Go down
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Czw Cze 30, 2016 7:05 am
Nie, Rockers. Nie ma dla Ciebie nadziei.
Biedna, zagubiona dziewczynko. Czy okruszki Twojej godności doprowadzą Cię z powrotem do domu? Obawiam się, że nie. Nawet, jeśli postanowisz uciec spod mojej lukrowanej chatki, ostre odłamki Twojego jestestwa pokaleczą Twoje brudne stópki. Nie tylko one są brudne. Tarzałaś się przecież w gównie i szlamie od momentu, w którym zyskałaś świadomość. Dobrze, że nie próbowałaś negować swej pozycji w społeczeństwie, lecz teraz rozsiewasz wokół siebie smród zgnilizny, od którego odczuwam w żołądku nieprzyjemne nudności. Chociaż może to być Twoja twarz, sam nie jestem już pewien.*
Lub to serce. Albo raczej ziejąca dziura w piersi, w której powinno się znajdować. Bić. Czynić Cię żywą.
Jesteś już martwa, Caroline. Jakie to uczucie, być zaledwie wlekącym się po ludzkim padole ciałem, w którym słychać już tylko echo? Musisz czuć się ze sobą cudownie.
Biedne buzie, którymi zamierzasz usłać swą podłogę. Trwoga przejmuje mnie na myśl o widoku, jaki brukałby ich niewinne oczęta. Bardziej chyba jednak współczuję sobie. Moja inteligencja i wrażliwe zmysły nie pozwalają mi na zignorowanie brzydoty, którą tak uparcie chcesz mnie atakować. Chociaż, tylko debil nie zauważyłby tego, jak zniszczoną zabawką jesteś.
Tutaj ośliniona, tam pogryziona... Laleczka z drugiej ręki. Na tyle beznadziejna, by nikt nie chciał się wysilić i poprawnie zszyć tę wielokrotnie rozdartą, cienką tkaninę Twej skóry.
Lubisz wmawiać sobie, że nic w Ciebie nie trafia, nic Cię nie rani, nic nie przebija się przez domniemaną, lodową warstwę samokontroli. Jak to więc możliwe, że prujesz się tak szybko? Czy patrząc na nierówne szwy na swych plecach czujesz się mała? Powinnaś. Czujesz się delikatna? Powinnaś. Wystarczy jeden mój gest i Twoje zlodowaciałe wnętrzności rozprysną się na ścianie za Twoimi plecami.
Skupiasz się teraz na trzymaniu moczu? Chyba Ci się nie udało, to tłumaczyłoby ten głupi uśmiech goszczący na Twojej twarzy.
Z pojedynczym, niezmiernie złowieszczym warknięciem Rudolf odepchnął różdżkę Rockers od swojej twarzy, a zaklęcie trafiło w sufit nad ich głowami.
Wzrok mężczyzny podążył za nieprzyjemnie żółtą mgłą.
Oburzenie. Wściekłość.
Jak. Ona. Śmiała.
Rozbawienie.
Pan Lestrange znów się uśmiechnął. Leniwie, jadowicie, ukazując swej niezwykle uroczej towarzyszce wszystkie białe, ostre ząbki. Uśmiech nie zniknął z jego twarzy, gdy niespodziewanie wskazał na dziewczynę czubek swej różdżki. Cis nie drżał, nie chybotał się z gniewu.
- Crucio – wystarczyło rzec spokojnie.
On nie musiał poszukiwać w sobie tej żądzy. Nie musiał zamykać oczu i skupiać się na wizji, która tak żywo malowała mu się przed oczami. Nie był w końcu dzieckiem, choć ból Caroline sprawiał mu dziecinną radość. A raczej jego wyobrażenie. Nie wyobraził sobie bowiem, że gówniarze uda się uniknąć jego ślicznego Cruciatusa. Cóż. I tak nie zasługiwała na tę przyjemność.
- Myślę, że musisz przemyśleć swoje zachowanie, słodka Caroline. – powiedział głosem przepełnionym troskliwym rozczarowaniem, odwracając się. - Kiedy już będziesz gotowa, możesz zapukać do mych drzwi. Nie zapominaj proszę o dobrych manierach.
Rudolf obrócił się na pięcie, nie zaszczycając panny Rockers ani jednym spojrzeniem. Ze spokojem zamknął za sobą drzwi do swego gabinetu (tak, na klucz), kierując się ku swojemu dużemu biurku, które nie było specjalnie czyste.
Zasiadł w swym wysokim krześle.
Uśmiech nie zniknął z jego warg, gdy skierował swą uwagę na wysokie płomienie tańczące w kominku.
- Bombarda maxima – szepnął cicho, z tym samym radosnym wyrazem twarzy.
Miał nadzieję, że uda mu się zniszczyć resztki pergaminu.



*Jestem dorosłym mężczyzną, który obraża innych w dojrzały sposób.

________________
Odepchnięcie różdżki: 6
Cruciatus: 5,4; -10PŻ
Bombarda Maxima: 3,2
Cios w nos i Acidum: -10PŻ


Ostatnio zmieniony przez Rudolf Lestrange dnia Czw Cze 30, 2016 8:26 pm, w całości zmieniany 5 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Czw Cze 30, 2016 7:05 am
The member 'Rudolf Lestrange' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 4, 3

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 2, 1

--------------------------------

#3 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#3 Result : 6
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Czw Cze 30, 2016 8:17 pm
Dobrze, niech tak będzie. Nadzieja i tak odeszła ode mnie; miała twarz i wzrok szczenięcia, który szuka swojego właściciela w wielkim, dość niezrozumiałym dla niego miejscu. To musiało dobiec końca zanim stałabym się słaba, zanim pozwoliłabym by uwolnić ten głaz pod moją piersią z okopów. Niech tak będzie. Nie ma nadziei.
Czy słyszysz czasem o czym konkretnie mówisz, Rudolfie? Jakie znaczenie mają słowa, które przechodzą przez twoje gardło i są wypluwane w stronę osób do których je kierujesz? Mój dom, twój dom... to takie zdaje się być zbliżone do siebie, nie? Ale wiesz, ja nie mam domu więc w sumie to nie trafiłeś. Przykro mi, nie będzie punktu za tę uwagę. Królestwo w którym przyszło mi żyć, nie jest domem, to po prostu punkt w którym mogę sprawować największą władzę, gdzie regeneruję siły i poddaję się wyciszeniu. Właśnie tak powinno to wyglądać. Nie jesteś tą śmieszną wiedźmą z bajek, która zjadała mugolskie dzieci, wcześniej je karmiąc piernikiem. Za dużo lukru jest na twoim dachu, nie jestem dzieckiem by się na to nabrać. Nie jestem aż tak głodna.
Szkło sprawia, że się uśmiecham - jest tak zbliżone do lodu z którego zostało stworzone moje ciało by mogło przetrwać w ciężkich warunkach. Śmieszne. Płyń dalej z nurtem odpadów w poszukiwaniu ochłapów, które rzuca ci Twój Pan. Udawaj, że jesteś ważny, aż w końcu rzeczywiście w to wierzysz i będziesz miał ku temu podstawy, obecnie wszak brzmisz na tyle nieprzekonująco, że sam nie jesteś w samie obronić swojej pozycji.
Ja jestem Zwycięstwem. Pieprzonym, kurewskim Zwycięstwem.
Nie patrz się więc na mnie, odwróć wzrok od oblicza, które nie zostało stworzone do podziwiania. Nie mam serca, cieszę się, że zauważyłeś. Cieszę się, że jeszcze masz oczy. Chciałbyś kiedyś spróbować jak to jest? Jak to jest mieć tylko bryłę, która nie bije? Uwierz mi, bez tego żyje się lepiej.
Może ty już też tego organu nie posiadasz? Twój głód bywa wielki, nie łatwo go zaspokoić - bardzo łatwo mogłeś sięgnąć po coś tak zbędnego.
Oto moja wizja - rozkoszuj się tym najlepiej jak tylko potrafisz. Niech brzydota oszpeci ściany twego pałacu, tak jak być powinno.
Mogę i być rozdarta w kilku miejscach, mogą mi pękać niezdarnie zrobione szwy, ale nadal się trzymam. Nie jestem jednak lalką, nie weźmiesz mnie w swoje dłonie i nie zaczniesz mną poruszać. Mam za silną wolę.
Nie trafia. Nie trafia. Nie trafia. Nie trafia. Nie trafia. Nie trafia. Nie trafia.
Usatysfakcjonowany? No ja myślę. Powinieneś. Bo nic mi ze środka nie wylatuje, jak mówiłam, nie jestem lalką. Nadal jesteś ciekawy?
Czuję się mała? Nie. Czuję się delikatna? Nie. No spróbuj, proszę, nie każ mi czekać, bo nie wytrzymam z tej niecierpliwości. Moje plecy sporo już przeżyły. Przeżyją jeszcze więcej.
Jesteś taki wulgarny, że aż mi się już to znudziło.
Warknęła cicho zirytowana jego ruchem, biorąc głębszy oddech i starając się zapanować nad drżeniem lewej dłoni. Nawet trochę zakręciło jej się w głowie po rzuceniu Imperiusa, ale to nie powinno raczej dziwić. Uśmiechnęła się do niego drwiąco, bo przecież czemu nie, jeszcze tyle siły w sobie miała. Uśmiech szybko jednak zszedł na widok jego zadowolenia i niewzruszenia. Zmrużyła tylko leniwie - albo po prostu ze zmęczenia - swoje chmurne, jaśniejące oczy i trzymała pewnie swoją magiczną towarzyszkę, bo to ona miała dla niej o wiele większą wartość niż Rudolf Lestrange. Widziała, że mężczyzna już coś kombinuje, więc pospiesznie kucnęła, unikając tym samym jego zaklęcia. I całe, pojebane jej szczęście, bo byłoby nieciekawie. Nie zamierzała się wić pod jego stopami z bólu. Oczywiście, że nie musiał, każdy kto miał z tym do czynienia na co dzień, nie musiał, co tylko ją irytowało. Obnażyła zęby na jego słowa, jakby chciała się tymi zębami wgryźć w niego niczym zwierzę, choć przecież z ich dwójki to on nim był.
- Pierdol się - wysyczała w kierunku jego pleców, które coraz bardziej się od niej oddalały, aż w końcu zniknęły wraz z nim za drzwiami, które najpierw otworzył a potem zamknął. Na klucz. Dokładnie tak. Dziewczyna przeklęła pod nosem, westchnęła ciężko, czując się tak jakby wypiła duży łyk czegoś mocniejszego, albo dostała gorączki. Uderzyła butem w niewielką kałużę. Odgarnęła resztę ciemnych włosów do tyłu, sięgnęła po torbę, która zaczęła jej bardziej ciążyć niż wcześniej. Nie miała nastroju do dalszego użerania się z nim, naprawdę pragnęła mieć to już za sobą.
- No niech go chuj Merlina strzeli w tę jego pizdę - powiedziała do siebie podirytowana, po czym nawet nie trudząc się usunięciem kałuży, machnęła różdżką w stronę drzwi i wymówiła zaklęcie, ale... nie wyszło. Zbliżyła się więc do nich bardziej i oparła się swoim czołem o nie, przymykając powieki i uspokajając swój oddech.
- Przestań zachowywać się jak gówniarz - powiedziała po chwili, zastanawiając się, co jeszcze chce mu powiedzieć. - Możemy po prostu to załatwić i mieć całą sprawę z głowy?
Uderzyła krótko głową w jego drzwi, czując rosnące rozdrażnienie. Chyba była po prostu zmęczona. Tak... to chyba było odpowiednie słowo, opisujące to jak obecnie się czuła. Tak jakby dostała gorączki, której nie jest w stanie ugasić.
- Proszę.
W międzyczasie, nie odrywając czoła od drzwi, skierowała różdżkę na miejsce pod klamką i wyryła swoje inicjały. Spytacie pewnie, co nią kierowało.
Sama nie wiedziała.


Unik (kucnięcie): 5=>6
Alohomora: 4,1 => 5,2
Trzeciego rzutu nawet nie wliczam.


Ostatnio zmieniony przez Caroline Rockers dnia Pon Lip 04, 2016 8:58 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Czw Cze 30, 2016 8:17 pm
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 5

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 4, 1

--------------------------------

#3 'Pojedynek' :
Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Dice-icon
#3 Result : 1, 5
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Wto Lip 05, 2016 9:04 pm
Jakież to przykre. Czy kiedykolwiek więc znajdziesz swój dom? Miejsce, do którego będziesz mogła wrócić po całym dniu udręki ze samą sobą, by spojrzeć w lustro i znaleźć w nim tylko to, co Cię obrzydza, Miejsce, które przesiąknie zepsuciem Twej duszy i umysłu tak samo, jak Twoje ciało. Czy spojrzysz na plamy wilgoci na ścianach, na kurz zbierający się na półkach, na zaśniedziałe kandelabry i uznasz je za swój dom? Nie oszukujmy się, na nic więcej nie zasługujesz – nie potrafisz przecież zadbać o... o nic. Powiedz, ilu przyjaciół zostało u Twego boku? Duchy się nie liczą.
Mój płomień zahartowałby szkło, uczyniłby je prawdziwym arcydziełem, a Twój lód? Twój lód topi się przy najlżejszym muśnięciu dotyku, umyka w pośpiechu przed gorącym bijącym od mojej woli. W gruncie rzeczy to ona jest silniejsza od Twoich ambicji i młodzieńczych urojeń. To moja wola przebije się przez dziewiczą błonę Twojego ego, raz pierwszy i ostatni uświadamiając Ci Twą prawdziwą wartość.
Owszem, jesteś. Kurewskim zwycięstwem, bo czy ochłap mojej uwagi dla zwykłej kurwy nie jest tryumfem? Dobrze, że zdałaś sobie z tego sprawę.
Nie masz ochoty sprawdzić, czy owo serce posiadam? Nie chciałabyś zanurzyć swych szponów w mej piersi i znaleźć bijący uparcie mięsień? Myślisz, że udałoby Ci się go spopielić?
A szkoda, że udało jej się owego zaklęcia uniknąć. Stanowiłaby – wreszcie, chwała Merlinowi! - satysfakcjonujący widok. Te usta w końcu wydałyby z siebie dźwięk przyjemniejszy od jej zwyczajowego jazgotu, a ciało rozgrzałoby się po raz pierwszy. Rudolf wiedział, że widok jej cierpienia byłby przyjemnym akcentem tego nużącego wieczoru. Ba! Byłby wystarczającym wynagrodzeniem tortury, jaką było jej towarzystwo, by nie oczekiwał większej zapłaty. Ale Rockers, jak to ona miała w zwyczaju, musiała wszystko spierdolić.
Tego rodzaju myśli krążyły po jego głowie, gdy zza drzwi dobiegał go niekończący się hałas monologu Ślizgonki. Spoglądał na gruz zalegający w kominku i próbował odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ów wybuch faktycznie był konieczny. Nie mógł zaprzeczyć, że destrukcja przywracała mu odrobinę spokoju umysłu. Lubił patrzeć, jak rzeczy i ludzie obracają się pod nim w drobne skrawki swego dotychczasowego bytu. Żałował, że Rockers nie dała mu tej rozkoszy, lecz nie miał ochoty na kolejne próby. Westchnął cicho, unosząc nieświadomie górną wargę w irytacji i obrzydzeniu.
Czas skończyć tę pierdoloną zabawę.
Zapukała.
Schował swą różdżkę do kieszeni i wyprostował się. Wykorzystał jeszcze chwilę, by poprawić splątane kurtyny, poukładać dokumenty ścielące jego biurko, strzepnąć resztki papierosów z parapetu i poprawić dywan. Zniszczony kominek stanowił komiczny kontrast dla porządku, który panował teraz w gabinecie pana Louvel.
Spojrzał na swoje buty i postanowił je zmienić. Rockers poczeka. Przebrał się również, a z każdym czystym i suchym ubraniem, które na siebie wkładał, czuł się coraz bardziej pod kontrolą. Odetchnął głęboko i otworzył drzwi.
- Dobry wieczór, panno Rockers, w czym...
Zdziwił się, gdy Caroline Rockers, która opierała się głową o wejście do jego gabinetu wpadła mu w ramiona.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Wto Lip 05, 2016 9:52 pm
Stałe, stabilne miejsce, które nie będzie się poruszało z jednej części świata do drugiej, trzeciej, czwartej...? Sądzisz, że to możliwe? Bo tym właśnie jest dom. Jedynie bezpieczna czułam się w ramionach ojca gdy byłam małym dzieckiem, teraz nie mam już na to szans.
Pojąłbyś?
Pojąłbyś, Rudolfie?
Zrozumiał?
Nie.
To nie jest przecież potrzebne, oboje mamy zbyt duże ambicje, zbyt doskonałe sny o własnych potęgach by przejmować się aż tak sobą. Przecież jesteśmy dla siebie niczym. To dobrze. Nie ma miejsca na rozterki, na jakiekolwiek pragnienia jeśli nie licząc tego najważniejszego. Pragnienia zniszczenia, zdeptania, zwyciężenia. Nawet Ty pragniesz tego, co jest moje. Co zawsze miało być moje.
Chcesz wygrać z tym, co nigdy nie przegrywa.
Czy masz prawo mówić o mojej duszy? Lepiej uważaj, bo wargi nie wytrzymają takich przeklętych słów, słów mówiących o czymś, co już praktycznie nie istnieje. Zbuduję własnymi rękoma coś stałego, gdy tylko sprawię, że wszystko, co jest tak przeze mnie znienawidzone zniknie.
Towarzystwem będą mi tylko zwierzęta i kawałki ludzkich szkieletów, jedyny ślad po tym, że ludzie kiedyś istnieli. Nie dane ci będzie zobaczyć tego pięknego widoku, usłyszeć śpiewu wolnego od ludzkiego grzechu świata. Nowego świata.
Dbać? Ależ o co mam dbać za wyjątkiem siebie? Czy ty o cokolwiek dbasz? Spójrz na siebie. Siedzisz w ciepłym, wygodnym gabinecie, bo ktoś ci kazał. Poślubisz kogoś, bo ktoś ci kazał. Pójdziesz dopiero wtedy do brata, gdy ktoś ci będzie kazał.
Będziesz cierpiał, bo ktoś ci będzie kazał.
Wyręczę tego kogoś. Cierp Rudolfie.
Pragnę usłyszeć twój słodki krzyk, wyrywający ci się z gardła, widzieć upadek królestwa kości, spoglądać na twoje wściekłe, pełne bólu oczy, które chciałyby widzieć w takiej sytuacji mnie.
Jednak chyba nie dostąpiłbyś zaszczytu mojej łaski. Wiesz dlaczego? Bo popełniłeś za dużo błędów by móc je tak po prostu skreślić.
Może w końcu się zlituję i pozwolę ci na więcej niż tylko na bezwolne miotanie się po ziemi i krzyczenie wyzwisk w moją stronę.
Nigdy nie pragnęłam mieć przyjaciół, dlatego ich nie liczę. Nie rozumiesz? To był mój plan, który sprawuje się znakomicie. Czy sądzisz, że będę teraz rozpaczać nad tym, że nikt nie stoi za moimi plecami, że nikt nie poda mi ręki, gdy upadnę?
A ilu ty masz przyjaciół?
Ogień w tobie drzemiący jest tylko bezwartościową siłą niszczycielską, która nie może równać się z potęgą morza, potęgą prawdziwego lodu. Nie doceniam cię, a twoja wola nie sprawia, że zachodzi u mnie potrzeba na ruch. Sięgnę i po nią - wyobraź sobie niewidzialne, długie ręce, które zmierzają do twojej głowy, aż w końcu ją przenikają i zaciskają się na mózgu, siejąc w nim spustoszenie.
I twój piękny pałac przepada już na zawsze.  
Nadal źle, nadal źle, ale trzeba przyznać, że coraz lepiej ci idzie; może nawet coś drgnęłoby gdybyś powiedział o swoich planach na głos.
Może zechciałabym w końcu cię docenić i poświęcić ci swojej uwagi więcej. Tak jak tego pragniesz. Tak jak tego pragnąłeś od dziecka, gdy tylko pojawił się twój młodszy brat.
To nie ja pragnę tak bardzo atencji od kurwy. Jakie to uczucie być czegoś tak bardzo głodnym? Wierz mi, że to by cię przytłoczyło, zostawiło trwałe ślady na ciele, takie jak mam ja. Nawet te stworzone przez ciebie skrzydła zostałyby zniszczone.
A chcesz bym spojrzała? Bym rozcięła ci klatkę piersiową i zajrzała do środka w poszukiwaniu bijącego organu? Mam je zmiażdżyć? A może wolisz bym je... spaliła?
Podobno ból jest nie do opisania.
Udało jej się wyjść cało i nie miała powodu by narzekać - przecież to właśnie w ten sposób uniknęła jego prawdziwego zadowolenia. Chyba by tego nie zniosła, gdyby patrzył na nią z góry pod każdym względem. Nadal była zimna jak lód, teraz nawet bardziej z powodu porcji wody, którą od niego otrzymała. Na jej skórze pojawiła się w niektórych miejscach gęsia skórka, a ona sama miała wrażenie, że obraz stał się bardziej zamglony.
Musisz bardziej się postarać by móc ujrzeć choć kawałek tego, co przyniosłoby ci się satysfakcję.
Nie myśl, że ułatwię ci sprawę.
Nie chciała się wracać, nie dopóki nie załatwi sprawy po którą tutaj przyszła, nawet jeśli kosztowało ją to tyle nerwów i cierpliwości. Była całkiem zadowolona, że nie poszła jeszcze bardziej do przodu - nie chciała przekraczać kolejnych linii, które się przed nią malowały.
Czekała, bo chyba tylko tyle jej, jak na złość, zostało. Mogła, co prawda spróbować jeszcze raz dostać się do jego gabinetu za pomocą magii albo siły, ale była zbyt wyczerpana. Opierała się nadal o drzwi, zamykając powieki na dłużej i nierówno oddychając. Ręka z różdżką opadła w dół, uderzając w końcu o jej udo, druga zaś była gdzieś na wysokości klamki.
Nie pukała kolejny raz.
Nie prosiła kolejny raz.
Niemalże zasnęła, gdy w końcu postanowił otworzyć te cholerne drzwi. Zaskoczona, otworzyła gwałtownie oczy i wraz z torbą wpadła na mężczyznę, czując jak jej podbródek uderza w jego ramię. Ręka, która wcześniej była na wysokości klamki teraz niemalże go obejmowała. Palce ostrożnie musnęły jego plecy.  Zanim dotarło do niej, co się stało, minęło kilka sekund. W końcu ruszyła się i cofnęła nieco do tyłu a następnie szybko go wyminęła, by przypadkiem nie zamknął ponownie jej drzwi pod nosem.
Nie odezwała się, posłała mu jedynie nieufne, ale i zmęczone spojrzenie.  Bez słowa postawiła na ziemi swoją torbę i zaczęła wypakowywać powoli przedmioty, które miała mu do przekazania.
I tak kolejno pojawił się jej dziennik, fiolka z wspomnieniem, myślodsiewnia i na samym końcu poniszczona, skórzana kurtka w której było coś niepokojącego.
Spojrzała na niego ponownie.
Szybko, bez większego powodu.
- Czy mogę postawić to na pańskim biurku, panie Louvel? - Jej głos był cichy, nieco zachrypnięty.
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Wto Lip 05, 2016 10:36 pm
Rudolf nie miał czasu, by się odsunąć. Caroline go wyręczyła.
Ten przelotny dotyk był niepokojący, zbyt niespodziewany i nieodpowiedni, by Lestrange mógł do przeanalizować. Odsunął się bez słowa, przepuszczając dziewczynę w drzwiach. Spojrzał tylko w głąb korytarza, lustrując wzrokiem obwieszone portretami ściany. Z jakiegoś powodu myśl o tym, że ktoś mógłby być świadkiem tego niezaplanowanego kontaktu martwiła go bardziej, niż ktokolwiek spoglądający na niewinnego praktykanta rzucającego cruciatusy. Po chwili podążył za Rockers w głąb swego gabinetu.
Dopiero teraz, gdy ta rozpoczęła czasochłonny proces opróżniania swej torby, zwrócił na nią uwagę. Z jej wnętrza wynurzały się coraz to bardziej specyficzne przedmioty, a on nie mógł oprzeć się podziwianiu dorobku życia ślizgonki. Zastanawiał się, gdzie też to paskudne dziewczę mogło znaleźć te wszystkie skarby i dlaczego też zdecydowała się przynieść je do jego komnat. Jego oczy zwróciły się ku twarzy brunetki, gdy usłyszał jej zachrypnięty głos. Skinął tylko głową.
Nie był pewien, co nim kierowało, ale po chwili wycofał się do swej małej sypialni. Podszedł szybko do swej szafki nocnej i z szuflady wyjął ostatnią fiolkę pełną jakiegoś eliksiru. Nie myślał o tym, co robi. W jego głowie było dziwnie pusto. Chyba on sam również był zmęczony. Równie szybko skierował się do małej łazienki, w poszukiwaniu ręcznika. Chwycił pierwszy ze stosu ciepłych i czystych, miękkich tkanin i wrócił do gabinetu, gdzie Caroline skończyła już wypakowywanie swych sekretów z ciężkiej uprzednio torby.
Na biurku przed dziewczyną położył złożony ręcznik, na którym spoczywała samotnie fiolka eliksiru.
- Eliksir wiggenowy – wyjaśnił, zauważając zmarszczone w niezrozumieniu brwi dziewczyny. Nie patrzył jej w oczy.
Gestem dłoni zasugerował jej spoczynek na krześle przy swoim biurku, tuż po tym, jak już sam usiadł wygodnie w swoim wysokim fotelu. Złożył ramiona na piersi i z nieprzystającą mu powagą wreszcie spojrzał na swojego gościa.
Rudolf Lestrange starał się być dorosły, zanim Rockers go wyręczy.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Wto Lip 05, 2016 11:17 pm
Ich zetknięcie się było bardziej niż niepokojące. Było niebezpieczne i zupełnie niewybaczalne. To nie był fizyczny, zaplanowany atak, potrzeba by udowodnić swoją dominację. Z powodu swej przypadkowości, zdawał się być bardzo niewłaściwy. Obecnie jednak nie zajmowało to myśli Caroline, nigdy też nie była osobą, która analizowałaby tego typu wydarzenia i to gorączkowo. Nie oglądała się za siebie, nie rzucała żadnych uwag, mimo że ochota by go  rozdrażnić jeszcze bardziej nadal się w niej znajdowała. Potwór zamilkł, uciszony szumem krwi, która dziś buchnęła z nosa Rudolfa. Uciszony rozkosznym zewem Imperiusa, nawet jeśli nie wyszło.
Jesteś teraz spokojny, Głodzie?
Mieli naprawdę dużego farta, że nie ściągnęli sobie na głowy osoby trzecie, swoistą widownię dla ich niefortunnych poczynań.
Głód i Zwycięstwo we wspólnym akcie upodlenia.
To nie byłby wystarczająco przejmujący obraz.
Mając pełną świadomość tego, że udało jej się w końcu dostać do jego gabinetu i przyciągnąć jego uwagę, odetchnęła. Niemalże z radością przyjęła to, że w końcu mogła przejść do swojego pierwszego życzenia. I pomimo tych wszystkich trudności, pomimo gór, które zdawały się zawalać pod wpływem wykonywanych przez nich ruchów, wrócili do tego, co mogli nazwać względnym spokojem.
Tymczasowe zawieszenie broni.
Dostrzegła krótki błysk w oczach, które przecież nie należały do niego, ale nie dodała do tego zgryźliwego komentarza. Na dziś z całą pewnością wystarczyło słownych przepychanek. I tak przecież postara się o to by nie widzieć go zbyt często.
Jesteś ciekawy historii związanej z tym wszystkim? To nie jest jednak możliwe bym była ci w stanie wszystko powiedzieć, pozwolić byś ujrzał więcej niż powinieneś.
Byś znalazł choć jedną małą rysę na tafli zamarzniętego jeziora.
Pozornie nie była zainteresowana tym, gdzie poszedł - musiała przecież teraz to wszystko ułożyć na jego biurku. Przy okazji przejrzała swój dziennik, który następnie porządnie zamknęła, sprawdziła fiolkę ze wspomnieniem i pogładziła delikatnie kurtkę, odkrywając że w kieszeni nadal jest zapalniczka.
Jego zapalniczka.
Spojrzała gdzieś w bok, czekając na powrót Avellina Louvela, który po dłuższej chwili w końcu się pojawił. Uniosła brwi na widok ręcznika i fiolki, nie do końca rozumiejąc o co może mu chodzić. Rzuciła mu sceptyczne spojrzenie, ale nic nie powiedziała, nawet nie starała się o tym myśleć.
Trucizna?
Odkręciła fiolkę i powąchała, po czym szybko wypiła całą zawartość, nieco się krzywiąc. Odetchnęła głęboko, czując się nadal sennie i sięgnęła po ręcznik, który okazał się być przyjemny w dotyku. Zaczęła nim wycierać swoje długie, ciemne włosy po czym podniosła się i usiadła na krześle, które jej wskazał. Jeszcze trochę jej to zajęło - wody okazało się być więcej niż przewidziała, najwyraźniej mimo wszystko sporo mieściło się w jego jamie ustnej - zanim dokładnie się wytarła. Również starała się na niego nie patrzeć, jego zachowanie było dla niej niezrozumiałe, nie wiedziała kompletnie czego ma się po nim spodziewać.
- Dziękuję - mruknęła cicho, nie starając się o to by ją usłyszał. Pewnie wystarczająco był z siebie zadowolony. -  Czy mogę najpierw powiedzieć ogólnie czego od ciebie chcę a potem przytoczyć to w formie życzenia?
Lodowate, przymykające się z powodu senności oczy zetknęły się z tymi błękitnymi, które zdawały się być niczym niezmącone.
Kąciki jej warg uniosły się na krótką chwilę do góry.
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Pon Lip 11, 2016 12:49 pm
Spokój nie był dobrym słowem, by określić stan, w jakim znajdował się Rudolf.
Jego umysł przypominał niebo powoli wynurzające się znad burzowych chmur, zapach wilgotnej ziemi po nieustępliwej ulewie, ciszę pozostawioną wśród drzew przez umykające ptactwo. Zaczerpnął głęboki oddech świeżego powietrza, a jego jestestwo zamarło w ulotnej chwili specyficznego pokoju, jaki zawarli.
Był zmęczony tą burzą, tym upodleniem i toczącą się wciąż walką.
Wojną, której żadne z nich nie mogłoby wygrać.
Czy w końcu Głód i Zwycięstwo mogą istnieć bez siebie wzajemnie?
Zdaje się, że losy jeźdźców splecione są ze sobą bezlitośnie ciasno, łącząc ich marne żywoty w jedną całość. Wszystko, albo nic. Rudolf nie był gotów na poświęcenie siebie, by ujrzeć upadek Rockers. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś. Być może kiedyś skaże się na wieczną tułaczkę, by ujrzeć pamięć o jej tryumfie wdeptaną w zakrwawione błoto na błoniach. Być może kiedyś jej śmierć stanie się ważniejsza, niż jego życia. Być może. Lecz nie dziś.
Spoglądał więc nieco obojętnie, na poczynania dziewczyny, na grymas niesmaku brużdżący jej gładką twarz i na skrupulatność, z jaką podjęła się żmudnego procesu suszenia swych splątanych włosów. Korzystał z jej nieuwagi, z niepewności, z jaką unikała jego wzroku, by ujrzeć ją na nowo. Nieskrytą dymem papierosowym, nieotuloną aksamitem nocy, niewzruszoną dzikimi emocjami buzującymi pod powierzchnią skóry.
Skinął głową w reakcji na jej podziękowanie. Nie dało mu ono satysfakcji, nie oczekiwał go w żadnym stopniu.
- Proszę bardzo – odrzekł, wzruszając delikatnie ramionami, nim dodał – Nie wątpię jednak, że sam będę miał do Ciebie kilka pytań i chciałbym uzyskać na nie odpowiedzi, zanim wypowiesz swe życzenie.
W końcu spojrzeli na siebie, zmącone snem srebro z budzącym się do życia błękitem, a choć w tych oczach zdawało się nie ukrywać nic, oboje mieli przeczucie, że owo spojrzenie miało mieć w przyszłości ogromną wartość.
Rudolf uchylił czoła przed Rockers, a to ona musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, co ów gest mógł oznaczać. Czy zaledwie zachęcał ją do rozpoczęcia swej opowieści czy może czyhało weń coś więcej? Coś, co łudząco mogło przypominać przeprosiny?
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Pon Lip 11, 2016 6:07 pm
Z całą pewnością chwila ta była ulotna. I sama C. wszakże nie była spokojna, bo w końcu zmęczenie było czymś innym od uczucia bezpieczeństwa i pewności, że nic nagle ją nie zaatakuje. Że on nagle jej nie zaatakuje, korzystając z momentu nieuwagi. W tym miejscu mógł sobie na więcej pozwolić i nie obawiać się konsekwencji.
Jeśli nie licząc tych, które poniósłby z jej ręki wcześniej czy później.
Nie chciała sprawdzać dokładnie zawartości swojej głowy, bo to byłoby za dużo naraz, jej umysł był zamroczony, opanowany przez ciemną mgłę. Żaden z bezpieczników nie pękł, a błyskawic nie było dzisiaj dużo. Burza okazała się o dziwo mniej niszczycielska niż zazwyczaj.
Na twoje szczęście, wiesz? Zdajesz sobie sprawę z tego niesamowitego farta?
Zapach, który został po opadach, odurzał niczym najwspanialsze perfumy, którymi mogłaby się zawsze pryskać. Zapewne gdyby nadać każdej z osób jej indywidualny smak, smakowałaby właśnie deszczem wymieszanym ze śniegiem z odrobiną jakiegoś owocu.
Jakiego?
Może kiedyś uda ci się to odkryć. O ile okaże się to być szczególnie ważne.
Zmienili swoje role, przywdziali wygodne odzienie i oparli się o niewidzialne, miękkie ściany, które mogły im zapewnić godziwy odpoczynek za ich dzisiejszą walkę. Nie pierwszą i zapewne i nie ostatnią.
Bez Wojny ponoć też nie możemy istnieć, a jednak istniejemy. Wiesz dlaczego? Bo Wojna otrzymał ode mnie ostatnie błogosławieństwo, zanim zadałam mu ostateczny cios.
Czy przyjdzie kiedyś taki dzień, że również staniemy przeciwko sobie? Czy będziemy tego gorączkowo pragnąć, czuć, że jeśli tego nie zrobimy to stracimy własne pasje?
Czy będę jednak przeżywała twoją śmierć, nie znając nawet części twojego prawdziwego oblicza, mając zaledwie strzępki, którymi raczyłeś ze mną się podzielić w małej sali?
Wszystko albo nic. Niech więc będzie. A kiedy nadejdzie świt obecnego świata, może wtedy odważymy się na uściśnięcie swoich zdradzieckich dłoni.
Caroline wcale nie pragnęła tak mocno jego upadku, przynajmniej nie tak jak osób, które miała na swojej liście. Jeszcze nie teraz, może przecież poczekać, posprawdzać różne zakątki świata zanim zdecyduje się na sprawdzenie wszystkich jego możliwości. Teraz? Teraz może oddać się tej ulotnej chwili wraz z nim. Teraz mogła posyłać mu coś na kształt uśmiechu, czując jak ciążą jej powieki, jak jej ciało domaga się odpoczynku po tym całym dzisiejszym wysiłku i wypiciu eliksiru, dzięki któremu wracała powoli do swojej formy. Z zamaskowaną ciekawością rozglądała się po schludnie wyglądającym gabinecie, z uniesioną do góry brwią rejestrując stan jego kominka. Ani jedno niepotrzebne słowo nie upuściło jej warg. Przecież wystarczy. Czasami potrafiła mieć typowo ludzkie odruchy i te podziękowania właśnie do nich się zaliczały. Miał więc czas by przyglądać się jej, by zapamiętywać z pozoru błahe szczegóły tak jak choćby ledwo widoczna cienka blizna w okolicy ust. Zmrużyła ostrożnie swoje chmurne oczy niczym kot do którego nagle poszedł nieznajomy. Nie odrywała od niego wzroku jakby to spojrzenie miało szczególne znaczenie. Może tak, może nie. Ze zdziwieniem przyjęła jego kolejny niespodziewany gest, ale uznała to po prostu za znak, żeby mówiła. Kiwnęła krótko głową. Złożyła ręcznik i tymczasowo ułożyła go sobie na kolanach, zerkając w stronę okna za którym zrobiło się już ciemno, po czym jej wzrok wrócił do jego oczu.
- Zależy mi na tym, żebyś ukrył te przedmioty w bezpiecznym miejscu do którego nikt nie będzie miał dostępu za wyjątkiem ciebie. Chciałabym, żeby to pozostało między nami i gdy tylko zdecyduję się po nie wrócić, oddasz mi je bez żadnych problemów. To bardzo dla mnie ważne i to nie tak, że ci ufam... bo nie ufam... - zatrzymała się na chwilę, dając kosmyk wilgotnych włosów za ucho, a następnie przecierając swoje nieco zaspane oczy. - Ale wierzę, że zachowasz się... profesjonalnie.
Dorośle.
W końcu ułożyła ręcznik na jego biurku, nie do końca wiedząc, co ma z nim zrobić i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, czekając na to, co on ma do powiedzenia.


Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Pon Lip 11, 2016 11:37 pm
Nie, w swoim towarzystwie nie powinni nigdy czuć się bezpiecznie. Byli w końcu drapieżnikami walczącymi o dominację.
Nieładnie, panno Rockers, pozwolić senności i znużeniu oczarować swój umysł. Być może owych błyskawic nie było zbyt wiele, lecz ich blask zdołał oślepić Twe zwykle czujne oczęta, a groźne grzmoty ogłuszyły intuicję. Dlaczego w mym domu pozwalasz sobie na taką nieuwagę?
Rudolf podejrzewał, że dał jej ku temu powody. Ugościł ją, napoił, pozwolił jej odpocząć, choć zaatakowała go w progu jego własnych kwater. Czy nie złamała wówczas prawa gościnności? Jakimś cudem, jednakże, Lestrange jej wybaczył. Rzucił jej zaklęcie w zapomnienie z łatwością równą tej, z jaką udało mu się go uniknąć. Nienawiść umknęła z jego umysłu wraz z zaklęciem rzuconym w kominek, pozwalając, by przed jego obliczem stanęła teraz tylko Ślizgonka.
Nie dziewczyna, której udało się go zniewolić, która dzierżyła w dłoniach jego wolność.
Cholernie ciężko było o tym zapomnieć.
W tym otumanieniu, w tej krótkiej – niemalże spokojnej – chwili, udało się.
Severine byłaby taka dumna: Rudolf wreszcie dorósł.
Choćby na moment.
Pewnego dnia ta dorosłość zniknie. Być może tego samego dnia staniemy przeciw sobie, twarzą w twarz, spoglądając sobie w oczy wypełnione oślepiającym lśnieniem wściekłości. Być może jedynym, co będzie nas wówczas dzielić, będą nasze różdżki, nieustępliwie wycelowane we wroga, którego w sobie znajdziemy. Być może wówczas stracimy w tej potyczce samych siebie, stracimy instynkty i wolę walki, a jedyną potrzebą stanie się bycie blisko – bycie blisko zamierającego serca i sączących się ran. Być może.
Dzisiaj był dorosły, a może raczej profesjonalny i słuchał jej wymagań z zamkniętymi oczyma, oddychając głęboko. Otworzył je dopiero po chwili, gdy już zamilkła i nic nie wskazywało na to, by miała coś jeszcze do powiedzenia. To wydawało się być tak niesamowicie prostym zadaniem, lecz wszystko podpowiadało mu, że takie nie jest. Wyprostował się zatem.
- Ów profesjonalizm zmusza mnie do zadania kilku pytań. Co zmusiło Cię do ukrycia tych przedmiotów? Czym grozi ich odkrycie? Dokładnie czym jest każdy z nich?
Te pytania zdawały się być niewinne, zadane z całkowitą obojętnością, lecz w oczach Rudolfa błyszczała podejrzliwość i ostrożność. Chciał, musiał wiedzieć, w co Rockers chce go wpakować.
W końcu nie miał zamiaru, nigdy, czuć się przy niej bezpiecznie.

Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Wto Lip 12, 2016 12:31 am
Instynkt drapieżnika wszak był niezwykle wyczulony na takie rzeczy, nie mogli przejść obojętnie obok swojej prawdziwej natury. Musieli polować by przeżyć i choć ona była samicą a on samcem to nie miało znaczenia. Walka, która została zatrzymana w końcu na nowo się rozpocznie.
Przecież nie usiedzimy w jednym miejscu.
Nieładnie? Nieładnie? A kogo to wina? Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile energii na ciebie poszło. I to na co? Na nieudany atak, więc lepiej bym pozwoliła temu się wyciszyć. Choć na chwilę. Twoje krzesło było całkiem wygodne, a w samym gabinecie wystarczająco przyjemnie. Nawet pomimo duchoty.
Czymże byłby Głód bez Zwycięstwa? Czymże było skorzystanie z tak nieatrakcyjnej okazji by udowodnić choć odrobinę swojej dominacji?
C. nie skupiała się na szczegółach, nie była tak bardzo wdzięczna jak zapewne każda młoda panienka na jej miejscu by była. Problem polegał na tym, że nie była kimś takim, a skoro postanowili choć przez dłuższą chwilę przestać udawać schowani za zamkniętymi drzwiami... to czemu by nie?
Ależ łaskawy z ciebie gospodarz. Na znak wdzięczności nawet dałabym swoją ulubioną chustkę.
Żartuję.
Mogłaby powiedzieć mu, że sam skazał siebie na taki los, że przez swoją lekkomyślność i pychę znajdowali się w takim a nie innym położeniu. Mogłaby zaśmiać się wrednie w jego twarz, pokazać mu jakim idiotą się okazał, ale... Ale. Nie zrobiła tego. Patrzyła na niego bez złośliwości, bez fałszu, bez takiej ilości chłodu, co zazwyczaj.  Jej spojrzenie zdawało się być po prostu proste. Bez większych ozdobników. Zmęczone, niemalże łagodne jakby tylko pojedyncze minuty dzieliły ją od snu.
A wtedy z pewnością zniknie ta chwila, zamknięta lub nawet zapomniana przez gwałtownych jeźdźców. Przepadnie wraz z nami. Wybierzemy sami swoich przeciwników, docenimy ich gwałtowne, czasem i drwiące występy. I zapiszemy się w naszych oczach niczym gwiazdy. Tylko taka pamięć będzie tak naprawdę się liczyła.  
Po skończeniu swojej wypowiedzi, zwilżyła ostrożnie językiem swoje spękane wargi i odetchnęła głęboko.
Być może stracimy samych siebie i resztę tego marnego człowieczeństwa.
Łudziła się przez chwilę, że może to jednak wystarczy, że o nic więcej nie będzie pytał.  Okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Przyjrzała się swoim przedmiotom, które wyłożyła na jego solidnym, ale noszącym ślady użytkowania, biurku i zamyśliła się na chwilę. Być może było to spowodowane zmęczeniem, być może czymś innym...
Dużo niewiadomych, nieprawdaż?
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci dokładnie i wyczerpująco na wszystkie pytania, bo jak już mówiłam, nie ufam ci. Można by powiedzieć, ze strasznie ci nie ufam, skoro już zdecydowaliśmy się na bycie profesjonalnymi  i na chwilę szczerymi ze sobą osobami... - zatrzymała się i zasłoniła usta dłonią by widowiskowo nie ziewnąć. - Zmusił mnie czas i niekoniecznie sprzyjająca sytuacja, powiedzmy, ze nie chcę by ktoś kładł swoje brudne łapska na rzeczach, które są moje. Czym grozi...? - Pozwoliła sobie na gorzki uśmiech i przymknięcie na chwilę powiek. - Zdradzeniem tajemnic, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Pozwól więc, że ci przedstawię je w  skrócie.
Odchrząknęła i otworzyła powoli oczy, przyglądając się mu przez chwilę a następnie skupiając się na wyłożonych rzeczach. Zaczęła od myślodsiewni. - Jak zapewne wiesz, jest to zwykła myślodsiewnia, obok niej znajduje się fiolka... ze wspomnieniem. - Dodała dość niechętnie, a następnie wskazała na niewielką, ale dość grubą książeczkę. - To mój dziennik, a ta kurtka... ta kurtka to szczególna dla mnie pamiątka. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania, panie Louvel czy też możemy już przejść do życzenia?
Nigdy nie będziemy czuć się przy sobie bezpiecznie.
Czerwonawe wargi zacisnęły się ostrożnie.
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Sro Lip 13, 2016 12:25 am
Czy płeć miała w ich relacji jakiekolwiek znaczenie? Nie. Byli dwiema spragnionymi duszami, wyrywającymi się ponad okowy śmiertelnych ograniczeń, ze skrzydłami barwy zaschniętej krwi trzepoczącymi desperacko, by ulecieć ponad mury ludzkich więzień. Ponad kamienne ściany wspinające się do zakłamanych gwiazd, ponad fortece, które sami pomagali wznosić, dźwigając na barkach ciężar dobrowolnego zniewolenia.
Upodlone Zwycięstwo, czy wszystkie morza wielkiego Neptuna krew własnej dumy z twej ręki obmyć będą w stanie? Nie, ta ręka raczej swą purpurą mórz nieskończonych wody poczerwieni, zielone prądy w krwiste zmieni fale. I rządzić wówczas będziesz głęboką tonią swej hańby, nie znajdując weń nic, oprócz strzępów zarżniętego Twym ostrzem potencjału.
Królestwo Twe jednak zdaje się być krainą bardziej przystępną, niźli nieskończona połać zgliszcz.
Węgle w kominku już dawno przestały się żarzyć.
Wściekłość okryła się miękką warstwą popiołów.
Choć w ich oczach błąkały się już tylko samotne iskry emocji, powietrze wokół nich stało się gęstsze. W ich nozdrza wpełzała antycypacja, napełniając płuca kapryśną wizją nowych możliwości. Rudolf oddychał głęboko, smakując słodkawe wonie senności i mimowolnej kapitulacji. Słuchał cichego głosu dziewczyny, w którym nie mógł doszukać się tej dotychczas wszechobecnej nuty fałszu; zamiast tego wsłuchał się w leniwe melodie goryczy i niespokojne rytmy niepokoju, w tym prostym brzmieniu znajdując dziś emocji więcej, niż ujrzeć zdołał do tej pory.
Gdy ujrzał jej twarz w swym gabinecie raz pierwszy, blask pochodni tańczył nań równie gorliwie, co nagle obnażone emocje. Spoglądał bez słowa, widząc przed sobą obraz zupełnie obcy.
Człowiek obawia się nieznanego.
I chociaż idę ciemną doliną, zła się nie ulęknę. Nie klęknę.
I chociaż jej słowa nie rozświetliły jego drogi, nie usatysfakcjonowały pragnienia wiedzy, patrzył na nią, jak gdyby odpowiedź znaleźć mógł skrytą gdzieś w drobnej zmarszczce między brwiami i zagryzionymi wargami. Skinął w końcu głową, odrywając wzrok od młodej twarzy. Zerknął na swój zegarek, a poruszające się uparcie wskazówki wzbudziły w nim coś na kształt zrezygnowanego rozbawienia. Rzucił Rockers jeden, przelotny przepraszający uśmiech i znów zamknął oczy, gotując się na nieuchronny ból rozrastających się kości i rozciągających się mięśni.
Przygotował się na zmianę.
Oczy, które spojrzały na Caroline były czarne i przepastne, niczym otchłań, nad której krawędzią stali kilka minut temu.
Gdzieś w głębi tych oczu na jej uważne spojrzenie czyhało coś innego. Czyhała zmiana, anonimowa i pozbawiona formy, będąca niczym więcej, niźli wątłą zjawą na tle ujarzmionej pustki.
- Myślę, że teraz możemy kontynuować – powiedział, słysząc swój własny głos po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Rozpiął górne guziki koszuli i zakasał rękawy.
Rudolf szykował się na zmianę, której nie mógł się spodziewać.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Sro Lip 13, 2016 1:09 am
Płeć, wiek, status, krew, rasa... to zdawało się być zupełnie teraz bez znaczenia. Mogłaby go nienawidzić, nawet bez tego wszystkiego, bez tej wizualnej maski i prawdziwej twarzy, która się pod nią chowała. Ale czy naprawdę go nienawidziła? Czy może po prostu nim gardziła? Była w jakiś sposób ciekawa, szukała dziur w pozornie skończonym tworze? Zwykłej zemsty? Nie wiedziała, nie myślała i wcale nie chciała myśleć, patrząc w dwa błękitne korale wstawione w jego oczodoły. Jej skrzydła były zbyt wyniszczone, zbyt wybrakowane by mogła tak naprawdę wzbić się w powietrze, przeciąć przestworza swojego świata. Byli więźniami swoich ludzkich żyć, choć on pewnie nie zrozumiałby jej fascynacji gwiazdami. Jej miłości do nocnego ozdobionego lśniącymi klejnotami nieba.
Wszak koń mój z nieba płótna został stworzony.
Barbarzyński Głodzie, czy nie podoba ci się ta krew na moich dłoniach? Znamię hańby a może nawet i dumy Zwycięstwa, które poświęciło wszystkich? Nawet swojego niespełnionego kochanka? Fale obmyją me stopy niczym miękkie języki wyznawców.
Czy będziesz w stanie postawić choćby krok na obcej, nieprzyjaznej tobie ziemi? Może będziesz w stanie to sprawdzić.
A twoje królestwo? Rozkruszy się czy będzie dzielnie stało, niezmącone przez żadne niebezpieczeństwo? Czy uniesiesz się wystarczająco wysoko dzięki swoim ręcznie robionym skrzydłom?
Patrz, dotknij szczytów gór, ale uważaj na słońce, bo nawet dla ciebie może nie być łaskawe, mimo że jesteś jego wybrankiem.
Reszta jest cierpieniem.
Nie potrzebowali bardziej rozbudowanej rozmowy ani też mnóstwa męczących czynów, byli już przecież po tym i to właśnie one sprawiły, że przestała czuć do niego żal. Nie powinni być przecież tak nieostrożni, a w takim razie to ona sprawi, że w jakiś sposób, po pewnym czasie, będzie pragnęła więcej niż tylko odrobinę jego płomieni. Lód wszak nie zadowoli się taką małą porcją, będzie chciał pochłonąć większą ilość, nawet jeśli przy tym odniesie obrażenia. Pozornie sielankowy klimat, zakłócały jednak wiszące w powietrzu słowa, pamięć po tym, co się między nimi wydarzyło a wszystko to w imię... właśnie. W czego imię?
Tego chciałam?
Tej uwagi?
To było zupełnie niezgrabna plątanina, pozornie niezwiązanych ze sobą myśli, które przesuwały się leniwie pod jej czaszką. Panowała nad swoim ciałem, mimo że ogarniała ją tak duża senność. Dostrzegała w nim nowe możliwości, nawet jeśli oboje siedzieli z myślą o tym, że po tym życzeniu zostaną tylko dwa. I nic więcej nie będzie ich łączyć.
Możemy tak to zrozumieć.
Smak strachu - już go prawie zapomniałam.
Zmarszczka się wygładziła palce dotknęły warg nieświadomie, jakby dotarło do nich jego spojrzenie i zostawiło niewidzialny ślad. Następnie dłoń opadła na kolano a z ust wydobyło się ciche westchnięcie. Nie wiedziała, która była godzina, ale z całą pewnością było już wystarczająco późno by miała kłopoty. Na razie jednak nie była w stanie się ruszyć, nawet nie chciała.
Zdziwiła się i nieco oprzytomniała, gdy zauważyła jego zmianę, ale kiedy już doszło do transformacji, powieki ponownie delikatnie opadły i tylko połowa chmur pozostała widoczna. Na widok jego prawdziwej twarzy poniekąd poczuła ulgę, coś na kształt zaczerpnięcia świeżego powietrza do płuc. Reakcja ta była jednak dość niepokojąca, jednakże C. nie miała sił by się nad tym zastanawiać. Stawiała opór jego ciemności, ale nie tak duży jak za pierwszym razem, jakby w jakiś sposób sama odczuła z tego powodu przyjemność. Wargi drgnęły ostrożne, a ona sama odchrząknęła by wyraźnie i pewnie wymówić swoje życzenie.
- Moim pierwszym życzeniem, które kieruję w twoją stronę jest byś dobrze ukrył moje rzeczy i oddał mi je wtedy, kiedy o nie poproszę - powiedziała, czując dziwne, całkiem przyjemne mrowienie i mimowolnie rozchylając wargi. Chmurne oczy zaś z jego twarzy przeniosły się na rozpięte guziki. Chyba nie była w stanie patrzeć na niego tak intensywnie jak dotychczas.
To było kłopotliwe.
- Czy... czy mogę skorzystać z łazienki?
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Czw Lip 14, 2016 10:14 am
Gwiazdy nazbyt są nam odległe.
Ich migotliwe lśnienie jest zawoalowaną groźbą, okrutnym przypomnieniem o marności śmiertelnego istnienia. Spoglądamy w ich roziskrzone oczęta, modląc się, że kiedyś dane nam będzie doń dołączyć, zawisnąć niczym posępny wisielec na czarnym nieboskłonie, będąc zaledwie kolejną przestrogą.
Dlaczego więc tak do nich tęsknisz? Żadne z nas nie znajdzie swego miejsca wśród zimnych kryształów nocy, nie doszuka się życzliwego spojrzenia, ani spełnienia swych pragnień.
Tym są bowiem gwiazdy – kpiącym zmaterializowaniem się najgłębszych pragnień, bezlitosną pokusą i nigdy niespełnioną obietnicą.
Choć gwiazdy plugawią mój herb, odrzucam ich kazania.
Bluźnię.
Bluźnią i oni, Ci, którzy pieszczą i wznoszą nad ziemski padół Twe stopy, grzesząc. Grzesząc przeciw sobie, poprzez miłowanie bogini, która wzrok swój utkwiony ma ponad ich głowami; ponad chatami ludu, pałacami i szczytami gór. W jej oczach odbija się tylko lodowate światło umierających gwiazd, echo minionych marzeń.
Słońce wybrało mnie na swego, napiętnowało nigdy niegasnącym płomieniem i desperacją, której nic nie ukoi. Czy spojrzysz ze mną w jego oblicze?
I Orfeusz, niepomny boskiego zakazu, radując się myślą o bliskim wyzwoleniu Eurydyki, chce podbiec do swej cudem uratowanej małżonki, by razem z nią w tej pierwszej, jedynej, cudownej chwili spojrzeć w boskie oblicze Heliosa.
Ogląda się za siebie i - o ciemności wieczyste! 

Powiedz, Zwycięstwo, czy me pokonane ciało pochowasz u swych stóp, a różdżkę wyniesiesz w nieboskłon, by dumnie spoglądała na obce żywota spośród gorejących gwiazd?
Dziś Rudolf pozostawał niepokonany. Pochłaniał wzrokiem sylwetkę dziewczyny, ze skrupulatną ciekawością lustrując drobne ciało więżące niepokornego ducha, przemawiającego wzrokiem pewnej królowej.
Magia łącząca ich losy przez ułamek sekundy wypełniła jego nieprzytomne jak gdyby ciało, a sam mężczyzna mimowolnie uchylił czoła przed czarownicą.
Moment prysł, a on wyprostował się i wstał ze swego krzesła.
- Oczywiście – wskazał dłonią dziewczynie drogę do sypialni, obok której znajdowała się mała łazienka.
Gdy ta już zniknęła, odetchnął głęboko i przeczesał dłońmi swe splątane, wilgotne jeszcze włosy, spoglądając z rezygnacją na rząd przedmiotów zdobiący jego biurko. Potrząsnął w końcu głową, próbując wyrwać się z zamyślenia, z tego dziwnego, niepokojąco przyjemnego otumanienia. Szwy koszuli wpijały się nieprzyjemnie w jego barki, gdy przemierzał długość gabinetu, zmierzając w kierunku małego stolika, na którym stał niepozorny gramofon. Stuknął nieobecnie weń różdżką, pozwalając, by umiłowana poniekąd melodia płynęła z odtwarzacza. W końcu, zirytowany, do końca rozpiął koszulę. Po chwili namysłu rozwarł ciężkie kotary ukrywające duże okno i wyciągnął z kieszeni i odpalił papierosa, zaciągając się głęboko dymem. Wsłuchiwał się w kojące dźwięki, myślami uciekając ze swych komnat.
Umykał w dalekie miejsca, spoglądając w odległe gwiazdy.
Sponsored content

Kwatery Avellina Louvel - Page 4 Empty Re: Kwatery Avellina Louvel

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach