Go down
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Wrz 03, 2017 12:33 pm
Jak każde dziecko, gdy tylko usłyszał o jakiejś tajemnicy, przyłożył paluszek do ust, jakby pokazać, że na pewno nie zdradzi jej tajemnicy. Też nachylił się nad nią, by lepiej usłyszeć, wyobrażając sobie, jakby był w jakimś wojsku, a każda informacja była na wagę nie tylko cukierków, ale też czekoladowych żab! I słysząc jej pytanie rozdziawił usta, wskazującym palcem godząc ją w obojczyk.
- Kłamiesz! - wyrzucił z siebie, mrużąc oczy - On się nigdy nie uśmiecha!.
Bo to było po części prawdą. Jeszcze chyba nigdy nie widział swojego brata, który wykazałby się odrobiną ciepła. Wiecznie tylko krzyczał, rozkazywał i marudził, a Ezra - mimo, że czuł do niego respekt wywołany strachem - to miał to glęboooko gdzieś. Mama sama mówiła, ze Alec był łobuzem.
I całe szczęście, że Alyssa przestała go łaskotać bo powoli zaczynało brakować mu już powietrza. I choć oddech powoli zaczął mu się normować, to wciąż chichotał pod nosem, nie pozwalając dobrej zabawie odejść w niepamięć. Dlatego przytulał się do niej bo... szczerze mówiąc bardzo mu tego brakowało. Alec go nie przytulał, a dziewczyny które przyprowadzał kazały mu spadać. Alyssa była inna. Przypominała mu mamę, mimo że wyglądała zupełnie inaczej.
- Jestem śpiący - powiedział po chwili, wznosząc głowę do góry. A gdy zobaczył, że ma łzy w oczach, zmrużył bystro oczka: - Nie płacz! Jutro się jeszcze pobawimy! - a potem.. zalał się czerwienią. A dokładniej tuż po tym, jak cmoknął ją niewinnie w usteczka. Kochał ją.
- Mianuję cię moją zastępczą mamusią.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Wrz 03, 2017 12:51 pm
Być może mogła spodziewać się takiej a nie innej reakcji na przekazaną przez siebie tajemnicę, jednak gdzieś tam w głębi naprawdę sądziła, że nawet ktoś taki jak Alec był w stanie raz czy dwa uśmiechnąć się do tak uroczego i kochanego dziecka. Nie wierzyła, by był w stanie non stop -
dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu - zachowywać się jak ostatni ponurak i gbur, gdy mieszkał pod jednym dachem z tym chodzącym promyczkiem słońca. To było wręcz nie do pomyślenia, dlatego odruchowo rozchyliła nieco usta, gdy chłopczyk zarzucił jej kłamstwo. Zamrugała przy tym oczami, dopiero po ułamku sekundy odzyskując rezon i pacając go palcem prosto w sam czubek nosa, żeby odpowiedzieć mu na te oskarżenia.
- Bo to bardzo, bardzo wyjątkowe okazje. - Co innego miała mu powiedzieć? To faktycznie były momenty prawie tak specjalne jak śnieg padający w czerwcu, chociaż miała drobne podejrzenia, iż teraz należało podciągać to już raczej pod kategorię zamieci śnieżnej w samym środku sierpnia. - Uśmiechał się. Czasami, tak bardzo leciutko. - I ona sama także się teraz uśmiechnęła, na moment jakby odlatując gdzieś myślami, kiedy mruknęła. - Gdy razem mieszkaliśmy... - Nie mówiła tego wcześniej Esdrasowi, ba!, wcale nie zamierzała nawet teraz, ponieważ to mogło dać chłopcu złudną nadzieję, że będzie mógł ją zatrzymać. Wspomnienie jednak samo opuściło jej usta. Znacznie szybciej niż wydostało się z myśli.
- Chcesz się położyć? - Mruknęła z ustami wtulonymi w jego włosy, tuląc go do siebie. Był taki ciepły, kochany i pachniał watą cukrową, co zapewne było już sprawką Pandory i jej podejścia do karmienia dzieci. Naprawdę nie chciała odbierać tego w taki bolesny sposób. Zdecydowanie wolałaby nadal zaśmiewać się i żartować, zwłaszcza że znowu pozwoliła mu zauważyć swój smutek, momentalnie przecierając oczy. - Zabierzesz mnie na spacer, tak? - Spytała, starając się znowu przywołać uśmiech na usta, do czego wystarczyło jedno leciutkie cmoknięcie jej, do jakiego uciekł się ten mały łobuziak. Jak można było nie śmiać się w jego towarzystwie? Nawet jeśli jego słowa wydzierały dziurę w piersi.
- Dziękuję, słońce. - Nie wiedziała, co powinna mu powiedzieć. Że nie mógł robić tego ot tak? Że nigdy nie miała być jego zastępczą mamą? Że to nie było takie łatwe? Uśmiechała się, ale wolała zejść z tematu rodziny, nim Ezra za bardzo się zapędzi. - Chcesz coś zjeść czy od razu się położyć? Masz jakąś ulubioną bajkę na dobranoc?
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Wrz 03, 2017 12:59 pm
- Moje kawały go nie śmieszyły - wydął usta w podkówkę, wzdychając ciężko, zupełnie jakby analizował słowa Alyssy. Jedna rzecz mu nie dawała spokoju i niemal automatycznie wzniósł brwi do góry.
- Mieszkaliście razem? Ale jak to? - i jak to dziecko - nie rozumiał nic. Nie mogła być przecież jedną z koleżanek Aleca bo one nie zostawały tu dłużej niż do 12.
- Musiał cię lubić - dodał ze zmarszczonym noskiem, bo doskonale pamiętał jak wiercił Alecowi dziurę w brzuchu, by pozwolił zamieszkać tutaj małemu szczeniakowi. Powiedział mu, że go nie lubi i pies nie może z nimi zamieszkać. Ale skoro pozwolił na to Alyssie to musiał ją lubić. Ciekawe, czy ją też wyprowadzał na spacer.
Pokiwał jedynie głową, ziewając sennie, gdy zadała mu pytanie. - Do szałasu na poką... - i nagle urwał, jakby zdał sobie sprawę, że zaraz zdradzi jej swoją tajemnicę. Uśmiechnął się tylko niewinnie, przecierając oczy wierzchem dłoni.
- Panda mi zrobiła gofra - wytłumaczył, wskazując na swój brzuszek, który był pełny. A potem na chwilę się zastanowił, by w końcu powiedzieć zdecydowane: - O trzech braciach!
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Wrz 03, 2017 1:32 pm
- Moje też nie, nie martw się. - Ponownie odczuła, iż miała bardzo wiele wspólnego z Ezrą, bowiem większość jej kawałów swego czasu także spotykała się co najwyżej ze spojrzeniem pełnym politowania i pytająco uniesionymi brwiami. Zdecydowanie zdarzały się jednak te chwile, w których uśmiech pojawiał się na ustach Aleca. Być może na ułamek sekundy, być może bardzo nieznaczny, ale jednak obecny. I było jej na swój sposób przykro, iż Esdras nigdy tego nie doświadczył.
W końcu dosyć dobrze pamiętała to, jak odnosił się do niej jej własny ojciec, gdy była mała. On także się nie uśmiechał, kiedy już postanowił dostrzec jej obecność i obdarzyć ją chociaż przelotnym spojrzeniem. Teraz naprawiali stosunki między nimi, ale zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby nie musieli tego robić, gdyby Thomas od samego początku potrafił przywołać u siebie chęć do obdarzenia córki czymkolwiek na kształt ciepła. Teraz miała do czynienia z kimś, kto otrzymywał podobny brak uczuć i mimo że wiedziała już, iż nie ze strony ojca, to nie miało większego znaczenia. Opiekun powinien zapewniać dziecku poczucie bezpieczeństwa i miłości, nawet jeśli było o to trudno.
A z pewnością właśnie tak to wyglądało. Już wcześniej widziała trudności w okazywaniu uczuć - przynajmniej tych dobrych - bo przecież częściowo właśnie z tego powodu odeszła. Chciała, żeby ją kochał, wtedy naprawdę mocno pragnęła usłyszeć krótkie tak albo chociaż dostrzec kiwnięcie głową. Musiała czekać na to wiele lat, by wreszcie dosłyszeć podobne słowa w jednej z najmniej nadających się na to okazji, będąc całkowicie nieprzygotowaną na taki obrót spraw i zwyczajnie panikując. Zaczęła układać sobie życie, próbowała zacząć wierzyć w to, iż mogła związać się z kimś innym, skierować swoje uczucia w stronę tej osoby i powoli zapomnieć o przeszłości. A teraz? Na dodatek w dosyć idiotyczny sposób poinformowała chłopczyka o tym, że kiedyś mieszkała z jego bratem. Musiała spodziewać się pytania, jakie jej zadał, ale nadal wolałaby go uniknąć. Skoro jednak padło - po chwili zastanowienia - postanowiła być w miarę szczera. Wolała nie kłamać, bo utrata zaufania takiego promyczka byłaby karygodna.
- Mieszkaliśmy razem. Nawet tutaj, tylko jeszcze przed remontem, gdy nie było tych dwóch pomieszczeń. - Powiedziała, mając szczerą nadzieję, że uda jej się skierować myśli Ezry na zmiany w mieszkaniu, jednak to po prostu nie przeszło, więc odetchnęła głęboko. - Nie wiem, czy mnie lubił, ale żyliśmy ze sobą. - Nie, w nic więcej wolała już bardziej nie wnikać. Zdecydowanie nie w smak byłoby jej wspominanie, w jaki sposób to robili. O tym, że kiedyś była jak jedna z tych koleżanek, choć może nieco mniej krótkoterminowa. To zdecydowanie powinno mu wystarczyć, zwłaszcza że był śpiący. Wypadało go położyć, żeby nie zasnął tak na kanapie. Nie wiedziała, czy byłaby go w stanie przenieść, choć wyglądał na naprawdę leciutką kruszynę.
- Widzę, że zadbała o wszystko. - Uśmiechając się do niego, specjalnie pominęła słowa o szałasie, nie chcąc dać po sobie poznać, że cokolwiek słyszała. Ogarnęła ją nagła głuchota, więc wspomnienie o Pokątnej gdzieś przepadło. Zamiast tego wolała spytać go o bajkę, zaraz kiwając głową. - Pokaż mi, gdzie jest twoje łóżeczko, umyj się i wskakuj, a ja opowiem ci o trzech braciach. Dobra? Chcesz szklankę ciepłego mleka? - Spytała jeszcze, nim udali się w kierunku łazienki i sypialni Ezry.

[z/t dla Alki i Ezry]
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Gru 03, 2017 7:57 pm
|cztery dni po sypialni
Potrzebowała praktycznie całych czterech dni, aby zastanowić się, jak powinna to wszystko powiedzieć. I choć z pewnością nie miało jej być aż tak trudno jak w przypadku Aleca - a przynajmniej taką miała nadzieję; Ezra był przecież naprawdę łagodnym i tolerancyjnym chłopcem - nadal bardzo długo zbierała się do tej rozmowy. Nigdy nie myślała, że będzie zobowiązana do informowania kogoś o przyszłym rodzeństwie, a Esdras był dla niej przecież niczym biologiczny syn. Zdecydowanie nie traktowała go niczym przybrane dziecko, a jak swoje - całkowicie własne. Nieustannie rozmyślając nad tym, jak przedstawić mu wieści, aby nie poczuł się z nimi źle czy nie miał wrażenia, że jego pozycja stała się zagrożona. Mimo wszystko, Alyssa miała szczerą nadzieję, że nie tylko ją zrozumie, lecz także się z tego ucieszy. Był jej małym pomocnikiem i nic nie stało na przeszkodzie temu, by zaangażował się także w przyszłe wychowanie Nargla, tego malutkiego człowieczka wciąż jeszcze nieznanej - nie dowiedzieli się o tym przecież jeszcze - płci. Oczywiście, o ile by zechciał. A tego nie wiedziała...
Mijało kolejne popołudnie - tym razem sobotni i wolny dla Alyssy od pracy - kiedy wreszcie zaczęła autentycznie decydować się na rozmowę. I choć zdecydowanie chciałaby przeprowadzić ją w towarzystwie starszego Greybacka, ten nad ranem opuścił mieszkanie, udając się do pracy, gdzie ostatnio przesiadywał przez naprawdę długie godziny. Przynajmniej wieczory wciąż jeszcze mieli dla siebie, chociaż nocami nadal wymykał się... Merlin sam wiedział, gdzie dokładnie. Nie pytała, choć zdecydowanie coraz bardziej miała na to ochotę. Niezależnie od tego, jak bardzo potrzebowali pieniędzy, nie podobały jej się te - chwilowo tylko domniemane, jednak bez dwóch zdań coś musiało w tym tkwić, bo przeczucie nieczęsto zawodziło Aly - ciemne sprawki Aleca. Ona także ostatnio dosyć często wychodziła, gdy nie musiała iść do pracy, zabierając ze sobą Ezrę. Mimo świadomości tego, iż nie mieli zbyt dużych funduszy, starała się spełnić prośbę męża i faktycznie spróbować znaleźć im jakiś dom spośród setek ofert na rynku. Fakt, iż interesowały ich głównie posesje w Dolinie Godryka lub na Memrotkowych Wzgórzach, jednocześnie pomagał w przesiewie ofert, jak i wszystko komplikował, ponieważ dosyć szybko okazało się, że wszystkie te miejsca albo były niemożliwie i wręcz absurdalnie drogie, albo po prostu się nie nadawały. Przez kilka dni, cóż, była w stanie umówić się na oglądanie jednej trzeciej z puli potencjalnych domów i... I miała już odrobinę dosyć. Z tego względu postanowiła tego dnia umówić się tylko z jednym sprzedającym, dodatkowo wybierając dosyć późną popołudniową godzinę. Wpierw chciała pomówić z Ezrą, dokładniej wyjaśniając mu nieco bardziej, dlaczego tak właściwie szukali nowego miejsca zamieszkania. Miała nieodparte wrażenie, że mógł się już czegoś domyślać i to ostatecznie zadecydowało, iż postanowiła powiedzieć mu o oczekiwanym dziecku.
Kończąc przygotowywanie obiadu - zupy pieczarkowej, karkówkowej pieczeni z ciemnym sosem i pieczonymi ćwiartkami ziemniaków oraz gotowaną marchewką, kompotu wiśniowego i owocowej tarty; obudziła się na tyle wcześnie, iż po prostu musiała zająć czymś ręce - przyglądała się Ezrze wykonującemu jakiś bardzo kolorowy rysunek. Ten widok napawał ją ciepłem, choć nadal nieco obawiała się tej rozmowy. Nie była całkowicie zestresowana, czuła tylko leciutki lęk przed reakcją chłopca, ale przecież kiedyś musiała mu powiedzieć. Przykrywając garnek pokrywką, przykręciła płomień, po czym wytarła ręce o szmatkę, zdjęła fartuszek i udała się w kierunku Ezry.
Uśmiechając się łagodnie, usiadła tuż obok niego, wyciągając ku niemu ramiona, by móc go przytulić. Z początku tylko go tuliła, dając mu przy tym całusa w policzek, jednak po dłuższej chwili odezwała się spokojnym głosem.
- Co rysujesz? - Spytała, przyglądając się obrazkowi. - Potem znowu musimy na chwilę wyjść i obejrzeć dom w Dolinie Godryka, a potem pójdziemy na naleśniki, co ty na to? - Naprawdę nie wiedziała, jak powinna przejść do tematu, więc po prostu mówiła dalej.
- Jak już coś znajdziemy, urządzimy ci taki pokój, jaki tylko zechcesz. Będziemy mieć duży ogródek, prawdziwy salon, może nawet jakiś strych z bardzo starymi skrzyniami. Albo piwnicę pełną smakołyków. Taką, jaką miałam w dzieciństwie. Albo to i to. Mieszkanie na Nokturnie jest hałaśliwe, a niedługo będzie dla nas wszystkich trochę za ciasne.


Ostatnio zmieniony przez Marjorie Greyback dnia Nie Gru 03, 2017 8:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Gru 03, 2017 8:48 pm
Gdy tylko Alec wychodził do pracy, Ezra przestawał nawet się kryć z faktem, że traktował Alyssę jak mamę. Choć wiedział, że nią nie była – o czym usilnie przypominał mu starszy brat – Ezra nie potrafił nic poradzić na to, że jego prawdziwa mama powoli znikała z jego pamięci, a sam jej wizerunek był niezwykle mglisty. Gdy dzieci na placu zabaw mówiły o mamie – przed jego oczami nie stawała już Arwena, a blondwłosa Alyssa. Dlatego nie potrafił zrozumieć, dlaczego ostatnimi czasy wszystko było takie dziwne… Choć nie wtajemniczono go w żadne ważniejsze sprawy, on swoim bystrym spojrzeniem obserwował z boku, jak Alec jest dla niej zdecydowanie zbyt miły i w dodatku dotyka ją po brzuchu lub co gorsza – całuje. I to w usta. Jak dorośli. Fuuujka.
Ezra skrzywił się na samą myśl o wydarzeniu, którego był świadkiem za każdym razem, gdy tylko Alec wracał z pracy, mocniej ściskając czerwoną kredkę swoją małą rączką. Nawet nie zauważył, kiedy Alyssa postanowiła do niego podejść i tak po prostu przytulić. Ostatnio bardzo często go tuliła. Choć nie miał nic przeciwko, bo sam uwielbiał wciskać buzię między jej ramiona, w tym momencie był niezwykle nieufny.
– To Smok, grający w Quidditcha z Tobą i ciocią Pandą – odparł niezwykle dumnie, wskazując paluszkiem na różne kształty, które znajdowały się na kolorowej kartce. Uwielbiał rysować, nawet wtedy, gdy Alec mu mówił, że to jest dla dziewczyn. Dziewczyny były fuuj, dlatego unikał różowej kredki, ale z rysowania nie zrezygnował. Jedynie używał więcej ciemnych kolorów, by przypodobać się tym starszemu bratu.
– Ja nie chcę. Naprawdę musimy, mamo? – spytał cicho, bo nie podobało mu się to chodzenie po domach. Było męczące i nie mógł się bawić z innymi dziećmi. Musiał też być niezwykle grzeczny, skoro chciał dostać naleśnika, a czasami lubił psocić. Więc po prostu westchnął, opadając z niechęcią na sofę. Dopiero gdy znowu zaczęła mówić, spojrzał na nią swoimi bystrymi oczami, unosząc brwi.
– Wcale nie jest ciasno, słowo daję! Jest tu dużo dzieci, możemy zostać? – ale kolejne słowa jakie zadał miały być tylko potwierdzeniem jego obaw i przypuszczeń. Ezra spuścił głowę i wyrzucił z siebie cichutko: - Jesteś na coś chora?
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Nie Gru 03, 2017 9:14 pm
Nie chciała mu przeszkadzać, jednocześnie ani trochę nie wyczuwając tego, jak bardzo był obecnie nieufny w stosunku do niej. Fakt faktem, zazwyczaj dosyć często się tulili i było to dla niej całkowicie naturalne - momentami bardziej niż w stosunku do Aleca, który często nie chwalił sobie zbytecznych czułości - przez co i w tej chwili po prostu czuła potrzebę objęcia chłopca. Zamierzała powiedzieć mu coś naprawdę ważnego, wyjątkowo istotnego... I choć wstęp do tego mógł zdawać się nieco przydługi, czuła także potrzebę rozpoczęcia rozmowy w jakiś w miarę łagodny i delikatny sposób. Na przykład od rysunku, któremu przyjrzała się z uśmiechem, gdy Esdras postanowił jej go zaprezentować.
- Lubisz ciocię Pandę? - Spytała przy tym, uśmiechając się do niego jednocześnie. - Może poprosilibyśmy ją kiedyś o to, by zabrała nas do smoczej kolonii? Na pewno ucieszyłaby się z takiej propozycji. - To, że była w ciąży, nie wykluczało przecież jakichkolwiek podróży, a podobne miejsca były naprawdę dobrze zabezpieczone przed ewentualnymi wypadkami. Jeśli miało to uszczęśliwić Ezrę, była skłonna faktycznie porozmawiać z Pandorą i spróbować jakoś przekonać Aleca, nawet w przypadku, w którym byłoby to naprawdę ciężkie. Wybierała się już do Doliny Godryka czy na Memrotkowe Wzgórza, smocza kolonia nie byłaby niczym bardziej wyczerpującym... A ona, bądź co bądź, czuła wewnętrzną potrzebę może nie przekupienia chłopca, ale z pewnością wynagrodzenia mu doznanych stresów, smutków czy innych wątpliwości związanych z tym, o czym chciała mu powiedzieć.
- Obiecałam już państwu z tamtego miejsca, ale może mogłabym wysłać im sowę i przełożyć to na jutro. - Stwierdziła po krótkim zawahaniu, bo przecież jeden dzień w którąś stronę nie był niczym specjalnie znaczącym. Sama też nie miała już na to ochoty. - Wolisz to zrobić potem? - Spytała, czochrając Ezrę po włosach na samym czubku głowy, gdy postanowił opaść na kanapę.
Kolejne słowa dziecka sprawiły zaś, że na krótką chwilę odwróciła od niego spojrzenie, wlepiając je w drzwi balkonowe, jakby faktycznie miała dostrzec tam wspomniane dzieci. Owszem, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że chłopiec miał rację. Mógł przecież bawić się z naprawdę liczną dziatwą zamieszkującą Nokturn, a - przyznając tak zupełnie szczerze - rodziny tutaj sprawiały, że słowo wielodzietne nabierało jeszcze bardziej wyrazistego znaczenia. Mało kto poprzestawał na jednym dziecku, czasami będąc nawet młodszym od Alyssy i mając już sporą gromadkę potomstwa w wieku bliskim Esdrasowi. I choć Aly nie miała nic przeciwko większości z tych ludzi, z niektórymi nawet znając się bliżej z czasów, gdy mieszkała tutaj za pierwszym razem... Nie za bardzo chciała, by jej dzieci - zarówno Nargiel, jak i Ezra - na stałe wychowywały się w podobnym miejscu. Pragnęła dla nich znacznie lepszego, bardziej sielskiego dzieciństwa. Z tego względu, chociaż dosyć ciężko było jej odpowiedzieć chłopcu, postanowiła jakoś wytłumaczyć mu, dlaczego nie mogli pozostać w tym miejscu.
Nim jednak zaczęła to robić, siedmiolatek spuścił swoją małą głowę i bardzo cicho spytał ją o coś, co nieco ją zaskoczyło... Aczkolwiek, jakby na to nie patrzeć, było naprawdę dosyć logiczne. Spodziewała się, co prawda, że domyślał się tego, iż z Aleciem mieli mieć dziecko, nie zaś sądził, że była na coś chora. Nie chciała martwić go i stresować, dlatego tym razem po prostu musiała dosyć jasno powiedzieć mu, na czym stali. Jasno, ale jednocześnie nie w nazbyt brutalnie szczery sposób. Nie zamierzała go przecież straszyć, co to, to nie. Oboje potrzebowali teraz spokoju. Z tego względu jeszcze mocniej go przytuliła, przyciskając wargi do jego czoła i jednocześnie szepcząc.
- Nie, nic mi nie jest. Wszystko jest dobrze... - Po tym zaś, nie odrywając ust od ciepłej skóry chłopca, dodała jeszcze cichszym głosem. - Chodzi o to, że... Będziesz miał rodzeństwo, kochanie. Alec i ja będziemy mieli dzidziusia. Dlatego chcemy poszukać nam wszystkim domku gdzieś, gdzie będzie jeszcze więcej miejsc do zabawy.
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Pon Gru 04, 2017 9:39 pm
Ezra pokiwał ochoczo głową, jednocześnie dając Alyssie do zrozumienia, że bardzo lubi ciocię Pandę a nawet jeszcze bardziej – smoki. Z kolei smocze kolonie były już apogeum wszystkiego co najlepsze, dla osoby w jego wieku. Żałował jedynie, że ciocia Panda nie odzywała się ostatnio do niego i nie wysyłała mu sowy z fasolkami, by go przekupić odnośnie wieści o Alecu… Bowiem bardzo lubił te kolorowe cuksy.
– Nie mogę zostać sam? – spytał z westchnięciem, jakby podświadomie godząc się z własnym losem. Ostatnio tylko gdzieś jeździli, co mu się bardzo nie podobało. Wszystkie te wioski były pozbawione placów zabaw, biegających dookoła dzieci i strasznie mu się tam nudziło. Widząc jednak minę Alyssy, którą przecież bardzo kochał, dodał cicho:
– Nooo doooooobrze, pojadę – i w tym samym momencie sięgnął rączką na stół, a dokładniej w kierunku szkatułki, która była po brzegi wypełniona cytrynowymi, kwaśnymi landrynkami. Ezra momentalnie się skrzywił, mlaskając wyjątkowo głośno językiem. A potem poczuł jedynie jak Alyssa znowu przyciska go mocno do siebie i Ezra nie mógł dłużej nie patrzeć w jej oczy. Przestraszonym, zalęknionym spojrzeniem przyglądał się uważnie jej twarzy, ale wtedy… nastąpiło to.
Oniemiały chłopiec zamrugał wielokrotnie powiekami, czując wzrastającą wściekłość, smutek, zazdrość, odrzucenie i gamę innych, niezwykle negatywnych uczuć. Strach nie zniknął z jego twarzy, wręcz był jeszcze bardziej widoczny. Nie potrafił też powstrzymać grymasu, który wkroczył na jego zwykle promiennie radosną buzię. Ezra wydał z siebie jedynie pełne zawodu: „ooooh”, po czym wyswobodził się z uścisku Alyssy i chwycił do rączki kredkę, którą odrobinę zbyt mocno zaczął przyciskać do kartki. W efekcie… drewniana kredka połamała się na pół.
– JA NIE CHCĘ! – wykrzyczał ze złości w kierunku Alyssy, a do jego brązowych oczu napłynęły łzy. Nie chciał w domu innego dziecka. Nie chciał znowu stracić mamy. Co jeśli go oddadzą? Co jeśli każą mu się wynosić? Gwałtownym ruchem dłoni wytarł mokre oczy i ponownie wykrzyczał: – MASZ TO COFNĄĆ!
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Pon Gru 04, 2017 10:05 pm
Co jak co, ale jej także ostatnio brakowało Pandory, potrzebowała przecież czasem odezwać się do kogoś poza rodziną czy ludźmi z pracy, a tak się składało, że Panda była jedną z tych osób, które naprawdę potrafiły zrozumieć Alyssę. To zaś sprawiało, iż Aly pragnęła utrzymywać z nią jak najbliższe kontakty, spotykając się możliwie jak najczęściej. Tak się jednak składało, że w ostatnim czasie nie było na to zbyt wielu szans, co sprawiało, że blondynka czuła pewien wewnętrzny ucisk. Jednocześnie Alyssa obiecała sobie, że gdy tylko sytuacja chociaż jeszcze trochę bardziej się unormuje, spróbuje zrobić wszystko, by nadrobić brak spotkań. Nawet wyjedzie do smoczej kolonii, co dodatkowo miało uszczęśliwić także Ezrę. Była to winna zarówno chłopcu, jak i kuzynce. Temu pierwszemu z pewnością za ciąganie go po kolejnych domach.
- Chciałabym poznać twoją opinię. - Odpowiedziała, uśmiechając się do niego prosząco. Rzeczywiście, nie kłamała pod tym względem. Faktycznie chciała znać zdanie kogoś innego, kto miał mieszkać w wybranym domu. A jeśli Alec usilnie nie chciał oglądać z nią kolejnych ofert, pozostawał Ezra, którego dodatkowo nie chciała zostawiać samego. Był taki mały, kruchy i...
Pełen niesamowitej siły fizycznej, która pozwoliła mu swobodnie wyrwać się z jej ramion, łamiąc także kredkę pod naciskiem pozornie delikatnych rączek.
Była w szoku. Owszem, spodziewała się naprawdę różnych reakcji - począwszy od tych bardzo dobrych, jak i dosyć złych - jednakże nawet w najgorszych scenariuszach nie przewidywała, że tak kochane i spokojne - no, przynajmniej pod względem przesłodkiego charakteru; Ezra był przecież prawdziwym wulkanem energii - dziecko nagle zacznie na nią krzyczeć, roniąc krokodyle łzy. Przecież starała się przedstawić mu to wszystko w jak najbardziej delikatny sposób, podkreślając jednocześnie jego rolę w całej tej sprawie. Jego opinia miała dla niej znaczenie, tak samo jak dalszy los. Tymczasem Esdras postanowił... Nawrzeszczeć praktycznie prosto w twarz Alyssy. Ta zaś wydukała tylko z siebie krótkie i może nieco zbyt błagalne:
- Ale... Rybko... Co się dzieje? - Co miała mu powiedzieć? Decyzja została podjęta, stało się, a ona była w ciąży. Tego nie dało się tak po prostu cofnąć. Ba, sama Aly nie chciała tego robić, być może nie zamierzając mieć więcej własnych dzieci, ale pragnąc tego jednego. Alec także go chciał, a Ezra... Ezra najwyraźniej nie rozumiał, jakie to wszystko miało znaczenie, jak bardzo było istotne. Przecież nie chcieli go tym skrzywdzić czy zranić. Musiała przyznać, że dosłownie zamarła, nadal desperacko wyciągając przed siebie ramiona, z których uścisku chwilę wcześniej się wyrwał.
- Przecież... - Kontynuowała cicho, poniekąd naprawdę żałując, że musiała przeprowadzać tę rozmowę samotnie, bez wsparcia Aleca, ale jednocześnie także zastanawiając się, czy sam nie zacząłby wtedy krzyczeć na młodszego brata. To było bardzo prawdopodobne, aczkolwiek nadal nie zmieniało faktu, że nie wiedziała, czy była w stanie samodzielnie poradzić sobie z panikującym dzieckiem. - Przecież lubisz bawić się z dziećmi... - Być może to był kiepski argument, ale zawsze jakiś, tak samo jak kolejny, który opuścił usta blondynki. - Będziesz prawdziwym starszym braciszkiem...
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Wto Gru 05, 2017 6:07 pm
Jedynie westchnął, robiąc naprawdę uroczą, rozkoszną minę, zupełnie jakby się poczuł niezmiernie ważny samym faktem, że Alyssa liczyła się z jego zdaniem. Nie zdołało to jednak zmienić jego podejścia do całej sprawy. Ezra niechętnie przyjął do wiadomości, że znowu zostanie pozbawiony przyjemności zabaw ze swoimi kolegami i koleżankami na placu zabawach. Ponownie westchnął, chcąc jeszcze dać Alyssie do zrozumienia, że te naleśniki będą musiały mieć potrójną czekoladę.
Chłopczyk nie spodziewał się jednak tego co miało nastąpić później, a co było najlepiej oddaną wizualnie definicją tragedii. Wpatrywał się gniewnie w jej rozłożone ramiona, których za żadne skarby nie chciał teraz dotknąć. Ezra ze złością rzucił połamaną kredką o podłogę (a ta w efekcie poturlała się na drugi koniec pokoju), po czym odepchnął wyciągnięte alyssowe ręce.
– Nie chcę, nie chcę, nie chcę – powtarzał w koło, wręcz zatykając sobie uszy malutkimi dłońmi i zagłuszając każde kolejne słowo wychodzące z ust blondynki. Panika w jaką wpadł mały chłopczyk była ciężka do opisania, a jeszcze cięższa do zatrzymania. Nie chciał żadnego brata, ani siostry, nie chciał żadnego innego dziecka. Chciał, by to cofnęła. Dlatego gdy odsunął rączki, które zakrywały jego uszy, wykrzyczał w kierunku Alyssy:
– NIE – zaczął znowu, wręcz drżąc ze złości. Kochał Alyssę, w końcu była jego mamusią, dlatego tym bardziej nie spodziewał się takiego zagrożenia z jej strony. Teraz… momentalnie przestał jej ufać i jeszcze bardziej kipiał ze złości, bezradności i rozpaczy. – NIE Z TWOIM GŁUPIM DZIECKIEM.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Wto Gru 05, 2017 7:12 pm
Uśmiech Esdrasa był najlepszym, co widziała każdego dnia. Ten chłopiec naprawdę był ucieleśnieniem wszystkiego, czego pragnęła od własnego potomstwa. Kochany, słodki, uroczy, rozgadany... Nic dziwnego, że tak szybko mu uległa, obdarzając go iście matczyną miłością. Od samego początku widziała w nim przecież dziecko człowieka, którego kochała. I nawet jeśli nie okazało się to prawdą, Ezra poniekąd bardzo szybko zajął miejsce malucha w ich rodzinie. Nie spodziewała się jednak, iż zamierzał tak wściekle walczyć o swoją pozycję, nie chcąc dzielić jej z nikim innym. Przecież już wcześniej miał liczne rodzeństwo...
Nie była niecierpliwym człowiekiem. Wręcz przeciwnie, przedtem naprawdę rzadko kiedy się unosiła czy okazywała złość, jednak ostatnio hormony z pewnością robiły swoje i dosyć często przepełniała ją naprawdę porządna i pogmatwana mieszanka najróżniejszych uczuć. Kiedy zatem Ezra postanowił zacząć krzyczeć na Aly, ta z początku naprawdę mocno nie wiedziała, co powinna zrobić czy powiedzieć, ale wciąż próbowała jakoś doprowadzić to wszystko do porządku, mając przy tym nadzieję, że uda jej się zdusić potencjalny problem w zarodku... Potem zaś zaczęła powoli coraz bardziej się irytować.
Kochała tego chłopca, choć minęło nie tak wiele czasu, odkąd tak naprawdę zaczęli spędzać ze sobą bardzo dużo czasu, był jej bliski. Ba, traktowała go niczym własne dziecko i nie uważała, by to miało się zmienić. Niezależnie od tego, kiedy Nargiel miał przyjść na świat i ile zainteresowania zapewne miał potrzebować, nie zamierzała przecież przestać interesować się Esdrasem. Ten jednak zdawał się być nie tylko rozgniewany, spanikowany czy zazdrosny, lecz także powoli wpadał w coraz większą furię. Nie spodziewała się tego i... Nie, nie zamierzała tolerować podobnych zachowań. Z tego względu zrobiła coś, czego nigdy nie planowała zrobić. Odruchowo odpowiedziała mu nerwowym, bardzo zezłoszczonym tonem, podnosząc głos.
- Ezra! Przestań! - On jednak nie zwracał uwagi na jej słowa, powtarzając wciąż jedno i to samo... Dodatkowo naprawdę mocno odpychając wyciągnięte ramiona kobiety. - Idź do swojego pokoju! Już! - Nie wytrzymując jego wrzasków, sama ostatecznie warknęła w jego kierunku, mając mu za złe to, jak wyrażał się o jej dziecku. Nie pomyślała o tym, że nie było to zbyt wychowawcze wyjście, że mogłaby to załatwić w jakiś inny sposób, bo jej wcześniejsze próby zapanowania nad sytuacją dosłownie spełzły na niczym. Nie była na to przygotowana. Nie zamierzała akceptować ataków wściekłości. Nie wiedziała, jak powinna sobie z nimi radzić i to stresowało także ją.
Ezra Greyback
Oczekujący
Ezra Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Wto Gru 05, 2017 7:27 pm
Esdras przyglądał się Alyssie ze złością, podświadomie chcąc przejąć nad nią kontrolę. Swoim zachowaniem chciał sprawić, by zdecydowała się oddać swoje dziecko, które tylko zakłócało ich spokój domowy. Dlatego, gdy blondynka na niego krzyknęła, chłopczyk był w szoku. Łzy ponownie stanęły w jego ciemnych oczach, natomiast mała nóżka tupnęła mocno o podłogę. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony osoby, którą w tym momencie kochał najbardziej. Czuł się przez nią dotkliwie zraniony, ale oprócz tego… zaczął czuć jawną niechęć. Chłopczyk zazgrzytał zębami, odpowiadając jej niezwykle wyraźne:
– Nie lubię cię! Wyprowadzam się do Duncana – po czym odbiegł od niej, wbiegając prosto do swojego pokoju i przy okazji trzaskając bardzo głośno i bardzo mocno drzwiami. Niemal od razu usiadł na swoim łóżku i wciąż czując ogromną wściekłość, zaczął piąstkami uderzać w małą, białą poduszkę. Nawet jeśli bardzo tego pragnął – nie potrafił kontrolować łez, które teraz ciurkiem płynęły po jego policzkach – prosto na siwą koszulkę, która pod wpływem wody zaczęła znacznie ciemnieć.

/zt
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Wto Gru 05, 2017 9:43 pm
/bezpośrednio po powrocie z pracy

Już od wejścia do domu wydawało mu się, że coś jest nie tak. Nie przywitał go aromatyczny zapach soczystej pieczeni, ani tym bardziej czułe powitanie przy drzwiach. Ze zmarszczonymi brwiami, powiesił na wieszaku swoją czarną bluzę, po czym oglądając się zarówno na prawo – w stronę salonu, jak i na lewo – w kierunku kuchni, poczuł nieprzyjemnie intensywny zapach spalenizny. Greyback zmrużył oczy, odstawiając jeszcze ciemną torbę na podłodze w przedpokoju, po czym dostrzegając drobną sylwetkę Alyssy, która najwyraźniej z zacięciem mieszała łyżką w garnku, skierował swoje kroki w jej stronę. Niemal od razu położył swoje dłonie na jej biodrach, przyciskając jej plecy i tyłek do siebie, jednocześnie rzucając spojrzenie na zawartość wszystkich garnków i patelni. Mimo, że doceniał jej starania, w tym momencie wydawało mu się to nadzwyczaj nieapetyczne i nie byłby sobą, gdyby tego tak po prostu nie skomentował.
– Węgiel na obiad? – i aż uśmiechnął się na ten swój wybitnie zabawny żart, muskając ustami jej odsłoniętą szyję. Być może gdyby był bardziej spostrzegawczy, a ona stałaby do niego przodem – zrozumiałby, że tego typu teksty zdecydowanie nie miały w niczym pomóc. Zamiast tego… po prostu brnął dalej.
– W takim razie wezmę tylko podwieczorek – i kolejny pocałunek, którym ją obdarzył był zdecydowanie bardziej namiętny, tęskny i wygłodniały. Nie mógł nic poradzić na to, że tak cholernie się za nią stęsknił. Za nią, za jej ciałem i godzinami, które mogli spędzić w łóżku. Tak, jak obiecał – pracował zdecydowanie dłużej – praktycznie robiąc półtora etatu za jednym zamachem i drugie tyle w nocy, gdy smacznie spała. Był padnięty, głodny i jedyne o czym tak naprawdę marzył to być z nią sam na sam. A skoro już o tym była mowa… Alec oderwał usta od jej skóry, by rozejrzeć się dookoła i rzucić znaczące: – A gdzie Ezra?
To wtedy właśnie postanowił wreszcie puścić ją w spokoju. Po części dlatego, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie nie współpracowała. Ani tym bardziej nie reagowała – tak jakby tego oczekiwał – na jego dotyk. Drugą przyczyną był fakt, że cholernie musiał iść do łazienki. Takim też sposobem opuścił kuchnie, by wrócić do niej po kilku minutach, jednocześnie wycierając mokre ręce o materiał spodni. Nie spodziewał się jednak, że w tak krótkim czasie zastanie Alyssę w rozsypce. Dziewczyna siedziała bowiem przy stole, a jej mina pozostawiała wiele do życzenia. A nawet gorzej. Mógłby przysiąc, a znał ją wybitnie dobrze, że z jej oczu płynęły łzy. Alec podrapał się dłonią po policzku, jednocześnie czując pod paznokciami kłujące włoski zarostu, po czym naprawdę ostrożnie do niej podszedł. A raczej nie do niej – tylko w jej kierunku, opierając się plecami o drzwi lodówki.
– Coś.. się stało? – zapytał zbity z pantałyku, jednocześnie sięgając do kieszeni spodni po papierosa, którego sobie włożył między zęby. Gdy wciąż nie uzyskał żadnej odpowiedzi, zaciągnął się papierosem, który po sekundzie położył na parapecie. Miliony naprawdę złych myśli przekroczyły teraz jego głowę, dlatego nie miał zamiaru pozostawać dłużej w tej pozycji i przykucnął obok swojej żony i odezwał się znowu:
– Co jest? – i swoją prawą dłonią objął jej delikatną rękę, którą rozłożył w taki sposób, by móc oprzeć o jej dłoń swoje usta. Muskał delikatnie jej skórę, tym samym nie spuszczając spojrzenia z jej twarzy nawet na sekundę.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Wto Gru 05, 2017 11:07 pm
|jakiś czas po kłótni z Ezrą

Nie tak zaplanowała sobie ten dzień, od samego początku pragnąc, by był on na swój sposób perfekcyjny, a przynajmniej możliwie temu jak najbliższy. Snuła plany, zamierzając podzielić się radosną nowiną z Esdrasem, później czekając już tylko na Aleca i podając zdecydowanie najlepszy obiad, jaki przygotowała w ostatnim czasie. Tak bardzo starała się, by jedzenie było jak najlepiej przygotowane, mieszkanie wysprzątane, zaś atmosfera już od rana - przyjemna, ciepła i domowa. Nie wzięła tylko pod uwagę tego, jak bardzo mogła mylić się względem reakcji chłopca. Kiedy ten zaczął więc krzyczeć, wyprowadzać się do Duncana, niszczyć rzeczy i rzucać jedzeniem... Cały scenariusz Alyssy na ten dzień momentalnie się posypał.
Gdyby chociaż jeszcze pamiętała o gotujących się potrawach, jednak cała ta sytuacja przerosła ją na tyle, iż Aly zwyczajnie o nich zapomniała. Zarówno w chwili, w której przygotowywała naleśniki na przeprosiny, jak i w momencie, kiedy to gwałtownie opuściła pokój Ezry. Po wyjściu od chłopca, była bowiem tylko w stanie rzucić się na kanapę w salonie, łkając w ozdobne poduszki, aby gdzieś w tym momencie przysnąć z wyczerpania żałosnym łkaniem. Kiedy się obudziła, mieszkanie wypełniał już nieprzyjemny smród spalonej pieczeni, woda z garnków prawie całkowicie się wygotowała, zaś kuchnię wypełniał gęsty, dławiący dym. I choć zdążyła wszystko wyłączyć, zdejmując z kuchni, nim całkowicie się zapaliło, otwierając także wszystkie możliwe okna w salonie, kuchni, a nawet sypialni jej i Aleca... Potrawy nie nadawały się do zjedzenia.
Czuła się jednak zobowiązana do tego, by przygotować cokolwiek, ponieważ doskonale pamiętała o tym, jak ciężko ostatnio pracował Alec i w jakim stanie powracał do domu. Nie chciała zostawić go bez obiadu, wytężając resztę swoich sił, żeby ugotować trochę ziemniaków i zrobić do tego potrawkę z marchewki, groszku, dyni i kurczaka. Na nic więcej nie miała ani składników, ani energii. Ba, nawet podczas gotowania, prawie nieustannie ocierała oczy, nie umiejąc do końca się uspokoić. Kłótnia z Ezrą wybiła ją z równowagi, którą naprawdę niełatwo było jej już ponownie odzyskać. Starała się to jednak zrobić, żeby nie martwić męża niepotrzebnie. Już i tak miał ostatnio naprawdę wiele stresów i powodów do bycia wyczerpanym.
Być może nawet by jej się to udało, gdyby tylko zwróciła jakąkolwiek uwagę na zbliżającą się godzinę, jednakże Alyssa nie miała nawet głowy do tego, by odwołać umówione spotkanie z potencjalnymi sprzedawcami domu, co dopiero mówić o pilnowaniu czasu. Dlatego dźwięk otwieranych drzwi i znajome szmery dosyć mocno ją zaskoczyły, sprawiając, iż dopiero wtedy Aly tak naprawdę zerknęła w kierunku zegarka, oddychając głęboko i zaczynając naprawdę intensywnie mieszać dużą drewnianą łyżką w garnku z potrawką, by sprawić wrażenie bardziej zajętej niż tak naprawdę nie była.
Nie chodziło o to, że nie chciała rozmawiać z mężczyzną. Zwyczajnie nie chciała, żeby widział ją w tym stanie, zwłaszcza że ostatnio była przecież tak bardzo rozpromieniona i promienna. Wolała, by spostrzegał ją wyłącznie w ten naprawdę dobry sposób. Tak jak widzieli ją także inni ludzi. Nie zaś jako słabą i roztrzęsioną kobietkę, dla której słowa siedmiolatka były czymś niesamowicie krzywdzącym, a zachowanie chłopca robiło z jej mózgu kompletną sieczkę. Nie mogła jednak nic poradzić na to, iż Alec zwyczajowo do niej podszedł, przyciskając ją do siebie, obejmując dłońmi za biodra i całując po szyi, a ona... Nie reagowała, zastygając i wyłącznie dalej mieszając zawartość garnka, chcąc przeczekać chwilę i zapanować nad głosem, nim jakkolwiek mu odpowie.
Wtedy jednak sam z siebie postanowił ją puścić, wybierając się - jak wywnioskowała po trzaskających drzwiach i dźwięku odkręcanej wody - do łazienki. Gdy zaś to zrobił, ona mimowolnie puściła łyżkę, prawie dając jej wypaść z gara, po czym całkowicie odcięła płomień na kuchence, zakręcając ogień i z ciężkim westchnieniem siadając przy stole, o którego blat oparła się łokciami. Chowając na moment twarz w dłoniach, znowu wzięła naprawdę spory oddech, nie chcąc przecież tak naprawdę ignorować Aleca. Dlatego z chwilą, w której do niej powrócił, przestała zakrywać oczy, odwracając także wzrok od starego drewna blatu, ale wciąż jeszcze zbierając się do odpowiedzi na jego pytania. Dopiero po drugim postanowiła się odezwać, reagując na gest mężczyzny i jego wyraźne zatroskanie. Nie chciała go przecież martwić.  
- Nie nadaję się do tego... - Wyszeptała bardzo cichym i jeszcze bardziej drżącym głosem, spoglądając na swoje stopy w niebieskich kapciach-balerinach z granatowymi kokardkami. Naprawdę się starała, ale co to mogło dać? Zawodziła, zdecydowanie będąc fatalnym materiałem na czyjegokolwiek opiekuna, co tu dopiero mówić o byciu czyjąś matką, skoro nie była nawet w stanie wytłumaczyć siedmiolatkowi, że nie powinien zachowywać się w ten sposób.
Czuła się beznadziejnie, była przybita znacznie bardziej niż kiedykolwiek w ostatnich tygodniach i nie miała już nawet siły udawać, że wszystko było w porządku. Ba, fakt, że poczuła się jak naprawdę beznadziejna matka, prawie całkowicie pozbawił ją energii. A jednak wcale nie chciała o tym mówić, nie lubiła się żalić czy płakać w czyjejś obecności. Nie chciała tego, obecnie nawet w obecności bliskiego jej Aleca, na którego wreszcie uniosła spojrzenie, w pełnej krasie ukazując zaczerwienione, załzawione i przekrwione od płaczu oczy. Pociągając przy tym nosem, spuściła wzrok na rękę, którą przykładał do ust, ale nie uśmiechnęła się, choć normalnie ten gest niewątpliwie by ją uszczęśliwił. Teraz jednak wyłącznie skłonił do tego, iż znowu się odezwała, choć - jeśli to w ogóle było możliwe - jeszcze ciszej.
- Ezra mnie nienawidzi. Powiedziałam mu o dziecku. A on mnie teraz nienawidzi. - Czy musiała dodawać coś więcej? Prawdopodobnie powinna, ale nie pomyślała o tym, zwyczajnie znowu wbijając spojrzenie w podłogę i rękawem przy wolnej ręce ocierając sobie oczy.
Alec Greyback
Przestępczość
Alec Greyback

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Sro Gru 06, 2017 8:25 pm
Skłamałby, gdy nie przyznał się, że rzeczywiście zaczął się mocno zastanawiać nad jej zachowaniem, a nawet i martwić. Jeszcze nigdy nie widział Alyssy, by tak jawnie nie reagowała na jego pieszczoty. Zazwyczaj – nawet wtedy, gdy bywała na niego obrażona i zła, ulegała jego pocałunkom, a wówczas on odczuwał cholerną satysfakcję. Dzisiejszego dnia było jednak inaczej. Nie komentując jej dziwnego zachowania, po prostu udał się do łazienki, spodziewając się, że prędzej czy później i tak dojdzie do tego skąd wynikało to całe ignorowanie jego osoby. Pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy – to fakt, że była na niego obrażona za to, że tak długo siedział w pracy. Przez chwilę nawet – pomijając to, że rzeczywiście potrzebowali teraz dużo gotówki – miał małe wyrzuty sumienia, że pozostawiał ją samą na całe dnie. Wychodził przed 8 rano, ledwo co zamieniając z nią dwa słowa, a wracał grubo po 19. Był wręcz przekonany, że to całe nieodzywanie się do niego było spowodowane właśnie obecną sytuacją. Dlatego, gdy wracał z łazienki, miał zamiar jakoś jej wynagrodzić cały dzień rozłąki i z pewnością poczucie osamotnienia, zabierając ją na wieczorny spacer, który bardziej ograniczał się do siedzenia na dachu kamienicy.
Nie spodziewał się jednak, że doprowadzi ją aż do takiego stanu. I z każdą kolejną sekundą wręcz się upewniał w fakcie, że to nie mogła być tylko i wyłącznie zasługa. Nieważne jak kapryśna i rozchwiana emocjonalnie była ostatnimi czasy. Teraz wydawała mu się w rozsypce. Momentalnie przestraszył się, że było coś nie tak z ich dzieckiem. Z drugiej jednak strony, nie siedziałaby wówczas w domu, a leżała na szpitalnym łóżku. Widok jej przekrwionych od płaczu oczu wprowadził go w jeszcze większą konsternację. Greyback miał wręcz wrażenie, że serce za moment wyskoczy mu z klatki piersiowej. Dlatego tez przykucnął obok niej, obejmując ustami jej delikatne dłonie i cierpliwie czekał. Nie sądził jednak, ze usłyszy z jej ust tego typu słowa, które sprawiły, że jego brew uniosła się wysoko do góry.
– Nie nadajesz się.. do czego? – spytał, wyraźnie akcentując dwa ostatnie słowa i wręcz posłał jej natarczywe, nieco ponaglające spojrzenie. Czy miała wątpliwości? Czy zrobił coś nie tak? Starał się, cholernie się starał by nie żałowała swojego wyboru. Alec sięgnął wolną dłonią do jej twarzy, by opuszką kciuka ostrożnie zetrzeć samotnie płynącą po jej policzku łzę. Wtedy jednak usłyszał drugą część wypowiedzi i momentalnie zrozumiał. Nawet jeśli jej wypowiedź nie była zbyt obszerna to doskonale znał swojego brata. Alyssa była wręcz zaślepiona jego niewinnym wyglądem, Alec jednak wiedział jak paskudny potrafił być Ezra. Nie było to jednak jego winą, bo każde z jego rodzeństwa miało mocno niewyparzoną gębę. Być może była to wina genów, a być może… co bardziej możliwe… wychowania. Chłopak westchnął ciężko.
– Co Ci powiedział? – zapytał z gorzkim uśmiechem, by nieco się wyprostować. Nim jednak całkowicie to zrobił, pochylił się nad nią, by czule cmoknąć ją w czubek głowy.
– Nie przejmuj się tym, Alyssa. On wcale tak nie myśli – miał jednak wrażenie, że cokolwiek by nie powiedział, nie udałoby mu się za nic poprawić jej humoru, dlatego też ponownie wsunął sobie papierosa między zęby i wyjrzał przez okno. Przez ten krótki czas wręcz bił się z myślami, jednocześnie zaciągając się papierosem raz za razem – zupełnie jakby nie tylko go palił, ale i jadł. Nie minęła nawet minuta, gdy odłożył niedopałek do małej popielniczki na blacie i zaplótł dłonie na karku.
– Pójdę z nim pogadać – powiedział w końcu, choć zdecydowanie wolałby tego uniknąć. Wiedział jednak, że w tym przypadku Alyssa miała zbyt miękkie serce, a do Ezry była potrzebna twarda ręka. To co zrobił było karygodne i nie zamierzał mu tak łatwo popuścić. Dlatego podwinął rękawy czarnej koszuli i ruszył przed siebie, wychodząc z kuchni i kierując się na wprost do pokoju Ezry. I nawet jeśli chłopczyk miał również zamiar ignorować Aleca, on mu na to wyraźnie nie pozwolił, witając go ostrymi jak brzytwa słowami. Krzyki i wrzaski, a następnie płacz chłopca roznosiły się wręcz po całej kamienicy. A przestraszony, zapłakany Ezra już po kilku minutach wyszedł ze swojego pokoju, by posprzątać bałagan, który narobił poprzez swoje okropne zachowanie. Alec miał dużą przewagę nad chłopcem i zdecydowanie to wykorzystał. Nie tylko doprowadzając go do płaczu i zmuszając do posprzątania podłogi, ale również dając mu bardzo surową i srogą karę – a mianowicie zakaz bawienia się na jakimkolwiek placu zabaw do czasu, do kiedy nie przeprosi Alyssę, a także miesięczne sprzątanie w całym domu. W dodatku podarował chłopcu magiczny klej, nakazując by zrobił wszystko w co jego mocy, by ozdobny talerz znów był do użytku.


/zt
Sponsored content

Salon - Page 2 Empty Re: Salon

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach