Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez Empty Rzeka Łez

Pon Wrz 04, 2017 11:24 pm
Rzeka Łez F5b182ef81c2aae0e1ec4e29e1df9b4f

Na pierwszy rzut oka bardzo spokojne miejsce, gdzie co jakiś czas można usłyszeć melodyjny śpiew ptaków. Co pół godziny krople wody delikatnie unoszą się w powietrze i spadają. Właśnie dlatego ta rzeka jest nazywana Rzeką Łez. Każdy, kto lepiej się przyjrzy kamieniom, leżącym na dnie, zauważy, że na tych większych znajdują się cyfry rzymskie.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Wto Wrz 05, 2017 11:50 pm
- Artykułu domowe - przeczytał James krytycznym okiem zerkając na bardzo marne, jak na jego oko, miotły na wystawie. Tyle potencjału, a tak zmarnowany… Ci mugole to naprawdę nie mieli wyobraźni… Przecież tym czymś to nawet zamiatać nikt by nie chciał! Zrobiło mu się trochę ich szkoda. Mioteł, nie mugoli. Zawsze traktował je jak swoje najlepsze kumpelki, dbał o nie i, nie mówcie o tym nikomu, bardzo często z nimi rozmawiał. Widząc tę tragiczną wystawę zapragnął uratować te biedne zmiatacze z niewoli, kupić je wszystkie i podrasować, by już nie musiały się nigdy wstydzić.
Wtem jednak na wystawie dostrzegł coś innego. A dokładniej to w odbiciu witryny sklepowej. Jakaś jasnowłosa dziewczyny, której twarzy z tej perspektywy nie widział, wymachiwała miotłą. PRAWDZIWĄ miotłą. A nie jakimś kostropatym patykiem które widział za szybą. Przyjemnie było spotkać czarownicę wśród mugolskiej gawiedzi. No więc wymachiwała tą miotłą i coś zawzięcie próbowała wyjaśnić zdezorientowanej staruszce. Wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, czymkolwiek by ten karabin nie był, i zdecydowanie była już z tego faktu bardzo zmęczona. Staruszka dalej na nią patrzyła z wielkim nieogarem na twarzy, więc James postanowił wkroczyć. Poczuł jakąś taką osobistą więź z dziewczyną, pewnie przez miotłę, więc ruszył w ich stronę powolnym krokiem.
Skądś znał ten głos… Czy to przypadkiem nie ta blondynka z drużyny Hufflepuffu? Jak ona się nazywała? Nath. Tak, to ona! Uśmiechnął się kącikiem ust i widząc, że kobiety ni w ząb nie mogą się ze sobą dogadać, wkroczył.
- Nathalie! Byliśmy umówieni piętnaście minut temu, czy ty mnie zbywasz?! – rzucił oskarżycielsko, swój wzrok przenosząc na towarzyszącą jej babcię – A to kto? Znowu przyzwoitka? Dziś wzięłaś ze sobą babcię?!
- Och nie, nie… - zaczęła speszona kobieta – Ja tylko chciałam się dowiedzieć skąd ta młoda dama ma tak piękną miotłę, ale ona zamiast mi jasno powiedzieć to…
- Proszę Pani… - przerwał jej James – Ona ma bzika na tej miotle, w życiu się nie przyzna gdzie ja kupiła. Żeby ktoś prócz niej miał taką samą? A skąd, prędzej skona! Wie pani, że bierze ją na każdą naszą randkę? – ściszył głos i uniósł w zdegustowanym geście jedną brew – I na dodatek ciągle wciska mi kit, że potrafi na niej latać – prychnął śmiechem – Jednak… Powiem coś pani w sekrecie. Widzi pani ten sklep? – wskazał na witrynę przed którą stał chwilę temu – Widziałem tam podobną – znowu ściszył głos.
Zaspokojona kobieta czym prędzej się pożegnała i potruchtała na swych wątłych obcasikach do wskazanego przez Pottera sklepu. Ten odprowadził ją kawałek wzrokiem w lekkiej zadumie, po czym dodał spokojnym tonem - Lepiej się stąd ewakuujmy nim ogarnie, że zrobiłem ją w trąbę – dopiero wtedy spojrzał na Nath – Wybacz tę bajeczkę, miałem wrażenie, że za chwilę zdzielisz tę babkę miotłą po głowie. A trochę szkoda tak dobrej miotły – dodał, posyłając jej szarmancki uśmieszek. W sumie to lubił ratować niewiasty z opresji, więc dla niego była to sama przyjemność, jak i pewnie dla niejednej dziewczyny na jej miejscu.
- Muzeum Korneliusza Agryppy… - powtórzył, gdy już dowiedział się czego szukała. Chwilę się zastanawiał, a raczej ustalał trasę dojścia. Orientację w terenie miał bardzo dobrą, a mimo że w Glasgow nie bywał za często, to tak się składało, że wiedział gdzie znajdą muzeum o którym mówiła – Zaprowadzę cię – stwierdził, nie zaproponował. Kręcił się po mieście bez większego celu, więc taka opcja bardzo mu pasowała. W końcu, Merlinie, nic nie działo się bez przypadku, co nie? Może właśnie potrzebował dawki kultury? Nie przekona się jak nie sprawdzi. Poza tym, droga do muzeum była kręta i długa, wolał mieć pewność, że dziewczyna trafi tam bez większych przygód, niż rozmowa ze staruszką mającą hopla na punkcie jej miotły.
Jegomościa z rozentuzjazmowanym głosem dosłyszał dużo wcześniej niż zobaczył. Plótł trochę, wydawałoby się, niestworzone rzeczy, ale takie właśnie James lubił najbardziej – Przystaniemy posłuchać? – spytał retorycznie i ruszył w stronę mężczyzny.
Och...!!! Ursula Southeil. Nie no, totalnie nie czaił kobiety. Zawsze był nogą z historii, ale jakoś nigdy nie przyszło mu się przejmować z tego powodu. Lily pewnie nawet wiedziałaby jaka herbatę ta pijała na śniadanie, ale James? Dobrze, że w ogóle ogarniał o co chodziło w paleniu czarownic na stosach.
Ukryte proroctwo. Zaczarowany las. Zaginiona chatka. Wszystko to brzmiało tak…
- Idę! – rzucił ochoczo – A ty? – skierował swe słowa do Nath, a chwilę później oboje rozmawiali już z jegomościem.

Las przy North Street wydawał się całkowicie niegroźny, chociaż… Zakazany Las również z zewnątrz wyglądał… całkiem przyjemnie. James wkroczył pomiędzy drzewa bez najmniejszych oporów. W kieszeniach miał łańcuszek od Lily, kilka galeonów, paczka fajek, eliksir Neelama i półmetrowy cienki sznurek. Czuł się… gotowy na przygodę! A jej woń zdecydowanie unosiła się w powietrzu.
- Wychodząc dziś z domu spodziewałaś się, że wylądujesz ze mną w krzakach? – rzucił przedzierając się przez jedne z nich, nie zwracając w ogóle uwagi na dwuznaczność tego stwierdzenia – Słyszałaś może coś więcej, o tej… Ursuli? – za nic nie mógł przypomnieć sobie jej nazwiska, zresztą, za pięć minut pewnie zapomni i imię.
Wyszli nad cienką spokojną rzeczkę której brzegi obficie porastał mech. James stwierdził, że jakby budował sobie chatkę, to wybrał by miejsce nad takim właśnie strumykiem. Przykucnął nad nim na moment, jakby węszył, badał trop niczym Sherlock.
- Proponuję iść w górę rzeki – woda była przejrzysta, z łatwością można było dostrzec kamienie na jej dnie. Początkowo Potter nie zauważył w nich nic nadzwyczajnego. Zanurzył na chwilę dłoń w chłodnej wodzie i wstał z zamiarem wcielenia swego planu w życie. Wtedy na jednym z większych kamieni dostrzegł coś na kształt rzymskiej piątki. Nie zwrócił na to jednak większej uwagi, w końcu mogło to być zwykłe żłobienie. Fakt ten jednak zapisał mu się gdzieś w czeluściach pamięci.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sro Wrz 06, 2017 5:29 pm
Zły humor towarzyszył Powell przez cały dzień. Miała szczerze dość gadaniny swojego ojca, który wyraźnie był w podobny stanie co córka. Nie wiadomo czy chodziło o pogodę, czy może jakieś inne sprawy. Nath zwyczajnie była przed okresem, taka typowa babska przypadłość, której nie jest w stanie uniknąć. W nadmiarze emocji przypomniała sobie, że czytała niedawno o Muzeum Korneliusza Agryppy, który szczerze mówiąc nijak zainteresował dziewczynę, ale czego się nie robi by wyrwać się z domu?
Zabrała potrzebne rzeczy i ruszyła w odpowiednią stronę - oczywiście nie wiedząc czy jest dobra. Spacer w nerwach i przeklinaniu całego dnia przebiegł dość sprawnie. Nagle znalazła się na jakiejś mugolskiej ulicy, której kompletnie nie znała. Obróciła się kilka razy nieco zagubiona. Na horyzoncie pojawiła się staruszka, która mogła być jej ostatnią szansą. Uradowana podleciała do niej.
- Przepraszam panią... - zaczęła niewinnie dziewczyna, lecz to były ostatnie pełne słowa jakie wypowiedziała.
- Oooo, jaką ma pani piękną miotłę! - Zwróciła się do niej staruszka, nawet nie zwracając uwagi na to, że blondynka jest w potrzebie - Cóż za model! Jeszcze nigdy nie widziałam takiej porządnej...
Nathalie patrzyła na kobiecinę nieco wybita z rytmu. Zaczęła się zastanawiać o czym ona mówi. Spojrzała na swoje ręce i dopiero do niej dotarło. Jedną z jej "najpotrzebniejszych rzeczy" była właśnie miotła, lecz nie miała zamiaru jej brać. Po prostu jak jest w domu, to jej wypady kończą się na pobliskim lesie. Była tak zajęta całym złem tego dnia, które się wokół niej dzieje, że nawet nie zwróciła uwagi na przedmiot tkwiący w jej rękach.
To przez te nerwy... - tłumaczyła sobie.
- ...jest świetna, a ten kolor! Proszę mi ją pokazać - staruszka wyciągnęła ręce by złapać jej miotłę.
- Nie! - krzyknęła Powell - Znaczy... To jest bardzo...
- No co ty mówisz dziecinko, nie dasz starszej babci zobaczyć tego cacka! W tych czasach już takich nie robią.
Staruszka dalej szukała rękami trzonka, lecz Nathalie była szybsza i porzuciła ją do góry by uwolnić się od wścibskich palców. Gdy złapała ją z powrotem, to zatrzymała przedmiot nad sobą, by przypadkiem nie znalazła się w zasięgu ataku.
- Przepraszam, ale... - nie dane jej było dokończyć swojego monologu.
Nagle obok niej wyrósł jakieś chłopak, który zaczął taki monolog, który uspokoił całą sytuację. Nathalie odsunęła się na bezpieczną odległość od kobiety i dopiero wtedy zobaczyła swojego wybawcę. Rozpoznała go, z resztą... Jak można go nie kojarzyć? Słynny James Potter.
Gdy wszystko się skończyło, a kobiecina poszła do pobliskiego sklepu, chłopak szybko zgarnął dziewczynę by odeszli od miejsca awantury.
- Dziękuje za pomoc, ta bajeczka uratowała moją miotłę... No i mnie - uśmiechnęła się do chłopaka i podrapała się po głowie delikatnie zdenerwowana - Właściwie nie wiem po co ją wzięłam, skoro wybieram się do Muzeum Korneliusza Agryppy. Dzisiaj zdecydowanie nie jest mój dzień, bo na dokładkę zgubiłam drogę. Wiesz może gdzie to jest?
Spojrzała na niego nieco wyczekująco, ale jak dostała twierdzącą odpowiedź, szybko poszła za chłopakiem. Do tej pory zastanawiała się po co właściwie tam idzie, ale mniejsza z tym. Najważniejsze, że wyrwała się z domu. Chaos jaki dzisiaj panował nie odpowiadał jej ani trochę. Przyda jej się trochę nowego towarzystwa.
Przez zamyślenie Nath, nawet nie zwróciła uwagi, że James nieco zmienił trasę i stanął. Zorientowała się dopiero jak o mało co na niego nie wpadła. Wyprostowała się i zaczęła się wsłuchiwać w słowa mężczyzny.
Właściwie jej wyraz twarzy nieco się zmienił, bo wyglądała jakby ktoś podstawił jej coś obrzydliwego do jedzenie. Nieco przerażona, zaciekawiona i zniesmaczona zastanawiała się nad tą Ursulą.
- Co? - nagle rozbudził ją głos Potter'a - Jasne! -[/color][/b] ruszyła za nim, ale nie wiedziała za bardzo co się dzieje. Miała jedynie nadzieję, że jej towarzysz jest nieco bardziej ogarnięty niż ona.

Las. Las? No las... Dobra, to nie był zwykły las, w którym sobie latasz na miotle. To Zakazany Las, w którym jest milion magicznych zwierząt i NIE MASZ POJĘCIA CO CIĘ SPOTKA. Klątwa Ursuli? Cud jak wyjdziesz z tego z życiem. Przypomnij PO CO SIĘ W TO WPAKOWAŁAŚ?
Taka motywacja przyszła do głowy Nath. W tym momencie przerażenie to mało co powiedziane. Przygoda mówią, bądź odważna twierdzą... Powell raczej nie znajdowała się w takich sytuacjach, ale starała się zachować zimną krew.
- Wierz mi, nawet przez myśli mi to nie przeszło... - powiedziała nieco drżącym głosem, którym pokazała, że raczej o tej dwuznaczności nawet nie pomyślała. Kolejne pytanie jednak zmusiło dziewczynę do wytężenia swojego umysłu - Zdaje mi się, że tyle co ty. Palenie czarownic na stosie jest mi znane, lecz historia to nie jest moja najmocniejsza strona i o tej całej Ursuli nie słyszałam... - Powiedziała nieco przepraszająco, bo czuła się niepotrzebna w tej wyprawie.
Szła twardo za James, który raczej nie powinien narzekać na tempo jakim się poruszała. Była dość sprawna i zwinna jak na taki wygląd. Dzięki grze w Quidditcha mogła spokojnie wykrzesać z siebie więcej energii niż niektórzy.
Nathalie na propozycję chłopaka, tylko kiwnęła twierdząco głową, lecz nie była za dobrych myśli. Mimo spokoju rzeki, wzdłuż której szli, czuła się nieswojo. Jakby za rogiem miało coś na nich wyskoczyć i zniszczyć tymczasowy spokój tej wyprawy. Starała się po prostu trzymać blisko swojego towarzysz.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Czw Wrz 07, 2017 10:26 pm
James wstał otrzepując mokrą rękę z wody i spojrzał w górę rzeki. Wszystko wydawało się tu takie spokojne, kojące, trochę magiczne i… całkowicie nie niebezpieczne. Jakoś ciężko mu było uwierzyć w te bardziej niepokojącą część opowieści jegomościa… Właśnie… Jak ten koleś w ogóle się nazywał? Potter nawet nie spytał, po prostu ruszył w nieznane, totalnie nieprzygotowany, w towarzystwie dziewczyny którą trochę znał z boiska. Przez moment przeszło mu przez myśl, że to jakiś urok… Skąd w nim ten brak rozgarnięcia? Chociaż… Wcale z niego nie słynął, więc co się dziwić. Nie ważne. Był gdzie był i nie miał zamiaru się wycofywać.
Wracając do meritum. Było tu nad wyraz spokojnie. Śpiew ptaków nie ustał jak to bywało w Zakazanym Lesie. Strumyk szumiał spokojnie, a słońce świeciło w najlepsze muskając promieniami. I to miał być ten sam las, ten w którym ponoć nie da się długo wytrzymać? Przeklęty? Może gdy Ulka skonała klątwa prysła? Ach, ale było coś jeszcze o jej córkach… A może to wszystko to w ogóle bujda i nic więcej?
- Widzę, że oboje Historię Magii omijaliśmy szerokim łukiem – uśmiechnął się wyciągając z kieszeni sznurek. Nie miał pojęcia po co go tam schował, ani kiedy to zrobił, ale lubił mieć czymś zajęte ręce, zawsze to lepsze niż kolejna fajka.
Kątem oka spojrzał na swoją towarzyszkę. Czuł, że głos jej drżał przy odpowiedzi. Kurczowo trzymała się swojej miotły gotowa na nią wskoczyć i w razie potrzeby uciec… A właśnie…
- Nath… - spojrzał na jej miotłę, kurde, fajny model, aż naszła go chęć na mały kursik wokół lasu, przyrzekł sobie, że gdy tylko wróci do domu, zaserwuje sobie kilkugodzinny trening – Może sprawdzisz czy z góry nic nie widać? – zaproponował, aż go świerzbiło by zrobić to samemu, ale sam nie lubił gdy ktoś dosiadał jego miotły, a skoro Nathalie również była fanka Quidditcha, mogła mieć podobne podejście w tej kwestii.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Pią Wrz 08, 2017 11:58 pm
Przez jakiś czas trzymaliście się ukrytej w gąszczach ścieżki, aż ta całkowicie zanikła i wylądowaliście nad rzeką. Było tutaj bardzo spokojnie, wręcz sielankowo, z pewnością musiało być to jedno z milszych miejsc tego lasu. Uniesiony przez ciebie kamień, James, błyszczał delikatnie w świetle dnia, mimo że słońce nie za specjalnie zapuszczało się tak daleko i przeważał tutaj cień rzucany przez drzewa. Kilka pojedynczych promieni sięgnęło wasze sylwetki. Zauważyłeś rzymską piątkę, która niewiele ci mówiła, zresztą szybko zbagatelizowałeś jej istnienie. Szliście więc niedaleko siebie, idąc spokojnie, bez większego pośpiechu, kiedy rozległ się śpiew ptaków a kilka kropel w zasięgu waszego wzroku uniosło się i po kilku sekundach spadło.  W momencie kiedy skończyłeś wypowiedź i na chwilę oboje przystanęliście, chmara ptaków niedaleko was, zerwała się do lotu, głośno o tym donosząc. Miotła w twojej dłoni dziwnie drgnęła, Nathalie, lecz równie dobrze mogło ci się to wydawać, skoro byłaś taka przerażona.




Nathalie, rzucasz kością.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sob Wrz 09, 2017 12:31 am
Właściwie co mnie podkusiło by zgodzić się na tą wyprawę?
Nathalie od momentu rozpoczęcia zastanawiała się nad swoją pochopną decyzją, którą podjęła w mgnieniu oka. Nawet nie do końca wiedziała co James do niej powiedział, od razu się zgodziła.
Czy ja chociaż przez moment zastanowiłam się nad słowami tego faceta? W lesie może czekać na nas ogromne niebezpieczeństwo...
Mimo swoich myśli, które dodawały jej niemało wątpliwości, wciąż stąpała równo za swoim towarzyszem. Nawet zupełnie zapomniała, że wciąż w ręku taszczy miotłę, która mimo swoich rozmiarów, wagowo nie robiła wrażenia.
Przy strumieniu było spokojnie, cicho i jedyne dźwięki jakie można dostrzec, to wesołe ptaszki. To bardzo nie pasowało Puchonce. W tym miejscu miały być jakieś uroki czy klątwy, to było doprawdy podejrzane. Taka atmosfera jeszcze bardziej niepokoiła dziewczynę.
To taka cisza przed burzą tak? Za chwilę ktoś wyskoczy zza drzewa i będzie próbował nam coś zrobić...
Dalej wymyślała najróżniejsze scenariusze.
Nagle usłyszała głos Jamesa i jak na zawołanie przystanęła.
- Tak? - zwróciła się w jego stronę.
Spostrzegła jak wzrok byłego Gryfona zwrócił się na jej miotłę. Chłopak nawet nie musiał kończyć wypowiedzi, już wiedziała co powinna zrobić. To z pewnością poprawi jej samopoczucie i ujarzmi ten stres. Już miała przygotować się do lotu, gdy nagle obok nich chmara ptaków zrobiła takie zamieszanie i wzbiła się w powietrze. Dziewczynę ponownie złapał stres, bo to wyglądało jakby czegoś się wystraszyły.
- A jeśli to było ostrzeżenie... - powiedziała na głos, chociaż była świecie przekonana, że to było w jej myślach.
Po incydencie, miotła dziwnie drgnęła w rękach Powell, lecz ona zupełnie tego nie zauważyła. Była zbyt skupiona na odlatujących ptakach. Zaczęła się zastanawiać czy pójście w ich ślady będzie dobrym pomysłem...


Ostatnio zmieniony przez Nathalie Powell dnia Sob Wrz 09, 2017 7:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sob Wrz 09, 2017 12:31 am
The member 'Nathalie Powell' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Rzeka Łez Dice-icon
Result : 3
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sob Wrz 09, 2017 10:37 pm
James zawsze preferował duże otwarte przestrzenie i chociaż nad rzeką wcale takowych nie było, to czuł się tu dużo lepiej niż w trakcie przedzierania się przez skrytą w gąszczach ścieżkę. Jego wzrok ciągle uciekał do przejrzystej wody, miał ochotę ściągnąć ciuchy i trochę się popluskać, ale nie przyszli tu na harce w strumyku, mieli zadanie, zadanie dla Szukającego.
Potter owinął sobie sznurek wokół palca i znowu sięgnął w kierunku wody, tym razem wyciągając z niej kamień. Ten na którym chwilę temu zdawało mu się, że widzi piątkę rzymską. Zdążył już o niej zapomnieć, jednak gdy tylko ponownie mu się przyjrzał, znowu ją dojrzał. Była tak nienaturalnie symetryczna, że niemożliwym było aby była wytworem naturalnym.
- Patrz… Piątka – pomachał kamieniem w stronę Nath z lekkim uśmiechem i znowu zaczął obracać go w dłoni. Drobinki w nim zawarte błyszczały w świetle słońca, aż James uniósł głowę zerkając między gałęzie. Drzewa były tu wysokie, bardzo wysokie. Odrzucił kamień do wody zapominając o piątce i ruszył w górę rzeki powolnym krokiem, czując za sobą obecność Powell.
Miotła. Mieli tak potężną broń ze sobą, a jeszcze z niej nie skorzystali. Co prawda przy tak gęstych koronach drzew mogli nie zobaczyć niczego, ale warto było spróbować. Potter rzucił swoją propozycję, a wtedy przy głośnym akompaniamencie ptaków, rzeka zaszumiała, pojedyncze krople uniosły się do góry, by po kilku sekundach w zawieszeniu opaść z powrotem. Chmara ptaków, być może ta która przed chwilą dała tak donośny koncert, zerwała się do lotu, znowu dając popis swych umiejętności. Tym razem jednak był to spłoszony zew, a nie pieśń. Potter stał przez chwilę jak spetryfikowany. Zdecydowanie większe wrażenie zrobił na nim dziwny wybryk strumyka, niż niepokojące zachowanie ptaków. Nie miał pojęcia co o tym myśleć. Normalnie pewnie przemieniłby się w jelenia i skryty w jego postaci węszyłby dalej korzystając z wyostrzonych zmysłów. Nie mógł jednak zrobić tego przy Nathalie.
A jeśli to było ostrzeżenie... Przez chwilę analizował jej słowa. Była przerażona, a przynajmniej na taką wyglądała. Poczuł trochę wyrzuty sumienia, że zaciągnął ją na tę dziwaczną misję. Szczerze mówiąc słuchając tego faceta bardziej potraktował jego propozycję jak jakąś grę, a nie coś poważnego i niebezpiecznego przez co mógłby narazić życie swoje i Nathalie.
Zerkał to na Powell, to na rzekę, dalej trochę zdezorientowany tym co się wydarzyło. Czuł jednak, że musi pokazać Nath, że nie ma czego się bać. Musiał trochę ją podbudować, bo strach w niczym im tu nie pomoże, a może jedynie tylko im zaszkodzić.
- Jeżeli czegoś się wystraszyły, to w powietrzu z pewnością będziesz bezpieczniejsza – uśmiechnął się przy tym kątem ust, jakby mówił jej jakiś żarcik, ale naprawdę tak uważał. Na miotle dużo szybciej spieprza się gdzie mandragory rosną, zdecydowanie. Może gdyby wiedział, że drgnięcie miotły było spowodowane przez coś innego niż nerwowy ruch jej właścicielki, zaproponowałby wtedy coś innego. Teraz jednak był święcie przekonany, że dziewczyna będzie bezpieczniejsza na miotle, sam tylko uzbroił się w różdżkę nastawiając uszu – Myślę, że zerwały się do lotu w reakcji na to… dziwne coś co stało się z wodą – dodał, jakoś tak automatycznie odsuwając się od strumyka. Chociaż cały ten pokaz z kropelkami wyglądał naprawdę magicznie, to jakoś chęć na kąpiel w tej rzece przeszła mu natychmiast.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Nie Wrz 10, 2017 6:37 pm
Nathalie była wielbicielką natury. Kochała wszelkiego rodzaju lasy czy polany. Czuła się w nich komfortowo i bezpiecznie. To wszystko dzięki temu, że jej dom był niedaleko takiego miejsca. Często wychodziła ukradkiem by polatać sobie na miotle czy zrobić jakiś trening. Najlepsza kryjówka, bo tam raczej nie kręcili się mugole. W większości bywały tam jedynie zwierzęta, które na widok dziewczyny zazwyczaj uciekały. A one przecież nikomu nie powiedzą, że widziały jakąś blondynkę na miotle. Kto by im przecież uwierzył, nie?
Tym razem było inaczej. Mimo swojej sympatii do takich przestrzeni, czuła się dziwnie nieswojo. Jakby musiała chodzić na paluszkach, bo jest 50% prawdopodobieństwa, że stanie na odbezpieczoną bombę. To wszystko przez monolog tego faceta. Doprawdy ją nastraszył i chociaż bardzo chciała się rozluźnić, nie potrafiła. Zazwyczaj była bardzo rozgadana i nienawidziła siedzieć w ciszy, ale tym razem wszystko się zmieniło.
Stojąc w miejscu, nie patrzyła na Jamesa. Ptaki już dawno odleciały, więc nie mogła ich już dostrzec. W tym momencie skupiała się na strumieniu, który wydał się jej coraz bardziej przerażający. Niby nic się nie działo, ale przez to czuła się tylko gorzej. Nie wiedziała czy była odpowiednio przygotowana na to co może się wydarzyć. Nie była przekonana czy w razie potrzeby może liczyć na Jamesa. Tu nawet nie chodzi o zaufanie, po prostu nie znała go za dobrze. To było dla niej dość ciężkie.
Z walki w myślach, wyrwał ją - już nie pierwszy raz - były Gryfon. Spojrzała na niego ukradkiem i zaczęła analizować jego słowa.
- Nie wiem... - odpowiedziała całkiem bezsensownie, ale czemu się dziwić. Była przerażona i każda rzecz, która teraz się wokół niej działa, wyglądała podejrzanie. Nagle wzięła trzy głębokie wdechy by uspokoić podwyższony puls. - Dobrze, zrobię to.
Zmarszczyła brwi i skupiła się na swoim zadaniu.
Wszystko przecież będzie dobrze. Na miotle czujesz jak się jak ryba w wodzie. Pokaż Jamesowi, że się nie boisz. Teraz przecież się nie wycofasz...
Przez moment się zawahała, ale w końcu dosiadła patyka i wzbiła się w powietrze. Spokojnie podleciała do góry i nie wykonywała gwałtownych ruchów. Korony drzew były doprawdy potężne, więc chwilę zajęło jej znalezienie wyjścia z tego gąszczu. Dopiero jak znalazł się powyżej, uśmiechnęła się delikatnie z satysfakcją.
- Jestem - krzyknęła w stronę miejsca, z którego przybyła. Nie za bardzo widziała chłopaka, ale wiedziała doskonale, że gdzieś tam jest. Oby ją usłyszał.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Wto Wrz 12, 2017 9:43 pm
Prawie odetchnął z ulgą gdy się zgodziła. Naprawdę uważał że na miotle nic jej nie grozi, a nawet jest teraz bezpieczniejsza niż on, przy niecodziennych zjawiskach jakie działy się dookoła. Uśmiechnął się szeroko zaplatając ręce na piersi i kiwnął w jej stronę głową.
- Spokojnie, jak coś to cię złapię – rzucił żartem, ale z wyćwiczoną pewnością w głosie. W końcu na boisku to było jego główne zadanie, złapanie piłki, a był w tym całkiem dobry, co nie? Kto by zwracał uwagę na tak małe szczegóły różniące te dwie sytuacje jak na przykład fakt, że Nathalie wcale nie jest małą złota piłeczką (ale ma równie złote włosy!) czy też, że ta piłeczka wcale nie będzie uciekała, a co najwyżej leciała w jego kierunku z ogromną prędkością, co pewnie skończyło by się na przerobieniu Jamesa w dżemik.
Przyglądał się jej z uwagą, gdy wzbijała się w powietrze i po kilku sekundach nikła mu w oczach przedzierając się przez korony drzew. Cień zazdrości przeszył jego serce, ale świadomość, że w domu czeka na niego jego ukochana miotła działała kojąco. Gdy już stracił Powell z oczu, nastawiając uszu rozejrzał się dookoła, co jakiś czas nerwowo zerkając w kierunku strumyka. Wyobrażał sobie jak cała ta woda unosi się i rzuca w jego kierunku, gdy nagle dosłyszał krzyk Nath.
- Widać coś stamtąd?! Cokolwiek?! – krzyczał do niej, całkowicie olewając niepisaną zasadę, że w nawiedzonych lasach się nie krzyczy, ba, w żadnym lesie nie powinno się krzyczeć. Coś w pobliskich krzakach się poruszyło, aż Potterowi serce podeszło do gardła. Nastroszył się jak Moher na widok ogórka (tak, Moher ogromnie bał się ogórków) i z różdżką skierowaną w podrażnione krzuny czekał na rozwój sytuacji. To pewnie była jakaś spłoszona wiewiórka, mysz, albo coś innego, zupełnie niegroźnego. Strach Powell jednak i mu się udzielił. Już z agresywnymi patykami miał do czynienia, do tego ten dzisiejszy nawiedzony strumyk, na wszystko był już chyba gotowy.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sro Wrz 13, 2017 6:12 pm
Gdy tylko usłyszała znajomy głos, ponownie się uśmiechnęła. W końcu poczuła się lepiej. Jak latała, była wolna i spokojna. Oczywiście nie mówić o meczach, w których raczej do tych oaz nie należała. Wolała dawać z siebie wszystko by tylko przyczynić się do zwycięstwa swojej drużyny.
- Z pewnością - szepnęła do siebie na słowa Jamesa.
Jakby spadała to chłopak miałby nikłe szanse by nawet jakoś jej pomóc. Zanim przecisnęłaby się w locie przez ten gąszcz drzew, to pewnie zawisłaby przy okazji gdzieś na gałęzi. W gorszym wypadku wpadła by do rzeki lub zginęła na jakiejś skale.
Pozytywne myślenie to podstawa Nathalie.
Powiedział wewnętrzny głos z wyraźnym sarkazmem.
Powell rozejrzała się po okolicy. Ciężko jej było stwierdzić co właściwie jest na tyle ciekawe by mogła o tym oznajmić. Nie chciała też oddalać się za bardzo od miejsca, z którego ruszyła, bo potem może się zgubić. Podleciała delikatnie do góry by pomóc sobie, ale to nie było zbyt proste. Drzewa były tak wysokie, że musiałaby sporo odlecieć by cokolwiek stwierdzić.
- Nie za wiele! - zwróciła się w odpowiedzi do byłego Gryfona.
Rozejrzała się jeszcze raz, lecz nic nie przyciągało jej uwagi. Nagle rozszalał się wiatr, który nieco uniemożliwił jej widoczność. Drzewa zaczęły się przechylać w jej stronę, a miotła trochę zmieniła swoją pozycję. Nathalie jednak nie czuła się źle. Naturalnie każdy człowiek czuje się bezpiecznie na ziemi, ale ona wolała latać.
- James, wszystko dobrze?! - ponownie krzyknęła do swojego kompana - Ja odlecę dalej, bo stąd nic nie widać, ale zaraz wrócę!
Nie ruszyła się z miejsca. Nie chciała robić nic bez potwierdzenia Pottera, bo jednak trochę się martwiła.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Pią Wrz 15, 2017 12:07 am
Miotła była tobie posłuszna, Nathalie. Widać, że bardzo często jej używałaś i przedmiot był z tobą zżyty.  Drzewa jednak, jak słusznie zauważyłaś, utrudniały widoczność, nic zbytnio nie rzucało ci się w oczy, może za wyjątkiem wielkiej, wręcz ogromnej gąsienicy, która spokojnie sobie pełzała w górę.  Kiedy zacząłeś krzyczeć, kilka zwierząt zareagowało. Rozległo się krakanie, krzaki się poruszyły, a jakaś sowa wściekle huknęła niedaleko ciebie, Nathalie i odleciała w siną dal. Krzaki przestały się w końcu ruszać, nic z nich nie wyskoczyło. Rzeka już jakiś czas temu się uspokoiła, wszystko wróciło do normy, no może oprócz tego, że byliście przestraszeni. Wiatr poszarpał twoimi włosami, Nathalie, zaś ty, James w ogóle go nie poczułeś. Ani jeden włosek nie drgnął. Miotła w pewnym momencie podskoczyła, gdy tak na niej siedziałaś i czekałaś, a następnie, bez twojego polecenia, pociągnęła cię w dół prosto na ciebie, James.


James, rzucasz jedną kością do pojedynku.

1-3 - Nie udaje ci się unikąć miotły i Nathalie.
4-6- Udaje ci się uniknąć miotły i Nathalie.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Pią Wrz 15, 2017 7:51 pm
Nie za wiele. Podświadomie się tego spodziewał, w końcu drzewa były tu ogromne i gęste, a chatki raczej z tego nie słynęły. Zaklął cicho pod nosem. Trzeba będzie iść w górę rzeki i szukać w ciemno dalej. I tak zapewne niczego nie znajdą, ale czy miał jakąś ciekawszą propozycję na spędzenie dzisiejszego popołudnia?
- Absolutnie wspaniale! – odparł z grymasem spoglądając na nawiedzoną rzekę, zaraz… Czy tam nie widać rzymskiej dwudziestki? – Jasne! – rzucił jeszcze do Nath, chociaż nie do końca dotarło do niego na co odpowiadał, bo za bardzo pochłonęło go jego nowe odkrycie. Wtedy jednak pobliskie krzaki zatrzęsły się jakby harcowała w nich para napalonych wiewiórek, a James nastroszył się mierząc w nie różdżką. Złowieszcze krakanie rozległo się po okolicy, aż Potter zaczął nabierać podejrzeń, że ten cały jegomość mógł mieć w tej swojej czczej gadaninie trochę racji.
Wszystko jednak po chwili się uspokoiło, razem z głośno bijącym sercem Pottera. Dookoła znowu nastała błoga cisza, której nie burzył nawet najmniejszy powiew wiatru. James opuścił różdżkę i odetchnął głęboko. Stwierdził, że gdy Powell wróci ze zwiadów i niczego nie znajdzie, to zaproponuje jej powrót. Był nawet gotowy pójść do tego muzeum, a może zaprosiłby Nath na kawę? Nigdy jakoś za specjalnie nie kręciły go blondynki, ale urody nie mógł jej odmówić, no i mieli wspólną pasję, kto wie co z tego by wyszło, może nie pozabijaliby się na miotłach.
Było jednak coś co fascynowało go w tym tajemniczym miejscu i cicho podpowiadało by szedł dalej. Gdyby był sam pewnie dałby się poprowadzić tej ciekawości, mając jednak u boku… a raczej nad głową, Powell, rozsądek doradzał mu by jednak zawrócić. Jego jakże głębokie rozkminy przerwał jednak nagle dźwięk gwałtownego przedzierania się przez gałęzie.
- Nathalie… - szepnął najpierw sam do siebie, a następnie poderwał głowę do góry próbując dojrzeć ją pośród koron drzew – Nathalie?! – nie brzmiało to jakby z własnej woli przeprawiała się przez liście, a raczej jakby… spadała. Do tego doszły jej krzyki. Wyciągnął przed siebie różdżkę szykując się do rzucenia zaklęcia Immobulus. Zatrzyma ją i nic jej się nie stanie… Przeklinał się za ten głupi pomysł z miotłą. Co tam się wydarzyło? – Złapię cię! – krzyknął nie mogąc zrobić nic póki jej nie zobaczy. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, ale gdy w końcu wyskoczyła spomiędzy gałęzi, to co zaobserwował sprawiło, że jego różdżka nawet nie drgnęła.
- Co jest… - wyrwało mu się tylko, bo Nathalie zamiast spadać, leciała tyłem na miotle. Nie w dół, a ukosem. Nie w ziemię, a w niego – Siet… - wyrwało mu się, pruła z taką prędkością, że jedyne co zdołał zrobić by uniknąć zderzenia to rzucenie się w tył, prosto do rzeki – Immobulus! – zdołał tylko krzyknąć kierując swe zaklęcie w puchonkę, chwilę przed tym nim plusnął w chłodną wodę. Dziewczyna gwałtownie zatrzymała się w powietrzu, by po kilku uderzeniach serca opaść na ziemię niecały metr pod sobą.

____________________
Immobulus + 1 za PD, co daje [6,4]


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Pią Wrz 15, 2017 8:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Pią Wrz 15, 2017 7:51 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Rzeka Łez Dice-icon
Result : 4
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Sob Wrz 16, 2017 12:10 am
Przez chwilę jeszcze stała w miejscu by poczekać na odpowiedź. Nagle Powell spostrzegła gąsienice, która była niewiarygodnie wielka. Pełzła po drzewie w górę jakby nigdy nic. Dziewczyna automatycznie się odsunęła, a na jej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. Aż dreszcze jej przeszły na samą myśl, że mogła by na nią wpaść. Nie widziała czy można nazwać to strachem, lecz doprawdy było obleśne.
Jak usłyszała "pogodne słowa chłopaka", uśmiechnęła się do siebie i zwrócił się w drugą stronę. W tym momencie już miała odlecieć by zbadać teren, którego nie znała. Trochę ją to przerażało, ale nie poddawała się. Nie wiedziała czy to ze względu na - w tym momencie znikomą - obecność Jamesa czy przewalczenie strachu chciała zostać. Coś jednak ją tu trzymało, ale nie do końca wiedziała czy to dobrze...
W momencie ostatnich słów chłopaka, las jakby ożył. Zwierzęta zareagowały natychmiast. Rozległo się krakanie, wiatr wzbił się jak poprzednim razem, tylko teraz nieco silniejszy. Nathalie aż złapała się ściślej miotły by przypadkiem nic się nie stało. Obok odleciała rozwścieczona sowa, która o mało co nie zahaczyła skrzydłem o włosy dziewczyny. Już nic nie wspominając jak bardzo były potargane. Mogła by różnie dobrze zmierzyć się ze słynnym paniczem Snapem w konkursie na "najgorszą fryzurę roku". Na szczęście wszystko powoli zaczęło się uspokajać. Powell starała się jakoś zapobiec tragedii, która działa się na jej głowie, ale nic nie dało. Postanowiła już dłużej nie zwlekać. Oczywiście całe zjawisko ponownie ją przeraziło, bo już nie wiedziała co się dzieje. Lot nieco łagodził stan, ale wciąż była źle nastawiona do tego miejsca. Nikomu nie życzyła by był na jej miejscu.
Chciała zapytać Jamesa czy u niego wszystko dobrze, ale wolała nie ryzykować krzykiem. W końcu mogłoby obudzić się coś dużo gorszego niż tylko ptaki. Skręciła rękami miotłę i gdy miała już pochylić się do lotu, sprzęt zrobić coś zupełnie odwrotnego. Zamiast wzbić się jeszcze wyżej, pociągnął Puchonkę w dół do lasu. Nawet nie zdążył krzyknąć, w jakikolwiek sposób zareagować, po prostu spadała. Jedną ręką kurczowo trzymała się miotły, a drugą zasłaniała się by przypadkiem nie zostać zrzuconą przez gałęzie. Obijała się o wszystko po kolei, nie widziała zupełnie nic, już nawet nie wspominając o tym, że była odwrócona tyłem. Nagle z jej ust wydobył się głośny krzyk, który zwiastował nadejście nieuniknionego. Wciąż starała się jakoś bronić, ale dużo jej to nie dawało. W jej myślach pojawiały się najgorsze scenariusze... Nawet przez głowię jej nie przeszło, że James jakoś zareaguje, chociaż ciężko by było, bo leciała prosto na niego.
W końcu dotarły do niej słowa chłopaka. Złapię Cię! Nie wiedziała czy ma zacząć się śmiać czy płakać. Nie wierzyła w możliwości byłego Gryfona. Oczywiście chciała, ale była tak przerażona, że śmierć w oczach pojawiła się bezwarunkowo. Krzykom, lamentom i machaniom rąk nie było końca, aż nagle STOP. Zatrzymała się gwałtownie nie mając chwili by się zastanowić, runęła na ziemie z niecałego metra. Usłyszała zgłuszony plusk wody i z ulgą zamknęła oczy.
Nie ma co, była cholernie obolała. Wszystko odmawiało jej posłuszeństwa. Musiała chwilę poczekać, aż serce przestanie jej tak szybko bić i uspokoi oddech. Teraz bała się już śmiertelnie, ale na moment zapomniała o tym, a w jej głowie pojawił się James, którego nie widziała, ale słyszała słowa zaklęcia. To dzięki niemu żyła.
- James... - wymamrotała ciężko - Nic ci nie jest?
Trochę czasu jej zajęło zanim przekręciła się na brzuch by spojrzeć w stronę rzeki. Kosztowało ją to wiele wysiłku, ale martwiła się o towarzysza. Zrobił wszystko co mógł by ją ocalić. Nie mogła go przecież tak zostawić.
- Ja przepraszam... Nie wiem co się stało. Ona przestała się mnie słuchać... - jej głos był bardzo ochrypły, ale musiała się wytłumaczyć.
Wszystkimi siłami jakie jej pozostały, podniosła się i na czworaka przeszła do wody by jakoś wyłowić z niej Pottera.
Sponsored content

Rzeka Łez Empty Re: Rzeka Łez

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach