Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Pon Wrz 02, 2013 1:03 pm
Dosyć sporych rozmiarów gabinet, ciężko określić metraż, niemniej jest dosyć obszerny. Pokój mieści ogrom półek i schowków z różnymi dokumentami... jeden urzędnik wie, gdzie co jest.
Na samym końcu pomieszczenia blisko ściany znajduje się biurko szerokości prawie 2 metrów tak na oko, ładnie i wykwintnie wykonane. Po lewej stronie od dyrektora znajduje się klatka z jego puchaczem, a za klatką również ogrom pólek i gablotek, którymi było wypełnione to miejsce. Po prawej od irlandczyka znajduje się lustro stojące, które służy do najprostszego celu poprawiania swojej prezencji, nic więcej.
Najogólniej określając jest to gabinet dosyć stonowany przynajmniej z zewnątrz, w którym emanuje spokój. Pomieszczenie wypełnione regałami, półkami i gablotkami.
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Nie Sty 18, 2015 12:07 pm
W gabinecie znajduje się obecnie Macmillan, który powinien znajdować się przy dokumentach, których nigdy tu nie brakuje, zawsze ma coś do sprawdzenia, przygotowania, monitorowania, biurko jest zapełnione papierami od każdej strony. Jednak teraz znalazł się przy lustrze, poczuł ból w okolicach pleców. Postanowił sprawdzić stan swojej rany po starciu z wilkołakiem, jeśli ktoś wejdzie bez pytania, to zobaczy w odbiciu lustra potężną bliznę na prawie całą długość pleców, dosyć głęboka, idącą na ukos i wygląda na dosyć dobrze zagojoną. Dodatkowo odbicie ujawniło dosyć dobre umięśnienie czarnoksiężnika. Te widoki powodują wspomnienia mroczne i wywołujące strach u Eamona, choć nie przyzna się do tego łatwo.
Człowiek był jak zawsze ubrany elegancko w garnitur ciemnego koloru, podobnego do czarnego, trudnego do określenia w zasadzie, do tego krawat w krwistym kolorze i jasna, schludna koszula. Na twarzy Dyrektora widnieje lekki grymas bólu, na początku nie był lekki, ale teraz się do niego przyzwyczaja. Mógłby sięgnąć po eliksiry, ale postanowił się hartować na ból.
Nie spodziewa się nikogo w tej chwili.
Obecna atmosfera w pomieszczeniu wypełniona jest bólem, wytrwałością, niekiedy dziwnym mrokiem. Miejsce nie wywołuje jakiegoś wielkiego smutku czy załamania, ale na pewno lekki niepokój.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Nie Sty 18, 2015 4:20 pm
Biuro aurorów od rana aż huczało. Czym było to spowodowane? Wczorajszą wielką akcją oczywiście!
Moody z paroma innymi aurorami zakradli się do jednej z odkrytych niedawno kryjówek zwolenników Sami-Wiecie-Kogo. Akcja poszła brawurowo - tylko jeden z oddziału został ranny, ale szybko trafił do Munga, gdzie zajęli się nim odpowiedni specjaliści i dzisiaj już był gotów do pracy. Czterech Śmierciożerców postawiono przed sądem i zostali skazani za zbrodnie na Azkaban.
Cara była bardzo zadowolona z tej akcji, jednak w niej nie uczestniczyła, czego bardzo żałowała. Za to dostąpiła zaszczytu odwalenia najczarniejszego z możliwych zajęć jakie tylko mogło być od niej zażądane. Przez cały okres jej wykonywania ciągle w jej głowie krążyły zdania w podobnym stylu do Za co mnie spotkała ta kara?
Dwa słowa - papierkowa robota.
Naprawdę, wolałaby walczyć z rzecznym trollem niż siedzieć przez dwie godziny przy biurku i sporządzać dwie kopie raportu na temat wydarzenia, w którym nie uczestniczyła. Po prostu sucho przekazać fakty. Nuda na nudzie i nudą powiewa.
Mimo wszystko wykonała zadanie jak trzeba przy okazji ozdabiając pergamin kleksami i rozmazanym tuszem. Póki dało się to rozczytać było dobrze. Jeden raport dostarczyła już dla szefa biura aurorów, pozostał zaś drugi - dla dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Dlaczego? Zapewne dlatego, że jeden ze skazanych Śmierciożerców był obcokrajowcem.
Była już zmęczona pisaniem raportów i papierkową robotą i chciała mieć ten dzień z głowy - wrócić do domu i skończyć szykować się na misję otrzymaną od Ministra Magii. Dotarła pod gabinet i zapukała szybko, po czym weszła, nie czekając na odpowiedź...
Nawet nie zastanowiła się nad tym, co robi.
- Dzień dob... - zatrzymała wzrok na dyrektorze. Momentalnie jej źrenice pomniejszyły się mocno, ustępując miodowym tęczówkom, usta lekko rozchyliły się nieznacznie, zatrzymane wpół słowa, a cała sylwetka zastygła w bezruchu...
Wyszła od razu, zupełnie jakby chciała wprowadzić "replay" do życia codziennego i zapukała znowu. Tym razem poczekała grzecznie na odpowiedź, w duchu klnąc na swój brak kultury osobistej.
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Nie Sty 18, 2015 7:38 pm
Natychmiastowo zauważył czyjeś wejście, starał się ukryć zaskoczenie bardzo opanowanym spojrzeniem z ciemnobrązowych oczu, niemniej nie mógł tak szybko schować blizny i przez chwilę była widoczna. Irlandczyk był dzisiaj zmęczony i obolały, nie miał siły się kłócić o kulturę czy inne... obowiązki. Tak czy inaczej pierwsze wrażenie na Macmillanie nie jest zbytnio obiecujące.
Cara sobie nagrabiła, ale nie została wyrzucona. Aurorka otrzymała pozwolenie podejścia do biurka i zaprasza gestem ręki, żeby kobieta usiadła na krześle naprzeciwko miejsca Eamona. Poprawił garnitur, westchnął ciężko i usiadł na swoim fotelu niewiele mówiąc.
- ... Dzień dobry... Zakładam, że to coś ważnego... Proszę usiąść.
Powiedział lekko stanowczym tonem ukrywając swoje słabości w tej chwili, fakt, że ktoś zobaczył jego bliznę był... faktem ujawnionym w kiepskim momencie dla czarnoksiężnika, w końcu taka blizna nie jest dowodem nietykalności w mniemaniu Sullivana, co jest niedopuszczalne! Jednak zanim podejmie jakieś kroki, to postanowił sprawdzić reakcję kobiety, poza tym... nie musi się obawiać teraz większego jarzma, nie ma powodu do tego.
Z ukrytym zainteresowaniem spogląda na ruchy Cary i jej zachowanie, słyszał o niej w większości dobre opinie choć była nazywana narwaną, niemniej nie miało to znaczenia dla irlandczyka, dla niego liczy się efektywność, nie styl, sam niekiedy zagrał brutalnie czy nieczysto, żeby tylko osiągnąć określony cel.
On sam wygląda w tej chwili na spokojnego i opanowanego. Puchacz siedzi grzecznie w klatce, je coś teraz.
Atmosfera lekkiego niepokoju nadal gdzieś się kręci w pomieszczeniu dyrektora, niemniej jest przysłaniana pewnością siebie jego samego.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Nie Sty 18, 2015 9:15 pm
Kiedy już minął pierwszy szok zaczęła się zastanawiać nad innymi aspektami tego wydarzenia. Dobrze, weszła bez pozwolenia, hańba jej, ale... Dlaczego poważny dyrektor departamentu, bardzo POWAŻNEGO departamentu, stał w swoim gabinecie do połowy nagi?
Ekshibicjonista?
Zauważyła wprawdzie bliznę, wyjątkowo nieprzyjemną, a jako auror na ów rzeczach znała się... aż za dobrze. W czasach, kiedy każdy przypadkowy przechodzący obok Ciebie człowiek mógł stać się napastnikiem, nie było to nic dziwnego, pewnie dlatego nie zwróciło to aż tak jej uwagi. Przynajmniej nie tak mocno jak fakt tego, w jakie sytuacji przyłapała POWAŻNEGO dyrektora.
Wyprzyj to z pamięci, Rhee, dasz radę...
Weszła znów do gabinetu, tym razem jednak koszula była na swoim miejscu. Młoda kobieta na początku łypała tylko wzrokiem na boki, lekko zaciskając różowe wargi w wąski pasek. Dopiero kiedy dostała pozwolenie na zajęcie miejsca przy biurku spojrzała na mężczyznę pewniej.
Była trochę zmieszana, ale nie zawstydzona.
Co do jej charakteru... Cóż, nie dziwiła się, że nazywali ją narwaną, bo kiedy przychodził czas walki, rzucała się jako pierwsza w bój. Taki miała tym charakteru, czuła się dobrze podczas walki, dlatego chętnie do niej stawała. Stawiała sobie wysoko poprzeczkę i akceptowała wyzwania, dzięki czemu wyrabiała sobie dobrą opinię wśród bardziej doświadczonych czarodziejów. Tylko czasem, kiedy miała troche czasu na przemyślenia w samotności, zaczynała wątpić we wszystko co robi a swoją brawurę nazywała głupotą.
- Tak... Przyniosłam raport z ostatniej akcji. - powiedziała, po czym położyła teczkę na biurku dyrektora. Znów przejazd wzrokiem po biurze, a następnie na mężczyznę...
Niezręcznie...
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Pon Sty 19, 2015 11:27 am
Tamten moment kiedy badał swoją ranę był... w nie najlepszym momencie, nikomu nie pomagał fakt, że jego reputacja bardzo pracowitego człowieka może zostać naruszona... musi nad tym czuwać, a szczególnie nad świadkiem niedawnej sytuacji. Bacznie patrzył na Carę, a szczególnie starał się coś wyczytać z jej oczu, jego spojrzenie było jednocześnie przenikliwe i analityczne, ale nie obezwładniające.
Kiedy Eamon usiadł przy biurku, odsunął wszystkie swoje dotychczasowe prace, których nie brakowało i zrobił miejsce na teczkę od aurorki, widać ta teczka wiele znaczyła dla dyrektora... czyżby motywy osobiste? Zaczął ją przeglądać i unosi czoło z wrażenia. i gestem ręki ponownie prosi, żeby Cara usiadła.
- Hmm... No mało kiedy dostaje się takie raporty... żadnej wzmianki o Tobie? Nie byłaś tam? Aż dziw to czytać... Wszyscy cali, jedynie jeden człowiek do poskładania... Podziw z mojej strony, dobra robota.
Przegląda raport i przytakując głową przekazuje swoistą aprobatę i dumę z postępów. Najwidoczniej Macmillanowi zależało na dobrych raportach z tych misji, traktuje to osobiście, choć do tego się nie przyzna, niemniej skory jest do pomocy aurorom w kwestii zwalczania przestępców, poza tym w takim departamencie WSPÓŁPRACA jest elementem kluczowym. Po chwili westchnął.
- Śmierciożerców przybywa, prawda?
Znów wygrymasił ból przez ranę na plecach i lekko się przekrzywił na chwilę, starał się ukrywać to, co tam jest i nie dziwota, bo raczej prędko straciłby posadę, która daje mu możliwości pełnienia jego własnej misji, a na to nie może sobie pozwolić.
Widać bardzo chciał ominąć to, co się wydarzyło na starcie, ale starał się czuwać nad tym, żeby nie odebrano go źle, będzie musiał kontrolować to, jak zawsze kontrolował, oby ta reguła się nie zmieniła.
Po jakimś czasie sięga jakąś buteleczkę, prawdopodobnie nie alkohol tylko coś do picia i stawia dwie szklanki, sobie nalewa, a przed szklanką Cary się wstrzymuje.
- Chcesz się napić? Dobrze by było, żebyś podzieliła się ze mną swoimi spostrzeżeniami odnośnie postępów sługusów Sama-Wiesz-Kogo.
Widać było wyraźnie swoisty nacisk w jego głosie i że gardzi czarnoksiężnikami Voldemorta, ciekawe dlaczego... Nie miał siły grać w podchody i podejrzewać każdego o szpiegostwo, choć Carę mało akurat podejrzewał, bo ona słynęła z tego, że jest dobra w tym, co robi, dlatego Eamon stara się wykorzystać każdą chwilę z tą kobietą i dowiedzieć się jak najwięcej od jak najbardziej wiarygodnego źródła.
Atmosfera pomieszczenia traci na niepokoju, a bardziej zyskuje na determinacji i powadze oraz swoistej nadziei.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Pon Sty 19, 2015 10:00 pm
Nic dziwnego, że uznał, że takie raporty dostaje się nieczęsto. Cara nienawidziła papierkowej roboty, zwykle odwalała ją tylko po to, żeby szybciej skończyć. Mimo że pismo było ładne, typowo kobiece, zamaszyste, to niekiedy tuż był rozmazany na kartce, kiedy przesuwała po niej dłonią, a gdzieniegdzie nawet pojawiały się kleksy. Zwyczajnie nie chciało jej się brać nowego pergaminu i pisać tego od nowa... Czasem nie było nic dobrego z tego, że lubiła pisać tradycyjnie, nie na maszynie.
- Nie, nie było mnie tam. Byłam na innej misji. - mruknęła. Z resztą nawet po nazwiskach mógł rozpoznać, że na tę misję poszli bardziej doświadczeni aurorzy. Mimo wszystko nie należała do tej grupy pracowniczej długo i zwykle dostawały jej się mniej ciekawe kąski, chyba, że już coś wyniknie w trakcie jakiegoś patrolu. Misje, na których była gwarancja jakiejś większej akcji, nie były dla niej.
Dziewczyna spuściła na chwilę wzrok po czym przymknęła oczy i kiwnęła głową. Fakt, że mają coraz więcej wrogów, fanatyków lub zwykłych tchórzy, wcale jej się nie podobał. Właściwie w tych czasach, które miały nadejść każdy przechodzący obok człowiek mógł chcieć Cię zabić...
Takie życie znienawidzonej, brudnej krwi.
Dziewczyna pokręciła głową, na zapytanie czy chce pić. Pewnie nie zabawi tu długo, miała jeszcze dużo do zrobienia dzisiaj.
- Śmierciożerców przybywa z każdym dniem, jedni bardziej wpływowi, drudzy mniej. Na listach gończych mamy nazwiska nawet typowej arystokracji czarodziejskiej... Niestety. - powiedziała, czując nadpływającą falę przygnębienia. Może nie byli silni i nie walczyli świetnie, bo zdarzało się, że potrafiła ująć dwóch za jednym razem, ale wpływowi czarodzieje mogli wiele, zwłaszcza w Ministerstwie Magii...
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Wto Sty 20, 2015 5:03 pm
Mimo to nalał również fioletowego płynu do jej szklanki, wstał, sięgnął swoje szkło i zaczął się kręcić po swoim gabinecie. To pomieszczenie było swoistym miejscem mocy Eamona, tu się czuł dobrze i bezpiecznie, jednak słowa Cary spowodowały swoisty niepokój w irlandyczku, widać było, że nienawidził śmierciożerców i najchętniej pozabijałby ich wszystkich... czyżby coś wspólnego z aurorką?
Krążąc po gabinecie jednocześnie okrążając prawie Carę, spojrzenie jedynie analityczne,nic więcej, on akurat nie miał uprzedzeń co do krwi, liczyły się umiejętności, nie pochodzenie.
Co jakiś czas pijąc ze szklanki rozmawiał z kobietą:
- Niedobrze... bardzo niedobrze... Arystokrację najtrudniej jest nakryć i skazać... Parszywi wiedzą jak się wymigać, są twardzi, trzeba szukać błędów w ich poczynaniach.
Zastanawiał się nad swoimi słowami jednocześnie będąc ciekawym przemyśleń młodej czarodziejki, jego działania przeciw łotrom nijak się miały do doświadczeń aurorów, zawsze chętnie wysłuchiwał ich sugestii czy porad, choć nie zawsze się do tego przyznawał.
- Masz jakieś sugestie co by można było zrobić w tej sprawie? Może kogoś podejrzewasz z ministerstwa? Warto się przyjrzeć każdym podejrzeniom...
Czuł, że coś śmierdzi, ale nie wiedział skąd, nienawidził tego uczucia, postanowił ujawnić się trochę Carze, ponieważ jej reputacja pomimo stażu i charakteru jej działania była idealna dla Macmillana, takich ludzi potrzebował. Jego wewnętrzna misja oczyszczania świata z przestępców, a przede wszystkim ze śmierciożerców niekiedy przeobrażała się prawie w obsesję, ale bardziej napędzał się tym niż się zatracał.
Podszedł do biurka i oparł się o niego lekko, spogląda w oczy Cary i z nieznacznym uśmiechem na twarzy spogląda na wyraz twarzy kobiety, czeka na jej odpowiedź.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Sob Sty 24, 2015 3:00 pm
Nie wiedziała czy mężczyzna znał jej pochodzenie, wiedziała tylko, że wszyscy aurorzy są w posiadaniu tej wiedzy. Nie kryła się z nim specjalnie, nie uważała tego za powód do ujmy na jej dumie... Była córką dwojga mugoli. To takie straszne? Co z tego, skoro potencjałem (nie cierpiała tego słowa) przerastała większość bufonów czystej krwi. Do tego dochodziła młodzieńcza energia, zaangażowanie, to wszystko sprawiało, że była cennym nabytkiem.
Co więcej, dopiero po zakończeniu szkolenia, podczas którego czuła się pomiatana, dowiedziała się od reszty aurorów, że tak naprawdę bardzo ją doceniali i wiedzieli, że je ukończy... To było dla niej jak najlepsza nagroda.
Spojrzała teraz na mężczyznę spokojnymi oczyma.
- Ma pan rację... Mamy na oku rodzinę Black, ostatnio jedna z przedstawicielek pojawiła się na listach gończych. To bardzo źle, ród jest bardzo wpływowy. Ale mimo to, sądzę, że powinien pozwolić pan działać aurorom. Po to tutaj jesteśmy. - jej ton był uprzejmy i łagodny. Widać było bardzo, że mężczyzna chce wmieszać się w sprawy ich śledztw. Nie znała go i nie miała nic do niego, ale jednak... Pozostawała wyuczona nieufność. On także mógł być wrogiem. Każdy mógł nim być. Nie wiedziała jakie kierują nim intencje, więc wolała być ostrożna.
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Nie Sty 25, 2015 3:14 pm
Słuchał uważnie słów aurorki, która znała się na swojej robocie, Macmillan również to wiedział i cenił w kobiecie, dlatego postanawia jej ujawniać nieco rąbków swojej działalności, sam fakt ujawnienia gigantycznej awersji do czarnoksiężników, a w szczególności śmierciożerców potwierdzał tą tezę. Cóż za ironia... czarnoksiężnik tępiący czarnoksiężników, a może nie do końca ironia, a specjalne posunięcie? Nie bez powodu chyba stał się ulubieńcem Slughorna swego czasu.
Nie znał dobrze wszystkich aurorów, ale starał się obserwować poczynania każdego z osobna, choć to nie było łatwe, poza tym obserwował aurorów, bo jest w takim, a nie innym departamencie i to należało do jego obowiązków, które zawsze starał się pełnić jak najlepiej, w szczególności w sprawach dotykających przestępców większego szczebla.
- Ród Blacków? Niedobrze... Przedstawicielka, tak? Chodzi o Bellatrix? Słyszałem plotki jakieś, ale nic konkretnego i z pierwszej ręki... Oczywiście, że pozwolę na wasze działanie, nie myślałem o spowalnianiu was, wręcz przeciwnie, jeśli chodzi o sprawę śmierciożerców, to oferuję swoją pomoc, ale DYSKRETNĄ...- Bardzo podkreślił to słowo, działał z ukrycia dopóki mógł, walkę pozostawia aurorom i sobie w ostateczności, tak działał irlandczyk. - Od dawna staram się wspierać wasze działania, nawet o tym nie wiecie w większości. Jeśli wydałoby się na głos, że bardzo aktywnie wspieram wasze działania... źle to mogłoby się skończyć dla obu stron... Ufam Twojemu oddaniu w sprawę i wierzę, że odwzajemniasz to, nie pozwolę na to, żeby ministerstwo było opanowane przez Sami-Wiemy-Kogo tak łatwo, rozumiemy sie?
Wypił resztę płynu ze szklanki jednym wdechem.
Brzmiał bardzo osobiście, pewien nie zamknięty wątek? Zemsta? A może po prostu wewnętrzna misja czarnoksiężnika? Nikt tego nie wie i się prędko nie dowie. Poza tym specjalnie powiedział to Carze takim tonem, bo wiedział, że ona nie jest ufną osobą i dobrze, Eamon był podobny, lecz zaufał chociaż częściowo kobiecie, bo dzielili podobny cel i motywację, przynajmniej w mniemaniu niedoszłego wilkołaka.
Postawił szkło na biurku i na nowo obserwuję aurorkę i wypatruje jej reakcji, bada ją wzrokiem, choć stara się być przy tym dyskretny.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Czw Sty 29, 2015 12:25 am
Niewątpliwie pan Macmillan należał do bardzo przydatnych współpracowników i Cara nie chciała go zbywać, to nie byłoby grzeczne ani podobne do niej. Mimo wszystko jednak uważała, że sprawami łapania śmierciożerców powinni zająć się aurorzy. Z jednej strony tak było, ale z drugiej, lepiej przygarniać jak najwięcej sojuszników, każdy może stać się oprawcą. Przy rozważaniu wszystkich za i przeciw dochodziło też to, że nie mogła ujawniać każdemu napotkanemu człowiekowi wszystkich szczegółów. Nawet jeśli z łatwością mógł pozbawić ją posady.
Na chwilę spuściła zamyślone spojrzenie, aby znów podnieść je na dyrektora. Wyglądała bardzo poważnie, kiedy zerkała na niego zza ciemnych rzęs.
- Doceniam to, panie Macmillan. Każda osoba walcząca ze Śmierciożercami jest teraz na wagę złota. Niektórzy zaczynają dostrzegać potęgę Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać i ze strachu przechodzą na ciemną stronę. To znaczy, że już należy zachować czujność... Niebezpieczeństwo jest wszędzie... Ciągle. - jej ton nie był zbyt zadowolony. Z resztą, kto byłby zadowolony, kiedy świat ogarnia chaos i chęć potęgi.
Nie mogła mu ufać do końca, ale jednocześnie nie mogła dać mu tego odczuć... Dlatego na jej ustach pojawił się przychylny uśmiech.
- Jestem pewna, że z tej sytuacji jest jakieś wyjście... - zawsze jakieś jest.
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Czw Sty 29, 2015 7:55 pm
Czasem czarnoksiężnik za bardzo osobiście podchodził do pewnych rzeczy, ale taki już jest, nie potrafi czasem powstrzymać emocji, niemniej nie traci trzeźwość umysłu, nie może sobie na to pozwolić.
Podjął ryzyko ujawniając pewne rzeczy Carze, domyślił się, że ot tak nikomu nie uwierzy i bardzo dobrze! Tego właśnie oczekiwał, braku naiwności.
Przypatrywał się kobiecie stojąc oparty o swoje biurko, słuchał, słuchał i doszedł do takiego wniosku, że nic więcej z niej nie wyciągnie, przytaknął parę razy na jej słowa, zamyślił się chwilę i odpowiedział.
- Panno Rhee, nie wolno się łamać, jest opozycja wobec sił Czarnego Pana i tą opozycję trzeba pielęgnować i rozwijać, jeśli chociażby jeden trybik padnie... nie padnie, nie można sobie na to pozwolić, rozumiemy sie? Niebezpieczeństwo było, jest i będzie i jedyne co można zrobić, to je zwalczać i zapobiegać, dlatego pewność siebie i odpowiednie nastawienie jest tu bardzo istotne. Głód potęgi jest dla zuchwałych i słabych Panno Rhee, dlatego silni ludzie nie poddadzą się pokusie.
"Panno Rhee"... oznaka szacunku... oczywiście, że tak! Dla Macmillana krew nie miała znaczenia tylko efektywność i oddanie sprawie, stąd też Cara może mieć pewność, że irlandczyk ją szanuje.
Po tych słowach usiadł przy biurku znajdując się naprzeciwko azjatki.
Nikt nie jest zadowolony z tego, jak się sprawy toczą, ale Eamon wie, że mając podłamane nastawienie traci się czujność i myślenie, a na to nie wolno sobie pozwolić, wiedział o tym i tego się trzymał, tą myśl chciał wpoić aurorce, pytanie czy z powodzeniem, on obserwował graczy, analizował ich, taki był jego sposób działania, stopniowo ich "poprawiał".
- Zawsze jest wyjście, Panno Rhee, wystarczy je albo znaleźć albo zrobić, kwestia czasu.
W tej chwili brzmiał elokwentnie i pewny siebie, to samo chciał przekazać strudzonej aurorce, możliwe, że tego nie powie, ale odczuje z pewnością. Skoro i tak więcej nie wyciągnie od kobiety, postanowił zmierzać do końca ich rozmowy.
- Jeśli Panienka niczego ode mnie nie potrzebuje albo nie chce niczego dodać, bądź zgłosić, to nie zatrzymuję więcej.
Po tych słowach przeglądał na chwilę dokumenty, zrobiło się lekko ciemniej na chwilę i jakoś tak... nietypowo, plotki mówiły, że Macmillan jest czarnoksiężnikiem, ale ma opinię człowieka walczącego w dobrej sprawie. Hmm... Czarnoksięznik polujący na innych czarnoksiężników i przestępców, rzadko spotykane...
Zapewne gestem, który wykonał chciał dać do zrozumienia, że jego wiedza czarnomagiczna mogłaby być do dyspozycji Cary, o ile ta zrozumie przekaz. Nikt tego nie wie, ale aurorka była swoistym oczkiem w głowie Eamona, dostrzegał w niej wielką moc, którą należy rozwijać, pytanie tylko czy ona będzie tego chciała.
Po wprowadzeniu na moment mrocznej atmosfery powróciła taka, która dawała pewność siebie i nadzieję na lepsze jutro, Sullivan złożył ręce przed sobą i patrzy dalej w oczy kobiety próbując wyszukać reakcję na to, co zrobił.
avatar
Oczekujący
Cara Rhee

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Pią Sty 30, 2015 8:23 pm
Podejście tej kobiety było wyjątkowo pomieszane. Z jednej strony ciągle wątpiła. Nie w słuszność tej idei, ale w jej powodzenie. To jasne, że z Voldemortem i jego poplecznikami należy walczyć, ale w chwili kiedy rośli w liczebność i siłę nawet najtrwalsza opozycja mogła poczuć zwątpienie. Dlatego czasem w ciszy i spokoju w jej myślach pojawiało się to, czy wszystko co robi ma jakikolwiek sens. Mogła wyjechać do dziadków, do Korei, założyć rodzinę i całe życie męczyć się u boku konserwatywnego męża...
Ale czy to dałoby Carze Rhee szczęście?
Z kolei kiedy należało działać, ona była pierwszą, która nie okazywała nawet cienia wątpliwości. Dlatego nie mogła myśleć za wiele, tylko działać, ciągle iść do przodu. I nie zbaczać z kursu kierującego ją ku lepszemu światu...
A na końcu każdego z nich i tak była jedynie jedna rzecz. Śmierć.
- Siły pragną wszyscy, bo myślą, że uchroni ich od odejścia z tego świata. - przyznała cicho. Co za głupota.. Nic nie może od tego uchronić. Nawet w opowieści o Trzech Braciach, którzy pokonali śmierć, na koniec ostatni z nich został zabrany przez tę nieuchwytną, niezłomną zjawę. Przyjdzie po wszystkich. Prędzej czy później.
Na końcu drogi.
Słyszała plotki o tym mężczyźnie, ale to nie sprawiało, że bardziej mu ufała.. Wręcz przeciwnie. Mimo wszystko ludzie, którzy interesują się czarną magią nie są zbyt... prawi? Rzadko też stają po stronie dobra. Ale on właśnie coś... Może chciał jej udowodnić?
Potwierdzenie plotek o nim, nie unikanie ich, świadczyło bardzo dobrze. On nie wyglądał jakby miał grozić kobiecie użyciem tego rodzaju czarów. Może chwalił się faktem, że je zna? Czarna magia wymagała silnej woli, skupienia, dużego potencjału magicznego, nie każdy mógł ją praktykować..
Między innymi nie była to dobra strona panny Rhee, której styl walki, rzucania czarów był bardzo impulsywny i pełen emocji, z którymi czarna magia się gryzła.
Czy to znaczy, że on mógł... pokazać jej kilka sztuczek?
Przez chwilę jej ciemne oczy świdrowały mężczyznę w pełnym zaintrygowaniu. Na koniec zacisnęła wargi i odwróciła wzrok. Nastała odrobina zwątpienia.
- Myślę, że to na razie wszystko. - powiedziała spokojnie. Wstała z krzesła, po czym zawróciła się i powoli ruszyła do drzwi. Dotknęła klamki, chociaż nie nacisnęła na nią. Zamiast tego odwróciła się przez ramię i posłała mężczyźnie spokojniejsze spojrzenie...
Co ona mogła zrobić?
- Innym razem... Będziemy mogli porozmawiać... O wszystkim innym. - powiedziała, chociaż, cóż, to zdanie mało miało w sobie ładu i składu. Wyszła z gabinetu, nie wyjaśniając już reszty.

[zt x 2]
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Pon Lut 09, 2015 2:25 pm
Niepokojące. Bardziej niż niepokojące.
Kolejne kartki opasłego raportu lądowały na sporej kupce zebranej po prawej stronie biura, a z każdą następną czoło Killiana zdobiły coraz większe zmarszczki. Na początku przebijanie się przez rzędy słów i liczb, tworzących długie zestawienia dni, godzin i nazwisk było irytująco powolne, ale gdy zrozumiał zasadę, na jakiej tworzone były zestawienia w raportach, reszta poszła już szybko. Z jednej strony był zaskoczony skrupulatnością całego raportu i poruszaniem w nim szczegółów, które dla przeciętnego obserwatora mogłyby wydawać się mało znaczącymi. Z drugiej taka nadgorliwość mogła w przyszłości powodować sporo problemów.
Zerknął na kopię dokumentacji, którą miał przekazać ministrowi. W jego świadomości rodziło się dziwne przeczucie, że szef nie będzie zadowolony. W papierach pojawiało się wiele, ba! mnóstwo nazwisk jednych z najbardziej prominentnych czarodziejskich rodów w Wielkiej Brytanii, z którymi zarówno minister, jak i Ministerstwo Magii musieli się liczyć. I których członkowie często zajmowali wysokie stanowiska urzędnicze, co również mogło mieć przełożenie na reakcję ministra.
Zastanowił go obszerny fragment dotyczący prognoz na kolejne miesiące. "Wojna" i "wzmożona aktywność" występowały tam równie często co "niepokój" i "warte zastanowienia". Uśmiechnął się lekko. Cóż, przed pewnymi rzeczami nie da się po prostu uciec. Można je odwlec w czasie lub stłumić, ale i tak nadejdą.
Może nawet szybciej, niż niektórzy się spodziewają.
Odłożył ostatnią stronę na bok i sięgnął po pióro, by wysłać sowę, ale zaraz się rozmyślił. Takie kwestie należy omówić osobiście, a nie za pomocą trefnej korespondencji, która miała dziwną przypadłość częstego znikania. Wstał zza biurka, szybkim krokiem kierując się na korytarz i podążając do gabinetu urzędnika odpowiedzialnego za międzynarodową współpracę czarodziejów. Macmillan na pewno był jeszcze u siebie, mimo stosunkowo późnej pory. To była zdecydowanie jedna z jego lepszych cech. Zapukał stanowczo w drzwi i wszedł do środka, zamykając je za sobą i mierząc siedzącego za biurkiem mężczyznę uważnym spojrzeniem.
- Macmillan - powiedział, schylając lekko głowę na znak powitania i podszedł do biurka. - Otrzymałem twój raport. Kawał dobrej roboty, minister na pewno będzie zadowolony... chociaż jak podejrzewam, nie do końca. Pewne informacje zawarte w dokumentacji są dość drażliwe - dodał prosto z mostu, nie siląc się na żadną zawoalowaną delikatność. Macmillan był urzędnikiem, który od razu wykryłby próbę manipulacji. - Pojawiające się tam nazwiska, ważne nazwiska... zdajesz sobie sprawę z tego, jaki to mogłoby wywołać szum, gdyby ten raport wpadł w niepowołane ręce? Czy mówi ci coś "dyskretne i delikatne działanie"?
Zmrużył oczy, starając się ukryć mieszankę niepewności i niezadowolenia. Musiał rozegrać całą sprawę ostrożnie. Zwrócić uwagę wysokiego urzędnika na inny problem, a nie na śledzenie, czasem bardzo wnikliwe, działalności ważnych czarodziejskich rodów. Nie chciał niepokoić ministra niepotrzebnym alarmem, zanim nie dowie się, ile tak naprawdę Macmillan wie, ile podejrzewa, a ile stron z raportu jest wynikiem zwykłej i niepotrzebnej nadgorliwości.


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Sob Lut 14, 2015 9:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
E.S. Macmillan
Martwy †
E.S. Macmillan

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Czw Lut 12, 2015 7:15 pm
Irlandczyk o późnej porze przebywał w gabinecie zazwyczaj nadrabiając sobie pracy, żeby mieć luz na następny dzień, w ten sposób często następne dni miał tak swobodne, że praktycznie w ogóle nie pracował, każde jego działanie było wysublimowane i długoplanowe każdym swoim posunięciem sprawdzał każdego i następnie analizował reakcje każdego z osobna.
- Rackham. -
Odpowiedział formalnie pisząc coś.
Siedział przy biurku i przy najistotniejszych papierach, puchacz siedzący w klatce obok właśnie coś wcinał. Minęła chwila, a do gabinetu wszedł niejaki Zastępca Ministra, hohoho, kogo tu przywiało? Czego on chce tym razem?
Spoglądał najpierw kątem oka na Rackhama i kiedy usłyszał słowo "drażliwość" to spojrzał obiema oczami na współpracownika jak by nie było i usiadł wygodniej na krześle dokładnie co miał do powiedzenia i w jakim to było tonie.
Hmm... Przesadnie narwany... Zawsze wtedy coś kombinował na moją niekorzyść, dalej, "dyskretne i delikatne działanie" O mój drogi, próbowałeś mnie obrazić, ale nasze poziomy "dyskrecji" znacząco się różniły. W moich i tak niejednoznacznych papierach, które Ci dałem sprawdziłem Cię, były tam dla Ciebie niewygodne informacje... Mam Cię na oku, choć o tym nie wiesz...
No dobra, pora się odnieść do jego słów, Macmillan słuchał je z poważną miną dając Rackhamowi wrażenie, że go słucha, ale pozycja, w jakiej siedział Dyrektor Departamentu dawała jasno do zrozumienia Panu Killianowi, że z byle kim nie rozmawiał.
No dobra, sprowadźmy tą rozmowę na w miarę równy grunt, wstałem z fotela biurowego, zamknąłem swoją papierkową robotę, zresztą nadgodzinową, odstawiłem ją na bok i postawiłem dyskretnie ręce na swoim biurku.
Odpowiadam pewnym siebie, opanowanym głosem.
- Po pierwsze jesteśmy w Ministerstwie Magii i wysyłamy korespondencje najwyższego szczebla, Rackham, sugestią przejęcia raportu w niepowołane ręce obrażasz naszą WSPÓLNĄ pracę. -
Zmylę Cię, myśl sobie, że uważam, że nie ma złoczyńców w najwyższych szczeblach, kiedy tak naprawdę manipuluję Twoimi sugestiami w umyśle, zwątpisz w moje niebezpieczeństwo.
- Po drugie nie ma tu nic praktycznie, czego nie wie przynajmniej arystokracja świata czarodziejskiego. -
Bo tak było, raport był solidny i albo zaprzeczał pewnym zarzutom albo narzucał inne światło, wszystko jednak było wysublimowane, żeby przeszkadzać siłom Czarnego Pana.
- Po trzecie, dyskrecją i delikatnym działaniem jestem tutaj i pracuję z Tobą na dobro nas wszystkich, Rackham. Opinia publiczna nie dowie się o naszych korespondencjach, czyż nie? Jesteśmy Ministerstwem czy jakimś podrzędnym stowarzyszeniem, Killian? Poza tym sam Minister zdecyduje o tym jakiej wartości jest raport. -
Dodałem pewnym głosem, choć nie rozzłoszczonym jeszcze bardziej dywersyfikując jego podejrzenia wobec mojej osoby, skoro tak ogólnikowe informację sprawiały go w niepokój, to zdecydowanie coś knuje, muszę zdjąć jego oczy z moich barków i zrobię to.
Odniosłem się do jego słów, teraz jego kolej.
Sponsored content

Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Empty Re: Gabinet Dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach