Go down
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sro Wrz 30, 2015 2:15 pm
Hahaha, hihihi, hehehe... Tylko co dalej? Do Hughes właśnie dotarło, że nie ma przebacz... Wszyscy, nawet z początku niezdecydowana Krukonka zajęli się pracą. Alice podrapała się po nosie zastanawiając się od czego właściwie powinna zacząć. Jej rysownie ograniczało się zawsze do szybkich, wykonywanych na lekcji szkiców... Nigdy nie odczuwała potrzeby przelania czegokolwiek na papier, bo i po co? No ale wpakowała się i było już za późno, żeby opuścić salę. Rozejrzała się w poszukiwaniu pędzla, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że włożyła go za ucho i zerknęła na bogatą paletę kolorów. Ołówki, węgielki i inne bardziej stonowane przybory absolutnie jej teraz nie interesowały. Jak się bawić to na całego! Rozmazała na palecie kilka farb, z uśmiechem dziecka obserwując jak zmieszane zmieniają swoją barwę. Spojrzała jeszcze raz na Colette, przyciskając dłoń do ust by stłumić parsknięcie.
Wybacz Smoku...
Podniosła rękę do pustego jeszcze płótna i zaczęła nanosić na nie kolejne barwne plamy. Mogła darować sobie dokładnie odwzorowanie modela. Ani by jej to nie wyszło ani nie było by w tym żadnej zabawy. A Colette? Ich rodzynek zasługiwał na bardzo specjalne potraktowanie... Ze zmarszczonym czołem dziabała więc płótno nie przejmując się tym, że rozbryzguje farbę na boki. Właściwie to nie przejmowała się teraz chyba niczym, a jasnobrązowe oczy już dawno nie były tak radosne. Ręka szybko jej zdrętwiała ale kompletnie to ignorując kontynuowała pracę, by - chyba jako ostatnia - wreszcie sapnąć i ocenić swoje... dzieło?
- Chyba ciut pogmatwałam proporcje... Nie sądzisz, że ta głowa jest zbyt duża? - Zadała pytanie Kaylin, siląc się na całkowitą powagę. Miała wielką nadzieję, że profesor Sprout pozwoli im zabrać obrazy i będzie mogła powiesić go w Pokoju Wspólnym po najbliższym meczu.


Wybacz Smoku...:
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Czw Paź 01, 2015 2:18 pm
To było dopiero doświadczenie! Colette przez cały ten rytuał układania go, obradowania jakie światło jest dla niego najlepsze i instrukcje Pani Sprout odnośnie szkiców i użycia odpowiednich zaklęć, starał się odrzucać od siebie jak najdalej myśli o tym, że tak naprawdę to wszystko jest bardzo krępujące. Aż teraz zaczął żałować, że nie wziął ze sobą pałki, coby nadać temu „odrzucaniu” czy też „odbijaniu” dużo głębszego i bardziej symbolicznego wyrazu. Stał tu w końcu w otoczeniu dziewczyn, prężąc się na ich zawołanie i to w sposób, jaki to właśnie im odpowiadał najbardziej i póki te jeszcze chichotały z tego i rozmawiały z nim wszystko było do zniesienia, ale kiedy zapadła cisza... wszystko zrobiło się nagle dużo bardziej profesjonalne, nawet jeśli jego cudowną aparycję zawarto w namalowaniu kilku pełnych gracji kresek.
Czekał cierpliwie, choć czasem z chęci znalezienia zajęcia chociażby dla oczu, które jako jedyne pozostały ruchome, wodził wzrokiem od jednego tyłu sztalugi do drugiego, co jakiś czas widząc zza niego czuprynę lśniących włosów albo wychylającą się twarz, która najwidoczniej chciała skontrolować jak bardzo jej dzieło zbliżone jest do pierwowzoru. Starał się nie zatrzymywać na żadnej artystce za długo, żeby ich nie peszyć, choć sam czuł się w tej chwili spięty jak rzadko kiedy. Mięśnie od dłuższego zastania zaczęły mu nieprzyjemnie ciążyć i doszło w kocu do momentu, w którym Pani Sprout raz czy dwa upomniała go, by podniósł wyżej rękę, bo nieco mu opadła (dobrze, ze tylko ręka... - dop. aut.)
Wkrótce dziewczyny zaczęły kończyć i jako pierwsza wybiła się Kim, chwytając za płótno i odwracając je tak, by zesztywniały już trochę Puchon mógł je zobaczyć. I oniemiał. Było coś niesamowicie uroczego w oglądaniu samego siebie na rysunkach innych ludzi. To trochę tak, jakby dostąpił chwilowego zaszczytu spojrzenia na samego siebie ich oczami. I widać dla Róży Jerychońskiej był owocem nieudanej animagii... a tak całkiem serio:
- Nie wiedziałem, że masz mnie za aż tak czarującego. - wymruczał nadal z fascynacją wodząc wzrokiem po każdej, nawet najbardziej niedbale naniesionej kreseczce na rysunku. - Coś czułem, słysząc twój chichot, że narysujesz mi coś fantastycznego, nietkniętego rzeczywistością. Wyszło świetnie. - wyszczerzył się i w tej chwili na jego lewym policzku mocniej zarysował się dołeczek w policzku. A raczej blizna.
Długo nie musiał czekać i tym razem Krukonka postanowiła pochwalić się swoim... ludzikiem z kresek. I tu Col nie wytrzymał i parsknął pod nosem, burząc swoją fontannową pozycję i obracając głowę, by lepiej mu się przyjrzeć.
- Oh, za to tu jest realizm bardzo mocny. Czy ja mam tu... kutaska? - zagaił może trochę bezczelnie, ale bez złośliwości. - No, no... na takim dziele Irytek na pewno nie będzie miał serca dorysować wąsów. Sądzę, że wpadłby tutaj na coś innego, o czym nie będę mówił, żeby mój kreskowy wizerunek jeszcze bardziej nie zmarniał. A teraz serio: mam nadzieje... Panienko, że wkrótce poznamy się na tyle, żebym mógł bardziej detalicznym obrazem zarysować się w twojej wyobraźni. - skłonił przed nią lekko głowę. „Panienką” miał nadzieje gładko ukryć nieznajomość jej imienia.
Kiedy dwie pozostałe członkinie klubu oznajmiły, że skończyły (w mniej lub bardziej słowny sposób) Pani Sprout poleciła dzielnemu modelowi, by ten się wyluzował i Warp nie czekając odłożył miotłę na podłogę, wzniósł ręce wysoko nad głowę i stanął na palcach, wydając z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki, które miały symbolizować błogość i katharsis, w które wpadł wreszcie mogąc rozprostować kręgosłup. Dopiero po tym dogoniła go ciekawość względem reszty rysunków.
- Mogę zerknąć? - zagaił swobodnie do siedzącej cały czas cicho Sharon i zanim dziewczyna w ogóle otrzymała luksus wyboru, już stał obok i nachylał się do płótna. Tutaj zamilkł na dłuższą chwilę, by w końcu wykrztusić siebie ciche i chyba tylko dla niej słyszalne: - Wow.
Spojrzał rysunkowemu sobie w dwukolorowe oczy.
- Nawet zrobiłaś cieniowanie. I... i zagniecenia na spodniach i bluzce... i nawet widzę ścieg nici na materiale. I... kości policzkowe. Sharon to jest niesamowite! Czemu nie mówisz nikomu, że jesteś w tym taka świetna? - wyprostował się i zerknął na nią ucieszony. - Ale mnie zaszczyt kopnął.
Mocno podbudowany podlazł krokiem dumnym do płótna Alice spodziewając się niespodziewanego. I nie minął się z tym nawet o milimetr. Spoglądał na swoją własną błazeńsko ucieszona gębę, zatkniętą na szczyt muskularnego ciała, jaki wciśnięto w żółty, obcisły uniform superbohatera (z peleryną ofc!) i rysunkiem uskrzydlonego kotleta na piersi. No i nie zapominajmy, że miał ze sobą swoja nieodłączną, dumnie trzymaną miotłę.
Tylko jedno stwierdzenie cisnęło mu się na usta, kiedy kładł swoje łapsko na głowie Puchonki i zaczął mierzwić jej krótkie włosy.
- Jeśli kiedykolwiek będę superbohaterem to będzie to dla światem bardzo wielka kara. Chcę to mieć w Pokoju Wspólnym.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sob Paź 03, 2015 8:54 pm
Dziewczęta i profesor Sprout pracowały nad swoimi obrazami niezwykle ciężko, by móc niedługo zaprezentować swoje dzieła. Nauczycielka Zielarstwa całkowicie dała się porwać swojej pracy, że nawet nie usłyszała cichych, wręcz gorączkowo wymienianych słów między uczennicami. Raczej nie powinna się temu dziwić, w końcu takie nadprogramowe zajęcia sprzyjały zacieśnianiu się więzi pomiędzy ludźmi. Kilka razy upomniała delikatnie swojego wychowanka by się nie kręcił w miejscu i pamiętał o prawidłowym ułożeniu swego ciała. Słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi a cała grupa Klubu Prostej Kreski kończyła swe artystyczne i zapewne niebanalne przedstawienie Colette'a. Na pierwszy ogień poszła Kim i jej... nieszablonowe narysowanie chłopaka. Opiekunka Hufflepuffu wypuściła powoli powietrze, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć po czym kiwnęła bardzo powoli głową, a kilka promieni słonecznych zamajaczyło w jej pokręconych jak sprężyny kosmykach.
- Hm... Twój obraz jest dość... interesujący, Kim. Podoba mi się, że dodałaś coś od siebie - odparła z nikłym uśmiechem profesor Sprout i przeszła do stanowiska Kaylin. Przy jej sztaludze, brwi kobiety uniosły się do góry a ona sama zszokowana, wpatrywała się w kreskowego ludzika z miotłą. W końcu otrząsnęła się z tego szoku, potarła o rękawy swej ziemistej szaty i wymruczała coś niezrozumiałego pod nosem.
- Jak na pierwszy raz nie jest tak źle, panno Wittermore. Myślę, że jeśli będzie chciała pani dołączyć do Naszego klubu to uczyni pani wyjątkowe... postępy - odpowiedziała, słysząc za sobą komentarz Puchona, kiedy ten spojrzał na rysunek Kim. Nauczycielka więc przesunęła się do Sharon i z wielkim zainteresowaniem przyglądała się jej pracy. Już chciała coś powiedzieć, kiedy usłyszała wypowiedź Warp. Odwróciła się szybko i skarciła go delikatnie ręką, która musnęła jego głowę.
- Colette! Cóż to za słownictwo! Mam wrażenie, że dawno już nie byłeś w moim gabinecie i nie miałeś rozmowy na temat odpowiedniego zachowywania się! Czy to oznacza, że mam Cię skierować do pana Filcha albo do profesor McGonagall byś wreszcie zrozumiał jak powinieneś używać swojego języka? - Powiedziała nieco oburzona, niemalże czując jak kąciki jej warg zaczynają drgać. Mimo wszystko przepadała za tym chłopakiem, chociaż niekiedy zdarzały mu się różnego rodzaju... wpadki. Po chwili kobieta wróciła do stanowiska Sharon, pochwaliła ją i pokazała jej kilka przydatnych zaklęć, która dziewczyna mogła użyć by wzbogacić swoje dzieło. Następnie przeszła do miejsca, które zajmowała Alice. Przy niej niemalże miała ochotę odmówić modlitwę, bo to co Puchonka przedstawiła, może i było ciekawe, ale z całą pewnością... za odważne. Pomona westchnęła, spojrzała na Alice i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dostrzegam w Tobie talent, Alice, ale... na różdżki czterech założycieli, nie uważasz, że jego strój jest za... skąpy? Zwłaszcza dół? - Powiedziała zrezygnowana, po czym pokazała Hughes kilka przydatnych zaklęć. Kiedy już skończyła oględziny wszystkich obrazów, powiedziała kilka słów i większość prac wylądowała na ścianie. Zachęciła też dziewczyny do zapisania się do klubu, podziękowała Colette'owi i dodała małą informację na koniec.
- A teraz, skoro już się będziemy rozchodzić, chciałabym Was zachęcić a także poprosić o namalowanie czegoś na koniec roku. Czegoś, co kojarzy Wam się z Hogwartem. I poczytajcie o Enkaustyce - bardzo chciałabym z Wami spróbować tej techniki malarstwa. To wszystko ode mnie. Dziękuję za te interesujące spotkanie naszego klubu. Możecie już zmykać - zakończyła profesor Sprout swoją wypowiedź, przyglądając się im jak opuszczają salę.
[z/t dla wszystkich]
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sro Cze 29, 2016 3:05 pm
Po meczu Hufflepuff vs Ravenclaw

Wciąż ubrana w żółtą szatę, z wielkim uśmiechem na ustach wychyliła się ostrożnie zza rogu. Wygrana w meczu, w dodatku najpewniej w ostatnim meczu jej życi napełniła ją wielkimi pokładami energii, której naprawdę nie wypadało sporzytkować na naukę. Może i nie obyło się bez ofiar - ich obrażenia na szczęście nie były poważne i już niebawem wszyscy w glorii chwały mieli powrócić do Pokoju Wspólnego. A kiedy to się stanie... Hughes miała plan. Minęła więc nieużywaną salę, rozbawiona pozdrowiła skinieniem głowy grzechoczące zbroje i jak huragan wpadła do sali Klubu Prostej Kreski. Podeszła na chwilę do wielkiego okna głośno wzdychając i ostatecznie obróciła się w stronę portretów Colette, stworzonych przez członków klubu (lub też przypadkową zbieraninę uczniów którzy akurat zabłądzili) na ostatnim spotkaniu. Rozpięła górny guzik szaty i wyciągnęła z jej wnętrza różdżkę, ostrożnie sprowadzając obrazy na ziemię. Nawet jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości - szybko odsuwała je od siebie. W końcu była to tylko pożyczka, nie kradzież a kapitan ich drużyny zasługiwał na specjalne uhonorowanie. Nawet jeśli o pucharze mogli zapomnieć.
Zabezpieczyła obrazy przed zniszczeniem i nieco je zmniejszyła by były łatwiejsze w transporcie. Po chwili namysłu podeszła jeszcze do jednego ze stolików i chwyciła kawałek pergaminu.
Jesteśmy na spacerze, wrócimy wkrótce.
Portrety C.W.

z/t
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Czw Lis 10, 2016 2:38 am
Kolejny dzień i wraz z nim kolejne, długo wyczekiwane spotkanie! Spotkanie Klubu Prostej Kreski, bo inaczej przecież nie mogło być. Przynajmniej nie w tej sali, gdzie tak pięknie padały promienie słoneczne i te widoki, no po prostu żyć nie umierać. I tak sobie właśnie myślała pani Sprout, nucąc pod nosem i szykując wszystko niespiesznie na przybycie członków klubu, który tak polubiła. Był przecież taki kreatywny i niezwykły, na dodatek mogła bezkarnie wyżywać się artystycznie. Uczniowie oczywiście też, należało jednak na nich zaczekać.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Czw Lis 10, 2016 11:10 pm
To miało być ostatnie spotkanie Klubu Prostej Kreski, a przynajmniej tak obiło się o uszy Sharon. Nie żeby podsłuchiwała, bo przecież tak nie było, ale po prostu usłyszała jak grupka Puchonów o tym dyskutowała. I to dość głośno i nie dało się nie usłyszeć, właśnie tak było. Sharon poprawiła swoje już długie brązowe włosy, które niekiedy, nie wiedzieć czemu, wydawały jej się mysie, a przecież nie były mysie tylko brązowe, więc cóż to za złudzenia. Może... może na wakacje powinna zmienić? Nieco rozjaśnić albo przyciemnić, może wtedy byłoby lepiej? Ach i po co się oszukiwać, nie poprawi to przecież jej wyglądu. Poczuła się głupio po raz kolejny, miała z tym walczyć, ale to było naprawdę trudne. Wciąż pojawiały się coraz nowsze rozstępy, które kreśliły różowoczerwoną mapę na jej ciele, nie mówiąc o wypryskach na które przestał działać eliksir, który otrzymała od szkolnej pielęgniarki a o nowy było jej głupio pytać. Czy kiedykolwiek pozbędzie się tego paskudnego poczucia winy za to jak wygląda, że jedynie jej waga wyróżnia ją w tłumie? Czy kiedykolwiek przestanie się tak mocno tym przejmować?
Coraz bardziej w to wątpiła i nawet teraz, kiedy już powoli coś się zmieniało w jej życiu, czuła, że nie zasługuje na nic, bo jest tak obrzydliwa, brzydka, taka pod względem charakteru... nijaka. Spuściła wzrok, starając się nie patrzyć na ludzi, których mijała, kiedy kierowała się na VI piętro. Przy ruchomych schodach uważała, tak samo jak przy Prawie Bezgłowym Nicku, który na nich wtedy przebywał - nie chciała przecież przez niego przejść, nie dość, że byłoby to nieprzyjemne to jeszcze niegrzeczne. Po jakimś czasie uniosła wzrok, rozejrzała się i szybko sięgnęła po swój pergamin na którym była mapa. Mapa zawierała wszystkie ważne dla Szamponu Wspaniałego informacje i nieraz ratowała jej tyłek. Udało jej się odszukać własne położenie a także najlepszą drogę do sali Klubu Prostej Kreski. Kiedy stanęła przed drzwiami, niepewnie zapukała, wzięła głębszy wdech i weszła do środka.
- Dzień dobry, pani profesor - głos Sharon był cichy, mocno niepewny. Ze zdziwieniem też przyjęła, że przyszła jako pierwsza. Może to i lepiej? Potem łatwiej będzie można wtopić się w tłum. Stanęła przy sztaludze przy której zwykle pracowała.
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sob Lis 12, 2016 6:04 pm
Po bieganiu za kotem postanowił iść pod prysznic do dormitorium i orzeźwić się trochę, zmądrzeć i uspokoić emocje. Tak też zrobił, po czym ubrał się w całkiem zwyczajne czarne spodnie, koszulkę i trampki, po czym jeszcze z mokrymi włosami wyszedł  z Pokoju Wspólnego z torbą przewieszoną przez ramie i kotem pod pachą i przemyśleniami swoich głupich poczynań.Nie wiadomo czemu stwierdził, że siedziba kółka artystycznego będzie odpowiednim miejscem do takich rozmyślań.
Otrzepując jeszcze przed wejściem do sali swoje mokre włosy, nacisnął na klamkę i przekraczał próg sali.
Krukon uśmiechnął się uroczo widząc juz w środku kogoś kogo praktycznie nie znał wcale a może znał z korytarzy choć nie kojarzył.
- Dzień dobry, pani profesor - rzekł i podszedł do miejsca obok w którym stała kolezanka i zaczął sie przygladać przyborom ot, tak poprostu.
- Robisz coś innego prócz rysowania, moja droga?- przywitał ją tymże pytaniem i lekkim uśmiechem.


Ostatnio zmieniony przez Jules Nox dnia Pon Lis 14, 2016 6:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Nie Lis 13, 2016 2:08 am
Isaac nie interesował się sztuką i to nie dlatego, że sam nie miał talentu (choć nie miał). Uważał po prostu, że to zajęcie dla dzieci i kobiet, tak samo jak muzyka. Był zdania, że na mężczyznach ciąży większa presja i wobec tego powinni zajmować się nauką, sportem oraz innymi czynnościami, które faktycznie mogą ułatwić im późniejsze życie. Tak, aby ich żony mogły sobie rysować i śpiewać w poczuciu bezpieczeństwa wynikającego z roztropności i zaradności ich mężów. Isaac był takim właśnie facetem, a przynajmniej do tego dążył. Wchodząć do klasy przywitał się z nauczycielką ze szczerym uśmiechem uśmiechem.
- Dzień dobry Profesor Sprout. - Zapytacie jak to się stało, że ze wszystkich miejsc, w których mógłby teraz być znalazł się właśnie tutaj? W sali Klubu Prostej Kreski, tak bardzo nie wiedząc co właściwie ze sobą zrobić? Cóż, prowadziła je jedna z jego ulubionych nauczycielek... fakt. Zwykle znajdując się w jednym pomieszczeniu z Profesor Sprout wiedział dokładnie czym się zająć, był pomocny i wyrywał się do odpowiedzi. Zielarstwo było jednym z jego ulubionych zajęć. Nie spodziewał się tak naprawdę, że mógłby czuć się nieswojo w towarzystwie tej kobiety, z którą dzielił tak wielką pasję do roślin. Coś jednak skłoniło go do wzięcia udziału w spotkaniu tego klubu i podejrzewał, że było to w dużej mierze znudzenie wywołane zakończeniem treningów Quidditcha na ten rok. Przede wszystkim jednak miał tu kogoś zastać. Kilka dni temu na kolacji w Wielkiej Sali zasłyszał rozmowę kilku Puchonek... nie podsłuchiwał, po prostu były głośno. Były zainteresowane tym klubem i Isaac odniósł wrażenie, że jest dość popularny wśród Puchonek. Wprawdzie jedną tu spotkał jednak ona zdecydowanie nie była Amelką, którą tak chciał zobaczyć. Zegar tykał i chłopak wiedział, że za kilkanaście dni wróci do swojej rodzinnej miejscowości i nie zobaczy ją znowu przez całe wakacje. Wobec tego zajął miejsce gdzieś w pobliżu tej dziewczyny, którą kojarzył głównie z meczy jaki Ravenclaw grał przeciwko Hufflepuffowi i który przegrał w tak miażdżący sposób. Wydawało mu się, że nazywa się jakoś na G. lecz nie miał pewności. Rozmawiała akurat z Noxem z jego domu więc Isaac poczuł, że raczej nie zaszkodzi jak się wtrąci.
- Hej - przywitał się nachylając nad swoją ławką, by lepiej widzieć dwójkę. Warto przy tej okazji wspomnieć, że był bardzo dużym facetem, metr osiemdziesiąt osiem wzrostu i mundurek bynajmniej na nim nie wisiał. Z dużym prawdopodobieństwem, był największą osobą tutaj... i w większości miejsc. - Dużo osób bierze udział w tych zajęciach? - Zadał niby neutralne pytanie, choć bardzo zależało mu na dokładniejszej odpowiedzi, szczególnie na temat członków domu Helgi. - Nazywam się Isaac Fawler, miło poznać - dodał uznając, że jeśli mają w swoim towarzystwie spędzić kolejną godzinę to miło byłoby się trochę lepiej poznać.
Gilderoy Lockhart
Ravenclaw
Gilderoy Lockhart

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Wto Lis 15, 2016 1:43 am
Szedłem – ostatnio często mi się to zdarzało. Nie zrozumcie mnie źle, doceniałem korzyści płynące z regularnych ćwiczeń fizycznych, bowiem me perfekcyjnie wyrzeźbione ciało, którym zostałem obdarzony przez matkę naturę, jest czymś, o co muszę dbać – zezwólcie na tę niewielką grę słowną – na każdym kroku. Czyż, gdy tylko się zjawiam, Wasz dzień nie staje się piękniejszy? Zapewne teraz, rozbawieni do żywego i zachwyceni mym wyrafinowanym poczuciem humoru, staracie się przysłonić usta ręką, by choć odrobinę zatuszować niedające się skryć emocje. Nie mam Wam tego za złe, niemniej radzę nad tym popracować. Ot – dwa milimetry uniesienia prawego kącika w ciągu pierwszej sekundy, następnie krótkie przyspieszenie i... mrugnięcie! Mrugnięcie budzące trzepot motylich skrzydeł w tych cudnych brzuchach, łaknących z całych sił dotyku mych sprawnych rąk o długich, zwinnych palcach.
Słyszę Wasze wzdychanie, dostrzegam te spojrzenia pełne utęsknienia... jestem na fali. Wchodząc do sali, w której odbywać ma się spotkanie Klubu Prostej Kreski (ktoś wołał swego modela?), odgarniam włosy z czoła, zarzucając nimi z niesłychaną delikatnością (przez niedogodność warunków jestem zmuszony robić to sam – gdzież wiatr, dodający dramaturgii memu wejściu?!). Zauważam momentalnie, iż więcej osób znajduje się w pomieszczeniu - rozumiecie, zanieczyszczone powietrze - więc sięgam do torby i wyciągam z niej kilka par okularów przeciwsłonecznych i – uwaga – rzucam nimi w zebranych! Zazdrośćcie, że Was tu nie ma, wszak gdybyście byli – ach – cóż za niezapomniana pamiątka!
- By mój blask was nie oślepił. – Piękniejszej muzyki ten świat nie słyszał, a wtórował jej najwspanialszy z uśmiechów. Perliście białe zęby oświetliły mizerne twarze widzów, me jasne tęczówki iskrzyły blaskiem tysiąca gwiazd na siebie... a może niczym zlodowaciałe drobinki mieniące się w słońcu? Nie jestem w stanie ustalić tegoż ze stuprocentową pewnością, a powód jest prosty - mój widok jest zbyt nadzwyczajny, by móc przyrównać go do czegokolwiek innego. Wszystko wypada nagle tak blado... Lecz nie martwcie się, moi drodzy, na każdego z Was przyjdzie pora. Bajeczne szaty, spoczywające na mych boskich ramionach zapewnią Wam upojne chwile – sam na sam z nieziemskim i urzekającym bytem, sam na sam w tłumie wniebowziętych wielbicieli, wpatrzonych w mą oszałamiającą istotę.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Nie Lis 27, 2016 9:19 pm
Nie wiedziała w sumie, czym się zająć, profesor Sprout jeszcze się nie odzywała, więc... był czas? A może nie było? Może podyktowała jakieś instrukcje na ostatnim spotkaniu a ona o tym zapomniała i teraz robiła z siebie niekojarzącego nic gumochłona?! Ciężkie życie, Helgo Dobrotliwa, kiedy w głowie zamiast mózgu porusza ci się gumowy ślimak... ale jakże pyszny! No ale już przechodząc do sedna sprawy, ktoś się do niej odezwał. I nie znała tego kogoś i Sharon zupełnie nie rozumiała, dlaczego miałby się do niej odezwać, co to właściwie oznacza, czy przypadkiem nie chce ją wyśmiać, a może mówi do kogoś innego? No ale panna Gallagher rozejrzała się i okazało się, że jednak mówił do niej.
- Eee... - odezwała się bardzo inteligentnie, posyłając mu pełne niedowierzania spojrzenie. - Chyba tak, znaczy... tak mi się wydaje?
Drzwi ponownie się otworzyły i do tego pięknego, słonecznego pomieszczenia weszła kolejna osoba i tą już bardziej Puchonka kojarzyła, bo przecież ten sam rok i wspólne zajęcia, to coś znaczyło, choć imienia i nazwiska nie pamiętała. Nawet odetchnęła w środku z ulgą, że się odezwał, bo chłopak tak znienacka wyskoczył ze swoim pytaniem jak zboczeniec ze krzaków, że się Szampon przeraziła. A tak mimo, że większe poruszenie się wytworzyło, będzie jej łatwiej się wycofać.
- Cze... ść - niemrawo jej to wyszło, ale Sharon to była po prostu Sharon. Wszelkie kontakty kosztowały ją sporo wysiłku. - Cóż... zależy.
I więcej nie była w stanie już powiedzieć, a wszystko przez nagłe otwarcie drzwi i blask, który uderzył ją w oczy. Czy ktoś wiedział, co to dla malarza oznaczało, kiedy pojawiała się chodząca inspiracja, muza w zasięgu wzroku tego, kto obcuje pędzlem - albo zamiennikiem w postaci pióra - na co dzień?! No właśnie. Tak mniej więcej czuła się Sharon trafiona tym nieziemskim blaskiem godnym najlepszego na świecie Lumosa i ku zdziwieniu niektórych, zapewne patrzących na Gilderoya sceptycznie, ona była w tym wszystkim szczera. Nie, nie liczyła, że ma jakiekolwiek szanse u Krukona, ale nie przeszkadzało jej to w podziwianiu i wyobrażaniu sobie różnych rzeczy, tego nikt nie mógł jej odebrać. Szampon Wspaniały westchnęła rozmarzona, po czym ocknęła się po otrzymaniu od pięknego chłopca okularów. Były doprawdy interesujące i oczywiście Sharon szybko je schowała do kieszeni, rumieniąc się nieznacznie. Jeszcze nigdy nie dostała takiego prezentu!  Ale potem Gilderoy się uśmiechnął i... przepadła. Otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, nie mogąc zrozumieć jak ktoś może być aż tak piękny! To powinno być nielegalne. Sharon zapomniała nawet o tym, że w sali przebywa również nauczycielka, po prostu odezwała się, nie rozumiejąc, że to nie jest sen.
- Czy... czy ty jesteś wróżką...?
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sob Gru 03, 2016 9:44 pm
Nie spuszczając wzroku z dziewczyny Isaac pokiwał z powagą głową na jej odpowiedź. Wyglądała na dość zestresowaną, może nie lubiła ludzi? Może nie lubiła jego? Cóż, chłopak nie do końca wiedział jak się do tego odnieść, bo choć sam nie miał problemów z nieśmiałością to po prostu nie potrafił się zachować w takiej sytuacji. Nieśmiałość innych osób wprawiała go w zakłopotanie, jak miał z nią rozmawiać? A może lepiej się w ogóle nie odzywać i dać jej spokój? Koniec końców nie wiele się od niej dowiedział dlatego odchylił się na oparcie swojego krzesła akurat w momencie, gdy próg przekroczył dobrze mu znany Lockhart. Choć Isaac nie pamiętał, aby wcześniej z nim rozmawiał to raczej nie powinno dziwić, że znał go doskonale... w końcu byli w jednej klasie i dzielili Pokój Wspólny, a blondyn był do tego bardzo rozpozawalną postacią. Isaac nie zdążył jeszcze zrozumieć, czy ekscentryczne zachowanie Gilderoya było wynikiem autentycznego narcyzmu czy też daleko posuniętego cynizmu jednak miał niecodzienną zdolność wywoływania u niego ciężkiego do powstrzymania uśmiechu dlatego pomimo wszelkich przeciwieństw całkiem go lubił. Cóż, a przynajmniej nie żywił do niego morderczych intencji tak jak wielu jego kolegów z Ravenclawu choć i on bywał zazdrosny o jego powodzenie u dziewczyn. I to pomimo tego, że absolutnie nie uważał Gilderoya za faceta, co tylko potwierdził swoim pojawieniem się na tych zajęciach. Oczywiście biorąc pod uwagę okoliczności, obecność samego Isaaca nie była brana pod uwagę w tej kwestii. - Przez niego pousuwali nam z dormitorium wszystkie lustra, bo bali się że wywoła pożar - zażartował sobie z chłopaka szczerząc zęby w uśmiechu ale okulary wziął, a co. Widząc reakcję Puchonki, która chyba ze swojego roztargnienia zapomniała się przedstawić przyznał tylko sobie w duchu, że lepszy Lockhart w Ravenclawie niż w Hufflepuffie, gdzie mógłby wywołać prawdziwy chaos. Dziewczyny w wielu kwestiach były do siebie bardzo podobne jednak nie widział jeszcze, aby którakolwiek Krukonka zareagowała na blondyna w taki sposób. I to nawet biorąc pod uwagę młodsze roczniki, które niejednokrotnie bywały onieśmielone samą jego obecnością. Zaśmiał się tylko pod nosem na pytanie dziewczyny na chwilę zapominając dlaczego właściwie tu przyszedł, a przecież spotkanie się jeszcze nawet na dobre nie zaczęło. Nie był już teraz pewny czy chciał, aby Amelka uczęstrzała na te zajęcia czy też nie. Bo czy mógł rywalizować z Lockhartem? Patrząc chociażby po reakcji jedynej obecnej tu dziewczyny powoli zaczynał tracić pewność siebie.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Sob Gru 10, 2016 2:05 am
- No dobrze, moi kochani, czas przejść do pracy - w końcu i profesor Sprout zabrała głos, uderzając w dłonie i kierując na siebie uwagę rozgadanych uczniów. Ten widok cieszył i uważała, że kluby to idealna okazja do nawiązywania różnych więzi, niemniej należało jeszcze przecież powiedzieć o zadaniu na dzisiaj! Zwłaszcza, że to było ich ostatnie spotkanie. Nie spodziewała się, że tak wspaniale będzie się bawić, zastępując nieżyjącego opiekuna Klubu Prostej Kreski, czyli Vincenta Nightraya. Poprawiła swój fartuch i spojrzała swoimi ciepłymi oczami na każdego ucznia z osobna. Było ich mniej niż zazwyczaj, od razu zauważyła, że brakuje kilku osób, ale i tak nie zamierzała się poddawać i rezygnować z tego, co dla nich na dzisiaj przygotowała.
- Chciałabym, żebyście dzisiaj bardziej poeksperymentowali ze sztuką, wybierając jeden z interesujących Was nurtów i wedle jego zasad przedstawili Gilderoya, który zgłosił się do pomocy. Przy czym jeśli chodzi o ewentualny akt... - odchrząknęła, czując jak ciepło wstępuje na jej policzki. - To już musicie poprosić naszego modela i jeśli się zgodzi, jestem pewna, że nie powinny wyniknąć z tego żadne nieporozumienia. W końcu to sztuka.
Poprawiła swoje włosy i machnęła różdżką, rozstawiając resztę sztalug, farb i innych pomocy do malowania.
- Być może część Waszych obrazów pojawi się na balu albo na innej uroczystości? Twórzcie więc bez żadnych ograniczeń.
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Nie Gru 25, 2016 7:34 pm
Krukon uśmiechnął lekko do nauczycielki i kolegi. Rzucił krótkie spojrzenie na błona. Szkoda, że nie mogli mieć zajęć na zewnątrz.Jules jedynie tylko zerknął na reszte uczniów średnio mogącym się skupić wzrokiem na kolege którego miał malować.
Na chwilę nawet zapomniał, że powinien się bardziej skupić na Gilderoy.Wstał zaczął się zastanawiając się w jaki sposób namalować Lockhart,było to niesamowite ćwiczenie na zabawę w detale, ale szczerze mówiąc, nie miał na to ochoty.
Chciał się dzisiaj trochę odprężyć. Zdecydował się więc na impresjonizm, nie siląc się na oryginalność, bo ten styl był naprawdę dobry do ujęcia takiego ubioru może więcej osób go wybierze.
Zerknął jeszcze krótko na Isaaca, a potem na Puchonke. Chyba było dobrze. No tak. Czemu miałoby być inaczej. W końcu zaraz koniec roku, a oceny są już praktycznie wystawione...
Ustawił sobie sztalugę dokładnie naprzeciwko Lockharta, po czym przygotował resztę sprzętu. Wbił ostry wzrok w Krukona, ukazujący jego skupienie. Zacznie oczywiście od rozplanowania sobie poszczególnych elementów na obrazie.
Z rodziną jak wiadomo, najlepiej wychodzi się na zdjęciach.
Tutaj mógł się pobawić muzyką, usiąść w kącie ze szkicownikiem na kolanach... I nawet się pouczyć, o!
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Pią Sty 20, 2017 12:18 am
Wszyscy dzielnie pracowali i bardzo zaangażowali się w pracę - było to dla Pomony Sprout sygnałem, że nawet w tak niewielkim gronie są w stanie sobie poradzić. Była z nich dumna. Obserwowała jak to im idzie, czasem udzielając wskazówek czy też dzieląc się z drobnymi spostrzeżeniami, ogólnie jednak obrazy uczniów robiły na niej wrażenie. Tak jak i to, że nawet Gilderoy wytrzymywał bez mówienia tyle czasu. Jego zaangażowanie poruszyło nauczycielkę Zielarstwa. W końcu nadeszło zakończenie ostatniego spotkania Klubu Prostej Kreski. Pani Sprout podarowała każdemu w prezencie malutki poruszający się portrecik jego osoby, dziękując za wszystko i zapraszając w przyszłym roku.

[z/t dla wszystkich]
Sponsored content

Sala Klubu Prostej Kreski - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Prostej Kreski

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach