Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Pomieszczenie z lekarstwami

Pon Wrz 02, 2013 1:45 pm
Tutaj właśnie znajdują się wszystkie lecznicze eliksiry i maści.
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Sob Wrz 06, 2014 9:14 pm
To niewiarygodne jak dużo leków zużywa szkoła. Nelia pracowała w swoim czasie w szpitalu i widziała przychodzące tam gigantyczne dostawy medykamentów, ale nie spodziewała się, że Hogwart ma podobne zapotrzebowanie. Może nie na wszystko, bo pewne specjalistyczne eliksiry nie pojawiały się na jej liście "zakupów", ale takie pozycje jak eliksir pieprzowy znikały (szczelnie zimą) w zastraszających ilościach. Były wprawdzie takie drobiazgi, które szkoła produkowała na zajęciach eliksirów lub które Nelia warzyła sama, ale przy nawale obowiązków nie była w stanie zrobić dużo (nawet przy pomocy Poppy). Dlatego dostawy czasem większe, a czasem mniejsze, przychodziły zawsze raz w tygodniu i lądowały na tym zapleczu.
Tym właśnie się teraz zajmowała. Otaczały ją skrzynie i pudełka z butelkami i fiolkami, które układała na półkach. Nie było to takie proste, bo wszystko trzeba było doskonale opisać i oznakować. Najmniejsza pomyłka mogła się skończyć katastrofą, więc Cornelia bardzo twardo trzymała się zasad wpojonych jej na zajęciach w szkole magomedyków. Każdą partię nowych leków sprawdzała pod względem jakości, a potem opisywała swoim drobnym, niezbyt czytelnym pismem lekarza. Gotowe fiolki zaklęciem odsyłała na odpowiednią półę i skreślała z listy. Potem i tak jeszcze raz przespaceruje się między regałami sprawdzając czy stan magazynu zgadza się z jej zapiskami.
Wszystkie te procedury wymagały dużej koncentracji. Nie miała więc czasu myśleć o tych wszystkich niezbyt miłych rzeczach, które siedziały jej w głowie. O tym jak tęskniła za córką i o tym jak się o nią martwiła. O tym jak źle spała i o tym jak bardzo stała się unikać pewnego nauczyciela. O tym starała się myśleć jak najrzadziej, przekonana, że zbyt częste myślenie może zadziałać jak samospełniająca się przepowiednia. Nie wiedziała czy byłaby w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie chciała sprawdzać. Na szczęście Hogwart był duży i póki co udawało jej się sprawnie schodzić mu z drogi. Oby ten stan utrzymał się jak najdłużej...
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Pon Wrz 08, 2014 12:21 am
/Przed Eventem Walentynkowy
Jako że ostatnio sporo działo się w jego życiu, zarówno sprawy, które miały większe znaczenie dla jego osoby, jak śmierć Jamesa, która ciągle do niego wracała, jak również te z pozoru niepozorne, jak wypełnianie obowiązków nauczyciela i sprawdzanie całych gór wypracowań, które dostarczali uczniowie w jakże różnych terminach. Niełatwa to była rola, ale przynajmniej pozwalała na oderwanie się od nieprzyjaznych podszeptów w jego głowie, które miały dość różne specyficzne natężenie. I tak Charles zamiast zwyczajowo tonąć w odmętach procentowych upojeń, posłuchał starych rad przyjaciela i zaprzestał tego. Przynajmniej na jakiś czas. Czyżby to było te mimowolne poczucie winy, które atakowało jego wnętrzności? Trzymało go od tamtego pamiętnego dnia, a potem jeszcze sprawa z siostrą Jamesa, która omal w tak lekkomyślny sposób nie straciła życia. Nawet jej nie odwiedził; ani razu. Chyba nie był w stanie spojrzeć na nią i pozwolić by ta gorzka gorycz drażniła jego moralne podniebienie. Więc unikał tych drażliwych tematów, jak mógł, uciekając od problemów, co w sumie wychodziło mu najlepiej. Przynajmniej przez jakiś czas. I tak tkwił w tej nietrwałej zdradliwej bańce, która w każdej chwili mogła się rozpaść; tylko na to czekał.
Jako że następne zajęcia z VII rocznikiem miały być nieco bardziej ryzykowne, stwierdził, że warto będzie zaopatrzyć się w kilka mikstur; tak na wszelki wypadek. Dawno już nie był w Skrzydle Szpitalnym, a z tego co słyszał, pojawiła się nowa pielęgniarka wraz z praktykantką. Więc czemu by nie? Raczej niczego wielkiego się nie spodziewał. Ruszył więc w swych zwyczajowych na wolne dni szatach koloru fioletowego na I piętro, odgarniając po drodze pasmo kręconych brązowych loków. Stały się one nieco przydługie, nadając mężczyźnie nieco niechlujnego wyglądu, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu na jego brodzie czaił się zarost, który z każdym dniem stawał się coraz większy. Myrnin jednakże nie przywiązywał do tego jakoś szczególnej uwagi, uważając że w niczym mu to nie przeszkadza. W każdym razie pchnął drzwi do Skrzydła, a jego pierścienie delikatnie zabrzęczały. Był od nich uzależniony; sygnety stanowiły źródło jego fascynacji. Kiedy jego oczy uważnie przeleciały pomieszczenie i nie zauważyły nikogo, postanowił się rozejrzeć w celu znalezienia pielęgniarki. Uważał bowiem, że kobieta ta musi gdzieś tutaj przebywać, a jeśli nie, to no cóż, zawróci do swojego gabinetu i zajrzy tutaj później.
Hucksberry ruszył więc dalej, starając się wychwycić każdy znaczący dźwięk, który mógłby świadczyć o jakiejkolwiek obecności. Im dalej szedł, tym więcej odgłosów wychwycił swym dość wrażliwym słuchem. Wszedł więc do pierwszego pomieszczenia i jego oczom ukazała się
interesująca czarownica, która zajmowała się swoimi obowiązkami. Charlie więc oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przez chwilę ją obserwując, zanim zadecydował o tym, że jednak wypadałoby się odezwać.
- Miewam, że to pani jest nową pielęgniarką, czyż nie? W każdym razie, niezmiernie miło mi panią powitać w zamku - odrzekł uprzejmym, wręcz nonszalanckim głosem, ciesząc oczy jej widokiem. Pewne szczegóły owej czarownicy wydawały się mu o dziwo znajome, ale być może miał przewidzenia. Jeśli tak, to nie było to nic nowego.
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Pon Wrz 08, 2014 2:30 pm
Zasłuchana w stukot fiolek i kolb, które tak wdzięcznie tuliły się do jej palców, przeoczyła odgłos korków, rozlegający się w jej małym królestwie. Wstyd, wstyd Cornelio! Dałaś się podejść jak uczennica. Może właśnie dlatego wyrzucili Cię ze studiów aurorskich? Nigdy nie jesteś dość czujna, nawet jeśli macierzyństwo powinno Cię tego nauczyć. Słysząc dochodzący od strony drzwi męski głos, drgnęła nerwowo, nieomal wypuszczając z rąk fiolkę eliksiru Słodkiego Snu. Znała ten głos, o tak znała go doskonale. Zabrzmiał w jej pamięci równie wyraźnie jak w rzeczywistości. Tak bardzo chciała o nim zapomnieć, wymazać go z pamięci, ale nie mogła! Jeszcze nim podniosła oczy wiedziała kto przygląda jej się z progu.
- Nie inaczej, to właśnie ja. - odparła niemal automatycznie, czując jak jej wnętrzności zwijają się w ciasny węzeł strachu i niepewności. W gruncie rzeczy nie zdziwiła się, że jej nie poznał. Ona sama czasem nie rozpoznawała swojej twarzy w lustrze. Włosy, które przed laty nosiła króciutko ścięte, teraz wiły się wokół jej głowy w dzikich falach i skrywały blade oblicze przed oczami postronnych obserwatorów. Ciąża zmieniła jej figurę podlotka, w figurę kobiety. A aksamitne fiołkowe szaty przystawały żonie i matce, a nie tej buntowniczej pannicy, którą mógł pamiętać jako mieszkankę poddasza w jego (ich) domu. Powrót na łono rodziny miał swoje niewątpliwe plusy; pełna sakiewka i dobre ubrania niewątpliwie się do nich zaliczały. Po blisko dekadzie, gdy z trudem wiązała koniec z końcem, z lubością przypomniała sobie o tym, że przecież kiedyś była arystokratką.
Jedyna co się nie zmieniło to jej oczy. Teraz dzięki szacie w odpowiednim kolorze ich barwa wydawała się nawet bardziej intensywna. Dziwne załamanie błękitu i fioletu. A w tym wszystkim morze smutku.      
Przyglądała mu się przez kilka sekund, z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy. Leciutko zmarszczyła brwi, zacisnęła usta.
- Charlie? - zapytała, bez trudu odgrywając zdziwienie jego widokiem. Zawsze była dobrą aktorką, doskonałą wręcz. Ktoś kiedyś śmiał się, że powinna zająć się tym zawodowo. Ale ten ktoś już nie śmiał się wcale. Słodka jak kwiat twarzyczka zniknęła pod ciężką pokrywą trumny. Były dni, gdy Cornelia tak bardzo chciała się z nią zamienić miejscami! Wtedy wszystko byłoby prostsze, czyż nie?
Odłożyła fiolkę eliksiru na biurko i oparła dłonie na biodrach.
- Charles Myrnin Hucksberry. - powtórzyła pewniej, choć w jej wyobraźni te słowa raniły wargi do krwi. - Nic się nie zmieniłeś. - westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Wto Wrz 09, 2014 9:10 pm
Ciężko było go w jakikolwiek sposób zaskoczyć; zbyt dużo widział i przeżył, by nie być przygotowanym na dziwne dania, które serwowało mu życie. Może czasem, w niektórych momentach bywało tak, że coś go łapało i z góry zrzucało na niego wiadro lodowatej wody, kiedy on nie mógł się ruszyć i wtedy w ten jakże okrutny sposób, lądował na twardej posadzce, czując się kompletnie wytrącony z uwagi. Ale kiedy ostatnio to się wydarzyło? W dniu, kiedy dowiedział się o śmierci Jamesa? A może... może jednak wcześniej, kiedy skacząca psotna blondyneczka zrobiła o jeden krok za dużo, a jej uśmiech znikł w malowniczo wyglądającym pudle? Ile już czasu nie był na jej grobie? Rok? Dwa? Pięć? Stracił rachubę czasu, dając się Jej opanować wewnętrznie, utonąć w morzu beznamiętnego żalu i smutku, przywdziać doskonałą twarz pozornie "normalnego" błazna. To było pięknie tragiczne egzystowanie, do którego zdążył się przyzwyczaić i poznać leki na swoje słabe strony.
Uciekanie od problemów, czy też bycie wiecznym dzieckiem było naprawdę w cenie. Było warte więcej, niż każdy galeon, brzęczący w jego sakiewce. Myrnin błąkał się po lesie samodestrukcji, chwytając się rozpaczliwie chwil, które dostarczały mu tego, czego pragnął; zapomnienia. I choć chwilowego odejścia słodkiej i okrutnej Delilah. Najpierw ona, teraz Ryan; może i on dołączy do Niego? Miał przecież dużo miejsca, z pewnością oboje by się tam zmieścili. Czy Hucksberry był szalony? Zapewne tak. Nie powinno być zresztą wątpliwości; jednakże znakomicie się maskował. I udało mu się trafić tutaj, do miejsca, które pozwalało mu choć częściowo zapanować nad sobą; nad częścią tej natury, która doprowadzała go do najgorszych instynktów. To był ten "przysłowiowy" biblijny grzech pierwotny, który rozkwitł niczym baobab w jego organizmie.
Lecz co teraz robił? Stał w progu, przypatrując się dziwnie znajomej, choć nieznajomej osobie, która zdawała się wiedzieć więcej, niż sądził. Jakby trzymała w sobie coś, co było skutecznie zamknięte na kłódkę. To tylko zwiększało jego ciekawość; ludzkie tajemnice od zawsze przyciągały jego uwagę. Mężczyzna jednak nie oczekiwał ich w celu spełniania swych egoistycznych zachcianek; chodziło tu raczej o samo podziwianie, delikatne obchodzenie się z nimi, niczym z dziełami sztuki stworzonymi z ludzkich doświadczeń.
Nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się zdawkowo na jej słowa i dłonią pogładził się po brodzie. A i owszem, trudno żeby mógł porównywać tak dwie skrajnie, jego zdaniem, osoby. Kiedyś to były inne czasy, inne myśli, inne tragedie...
A dziś? Dziś to nowa historia spisana na potarganym pergaminie, na którym ktoś kiedyś coś spisał niewidzialnym atramentem. Ich dom? Ich domu już nie było.
Dawno i nieprawda. To było takie nierzeczywiste.
Nie ona jedna, jeśli chodzi o starych dziedziców arystokracji, również miałby w tej kwestii coś do powiedzenia. Ale nie chciał do tego wracać, nawet przelotnymi myślami, chcącymi wedrzeć się podstępnie do jego umysłu.
Fiolet i fiołki. Zabawna, z pozoru nic nie znacząca rzecz. Miodowe oczy zlustrowały całe pomieszczenie, zatrzymując się, co jakiś czas na ciekawiej wyglądających miksturach. Po chwili jednak wróciły do punktu wyjścia; tym razem coś uległo zmianie. Wpatrywały się w niego jakże dziwaczne, pod względem kolorystycznym tęczówki. Na jego czole pojawiła się pozioma zmarszczka, jakby zatopił się w zadumie; oczy pozostały jednakże niewzruszone, może jedynie zakradły się w nie dziwne iskry.
Nie przypominał sobie. Nawet nie śmiał niczego przypuszczać, ani oddać się dziwnym wirom, które prowadziły do jakże zamierzchłej, przynajmniej zdaniem Charliego, przeszłości. Liczyło się tylko tu i teraz. Liczyło się tylko chwytanie dnia, a nie uleganie podszeptom duchów przeszłości.
Ach. Charlie. Charlie. Charlie. A ja? A James? A...inni?
Ach. Charlie.

Nie, nie, nie. Nie teraz. Ona nie może sobie tak zwyczajnie wrócić i znowu próbować namieszać. Ignorowanie było jedyną słuszną metodą, którą z taką łapczywością stosował. I oczywiście nieodzowne skrywanie wszystkiego w sobie. Delilah nie ma, to tylko psychiczne wyobrażenia, głosowe iluzje. Minęło przecież zbyt dużo, by cokolwiek mogłoby być prawdziwe. Przejechał dłonią po twarzy, ukrywając pod nią mieszaninę dziwnych uczuć, które chciały mu się wymsknąć. Udało mu się je jednak skutecznie zamaskować i to bez potrzebnych pytań, tak że teraz pozostał jedynie niemalże satyryczny uśmieszek, który czaił się w kącikach jego warg.
Nadal obserwował kobietę, jakby się nad nią zastanawiał, jakby skrywała jakiekolwiek odpowiedzi. Może było to jedynie wyolbrzymienie? Zapewne po raz kolejny dawał się ponieść fantazji.
Odepchnął się lekko plecami od framugi i zrobił pojedynczy krok w jej stronę, przekrzywiając głowę na bok i obserwując, jak odstawia eliksir na biurko.
- Raczy pani wybaczyć, niemniej nie wydaje mi się, żebyśmy się znali. Z pewnością zapamiętałbym tak niebywale intrygującą osobę, jaką zdaje się pani być. Chyba, że jednak nie mam słuszności, co zdarza się o dziwo wyjątkowo rzadko, jeśli idzie o pamięć do twarzy - odrzekł uprzejmym, acz nieco chłodniejszym tonem, z którego wydobywała się niebezpieczna nuta. Szaleństwo szaleństwem naznacza kolejne jego kroki, a dawne lekcje i reakcje zostały znakomite wpisane w jego codzienny tryb. Przyjaciel czy wróg? Jak uniknąć błędnej interpretacji?
Zrobił kolejny ruch w jej stronę, ukłonił się w tradycyjny sposób, po czym delikatnie, acz pewnie chwycił jedną z jej dłoni, które tak blisko trzymała swego ciała i musnął ustami.
- Istotnie, Charles Myrnin Hucksberry. Kiedyś nazywany sir Charlesem Myrninem Hucksberrym III. Pani jednakże może pozostać po prostu przy jednym odłamie tego przydługiego tytułu. To już spoczywa w pani rękach.
Następnie nastąpiło wyprostowanie się i przerwanie tego małego kontaktu cielesnego. Małe przedstawienie musiało nastąpić, wcześniej czy później. Po chwili wykonał pół kroku w tył, nie spuszczając jej z oczu.
- Można poznać pani personalia? Oczywiście, jeśli nie będzie to dla pani problemem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Pią Lis 14, 2014 10:46 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Charliem a Cornelią.
[z/t dla obu]
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Pon Paź 26, 2015 3:21 pm
O tym czy się udało czy nie decydują kostki 1-3 pielęgniarka przyłapała romkę a od 4-6 udało się zdobyć to po co się przyszło.


Cała droga z tamtego cholernego pomieszczenia do tego przebiegła bez większych zakłóceń nikt nie domyślił się, że do skrzydła szpitalnego weszła właśnie jakaś osoba która desperacko potrzebowała jakiegoś eliksiru który... no właśnie który był jej po prostu cholernie potrzebny, bo w przeciwnym razie ten którego wpakowała w tak wielkie kłopoty skończy naprawdę bardzo źle, a tego dziewczyna nie chciała. Nie potrafiła sobie wyobrazić aby on zginął, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dzięki temu iż jest wampirem nie umrze tak szybko, ale nie zmieniało to faktu, że czas naprawdę ją gonił. Co więcej... myśl, że go tam zostawiła wywoływała w niej jeszcze większe wyrzuty sumienia, ale nie miała tak naprawdę innego wyboru. Nikomu nie mogła o tym powiedzieć, bo jak by to się skończyło dla niej... dla niego. Musiałą w tej chwili liczyć tak naprawdę tylko na swoją zwinność.
Romka wkradła się po cichu do pomieszczenia gdzie pielęgniarka trzymała różne eliksiry oraz leki. Dziewczyna wiedziała czego szuka. Eliksir Wiggenowy... umiała go uwarzyć, ale w tej chwili to nie był odpowiedni moment na zamawianie składników oraz na warzenie go. Liczyła się tak naprawdę każda chwila. Dlatego też nie tracąc cennego czasu zaczęła przeszukiwać półki. Miała szczęście, że ich pielęgniarka tak poważnie traktowała swój zawód bowiem każda fiolka, czy też menzurka była podpisana. Przestawiała te różne szklane naczynia aby zajrzeć co jest za nimi. Robiła to wszystko tak cicho jak tylko mogła... na szczęście w końcu udało się jej zlokalizować to czego tak bardzo potrzebowała. Już sięgała po to dłonią kiedy usłyszała kroki które zmierzały własnie do tego pokoju w którym ona przebywała. Teraz albo nigdy. Chwyciła odpowiedni eliksir i po prostu schowała go za plecy. Fakt, że miała rzuconego na siebie kameleona był naprawdę przydatny. Nie ważne na jakim tle stanęła idealnie się wtapiała w otoczenie. Pielęgniarka przeszła obok niej i zaczęła szukać czegoś. Korzystając z tej okazji, że jeszcze jej nie zauważyła cyganka po prostu zbliżała się coraz bardziej do wyjście dzierżąc nadal za plecami eliksir. Jeszcze kawałek, parę kroku i niedługo będzie już wolna... I po chwili w końcu to się stało. Była po za zasięgiem wzroku pielęgniarki. Odetchnęła cicho z ulgą i nie tracąc cennego czasu udała się ponownie w to straszne miejsce do którego tak naprawdę nie chciała wracać.
z/t


Ostatnio zmieniony przez Esmeralda Moore dnia Pon Paź 26, 2015 3:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Pon Paź 26, 2015 3:21 pm
The member 'Esmeralda Moore' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Pomieszczenie z lekarstwami Dice-icon
Result : 5
Irytek
Poltergeist
Irytek

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Sro Mar 23, 2016 10:02 pm
Wbił się bez zaproszenia, nie wnikając w to kto akurat był w skrzydle i mógł go usłyszeć. Pojawił się dopiero w jak na ten moment opuszczonym pomieszczeniu i zaczął rozglądać.
Mlecznobiały... Mlecznobiały...
Jest! Szkiele-Wzro. Nie mieli tego jakoś bardzo dużo, z pewnością się połapią, że jeden zwinął. A niech se robią i dochodzenie w tej sprawie jak im się nudzi, nie ruszało go tu. Dotąd i tak zdarzało mu się pomieszać etykiety czy coś stłuc, więc liczyli się ze stratami. Jak zabraknie im na jakieś połamane dziecko, będą sami sobie winni. W końcu wiedzieli, że mieszkają tu z Irytkiem.
Zabrał buteleczkę i schował do kieszeni, po czym zniknął.

[zt]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Czw Maj 05, 2016 9:18 pm
Woźny został poinformowany o tym, że zniknęło Szkiele - Wzro i zamierzał zapolować na złodzieja. W pomieszczeniu z lekarstwami zaś zostały nałożone odpowiednie zaklęcia ochronne.
Sponsored content

Pomieszczenie z lekarstwami Empty Re: Pomieszczenie z lekarstwami

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach