Go down
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Sro Sty 07, 2015 1:47 pm
Te długi nie mogą się zakończyć - jeśli ty będziesz próbował od nich uciec, Ona Ci o nich przypomni, jeśli Ona się gdzieś oddali - pojawisz się Ty, potężna ciemność, potężna i delikatna zarazem - jesteś Królem, najważniejszym pionkiem na planszy, a jednocześnie, miły, jak wiele możesz? Właśnie tym jest król - ma dumnie stać, umykać przed zagrożeniem, które bezpośrednio nie może go tknąć, a jeśli się zbliży, odpychasz - ta Królowa jednak stoi pole przed tobą już od paru dobrych dni, a Ty nie możesz się zdobyć na to, by ją przewrócić - nie mógłbyś, tak jak Ona nie mogłaby nigdy obwieścić "szach-mat"... a może mogłaby? Może byłaby w stanie to zrobić, gdyby dowiedziała się, że pragniesz przetrącić Jej króla, Jej Kyohei'a Takano? To wszystko dywagacje, które i tak sprowadzają się w kółko do tego samego - jesteście sobie wzajem jak czyste powietrze, z którego nie można zrezygnować. Za bardzo uzależnia.
Ach, widzisz, kolejne wasze uzupełnianie się - Ona nie potrafiła troszczyć się o swą ziemską powłokę, była słaba, zaklęcia przychodziły Jej z trudem, podczas gdy Ty potrafiłeś pewnie trzymać różdżkę i precyzyjnie je wymierzać. Ona Duchem, Ty zaś - Ciałem. Koegzystencja doskonała.
Gdyby Ona miała wybór nie zmieniałaby niczego. Każdy, kto by usłyszał Jej historię, to jak była więźniem własnych murów, to, jak była tam traktowana i jak uczynili z niej morderczynię, to, że była tam uważana za wariatkę, która potrzebuje psychotropów, żeby normalnie funkcjonować - każdy by powiedział, że było to zatrważające dzieciństwo, ale ona je kochała - tylko dlatego, że było jej i tylko jej, a wszystko to doprowadziło ją do momentów takich, jak ten, w których jej uśpiona latami siła mogła teraz owijać tych, którzy jej potrzebowali, samej zaś nie tracąc z niej nawet uszczerbka. I chciała tą siłą owinąć Czarnego Króla. By stał się Królem, który swą siłą dorówna obu Królowom Śniegu, które napotkał na swej drodze - jednej w Bieli, drugiej - w Szkarłacie.
- Zabierz mnie wtedy na łąkę, gdzie będziemy tylko My...
Doskonała znajomość, a jednocześnie jakże toksyczna...
Byli narkotykami, których nie można było dawkować.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pią Sty 09, 2015 6:30 pm
Trwał z nią już od dawna w wiecznym uścisku nierozłącznych przeciwieństw - ciała i duszy. Oboje składali się na byt doskonalszy niż jakikolwiek inny. Bardziej skomplikowany i złożony, a jednocześnie o wiele delikatniejszy od jakiegokolwiek. Jego materialność nie polegała tylko na doskonałej postawie, świetnym trzymaniu różdżki. Umiał się ustawić. Nazwisko, ród, czystość imienia, dobre oceny... Wszystko było tak ważne i wszystko składało się dla niego na coś, bez czego dusza nie może istnieć. A dusza była tym skarbem w środku ciała, o który należało dbać i się troszczyć...
Tym byłaś Ty, Królowo.
Tak bardzo chciałby wierzyć, że kiedyś to Twoje dłonie pomogą mu stanąć nogi i patrzeć w świat z porywem i chęcią brnięcia dalej. Z żalem jednak stwierdzał, że jego dusza ma w sobie neofobię. Ciągle chciał zatrzymać chwilę, bojąc się dnia następnego.
Jak bardzo niszczyli swoje życia i swoje plany? Kim w ogóle dla siebie byli? Dlaczego tak trudne były te pytania...
- Znikniesz kiedyś razem ze mną... - szepnął do jej ucha, głosem dość złowrogim, jednak brzmiącym kurczowo. Ona umrze w środku, kiedy jego zabraknie.
On umrze natychmiast, kiedy jej już nie będzie na tym świecie.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Sty 11, 2015 5:13 pm
Mów tak do niej zawsze, nie zmieniaj tego tonu, pozwól na dreszcze, które przesuwają się po białej skórze, za którą można było śmiało ją oskarżać o bycie wampirem, w dodatku ten chłodny ton jej skóry, kiedy trwała blisko przy tobie - tyś przyjemnie ciepły, tyś pewnym zaczepnikiem o rzeczywisty świat - ach, to wasze uzupełnianie się... Zabijcie się wzajem. Dopiero to da wam absolutne spełnienie. Śmierć z własnych rąk, która stała obok was, która obserwuje... tyle że jeszcze za wcześnie, prawda?
Jesteście dla siebie jedynymi, którzy mogą zmienić plan przyszłości.
Dwa istnienia na pohybel światu - dobry żart stworzony z tych, którzy pro forma uzależnieni byli od swojej rodziny i od ich widzi-mi-się. Ktoś w waszych sercach spokojnych wywołał wojnę - i jak teraz żyć, co zrobić? Macie jedynie złudzenia, że możecie mieć własne pragnienia, okrutna prawda, przeciwko której powstajecie i cicho suniecie do przodu, nie afiszując się z podejmowanymi ruchami - na tym polegała zasada dobrej iluzji. Skup uwagę widza na czymś, co go zafascynuje, a chyłkiem wykonaj coś zgoła innego - oszustwo doskonałe, które ludzie okrzykną mianem magii...
- Będę wypatrywać chwili naszego zmierzchu, moja Ciemności...
Właśnie - tylko wiatr mógł śpiewać o tej historii.
[z/t x2]
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Sro Kwi 15, 2015 6:18 pm
Lily odkąd wróciła z tego bajkowego wydarzenia, miała wrażenie, jakby czegoś jej brakowało. I to nie tylko ogona, który został zastąpiony przez jej nogi. Po prostu zdarzało się tak, że błądziła od jednego miejsca do drugiego, próbując zebrać myśli w jakąś jedną sensowną całość; zwłaszcza że gdy była trytonką, praktycznie w ogóle nie analizowała tego, co robi, tak jak to zazwyczaj robiła i to komplikowało nieco całą sytuację. Miała mętlik w głowie i tysiąc razy wyobrażała sobie, co to będzie, jak spotka się z kimś ze swojej bajki, zwłaszcza z tym dziwnym Krukonem, który był...księciem. No i jeszcze ostatnie wydarzenia! Cała szkoła tym żyła, w tym i  ona. To, że uczniowie zapuścili się do Zakazanego Lasu było dla niej nie małym szokiem, zwłaszcza jak się okazało, że była wśród nich Alexandra - Gryfonka, którą poznała na spotkaniach klubu Ślimaka i którą kojarzyła z Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Zupełnie się tego po niej nie spodziewała, no ale w sumie...czego tak właściwie miała się spodziewać? Przecież nawet dobrze tej dziewczyny nie znała.
No i jeszcze kwestia tego, że miała się niedługo pojawić na błoniach, bo ponoć zdarzyło się tam niedobrego...
Słyszała, co prawda jakieś urywki rozmów, ale nie zwracała jakoś na nie zbytniej uwagi - nigdy nie interesowała się gorączkowymi plotkami wymienianymi pomiędzy jednym a drugim zakrętem korytarza. Zdecydowanie wolała wszystkiego dowiedzieć się od nauczycieli - ci z pewnością powiedzą o tym, co zostało już sprawdzone i udowodnione. Cokolwiek by to nie było. Zresztą Lily miała dopiero to zobaczyć na własne oczy...
Była całkowicie nieświadoma powagi całej sytuacji, pomimo że była jednym z prefektów naczelnych; oni dopiero mieli się przecież pojawić na specjalnym spotkaniu, a na razie zostali poproszeni o patrolowanie pięter i zaglądanie do praktycznie wszystkich pomieszczeń. Dzisiaj wybór rudowłosej padł na starą klasę OPCM do której weszła niepewnie, ogarnęła cały pokój swoim zielonym wzrokiem, poprawiła swój szkolny mundurek i ciemną szatę i ruszyła w stronę okna pokrytego kurzem, zastanawiając się nad tym, co tak naprawdę dzieje się w Hogwarcie.
Bartemiusz Crouch Jr
Slytherin
Bartemiusz Crouch Jr

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Czw Kwi 16, 2015 2:46 pm
Przemierzał korytarze, plecy miał wyprostowane, a włosy gładko uczesane. Wyglądał dość poważnie, jednak wrażenie to psuł chytry uśmieszek wykrzywiający jego twarz - mogący przysporzyć wiele niemiłych koszmarów.
W pewnej chwili zauważył rudą czuprynę pani Prefekt Naczelnej. Lily Evans, oczywiście, ta Gryfonka, która nie chciała mieszać się w kłopoty. O ile dobrze pamiętał, Potter cały czas za nią latał. Och, czasem bawił się w obserwatora nadającego dziwne tytułu. Takie dziwne przypodobania... Cóż, musiał wiedzieć, kto może mu się kiedyś przydać.
Rudowłosa panna Evans weszła do starej klasy obrony przed czarną magią - jakiś dziwny patrol? To pomieszczenie często odwiedzały niewyżyte pary szukające spokojnego miejsca do obściskiwania się. A może ktoś tam na Evans czekał?
Wszedł cichutko do pomieszczenia, uśmiechnął się jadowicie, po czym otworzył usta, by wypowiedzieć następujące słowa.
- Lily Evans, rocznik siódmy, Gryffindor, czyż nie? - jego ton był lodowaty, dociekliwy. Wredny. Po prostu nie był zbyt miły i serdeczny. - Co robi tutaj rudowłosa, zagubiona dziewczyna? Mogłoby ci się coś stać... Nastały mroczne czasy, w Hogwarcie dzieją się złe rzeczy. A Pani prefekt naczelna powinna zdawać sobie z tego sprawę, czyż nie?
- podszedł bliżej, do okna, po czym chwycił ją za drobną dłoń - ścisnął ją mocno, przeszył ją lodowatym spojrzeniem. Czerpał satysfakcje z strachu innych osób, był niczym pasożyt, który żywił się cierpieniem innych. W pewnym sensie. Ogółem był dobrym człowiekiem. Ale Lily Evans była dziewczyną intrygującą, warto zwrócić na nią uwagę. Mogła posiadać wiele informacji, których Bartemiusz potrzebował. Bo on nie robi niczego złego bez powodu.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pią Kwi 17, 2015 3:20 pm
Gdy już stanęła przy oknie, przyglądała się mu przez chwilę z zastanowieniem, jakby próbując przedrzeć się przez ten kurz i ujrzeć coś więcej; choćby fragment tego, co było na błoniach. Obiecała sobie jednak, że nie będzie się zbytnio tym interesować, dopóki nie dojdzie do spotkania prefektów i nauczycieli i będzie mogła zobaczyć te miejsce. Już tutaj niemalże można było poczuć zapach ognia wymieszany z czymś nieprzyjemnym i zakazanym. Czymś, co zdecydowanie ją odpychało i sprawiało, że czuła strach na samą myśl tego, co się tam wydarzyło. Nie zauważyła nawet, kiedy do starej sali OPCM weszła druga osoba - Lily była bowiem zbyt pogrążona w swoich myślach, by sprawdzić, czy nikogo za nią nie ma. Gdyby wiedziała, dlaczego ją kojarzy, zapewne zareagowałaby niezbyt przyjemnie; nie lubiła być znana z tego, że James Potter się za nią uganiał, chociaż ostatnimi czasy ich relacja ewoluowała w coś innego. Coś dojrzalszego, a przy tym bardziej niebezpiecznego dla niej. Nie uważała się zresztą za kogoś, kto może przydać się takiej osobie, jak Barty Crouch. W tej sali, jak jednak się zdążył przekonać, nikogo za wyjątkiem jej nie było. Nikt jej nie oczekiwał. Można by było rzec, że była niemalże bezbronna - ale nie było tak, przynajmniej nie do końca, o nie. Panna Evans mimo wszystko potrafiła o siebie zadbać. Kiedy usłyszała jego głos za sobą, zaskoczona odwróciła się w stronę młodego Ślizgona, niemalże łapiąc się za serce. Jej zielone tęczówki błysnęły delikatnie, po czym się zwęziły, kiedy zauważyła symbol Slytherina na jego torsie. Rude brwi powędrowały do góry, a ręce automatycznie zostały skrzyżowane na wysokości klatki piersiowej.
- Tak, prowadzisz jakiś wywiad, czy jak? Myślę, że nie muszę Ci się ze wszystkiego tłumaczyć, zwłaszcza że Cię nie znam. Może się teraz przedstawisz, skoro tak dobrze znasz moje imię i nazwisko? - Mruknęła cicho, swoim delikatnym żeńskim głosem i poprawiła swój warkocz, który postanowiła zrobić dzisiejszego dnia, zamiast standardowego wysokiego kucyka. Jednak nie spuszczała z niego oczu, zachowując przy nim całkowitą czujność. Nie znała go. Zupełnie nie wiedziała, czego ma się po nim spodziewać. - Nie musisz się o mnie martwić, dam sobie radę. Zresztą...od kiedy to mój los interesuje jakiegokolwiek Ślizgona? Skoro mowa o byciu prefektem i zdawaniu sobie z czegoś sprawę...to co Ty tutaj robisz? Uczniom nie wolno szwendać się po zamku, zwłaszcza w tak ciężkim dla wszystkich okresie.
Przez chwilę przed jej oczami pojawił się obraz Severusa, który był jedynym wyjątkiem. Ale ostatnimi czasy naprawdę rzadko miała okazję z nim porozmawiać, czego bardzo żałowała. Przyglądała się jego ruchom uważnie, chcąc przewidzieć to, co chce zrobić. Miała cichą nadzieję, że po jej słowach, Crouch opuści salę i wróci do Pokoju Wspólnego Slytherinu, ale najwyraźniej postanowił zrobić coś innego. Zanim zdążyła zareagować, podszedł do niej i chwycił za dłoń, którą ścisnął. Z ust Lily wyrwał się cichy dźwięk; coś na kształt okrzyku niedowierzania, a sykiem bólu. Poza tym zaczęła się czuć niekomfortowo, kiedy stał tak blisko. Wyrwała więc dłoń z jego uścisku i odepchnęła go od siebie. Brzydziła się takimi ludźmi i z pewnością nie była skłonna dzielić się z nimi jakimikolwiek informacjami.
- Czego chcesz ode mnie?

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pią Lip 10, 2015 12:05 am
[z/t dla Lily i Barty'ego]
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Lip 12, 2015 8:25 pm
Koniec lekcji a to oznaczało jedno, chwila odpoczynku, trochę wolności. Chłopak mógł oddać się temu co tak bardzo lubił. Mógł bez przeszkód zaszyć się w jakimś mrocznym koncie i po prostu chociaż na chwilę udać, że go wcale nie ma. Tak przebywanie wśród ludzi tak bardzo go męczyło. I chociaż wcale może tego po sobie nie pokazywał, męczył go nawet wschód słońca. Dlaczego? dlatego, że zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał zebrać się z łóżka i wejść w tłum tych ludzi których tak bardzo miał dosyć. Więc może wybić ich wszystkich. Nie nie był mordercą. Jedyne czego chciał to nigdy nie iść w ślady swojego ojca, który może i nie bezpośrednio, ale przyczynił się do śmierci jedynej osoby którą chłopak tolerował, na którą patrzył nawet z minimalną ilością ciepłych uczuć.
Szedł przez korytarz rozpinając sobie jeden guzik od białej koszuli, która tak bardzo mu przeszkadzała. I chociaż według wielu osób wyglądał całkiem nieźle, on czuł się jak jakiś klaun. Miał swój styl którego nie chciał zmienić, ale niestety w tej chwili nie mógł sobie już pozwolić na jakie kolwiek wyskoki. Dlaczego nie dostrzegł tej cienkiej granicy której zawsze starał się nie przekroczyć. Wystarczyła jedna wpadka, aby przechlapać sobie cały pobyt w tej szkole. No tak, bo w końcu do tego trzeba nazywać się Takano.
Azjata szedł sobie spokojnie przez korytarze i w końcu doszedł do miejsca które w tej chwili wydawało się go aż wzywać z daleka. Klasa, która zawsze była pusta. Do pewnego czasu była używana jako sala do obrony przed czarną magią. Dlaczego nagle postanowiono ją przenieść. Cóż tego pewnie chłopak nigdy się nie dowie, a nawet nie chciał. Miał inne problemy na głowie i odgadywanie historii niektórych miejsc. Podszedł do okna po czym szybkim ruchem ręki uchylił je. Zasiadł sobie spokojnie na kamiennym parapecie i z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów, szybkim ruchem zapalił zapałkę, a zaraz potem papierosa i wypuścił biały dym z ust. Jego brązowe oczy wpatrywały się gdzieś za okno. Przyjemny ciepły wiatr rozwiewał jego brązowe niesforne kosmyki, a krawat niedbale przewieszony przez szyję zleciał na ziemię gdzie grzecznie czekał aby jego właściciel go podniósł.
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Lip 12, 2015 10:47 pm
Opuściła pokój zaraz po przeszukaniu jej rzeczy przez opiekunkę domu. Cicho zbiegła po schodach prowadzących do Pokoju Wspólnego, choć wcale nie musiała, gdyż panował tam wesoły gwar rozmów Gryfonów i mało kto zwrócił uwagę na jej przybycie. W najmniejszym stopniu jej to nie przeszkadzało. Z delikatnym uśmiechem skinęła głową w stronę kilku znajomych i nie zatrzymując się przy nikim na dłużej, wyszła przez obraz. Rozejrzała się po korytarzu. Nie było jeszcze tak późno. Myślała, że spędzi cały dzień w dormitorium, aczkolwiek profesor McGonagall uwinęła się z tym szybko i gdy dziewczyna znalazła się na korytarzu, błąkało się po nim jeszcze kilkoro uczniów. Ruszyła przed siebie. Nie miała konkretnego planu ani celu. Dzisiaj chciała po prostu po spacerować. Nawet nie chciała po raz kolejny układać wszystkiego w głowie bo i tak wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Nie dzisiaj. Chciała po prostu posiedzieć w ciszy. Ostatnimi czasy ją polubiła. Uspokajała się. Tak jakby na chwile wszystko wokół niej się zatrzymywało, nie pędziła jak oszalałe. Lubiła te chwile, ten stan.
Często jest tak – chociaż nie mam bladego pojęcia dlaczego – że gdy szukamy samotności, chcemy zaszyć się w kącie, to i tak wszystko jest na przekór, to i tak ktoś nas odnajduje i nie daje upragnionego spokoju. Tak samo w drugą stronę. Kiedy potrzebujemy kogoś, nagle wszyscy ustępują nam z drogi, znikają i jesteśmy zupełnie sami. Jakby nie rozumieli w ogóle o co chodzi. A może to ma jakiś cel..? Nie wiem… Aczkolwiek w tym momencie znowu Los troszeczkę popsuje plany Puchana. Liv Mendez już miała zakręcić, gdy nagle się zatrzymała. Obróciła się i spojrzała na drzwi, które znajdowały się przed nią. Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią. Nie było tam nic nadzwyczajnego, ale dziewczyna wciąż stała w miejscu i biła się z myślami. Ostatnim razem gdy weszła do opuszczonego pomieszczenia, nie skończyło się najlepiej. Chociaż… Po części była to jej wina. Być może tym razem będzie miała więcej szczęścia. W końcu gdzie szukać ciszy, jak nie w opuszczonej, starej klasie..? Podeszła do nich i chwyciła za klamkę. Drzwi zaskrzypiały gdy je otworzyła i dziewczyna wsunęła się zwinnie do środka. Na początku nie zauważyła nikogo. Dopiero po chwili jej wzrok spoczął na chłopaku siedzącym na parapecie.
- Kyo..? – niepotrzebnie pytała i tak wiedziała, że to on. Nie rozmawiała z nim od tego przypadkowego spotkania w bibliotece. Nie wiedziała w jakim nastroju jest dzisiaj chłopak. Miała cichą nadzieję, że nie zjedzie je tak od razu, bez powodu. Miała wyjść, ale coś ją zatrzymywało. No i posłuchała tego czegoś. Jak zawsze…
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Lip 12, 2015 11:14 pm
Puchon usłyszał skrzypienie drzwi, jednak nawet nie poderwał się z miejsca. Zupełnie tak jak by przypuszczał, że ktoś za chwile na pewno postanowi zakłócić mu te kilka minut samotności. Po prostu za często tak się już działo, przez co chłopak przyzwyczaił się do tego, dlatego też jego brązowe oczy tylko zlustrowały dziewczynę od góry do dołu. Ona go znała, a on jej nie pamiętał. Norma, nauczył się wyrzucać ludzi z pamięci. No może po za jednym. Dziewczyną o fiołkowych oczach, która to nadal żyła gdzieś w jego pamięci i za żadne skarby nie chciała puścić jego serca. Z drugiej strony wydawała się być jedyną osobą która trzymała je jeszcze w całości.
Tak dokładnie, to była ta chwila kiedy Kyohei popadał w marazm, swego rodzaju depresyjne stany. Ten wulkan który był tak bardzo niespokojny uspokajał się na krótką chwilę, a po co. Cóż po takich chwilach na duszy chłopaka można było dostrzec jeszcze więcej ran. A blask w jego oczach z dnia na dzień gasł coraz bardziej. Nawet teraz dziewczyna mogła bez trudu zauważyć, że Azjata schudł i to naprawdę mocno, a biorąc pod uwagę ile potrafił zjeść w czasie śniadania, to było naprawdę trudne. Co więc sińce pod oczami również nie mogły w żaden sposób uciec uwadze. Świadczyły one o wielu nieprzespanych nocach. Czego było to powodem, cóż to wie tylko chłopak. No i przejdźmy to najważniejszej rzeczy w ciele człowieka. Oczy, jego dwa czekoladowe szkiełka, które jeszcze nie tak dawno potrafiły rzucać ludziom pogardliwe spojrzenie, albo nawet minimalną ilość ciepłych uczuć, w tej chwili wpatrywały się w twoją osobę tak bardzo beznamiętnie. Zupełnie tak jakby ciebie tutaj nie było. O to do czego doprowadza ludzi samotność, oraz zgrywanie wielkiego twardziela.
Chłopak bez słowa w końcu odwrócił od ciebie wzrok, po czym skierował go ponownie za okno. Nie uraczył ciebie nawet cichym mruknięciem czy skinieniem głowy. Po prostu jak gdyby nic wrócił do swoich rozmyślać, dając ci tym samym wolność wyboru. Możesz tutaj sobie posiedzieć, ale możesz go zostawić. I właśnie ta druga opcja wedle niego wydawała się być najbardziej prawdopodobna, i najbardziej korzystna dla ciebie. Nie ma sensu nad nim się pochylać, bo to już wrak człowieka któremu nie da się pomóc. To przykre, że w tak młodym wieku, ten chłopak stracił swoje życie. Był w tej chwili niczym te trupy zakopane gdzieś na błoniach. Leżał i bezczynie obserwował to jak pluskwy, oraz inne robale wdzierały się do jego ciała zjadając wszystko to co odpowiadało z jego czynności życiowe. Przystawił papierosa ponownie do ust, zaciągając się solidnie trucizną. Przetrzymał dym chwilę w płucach, po czym wyrzucił z siebie ponownie chmurę białego dymu.
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Pon Lip 13, 2015 6:44 pm
Czekoladowe oczy. Czekoladowe oczy. Czekoladowe oczy. Oczy – zwierciadła duszy. Tak inne od jej, a przecież barwa czekolady gościła zarówno w jej, jak i w Twoich tęczówkach. Po części znała to puste spojrzenie. Wytrzymała je, chociaż nie zadawało bólu, nie wywoływało żadnych emocji. Kiedy chłopak się odwrócił zamknęła drzwi, które wciąż były otwarte i oparła się o ścianę niedaleko nich. Niechciała zakłócać ciszy, która znowu zapanowała. Liv miała bardzo dobrą pamięć, a szczególnie pamięć do ludzi. Zapamiętała go, to oczywiste. Zarówno ich pierwsze spotkanie na osobności, jak i drugie. Zmienił się. Jak na razie widziała zmiany fizyczne. Schudł. Ostatnimi czasy to jej się wydawało, że schudła bo rzeczywiście tak było. Świadczyło o tym kilka szczególików. Może bardziej zapadnięte policzki, troszeczkę bledsza skóra, czy też spodnie, do których potrzebowała paska, a w pasku kolejnej dziurki. Jednak te szczegóły mało kto zauważał. U chłopaka było inaczej. Widziała dokładne zmiany. Przeczuwała, że to nie żadna cud dieta. To działo się w środku. Co prawda nie znała go zbyt dobrze, ba! Wcale go nie znała, ale takie zachowania już widziała. Bardzo często. U siebie również. Co kłębi się w Twojej głowie, Kyo? Liv nie do końca wiedziała co powinna zrobić.
- Wszy… - zaczęła, ale nie dokończyła. Na pewno zdenerwowałby się za takie pytanie. Przynajmniej tak jej się wydawało. Zamilkła, by ta cisza kolejny raz otuliła wasze poranione ciała. Czasami zwykłe pobycie w ciszy jest lepsze niż jakakolwiek rozmowa. Liv i jej serce. Tak bardzo chciałby Ci pomóc. Pozbierać te robaki. Oczyścić rany. Nauczyła się leczyć swoje, spójrz Kyo, prawie ich nie widać, może uda Wam się uleczyć i Twoje. O ile chcesz… Nie musiał nic mówić. Wiedziała, że nie jest porządku. Nie tak zachowują się osoby u których wszystko jest poukładane, u których panuje ład i harmonia. Jak dobrze znała stan tej burzy. Ty nie pamiętasz, ale ona tak. Przy pierwszym spotkaniu była marzycielką bujającą w chmurach. Taki miała plan na problemy. Tak sobie z nimi radziła. Jak bardzo się zmieniła. Stąpała już twardo po ziemi. Wiedziała, że nie wszystko jest takie kolorowe i fajnie. Wiedziała, że bujając w chmurach mogła zostać brutalnie ściągnięta na ziemie i to sprawiało o wiele więcej ran, niż w miarę bezpiecznie przechadzanie się po nizinach. U niej panowała akurat cisza i spokój, chociaż jedynie pozorna, ale zawsze. Jednak u Ciebie… Mimo iż nic nie mąciło tafle czekolady, gdzieś na jej dnie rozgrywała się wielka wojna.
- Miło Cię znów spotkać – powiedziała cicho. Po ich spotkaniu próbowała go kilka razy złapać, ale jakby zaszył się pod ziemię. Przestał chodzić na zajęcia, na spotkania. Myślała, że to jej się świat wali, a chyba nie było aż tak źle, widząc stan Puchona. Chociaż, dla każdego co innego jest końcem świata i nie powinno się tego porównywać. Nie powinno się o tym debatować i mówić ‘inni mają gorzej’.
- Mogę tu z Tobą posiedzieć? – zapytała. Co nie pozwala Ci spać? Co wyżera Twoje ciało? Jak straszliwy jest to potwór? Pasożyt..?
Czy to miłość?
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Sro Lip 15, 2015 9:04 pm
Głos dziewczyny wydawał się dochodzić gdzieś z daleka, chociaż rozumiał słowa, nie mógł znaleźć na nie przez pewien czas właściwiej odpowiedzi. Dlatego też jedyne co zrobił to zaciągnął się ostatni raz dymem po czym resztę papierosa po prostu wywalił przez okno nie przejmując się zbytnio tym gdzie on akurat wyląduje.
Dwie czekoladowe kule spojrzały na ciebie, a on sam potargał nerwowo brązowe włosy.
-Jak już tutaj jesteś to siedź- I na tym się pewnie skończy. Nie odezwą się do siebie ani słowem. A jak ona się odezwie i będzie próbować dojść do tego dlaczego chłopak zachowuje się tak a nie inaczej najpewniej skończy się jakąś kłótnią w której to on oczywiście wyjdzie na tego agresora bo jakże by mogło być inaczej. To on był tym złym, zawsze, wszędzie i za każdym razem. Przyzwyczaił się do tego, to był już swego rodzaju schemat który na stałe wpisał się do jego życia. Tego chłopaka nie cieszył już żaden dzień, nie czekał niecierpliwie na wschód słońca bowiem zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że to nic nie pomoże. Jedni mówili, że z kolejnym porankiem nadchodzi lepszy dzień. On na ten dzień czeka od kilku lat i jeszcze go nie doświadczył. Więc można powiedzieć, że już dawno stracił nadzieję. Był pustą skorupą która po prostu udawała, że dalej żyje. A wszyscy ludzie dookoła to kupowali bez mrugnięcia okiem. Nikt nawet się nie domyślał, że to wszystko to tak naprawdę teatr jednego aktora. Każdy wychodził z założenia, że Kyohei był zepsuty sam w sobie, że to wszystko co się z nim działo to tak naprawdę jego wina, że na pewno miał jakiś wpływ na to wszystko. Niestety nikt nawet nie pomyślał, że jego życie to zbiorowisko samych przypadków. Niczego nigdy nie zaplanował, nawet tego, że pojawił się w tej szkole. To wszystko, było zrządzeniem losu.
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Sro Lip 15, 2015 10:15 pm
Nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka. Może się zdziwisz, ale ona wcale nie uważała, że tylko ty jesteś winien. Nigdy nie oceniała ludzi przez pryzmat kilku spotkań. Spotkań, które w sumie nic nie znaczyły, bowiem ani Ty, ani ona nie poznaliście się w ogóle. Przez tyle lat mijając się na korytarzach znaliście jedynie swoje imiona. Och… Przepraszam. Ty nawet tego nie zapamiętałeś, ale nie była zdziwiona tym faktem. Nic dla siebie nie znaczyliście. Dwoje ludzi postawionych na swojej drodze. Nic więcej. Może to i lepiej. Może we dwójkę jesteście za bardzo popierdzieleni by się zrozumieć..? A może właśnie dzięki temu znaleźlibyście wspólny język, tylko potrzebujecie trochę czasu…?
Minuty mijały, a między wami wciąż zalegała cisza. W sumie, Liv wcale to nie przeszkadzało. Przecież szukała takiego spokojnego miejsca, gdzie mogłaby pobyć sama ze sobą. Mimo obecności Puchona i tak czuła się jakby tylko ona znajdowała się w Sali, a obok niej znajdowało się jedynie ciało jakiegoś chłopaka. Chłopaka bez duszy. Tak… Czuła, że Twoja dusza jest daleko stąd. Może nie setki kilometrów w odległej krainie, ale gdzieś w innym dormitorium, przy innej osóbce. Ta pustka w Twoich oczach…
- Zapytałabym czy wszystko w porządku, ale to nie ma sensu… - przerwała ciszę tak gwałtownie, jakby przebiła bańkę chroniącą wasze ciała. – Dlaczego tak nagle zniknąłeś? – zapytała zaciekawiona, choć spodziewała się, że i tak chłopak nie odpowie jej zgodnie z prawdą. Zapytać zawsze warto. Nie chciała go naciskać, czy cokolwiek na nim wymuszać. Jednak chciała jakoś pomóc.
Na to kim jesteśmy, jak się zachowujemy ma wpływ wiele czynników. Niektóre czynnik są niezależne od nas. Na to kim jesteśmy wpływają wydarzenia z naszego życia. To one nas po części kształtują. Nie zawsze w dobrym kierunku. Przez negatywne wydarzenia człowiek zamyka się w sobie, odpycha wszystkich. Nawet tych, którzy chcą w jakiś sposób pomóc. Nawet tych, którzy nie mają zamiaru krzywdzić. Jednak nigdy nie można zapewnić, że na pewno nie zrani się drugiej osoby. Nie można tego obiecać. Czasami zdarza się to zupełnie nieświadomie, aczkolwiek to nie oznacza, że w nikim nie można pokładać zaufania.
- Nie chce Ci mówić, że cokolwiek się stało to i tak będzie lepiej – wzięła głęboki oddech. – Ale może nie warto tego dusić w sobie…? – na chwile zawiesiła na nim wzrok. Czasem trzeba dać upust emocjom żeby nie stać się jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć i zniszczyć wszystko. Nie tylko siebie, ale również wszystkich dookoła.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Sob Lip 18, 2015 1:41 am
Jak ktoś kto tak naprawdę nigdy nie był w jednym kawałku może zniszczyć sam siebie. Kyohei był już na tyle zniszczony, że bardziej już się nie da. Te kolejne wybuchy sprawiały tylko, że kawałki jego duszy które leżały na zakurzonej podłodze rozrywały się jeszcze bardziej i bardziej. Nie czuł już nic. Ból po prostu minął, w tej chwili na jego miejsce przyszła obojętność, przeplatana ostatnimi podrygami żalu za dawnymi czasami.
Puchon ponownie zmierzył ciebie swoimi brązowymi oczami i uniósł delikatnie kącik ust do góry, co pewnie miało oznaczać delikatny uśmiech. Prawie niezauważalny, pytanie tylko na ile był to wymuszony grymas a na ile prawdziwa emocja.
-To co się stało się nie odstanie. Nie mamy na to wpływu. Trzeba zapomnieć- Zapomniałaś o jednej bardzo ważnej rzeczy. Ten chłopak będzie w stanie powiedzieć wszystko, nawet coś w co sam nie wierzy abyś tylko nie drążyła tematu. Dla niego gadanie o problemach nigdy nie pomagało. Wspominanie rozdrapywało tylko stare rany o których chciał zapomnieć. I udawało mu się to, aż do chwili kiedy ktoś nie pociągnął za szwy sprawiając mu kolejną dawkę bólu, przez co przypominał sobie o tym skąd posiada te rany.
-Zajmij się sobą, albo swoimi przyjaciółmi- Powiedział spokojnie zeskakując z parapetu i podszedł do ściany opierając się o nią. Czuł przyjemne zimno które teraz przechodziło przez jego ciało. Przynosiło swego rodzaju ulgę, ale nie pozbawi go wszelkich zmartwień.
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Nie Lip 19, 2015 1:22 pm
Kiedyś na pewno byłeś w całym kawałku. Kiedyś na pewno byłeś ładną, czystą całością, bez żadnych pęknięć. Kiedyś na pewno. To z czasem, z wydarzeniami, na które nie miałeś wpływu zacząłeś się rozpadać. I być może teraz Twoja dusza jest w maleńkich kawałkach, ale dlaczego by nie spróbować poskładać się na nowo..? Trzeba znaleźć tylko bardzo mocny klei, który utrzyma wszystko razem. Zajmie to zapewne bardzo dużo czasu. To może zniechęcić, ale spróbować zawsze warto. Co masz więcej do stracenia..? Możesz jedynie zyskać. Zastanów się. To nie ona musi Ci w tym pomagać. Możesz zrobić to zupełnie sam albo poprosić o pomoc jakąś bliską osobę. Nie zawsze trzeba udawać tego najsilniejszego. Udawać, że nic Cię nie rusza, że ze wszystkim dajesz sobie radę. Musisz jedynie chcieć, ale być może za bardzo się przyzwyczaiłeś do tego stanu, w którym znajdujesz się teraz… Może uważasz, że to dobre wyjście, ale przecież tak nie jest. Zagłuszanie problemów, sprawi, że ucichnął na jakiś czas, ale wrócą. Kiedyś na pewno. Wrócą i to z podwójną siłą. Powrócą z siłą, która zmiecie z nóg. Upadniesz i nie będziesz w stanie się podnieść. Na pewno tego chcesz..?
- Na przeszłość nie mamy wpływu – zaczęła powoli. – Jednak na przyszłość już tak. Można próbować zmienić sytuacje. Masz racje. To co się stało to się nieodstanie, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – wzruszyła ramionami. – Trzeba brać życie w swoje ręce – zawahała się. I kto to mówi… Osoba, która ostatnim czasem w ogóle nie dawała sobie rady sama ze sobą. Jednak wciąż próbowała. Nie poddawała się. Wciąż na nowo próbowała zacząć żyć. Na nowo próbowała nauczyć się podstawowych funkcji życiowych. Jej świat spłoną, musiała go odbudować na nowych fundamentach. Być może teraz bardziej stabilniejszych. A może Twój też trzeba podpalić byś mógł zacząć od początku..?
- Nie mówię, że musisz akurat mi wylewać wszystkie swoje żale. Chodziło mi ogólnie – poprawiła się by chłopak zrozumiał co miała na myśli.
Przyjaciele…
Liv kiedyś miała spore grono ludzi, którzy znajdowali się w pudełku oznaczonym napisem ‘PRZYJACIELE’. Jednak teraz było ono niemal puste. Nie potrafiła wskazać osoby do której mogłaby pójść o każdej porze dnia i nocy, której mogła by się wyżalić. Chociaż czasami bardzo tego potrzebowała. Stawała się wtedy tak jak wspomniana wcześniej bomba, która wybuchała w najmniej oczekiwanym momencie. Stawała się bombą, którą w ogóle nie kontrolowała. Teraz już nie była tak łatwowierna. Miała większy dystans do ludzi i nie obdarzała ich tak szybko zaufaniem jak kiedyś. Wystarczyło, że kilka razy się przejechała. Dlatego też przemilczała słowa chłopaka, jednak po chwili dodała.
- Ewentualnie można to zapić – uśmiechnęła się. Chciała choć trochę rozluźnić atmosferę. – Jak będziesz poszukiwała kompana to wal śmiało. Może nie mam najlepszej głowy, ale wiesz… - wzruszyła ramionami i dopiero teraz podniosła głowę by ponownie na niego spojrzeć.
Sponsored content

Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią - Page 3 Empty Re: Stara klasa Obrony Przed Czarną Magią

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach