Go down
avatar
Gość

Theo McLean [uczeń] Empty Theo McLean [uczeń]

Wto Sie 15, 2017 10:19 pm
Imię i nazwisko: Theo McLean
Imiona i nazwiska rodziców: Aurelia McLean i Horacy McLean
Data urodzenia: 13 września 1960
Miejsce zamieszkania: Llanuwchllyn, Walia
Status majątkowy: Bogaty
Czystość krwi: mieszana (ojciec matki był półkrwii, plus siostra matki jest mugolskiej krwii)
Dom w Hogwarcie: zielony jakby był to byłoby mega
Różdżka: Świerk, Pancerz kikimory, 12,5 cala, giętka

Wzrost: 181 cm
Waga: 84 km
Kolor włosów: rudy
Kolor oczu: piwne

Bogin: śmierć jego rodzeństwa
Amortencja: świeżo skoszona trawa, maliny, świeżo upieczony chleb

Widok z Ain Eingarp:
Zawsze pierwsze co mu się rzucało w oczy, kiedy patrzył w lustro były jego oczy. Tak piękne, z głębokim kolorem. Lubił się nad nimi zastanawiać czy są bardziej zielone czy brązowe. W takich momentach wychodziła jego arogancja i narcyzm. Miał rude włosy, które rzadko kiedy wyglądały jakby ktoś je ułożył. Dbał o nie, ale one jakby żyły własnym życiem, więc po prostu je zostawił same sobie.
Theo w lustrze jednak nie stał w miejscu. Obrócił się plecami do swojego realnego “ja” i nagle obraz się rozmył i zamiast ceglanych murów zamku, pojawiły się ciepłe ściany z obrazkami. Tak, to był jego dom. Zmrużył oczy, żeby się upewnić że nie śni. W odbiciu siedział w salonie z jednym ze swoich kolegów i spokojnie sobie rozmawiali. Nigdzie nie było biegających dzieciaków i zwierząt. Był najstarszy z rodzeństwa (była ich czwórka w sumie), matka zawsze zajęta, więc opieka nad młodszym rodzeństwem spadła na niego.
Spokojne dni, kiedy nie musi się martwić o nic oprócz swoich potrzeb, to najgłębsze jego pragnienie.


Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Wyniki z SUMów:
- Trasmutacja P
- Eliskiry W
- Zaklęcia P
- Zielarstwo Z
- OPCM Z
- Historia Magii Z
- Astronomia Z
Nauka nie idzie mu źle, jednak uczy się tylko tego co chce, cała reszta po to tylko żeby zdać. Marzy mu się tworzyć eliksiry i dąży do tego z całych sił.

Przykładowy post:
Wysoki, rudy chłopak wpadł do przestronnego pokoju i z wściekłością kopnął w łóżko. Zaklnął w momencie kiedy poczuł ból w palcach, jednak nie zmniejszyło to jego wściekłości. Nie mogli tego zrobić. Jego durni rodzice myśleli, że mogą wszystko. Tylko dlatego, że miał dopiero 15 lat? To, że nie był pełnoletni nie oznaczało, że będą mu narzucać swoje marzenia.
- Nie będziesz się zajmował jakimiś durnymi eliksirami - zaczął przedrzeźniać głos matki.
- Jesteś naszym synem, przejmiesz naszą farmę smoków! - powtarzał ojca.
Co go obchodzą jakieś tam smoki? Oni mogli mieć z tego radość i zarobek, ale on chciał zająć się czymś innym, czymś o wiele bardziej ekscytującym jak eliksiry. Jednak dla jego rodziny najważniejsze były Walijskie Zielone. To dla nich się sprowadzili do Walii prawie 13 lat temu. Nie dość, że wywieźli go ze Szkocji to narobili mu rodzeństwa a teraz jedyne co się zajmują to smoki, a on ma na głowie uważanie czy dzieciaki się nie pozabijają. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. Po chwili usłyszał jak drzwi od jego pokoju zaskrzypiały. Zanim zdążył podnieść głowę trzy małe ciałka się na niego rzuciły.
- Nie bądź smutny, Theo. - powiedziała ruda nastolatka. Olivia wyrasta na piękną i cwaną dziewczynę. Miała już 12 lat i charakterystycznego diablika w oczach.
- Same to zrobiłyśmy. - dwie małe szatynki podały mu prosty naszyjnik z kwiatów. Bliźniaczki będa piękne jak dorosną, pomyślał.
Nie potrafił się nie uśmiechnąć. Te trzy istotny były jedyną sprawą która go trzymała w tym pokręconym domu. Mógł być wredny, mógł kombinować, cwaniakować, handlować na lewo, czy robić niedozwolone rzeczy. One jednak były kimś dla kogo warto było żyć.
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach