Go down
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Izba Pamięci - Page 11 Empty Re: Izba Pamięci

Czw Lip 28, 2016 9:12 pm
Teraz dziewczynie aż głupio się przyznać do tego, że tak naprawdę odgrywanie roli tego niebiańskiego ptaka sprawiało jej bardzo dużo satysfakcji. Dopiero teraz wiedziała, że w tym teatrze to właśnie tym miała być. Niestety wczuwała się coraz bardziej w zupełnie nie swoja rolę. No, ale w końcu to normalne pobłądzić prawda? to jest takie ludzkie, a więc to oznaczało, że mimo wszystko nim była. Żyła, oddychała i funkcjonowała podobnie jak każdy przeciętny śmiertelnik. Nadal umiała współczuć, żałować, czy też pomagać. I to odróżniało ją od potwora. Kiedy ten postanowił otulić jej dłonie swoim mógł poczuć, że nie ma tam już tego ciepła które zawsze biło od postaci cyganki. Jej dłonie były zimne, zupełnie tak jak by zostały wykute w wysokiej jakoś marmuru. Piękne, i kruche jednocześnie.
Kiedy ten zagaił o jej pragnienia, Esmeralda powędrowała ponownie w krainę zadumy. To było bardzo dobre pytanie... jakie ona miała cele w swoim życiu. Nigdy tak naprawdę się nad tym nie zastanawiała, żyła z dnia na dzień ciesząc się każdym kolejnym dniem.
-To trudne...- Mruknęła cicho, zabierając swoje dłonie i odrywając całe ciało od pleców chłopaka. Zaczęła krążyć po pokoju, a dźwięk jej malutkich obcasików odbijał się echem po kamiennych ścianach.
-Wiesz... do pewnego czasu jedyne co mi było potrzebne do szczęścia to wolność. Inni podziwiali moje kolory i to było dziwnie cudowne. Teraz rozumiem, że wtedy czułam, że wszystko jest na swoim miejscu.- Była wesołą i inteligentną dziewczyną, która potrafiła snuć cudowne baśnie w których każdy mógł się bez reszty zatracić.
-Po za tym... jest jeszcze mała rzecz która w jakimś stopniu nie uzupełniała.- Powiedziała i pokazała chłopakowi wisiorek z krzyżem i czerwonym kamieniem.
-Kiedyś tutaj było coś innego prawda? wisiorek z niewielkim szmaragdem. Nie wiem dlaczego... ale w chwili kiedy popełniłam pewien błąd i wyrzuciłam go...- Urwała tutaj i puściła krzyż który wylądował miękko na jej klatce piersiowej, po czym zaczął unosić się wraz z każdym oddechem Romki.
-Zawsze kiedy widziałam ten wisiorek wiedziałam, że jestem Esmeraldą... a wtedy mój cel był bardzo prosty. Ten malutki wisiorek potrafił określić mnie całą- Nikt sobie nie zdawał sobie sprawy z tego jak ten wisiorek pasował do tej filigranowej postaci cyganeczki. Był piękny, delikatny, posiadał w sobie również trochę skaz, ale pomimo tego nie przestawiał zadziwiać swoja urodą. No i ten cudowny zielony kolor... kolor nadziei która powinna była budzić się z każdym nowym dniem. Na sam koniec był tajemnicą... puchonka nie znała dokładnego pochodzenia tego szmaragdu. Ona sama też była tajemnicą, ale taką którą chce się pozostawić w ukryciu przed oczami złych ludzi.[/b][/b]
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Izba Pamięci - Page 11 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Sie 08, 2016 9:09 pm
Chłód tych dłoni coś mu przypominał, kiedy pchany swoimi debilnymi, rycerskimi zapędami zakrył je całe własnymi, próbując je ogrzać. To było bez znaczenia, mógł próbować ile chciał - problem nie tkwił w zewnętrznym ochłodzeniu, ale w zimnie bijącym jakby ze środka. Jego ciało zdawało się znać uczucie zbliżania do takiej skóry bardzo dobrze, ale sam w tej chwili nie specjalnie skupiał się na przypomnieniu czemu jest to takie znajome. I wcale go nie niepokoiło, a wręcz teraz na swój sposób sprawiało przyjemność. Nawet jeśli dłonie Esmeraldy nie tyle nie chciały się ogrzewać, ale jakby łapczywie połykały ciepłotę jego własnego ciała wciąż nie mogąc się nasycić. Wkrótce wnętrze jego dłoni zaczynało równać się orzeźwiająco niskiej temperaturze skóry dziewczyny.
- Zimno ci? - spytał odruchowo. Nie było to takie głupie pytanie, mury Hogwartu potrafiły być zdradziecko zimne i nawet zaprawienie Puchonów w życiu w podziemiach nie zmieniało faktu, że bywały takie dni, w których przemierzając kamienne korytarze można było obserwować białą mgiełkę opuszczającą usta wraz z gorącym oddechem.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo. - stwierdził z ciepłym i trochę nonszalanckim uśmiechem, puszczając dziewczynę i zerkając na swoje dłonie, rozcierając ich palce. Naprawdę zmarzł od tego niedługiego kontaktu. Z początku śledził niewyraźne odbicie Esmeraldy w gablocie, które to sunęło niespiesznie i z gracją z jednego kąta w drugi, co jakiś czas chowając się za jego własnym odbiciem i wyłaniając po drugiej stronie. Każdy krok odbijał się krótkim echem, składającym może z dwóch powtórzeń, przez co muzyka, jaką wybijały obcasy miała takt na trzy.
Raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy.
Niedługo bal. Przydałoby się przypomnieć sobie jak bardzo trzymana w objęciach kobieta potrafi być wdzięczna, giętka i delikatna. Lubił to w nich. Nawet jeśli go nie pociągały, to nadal lubił.
Lubił też dźwięk otwierania rzeczy. Niektórzy mieli niewytłumaczalne ciągoty do zapachu benzyny, inni do aromatu ściętej trawy, jeszcze inni do masochistycznego szurania widelcem po dnie garnka, a Colette bardzo lubił dźwięk otwierania: drzwi, skrzyń ze skarbami albo ludzkich wnętrz. Dźwięk, jaki wydawała Romka, decydując się troszkę mocniej mu zaufać, był cichy, trochę melancholijny i udręczony choć nie specjalnie zawodząco skarżący się na swoją złą dolę.
- A co takiego spętało cie i wyszarpnęło z tej wolności? - spytał, w końcu się obracając i zdejmując spojrzenie z pucharu, który na moment dorobił się odbicia czarnowłosej rusałki w swoim szerokim kielichu. - Egzaminy i rosnące oczekiwania dorosłego świata? Rodzina? Jakiś chłopak? - wyszczerzył się, choć pomimo lekkości, z jaką poruszał ten delikatny temat, czuł do niego pełnię szacunku. - Myślę, że nierzadko fakt tego, czy jest się wolnym, czy nie, zależy od nas samych. To taki rodzaj wewnętrznej magii, w którą wierzą nawet mugole - i którą się nawet posługują! Nazywają ją wmawianiem sobie czegoś albo afirmowaniem. Afirmacja na tej płaszczyźnie polega wtedy na kreowaniu wyobrażenia rzeczywistości, który najbardziej by ci odpowiadał, ale nie sprowadza się do życia w ułudzie, ale nakłaniania Kosmosu, Boga, Losu, jak zwał, tak zwał, do poparcia twoich gorących próśb. Wiem, że może się to kojarzyć ze słynnym cytatem Coelho, który mówił coś o tym, że jeśli gorąco czegoś pragniesz, to Wszechświat pochyli się nad tobą, ale to tylko takie bardzo romantyczne podsumowanie wszystkiego. W wypadku utraty wolności to, o czym mówię, działa raczej jako lustrzane odbicie - jako wmawianie sobie, że ma się pęta i okowy. - zaśmiał się i potarł po nasadzie nosa zbierając myśli. - Nie to żebym pobłażał twojemu problemowi, nie o to chodzi, ale może czasem wystarczy zdjąć tylko coś tak prostego i nagle człowiek jest lżejszy. Bez wizyty u terapeuty, czy uciekania się do stanów depresyjnych. Jeśli zdanie sobie sprawy, że kajdan tak naprawdę nie ma, nie pomoże, to przyniosę ci z Hogsmeade wór słodyczy i zabiorę na ciepłe skałki przy jeziorze. A potem poszukamy jakiejś piły do łańcuchów.
Sapnął zadowolony, że udało mu się ubrać w słowa ten zagmatwany urywek nieco krzywej zawartości jego głowy. Nie zawsze było to takie łatwe, czasem nawet jego elokwencja i zdolności bajdurzenia nie wystarczały, by solidnie i odpowiednio ładnie sprzedać nabywcy słowny towar.
Esmeraldzie udało się przyciągnąć całą uwagę chłopaka do subtelnej biżuterii, która zawsze zdobiła jej dekolt. Tomiczny po raz kolejny wykazał się anty-talentem do zapamiętywania kolorów, ale nawet dla niego coś było w tej chwili nie tak z chyboczącą się w powietrzu ozdobą. Wcześnie była do czarnowłosej jakby bardziej dopasowana. Bardziej do jej soczyście zielonych oczu.
- Chciałabyś przejść się i go odzyskać? - zerknął na dziewczynę sprytnie. - Od czego mamy nogi i zaklęcie Accio? Powinno wydobyć twoją zgubę nawet z dna morza, wyrywając z paluchów trytonów.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Izba Pamięci - Page 11 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Sie 13, 2016 6:18 pm
Esmeralda zaczęła się zastanawiać czy gdyby chłopak wiedział w jaki sposób odebrała sobie wolność, i dla kogo czy nadal patrzył by na to z tej perspektywy. Faktycznie gdyby w życiu Cyganki nie zaszło tyle zmian to na pewno wszystko wydawałoby się znacznie łatwiejsze. Problem leżał tak naprawdę nie w jej samej, a w tym co zrobiła nie zdając sobie tak naprawdę sprawy z konsekwencji swoich czynów. Podała Sahirowi dłoń zwiedziona słodkimi obietnicami, że wówczas wszystko się zmieni i będzie już tylko lepiej, nawet jeżeli ten nigdy nie wypowiedział tego na głos. Cóż ta dwójka miała już swój utarty scenariusz, jakiś schemat życia, ale Esmeralda zaczęła być tym coraz bardziej znudzona, nie chciała na wieki odgrywać tylko jednej roli, to było by dla niej coś strasznego, i conajmniej śmiercionośnego.
-Jeżeli mam być szczera to ja sama- Mruknęła cicho. Odrzuciła swoje kolory, swoją wolność na rzecz kogoś innego, niestety kogoś kto w żaden sposób nie umiał tego docenić, a może po prostu nie chciał, albo inaczej nie umiał. Z drugiej strony Romka nie miała już ochoty rozmyślać nad tym w jaki sposób Sahir patrzy na świat, zaczęło ją to już naprawdę męczyć kiedy tak naprawdę za każdym razem wracała do tego samego punktu. To był człowiek którego nie dało się poznać. Niestety Esmeralda nie miałaby prawa nosić tego imienia gdyby pozostawiała kogoś na pastwę losu. Była uparta i ta upartość wcześniej czy później doprowadzi ją do zguby, i nawet jeżeli tak będzie to ona będzie się cieszyć z tego, że zakończy swój żywot przynajmniej w imię swoich idei których zawsze była wierna.
-Wiesz Col... to wszystko jest troszeczkę bardziej skomplikowane niż może ci się wydawać. Nie skupiajmy się aż tak na moim życiu.- Niektóre jej tajemnice nie były dostępne dla przeciętnych ludzi, niektórzy musieli sobie na to zasłużyć, a i wtedy nie było pewne czy uda im się zajrzeć pod tą wielką kurtynę milczenia która opadła na temat o nazwie Esmeralda Moore. Cóż z drugiej strony nie ma co się dziwić. Nie mogła niczego zdradzać bo sama nie wiele wiedziała. Może to przez to, że cyganie już dawno przestali być tym kim byli. Społeczeństwo chciało ich stworzyć od nowa, w taki sposób aby pasowali do społeczeństwa, pozbawiając tym samym samych siebie.
Kiedy chłopak wspomniał o tym, że mogliby spróbować odzyskać ten wbrew pozorom nic nie znaczący kamień, szmaragdowe oczy cyganki aż zamigotały w bladym świetle świec. Było to dla niej bardzo ważne... coś co ją uzupełniało, i na pewno nie mogło dalej spoczywać na dnie jeziora. Musiała to mieć przy sobie, swoją jedyną definicję samej siebie.
-Naprawdę... byłbyś w stanie mi pomóc... naprawdę odwdzięczę się wtedy. Zrobię wszystko o co poprosisz- Wyszeptała cicho i złożyła dłonie przed sobą zupełnie tak jak by miała właśnie za chwilę paść na kolana i odmówić wieczorną modlitwę. Cyganka prosiła o pomoc, był to jakiś zupełnie nowy fragment w tym scenariuszu, jakiś niespodziewany zwrot akcji, który albo nie miał prawa mieć miejsca, albo wręcz przeciwnie miał się właśnie pojawić.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Izba Pamięci - Page 11 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Paź 23, 2016 7:41 pm
[z/t x2 z powodu zbyt długiego zwlekania z postami]
Sponsored content

Izba Pamięci - Page 11 Empty Re: Izba Pamięci

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach