Go down
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Pon Sty 21, 2019 8:21 pm
Była zakłopotana. Zbyt zakłopotana tym zaproszeniem, potencjalnymi możliwościami by móc myśleć logicznie. Mózg nie działał u Evans jak powinien, nie po rzeczach związanych ze stażem, nie po wspomnieniach, które upychała wczoraj do szuflad. Zdjęcia? Listy? Zasuszone kwiaty? Magiczne bazgroły, które zdawały się do niej przemawiać z pergaminowych marginesów? Zabłądzone karteczki, którymi w nią rzucano? Wciąż ktoś wołał. Była Lily, była Evans, była rudzielcem, była prefektem, była tą małpą, tą upartą szlamą, co nie bała się wcisnąć szlabanowi dużemu Ślizgonowi na VII roku, gdy sama była na V. Pamiętała tamto oceniające, drwiące spojrzenie, spojrzenie pełne nienawiści. Ale potrafiła zacisnąć wargi, udawać pewność siebie, wykrzesać ogień z zielonych oczu. Teraz zdawała się być słabsza, bardziej niepewna, pomimo uporczywego dawania sobie w twarz by się uspokoić. Ślęczała nad magicznymi przypadkami w opasłych książkach dotyczących magicznej medycyny, błądziła między szafkami w swojej zwyczajnej niemagicznej kuchni, pomagając mamie. Niedługo miała być ważna dla Petunii rocznica. Nie żeby jej siostra nie miała ich kilka. Otrzymując zaproszenie od Hestii Jones, będące spotkaniem absolwentów - brzmi bezpiecznie, zupełnie niezobowiązująco, prawda? - w pierwszej chwili chciała je pogrzebać wraz z pamiątkami w jednej z szuflad. Ale nie zrobiła tego, położyła zaproszenie na szafce nocnej i spoglądała na nie kilka razy przed snem, aż do dnia, kiedy okazało się, że to było już. Odrobinę spanikowała, nie napisała do nikogo, nawet do Dorcas, Remusa czy Severusa, nie chcąc ich kłopotać, pewnie oni też otrzymali informacje o tym wydarzeniu. Nawet Severus, a jeśli nie... to czy by przyszedł? Po tym jak zabrała go do wesołego miasteczka we Francji, uznała że nie ma prawa prosić o więcej, zwłaszcza że istniała wręcz pewność że James Potter i Syriusz Black też tam będą. Bezpieczniej było mówić James Potter niż po prostu James, a też nie była na niego zła by mówić po nazwisku. Głupie przyzwyczajenie, które nabyła przez drugi semestr VII roku.
Ubrała się w ciepłą kolorową sukienkę z długimi rękawami za kolano, do tego ciepłe rajstopy i włosy ułożyła tak by sprawiały wrażenie magicznie podniesionych, musiała trochę się namachać lakierem od matki, która udzielała jej instrukcji jak ma to zrobić. Lekko jeszcze je zakręciła wałkami i potraktowała usta owocowym, nawilżającym błyszczykiem. Cień na powieki, lekki, czerwonawy. Na stopy dała buty na małym obcasie i przygotowała torebkę do której dała różdżkę. Była gotowa. Wzięła głęboki wdech, potem wydech i pożegnała się z rodzicami by ruszyć do Mandragory. Po drodze, pomimo wskazówek jakie dawało jej zaproszenie, zdążyła się zgubić, skręcając w złą uliczkę. Kiedy już trafiła do odpowiedniego miejsca, przywitała się z kilkoma osobami małym uśmiechem i krótką wymianą zdań, po czym rozejrzała się wokoło, zauważając najpierw Pottera, Blacka i Hestię, potem Kim i.. bodajże Zordona? Tak, Zordona. Nie będąc pewną dokąd powinna się udać, postanowiła że zajmie stolik na jakimś uboczu i zamówi sobie coś orzeźwiającego do picia. Może wodę z cytryną i miętą? Tak, to był dobry wybór na początek. Czuła się odrobinę nieswojo, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Może potem, jak Hestia będzie szła do baru to z nią porozmawia. Nie chciała im teraz przeszkadzać.
I skąd ta nieśmiałość, Evans? Przecież ich znasz!
Pacnęła się w głowę i udała, że czyta menu przez co nie zauważyła Severusa, który dobrze się zamaskował.
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Sro Sty 30, 2019 10:13 pm
Nie mógł przegapić Lily. Zignorowałby wszystkich, bez względu na to, kim byli i jak dobrze ich znał, lub jak bardzo nie chciał ich znać. Niemniej Lily to inna bajka. Zastanawiał się momentami, czy ukończenie szkoły i rozpoczęcie "dorosłego" życia wpłynie jakoś na jego odczucia w stosunku do Lily. Szczenięce zauroczenie itp... to wszystko było nieco irytujące i chciał się od tego uwolnić. Gdy patrzył na siebie wstecz, uważał, że gdyby się widział w tamtych latach, sam z siebie by kpił.

No ale ją zobaczył. Rude włosy przypominały mu promienie wschodzącego słońca muskające złociste pola, barwiące je czerwienią, jakby stawały w ogniu. Serce ścisnęło mu się tak mocno, że przez moment bał się, że będzie miał zawał, czy coś. Dopiero po chwili wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Dłoń na sercu wyczuła jego przyspieszony rytm. Jeśli bogowie jacyś istnieli to niech wiedzą, że nawet swymi boskimi rękoma nie mogliby stworzyć istoty tak idealnej.

Przymknął na chwilę oczy. Może to tęsknota sprawiła, że miał zwidy. Otworzył oczy ponownie i przełknął nerwowo ślinę. Była tam. I przyszła sama... nie z Potterem.

Rozejrzał się szybko, jakby chcąc się upewnić, czy ta cholerna ameba nie pełznie już w stronę Lily. Potem zerknął na nią ukradkiem. Podejść, czy nie? Podejść, czy nie... do cholery jasnej. To irytujące.

Skoro chcesz podejść to podejdź, a nie zachowujesz się jak jakiś niedorozwinięty jełop, który nie umie chodzić.

Rady dla samego siebie są niezwykle skuteczne. Ruszył bowiem z pewnym ociąganiem, jakby nie chciał, by poczuła się zaatakowana jego osobą. Ot powoli zbliżył się w jej stronę, robiąc wszystko by nie wpatrywać się w nią jak sroka w gnat. Skupił wzrok na kieliszku jakiegoś czerwonego winka, które zgarnął po drodze i zaglądając w nie, modlił się, aby się nie potknąć, czy nie zrobić czegoś głupiego.

- Witaj ... - odchrząknął lekko i zagadnął do Evans, stając obok niej, ale nie nazbyt blisko, by nie sprawiać wrażenia, że się narzuca.

Chciał dodać "Lily", ale jej imię ugrzęzło mu w gardle, a wargi nerwowo zadrgały, więc zacisnął je w wąską linię i upił łyka wina. Nie wiedział co powiedzieć, ale uznał, że szczerość chyba będzie najlepsza.

- Cieszę się, że przyszłaś. Czułem się trochę... obco... nie mając się do kogo odezwać - starannie dobierał słowa, by jej nie urazić. Więc pocisnął sobie i swoim zdolnościom towarzyskim.

- O ile mogę się odzywać oczywiście... - dodał niepewnie.

Nie lubił czuć się nieporadnie, ale tak właśnie teraz się czuł i zachowywał. Nie wiedział, czy Lily w ogóle chce z nim rozmawiać. Tyle się działo przecież między nimi. Może nie miała ochoty? A on nie chciał się jej narzucać... nie... Chciał dla niej jak najlepiej, nawet gdyby miało to znaczyć usunięcie jego osoby z jej świata.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Sob Lut 09, 2019 1:39 am
Ależ mógł ją przegapić, była niziutka, bodajże z 160 cm?, w butach na małym obcasie może kilka tych centymetrów więcej, ale i tak przecież nie robiło to wyjątkowego szału. Nie wśród tak wysokich ludzi. Większość osób zgubiłaby w tłumie takiego rudego krasnoludka ogrodowego i nie zdziwiłaby się zbytnio, zwłaszcza że przecież oświetlenie też nie sprzyjało wyłapywaniu twarzy. Zauroczenie, miłość, fascynacja... to wszystko tak łatwo się mieszało! Równie dobrze można by było to nazwać głęboką przyjaźnią, która łączy dwójkę ludzi znających się tyle czasu. Znalazł ją szybciej od reszty, szybciej od niej samej, bo sama się już zgubiła w tym gdzie jest, po co i z kim. Zabawne, co? Tak naprawdę to nie. Dla kilku osób z pewnością nie byłoby zabawne, włącznie z małą psotnicą z starego zdjęcia. I dla wyrośniętego, z pewnością na drożdżach, zawodnika szkolnej drużyny Quidditcha. Menu z poruszającymi się daniami Mandragory było wyjątkowo ciekawe dzisiejszego dnia, wszystko by zachować się jak nieświadomy dzieciak, udawać że przecież ją nic a nic nie dotyczy, nic się nie działo, Evans była przecież taka jak zawsze. Sztywna jak fartuch pani Pomfrey.
Była trochę żałosna. Była trochę łapczywa. I była trochę tchórzliwa w tym wszystkim, w tym co zwało się emocjami i już łatwiej było zdecydować się na miejsce pracy - padło na Świętego Munga - niż naprostować pewne sytuacje. I TO miała być istota idealna? Nie mogła, wszyscy to wiemy.
Westchnęła trochę skonfundowana i w końcu zdecydowała się na tę wodę z cytryną i z miętą, przykładając palec do odpowiedniej pozycji z listy. Menu odłożyła, już czując się mniej winna, bo wreszcie się na coś zdecydowała. Oparła głowę o dłoń, właściwie to podbródek, który wbijał się w tak zwaną podstawkę do której przytwierdzone było pięć palców i wbiła wzrok w jedną z doniczek z fioletoworóżowymi kwiatami, kiedy dobiegł ją głos. Głos łączący się ze słowami obecnie lecącej piosenki, bodajże zespołu KISS. Na początku myślała, że to nie do niej, ale potem popłynęła kolejna wypowiedź i pojawiło się jej zamówienie.
Obco...
Spojrzała w końcu w stronę źródła głosu i zrobiła duże oczy, gdy odkryła że to Severus. Severus Snape we własnej osobie. Po chwili spojrzenie stało się normalne, nawet ciepłe. Posłała mu krótkie kiwnięcie głową.
- Oczywiście, że możesz. Co to za pomysł, że nie możesz, Sev? - powiedziała nieco rozbawiona, przyglądając się mu z zaciekawieniem. - Nie sądziłam jednak, że się tutaj pojawisz! To wspaniale, że tak się otwierasz, wiesz? Dzięki temu możesz poznać kogoś nowego, jest też tutaj sporo absolwentów z poprzednich lat, muszą mieć sporo do powiedzenia. Ciekawe jak wspominają nauczycieli... i może usiądziesz, Sev? O ile oczywiście masz chęć.
Lily upiła łyk swojej wody, patrząc na niego wyczekująco i może też, przy okazji zahaczyła wzrokiem o największe zgromadzenie na środku sali by sprawdzić jak się sprawy mają. Dość szybko jednak wróciła spojrzeniem do swojego przyjaciela.


Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Czw Lut 21, 2019 10:03 am
Kim obserwowała dookoła zbierających się ludzi. Młodych i znajomych twarzy. Niektórych kojarzyła innych znała, ale w jej umyśle pojawiała się pustka. Tak jakby ktoś złapał go w pięść i ścisnął tak mocno, że cała jej głowa pulsowała od bólu. Zordon świetnie się bawił zabawiając ludzi. Był w swoim żywiole, a ona? Ona stała obok Hestii i nie mogła z siebie nic więcej wydusić. Uśmiechnęła się słabo i przeprosiła koleżankę na kilka chwil nie mówiąc dokąd idzie. Zawirowała wśród tłumu i wyszła na chodnik przed barem. Nie mogła się szczerze bawić w tym miejscu. Tamto spotkanie z Potterem było miłe, ale nie było to to samo, co wyjście do tylu osób. Osób, które zdawały się być beztroskie. Tęskniła za swoim ojcem, a póki nie pozbędzie się tej tęsknoty to nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś.
Rozejrzała się dookoła po okolicy rozświetlonej lampami i ludźmi, którzy śpieszyli się do domów. Zapadała noc, więc jedni szli na samotne piwo, inni spotkać się z rodzinami w swoich domach, a ona poszła przed siebie spoglądając na swoje nogi, które płynęły po chodniku w tylko sobie znanym kierunku. Zniknęła z baru tak szybko jak tylko się w nim pojawiła.

[z tematu] (przepraszam)
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Sob Lut 23, 2019 12:08 pm
 Miał dryg do wyłapywania drobiazgów i na nich skupiał się bardziej, jeśli mamy analizować wzrost, czy "rzucanie się w oczy". Niemniej w danej chwili nie to było tematem rozmowy, a otwartość Severusa. Zapewne, gdyby w tej chwili pociągał łyk wina ze swego kieliszka, to owa ciecz bogato ozdobiłaby kontuar i ewentualne osoby postronne. Dobrze, więc że tak się nie stało i nawet udało się Snape'owi zachować obojętny dość wyraz twarzy, nieświadczący o przebytym wewnętrznie szoku.

 "Sev..." Dawno nikt tak o nim nie mówił. W sumie to nawet nie był pewien czy lubił to zdrobnienie, acz Lily mogła tak mówić do woli. Ważne, że w ogóle się do niego zwracała personalnie. On sam do siebie nie gadałby po tylu wpadkach i żenujących sytuacjach w czasach szkoły, ale może na tym polega dorosłe życie? Na zapominaniu... Nie. To on widać nie dorośnie do końca, bo są osoby, którym nigdy nie zapomni pewnych czynów.

 - Pomysł stąd, że bez względu na poziom zaangażowania lub zażyłości między ludźmi, każdy ma prawo do spokoju i może chcieć od innych odpocząć - odpowiedział krótko i zwięźle pod nosem, tak że w sumie ćwierkająca Evans mogła tego nawet nie usłyszeć, ale wino w jego kieliszku, jak najbardziej już tak.

 - No i jest nas dwoje. Sam również nie sądziłem, że się tu pojawię - westchnął, ale słuchając reszty wypowiedzi rudowłosej, zamilkł na konkretną chwilę, a nawet uniósł lekko jedną brew w geście niewielkiego zdziwienia. Nie był pewien, czy słyszy poprawnie, ale jeśli tak to musiał przyznać, że Lily miała w sobie nadal ogromne pokłady naiwności i niewinności. Lily dwa N po prostu.

 - Jeśli przybyłaś tu poznawać nowe osobistości lub odkopywać stare znajomości, to ci się chwali, nie powiem. Jest to godne podziwu zachowanie typowe dla osoby potrzebującej kontaktów towarzyskich do funkcjonowania. Niemniej moja osoba tego nie potrzebuje, jak chyba o tym zapomniałaś Lily... Nie odczuwam usilnej wewnętrznej potrzeby rzucenia się w wir rozmów z obcymi, czy nawet z większością znajomych osób. Jedynie nieliczni znajdują się w mej głowie na liście dość priorytetowej, jeśli chodzi o kontakty, a z osób tu zgromadzonych... hmmm... na tej liście jesteś tylko ty. Dlatego nie podzielam twego entuzjazmu, ale cieszy mnie tak zdrowe podejście z twojej strony - ów wywód był wypowiedziany niezwykle spokojnym, niemal znużonym głosem, jakby opowiadał o czymś nie tylko oczywistym, ale też oklepanym, więc i nudnym.

 Gdzieś w trakcie przysiadł się do Evans i ponownie omiótł beznamiętnym wzrokiem salę, sprawdzając, czy nikt nowy się nie pojawił. Nie. Wręcz niektórzy zaczęli uciekać. Ależ impreza - nie ma co. Chociaż może i lepiej. Jakby ktoś kazał mu tańczyć w kółeczku lub grać w gry towarzyskie to chyba wolałby, aby ćwiczono na nim zaklęcie crucio.

 - Co nie zmienia też faktu, że w takich miejscach większość osób ma twoje podejście Lily. I stąd ma uczucie obcości - wyjaśnił na koniec wcześniejsze słowo, które padło w jego wypowiedzi do niej. Odwrócił przy tym wzrok i spojrzał na nią nieco z góry, gdyż fakt... była drobniutka i niska. No ale jemu to nie przeszkadzało. Tyle razy wyobrażał sobie, jak wtula twarz w jej włosy i wdycha ich zapach. Jego zdaniem wzrostem pasowali do siebie idealnie. Niestety było to jego zdanie... bardzo prywatne, gdyż nieakceptowane przez drugą stronę tej fantazji... nie... Evans widziała tam zapewne nadal Pottera miast Severusa.

 Upił kolejnego łyka wina, nie spuszczając wzroku z rudzielca. Przez moment, jego oczy miały w sobie... coś mrocznego... drapieżnego... acz minęło to tak szybko, że dziewczynie mogło się zdać, że się przywidziała, bo za chwilę Severus znów patrzył na nią lekko ciepło, ale i z typowym dla siebie dystansem. To, co galopowało przez jego myśli przez ów krótki moment słabości, Snape pochwycił i zamknął głęboko w sumie za wieloma zamkniętymi drzwiami, tak by nikt tego nie mógł ujrzeć. Jeden z jego mrocznych sekretów i myśli.
Sponsored content

Sala Główna - Page 2 Empty Re: Sala Główna

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach