Go down
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sala maginekologiczna #2 - Page 2 Empty Re: Sala maginekologiczna #2

Sro Lis 08, 2017 9:15 pm
Otulona ciasnym kokonem z kołdry, od dłuższej chwili nie potrafiła skupić wzroku na niczym innym, niżeli tylko na jasnym zarysie częściowo uchylonych drzwi, za którymi jakiś czas temu zniknął Alec. Choć próbowała spoglądać za okno, starając się skupić uwagę na deszczu zacinającym w szybę i na coraz krótszym czasie pomiędzy błyskami i grzmotami burzy, zdecydowanie zbyt często łapała się na tym, iż jej głowa ponownie obracała się w kierunku wejścia do sali, a ona sama...
Wypatrywała, oczekując na cokolwiek. Na potencjalną awanturę o wejście, na uzdrowiciela albo uzdrowicielkę z informacją od mężczyzny, na sowę stukającą o metalowy parapet... Wszystko byłoby lepsze od otaczającej ją ciszy i wyjątkowo powoli upływającego czasu, którego nie mogła nawet zmierzyć, nie mając zegarka. Przedtem opierała się na dźwiękach dochodzących z korytarza, na porach podawania posiłków i wszystkich innych znajomych elementach funkcjonowania szpitala. Teraz jednak z pewnością zapadła już cisza nocna, a to oznaczało całkowity brak czegokolwiek.
Wrażliwa na nawet najcichszy szmer, nieświadomie zaciskała palce na brzegu poszewki poduszki, o którą opierała plecy. W pewnej chwili złapała zresztą za miękkiego jaśka, przenosząc go przed siebie i ściskając niczym pluszowego misia, który uspokajał małe dzieci. Nie dało jej to zbyt wiele, była stanowczo za bardzo rozbudzona, wręcz maltretując poduszeczkę palcami i raz po raz zwijając ją w wałek.
To nie tak, że nie ufała słowom Aleca. Ufała mu na tyle, na ile tylko potrafiła komukolwiek zaufać. Nawet po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło i nawet ze świadomością tego, iż przez pewien czas - w zamierzchłej przeszłości - ukrywał przed nią swoją decyzję o dołączeniu do antymugolskiej organizacji... Potrafiła mu uwierzyć, ale wciąż obawiała się tego, co miały przynieść następne... Minuty? Godziny? Dni? O tygodniach, miesiącach czy latach nie chciała teraz myśleć, nie w takim momencie.
Mimowolnie obawiała się, że składane deklaracje mogły nie mieć pokrycia w rzeczywistości, a zaśnięcie z takimi myślami było zdecydowanie niemożliwe. Nie chodziło tylko o to, iż wyspała się przez cały dzień. Po ostatniej dyskusji czuła się wyczerpana zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Oczy jednak jej się nie zamykały, a w postawie dostrzegalna była spiętość. Nawet w momencie, w którym oparte o twardy zagłówek plecy zaczęły dawać o sobie znać i Alyssa ponownie oparła się o poduszkę, nie była bliska rozluźnieniu. Czekała...
Nijak nie komentując słów o wyjściu ze szpitala, jakimi obdarzył ją Greyback tuż po wejściu do sali. Była zbyt zajęta śledzeniem jego ruchów i próbami odczytania tego, co czuł. W jakim był nastroju... Co zamierzał zrobić... Nie ukrywała, że na jego powrót zareagowała dostrzegalną ulgą, zastanawiając się jednocześnie, co też powiedział czy zrobił, by ponownie go tutaj wpuszczono. Nie zadała jednak tego pytania, kiwając głową na potwierdzenie, że rozumiała, samej także próbując się do niego uśmiechnąć.
- Dowiedziałeś się czegoś jeszcze? - Pozornie neutralne pytanie było wyłącznie sposobem na to, by przerwać jakoś ciszę, która zapanowała po słowach mężczyzny. Aly nadal nie spuszczała z niego wzroku, przecierając tylko piekące oczy i ponownie próbując przywołać uśmiech na twarz. A gdy kucnął przy niej, składając pocałunek na jej czole, westchnęła cicho, muskając jego policzek wierzchem dłoni.
- Nie jestem aż tak zmęczona... - Odezwała się cicho, ale poważnie, spoglądając prosto w zaczerwienione oczy mężczyzny i wolną dłonią łapiąc go za rękę, na którą przeniosła wzrok. - Siądziesz obok mnie? Nie gryzę, a te fotele nie są wygodne... - Proponując ostrożnie, przesunęła palcami po skórze przy jego obitych knykciach. - Bardzo się na mnie gniewasz?
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Sala maginekologiczna #2 - Page 2 Empty Re: Sala maginekologiczna #2

Sro Lis 08, 2017 9:44 pm


Nie miał już siły na nią burczeć, insynuować czegokolwiek, czy nawet i drwić. Choć nie minęła nawet godzina jego pobytu w tym miejscu, jeszcze nigdy nie czuł się bardziej zmęczony. Ani psychicznie, ani fizycznie. Dotyk alyssowych był niezwykle przyjemny i ciepły, zapewne gdyby nie ta cała sytuacja poczułby się z nim dobrze, ale w tym momencie… to nie było takie proste. Nie pomagało również jej spojrzenie i choć nie było nachalne, czy natarczywe to wiedział, że znała jego sekret. Mimo wszystko nie wyrwał dłoni z jej uścisku, jedynie pokręcił powoli głową.
– Nie jestem upoważniony – i choć wcale się na to nie silił, zabrzmiało to wyjątkowo cierpko. Sam fakt, że nie byli w stanie udzielić mu żadnych informacji był po prostu żałosny, ale i tym razem nie miał zamiaru się kłócić ani z systemem, ani z uzdrowicielką, bo i tak bardzo poszła mu na rękę, pozwalając mu powrócić do tej sali. Jedyne co przykuło jego uwagę to ten wzrok kobiety, który wyrażał aż nadto, by pozostawić go w obawie. Czy chodziło o Alyssę, czy o dziecko… nie miał pojęcia i nie było mu dane się dowiedzieć, bo przecież nie był nikim z rodziny. A samej Meadowes również nie miał zamiaru martwić swoją intuicją, która najprawdopodobniej była bezpodstawna.
– Musisz odpocząć, podobno stres jest niewskazany – i wzruszył niby obojętnie ramionami, bo przecież wcale się na tym nie znał, a jednak słowa kobiety z korytarza były wyjątkowo wyraźnie. I prawdopodobnie, gdyby nie to przeczucie to zignorowałby jej uwagi, ale teraz… nawet nie miał dłuższej ochoty na dyskusje z Alyssą. Wciąż potrzebował czasu do namysłu, a widok jej pełnego wyrzutów sumienia spojrzenie mu nie pomagał.
– Poradzę sobie jakoś, a ty się połóż – i ponownie podniósł się do pionu, ale tym razem nie miał zamiaru wychodzić z sali. Tym razem miał zamiar dopilnować, by blondynka po prostu usnęła, bo tego najbardziej potrzebowała. Sam nie wiedział, jakim cudem udało mu się sprawić, że grzecznie położyła się na łóżku, być może wciąż były za to odpowiedzialne wyrzuty sumienia. Potem po prostu ponownie się nad nią nachylił, ale tylko po to, by poprawić ułożenie łóżka i jednocześnie zgasić lampkę nocną.
– Przejdzie mi – bo co więcej miał jej powiedzieć? Nie miał zamiaru kłamać, zwłaszcza, że odpowiedź była oczywista i nawet jakby chciał, nie mógłby ukryć tego całego dystansu, jakim ją darzył. Być może fotel faktycznie nie był najwygodniejszym miejscem, ale jednak miał swoje obowiązki, a tej nocy było to pilnowanie blondynki. Nie potrafił stwierdzić ile czasu przy niej czuwał, obserwując jedynie w ciemnościach kontury jej twarzy i świecącą parę oczu, które powoli stawały się coraz mniej wyraźne. To właśnie wtedy miał pewność, że blondynka rzeczywiście usnęła… Zresztą odpłynął tuż po niej, umiejscawiając jakoś swoje wielkie ciało na tym wyjątkowo małym i niewygodnym krześle.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Sala maginekologiczna #2 - Page 2 Empty Re: Sala maginekologiczna #2

Sro Lis 08, 2017 10:27 pm
Słysząc słowa odnośnie braku upoważnienia, kiwnęła głową, przypominając sobie, że faktycznie... Nie należał do jej rodziny i nie mógł zbyt wiele wyciągnąć od uzdrowicieli, którzy akurat w tej kwestii byli zazwyczaj bardzo profesjonalni i - co za tym szło - niezbyt skorzy do ujawniania podobnych informacji. Ona zaś nawet przez moment nie pomyślała o tym, by tak po prostu go do tego upoważnić, wypisując i podpisując całą masę najróżniejszych papierków, bowiem...
- Nie sądziłam, że mnie tu odwiedzisz. - Cóż, była z nim szczera, a w jej głosie brzmiała przy tym dosyć mocna skrucha, ponieważ naprawdę nie chodziło o to, że nie chciała go obok siebie w szpitalu. Zwyczajnie nijak go nie poinformowała, obawiając się to zrobić, zatem nagłe pojawienie się Greybacka było... Cóż, właśnie... Nagłe. Wtedy też zresztą nie przeszło jej przez myśl, by wezwać kogokolwiek, kto mógłby przynieść jej odpowiednie papiery i dokładnie wytłumaczyć cały system - nie znała tych procedur, choć pracowała w Mungu; w jej laboratorium to zwyczajnie nie wchodziło w grę i informowani mogli być wyłącznie główni zainteresowani - ponieważ cała sytuacja ją przytłoczyła.
- Powinieneś być. Zrobię to jutro, obiecuję. - Dopiero teraz zaczęła tak naprawdę powoli dopuszczać do siebie drobniejsze myśli, jak właśnie sprawy z dopuszczeniami do informacji, upoważnieniami oraz innymi równie głupimi problemami, jakie mogły wyniknąć ze statusu ich relacji. I choć obecnie było już zdecydowanie za późno, zapisała sobie w pamięci, by następnego ranka - jeszcze przed wypisem z Munga - postarać się załatwić chociaż część z tych rzeczy. Tym razem nie pochopnie, jak to momentami miała w zwyczaju robić, a po pewnym zastanowieniu.
Jedyny problem mógł wyniknąć, gdyby taka dokumentacja przypadkiem wyciekła, jak to działo się już w przeszłości, jednakże Meadowes miała cień nadziei, iż nikt nie powiązałby wtedy ze sobą tych dwóch spraw. Upoważniła już w końcu obie swoje kuzynki - zarówno od strony ojca, jak i matki - a także zgodziła się na przekazywanie pewnych informacji swojemu szefowi, gdyby okazało się to potrzebne. Ten przypadek był zaś jeszcze bardziej wskazany, o ile tylko nie miało się to wiązać z tysiącem dobrych rad i wytycznych, na których początek prawie wywróciła oczami.
- Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem. - Zaznaczyła profilaktycznie, nie wspominając mu o tym, iż była już zdecydowanie zbyt mocno zestresowana ich niedawną rozmową oraz oczekiwaniem na jego powrót. Nie chciała narzekać, wytykać ani nic z tych rzeczy. Wręcz przeciwnie, zatem postanowiła pozostawić to dla siebie, obdarzając go tylko pobłażliwym, czułym uśmiechem. Nadal miała wyrzuty sumienia wobec niego, ale jednocześnie czuła też pomieszanie ulgi z rezygnacją, ponieważ - ilekroć tylko pytała go o odczucia - słyszała tylko kolejne poradzę sobie albo coś równie treściwego.
- Przepraszam... - Niezależnie od tego, jak głupio i bezsensownie to brzmiało, nie potrafiła powstrzymać się od cichego szeptu, gdy pochylał się nad nią, by zgasić światło, nim ponownie nie opadła na poduszki... Wbijając spojrzenie w sufit i tylko od czasu do czasu spoglądając w kierunku Aleca, który zdecydowanie bardziej wolał niewygodne fotelo-krzesło od bycia zbyt blisko niej. Żywiła cichą nadzieję, że faktycznie miało mu to przejść, a jednak faktycznie czuła się winna. Zasypiając właśnie z takimi myślami.
...
...
...
Nie wiedziała, ile czasu przespała, gdy już otworzyła oczy, jednakże musiało być jeszcze dosyć wcześnie rano, ponieważ nad Londynem wisiała gęsta mgła. Burza najwyraźniej zdążyła już przejść, jednakże zza chmur nie wyłaniało się jeszcze słońce, choć było już na tyle jasno, by Alyssa nie musiała wytężać wzroku, chcąc dostrzec zarysy przedmiotów w sali. Westchnęła przy tym cicho, natrafiając spojrzeniem na śpiącego mężczyznę i - ze swojego miejsca na łóżku - starając się narzucić na niego dodatkowy koc, którego sama nie potrzebowała.
Gdy zaś już to zrobiła, położyła się ponownie na poduszce, nie budząc go i tylko przyglądając mu się w ciszy aż do czasu, gdy w Mungu zaczęło budzić się życie. Poskubała śniadanie, wypijając odrobinę nazbyt przesłodzonej herbaty z figi abisyńskiej i zamierzając oddać resztę nietkniętą. Nieustępliwe spojrzenie pracownicy rozwożącej śniadanie zmusiło jednak Alyssę do przełknięcia odrobiny twarożku wiejskiego z miodem z magicznej pasieki. Przymuszona jeszcze bardziej, ugryzła też kawałek słodkiego dyniowego pasztecika, jednak nie wmusiła w siebie nic więcej, chcąc jak najszybciej zebrać się i wyjść ze szpitala.
Co też ostatecznie zrobiła razem ze swoim towarzyszem, dostając przy okazji przewidywaną stertę papierzysk do wypełnienia w domu i przyniesienia razem z ewentualnym upoważnieniem. Nie żałowała wyjścia po tak krótkim czasie. Nie czuła się aż tak źle, by zostawać na oddziale - prawdę mówiąc, fizycznie czuła się całkiem w porządku - mając na głowie tyle spraw i tyle kwestii do poruszenia...

[z/t] dla obojga
Sponsored content

Sala maginekologiczna #2 - Page 2 Empty Re: Sala maginekologiczna #2

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach