Go down
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 8:41 pm
Nie mógł ukrywać, że zwrócona korespondencja nie ugodziła w jego ego. Postanowił więc dać jej spokój, wciąż jednak z ukrycia monitorować poczynania córki. Sam nie wiedział, kiedy to odkrył, ale podczas jednych z kontroli, jaką nałożył na tego łajdaka Greybacka doszły go słuchy o pierścionku z godłem Sayre... Nie mógł tego popuścić, Alyssie. Miał zamiar pozwolić jej się wyleczyć z tego durnego emocjonalnego dołka, dając jej tyle czasu ile potrzebuje, jednak... sytuacja z sygnetem zmieniła wszystko. Nie wysłał jej listu. Wysłał jej najpaskudniejszego z możliwych wyjca.


Marjorie A. Meadowes
9 lutego 1974

JAK ŚMIESZ SPRZEDAWAĆ BIŻUTERIĘ SWOJEJ MATKI? KTO DAŁ CI PRAWO DO TAKIEGO ZACHOWANIA? POWINNAŚ SIĘ WSTYDZIĆ, MARJORIE. ZAWIODŁAŚ NIE TYLKO MNIE, ALE I SWOJĄ MATKĘ. ODDAŁA ZA CIEBIE SWOJE CENNE ŻYCIE, PODAROWAŁA CI TWOJE ŻYCIE, A TY NIE DOŚĆ, ŻE NISZCZYSZ JE NICZYM DOMEK Z KART, TO JESZCZE SPRZEDAJESZ JEDYNE PAMIĄTKI, DOWODZĄCE JEJ ISTNIENIA W NAJTAŃSZYCH LOMBARDACH! TY NIEWDZIĘCZNA, EGOISTYCZNA SMARKULO. MIAŁABYŚ WSZYSTKO, CZEGO ZAPRAGNIESZ, GDYBYŚ TYLKO POTRAFIŁA POPROSIĆ. ZRÓB WRESZCIE COŚ POŻYTECZNEGO, A NIE TYLKO RYCZYSZ W PODUSZKĘ I ROBISZ Z SIEBIE CIERPIĘTNICĘ Z POWODU TEGO CHAMA I PROSTAKA.  OPRZYTOMNIJ, DZIEWCZYNO. WEŹ PRZYKŁAD Z MATKI I SPRAW, BY WRESZCIE ZACZĘŁA BYĆ Z CIEBIE DUMNA. W PRZECIWNYM RAZIE JEJ OFIARA BYŁA BEZSENSOWNA.

Thomas Meadowes


Mimo wszystko do listu dołączona była sakiewka - jak uprzednio była wypełniona galeonami, ale również znajdował się w niej rodzinny pierścionek Sayre - ten, który dziewczyna sprzedała w lombardzie.


Ostatnio zmieniony przez Thomas Meadowes dnia Czw Sie 17, 2017 9:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 9:09 pm
Zaczynała wychodzić na prostą, być może dosyć powoli, jednakże sukcesywnie pokonywała kolejne trudności, zdobywając wreszcie nową pracę - warto dodać, iż zdecydowanie bliższą jej sercu niż pełnienie roli barmanki w Dziurawym Kotle. No... Przynajmniej tak to właśnie mogło wyglądać z perspektywy innych ludzi, nie tylko nieznajomych, ale także nawet najbliższych przyjaciół. Młoda dziewczyna, która zaczyna nowy etap w życiu, przyjmuje świeżą posadę w należytym miejscu pracy, wynajmuje własny kąt, otrząsa się z rozżalenia, kierując swoje kroki ku szczęściu... Nikt nie miał jednak możliwości poznać tej najszczerszej prawdy o jej aktualnym życiu i Alyssa nie zamierzała tego zmieniać.
Zajmowane mieszkanie okazało się być tanie z wielu różnych przyczyn, doprowadzając ją jednak ostatecznie na skraj kolejnego załamania nerwowego, nim nie pozbyła się problemów z nim związanych. Praca była w porządku, przynajmniej jak na sam początek, ale jednocześnie przypominała Meadowes o utraconych szansach na karierę uzdrowicielki. Nie była też ani trochę szczęśliwsza niż wcześniej, o nie. Wbrew pozorom, potrafiła tylko powrócić do tego, co przez lata robiła naprawdę wyjątkowo dobrze - do maskowania się, robienia dobrej miny do złej gry i ciągłego udawania, od którego mogła odpocząć tylko w samotnym czasie spędzanym w domu.
Poza tym nadal bolało ją to wszystko, co zrobiła, by osiągnąć obecny stan życia. Nie musiała nawet otrzymywać wyjca od ojca, aby czuć się jak ostatnia szmata, doskonale pamiętając, iż zaliczkę na wynajem zapłaciła z pieniędzy, jakie dostała za zastaw pierścionka w magicznym lombardzie. Nadal miała w pamięci to, jak świeciły się oczy szczurkowatego sprzedawcy, gdy wyciągała biżuterię. Czuła się z tym fatalnie także do momentu, w którym sowa przyniosła jej charakterystyczną czerwoną kopertę, której zawartość wywołała u Aly kolejną porcję płaczu i spazmów.
Mimo to, cóż, jeden wyjątkowo wrzaskliwy fragment listu wzbudził w niej jedno - chęć niezdarnego nabazgrania paru zdań na pierwszym lepszym kawałku mugolskiej gazety, a następnie przyczepienia tego skrawka papieru - bez koperty, bez niczego - do sowiej nóżki i posłania ptaka do Thomasa. Ojciec wywołał w niej wreszcie reakcję, chociaż raczej nie takiej zapewne oczekiwał.

09.02.1974 roku


A czy Ona jest dumna z Ciebie? Prosiłam Cię o zostawienie nas w spokoju, a Ty tego nie zrobiłeś. Miałam wszystko, czego chciałam. Przyczyniłeś się do zniszczenia tego. Nie chcę już od Ciebie nic więcej, jeśli nie potrafisz chociaż raz być normalnym ojcem. Wolałam, gdy ignorowałeś moje istnienie, wtedy przynajmniej mogłam być szczęśliwa.

Nie podpisała się, nie uznała tego za konieczne, odwiedziona ciemnoniebieskim błyskiem pomiędzy monetami w sakiewce. Paradoksalnie, widok pierścionka nie sprawił, iż zaczęła skakać pod sam sufit. Wręcz przeciwnie, ponownie zaczęła cicho łkać, nie trudząc się nawet, by otrzeć łzy. Upokorzenia, smutku, ulgi?
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 9:24 pm
Przynajmniej odpisała. Był człowiekiem ze stali i nic go nie wzruszało, czy było w stanie dotknąć bardziej niż śmierć żony, dlatego też słowa jego córki po prostu po nim spłynęły. Nigdy nie potrafił jej w pełni pokochać, bo do złudzenia przypominała mu coś, co utracił wraz z jej narodzinami. Jego żona miałaby to wszystko pod kontrolą, wychowałaby Marjorie na porządną dziewczynę, ale Emily zabrakło, a Alyssa z każdym kolejnym rokiem wnosiła w życie Thomasa więcej wstydu i niezadowolenia niż radości. Ale nigdy, przenigdy nie żałował ofiary, jaką poniosła jego żona. Może stąd kolejne słowa, jakie naskrobał na kartce nie były AŻ tak surowe.


11 lutego 1974
Jestem Twoim OJCEM. Moim obowiązkiem jest sprowadzić Cię do pionu. Ty nigdy nie byłaś z nim szczęśliwa, Marjorie, bo on nigdy Ciebie nie kochał. To nie ja zniszczyłem Waszą przyjaźń, a ten łajdak. Nigdy na Ciebie nie zasługiwał, do jasnej cholery. Zrozum to wreszcie - jesteś o 3 klasy lepsza (każdy jest) od tej parszywej rodziny.
Czas najwyższy stanąć na nogi i ułożyć sobie prawdziwe życie, a nie marną fantazję.

P.S. To nie jest Twój interes, Marjorie. Sprawy moje i Twojej matki są, były i zawsze będą Tobie obce.

Thomas Meadowes
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 9:43 pm
W ostatnich dniach uspokajając się chociaż odrobinę, oczekiwała odpowiedzi na wcześniejszy list, dlatego też była na nią przygotowana. Wiedziała, że ojciec nie tak łatwo spuści z tonu, choć tak naprawdę znała przecież tylko jego oficjalną wersję - taką z obserwacji, gazet i pogłosek. Nigdy nie był dla niej miłym tatusiem, nie zabierał jej do lunaparków, nie kupował lodów, nie chodził z nią na spacery. Nie wiedziała, jaki był prywatnie, dlaczego w ogóle miał jakąkolwiek rodzinę, co zmieniło się w nim przez te wszystkie lata. Była jednak pewna, że otrzyma od niego kolejny list. Nie pomyliła się - dostała go po kilku dniach, odpisując nań po paru kolejnych, a swoją odpowiedź utrzymując w jak najchłodniejszym tonie, na jaki tylko było ją stać.

14.02.1974 roku


Myślę, że jasno to określiłam. Prosiłam Cię, żebyś odpuścił i każdy kochający ojciec by to zrobił, ale Ty wolałeś kopać leżącego. Nadal nie wiem, dlaczego uwziąłeś się akurat na Aleca. To już nie powinno być dla mnie ważne, czyż nie?
Mimo wszystko - nie sądzę, bym kiedykolwiek spełniła Twoje oczekiwania. Są zbyt absurdalne, bym mogła to zrobić, ale przynajmniej możesz cieszyć się z mojego nieszczęścia.
Myślałam, że podział na klasy skończył się kilkaset lat temu.
Mam prawdziwe życie, pracuję, wynajmuję mieszkanie. Czego więcej można chcieć od życia? Po prostu nie nadajemy się na rodzinę. Nigdy nią nie byliśmy, a mama nie byłaby z tego dumna.


Ostatnio zmieniony przez Marjorie Meadowes dnia Czw Sie 17, 2017 10:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 9:58 pm
Nie potrafił jej odpisywać z dnia na dzień. Mimo, że doskonale wiedział, że Alyssa nawet nie chce otrzymać od niego kolejnego listu, to i tak zbyt częsta interakcja z córką wyjątkowo go męczyła. Życie rodzinne i kłótnie z Alyssą stały się jednak odskocznią od życia zawodowego, które ostatnimi czasy nie było najlepsze. Thomas właśnie siedział w Dziurawym Kotle, popijając ognistą whisky, gdy postanowił jednak odpisać Alyssie.
(...)
Z pisania listu wyrwał go znajomy, wesoły głos młodzieńca, któremu lepiej przyjrzał się spod przymrużonych oczu. Anthony Clark miał wszystko, co powinien mieć każdy kawaler, zbliżający się choćby na krok w kierunku jego córki. Oczarowany osobą stażysty z Munga, Thomas posłał Marjorie niedokończony list.

17 lutego 1974
Kiedy wreszcie zrozumiesz, że to wszystko było z troski o Ciebie? Wolałem ci oszczędzić upokorzeń, związanych z odkryciem prawdy. I oboje dobrze wiemy, że nie możesz mnie winić o zepsucie czegoś, co i tak już się psuło od dawna, Marjorie. Tu nie chodzi o uprzedzenia, a o fakt, że Greybackowie to są źli ludzie, nie mający oporów przed morderstwem.
Doszłaś i tak daleko, patrząc na Twoją przeszłość, ale doskonale wiemy, że daleko temu życiu do ideałów. Ale w tym jednym się z Tobą zgodzę - nie byłaby dumna, ale przede wszystkim ze sposobu w jaki odzywasz się do swojego ojca.

P.S. Wróć do Hogwartu, skończ szkołę, zostań Uzdrowicielką. Wciąż możesz to wszystko osiągnąć. Spraw, by by...
Thomas Meadowes
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Czw Sie 17, 2017 10:27 pm
Sama nie wiedziała, jakim cudem list od ojca znalazł się w laboratorium, jednak znalazła go praktycznie od razu po wejściu do pomieszczenia. Szczęście w nieszczęściu, nadal był zamknięty, więc nie musiała raczej obawiać się nieprzyjemnych plotek na temat jej stosunków z rodziną czy problemów osobistych. Aczkolwiek jak najszybciej zabrała się za odpisywanie na wiadomość, później chowając otrzymaną kopertę z zawartością wprost do najgłębszej kieszeni torebki i - z rozkojarzeniem, ale jednak - zajmując się pracą.

17.02.1974 roku


Jak zareagowała rodzina mamy, gdy postanowiliście się związać...? Właśnie. Moja sytuacja nie była taka, a mimo to "wiedziałeś", co dla mnie "najlepsze". Zamknęłam ten rozdział, więc bądź dostatecznie zadowolony, ale nie pisz mi o trosce. Powinieneś mnie wspierać, nie pogrążać osobę, którą kochałam.
Moje życie jest moim życiem.
Poza tym nie mam możliwości powrotu do Hogwartu. Przerwałam rok, nie mogę dalej kontynuować nauki w szkole. Skąd ta nagła zmiana podejścia? Niedawno byłam smarkulą.
Po prostu nie dręcz mnie, proszę, tato.


Napisała to, mniej niż bardziej świadomie, określiła go tatą, nie ojcem, czy kimś takim. Zwyczajnie nie miała sił na dalsze kłótnie, bowiem kolejne wyciągane argumenty poruszały coraz bardziej bolesne struny w jej duszy.
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Nie Sie 20, 2017 9:24 pm
Tato… Czy kiedykolwiek usłyszał tego typu słowa od swojej córki? Odrzucał jej obecność, odrzucał jej dziecięcą, niewinną miłość, bo była zbyt podobna do matki. Po prostu nie rozumiała… Nie znała Emily, nie wiedziała, jak bardzo ją kochał. Nie potrafił pokochać Alyssy, ale teraz jakby coś się w nim zmieniło. Przełknął głośno ślinę i napił się ognistej whisky. Zapragnął… zapragnął ją poznać.

18 lutego 1974
Mówimy tu o rodzinie Greybacków a nie Sayre, młoda panno. Moje związki z rodziną Twojej matki nie mają tutaj nic do rzeczy, bo byłbym niezwykle zadowolony, gdybyś weszła w porachunki z TAKĄ rodziną. Merlinie, Allectus Greyback to kryminalista, drogie dziecko, kiedy to zrozumiesz?
Ja Ci dałem to życie, mam swoje prawa.
Gdybyś przeczytała wcześniejsze listy dowiedziałabyś się, że uzgodniłem z Albusem możliwość Twojego powrotu do szkoły.
P.S. Zjemy razem obiad?
Thomas Meadowes

Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Nie Sie 20, 2017 10:17 pm
Siedząc przy stoliku w szpitalnej kafeterii, praktycznie całą swoją przerwę spędziła w całkowitym oderwaniu od otaczającej ją rzeczywistości. Nie było jej się zresztą czemu dziwić, ponieważ ostatni list od ojca przyniósł Alyssie nie tylko spodziewane treści - Allectus Greyback to kryminalista nie dla ciebie, rodzina Greybacków jest zła i patologiczna, nie wiesz nic o moim związku z rodziną twojej matki, tak właściwie, to kompletnie nic nie wiesz; ot, zwykłą śpiewkę powtarzaną w każdym poprzednim liście - lecz także dosyć zaskakującą propozycję spotkania, której nijak nie potrafiła rozszyfrować. Poniekąd przyzwyczaiła się już do tego, iż ojciec nie utrzymywał z nią praktycznie żadnego kontaktu, tym bardziej w cztery oczy. Tymczasem nagle...
Proponował jej wspólne jedzenie? Nic więc dziwnego, że węszyła w tym jakiś podstęp, długo wyczekiwaną ojcowską okazję do zgnojenia jej czy powiedzenia tych wszystkich paskudnych słów prosto w cztery oczy. Przez praktycznie cały wolny czas, jaki miała o tej porze, Meadowes zastanawiała się, co też powinna odpisać. Ostatecznie - korzystając z ostatniej minuty wolnego - nabazgroliła krótką odpowiedź na kafeteryjnej serwetce, odsyłając ją w otrzymanej wcześniej kopercie. Później zaś udała się znowu do roboty, do końca dnia nie będąc pewną, czy postąpiła dobrze. Gdzieś tam nadal była tą małą dziewczynką, która uporczywie pragnęła aprobaty ze strony wiecznie lodowatego ojca. Z tą różnicą, iż teraz niekoniecznie chciała to okazywać, nie przyznając się już nawet przed samą sobą. Thomas ją skrzywdził, zranił. Nie tak łatwo było o tym zapomnieć, nawet mając dobre intencje.

19.02.1974 roku


Postarałeś się, bym to zrozumiała. Zrobiłeś to nawet za mocno.
Znalazłam już pracę, więc nie wiem, czy powinnam rezygnować z niej na rzecz gonienia za głupimi marzeniami. Zarabiam pieniądze, mogę być niezależna, a to przecież najważniejsze.
Przykro mi, ale w najbliższym czasie jestem zajęta.


Alyssa

~*~


Minęło już dosyć sporo czasu, odkąd Meadowes stanęła na nogi - przynajmniej w teorii, bowiem jej odczucia miały się nieco inaczej - i rozpoczęła życie całkowicie na własną rękę. Zdążyła zaaklimatyzować się w nowym miejscu pracy, zdobyć tam przyjaciół i ludzi, którzy niekoniecznie za nią przepadali... Przeżyć pierwszą poważniejszą epidemię na kilku oddziałach, samej odchorowując ją dosyć mocno... Nie wiedziała, czy przez to wszystko udało jej się wydorośleć, jednak była pewna jednego - zaczęła tęsknić za obecnością kogoś bliskiego. Nie chodziło jej o dobrych znajomych ani o osoby, które nieustannie były przy niej. Nie bagatelizowała ich wkładu w codzienność, jednakże potrzebowała czegoś innego. Sama nie wiedziała, kiedy dokładnie postanowiła to zrobić... To... Napisać... Do ojca... Sama nie wiedziała, na co przy tym liczyła, jednak list został posłany z samego rana - jeszcze przed jej pracą - i nie było już odwrotu.

22.07.1974 roku


Tato,
co powiesz na lunch w najbliższy piątek?


Alyssa

Proste słowa, brak głębokiego przekazu, a jednak napisała to z trudem.
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 12:30 pm
Nie zgodziła się.  Wyciągnął do niej rękę, a ona tak po prostu nią wzgardziła.. Thomas zacisnął pięść na liście, gniotąc kartkę w kulkę, a potem tak po prostu wyrzucił zmięty papier do kosza. I wrócił do swoich obowiązków, dochodząc do wniosku, że dobre kontakty z córką najwidoczniej nie były mu dane. Tak, jak było... tak było najlepiej, nie było sensu tego zmieniać.

~*~

Nie spodziewał się tego. Zwłaszcza po tak długim czasie. Thomas akurat pracował nad jedną z ważniejszych spraw tego miesiąca, gdy sowa zrzuciła mu na biurko malutki list. Jego wzrok przykuł znajomy charakter pisma, więc niemal od razu sięgnął po papier, by przeczytać tak krótkie, a jakże treściwe pytanie. Przez chwilę, jakby się zawahał, ale potem szybko naskrobał to co miał i wrócił do pracy.

23 lipca 1974

Kawiarnia Browarów i Gulaszów? o 12?

Thomas Meadowes
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 1:09 pm
Nie mogła zaprzeczyć, że w dosyć dużym zniecierpliwieniu oczekiwała na odpowiedź ze strony ojca. Nigdy wcześniej - a przynajmniej w czasie, gdy wyrosła już z wieku dziecięcego - nie pomyślałaby, że przyjdzie jej tak bardzo wyczekiwać odpowiedzi od kogoś, kto nigdy jakoś specjalnie się nią nie interesował. Sama nie wiedziała, dlaczego potrzebowała tego akurat teraz. Domyślała się jednak, iż musiało mieć to związek z pracą w Mungu, która - chcąc bądź też nie - dostarczała jej widoku nieszczęśliwych, rozbitych, poróżnionych chorobą rodzin. Nie chciała dłużej mieć jednej z takich. Dlatego odzew ze strony Thomasa tak bardzo jej ulżył. Podświadomie chciała to wszystko naprawić, nawet jeśli nadal była na niego wściekła za to, do czego dopuścił się w stosunku do niej i jej zamierzchłej relki z Greybackiem.

23.07.1974 roku

Do zobaczenia.

Ponownie nie wysilała się, by pisać długie ciągi skomplikowanych słów, odsyłając prostą i jasną odpowiedź.
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 7:48 pm
Lunch przebiegł wyjątkowo pomyślnie. Mimo, że spotkaniu przeważnie towarzyszyła niezręczna cisza i częsta wymiana przelotnych spojrzeń, Thomas nie był rozczarowany. Ba! To było więcej niż oczekiwał. Oczywiście.. wciąż zdarzały się surowe uwagi i widok zgaszonych oczu Alyssy, to mimo wszystko teego właśnie było mu trzeba.
Chociaż od tego spotkania minęło już dużo czasu, to kontakty między Thomasem i Alyssą były regularne. Nie jakieś wylewne i rozczulające, ale najważniejsze, że były regularne.

Jorie
14 grudnia 1974
Pomyślałem sobie, że moglibyśmy... Masz jakieś plany na święta?
T. Meadowes
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 8:20 pm
Bogiem a prawdą, udając się na umówiony lunch, nie spodziewała się jakiejś wyjątkowo ciepłej, przyjaznej czy nawet rodzinnej atmosfery. Było na to stanowczo zbyt wcześnie, nawet jeśli dało się uznać, iż wszystko zmierzało w całkiem dobrym kierunku. Oczywiście, nie obyło się bez momentów, w których przez głowę Alyssy przelatywały szybkie myśli o popełnionym błędzie, jakim była chęć spotkania się z ojcem, jednakże skutecznie je wypierała. Oboje w końcu nie za bardzo wiedzieli, jak powinni odnosić się do tej drugiej strony, przez co nie dało się uniknąć tych chwil niezręczności czy ulotnej urazy. Blondynka wiedziała, że się starał, naprawdę to dostrzegała i doceniała, usiłując odpłacić mu się tym samym...
Co ostatecznie nie wyszło chyba aż tak źle, zważywszy na fakt, iż nie zerwali po tym kontaktu. Wręcz przeciwnie - był on nieco sztywny, odrobinę wymuszony i sztuczny, ale regularny. Zwłaszcza w postaci widywania się twarzą w twarz, chociaż wymiana krótkich, zwięzłych informacji przez telefon także nie wychodziła im źle. Być może mogliby nawet poprzestać na rozmowach telefonicznych, jednakże Meadowes zdawało się, iż jej ojciec niespecjalnie je lubił, zatem sama też wolała odpisywać na listy. No, przynajmniej jemu.
Tak było także tego dnia.
15.12.1974 roku

"(...) że moglibyśmy spędzić razem święta."?
Laboratorium będzie wtedy zamknięte, przynajmniej ta nasza część, więc myślałam o zrobieniu pieczeni, upieczeniu jakiegoś ciasta i... Wiesz, jakiejś skromnej kolacji.
Masz ochotę przyjść? To nie będzie nic wystawnego, ale...


Urwała, nie wiedząc do końca, co powinna napisać. A potem po prostu wysłała niedokończony list.
Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 8:33 pm
Nie spodziewał się tego typu propozycji, ale ucieszył się, że jego córka była na tyle inteligentna, by przez jego pióro nie musiało przechodził pełne jąkania pytanie, o to, czy w ogóle ma chęć się tego dnia z nim zobaczyć. Czuł tremę.. jeśli dobrze pamiętał to miały byś pierwsze wspólne (od ponad 10 lat) święta. Przede wszystkim nie wiedział, czego się spodziewać, ale z drugiej strony... zaczął kolejno przekreślać dni na powieszonym kalendarzu, odliczając czas do wspomnianej kolacji.

16 grudnia 1974
Cóż, brzmi obiecująco. Ja.. tak, wpadnę. Będziesz miała wielu gości?


Nie lubił tłumów, ale mimo wszystko postanowił, że na pewno wpadnie na tę kolację. Włożył list do koperty, po czym podał list swojej starej, brunatnej sowie.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 8:54 pm
Święta praktycznie nigdy nie kojarzyły jej się z obrazkiem, jaki zapewne tkwił w umysłach większości ludzi. Kiedy jeszcze żyła jej niania, Alyssa doświadczała czegoś na kształt względnie typowych świąt, jednakże po śmierci kobiety Boże Narodzenie nie wyglądało już w ten sposób. Nikt z otoczenia Meadowesów - ani tym bardziej sam Thomas - nie starał się nawet udawać, iż wspólne ubieranie choinki, pieczenie ciasteczek do mleka, przygotowywanie potraw na kolację... Iż to miało jakieś znaczenie. Były tylko prezenty rzucone pod drzewko - pierwsze z brzegu, jakie specjalnie z tej okazji wycinał ich ogrodnik - i rozwój sztuki przemknięcia się z talerzem tak, aby nie wpaść na kogoś innego.
Po tak marnej imitacji świąt, blondynka raz w życiu spróbowała zorganizować coś prawdziwego, co nawet całkiem nieźle jej wyszło - trzeba przyznać - osobliwie, ale nieźle. Przytargała wtedy poucinane gałęzie świerku, korzystając z zaklęcia, by zlepić je w coś na kształt krzywej choinki. Zrobiła też skromne jedzenie i kupiła jeden prezent na miarę jej budżetu. Myślała wtedy, iż może właśnie coś takiego miało stać się jej bożonarodzeniowym zwyczajem. Rok później znalazła się jednak w całkowicie innym miejscu, bezpowrotnie zamykając rozdział życia powiązany z Allectusem Greybackiem, ich mieszkaniem i wprowadzanymi tradycjami.
To były już jej kolejne święta - poprzednie spędziła samotnie, migając się od udziału w rodzinnej kolacji przyjaciela - spędzane w okresie dorosłości... I tym razem chciała, by były wartościowe. Nawet jeśli ponownie nie miała zaprosić na nie zbyt wielu osób, wreszcie mogła mieć prawdziwych gości. Dlatego tak pilnie oczekiwała na list, błyskawicznie nań odpisując.

16.12.1974 roku

Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
Poza Tobą? Będzie jeszcze jedna osoba, ktoś... Ktoś, z kim się spotykam. To mugol, ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Osiemnasta Ci pasuje?


Alyssa

Posyłając list - po raz pierwszy od dawna, od bardzo dawna - poczuła silne podekscytowanie.



Thomas Meadowes
Martwy †
Thomas Meadowes

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Pon Sie 21, 2017 9:11 pm
Przed śmiercią Emily, święta były jego ulubioną porą w roku. Ich ostatnie.. pamiętał, jakby to było wczoraj. Przy kolacji rozmawiali o założeniu rodziny o kolejnych świętach już w większym gronie i o zjadaniu jej popisowego ciasta ze śliwkami..

17 grudni 1974
Mugol? Nie, nie mam nic przeciwko. Mam nadzieję, że to porządny młodzieniec w przeciwieństwie... Będę o 18. Potrzebujesz, bym coś przyniósł?


I odesłał, dopiero teraz zastanawiając się nad prezentem, który wymagało by podarować córce... Po długich wędrówkach między alejkami Pokątnej stwierdził, że to nie ma najmniejszego sensu i wrócił do domu, otwierając najrzadziej otwieraną szafkę w domu. Wyciągnął z niej szkatułkę i spojrzał na skromny naszyjnik, który podarował na święta Emily, dokładnie 25 lat temu..
Sponsored content

So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M. - Page 2 Empty Re: So we rode down to the river where the toiling ghosts spring, for their curses to be broken| T.M. & A.M.

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach