany.
Nie bardzo wiedział co się wokół dzieje, ale brakowało mu Piotrusia. Teraz to Nibylandia jest jego domem, przecież on tu od zawsze mieszkał, prawda? Tak, Michaś powoli zapomina swój dom – ten prawdziwy. Powoli nawet zapomina swoich rodziców. Ma słabe zarysy tego miejsca. Jego pokoju, gdzie siostra opowiadała mu bajki, gdzie zawsze się bawił. Teraz jest tylko Nibylandia. Tutaj są jego najlepsze dni i przygody.
Dzwoneczek
Oczekujący
Dzwoneczek

Las - Page 3 Empty Re: Las

Pon Mar 30, 2015 8:59 pm
Dzwoneczek poleciał za krokodylem, po co... cóż najpewniej przeczuwała kłopoty. W końcu wróżki to istoty natury, muszą mieć jakaś tam intuicję, po za tym dzwoneczek była kobietą, kłopoty wyczuwała na odległość. Piraci, jakimi by kretynami nie byli, nadal stanowili zagrożenie jak by na to nie patrzeć. A potyczka i nie zachowanie odpowiedniej ostrożności przy tym mogła zakończyć się nie ciekawie.
I cóż dobrze, że poleciała za nim bo oczywiście piraci już na nich czekali. Zlokalizowała dwóch chłopców. W sumie na ziemi to nie wiele zdziałają. Dlatego też uśmiechnęła się tylko delikatnie i sypnęła tej dwójce magicznym pyłem hojnie na głowę. Mogli poczuć jak ich nogi odrywają się od ziemi, a dzwoneczek pomachał im pokazując aby lecieli prosto na piratów i pobawili się z nimi trochę. Dzwoneczek podleciała do kapitan Hak i zaczęła latać jej przed nosem przeszkadzając wyraźnie w tym co chciała robić. W końcu małe stworzonka potrafią zdenerwować i to naprawdę solidnie.
John
Oczekujący
John

Las - Page 3 Empty Re: Las

Wto Mar 31, 2015 2:23 am
To nie tak, że John oczekiwał jakiejkolwiek wdzięczności od Krokodyla - przez ten czas, jaki przebywał już w Nibylandii zdołał się nauczyć, że ta gadzina nie ma w sobie takich uczuć. I jest bardzo, ale to bardzo podstępna! Zresztą, chłopak ufał tylko Zagubionym Chłopcom i Piotrusiowi, no i czasem Dzwoneczkowi i Wendy. Ale to naprawdę czasem, bo to były dziewczyny, a one nie byli takie fajne, jak oni. Bo...były takie inne. I Piotruś Pan nieraz się przy nich dziwnie zachowywał i zupełnie, ale to zupełnie tego nie rozumiał. I one same...takie jakieś delikatne i nieraz te ich niezrozumiałe zachowania! Wystarczyło też spojrzeć na taką Kapitan Hak. Ona również była dziewczyną, tylko że starszą, ale też miała te swoje...dziwne rzeczy. No ale nieważne! Więc kiedy użył swojej parasolki i zaczął biec w prawą stronę, tak jak Michael i reszta. Usłyszał jeszcze głos Krokodyla, który powiedział coś o Piotrusiu, ale John nie miał czasu by się zatrzymywać, zwłaszcza kiedy tyle niebezpieczeństw się czaiło wokoło! Należało koniecznie udać się do Indian i tam czekać na Piotrusia Pana. A potem pojawiła się Dzwoneczek i John poczuł niesamowitą ulgę! Odwzajemnił jej uśmiech zdyszany i kiedy ta sypnęła na nich swoim magicznym pyłem, chłopiec poczuł jak unosi się w powietrze! To było naprawdę niesamowite uczucie! Teraz ani piraci, ani też Krokodyl ich nie złapią!
- A teraz Michael, lecimy przed siebie, aż do wioski Indian! - Zawołał wesoło okularnik i wręcz popłynął w powietrzu głębiej w las.

Pan Smee
Oczekujący
Pan Smee

Las - Page 3 Empty Re: Las

Wto Mar 31, 2015 3:55 pm
Staruszka, nawet bez czapki, i tak trudno było się bać i strachu nie oczekiwał, przyzwyczajony do pobłażliwego traktowania. Chciał tylko otrzymać znów swoją czapkę! Jeszcze zaginieni chłopcy uciekali w najlepsze, a on mógł tylko patrzeć. Ach, kapitanie, kapitanie, reaguj!
Właściwie nawet patrzeć teraz nie mógł, bo ten przeklęty gad powalił ich obu na ziemię i zaczęła się szarpanina. Zliczyć nie mógł ile razy przebrzydły krokodyl złapał go za brodę lub przywalił z łokcia w żebra. Ostatecznie jednak odzyskał swoją czapkę, ale nie obyło się bez większej ilości siniaków.
Wraz z przyciśnięciem gada do drzewa, należało zakończyć tę idiotyczną farsę. Stare piracisko ledwo uniosło się na stopy, obolały jak nigdy, a po chwili... Swoim wielkim tylcem zasiadł na Krokodylu, wciskając go między siebie, ziemię, a drzewo.
- Do kroćset, poskrom temperament, młody człowieku, bo zrobi się z Ciebie nowe skórzane buty dla kapitana. - syknął Smee, choć jak zwykle brzmiało to jak słodki żarcik. I wtedy mężczyzna rozpiął sobie szelki, a po uwolnieniu rąk gada znów je zapiął i poprawił zadowolony.
Zejść z niego zapomniał, oj.
Krokodyl
Oczekujący
Krokodyl

Las - Page 3 Empty Re: Las

Wto Mar 31, 2015 4:35 pm
Cholerni piraci, niech ich burza ogromna sprowadzi wprost pod gadzi dom i tam podstawi pod pysk jak szwedzki stół, a wtedy już on się nimi zajmie, oj zajmie się! A resztki swojej kolacji powyciąga sobie spomiędzy kłów tymi ich śmiesznymi, żelaznymi patykami! Już jednym ukłuto go w tyłek i do dzisiaj Krokodyl miał ślad, dlatego nie zamierzał zbliżać się do tych piekielnych wynalazków tak długo, jak były w ich rękach. Ich, czyli piratów. Bo Zagubieni Chłopcy mieli tylko proce, plujki i kamienie, bolało równie mocno, ale było o wiele zabawniejsze. A skoro już o zabawie mogą, to ta przepychanka przyprawiała czarnowłosego o dziki śmiech aprobaty jaki głośniejszym tykaniem i echem rozciągał się po lesie i miażdżył ostatki pewności siebie jego wrogów.
Nie dostaniesz swojej cza...ki...!
Brakowało tej dwójce tylko dwóch gumowych pałek do okładania się po głowach - całe szczęście, żaden z nich nie miał w zasięgu ręki twardej gałęzi, bo ponabijaliby sobie guzów. A tak zakończyło się tylko na zadrapaniach i sporych siniakach; najbardziej widowiskowym z nich wszystkich był krwiak, jaki rozpływał się na krzyżu obmierzłej morskiej bestii przygniecionej do twardego drzewa przez tłusty tyłek starego wygi.
Złaź ze mnie, psubracie...!
Zaczął się wyrywać, kopać nogami w ziemi i opierał pazurzaste łapy na boku staruszka siłując się z odepchnięciem go. Na nic, wszystko na nic, pirat był jak kulka ślepa na gadzie postulaty, dlatego Krokodyl postanowił w końcu bezczelnie upierdolić go zębami w bok, poniżej żeber, jednocześnie druga łapą łaskocząc go po drugim boku!
Ymynyghyy!
Kapitan Hak
Oczekujący
Kapitan Hak

Las - Page 3 Empty Re: Las

Wto Mar 31, 2015 7:30 pm
Odzyskała swoją szpadę dosyć szybko. Na całe szczęście Krokodyl był zajęty walką ze Smee. Cóż, staruszek na pewno poradzi sobie z tą gadziną. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta cholerna wróżka.
- A odejdź Ty ode mnie, paskudnico! - zaczęła się odganiać od wróżki, w końcu jednak trafiając w skrzydlate stworzenie odpychając ją w liście. Rozejrzała się uważnie i dostrzegła, jak dwóch chłopców ucieka w inną stronę lasu. Oczy jej lekko błysnęły. Na pewno doprowadzą ją do Piotrusia... Po cichu więc udała się za nimi, skoro i tak nikt nie zwracał uwagi na panią kapitan.
Szalony Kapelusznik
Oczekujący
Szalony Kapelusznik

Las - Page 3 Empty Re: Las

Sro Kwi 01, 2015 8:20 pm
Zapewne się zastanawiacie, cóż takiego się stało, kiedy Szalony Kapelusznik zniknął w środku swego cudownego kapelusza? A nic takiego! No może...coś takiego, zważywszy, że przeniósł się do zupełnie innego świata! To było dziwne i aż mu się od tej całej podróży kręciło w głowie, kiedy w końcu wyskoczył z kapelusza w środku jakiegoś lasu. Na początku pomyślał, że może jego kochany towarzysz - którego zazwyczaj nosi na głowie - zrobił mu niespodziankę i zabrał w okolice jego stołu, ale potem...gdy zaczął się rozglądać wokół siebie i okazało się, że te drzewa i całość jest zupełnie różna od Krainy Czarów, zorientował się, że przeniosło go zupełnie gdzie indziej!
- No i co teraz, co teraz -zaczął panikować Szalony, po czym nerwowo zachichotał i podniósł swój kapelusz z ziemi i nałożył na swoją głowę. Nucąc jakąś dziwną melodyjkę, ruszył przed siebie próbując się zorientować w tym, co ma zrobić. W końcu nie znał zupełnie tego miejsca, ale kto wie? Może spotka go jakaś niesamowita przygoda? Zresztą miał dziwne przeczucie, że gdyby tylko zechciał, to mógłby z powrotem trafić do zamku. Podskoczył kilka razy, powąchał dziwne rośliny, które się tu znajdowały i nagle ujrzał doprawdy dziwaczny widok! Pobiegł w tamtą stronę, trzymając się mocno za kapelusz i przystał przy jakimś dziwnym stworzeniu i grubym człowieku! Najbardziej spodobała się mu ta czerwona czapka. Zapewne by ją sobie przymierzył gdyby nie fakt, że już coś na głowie miał.
- Oho! Kim jesteście? Intrygujące połączenie barw! Idealnie nieidealne! - Zawołał zachwycony i klasnął w dłonie. - Macie może ochotę na udział w balu?
Było tak dziwnie, że aż Kapelusznik zaczerwienił się z zachwytu!
Uwielbiał bowiem dziwne sytuacje.
Pan Smee
Oczekujący
Pan Smee

Las - Page 3 Empty Re: Las

Sob Kwi 04, 2015 1:22 pm
Jemu było bardzo wygodnie wbijać swój wielki tył w żebra biednego, przygniecionego gada, któremu zapewne już zaczynało brakować powietrza. Trudno się mówi, zasłużył sobie na takie traktowanie! Żeby człowiekowi czapeczkę zabierać, cóż za kompletny brak jakiejkolwiek ogłady.
Dopiero kiedy poczuł jak w jego bok wbija się cała masa ostrych, mocnych zębów, jęknął głośno z bólu. Jednocześnie ręka Krokodyla doprowadzała go do śmiechu, przez co miał ochotę się wiercić, a to jeszcze mocniej nabijało go na gadzie zębiska.
I tak źle i tak niedobrze!
Tak więc odskoczył, krzycząc cicho i o mało nie wpadł na nowego gościa w ich krainie...
Ten człowiek wyglądał niemal jakby oberwał tęczą, ta się do niego przykleiła jak guma do żucia i nie chciała odpaść! A co najbardziej odstręczyło pana Smee? Miał kapelusik... I odzywał się tak... elegancko.
- Patrzże, Krokodylu, wstawaj, nie użalaj się nad swoim losem! Mamy tu angielskiego elegancika prosto z salonów psia kość! - powiedział, po czym zakręcił się lekko rozmasowując swój udziabany bok. Przeklęty gad. - Bal mówisz? A choć jakieś skarby tam macie?
Smee uniósł dłoń i potarł palce ciekawsko.
Krokodyl
Oczekujący
Krokodyl

Las - Page 3 Empty Re: Las

Sob Kwi 04, 2015 1:44 pm
Udało się! HA! Wreszcie po przedłużającym się rytuale doprowadzania tego dropsika do śmiania się wreszcie Smee nie wytrzymał i wyskoczył gadowi z łap jak nadmuchiwana piłeczka wpadając w jakieś dziwne... stworzenie, które dla Krokodyla wyglądało jak skrzyżowanie patyczaka i kolorowej papugi. Wpatrzony w tych dwóch gagatków, zaśmiał się wrednie i odkaszlnął kilka razy, podźwigując się ciężko z trawy i czując jak kilka kości wskakuje mu na miejsce. Nie interesowała go rozmowa z tą wysoką, kolorową ptaszyną, interesowało go za to to, co również zaskarbiło sobie uwagę samego pirata.
Bal......
Nie znał tego słowa. To była jakaś rzecz? Jedzenie? Brzmiało smakowicie w przeciwieństwa do chudego gadatliwego jegomościa, jaki wydawał się składać tylko z kolorowych ubrań i kości. I wydawał się być chwilowo zajęty krótką rozmową z nieokrzesanym, stary piratem. I na nieszczęście Kapelusznika zagadało do niego coś bardziej nieokrzesanego i łuskowatego.
A ma ten 'Bal' jakieś jedzenie?
Ot jedne, jedyna wartość, jaką cenił sobie ten przebrzydły gad. Zwłaszcza, że Kapitan Hak gdzieś mu uciekła... nic to, dopadnie ją po tym.... "Balu", jak już skończy jeść ten "Bal.
Piotruś Pan
Oczekujący
Piotruś Pan

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Kwi 05, 2015 1:28 am
Piotruś leciał w znacznej odległości od pełzającego gada, który brną przez paprocie, bezczeszcząc po drodze roślinność Nibylandii. Nie dał tego po sobie poznać, ale nie do końca ufał Krokodylowi i postanowił trzymać się na dystans by sprawdzić czy gad go czasem nie oszukał. W razie potrzeby mógł w każdej chwili wkroczyć do akcji. Rzeczywiście, głupotą było oddawać na niego cały pyłek wróżek. Tyłek takiego spasionego gada nie uniósłby się przy tym ani na milimetr. Piotruś mimowolnie zachichotał, przelatując nad kolejnymi koronami drzew i robiąc przy tym okazałe piruety. Wtedy Krokodyl znów zaczął tykać jak nakręcony budzik i Piotruś zniżył lot, nadal obserwując wszystko z ukrycia. W jego lesie był pirat! Ten z najbardziej ofermowatych i mało ruchawych, ale zawsze pirat! Piotruś zmarszczył brwi z niezadowolenia, ale nadal nie wychodził z ukrycia. Wtedy w zaroślach dostrzegł sylwetkę jednego z chłopców, Johna. Już miał wyskoczyć z kryjówki, przerywając swój plan, jednak Krokodyl okazał się godny zaufania i złapał pirata za kostkę.
- Odciąłbym drugą dłoń kapitana na to, że Krokodyl ma jakiś fetysz stóp. – Zachichotał sam do siebie. Od razu zatkał sobie usta dłonią, bo do Krokodyla zaczęła podkradać się kapitan Hak. A to stokfiszyca jedna! A więc wyszła na ląd by dręczyć jego towarzyszy?! Już on jej pokaże! Zobaczył jak John gorączkowo rozmyśla i wzywa jego imie, ale nie mógł się jeszcze ujawnić, o nie, nie. Czekał na odpowiedniejszy moment. Prawie zleciał z najwyższej gałęzi gdy zdał sobie sprawę, że Krokodyl poza tym, że miał fetysz chłopięcych i pirackich stóp, był również kieszonkowcem i złodziejem. Trzeba było mu jednak przyznać, że w czerwonym mu do twarzy. Przeniósł spojrzenie na Johna, który widać, że polegał na nim bardziej niż na swojej wyjątkowo rozwiniętej inteligencji jak na tak młody wiek. Najciszej jak to było możliwe, przeleciał na kolejne drzewo, nadal pozostając niezauważonym przez resztę. Wreszcie John miał okazję, by wykazać się swoimi umiejętnościami i Piotruś chciał zobaczyć jak sobie poradzi, zanim on sam wkroczy do akcji. Po raz kolejny musiał zacisnąć usta obiema dłońmi by nie wybuchnąć śmiechem gdy John zaczął okładać samą Kapitan Hak… parasolem! On doprawdy zasłużył na miano Zagubionego Chłopca! Przeskoczył na kolejną gałąź, by mieć lepszy widok na walkę Krokodyla i Kapitan Hak, jaka się szykowała. Krokodyl jednak strzelił sobie w stopę tymi szelkami. Piotruś unosząc się w powietrzu oparł łokcie o kolana, a głowę o dłonie i pozostawał przez chwilę w tej pozycji. Aż rwał się do walki, ale to nie był jeszcze odpowiedni moment. Widząc jak Hak szuka rapieru, który Krokodyl odrzucił w kompletne krzaczory, Piotruś czmychnął by go przechwycić przed Kapitan i zdzielić ją tym, nim ta wróci do jego przyjaciela, który właśnie przetoczył się na stok porośnięty paprociami w towarzystwie pana Smee. Wtedy pojawiła się Dzwoneczek i wszyscy chłopcy razem z Wendy? WENDY? Co ona tu robiła?!?!?! Wznieśli się w powietrze. Piotruś poleciał za nimi i gdy tylko zrównał się z Johnem, wyszczerzył do niego zęby w typowo chochlikowym, szerokim uśmiechu.
- Świetnie się spisałeś, John! Chciałem sprawdzić jak poradziłbyś sobie jako przewodnik grupy gdyby mnie mogło zabraknąć. Jesteś najdzielniejszym zagubionym chłopcem jakiego miałem w swojej gromadzie! – Zawołał, przekrzykując siłę wiatru i zbliżające się fale z zatoki gdzie widać było już powoli osadę Indian. – Przekażcie pozdrowienia od Małego Latającego Orła! – Bo takie właśnie imię otrzymał od Indian, gdy uratował córkę wodza przed Kapitan Hak. A ja wracam do zabawy! Jeśli masz ochotę, to odprowadź bezpiecznie Michaela i wracaj do mnie, towarzyszu przygody! – Zawołał i zawrócił, machając chłopcom. Wtedy dostrzegł, że Kapitan Hak podążała cały czas za nimi. Dobył swój mieczyk, ale wpadł na coś jeszcze lepszego. Przy najbliższej rzece zaczerpnął wody do swojego pustego bukłaku przytwierdzonego do pasku, nabrał wielki haust, a następnie przyłożył fletnię do ust, wypluwając wodę przez szereg rurek, wprost na głowę i dekolt pani Kapitan.
- No co tam, stara Stokfiszyco? Dawno żeśmy się nie widzieli! Widzę, że z tęsknoty za mną aż stałaś się szczurem lądowym! – Zarechotał złośliwie po czym, nie czekając aż Hak otrząśnie się z zaskoczenia, zaatakował ją swoim mieczem. Kątem oka dostrzegł nową personę w Nibylandii. Człowieka tak dziwacznego i tak dorosłego, przy tym nie należącego do bandy piratów, że od razu zwrócił jego uwagę. Nie chciał jednak przerywać rozpoczętej walki, wysłał więc swój cień na przeszpiegi. Podczas gdy on wojował z Kapitan Hak, jego bezcielesne alter ego znalazło się tuż przy Krokodylu, Panu Smee i nowym przybyszu z zamiarem dowiedzenia się o nim czegoś więcej. Sam też zmuszał Kapitan Hak by co i raz się cofała, a wszystko po to, by zbliżyć się do tamtych trojga w dole. Ze strzępek rozmów wychwycił słowa „bal” i „jedzenie”. Nie pamiętał już co znaczy to pierwsze, ale brzmiało jak dobra zabawa. Gdy tylko w porę pokona tego cytatego stokfisza bez ości to chętnie odwiedziłby ten cały „bal”. Czas na przygodę!
John
Oczekujący
John

Las - Page 3 Empty Re: Las

Nie Kwi 05, 2015 9:57 am
Zupełnie nie miał pojęcia, co się dzieje! Najmniejszego! Ale frunął sobie, niczym ptak wraz ze swoim bratem, znajdując się już naprawdę blisko wioski Indian. Widział te wielkie niesamowite namioty, które do nich należały! Robiło to na Johnie ogroomne wrażenie, możecie mi wierzyć! Zapewne nadal by tak płynął przed siebie z Michaelem i całą resztą bandy, gdyby nie fakt, że pojawił się...Piotruś! Leciał tuż obok niego! Obok Johna! Zaskoczony chłopiec niemalże krzyknął, ale po chwili jego oczy zabłysły dziecięcym entuzjazmem i posłał wielki uśmiech w stronę Pana. A kiedy ten zaczął do niego mówić, starszy Darling zarumienił się nieco, czując rosnące zakłopotanie, ale też dumę, że przywódca Zagubionych Chłopców go pochwalił.
- Dziękuję Piotrusiu! Chociaż nie zrobiłem nic takiego, naprawdę! Myślałem, że robię coś głupiego, ale w sumie...podobało mi się to - starał się zapanować nad swoim głosem, żeby tak nie drżał. Kiwnął jeszcze ochoczo głową. - Przekażemy, Piotrusiu! I ja..? Naprawdę mogę? Ale super! To znaczy...pojawię się!
I cały w skowronkach John chwycił za rękę swego młodszego braciszka i polecieli wprost do wioski Indian. Chwilę później wylądowali miękko przed namiotem wodza i przywitali się z nim wedle ich zwyczajów. Zanim jednak chłopiec wrócił do Piotrusia by móc przyłączyć się do tej przygody, postanowił wziąć udział w pokrętnym tańcu Indian by dodać sobie odwagi.
- ...A 'jak' to właśnie 'howgh'!- Krzyczał i wiwatował wraz z Indianami okularnik i reszta Zagubionych Chłopców, która się tutaj pojawiła. Robił dziwne podskoki i robił specjalny okrzyk należący do tych właśnie dziwacznych mieszkańców lasu.
Wkrótce potem zostawił z nimi Michaela i wzniósł się ponownie w powietrze, kierując się w stronę Piotrusia. Miał przecież bardzo ważną misję do wypełnienia! Przecież to właśnie on pośród Zagubionych Chłopców został wybrany do tej zabawy! On! John! Nie mógł zmarnować tej okazji.
Sponsored content

Las - Page 3 Empty Re: Las

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach