Go down
Alice Prewett
Ministerstwo Magii
Alice Prewett

Alice Celia Prewett  Empty Alice Celia Prewett

Sro Sie 09, 2017 1:25 am

Alice Celia Prewett  Sallysparrowdw
Imię i nazwisko: Alice Celia "Cece" Prewett
Imiona i nazwiska rodziców: Finelia Prewett née Fortescue ([42 lata] właścicielka kwiaciarni na Pokątnej) - najmłodsza prawnuczka Dextera Fortescue ([zmarł mając 64 lata] jednego z dyrektorów Hogwartu), córka Eliasa Fortescue ([68 lat] szeregowego pracownika Ministerstwa Magii) i Yvette Fortescue née Abbott ([65 lat] perfekcyjnej pani domu), siostra bliźniaczka Floreana Fortescue ([42 lata] właściciela najbardziej znanej lodziarni w magicznym Londynie), matka Flaviusa ([20 lat] zamordowanego przemytnika).
Theodore Prewett ([37 lat] Niewymowny) - syn Ignatiusa Prewetta ([63 lata] właściciela sklepu z ziołami na Pokątnej) i Lucretii Prewett née Black ([53 lata] niezbyt dobrej pani domu), starszy brat Arctusa ([33 lata] Niewymownego), ojciec Flaviusa ([20 lat] zamordowanego przemytnika).
Data urodzenia: Przyszła na świat 11.09.1959 roku aczkolwiek rodzice postanowili wystosować pismo do dyrektora, aby ich córka poszła do szkoły z rocznikiem starszego (urodzonego 01.09.1958 roku) brata. Mieli nadzieję, że Flavius zajmie się siostrą. Nie zdawali sobie sprawy z rywalizacji między rodzeństwem. Niezgoda nasiliła się tym bardziej po przydzieleniu dzieci do rywalizującego ze sobą Gryffindoru i Slytherinu.
Miejsce zamieszkania: Mieszka z Floreanem (bratem matki) nad jego lodziarnią na ulicy Pokątnej pod numerem 24.
Status majątkowy: Rodzice próbowali sabotować jej decyzję o zostaniu aurorem. Postawili ją przed ultimatum. Alice wybrała pracę dla Ministerstwa i musiała uniezależnić się finansowo. Jedynie jej ojciec chrzestny (wuj Florean) nie naciskał na nią a nawet zaoferował jej pokój w małym mieszkaniu za pomoc przy otwieraniu i zamykaniu lodziarni. Cece nie jest bogata, żyje skromnie. Większość pieniędzy odkłada na podróż dookoła świata.  
Czystość krwi: Ma czystą krew, ale nie uznaje różnic między nią a osobami półkrwi albo mugolami i mugolakami.
Była szkoła: Chodziła do Hogwartu, w którym trafiła do Gryffindoru. Alice uważa, że odnalazłaby się w Hufflepuffie, ale nie kwestionuje wyboru Tiary Przydziału.
Różdżka: Alice ma prostą różdżkę wykonaną z drewna akacji. Jest 11-calowa, zadziwiająco lekka, prosta i odpowiednio giętka. Za rdzeń służy włos Demimoza, który jest bardzo dobry do zaklęć maskujących, ponieważ z futra Demimozów tworzy się m.in. peleryny niewidki.
Wzrost: Jest bardzo niska. Ma zaledwie 157 centymetrów wzrostu.
Waga: Waży 47 kilogramów. Nie je zbyt wiele, z mięsa je wyłącznie ryby i ma szybką przemianę materii.
Kolor włosów: Ma naturalne włosy koloru mysiego blondu. Często rozjaśnia je do bardziej żywego blondu albo farbuje na brąz. Kilka razy była ruda.
Kolor oczu: Piwne.
Alice Celia Prewett  Tumblr_inline_n3qgj11oz61s91xfh
Praca: Rodzice chcieli, żeby została uzdrowicielką. Od razu po szkole dostała się z łatwością na staż, który przerwała po tygodniu, bo okazało się, że ma mocne uczulenie na środki dezynfekujące używane w Świętym Mungu. Alice chciała zostać aurorem, jej rodzice nie umieli pogodzić się z tym wyborem. Przedstawiła im wersję z uczuleniem, którego nie ma. Dzięki temu mogła spróbować swoich sił w przeszkoleniu aurora, na którym jest nadal. Niestety zaczęła je później, ponieważ nie mogła pójść na nie od razu po porzuceniu stażu w Mungu.
Potajemnie również działa dla Zakonu Feniksa, do którego dołączyła niedawno (około trzy miesiące temu). Była świadkiem zamordowania starszego brata. Ocalił ją jeden z członków Zakonu. Została otoczona ochroną wybawiciela ze względu na to, że niewiadome było czy jej tożsamość nie została rozpoznała. Wygląda na to, że nie, ale Alice dobrowolnie (i z uporem maniaczki) dołączyła do grona.

Umiejętność/specjalizacja wybrana na starcie: Zaklęcia defensywne z naciskiem na zaklęcia maskujące.

Bogin: Lord Voldemort siedzący na stosie trupów mających twarze bliskich Alice: rodziców, brata, dziadków, Franka, kuzynostwa, członków Zakonu Feniksa, pracowników Biura Aurorów i innych dobrych ludzi.
Amortencja: Pachnie jak świeżo ścięte róże, puder dla dzieci i lody truskawkowe z lodziarni jej chrzestnego.
Alice Celia Prewett  Sally-Sparrow-in-Wester-Drumlins-doctor-who-31804269-245-172
Widok z Ain Eingarp: Przysięgam, że chciałam zdjąć pajęczyny z moich falowanych blond włosów. Jak znalazłam się w tym pokoju? Sama nie wiem. Na początku myślałam, że to składzik. Szłam w prawo. Potem w lewo. Potem znowu w prawo i w lewo, i w lewo, i w lewo, i w lewo, i w lewo, i w lewo. Prawdopodobnie tak wygląda jeden z elementów szkolenia z orientacji w terenie i muszę przyznać, że jest okropnie trudny. Przysięgam, że wszystkie korytarze wydają się identyczne, ale to nie jest łazienka.
Nie oczekuję złotych toalet w pomieszczeniach sanitarnych dla stażystów, aczkolwiek olbrzymie pajęczyny, które oblepiają mi włosy jeszcze bardziej niż te poprzednie (krótka historia: nie idźcie do szafy w polowaniu za boginami, ponieważ zawartość starych mebli jest gorsza od najgorszych koszmarów), nie powinny zwisać z żadnych sufitów*.  

*Adnotacja numer jeden, pióra Alice Prewett: Jednak, jeśli to jest łazienka, to ktoś powinien wylecieć, bo do Halloween jest jeszcze daleko.
 **Adnotacja numer jeden do adnotacji numer jeden, ponownie pióra Alice Prewett: Muszę jednakowoż przyznać, że Ministerstwo Magii nawet poza Halloween przypomina Dom Strachów.
  ***Adnotacja numer jeden do adnotacji numer jeden adnotacji numeru jeden, stępionej stalówki pióra Alice Prewett: A może system sowiej poczty został zamieniony na sieć...  pajęczą naumyślnie?
   ****Adnotacja numer jeden (...) adnotacji numeru jeden, podpisana wielkim kleksem autorstwa Alice Prewett: Zapomnijcie, właśnie coś wlazło mi na głowę i jestem pewna, że to nie zechce z nikim współpracować.

Uważnie rozglądam się dookoła. Może trafiłam na jakiś skrót? To byłoby bardzo przydatne zważywszy na ilość czasu dawanego kursantom, żeby przebyli z jednego punktu do drugiego. Przysięgam, że nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie olbrzymie jest Ministerstwo Magii, zanim nie wpadłam na ten pomysł. Uściślijmy: na ten poprzedni związany z karierą. Ten obecny wynikł nagle z potrzeby pozbycia się welonu pajęczyn z półkrótko przystrzyżonej fryzury, jaką noszę.
Z nadzieją zapuszczam się coraz dalej. Stawiam ostrożne kroki, ponieważ obawiam się wyciągnąć różdżkę. Robię to dopiero wtedy, gdy natrafiam na płaską powierzchnię, którą oblepiają pajęczyny.
- Lumos - szepczę.
To bardzo stare lustro. Tak jak wyczułam: w całości oblepiają je pajęczyny, które zdejmuję ręką i wnętrzem dłoni, przecieram  gładką taflę. Na początku myślę, że natrafiłam na starą graciarnię, ale coś przyciąga mnie w kierunku zwierciadła. Spoglądam w przetarty kawałek i widzę swoją twarz.
Za mną stoi mężczyzna, który trzyma ręce na moich ramionach. Jest wyższy ode mnie, więc nie widzę jego twarzy (wytarłam tylko kawałek powierzchni). Ma na sobie tweedową marynarkę. Z jakiejś racji wiem, że jest pomiędzy nami więź. Moje serce łomocze coraz szybciej. Mam cichutką nadzieję, że to TEN mężczyzna. Nie kończę odsłaniać lustra z pajęczyn. Chcę pozostawić miejsce na złudzenia. Wpatruję się w to, co jest za nami. Otaczają nas palmy. Widzę też kawałek piaszczystej plaży i rozkołysany ocean. Podróżujemy. Jesteśmy bezpieczni.
Nie powinnam widzieć takich obrazów. Odsuwam się jak najszybciej. Muszę mieć siłę kontynuuować szkolenie. Chcę zrobić coś dla tego świata. Nie chodzi mi o własne bezpieczeństwo. Ja nie jestem najważniejsza.
- Nox - kończę zaklęcie i szybko wychodzę. Nie wiem co to było, ale nie rozbudziło pragnień w moim sercu. Skutek jest inny. Czuję się zdecydowana. Żadne boginy nie są mi straszne.

Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności: Nauczyła się wielu przydatnych zaklęć służących do lewitacji przedmiotów. Jest niziutka, więc magią bardzo dobrze ściąga rzeczy z półek. Zna wiele zaklęć użytkowych, umie: równo składać koszule, pakować walizkę w kilka sekund, dobierać skarpetki do pary, czyścić sowią klatkę na błysk. Dobrze radzi sobie ze znikaniem w tłumie, bo ma niewielki wzrost. Zaklęcia maskujące są jej konikiem. Uwielbia transmutację. Wielokrotnie odnajduje rzeczy, których inni nie mogą znaleźć. Przeciska się nawet przez najmniejsze dziury. Mówi o sobie, że nie zajmuje dużo miejsca, więc dobrze wychodzi jej teleportacja kominkami i umywalkami. Zna wiele ciekawych opowieści, ponieważ lubiła Historię Magii. Jest encyklopedią wiedzy z Zielarstwa i OPCM. Wszystko dobrze czuje się pod jej opieką. Dobrze odpiera ataki długodystansowe. Ma świetną pamięć do: nazw, adresów, imion, koligacji itd. Umie szyć i przerabiać ubrania. Chwali się rozwiniętą intuicją.

Ma krótkie nogi, więc nie biega szybko. Nie radzi sobie ze wspinaczką. Łatwo znokautować ją w walce wręcz. Nie lubi silnego wiatru, bo zwiewa ją razem z parasolem. Nigdy nie była zbyt dobra z Eliksirów. Nienawidzi ich. Nie za bardzo radzi sobie z wymyślną kuchnią. Nie ma żadnej wiedzy z Astronomii. Nie cierpi Wróżbiarstwa. Numerologia to dla niej czarna magia. Tak samo jak Starożytne Runy. Nie zna się na mugolskim społeczeństwie. Nie posiada orientacji w dużych budynkach (takich jak Ministerstwo Magii) i nie umie czytać mapy. Próbowała prowadzić samochód, ale ruszyła... w drugą latarnię. Nie ma głowy do języków obcych.

Przykładowy post:
- Alice!
Jak najszybciej skręcam w najbliższą uliczkę.
- ALICE!
Mój krok jest coraz szybszy. Jest zadziwiająco szybki jak na moje krótkie nogi.
- ALICEEE!
Jego głos jest głośny i wyraźny. Słyszę go przez dźwięki gwarnego tłumu na Nokturnie.
- ALICE, POROZMAWIAJMY!
Wbiegam w pierwszą bramę, gdzie kucam za ceglanym filarem. Kolejne "Alice, Alice, Alice, Alice" oddalają się i wreszcie głuchną. Głęboko oddycham, gdy patrzę na moją pierś, która porusza się zbyt szybko. Nie uciekam. To może tak wyglądać, ale nie jest prawdą. Chowam się. Nienawidzę się za to, ale jeszcze bardziej nienawidzę się za to, co zamierzam zrobić.
Wiem, że ten dzień będzie mnie prześladować. Moi rodzice mi przebaczą. Nie dogadujemy się zbyt dobrze od czasu, gdy zostałam aurorem. Wybaczą mi, bo mnie kochają. Gdzieś tam. Wiedzą, że chcę dobrze dla nich i dla naszej rodziny. Wiem, kto tego nie zrobi: Flavius. To on gonił mnie po uliczkach. Dałam nakryć się na podsłuchiwaniu. Byłam w za dużym szoku.
Myślałam, że możemy zacząć od nowa. Nie dogadywaliśmy się, bo (w gruncie rzeczy) byliśmy do siebie za podobni. Nie tylko z charakteru. Mamy takie same piwne oczy o "sarnim spojrzeniu". Jego włosy mają identyczny odcień brudnego blondu. Nawet falują się w ten sam sposób. Zawsze narzekał na niski wzrost i drobną budowę ciała. Ja wywracałam oczami, jakbym nie znała tego. Moja skóra jest opalona i gładka. Jego nos pokrywają piegi, jakby ktoś rzucił w niego makiem. Wybaczyłabym mu wszystko, gdyby on zrobił to samo. Prócz jednego. Nie spodziewałam się, że Flo może dołączyć do NICH. Tego moje serce nie chce i nie może znieść.
Chciałabym podnieść się i stanąć. Zamiast tego opadam na ziemię. Jeszcze bardziej: na klęczki. Podpieram się dłońmi o chodnik pomiędzy podwórkami. Czuję brudny piach między palcami. Słyszałam o NICH. Nie mam złudzeń, że to pomyłka. Domyślam się co Flavius chce mi powiedzieć. Spodziewam się, że chciałby wmówić mi kłamstwa. Tylko ja nie chcę go słuchać. Wyrzucam sobie, że mogłam spodziewać się takich następstw.
Najpierw porzucił szkołę i uciekł z domu. Potem wielokrotnie trafiał na patrole aurorów z Ministerstwa. Poznał szemranych ludzi. Stoczył się. Byłam przy nim, gdy przyszedł do mnie i prosił o wsparcie. Przyznał się do wszystkiego. Mówił, że szuka sposobu na szybki zarobek, bo spotkał kogoś wyjątkowego. Nie dał sobie przemówić do rozsądku. Tylko to nigdy nie kończy się dobrze. Obiecywał, że tylko sprzedaje... zaczął brać. Po raz kolejny przyszedł do mnie. Nie odtrąciłam go. Ponoć zaczął wychodzić na równą. Mieliśmy spotkać się dzisiaj.
Przyszłam odpowiednio wcześnie, żeby zobaczyć to czego nie powinnam widzieć. Zobaczył mnie... a teraz? Nie potrafię wstać. Trzęsę się jak w febrze. Spędzam tu za dużo czasu. Wkrótce znowu słyszę zbliżające się wołanie. "Alice, Alice, Alice!" Nagle dźwięg urywa się w pół słowa. Unoszę wzrok. Widzę go w przeciwległej bramie. Trzyma mój szalik w rękach. Ten czerwony z zielonymi paskami. Zrobiłam go w prezencie dla niego. Chciałam pokazać mu, że nie musimy podsycać złości z Hogwartu. Patrzy na mnie. Otwiera usta. Do moich uszu dociera mieszanka dwóch dźwięków.
- Ce - to jego ostatnie słowo.
To on wymyślił "Cece" i wszystkie głupie rymy. Patrzę na jego półotwarte usta. W moich uszach wibrują słowa. Są głośne i wyraźne. Słyszę je jak krzyk.
- Avada Kedavra!
Widzę błysk zielonego światła. Flavius upada na ziemię. Wygląda jak marionetka z podciętymi sznurkami. Nagle czuję szarpnięcie. Ktoś siłą unosi mnie za brzeg czarnej szaty. Chcę się bronić, ale wtedy słyszę syk.
- Alice!...
Poddaję się. Jestem jak w transie. Pozwalam pociągnąć się dalej. Pędzimy plątaniną uliczek. Dźwięk moich kroków jest dla mnie jak nie mój własny. Brzmi bardzo odlegle. To wszystko jest takie irracjonalne. Dociera do mnie, że znowu uciekam od Flaviusa. Niezdrowy chichot wydobywa się z moich ust. To sen. To wszystko mi się śni. Nawet, jeśli mężczyzna przede mną boleśnie ściska moje ramię, wystarczy, że uszczypnę się w rękę... ale to tylko boli a my pędzimy.
Nie jestem w stanie użyć teleportacji. On chyba wie o tym. Dlatego ciągnie mnie przed siebie. Nie wiem czy ktoś nas goni. Nie rozumiem dlaczego ONI zamordowali kogoś swojego. Nie chcę myśleć o tym. Nadal mam w głowie myśl, że kilkanaście minut temu chciałam wydać Flaviusa a teraz on nie żyje. Jego ciało leży na jakimś zabrudzonym podwórku pośrodku Nokturnu.
Niekontrolowany, desperacki śmiech ucicha. Świat kręci się przed moimi oczami. Nie rozumiem. Potem nagle wszystko ucicha. Otacza mnie ciemność. Nie wiem kiedy upadam, ale to błogostan.

Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Alice Celia Prewett  Empty Re: Alice Celia Prewett

Sro Sie 16, 2017 1:39 pm

Karta dopracowana, ciekawa, trzymam kciuki by Alice udało się zostać aurorem. Łap ode mnie 10 dodatkowych fasolek!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach