Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Dormitorium chłopców z VII roku

Pon Wrz 02, 2013 2:16 pm
Dormitorium chłopców
W dormitorium znajduje się:
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Pon Lip 27, 2015 10:29 pm
I w końcu nadszedł ten dzień. Dzień ostatnich przeszukiwań, które Charles musiał zrobić w dormitorium chłopców z VII roku. Odetchnął wręcz z ulgą, gdy znalazł się przed drzwiami, które prowadziły do pokoju zajmowanego przez najstarszych Puchonów. Dzisiaj miało się okazać, czy owi młodzieńce mają jakieś powiązania z jego sprawą, czy też nie. No ale wszystko w swoim czasie! Związał włosy w kucyka, sprawdził swój pergamin z notatkami odnośnie sprawdzania dormitoriów i zapukał w ostatnie drzwi w kształcie wieka beczki. Po chwili, gdy usłyszał odpowiedź, wszedł do środka i posłał wszystkim tu zebranym nieco nieobecny uśmiech, a jego miodowe tęczówki mętnie utkwiły w jednym z Puchonów. Po minucie rozejrzał się po komnacie utrzymanej w jasnych barwach, przywitał się z wszystkimi i ruszył w stronę łóżka Jeremy'ego Fincha. Minął po drodze miejsce, które zazwyczaj zajmował Nickolas Lloyd - ale skąd Myrnin mógł to wiedzieć? W końcu przyszedł tutaj w innym celu.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Pon Sie 03, 2015 2:02 pm
Sprawdzanie rzeczy Jeremy'ego Fincha nic nie przyniosło - chłopak był zupełnie czysty, więc Charles przeszedł do kolejnego łóżka, które należało do Zordona Reida. Tam znalazł dużo różnych kolorowych i zabawnych rzeczy, ale na szczęście wszystkie były zgodne z regulaminem. Zaklęcia również nic nie wykazały. Przejechał palcami po swoim policzku i skierował swoje kroki do kąta Martina Fleur; oprócz dziwnego i specyficznego zapachu nie znalazł niczego. Nawet, gdy sprawdził legowisko chłopaka różdżką, wypowiadając odpowiednią formułkę i tak nic się nie stało. Ostatni był Joshua Hope - uczeń, który zrobił niemałe zamieszanie przed samym początkiem pogrzebu, jednakże w porę uspokoiła go jedna z uczennic. Myrnin przyjrzał się uważnie Puchonowi, kiedy zajął się sprawdzaniem jego łóżka i szuflad, ale nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego w tych żółtych oczach. Rzucił kilka zaklęć i kiedy już myślał, że niczego nie znajdzie, w jego ręce trafiła paczka papierosów.
- Rekwiruję, panie Hope - zwrócił się swoich chrapliwym głosem w stronę Joshui i skierował paczkę papierosów za pomocą swej różdżki i odpowiedniego zaklęcia do worka. Oprócz tego nie znalazł już niczego.  - Radziłbym panu uważać na ten nałóg, jest niesamowicie szkodliwy.
I kto to mówi, Charlie.
Odezwał się rozbawiony i znajomy głosik w jego głowie, na co on tylko zacisnął wargi. Następnie pożegnał się z wszystkimi, wykonał krótki ukłon i opuścił dormitorium VII roku Hufflepuffu, odznaczając ich przy okazji na liście. Kiedy to zrobił, odetchnął z ulgą, dostrzegając, że to już koniec sprawdzania dormitoriów.

[z/t]

Joshua Hope: - paczka papierosów, - 1 sykl i 23 knuty
Charles Cameron Clark
Hufflepuff
Charles Cameron Clark

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 12:40 am
Kręcił głową, gdy wchodził po schodach i odetchnął głęboko, dłonią przejeżdżając po rudych włosach i tym samym uskuteczniając na nich nieład znacznie większy niż do tej pory. Zastanawiał się, co go podkusiło, by wejść w butach w to całe bagno, dlaczego zechciał je upomnieć, z jakiego powodu wrzask mandragory wprawił go w stan, w którym uznał, że pouczanie kogokolwiek to świetny pomysł.
Mógł rzucić im obu spojrzenie o temperaturze zera absolutnego i sobie pójść. Zaszyć się w dormitorium - pewnie cichym i pustym - i nie wychylać stamtąd nosa. Może się pouczyć? Poczytać? Odrobić zaległą pracę domową? Teraz miał ochotę tylko i wyłącznie na krótką drzemkę.
Charles nie lubił być wyprowadzany z równowagi - nawet jeśli było to zaledwie uszczypnięcie, drobna rysa na gładkiej tafli szkła. Miał nadzieję, że jego odwrót i dramatyczne opuszczenie pomieszczenia sprawi, że żadna z dwóch histeryczek nie będzie chcieć podążać jego śladem, że dadzą mu spokój i zapomną, że to się w ogóle wydarzyło. Tak jak Clark. W momencie, w którym przekroczył próg dormitorium, zostawił cały ten absurd za sobą. To już go nie dotyczyło, znalazło się za horyzontem zdarzeń. Krótki epizod zepchnięty do marginesu myśli. Nic więcej.
Zamknął za sobą drzwi, torbę przerzucił na łóżko. Przez chwilę szperał w swoich rzeczach w poszukiwaniu mugolskich ubrań - jednak czuł się w nich zdecydowanie lepiej i swobodniej - lecz napotkał na swojej drodze jakiś zmięty kawałek pergaminu. Rozwinął go, wygładził, przeczytał nieistotną treść - była to kartka z odręcznymi notatkami z historii magii - nim skrzywił się, pergamin zmiął ponownie i odłożył na bok. By później go pięknie zutylizować.
Nie spodziewał się żadnych gości. Umarło w nim przekonanie, że ktoś mógłby naruszać jego święty spokój. Na dobry początek postanowił się przebrać.
Gdy już porzucił czarodziejską szatę i stał przed swoim łóżkiem tyłem do drzwi - na całe szczęście spodnie zdążył założyć - patrzył na trzymaną w dłoniach kraciastą koszulę. Krytycznie. Bo była wymięta. Charles bardzo potężnie nie lubi rzeczy wymiętych i równie potężnie rozważał jednak założenie czegoś innego. Z drugiej strony jednak i tak chciał się położyć. Jaki więc sens miałoby doprowadzanie do porządku czegoś, co i tak się wymnie?
No był między młotem a kowadłem. Między wódką a zakąską. Między kawą a drzemką. Czymkolwiek a czymkolwiek, Jezu, nie wiem.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 1:07 am
Pewnie było dużo rzeczy którymi Sharon powinna się zająć. Zadaniami domowymi również i dodatkowymi sprawami, bo należała do różnych kółek, o ile w tym roku nie nastąpiły jakieś zmiany. W sumie nie do końca się orientowała, a już koniec października! I jaka z niej uczennica, jaki członek? Gdzie tu sens? Nie ma żadnego. Ale przynajmniej zajmowała się swoim zadaniem dodatkowym z Zielarstwa. Co prawda spóźniła się mocno ze sprawozdaniem o Żonku, ale liczyła że profesor Sprout jej to wybaczy. Co do tego czym miała jeszcze się zająć... pozostała sprawa Amelii. Zostawiła ją z roślinami, z łzami, które jeszcze lśniły na policzkach. ZOSTAWIŁA. Nawet jeśli musiała przeprosić Charlesa to nie powinna reagować tak pospiesznie i emocjonalnie. Szampon Wspaniały nie myślała, co tutaj dużo mówić. Nie spodziewała się też, że tak niebezpieczne może okazać się dormitorium chłopców VII roku. W ogóle, że też nie przyszło jej do głowy, że zbliżanie się do takich miejsc nie było zgodne z regulaminem i ogólną moralnością. Owszem, lata 70. były dość otwarte, ale... aż tak? To było jak proszenie się o kłopoty! Co by rodzina powiedziała? No ale było za późno, bo się odważyła, choć wzrok wbiła w swoje tenisówki, ledwo oddychając i modląc się o coś czym mogłaby zająć ręce.
Charles nie otwierał, co było dziwne. Podejrzane nawet. A jeśli coś mu się stało?! Jeśli... jeśli to zderzenie spowodowało niewyobrażalny ból i teraz chłopak leżał na ziemi pozbawiony przytomności? O nie! Co ona zrobiła?!
Spanikowana Sharon zapukała ponownie bardzo nerwowo, po czym pospiesznie chwyciła za klamkę i nacisnęła na nią.
- B-bo ja... cz-y-y - powiedziała głośno i ujrzała pół jego ciała bez ubrania. Co. COOOOOOOO?! Wypuściła plakat i czekoladę, zasłaniając oczy, usta, ogólnie twarz, bo zrobiła się czerwona. Nigdy nie widziała na żywo chłopaka bez koszuli. Raczej. Chyba. Nie przypominała sobie. Może tylko w gazetach?
Nogi się pod nią ugięły, a zranione kolano kompletnie nie pomagało, więc już po chwili wylądowała tyłkiem na podłodze.
- Jachciałamprzeprosiiadsicicaąć - wykrztusiła słabo, zawstydzona.  Jak dobrze, że nie widziała więcej... Chociaż i tak patrzyła, nie mogąc się powstrzymać, przez szpary między pulchnymi palcami. Nie rozumiała dlaczego. I dlaczego tak reaguje. Pewnie inne dziewczyny, w swoich pięknie ułożonych fryzurach i mugolskich kombinezonach w których chodziły po zajęciach by po prostu go zlustrowały i potraktowały to jak najnormalniejszy widok na świecie, bo takie były czasy. Bo nawet czarownice, zwłaszcza te z mugolskich rodzin,  nie uważały męskich torsów za coś wstydliwego, a nawet przeciwnie.
A Sharon? Sharon była bliska utraty przytomności.
Charles Cameron Clark
Hufflepuff
Charles Cameron Clark

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 1:32 am
Zignorował pukanie.
Miał cichą nadzieję, że natręt zwyczajnie odejdzie. Pomijając już przy tym wszystkim tak drobne szczegóły, że najzwyczajniej w świecie mało go obchodziła osoba, która wejść do środka chciała. Nie uzyskała słownego pozwolenia. Mogła pomyśleć, że pokój jest pusty, że nikogo nie ma i nie warto tam wchodzić - tak zresztą nakazywałyby zasady podstawowej przyzwoitości i ludzkiej moralności.
Na kolejne stukanie do drzwi zareagował dokładnie tak, jak powinien. Czyli przewrócił oczami, spojrzał na drzwi zmrużonymi oczami, by zaraz powrócić spojrzeniem do swojej koszuli, a myślami do własnego problemu.
Założyć czy nie założyć - oto jest pytanie.
Wtedy nastąpił przełom. Usłyszał to charakterystyczne stuknięcie sygnalizujące naciśniecie klamki i otworzenie drzwi. Uniósł wzrok ku niebu z wyrazem zrezygnowania na twarzy - czy raczej ku sufitowi, bo ten jednak był mu w tej chwili znacznie bliższy. Odwrócił głowę w stronę intruza, by pokazać mu, jak straszliwie załamał go ten nieuprzejmy gest i wejście do środka bez przyzwolenia - to nie był starożytny Rzym, to była Anglia, tutaj milczenie nie oznaczało zgody.
Nie zdążył powiedzieć ani słowa, nie zdążył zrobić miny pełnej politowania. Powędrował wzrokiem za upadającymi przedmiotami i uniósł brwi. Przez chwilę nie połączył kompletnie dzikiej reakcji Sharon ze swoim nagim torsem. Totalnie. Po prostu na nią patrzył, nadal trzymając koszulę mniej więcej na wysokości swojej twarzy i zastanawiał się, czy można być bardziej karykaturalnym. Groteskowym. Skrzywionym.
Przewróciła się. Charles ledwo zrozumiał, co powiedziała i powoli pokiwał głową. Nadal zastanawiał się, czy aby na pewno pojął, co z siebie wydusiła. I wciąż namiętnie starał się zrozumieć, dlaczego tak zareagowała. Pierwszy raz w życiu weszła do męskiego dormitorium? Pierwszy raz w życiu złamała regulamin?
Gdy tak się jej przyglądał z cieniem niezrozumienia na twarzy, dotarło do niego, dlaczego zasłoniła dłońmi twarz i zerkała na niego tylko przez te serdelki, które ktoś przypadkiem nazwał palcami. Parsknął, narzucając na grzbiet koszulę.
- Po co? - spytał, zapinając już guziki. Może nieco łagodniej już, bo wyglądała tak, jakby była o cal od śmierci, zejścia na zawał czy cokolwiek. Truchło na progu mogło być całkiem problematyczne, a Charles nie miał ochoty tłumaczyć się, dlaczego się tam znalazło. Taktycznie postanowił najpierw doprowadzić się do porządku, a następnie właściwie zareagować. Właściwą reakcją wydawało mu się podejście do Sharon i podanie jej dłoni, by pomóc jej wstać. I tak już nie miał dokąd uciekać, lepiej chyba było skonfrontować się z problemem, zanim nabrałby większych rozmiarów. Większych niż Gallagher, a to już nie lada osiągnięcie. - Ogarnij się. Wstań.
Niby wyciągnął do niej pomocną dłoń. Niby starał się nie brzmieć nieprzyjemnie. Ale problem z Charlesem był taki, że miał dość szorstką powierzchowność. Był ponury, posępny, ironiczny. Łypał na ludzi tymi piwnymi ślepiami, raził ich rudością swoich włosów, a jego głos wiecznie brzmiał tak, jakby był przynajmniej niezadowolony z faktu egzystencji i swojej, i wszystkich dookoła.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 2:02 am
Trochę miała z tym problem, w sensie z tym jak powinna zachować się w takiej sytuacji, bo nigdy w takiej sytuacji nie była. Możliwe, że Charlesa by to nie obchodziło i trudno go winić, bo dlaczego miałoby go to obchodzić. I to taka osoba jaką była. Różne niezrozumiałe przypadki zdarzały się w życiu, zawsze mógł potraktować ją jako taki przypadek. Kompletnie oderwany od rzeczywistości, od tego czego oczekiwał, od tego co było mu znane. Była jaka była. A jaka była? Cóż, dziwną grubą Puchonką z VII roku, co siedziała z nosem w swoim pamiętniku i tylko Merlin jeden wiedział, co też takiego tam wypisywała, rysowała czy wklejała. Właśnie! Powinna uzupełnić zapas magicznego kleju Rottenberga, już jej się kończył a był najlepszy z wszystkich dostępnych, bo na mugolski klej nie dało się przykleić na przykład ruszających zdjęć. O zgrozo i jak żyć? Ale świat magii posiadał sporo wspaniałych rzeczy z których aż grzech nie skorzystać. Możliwe, że podświadomie Szampon Wspaniały włączała w to również chłopców. Mężczyzn. Magiczni mężczyźni też byli wspaniali. To znaczy nie wszyscy, ale taki pan Fortescue, Ciril z VII roku z Gryfffindoru czy Gilderoy Lockhart... Sharon była oczarowana. I miała kim się zachwycać w tym smutnym świecie, gdzie tak dużo działo się zła o którym rozpisywał się chociażby Prorok Codzienny. W Hogwarcie żyło się łatwiej, zwłaszcza w tym roku, co nie oznaczało, że nie trzeba było zachować czujności. W końcu tyle ludzi zginęło nie tak dawno w murach zamku... Ale nieistotne. Na razie należało dać to na bok, skupić się na obecnym zadaniu i na tym, co właśnie się działo.
Może i była skrzywiona i niedorzeczna, w sumie pewnie nawet by pasowało, nawet jeśli próbowała walczyć o siebie by było jednak choć trochę lepiej w tym jej małym, puchoniastym świecie. Dużo przeszkód spotykała po drodze by dość do w miarę logicznej ogarniętości. Nie widziała jego kiwnięcia, mało co widziała, bo zresztą nie skupiła się na jego twarzy tylko... na czymś... hm... odrobinę innym? Była dojrzewającą dziewczyną! To nic złego, prawda?! PRAWDA?! Ale z drugiej strony czy to nie grzech? Nie żeby Sharon była jakaś religijna czy coś, ale miała pewne zasady. Przynajmniej POWINNA mieć. Trudy dnia powszechnego. No i jak to się mówi to co było zakazane kusiło bardziej. NIE ŻEBY NAGOŚĆ JĄ KUSIŁA, HELGA NIECH WYBACZY. Zwyczajnie to było nowe. I niesamowite. Tak, pierwszy raz weszła do męskiego dormitorium, a co do złamania regulaminu nie była pewna, bo połowę przepisów zapomniała, więc może i nie pierwszy raz jej się coś takiego zdarzyło. Miała też niekiedy dziury w pamięci.
Narzucił koszulę. Zapiął guziki? Oby. Zdjęła dłonie ze swojej twarzy. Powoli. Oddychając szybko, próbując się uspokoić. Nadal była czerwona, zupełnie jak zachodzące słońce, choć brakowało żółci. W sumie to jej szyja była odrobinę żółta czy coś, to może jednak wszystko było jak u słońca.
- Prze-prze... - zaczęła, zacinając się i przez chwilę patrząc tylko na te guziki. Przeklęte guziki! - Prosić.
O nie, guziki się zbliżyły! Spojrzała w końcu na niego, cofając się na tyle ile mogła, choć teraz to musiało wyglądać absurdalnie, skoro już była przy ścianie - po drodze odrobinę skręciła by nie znaleźć się za drzwiami.
- Do-o-brze... - wyszeptała nadal mocno zakłopotana i odrobinę przestraszona. Bo może jednak był na nią zły i ją na przykład uderzy? Albo zacznie wyzywać? Albo rzuci okropne zaklęcie? Ale... Charles chyba taki nie był. Był Puchonem i do tego nie widziała by się z niej śmiał. Spojrzała na niego dziwnie błyszczącymi od nadziei oczami i sięgnęła po jego dłoń, mając nadzieję, że uda jej się normalnie wstać. Powoli zaczęła się podnosić dzięki jego pomocy, aż nagle odrobinę się zachwiała i złapała go za ramię by złapać równowagę. Zanim się obejrzała poleciała na dupę, przy okazji odrobinę rozrywając koszulę Charlesa.
- Oj. OJ. Źleźleźle, jatomogęnaprawić - i wyciągnęła różdżkę, ale była tak zdenerwowana, że upadła i strzeliła iskrami. Nie wiedząc już co ma zrobić, padła na kolana i zaczęła błagać o wybaczenie, podnosząc ręce by za chwilę ponownie mogły opaść na ziemię. Za każdym razem, gdy to robiła, mówiła cicho jedno słowo.
Przepraszam.
Charles Cameron Clark
Hufflepuff
Charles Cameron Clark

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 2:09 am
To wszystko zaczynało powoli przekraczać granice absurdu. Granice, do których Charles przywykł, które tolerował. Dlatego pewnie stał na uboczu. Dlatego nie integrował się z innymi ludźmi - ich działania tak często były niedorzeczne i niezgodne z jego założeniami, że wolał ich unikać niż stawiać im czoła. Wycofywał się, bo tak było lepiej. Wolał polegać tylko i wyłącznie na sobie, bo dorastał w przekonaniu, że nawet osoby najbliższe potrafią zawodzić wyjątkowo skutecznie i porzucać, a co tutaj mówić o ludziach, z którymi nie łączyły go żadne więzy krwi?
Nie nabijał się, nie dręczył, z nikim się za bardzo nie przyjaźnił, nie zwracał na swoją szkolną rodzinę większej uwagi, chyba że sytuacja tego właśnie wymagała. Przemykał bokiem, łypiąc chłodno, nawet gdy nie miał takiego zamiaru.
A Sharon chciała przeprosić. No cóż. Wzruszył tylko ramionami, mając nadzieję, że zaraz wykona swoją misję i sobie pójdzie. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Wróć. Nie tak. Nie miał ochoty rozmawiać z kimkolwiek, żadna żywa - czy nieżywa - istota nie powinna ubiegać się o jego atencję. Frustracja rosła.
Wstań i sobie idź, na żyjącego pewnie przez wieczność Flamela, daj mi już spokój, kobieto, czego Ty ode mnie chcesz?
Zacisnął palce na jej dłoni i pewnie podciągnął ją w górę. Miało obyć się bez problemów. Żadnych. Tylko że nie wyszło. To nie był dzień, w którym wychodziło cokolwiek. Gdy Sharon się zachwiała, jakoś tak instynktownie chciał ją nawet może podtrzymać. Ale to również się nie udało. Ponownie - już po raz trzeci tego dnia - był świadkiem jej upadku. Tylko że tym razem znów stał się ofiarą jej kalectwa i niezdolności do życia. Zamknął oczy. Na dwie długie sekundy. Gdy je otworzył, Gallagher już wysapała te swoje kolejne słowa. Po chwili wyciągnęła różdżkę, by panicznie sypnąć iskrami.
Charles ponownie zamknął oczy.
Raz...
... dwa...
... kurwa mać.

Irytacja urosła i zyskała samoświadomość, ujawniła się całemu światu w postaci drobnej żyłki uwydatniającej się na czole. Patrzył na Puchonkę z góry, mordując ją wzrokiem. Żadne padanie na kolana nic nie dało. Żadne przeprosiny. Cofnął się o kilka kroków, wyjął z torby swoją różdżkę i wycelował ją w siebie.
- Reparo - warknął. I nic. dosłownie nic się nie stało. Zmarszczka między jego brwiami pogłębiła się gniewnie, oczy się zmrużyły. - REPARO. - Nadał mocy temu zaklęciu. Gniew zabarwił jego ton, wstąpił na twarz i od niego pociemniały mu oczy. Tym razem zaklęcie zadziałało, koszula naprawiła się przy pomocy drobnej dawki magii i potężnego pokładu złości. Odetchnął głębiej, różdżkę położył bardzo spokojnie na łóżko i podszedł do Sharon.
Przez chwilę patrzył na nią znowu z góry. Sekundę, może dwie, nim nachylił się nad nią.
- Co. Jest. Z Tobą. Nie. Tak? - wycedził bardzo powoli, bardzo zimno i zatrważająco spokojnie. - Wstawaj. Rzygać mi się chce, jak tak klęczysz.
Nie dlatego, że była sobą. Tylko zachowywała się żałośnie. Jakby ponosiła winę za absolutnie wszystko. Charles nie lubił bardzo wielu rzeczy, ale użalanie się nad sobą i robienia z siebie ofiary losu w szczególności. Nie mógł patrzeć na ludzi, którzy sobie nie radzili albo brakowało im zwykłej, cywilnej odwagi.
A Sharon... cóż. Była kupką nieszczęścia. Co straszliwie go drażniło.


Ostatnio zmieniony przez Charles Cameron Clark dnia Czw Sie 16, 2018 2:39 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 2:09 am
The member 'Charles Cameron Clark' has done the following action : Rzuć kością


'K6' :
Dormitorium chłopców z VII roku 4-64
Result :
Dormitorium chłopców z VII roku OL8orZa
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 2:23 am
The member 'Charles Cameron Clark' has done the following action : Rzuć kością


'K6' :
Dormitorium chłopców z VII roku 4-64
Result :
Dormitorium chłopców z VII roku Diy96HL Dormitorium chłopców z VII roku 5JWDDsH Dormitorium chłopców z VII roku 5JWDDsH
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 3:02 am
Ale dlaczego w ogóle się wycofywał z życia społecznego? Łatwo znalazłby kolegów, na pewno! Ludzie lubili takich jak on, takich niedostępnych, trzymających się na uboczu, choć i tak rzucał się w oczy. To pewne, pewne jak to, że zjadła dziś tosty z dżemem na śniadanie. Pewne jak robione zdjęcia przez Jessicę Smith, a wśród nich były i jego zdjęcia, bo rzucał się w oczy z tymi pomarańczowymi jak ogień włosami, bo sam był takim ogniem i dlatego tak się go obawiała od początku Hogwartu, ale przy tym nawet ją ciekawił. Bo nie był typowy, był jak ten margines uczniów, którzy chodzili swoimi drogami. Indywidualiści. No i jednak czasem reagował, pomimo obojętności, jak dzisiaj. Więc może w tym coś było? COŚ więcej? Ale wiedziała, że raczej nie zaspokoi tej ciekawości, bo nie potrafiła normalnie rozmawiać. Z nim to już kompletnie, pewnie totalnie zamknęłaby się w sobie, od czasu do czasu rysując go bezwiednie na marginesach swojego pamiętnika. Był c-h-a-r-a-k-t-e-r-y-s-t-y-c-z-n-y.  Nie żeby nie wiedziała, że nie mogliby przeprowadzić normalnej rozmowy, bo wystarczy spojrzeć choćby na to co działo się teraz. TO JUŻ APOKALIPSA. Ale widziała jego tors. I choć zabrzmi to zapewne głupio, jeszcze bardziej absurdalnie to nie zapomni tego torsu, bo to był pierwszy tors w jej życiu. PIERWSZY TORS UJRZANY NA ŻYWO. Jej oczy zapamiętają, w głowie w głupich sytuacjach lub snach będzie ją to prześladowało. I świadomość, że Charles Cameron Clark nie był złym chłopakiem. Absolutnie. To nie był ten zły kowboj z czarno-białych filmów. Dobry łobuz? Mogłaby go tak nazywać w swojej głowie?
Ale frustracja rosła, miał rację. U niego wznosiła się coraz wyżej, niczym miotła. U niej proporcjonalnie do tej frustracji rosło zażenowanie i obawa. Przepraszała za to, że żyła. Przepraszała za kłopoty. Przepraszała, że była taka absurdalna. Przeprosiłaby go nawet za to, że chciało mu się rzygać na jej widok. Co w sumie bolało, ale taka była. TAKA BYŁA SZAMPON WSPANIAŁY. Skulić się? Zniknąć? Ale jak?! I na pewno się nie rozpłacze, nie może się rozpłakać, nie płacze na widoku, a przynajmniej się stara. Bo byłaby... byłaby tylko bardziej żałosna. Naprawiłaby to, ale zepsuła i musiał sam to zrobić. Nie przydała mu się. Przestała robić ukłony, gdy się do niej odezwał i poczuła jak w gardle staje jej wielka, okropna gula.
- N-n-nie wie-em - jej głos zadygotał, był bardzo cichy, bardzo niepewny odpowiedzi jaką powinna mu odpowiedzieć. Bo co mu miała powiedzieć? Że WSZYSTKO było z nią nie tak?
Kupka nieszczęścia podniosła się po chwili. Sama. Miała tylko nadzieję, że nogi znowu nie zrobią jej psikusa. W końcu stała, choć nadal trzymała się ściany. Patrzyła się na niego przestraszonymi, odrobinę smutnymi oczami.
- Nie chciałam... naprawdę... nie chciałam. Po prostu... po prostu... - nie wiedziała co dodać, więc powoli odepchnęła się od ściany, minęła go, prawie padając na ziemię i kucnęła przy plakacie i czekoladzie. Podniosła ten zestaw i nadal będąc w tej samej pozycji spojrzała na niego. Dużo czerwieni z jej twarzy zeszło.  - Chcia-ałam ci-i to dać. Bo wiesz jest mi przykro. Ale naprawdę przykro. I jesteś ranny przeze mnie i czuję się jak śmieć. I jeszcze twój tors. W sensie on nie ma nic do rzeczy, ale pomyślałam... ALE PROSZĘ NIE ZROZUM MNIE ŹLE. Po prostu myślę że dbasz o innych. Nie wiem, sama nie wiem co mówię, dlaczego mówię.
I w końcu się zamknęła i zasłoniła usta dłonią, bo dawno, o ile w ogóle nie wyrzuciła z siebie takiego potoku słów i tak właściwie bez zająknięcia.
Oto absurd. Niedorzeczność.
Charles Cameron Clark
Hufflepuff
Charles Cameron Clark

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 7:08 pm
Przepraszała panicznie, błagalnie, skomlała o wybaczenie, mimo że w gruncie rzeczy nie zrobiła niczego na tyle złego, by tak się kajać. I to było tym ładunkiem, który przeważył szalę. Nie krzyk mandragory, nie przegryziony język, nie wparowanie do dormitorium, porwanie koszuli - a właśnie to padnięcie na kolana, te mamrotane słowa, cała jej postawa, która zwyczajnie namawiała, by leżącego kopnąć lub się nad nim zlitować.
Charles nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Na zajęciach, na korytarzu, w Pokoju Wspólnym. Był zawsze zajęty swoimi sprawami, miał swoje kolorowanki i własne kredki, które pochłaniały całą jego uwagę. Teraz zastanawiał się, czy Sharon zachowywała się tak zawsze i powoli dochodził do wniosku, że tak było na pewno. Dlaczego robiła z siebie taką ofiarę? Ugh.
Nawet nie wiedziała, co z nią nie tak. A Clark zdążył dopowiedzieć sobie wszystko. Nie tak było to, że nagminnie było jej brak pewności siebie, że była zakompleksiona i przez to każdy tak naprawdę mógł ją zgnoić, a ona i tak nie miałaby odwagi, aby czemukolwiek zaprzeczyć lub się odszczekać. Gdyby wtedy na nią naskoczył, niechybnie ponownie usłyszałby przeprosiny i jeszcze by mu przytaknęła, że ma absolutną rację.
Nie odpowiedział, tylko ponownie zamknął oczy, odchylając głowę do tyłu, jakby modlił się właśnie o cierpliwość. Nie o siłę, bo gdyby Bóg właśnie ją mu zesłał, to Gallagher dokonałaby żywota przy tej ścianie. Tak przynajmniej sądził, dopóki na nią nie spojrzał. Zajrzał jej w oczy i zobaczył tam coś, co stłumiło złość - strach. Sharon wyglądała tak, jakby zaraz miał ją pobić, zabić, opluć, wyzwać i skopać. Nie poczuł w tamtym momencie wyrzutów sumienia, ale postanowił sytuację załagodzić.
Plusem całej sytuacji było to, że ostatecznie udało jej się podnieść i - tak dla miłej odmiany - już nie upadać. A CCC... cóż. Odetchnął głęboko trzy raz i w myślach policzył do sześciu. Jego złość nigdy nie była pożarem - była odpaloną zapalniczką świeczką, a teraz została zwyczajnie zdmuchnięta i po ogniu pozostała tylko smużka dymu. Swąd spalenizny, wspomnienie pożogi.
Bla, bla, nie wiem, nie lubię pisać pierwszego posta w ciągu dnia, bo męczę go jak cholera.
Wysłuchał wszystkiego, co Sharon miała do powiedzenia i po prostu na nią patrzył. I tyle. Gniew w oczach zastąpiła oschła surowość, na twarzy został tylko absolutnie zwyczajny chłód. Naprawdę nie chciała, było jej przykro, jego tors niczego nie miał do rzeczy, a ona nie wiedziała, co mówiła i dlaczego mówiła.
Clark też nie wiedział.
- Nie masz za co mnie przepraszać - oznajmił po pewnej chwili ciszy tak gęstej, że można było ją pokroić. - Uspokój się, nie jestem zły ani ranny. Nie musisz się martwić ani niczego mi dawać, nie ma sprawy. W porządku? - spytał na tyle łagodnie, na ile było go stać. Z marnym, oczywiście, skutkiem.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 10:24 pm
Nie potrafiła inaczej, no co zrobić? Nikt jej nie uczył twardego życia, sama nie potrafiła uczyć się odpowiednich lekcji życiowych. Nie potrafiła obserwować i wyciągać jak najwięcej przydatnych rad od innych. Nie potrafiła ranić wprost, nie umiała się sprzeciwić, a najlepsze teksty - w sumie jakiekolwiek - przychodziły dopiero później, gdy znajdywała kryjówkę, czy to pustą salę, łazienkę czy dormitorium opuszczone przez resztę dziewczyn. W sumie nie wiedziała jak Charles się zachowa czy podejmie jakąkolwiek decyzję, nie znała go, ale najczęściej spotykała się z poniżaniem. A litość? To chyba nie tak, że jej chciała, chyba... chyba czułaby się mimo wszystko źle z tą litością jaką by otrzymała, nawet jeśli dotarłaby do niej dopiero później.
Szampon Wspaniały myślała, że mimowolnie przyciąga uwagę, choć tego nie chciała. No proszę tylko spojrzeć, raczej nie była taka jak inni, nawet jeśli chciała i nieraz na kilka godzin udało jej się coś takiego wmówić, ale zawsze trwało to dość krótko. Tak jak chociażby na imprezie Puchonów, gdzie mimowolnie czuła się niekomfortowo. Zawsze do czegoś takiego dochodziło, że w końcu te złe, jakże podstępne myśli ją atakowały.  Nie miała odwagi Gryffindoru, no co, była tylko grubiutkim borsukiem, co najchętniej by się schował w jakieś norce i nie wychylał z niej nosa. Nie miał tak pewnie. Charles był takim walecznym borsukiem, co mógłby wygrać ze wszystkim, nawet z rekinem.
Bóg powinien mu zesłać coś innego, może coś do wysłania jej daleko, bardzo daleko czy coś. Nie żeby mu coś proponowała, skądże, ale skoro tak na niego działała... to może to lepiej? Uniknąłby ryzyka że ją ponownie spotka i ona się odezwie i ponownie wprowadzi chaos.  
Najpewniej nikt nie wiedział, jej język nie nadążał za tym, co miała w głowie, a w głowie był istny chaos, którego najlepsi malarze surrealizmu by nie namalowali. Chyba czaszka zaczęła parować. W ogóle czaszka mogła parować? Tragedia! Gorzej niż na Zielarstwie na którym zwymiotowała. O. Mój. Merlinie.
- A-a-a-a-a-ale... - zaczęła, próbując się uspokoić, trochę jej się twarz Charlesa rozmazała. - Chcę! Chcę dać!
Odetchnęła głęboko, zamykając oczy i wyciągnęła drżące ręce do przodu by mu podarować plakat i czekoladę. Na pytanie czy wszystko w porządku kiwnęła dość energicznie głową.
- Cz-y t-ty w porz-ądku?
Najwyraźniej potok słów się skończył. Otworzyła jedno oko by sprawdzić czy wziął. Jeśli nie wziął zrobiła dość zaciętą minę, a przynajmniej starała się by taka była. To znaczy mina. Zacięta.
Charles Cameron Clark
Hufflepuff
Charles Cameron Clark

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 10:51 pm
Charles szybko musiał się uczyć. Tak bywa, gdy już w wieku dwunastu lat rodzice nie chcą Cię widzieć na świętach, a raptem trzy lata później wynajmują Ci pokój, bylebyś nie musiał wracać do domu, by nie byli narażeni na kontakt z Tobą.
Ale mniejsza. On sam przestał się nad sobą użalać i przekuł coś, co uważał za swoją największą skazę - czyli, no cóż, magię - w największy atut. Z niechęci najbliższych stworzył zbroję, nie istniało słowo, które mogłoby go obejść lub zranić. Twardy jak stal. Prędzej by pękł niż się ugiął.
Przekrzywił głowę i uniósł lewą brew do góry, lustrując Sharon wzrokiem. Chciała mu dać tę czekoladę i ten właśnie plakat. W ramach przeprosin, których nie potrzebował. Za coś, o co nawet nie był zły, bo nie miał ku temu najmniejszego powodu tak naprawdę.
- Ja też w porządku - przytaknął. Ale nie sięgnął po żadną z rzeczy, tylko skrzyżował ręce na piersi. - Ale zatrzymaj je.
Ta nieudolna próba zrobienia miny tak zaciętej, jak to tylko było możliwe... Kąciki ust mu zadrżały. Prawie się zaśmiał. Ale tylko prawie, bo powstrzymał rodzący się w gardle śmiech.
Bo przecież on się śmiał. A gdy to robił, to na pewno nad masowym grobem.
- Wiesz, że nie musisz taka być?
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Czw Sie 16, 2018 11:15 pm
Dla niej to był kompletnie inny świat. W sensie miewała jakieś tam mniejsze czy większe niepowodzenia rodzinne, ale nigdy aż takie! Właściwie rodzice starali się dla niej jak najlepiej tylko że nie potrafiła z nimi rozmawiać o swoich problemach. Było jej głupio. Chciała móc sama je rozwiązywać, ale kompletnie nie wiedziała co zrobić, jak zrobić, czy w ogóle coś zrobić. Bo co ona mogła? Nic by nie zmieniła! Więc najlepiej łapać pojedyncze promienie słońca i cieszyć się z okruchów. Metaforycznie żeby nie było, prawdziwych okruchów nie lubiła, wolała całe ciasta, ciasteczka i inne rzeczy. Jedzenie było takie świetne, zwłaszcza to w Hogwarcie. Najlepiej.
On przestał, ona tam tkwiła, w tym dole, co sobie kopała, bo nie była postacią z filmu by stawiać czoło całej bandzie, ba, całemu światu! A na dodatek była za wolna by móc się schować, więc zawsze ją dopadali. I padała na kolana i żyła w strachu poniżana. Czasami nawet ktoś ją ratował i czuła się wtedy wdzięczna. Może i miała magię i różdżkę, ale najlepiej wychodziły jej zaklęcia gospodarcze. W sumie to lubiła sprzątać. Czy to dziwne?
Co on miał w głowie? O czym myślał? Dlaczego jeszcze na nią nie nakrzyczał, nie obraził, nie rzucił żadnego zaklęcia? Przecież musiały mu wychodzić zaklęcia. Na pewno! Był w tym dobry, nie? Więc dlaczego...
- A-ale... - i się zająknęła, otwierając również drugie oko. POWINIEN TO PRZYJĄĆ, POCZUŁABY SIĘ LEPIEJ. Miała przez to wrażenie, że robi same, nic nie znaczące głupstwa. Byłoby łatwiej gdyby to przyjął. Czuła się jak ghul, jeszcze brakowało by zaczęła walić w rury i jęczeć z żalu. Ale zaraz, zaraz... czy to... nie niemożliwe, ma halucynacje, w sumie dawno nie jadła, przegapiła obiad i.. o nie! Bo Charles się nie uśmiecha, przez siedem lat nie widziała ani razu by się uśmiechał, więc dlaczego miałby teraz?
Co?
Nie musi taka być?
Nie musi?
Co on mówi, dlaczego tak mówi? Zadrżały jej wargi po czym, nadal kucając, przybliżyła się do niego i próbowała wepchnąć czekoladę i plakat.
- WEŹ, PROSZĘ, WEŹ! - to był rozpacz w najczystszej postaci, ale przynajmniej w miarę cichy. Pewnie by się zarumieniła i znowu spróbowałaby tej parodii zaciętej miny. Znaczy ona chciała zrobić zaciętą minę, ale wargi nie współpracowały. - I... dl-a-aczego mi to mó-ówisz? I ską-ąd wiesz?
I może mimowolnie zrobiła znowu duże oczy, jak sowa i zamigotała w nich nadzieja, jakby naprawdę próbowała uwierzyć w te słowa. Podrapała się pospiesznie po nosie i poprawiła brązową koszulkę przedstawiającą kaczora z pistoletem. Zapomniała już że ubrała pierwsze lepsze ciuchy na siebie.
Sponsored content

Dormitorium chłopców z VII roku Empty Re: Dormitorium chłopców z VII roku

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach