Go down
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 1:31 am
Zaczynał mieć dość samego siebie. Chciałby się wyłączyć, zamknąć oczy i przestać myśleć, istnieć, włączyć pauzę w tej nieustającej, pozbawionej celu egzystencji. Gdyby wiedział czym jest to powodowane, gdyby znał lepiej własną rasę, miał porównanie lub chociaż więcej informacji to może miałby szansę pojąć jak duży wpływ mają na niego inni i jak, wbrew pozorom, wiele może z tym zrobić. Żył od stuleci, miał mnóstwo czasu na rozwój, ale nigdy nie korzystał z pomocy innych, nie znał świata zewnętrznego. Przez pierwsze wieki istnienia nie miał nawet pojęcia na ile go stać! Dopiero On mu pokazał. Dopiero On. Ale odszedł, a czasy się zmieniły. Tyle się działo, tak wiele go dziwiło i powoli przestawał nadążać. Czemu nagle udało mu się wyjść z tego zasranego więzienia? Dlaczego nie mógł odejść dalej, a zamiast tego prawie od razu wrócił w objęcia tych zimnych murów, ciągnięty do środka przez jakąś niewidzialną siłę? Jakim cudem i dlaczego zwykły dzieciak był w stanie go pochwycić, czemu w ogóle to zrobił? Spojrzał w odbicie gryfona na szybie, ledwo powstrzymując się przed zarzuceniem go pytaniami. "O co ci chodziło? Co zamierzałeś? Robiłeś różne głupoty, ale tego nie potrafię rozgryźć." Rozchylił usta, tocząc wewnętrzną bitwę. "Pewnie zażartuje z tego. Albo coś mu odwali." Zamknął oczy, przedłużając ich obopólne milczenie. "Ludzie są tacy nieprzewidywalni. Ani na chwilę nie można przy nich stracić rezonu." Uniósł powieki, a jego krwiste ślepia zamiast rozczochranego nastolatka napotkały w szybie odbicie zwierzęcia. Kilka sekund zajęło mu przetrawienie tej informacji i odwrócenie się twarzą do chłopaka, który wyglądał zupełnie normalnie, żadnych kopyt, sierści i dziwnego pyska. Zamrugał zszokowany, zastanawiając się jakie są szanse na to, że tylko mu się to przewidziało. Komentarz gryfona rozwiał taką możliwość, nie wyjaśniając nic po drodze.
- Ro...gaczem... - powtórzył, wpatrując się w niego jak ciele na malowane wrota. Coś mówiła mu ta nazwa, chyba słyszał kiedyś jak ktoś go tak nazywał. Jaki mogło mieć to związek z tym czymś co przez chwilę mignęło mu przed oczami? "Rogacz, bo rogi. To miało rogi... oh. OH." Światełko zapaliło mu się nad głową, gdy dotarło do niego jaką informację posiadł. "A to szczwany... Nie zauważyłem. Ciekawe kiedy się nauczył." Nie zauważył kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech, a oczy rozświetliło żywe zainteresowanie. - A co jak wygadam? Znowu mi pogrozisz palcem? - podszedł do niego i zaczął mu się przyglądać z bliska, jakby chciał dopatrzeć się jakiś oznak niedawnej przemiany. - Co to za zwierze? Magiczne jakieś? Jest brzydkie, pasuje do ciebie. Ile osób wie? - puściły mu wszelkie hamulce. Już nie przejmował się, tylko poszedł na żywioł.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 2:13 am
Co zamierzał, a czego nie mógł osiągnąć. Wiele rzeczy stało się składnikami jego niespełnionych dotąd zamierzeń. Czasem wydawało mu się, że pewna rudowłosa istotka stała się jego osiągnięciem. Jednak zrozumiał, że do pewnych rzeczy nie może podchodzić jak do gry. W Quidditchu jego zadanie było banalnie proste. W teorii przedstawiało się jako schwytanie małej, przebiegłej, diabelsko szybkiej piłeczki, która w większości wypadków jeśli chodziło o warunki pogodowe, była prawie niedostrzegalna dla ludzkiego oka. W praktyce wyglądało to właśnie w ten sposób. Mimo, że zadanie nie należało w rzeczywistości do najłatwiejszych i tak nijak miało się do rzeczywistego życia. Przede wszystkim nie mógł traktować Jej, jak osiągnięcia. Zasługiwała na to by wciąż być zamiarem. By być zdobywana i kochana. Gdy odkrył tę druzgocącą prawdę, nic nie było już takie samo. Oczywiście, że wciąż pozostawał napuszony i zbyt pewien swoich możliwości (poza Wingardium Leviosa, to zaklęcie leżało u niego i kwiczało jak pufek pigmejski którego zapomniało się posmyrać po jego…puffku.) jednak to jedno wydarzenie doprowadziło do takich a nie innych konsekwencji, ponieważ nie było wymierzone w niego. Gdyby poltergeist skupił się na nim, zapewne nawet nie doszłoby do nieporozumienia ani do rozmów z dwojgiem dyrektorów. To jednak nie miało znaczenia, ponieważ Rogacz ze skrywanym rozbawieniem skupił się na obserwowaniu twarzy Irytka, która aż rozbłysła jednym wielkim znakiem zapytania. Odwrócił się do niego zszokowany. Jak zadziwić Irytka – poziom James Potter. Mógłby przysiąc, że słyszy trybiki pod rudą czupryną poltergeista, które nie dość, że ożyły, to działały głośniej niż zwykle, jakby potrzebowały naoliwienia. Na słowa chłopaka tylko wzruszył ramionami.
- Wiem, że nie wygadasz. – Odparł, oglądając się na odwrócone „dupą do góry” obrazy. Ponownie spojrzał na rozmówcę, a w oczach odbiła się szczerość tego, co miał zamiar powiedzieć. – A wiesz dlaczego? Bo Ci zaufałem. Tylko ja poniosę konsekwencję za Twój ewentualny za długi jęzor. – Urwał, unosząc dłoń i „ciachnął” palcem wskazującym i środkowym mu przed oczami, które do złudzenia przypominały nożyce, odcinające mięsień jamy ustnej. Oczywiście to był tylko blef. – Bez ryzyka nie ma zabawy. – Dodał wreszcie i parsknął, słysząc jakże miły komplement z ust poltergeista. – To jeleń. Król lasu. Cool, c’nie? Pff, przynajmniej nie jest rudy. Wiedzą tylko moi najbliżsi przyjaciele. – Zakończył, bo zdał sobie sprawę, że w tej kwestii stąpał po cienkiej granicy. Szczęście, że na chwilę obecną Irytek nie był bliżej zainteresowany kimkolwiek z jego paczki.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 2:42 am
Co za cudy! Co za dziwy! Wprawdzie wiedział o zjawisku animagii, w końcu mieli McGonagall. Zresztą na przestrzeni lat zdarzali się z rzadka jacyś, ale nigdy Irytek nie był świadkiem przemiany, a tym bardziej nie miał okazji wypytać takiego o wszystkie ciekawostki! Te całkowicie nowe doznanie skutecznie wyrwało go z marazmu.
- Pff. - nie zdążył wyprowadzić gryfona z błędu, gdy ten niepozorny człowieczek znowu go zaszokował swoimi następnymi słowami. Brzmiały lekko i niewinnie, ale nie było to coś co poltergeist słyszał codziennie. Właściwie... to nigdy nikt mu tego wprost nie oznajmił. Nawet najbliższa mu osoba była bardziej istotą czynu niż słów i nigdy nie deklarowała takich rzeczy prosto z mostu. Stał przed nim, z twarzą metro od jego, ciut wyższy, ale nie na tyle by patrzeć na niego z góry. Nie odzywał się, dając chłopakowi skończyć mówić. Pewnie milczałby o wiele dłużej, gdyby nie ostatnie dwa wyrazy, które padły z ust Jamesa. - Przyjaciele? - powtórzył to słowo ze zdziwieniem, przechylając lekko głowę na bok. Pogubił się, albo źle zrozumiał. - To czemu to zrobiłeś przy mnie? Chcesz by cała szkoła o tym usłyszała? - zmarszczył brwi, poważnie zastanawiając się czy gryfon nie chciał przypadkiem rozreklamować swoich umiejętności posługując się bytem paranormalnym jako formą szybkiego przekazu treści na cały zamek. Chwalenie się byłoby bardzo w stylu Jamesa Pottera, nawet jeśli wiązało się z późniejszymi kłopotami. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, oczekując wyjaśnień.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 3:05 am
Rogacz spoglądał na poltergeista, który zachowywał się jak mugolskie dziecko na wieść o tym, że odwiedził go święty Mikołaj. Albo przynajmniej tak mu się tylko wydawało, bo przecież z tym kimś nie można było być niczego pewnym. Nabrał powietrza w płuca, czekając aż ten wreszcie da mu coś powiedzieć. Właściwie nie potrafił znaleźć słów wyjaśnienia dla tego co się przed chwilą stało. Nie spodziewał się, że Irytek aż tak się tym zainteresuje by żądać jakichkolwiek odpowiedzi. Cóż, być może wcale nie rozeznawał się w jego reakcjach aż tak dobrze, jak mu się wydawało.
- Gdybym chciał rozgłosu, znalazłbym sposób by się rozreklamować, wierz mi. – Odparł, szczerząc zęby w lekkim uśmiechu. Oczy skryły mu się pod rzucającymi cień brwiami. Na poprzednie pytanie nie znalazł odpowiedzi. To co zrobił, było pochopne i nieprzemyślane. Zrobił to pod wpływem chwili, a jeszcze dłuższą chwilę musiał się z tego tłumaczyć.
- Dumający Poltergeist w oknie to doprawdy niecodzienny widok. Chciałem być dziwniejszy. – Wzruszył ramionami. – Dałem Ci szczerą odpowiedź jak na tacy oraz zamiennik. Sam zdecyduj, którą obierzesz sobie za pewnik. – Szepnął konspiracyjnie i wyminął Irytka, sięgając po swoją pelerynę – niewidkę, pogwizdując pod nosem, a kiedy już to zrobił, zarzucił ją na głowę i ruszył korytarzem, pogwizdując cicho. Nie spieszył się. Cała noc była przed nim, a zamek tak duży.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 3:31 am
Pierwszy zarzut oddalony, tyle dobrego. Irytek nie lubił, gdy ludzie uważali się za cwanych i chcieli wykorzystać go do własnych celów. Dawał im wtedy porządnie do zrozumienia jak naiwne było ich podejście. Rozluźnił się i odsunął o krok od Jamesa, zaintrygowany obrotem sytuacji. Nie rozumiał do końca jaki związek miała chwila jego apatii do tak ryzykownego posunięcia bruneta i choć przepuścił go, nie odrywał od niego wzroku. Patrzył jak ten znika pod przykryciem magicznego przedmiotu, niespecjalne zadowolony ze sposobu w jaki Potter zakończył rozmowę. "Jak zwykle ucieka." Przeszło mu przez myśl, gdy wzbił się w powietrze i poleciał za nim, wciąż widoczny.
- Do twarzy ci w tym prześcieradle. - rzucił mimochodem, a następnie wbrew swym ostatnim słowom dosięgnął młodzieńca kierując się jego głosem, złapał za materiał i jednym zwinnym ruchem ujawnił światu skradającego się nastolatka. - TADA! Wyczarowałem mało urodziwe, ludzkie dziecko! - zwinął pelerynę w niewidoczny gałganek i wyrzucił za siebie. - A skoro mi ufasz i uważasz, że nie polecę do twojego ślizgońskiego kolegi by przy kawie i herbatnikach wspomnieć mu o twoim drugim wcieleniu, to może poświęcisz kilka cennych minut swego życia i powiesz mi co ci odwaliło na pogrzebie? - nie miał zamiaru dawać za wygraną, nie teraz, gdy miał okazję dostać odpowiedzi na dręczące go pytania. Okazja na taką rozmowę mogła się nie powtórzyć, a teraz miał do tego asa w rękawie i mógł bez wahania drążyć temat
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 6:56 pm
- Nie jestem już dzieckiem! – Obruszył się. Serce podjechało mu do gardła, gdy zobaczył, że jego skarb – jego największa świętość, jaką była peleryna – niewidka – znalazła się w dłoniach poltergeista. Czy Potter był rzeczywiście szczery z tym co powiedział przed chwilą najstarszemu mieszkańcowi zamku? Dlaczego więc wystraszył się o los swojej bezcennej peleryny, kiedy ta znalazła się w posiadaniu Irytka? James zawrócił, śledząc uważnie gdzie ten wyrzucał pelerynę. Natychmiast zawrócił i kucnął, szukając dłońmi po pustym dywanie. Kiedy wreszcie natrafił dłonią na znajomy materiał, odetchnął z ogromną ulgą. Podniósł pelerynę niezbyt starannie, ale bardzo ostrożnie. Wcisnął ją sobie pod pachę i ruszył w obranym już wcześniej kierunku. Irytek jednak nie dawał za wygraną. Słysząc jego słowa, przystanął raptownie, wpatrując się intensywnie przed siebie. Nie skomentował przytyku na temat Snape’a, nie miał ochoty poruszać tego tematu po raz kolejny. Nie znosił Snape’a. Nie znosił wszystkich Ślizgonów, jednak niektórzy byli mu mniej lub bardziej obojętni. Na istnienie co poniektórych nawet nie zwracał uwagi. Jednak ten konkretny Ślizgon nigdy nie cieszył się jego poważaniem, nie tylko dlatego, że sprawiał wrażenie zainteresowaniem Czarną Magią. Potter po prostu podejrzewał go o coś o co Lily nawet nie przyszłoby do głowy. On jednak wiedział swoje i nigdy nie miał zamiaru mu odpuścić. Mimo, że przez ostatni miesiąc niespecjalnie się nim interesował. Wypuścił powietrze z płuc, a ramiona, które wcześniej wyprostowane były jak struna, opadły bezwładnie.
- Gdyby mi odwaliło na pogrzebie, to Twój nos wyglądałby jak stłuczone kwaśne jabłko na balu z okazji Nocy Duchów. – Odparł, splatając ramiona na piersi. – Pewnie nie zrozumiesz nic z tego co powiem, ponieważ zdaje się, że ludzkie uczucia są dla Ciebie nieznane. Albo odbierasz je w jakiś inny sposób, nie wiem jak to określić. Twoje zachowanie wobec Lily spowodowało taką a nie inną reakcję. Rozwścieczyło mnie to, ponieważ mi na niej zależy. Nie tolerowałbym tego tak samo gdyby zamiast Ciebie zrobił to ktokolwiek inny obecny na pogrzebie. Chociaż gdyby to był uczeń, to sprałbym go na oczach całego zgromadzenia i rodzin zmarłych. – Urwał, zaciskając mocno dolną szczękę, aż odrysowała się na jego policzku niewielkim poruszeniem, które chwilę później zniknęło. – Co jeszcze chcesz usłyszeć? Myślałem, że jesteś istotą czynu a nie słowa, udowadniasz to na każdym kroku i nikomu nie dajesz o tym zapomnieć. Dodałbym nawet, że trochę jak ja. - Przekrzywił głowę, spoglądając na niego w ciemności.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 7:27 pm
"Nie uważa się za dziecko, ale pobiegł za swoim niewidzialnym kocykiem niemal z płaczem." Z jedną uniesioną brwią patrzył jak gryfon szuka po omacku swej bezcennej pelerynki i z ulgą chowa odnalezioną zgubę do kieszeni. Co by zrobił, gdyby Irytek postanowił uciec z tą szmatą? Goniłby go machając patykiem, modląc się o celne trafienie? "Teraz żałuję, że to wyrzuciłem." Z neutralną miną oczekiwał tak ważnej dla niego odpowiedzi, a gdy usłyszał wreszcie co Potter miał na ten temat do powiedzenia, utwierdził się tylko w przekonaniu jak mało czarodzieje w tym zamku o nim wiedzą - nawet ci spędzający z nim dość dużo czasu.
- ...zdajesz sobie sprawę, że nie byłoby to dla mnie bolesne, prawda? - dopiero po skończeniu tego zdania zaczął się wahać. Fizyczna forma była przez niego nieczęsto używana, zazwyczaj tylko po części, do przesuwania przedmiotów. Nie wpadł nigdy na pomysł by zaznajomić się z nią na tyle by przekonać się czy i w jakim stopniu może cokolwiek w niej czuć. Miał przecież aktywny w niej zmysł dotyku. Poza tym wtedy, na pogrzebie, czuł każdą kroplę padającą mu na twarz i włosy. Czyżby groźby Jamesa okazały się mieć jednak jakieś podstawy? Potrząsnął głową, wyrzucając ten temat z myśli. W końcu i tak nie zapowiadało się nigdy na powtórkę z tamtej sytuacji. - Wszyscy wiedzą, że ci na niej zależy. Co chwila przeszkadzam zakochanym parom i wiem z doświadczenia, że reszta wybrałaby ucieczkę niż... - pauza. Kolejna burza mózgu i kontynuacja. - ...niemożliwe groźby. - Skrzywił się, widocznie nieprzekonany do własnej teorii, którą jednak postanowił się podzielić z okularnikiem. - Czy to przez to "zaufanie"? - to nie tak, że nie wiedział co to słowo znaczy! Znał definicję, mniej więcej, chyba... Po prostu nie był ekspertem... - ... - odwrócił wzrok, skrywając zakłopotanie. Po szybkim namyśle uznał, że jednak chłopak ma rację i cała ta rozmowa była nie na miejscu. Nie powinien zniżać się do rozmowy ze śmiertelnikiem, gdy miał lepsze rzeczy do roboty. Na przykład te obrazy. Albo coś innego, bo już mu się znudziły. Ewentualnie nic. Mógł bardzo produktywnie nic nie robić, daleko stąd. Bez wyjaśnień zniknął, z nadzieją, że Rogacz pójdzie sobie i już więcej się nie zobaczą. Nigdy.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 9:16 pm
Nie dbał o to jak wyglądał w chwili gdy szukał swojego „niewidzialnego kocyka”. Peleryna była integralną częścią jego życia i nie miał zamiaru jej stracić. Zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z tego, że to nie jest zwyczajny zamiennik, który blaknie po kilku latach. Kiedy ją odziedziczył była już bardzo wysłużona, a mimo to nigdy nie straciła na aktualności. Tylko z upływem lat nieznacznie się skurczyła, a to tylko dlatego, że jemu przybyło wzrostu od czasu gdy rozpoczął edukację w Hogwarcie. Słysząc słowa Irytka, miał wrażenie, że poltergeist, albo chce mu dokuczyć, albo kiedy już wejdzie się z nim w rozmowę to sprawia wrażenie, że kręci się wokół jednego tematu. Potarł dłonią brodę w zastanowieniu i ku swojemu zdziwieniu zdał sobie sprawę, że od dwóch dni się nie ogolił, a pod palcami wyczuł szorstki zarost. Opuścił dłoń i spojrzał przenikliwie na poltergeista.
- Czy Cię uderzyłem? Z tego co pamiętam to nic takiego się nie wydarzyło, więc nie rozumiem dlaczego wiercisz dalej o to dziurę w brzuchu. – Odparł, marszcząc lewą brew. – Cóż… nie wiem co sprawia Ci ból. Wiem za to wystarczająco dużo na temat zmian skupienia Twojej postaci, by mnie to powstrzymało od napadu na Twoją osobę. Po co miałbym to robić, skoro w sekundę potrafisz stać się na powrót niematerialny. Nie jestem idiotą, by rzucać się z motyką na słońce. Czy teraz już wyczerpałem Twoje wątpliwości? – Spytał, wciągając powietrze, ponieważ poprzednie słowa powiedział na jednym wydechu. Spoglądał na Irytka, który wydawał się jakiś podejrzanie zamyślony. Zastanawiał się czy poltergeist sam wierzy w to co mówi. Pamiętał dokładnie, że zanim go pochwycił zauważył krople deszczu, które spływały po nim jak po zwyczajnym człowieku, nie przelatując przez jego postać jak on przez ściany. Jednak natura tej istoty nie była szerzej znana raczej nikomu i to co James widział, mogło być jedynie domysłami. Uśmiechnął się krzywo na jego komentarz pod adresem zakochanych.
- Zapomniałeś o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Nie jestem taki jak reszta. Poza tym w życiu nie widziałem takiego wyrachowania i podłej satysfakcji w Twoich żartach. Nawet wtedy gdy rąbnąłeś miodowym balonem w Alice Star. – Wyłapał zastanowienie i krótką pauzę w wypowiedzi Irytka, która dała mu do myślenia. Uniósł brwi i spojrzał na niego, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
- A może Ty wcale nie wierzysz w to, że te groźby były niemożliwe? – Spytał, mrużąc przebiegle oczy. Jednak jego wyraz twarzy za chwilę ponownie uległ zmianie. Odwrócił twarz, unikając odpowiedzi, sam skrywał wewnętrzne zakłopotanie tym pytaniem. Stracił na chwilę wątek, nie wiedząc co miałby na to odpowiedzieć. Irytek uratował go od odpowiedzialności jaką była właśnie odpowiedź, zniknął i w korytarzu zapadła martwa cisza, przerywana przytłumionym pochrapywaniem obrazów. Jeden nawet zamruczał coś, co brzmiało jak Chodź tu do mnie, moja śliczna gąsko… James wolał nie wnikać w obyczaje malowideł. Zamrugał kilkukrotnie zdziwiony tym, że Iryt tak po prostu odpuścił. Stał chwilę nieruchomo, rozglądając się we wszystkie strony, po czym odszedł w kierunku, z którego przyszedł. Minął wszystkie obrazy poprzewieszane tyłem na przód. Zatrzymał się dopiero w końcu korytarza i przystanął przy jednym z okien. Drugie piętro nie znajdowało się zbyt wysoko, więc całkiem wyraźnie widział to co znajdywało się na zewnątrz o ile było oświetlone odbitymi promieniami księżyca. Wyciągnął pergamin z kieszeni i rozłożył starannie na parapecie, mrucząc bezgłośnie formułkę. Odnalazł w zakładkach mapy korytarz II piętra. Zaobserwował z krzywym uśmiechem błąkającym się na ustach, że ktoś uwiecznił na nim nawet obecność Tobiasa Misslethorpe i odpowiedź na to, czego pragnie założyciel pisma Czarownica. Przeczesał wzrokiem zaznaczony korytarz. Tak jak przypuszczał, Irytek nie ruszył się z miejsca. Potter schował Mapę z powrotem do kieszeni. Oparł się ponownie dłońmi o parapet, stukając bezgłośnie palcami o zimną płytę i zastanawiał się co zrobić. Zaczepianie poltergeista, który pierwszy znikał, kończą tak zwaną rundę gry było jednoznaczne z samobójem. Ale kto jak kto, ten uczeń miał prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty. Odsunął się od okna i obejrzał się za siebie, wpatrując w jakiś nieokreślony punkt w ciemności.
- Jeśli wciąż tam jesteś, to mam do Ciebie jedno pytanie. Chyba mogę Ci je zadać w zamian za wcześniejszą wyczerpującą odpowiedź? – Rzucił w przestrzeń. Tak jak się spodziewał, nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Nie zniechęcił się jednak i odezwał się ponownie. – Masz możliwość częstszego opuszczania zamku czy miało to jedynie związek z jakże wyjątkową i nagłą uroczystością pogrzebową?[/b]
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 9:53 pm
Wprawdzie nie uderzył go wtedy, ale nie to było tematem całej pogadanki u dyrektora i długich przemyśleń! Chodziło o sam zamiar, bo do tej pory nikomu nie wpadło nawet do łba by spróbować takiego numeru. I szybkie wycofanie chłopaka bez wykonania ciosu było zupełnie zrozumiałe, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego prawidłową logikę. Owszem, zdematerializowałby się przed ciosem. Najprawdopodobniej. Nie był medium, sam fakt zostania schwytanym tak bardzo go oszołomił, że była minimalna szansa na trafienie w niego, gdyby okularnik nie wahał się ani przez moment. Ale wtedy gryfon wpakowałby się w jeszcze większe kłopoty, więc dobrze, że dał za wygraną. Widać miał w sobie jednak resztki instynktu samozachowawczego.
"Nigdy nie zaznałem bólu. Gdyby było to możliwe, byłaby okazja na przestrzeni lat bym się o tym dowiedział." Przekonywał się w myślach, pozostając schowanym, w milczeniu czekając na odejście nastolatka. Wprawdzie sam mógł się ulotnić z tego miejsca, ale nie miał ochoty spotkać przypadkiem ducha czy Filcha. Nie w takim nastroju jaki teraz miał. Na szczęście James zrozumiał aluzję i ruszył zadek w swoją stronę. Nim poltergeist na nowo się pojawił, dostrzegł jak chłopak staje na drugim końcu korytarza, wyciąga coś, sprawdza i chowa. Wiedziony ciekawością Irytek ruszył w jego stronę, lecz nie zdążył minąć połowy drogi, gdy dobiegł go głos bruneta. Nie zamierzał ujawniać swojej obecności ani zwierzać się gówniarzowi, ale został by posłuchać pytania. Dopiero po tych słowach pojawił się na nowo, zawieszony nad ziemią niczym w próżni, przyglądający się Potterowi z niepewnością. Zerknął na okno przy którym się znajdowali i wspomniał dziwne zwierzę, które dziś ujrzał w szklanym odbiciu. Skoro taki dzieciak nie bał się ryzyka, to co jego powstrzymywało?
- Nie... wiem. - odwrócił twarz, jakby chcąc oszczędzić sobie widoku kolejnego kpiącego uśmiechu. - Nie obchodzą mnie te wasze pogrzeby. Co chwila ktoś tu umiera i nie robicie z tego aż takiej dramy. - wzruszył ramionami, wracając myślami do chwili, gdy pierwszy raz w swej długiej i nudnej egzystencji opuścił mury zamku. To było...wspaniałe. I straszne. Ale co najgorsze, zupełnie niewytłumaczalne. - Gdybym mógł stąd wyjść, nie siedziałbym tu tyle lat. Nie chciałem wracać... - urwał i prychnął cicho. Chyba powiedział więcej niż chciał, ale cóż poradzić. Wbił wzrok w ścianę, udając zupełnie nieporuszonego tematem. Ot, zwykła rozmowa w blasku księżyca. Nic specjalnego. Tylko czemu James jeszcze nie odszedł? To chyba dręczyło Irytka najbardziej.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Czw Lip 02, 2015 11:47 pm
Trzeba było przyznać, że nie tylko Irytek krążył wokół jednego tematu. James robił to również, mimo, że nie zdawał sobie z tego sprawy. Do niedawna miał wrażenie, że poltergeist naigrywał się z niego dlatego, że nie obrócił w czyn tego co zamierzał na pogrzebie. Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że tu nie chodziło o uderzenie, ale o samą chęć tego. Przez parę setek lat chyba nikt nie wpadł na taki pomysł. Poprawka. Znając Irytka pewnie wiele pokoleń czarodziejów miewało podobne myśli, ale chyba jeszcze nikomu nie przyszło do głowy by mu tym zagrozić prosto w twarz. Wiedział co go do tego podkusiło i zaniepokoił się faktem, że wszystko związane było z uczuciem do pewnej osoby. Był absolutnie pewien, że gdyby towarzyszyła mu inna dziewczyna, koleżanka z grupy, wszystko rozeszłoby się po kościach, James na pewno zareagowałby, ale z pewnością nie poczułby się tak dotknięty. Tym bardziej, że wiedział iż atak na rudowłosą był tak naprawdę atakiem wymierzonym w jego osobę. Miał zostać wyprowadzony z równowagi i to mu się niestety udało. Co się stało to się nie odstanie. James miał zamiar odejść, by przespacerować się po zamku i być może odkryć coś, co jeszcze nie zostało przez Huncwotów odkryte. Zanim dotarł do tego korytarza, dumał nad tym czy nie przejść się do Garbu Jednookiej Czarownicy. Przypomniał sobie jednak, że aby wyjść do wioski, musiałby wyłamać zaklęciem zapieczętowane na noc drzwi Miodowego Królestwa. To zwróciłoby uwagę właścicieli sklepu, zwłaszcza gdy włamanie odbyłoby się od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Nie, to nie był dobry pomysł. Nawet talent do pakowania się w kłopoty nie był aż tak dominujący, by przyćmić słaby przebłysk zdrowego rozsądku. Tym razem jednak zupełnie o rozsądku zapomniał, a kiedy już miał odejść, stwierdziwszy, że Irytek dał sobie z nim spokój, usłyszał za plecami jego głos. Odwrócił się i zlokalizował poltergeista spojrzeniem. Machnął ręką, a z jego ust wydobyło się prychnięcie pomieszane z parsknięciem.
- Wiesz dobrze, że nie chodziło mi o pogrzeb. Lepiej, bym nie poruszał tego tematu, bo powiedziałbym za dużo. – Przeczesał palcami kruczoczarne włosy. Co chwilę ktoś tu umiera. Powtórzył w myślach słowa Irytka. To była prawda. Gorzka prawda, z którą James nie chciał mieć już nic wspólnego. Nie chciał nawet o tym myśleć. – Ale przecież wyszedłeś, a mimo to… wróciłeś. – Urwał, wpatrując się w tył jednego z obrazów, który wydał z siebie dźwięk przypominający pierdnięcie. – Zero kultury. – Mruknął pod nosem z rozbawieniem. Jeszcze nigdy nie słyszał, by malowidło puściło bąka, zachichotał pod nosem i przeniósł spojrzenie na Irytka.
- To może inaczej. Czy aby wyjść poza mur zamku potrzebujesz do tego silnej motywacji, albo jakby to powiedzieć inaczej mocnego bodźca?Coś jak jedenaście trumien i zbiegowisko zapłakanych rodzin. Dodał w myślach. – A gdybyś spróbował wyjść tak… po prostu? – Spytał, spoglądając niewinnym okiem w okno, jakby mówił o ładnej pogodzie w księżycową noc. Zastanawiał się czy Irytek załapie, co mu chodzi po głowie. Jeśli nic by z tego nie wyszło miał jeszcze masę innych pomysłów.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Pią Lip 03, 2015 12:17 am
Ależ on go maglował! Co to, przesłuchanie? Doprawdy, Potter za grosz nie miał wyczucia sytuacji. Widać gołym okiem, że poltergeist nie jest sam pewny wydarzeń tamtego dnia, a ten go dopytuje o szczegóły. W końcu zirytowany(!) westchnął, stając na ziemi i krzyżując ręce.
- No, wróciłem. Poczułem na to ochotę i to zrobiłem. - bo kto bogatemu zabroni. - Wyszedłem z nudów. Wszyscy wychodzili, miałem sam siedzieć? - przewrócił oczami. - Mam ochotę zwiać z tego miejsca w każde wakacje, ferie i... - stop. Chwila. Rudzielec zaciął się w pół zdania, jakby dotarło do niego coś co do tej pory zawsze mu umykało, choć leżało dosłownie na widoku. "Właściwie to czym różnił się ten smętny pogrzeb od typowego końca roku szkolnego?" Wiedział, że znał już skądś te dziwne uczucie, jak mógł go nie skojarzyć! Za każdym razem, gdy Hogwartcka dzieciarnia tłumnie opuszcza zamek, coś ciągnie go za nimi. A to mecze, wakacje, wycieczki. Do tej pory zawsze pozostawał w środku, czując się gorzej z każdą chwilą. Gdy długo nie wracali, zdarzało mu się nawet zamknąć oczy i stracić poczucie czasu. Nie był to sen, brakowało w nim tych historyjek, którymi chwalą się ludzie. I nim się obejrzał, wszyscy byli z powrotem! Wtedy było tak samo, ale zamiast zatrzymać się w bramie, przekroczył ją i poszedł za resztą. Jeszcze nie do końca ogarniał co to mogło oznaczać, ale zdał sobie sprawę, że być może istnieje malutka szansa iż to nie był jego ostatni spacer po błoniach. Po ocknięciu z tych rewelacji, spojrzał pytająco na Pottera. - Co masz na myśli? - było to pytane retoryczne, tak samo jak oczywisty był powrót jego brawury. Zmierzył chłopaka od opancerzonych w kapciuszki stóp po rozczochraną łepetynę i założył ręce za głowę. - Możemy się przekonać. I tak nie mam nic lepszego do roboty. No, chyba, że ty wolisz iść do łóżka i odchrapać swoje kilka godzin, śniąc o koleżance z domu...
James Potter
Oczekujący
James Potter

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Pią Lip 03, 2015 1:34 am
Potter splótł ręce na torsie i zrobił groteskowo zainteresowaną minę. Jego przerysowany grymas obejmował zaciśnięte w ciup usta, uniesione lekko brwi, zmarszczone czoło i przede wszystkim spojrzenie, które nie odrywało się od postaci Irytka ani na chwilę. Od kiedy Potter został animagiem, nabrał trochę zwierzęcych cech. Zwłaszcza kiedy w jego obecności ktoś zaczynał się denerwować lub jedynie irytować, instynktownie zdawał się to wyczuwać. To nie była wybitnie rozwinięta umiejętność, bardziej podchodziła pod zwyczajnie rozwinięty instynkt. Zgięte w łokciach dłonie wyprostował, łokcie przyciskając ciasno do ciała, co sprawiło wrażenie jakby chciał zbagatelizować każde ataki lub zarzuty pod swoim adresem. Huncwocki uśmiech tylko dopełnił tego obrazu.
- No dobrze, dobrze. – Mruknął z lekkim rozbawieniem. - Niech Ci będzie. – Dodał jeszcze, wydawało mu się, że mówi to w myślach, jednak się przeliczył i dopiero gdy usłyszał swój głos, zrozumiał, że tak się nie stało. Umilkł, gdy Irytek zaczął się jakby… zwierzać? Nie chciał mu przerywać, jednak ten również umilkł i przez chwilę mieli dosłownie identyczne miny. Widać było, że poltergeist bije się z myślami. Potter nie wiedzieć czemu nagle zaczął się zastanawiać ile on może mieć lat i czy potrafi porozumiewać się starym językiem angielskim. A może pamiętał czasy Anglosasów? Ciekawe. Oczywiście to nie była pora na poruszanie takich tematów. Tak jak podejrzewał, Iryt zdawał się nie przepadać za okresem wakacyjnym. Dwa miesiące wakacji były zapewne dla niego jak ładowanie akumulatorów przed kolejnym zaczepianiem nowych pokoleń adeptów sztuki magicznej. Potterowi nagle zrobiło się przykro, że on nie będzie członkiem tej grupy w nadchodzącym semestrze. Pozostało niewiele czasu. Dwa miesiące dzieliły go od zupełnej dorosłości. Potter jak to Potter żył chwilą i nie przejmował się tym, czy uda mu się zostać aurorem. W zasadzie uważał Ministerstwo za zbyt skorumpowane, by wiązać z nim swoją przyszłość. Quidditch… to było jego powołanie. Nikt jednak nie zajmował się sportem, gdy wojna wisiała w powietrzu. Ciężki czas wybrał sobie na wkraczanie w dorosłość. Gdyby nie wydarzenia na błoniach, z pewnością chciałby zostać w Hogwarcie. Po pogrzebie jednak zdał sobie sprawę, że mało go co trzyma w tym miejscu. Nieprzyjemnie ścisnęło mu się serce, a machnięcie ręką, jakby odganiał owada sprawiło, że nieprzyjemne myśli poszły w niepamięć. Spojrzał pytająco na Irytka, który zadał mu pytanie. Potter zmarszczył brwi, ponieważ zapomniał już o co chodziło i nie tak od razu dotarł do niego sens słów rudego nicponia.
- Ale w sensie, że kto? – Spytał, aż wreszcie pamięć mu wróciła. Mało brakowało, a przywaliłby sobie otwartą dłonią w czoło. – Aaaa, to! – Zachichotał głupawo i dodał od razu. – Jasne, chodźmy to sprawdzić. Nie, no coś Ty. Już i tak dzisiaj nie zasnę. A ona wcale nie jest moją koleżanką. Tylko moją dziewczyną. Albo tak tylko mi wmawia, a ja jak ten Rogacz jej wierzę, ponieważ chciałbym w to wierzyć. – Mruknął i rozłożył pelerynę, zarzucając ją sobie na ramiona. Widoczna została tylko głowa. Nie chciało mu się jej trzumać nieustannie w kieszeni, zwłaszcza, że była spora, a miał jeszcze różdżkę i pelerynę niewidkę. – Nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli…? – Nie dokończył, jedynie obrzucił się spojrzeniem, dając mu do zrozumienia, co ma na myśli. Ruszył korytarzem, sugerując się, że Irytek dotrzymuje mu kroku. Obaj pogrążyli się we własnych myślach. James wreszcie zerknął kątem oka na Irytka, bijąc się z myślami. Wreszcie nie wytrzymał.
- Potrafisz znikać też częściowo czy tylko całkowicie? – Spytał niewinnie. – Potrafiłbyś być… lewitującą głową? – Dodał po chwili, mając wrażenie, że nie powiedział niczego głupszego od początku swojej kariery.

/zt x2

ciekawostka: W korytarzu zostały odwrócone wszystkie możliwe obrazy łącznie z portretem Tobiasa Misslethorpe. Myślę, że taki widok nie zostałby niezauważony nazajutrz rano. Zwłaszcza, że malowidła potrafią przemieszczać się między swoimi ramami. Jeśli rano nie uderzą w krzyk, to wyjdą ze swoich ram do obrazów w innych miejscach w Hogwarcie by opowiedzieć co im się przytrafiło. Wskazana interwencja MG/nauczycieli/Filcha.
Noc z wtorku na środę; 7 na 8 kwietnia.
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Pią Sie 28, 2015 5:09 pm
Razem z Lily odprowadziły bezpiecznie Krukonkę do jej wieży. Kim pod drogę trochę ponarzekała, że nie lubi takich osób jak te, które dokuczały dziewczynie. Oczywiście nie było to nieznośne narzekanie, tylko bardziej jej opinia na ich temat.
Patrolowały więc dalej zaraz po odprowadzeniu Krukonki, gdy nagle usłyszały jak w jednym korytarzu kilka obrazów zawodziło. Chcąc, czy nie musiały się tam udać, w końcu to ich obowiązek. Gdy blondynka zobaczyła, że wszystkie obrazy zostały odwrócone zamarła zaskoczona. Jednocześnie chciało się jej śmiać, bo naprawdę zabawnie to wyglądało, ale powstrzymała się, bo wiedziała, że tak nie wypada. Spojrzała na Lily.
- Ciekawe kto to zrobił - mruknęła cicho, aby nie zbudzić reszty obrazów. Odwróciła jeden z nich, który był najbliżej. - Biedactwa - szepnęła. Zawsze tak miała, że litowała się nad wszystkim, nie ważne, czy było to żywe, czy nie.
- Co za banda chuliganów to zrobiła?- zawołał oburzony mężczyzna na obrazie.- Śpię sobie, a tu nagle patrzę, że nic nie widzę - spojrzał na dwie dziewczyny.- Czyżbyście to były wy?
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Nie Sie 30, 2015 10:51 pm
Bardzo dobrze rozumiała to, co Kim miała na myśli. Sama uważała, że to oburzające, że ktoś w taki sposób traktuje inną osobę. Na całą szczęście, choć Huncwoci w tym roku postanowili odpuścić Severusowi, co rudowłosa przyjęła z wyraźną ulgą. Również powiedziała kilka słów na temat oprawców - niemniej i tak nie mogły za wiele zrobić, bo nie wiedziały, kto zachował się tak niewłaściwie wobec Krukonki, a Isabelle nie była w stanie dokładniej opisać swoich oprawców. Przeszły więc kilkoma sprawdzonymi skrótami na II piętro, po drodze spotykając jedynie przestraszonego I - klasistę, któremu wskazały jego Pokój Wspólny. Lily odetchnęła z wyraźną ulgą, że ta noc była w miarę spokojna i że jeszcze trochę, i skończą patrol. I tak była w tym dobrym humorze, kiedy...no właśnie. Kiedy obie usłyszały jakieś zawodzenie. Gryfonka posłała więc zdziwione spojrzenie Kim i obie ruszyły w stronę z której dobiegały te jęki. Pierwsze, co rzuciło się w oczy to mnóstwo poprzestawianych obrazów do góry nogami! Kącik warg Evans zadrgał nieznacznie, a ona sama skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem kto to, ale śmierdzi mi to Huncwotami... - mruknęła, podirytowana samą myślą. Może i był to zabawny widok, ale...! Potem doprowadzanie wszystkiego do poprzedniego stanu spadało na prefektów, nauczycieli i woźnego. - Albo Irytkiem. Tylko oni mają takie...niekonwencjonalne pomysły. No chyba, że w szkole obudzili się kolejni dowcipnisi.
Po chwili dziewczyna westchnęła ze zrezygnowaniem i podeszła bliżej obrazów, sięgając po pierwszy z nich i powiesiła go na ścianie we właściwy sposób. Na słowa mężczyzny z portretu, przy którym stała właśnie Kim, Lily zamrugała szybciej oczami i prychnęła.
- Za kogo Nas pan uważa? Jesteśmy prefektami i nie bawią Nas takie rzeczy... - powiedziała gładko, starając się by zdradziecka nuta nie zakradła się w jej głos. Bo w końcu to jednak było zabawne! Przynajmniej odrobinę. Ale nadal nie zmieniało to faktu, że ktokolwiek to zrobił, dostarczył im dodatkowej roboty. Lily spojrzała jeszcze na siebie i na Kim sceptycznie, oraz na obrazy, które wisiały wyżej i również były przekrzywione.
- Myślę, że bez przynajmniej Wingardium Leviosa się nie obejdzie. Trochę czasu Nam zejdzie - dodała w stronę blondynki i ponownie westchnęła. Niech to ona tylko dorwie tych dowcipnisiów...! Będą czyścili nocniki w Skrzydle Szpitalnym przez kilka dobrych godzin!
Ruszyła do kolejnego portretu, który patrzył się na nią z wyrzutem, jakby to ona powiesiła go do góry nogami.
- Dziękuję Wam, dziewczynki - zaszczebiotała jedna z czarownic, która zdążyła się obudzić, gdy Miracle ją przywracała na poprzednie miejsce. - Doprawdy! Spałam sobie smacznie, gdy nagle usłyszałam jakieś głosy. A kiedy otworzyłam oczy, cały świat był wywrócony do góry nogami!
- Wiesz może, kto to zrobił? Którekolwiek z Was coś widziało? - Spytała po chwili Lily, przyglądając się kościstej czarownicy, która poprawiała swoją różową tiarę.
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Nie Wrz 13, 2015 7:44 pm
Popatrzyła na Lily i uśmiechnęła się lekko. No tak, ona pomyślała o tym samym i w jej głowie pojawiła się myśl jakby wyszło na jaw, że to właśnie Potter i jego banda to zrobiła. Atak Lily na niego byłby naprawdę boski i Kim nie chciałaby tego przegapić. Szczerze jak teraz patrzyła na Lily, to nie chciałaby jej podpaść, przecież to się równa z wejściem do paszczy lwa. Kim westchnęła zrezygnowana i zwiesiła głowę w dół.
- Zajmie nam o to wieki – jęknęła i przyjrzała się obrazom, że też Drops zechciał zrobić ze szkoły muzeum obrazów.
Zaczęła chodzić powli po korytarzy i poprawiać obrazy te, które wisiały najniżej i była w stanie je obrócić. Wróciła do Lily, ale podeszła do obrazu małego chłopca z matką.
- Ja wiem kto to zrobił, ale nie ma nic za darmo. Chcę abyście przenieśli mnie na VII piętro, wtedy wam powiem kto to, ale musicie mi obiecać– uśmiechnął się uroczo patrząc na obie.
- Co za mały cwaniak – powiedziała do siebie z lekkim uśmiechem i spojrzała na Lily.

/wiem, że krótko, ale wybacz, nie miałam pomysłu ;-;
Sponsored content

Portret Tobiasa Misslethorpe - Page 4 Empty Re: Portret Tobiasa Misslethorpe

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach