Go down
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 23, 2014 10:53 pm
Ona chcę mu pokazać, że potrzebuje się ludzi. Że trzeba działać szybko i prosto. Bez jakichś gierek po drodze. Szczególnie, gdy chodzi o życie. Nie skoczyłaby gdyby nie musiała. Samo gadanie nigdy nie przynosi rezultatów. Trzeba szukać nowych sposób na przemawianie do innych.
- A czego byś pragnął? Spokoju nie mam w pakiecie - Ona nie wtrąca się konkretnie w niego. Przecież się nawet o nic nie dopytywała. Nie próbowała wymusić żalów, nie okazywała litości. Prawda, aż tak boli, że widzi się ją w przekazie? Ona chciała by wyszedł z problemowej skorupki, a resztę sam sobie dobudował. Włącznie z oskarżeniem, że to jej wina. Wspomnienia zawsze wracają, pytanie tylko czy jest się na niej gotowym. Wtrącała się zaledwie w światopogląd. Nawet nie. Pokazywała mu tylko swój własny. A on po prostu grzecznie za nim szedł, tak jakoś wyszło.
- Wszyscy tak mówią. Mam powtarzać to samo tysiąc razy? Nie dobrze mi już od tego. Ten brak wiary i nadziei sprawi, że wszyscy skończycie tak samo. Z niespełnionymi pragnieniami i wykończeni przeszłością. Nigdy nie zobaczycie tak prawdy. Ja chcę wam pomóc. Może będę musiałabym ukraść kilka dokumentów, wkurzyć kogoś, bądź zdobyć informację, ale zrobiłabym to. Gdybyście tylko chcieli dać sobie pomóc. Ale nie. Po co? Prawda Giotto? Wspaniale jest walczyć samemu tak, że pole bitwy, czyli Twoja dusza to sterta martwych ciał. Gnijących ciał. Kolejny martwy za życia? Jeśli muszę to Cię wskrzeszę. Nie zmienię wszystkiego, ale to my jesteśmy przyszłością. Jak widać marną, bo nie umiemy nawet współpracować. Życzę Ci miłej walki Giotto, ale pamiętaj, że po drugiej stronie stoję ja. I jeśli będę musiała Cię powstrzymać, byś mógł zrozumieć o co mi chodzi to to zrobię. Zatrzymam samo wypełniającą się przepowiednię. Bo nie pozwolę na marnowanie czasu, którzy zmarli chcieliby mieć. Do zobaczenia - No i ją wkurzył. Zmęczona i zdenerwowana zwinęła się z balkonu zostawiając go samego.
Nie oznacza to jednak, że już jej nie spotka, oj nie.
/zt
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Lis 27, 2014 3:30 pm
Popołudnie zapowiadało się wyśmienicie. Żadnych prac domowych, żadnych ćwiczeń pozalekcyjnych, żadnych innych drobnych obowiązków, nawet trening quidditcha który tak lubiła miała za sobą. Do nauki jakoś dziś też nie miała ochoty przysiąść. Zresztą nigdy nie miała do tego ochoty. Wolny czas należało więc wykorzystać w jak najlepszy sposób, a cóż jest lepszego od szwendania się po szkole.
Riley nigdy nie mogła usiedzieć dłużej w jednym miejscu. To nie tak, że miała owsiki, hemoroidy, czy inny swędzący problem. Po prostu ją nosiło. Niektórzy już tak mają, a dziewczyna lubiła wiedzieć co się w Hogwarcie dzieje. Mały spacerek był więc dobrym pomysłem. Zresztą była osobą która zawsze knuła coś niedobrego. Szukała okazji. Jako Gryfonka zbyt często wpadała w kłopoty, no i tym razem kłopoty znalazły ją.
Zgrabne nogi dziewczyny powiodły ją w kierunku jednej z wież, gdzie natchnęła się na pewną osóbkę. Dobrze wiedziała kim jest. Był to jej „kolega” z szóstego roku, a zarazem wróg numer jeden na szkolnym boisku. Nie kto inny jak Giotto Nero - kapitan i szukający drużyny Ślizgonów.
W pierwszym momencie Riley miała ochotę odwrócić się na pięcie i czmychnąć z terenu który zajął ów chłopak. Mimo tego brunetka tak nie uczyniła. Uciec w popłochu przed Żmiją, to nie godne Gryfonki.
- Ale niespodzianka... - odparła teatralnie i nieco przesadnie już na schodach, powoli zbliżając się do chłopaka – ...myślałam że Ślizgoni mają lęk wysokości i niezapuszczaną się w te rejony szkoły! No ale kapitan drużyny Salazara Slytherina musi gdzieś przezwyciężać swe leki nim wsiądzie na miotłę, prawda!?
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Lis 27, 2014 3:51 pm
Mimo lekcji, którą urządziła mu Alex, chłopak praktycznie nic nie wywnioskował. Chociaż to źle powiedziane, wnioski wyciągnął i wiedział, co chciała mu przekazać swoim zachowaniem, jednakże nie miał zamiaru iść tym tropem, próbować się zmieniać. Gdyby porzucił swój cel, to obraziłby tym samym pamięć brata - najważniejszej osoby, jaka kiedykolwiek istniała w życiu najmłodszego Nero. Został więc tym samym postawiony w niezręcznej dla niego sytuacji. Doskonale wiedział, że Grace miała racje, jednakże nie chciał nic z tym zrobić, niczego zmienić. Stąd też nie może dziwić jego reakcja. Gdy brunetka udała się już na dół, a on pozostał sam na szczycie wieży, uderzył nogą w barierkę i krzyknął rozwścieczony, łapiąc się tym samym dłońmi o górę ogrodzenia tego "balkonu". Odetchnął głęboko, przymykając przy tym oczy, starał się uspokoić, co po kilku chwilach mu się udało.
Gdy już wyrównał swój oddech, usłyszał dźwięk butów, które trzaskały o metalowe schodki prowadzące do tego obserwatorium. Czyżby Filch chciał ogarnąć co się tu dzieje? Prawdę mówiąc, chłopak miał gdzieś, kto to idzie i czy zaraz będzie mieć przesrane. Kiedy już usłyszał głos znanej sobie dziewczyny, której jednak imienia nie pamiętał, westchnął lekko i z politowaniem odwrócił się w jej stronę, opierając lędźwie na barierce balkoniku.
- Myślenie jest rzadko spotykanym zjawiskiem u Gryfonów. To dopiero niespodzianka... - odpowiedział bardziej od niechcenia, aniżeli chcąc ją w jakiś sposób obrazić. Jemu barwy były bez różnicy, z Gryffindorem rywalizował tylko i wyłącznie na boisku do Quidditcha, nigdzie indziej. Miał dosyć swoich problemów, nauki do egzaminów i oczywiście cel w życiu, które nie pozwalały mu na prowadzenie życia typowego ślizgona. Niemniej jednak wolałby spotkać tu Filcha, aniżeli kolejną z domu Godryka. To się nazywa wiatr w oczy i chuj w dupę.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Lis 27, 2014 5:24 pm
Giotto wbrew pierwszym założeniom dziewczyny okazał się bardzo bystrym młodzieńcem. Gryfonka zakładała, że będzie nudnym, od razu sięgającym po różdżkę półgłówkiem. Myliła się. Chłopak przywitał Riley bardzo zabawną ripostą. Kąśliwą jak na porządnego Ślizgona przystało, ale i inteligentną. Wyczuwała w niej nawet nutkę sarkazmu. Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie i oparła się o barierkę biodrami. Pozycja adekwatna do tej, którą przyjął Giotto.
- Na zajęciach nie jesteś tak bystry jak na korytarzu. Czy Tiara Przydziału nie proponowała ci czasem wbicie w szeregi Ravenclau? Pasowałbyś tam... Samotny myśliciel.
Słowa nie miały obrazić chłopaka. Dom Kruka nie jest przecież czymś złym. Mimo wszystko niektórzy Ślizgoni mogliby poczuć się dotknięci taką sugestią. Podważanie przynależności do domu Slytherina mogło być uznane za potwarz. Naprawdę mocną obelgę o ile ktoś zrozumiał aluzję.
Brunetka ciekawa była jego reakcji. Spojrzała na Ślizgona, a swoją uwagę szczególnie skierowała w kierunku jego kamiennej twarzy. Wypatrywała najmniejszego ruchu. Jakiejś reakcji zwrotnej. Z początku wydawał się na niezwykle opanowanego, ale ciekawe było jak długo będzie znosił jej towarzystwo. Dziewczyna oczekiwała że tak jak przed momentem, tak i teraz chłopak wypali z czymś specjalnym.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 30, 2014 12:39 pm
Wraz z przybyciem Riley, Giotto musiał wrócić do swojego "starego ja", czyli chłopaka o lodowatym spojrzeniu, spokojnym, a zarazem niskim tonie głosu i z postawioną barierą emocjonalną, która powoduje to, iż nigdy nie wiadomo co chłopak tak naprawdę ma na myśli. Riposta była taka jak zwykle, Nero nie przywiązywał do tego większej wagi, ale skoro gryfonka chciała bawić się w ten sposób, to jej to umożliwi. Cokolwiek miałoby się dziać, brunet jest ostatnią osobą, która odmówi kąsania się różnymi docinkami. Co jak co, ale gierki słowne to zdecydowanie jedna z jego najspecjalniejszych specjalności.
- Zamiast świecić na zajęciach, wolę błyszczeć na egzaminach... - było w tym sporo racji. Giotto zawsze powtarzał, że to co się dzieje na lekcjach jest mniej ważne, niż egzaminy końcowe. Prawda, że też ma to jakąś wartość, jednakże jeśli nauka zaklęcia czy stworzenie eliksiru nie powiedzie się na lekcji, to będzie mieć czas po lekcjach na to, by perfekcyjnie opanować dane zagadnienie. Bądź co bądź obecnie może zrobić tylko to, jest tu przecież uwięziony.
- To o czym rozmawiałem z Tiarą zostanie między nami... A to czy noszę kolor zielony, niebieski, żółty czy czerwony, to nie ma znaczenia... No może poza tym, że jako ślizgon jestem odrobinę szczęśliwszy. Nie zniósłbym tego kłapania dziobem gryfonów. - wyraził swoją opinię na temat Gryffindoru. Co prawda nie o wszystkich mieszkańcach tego domu tak myślał, jednakże większość właśnie takich była. W Slytherinie cenił sobie samotność i dystans, jaki mógł stworzyć między nim, a resztą społeczności Salazara, co przy temperamencie Gryfonów u czerwonych by się raczej nie powiodło. Tu przynajmniej może się skupić na tym co naprawdę istotne, a nie na szukaniu na siłę przyjaźni, czy też niechcianego integrowania się z całą grupą.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 30, 2014 6:23 pm
Spokój chłopaka był nieziemsko przerażający. Trudno było w jakikolwiek sposób wpłynąć na Giotto. Zaczepka dziewczyny przeszła bez większej reakcji. Był istnym człowiekiem lodu. Bez emocji, bez najmniejszego ruchu. Aż ciarki przeszły po ciele Riley. A może był to dreszcz wynikający z mroźniej pogody. Mało ważne.
Młodzieniec w końcu odparł, a swe pierwsze słowa dotyczyły edukacji. Tu z pewnością górował nad dziewczyną, gdyż Riley nie błyszczała ani na zajęciach, ani na egzaminach. Średnio się uczyła, a jedyne co pociągało ją w szkole to Quidditch. Jeżeli mogła z kimś konkurować, to tylko na boisku. To nie tak że dziewczyna była głupia, albo obdarzona słabą magią. Nic z tych rzeczy. Brunetka była inteligentna, choć leniwa. Dlatego gdy młodzieniec wspomniał o egzaminach przygryzła dolną wargę i zamilkła przez moment. Milczenie jest przecież złotem. By owe uchybienie słów chłopaka nie było przez niego zauważone, Gryfonka zmieniła pozycję. Tak zwany sztuczny ruch. Obróciła się twarzą do barierki i oparła się o nią łokciami.
Kolejne słowa Giotto były już bardzie przyziemne i możliwe do skwitowania. Oczywiście ów słowa również ją zaskoczyły. Szczególnie obojętność w stosunku do przydziału domów. I to powiedział podopieczny Salazara. Przecież on się w grobie przewróci. Dobrze że chłopak poczuł choć minimalną radość z przydzielonego domu.
- Szczęśliwy Ślizgon, to brzmi przerażająco – odparła w końcu, kiedy tylko przestała się dziwić. Zaraz po tym dodała – U nas się kłapie dziobem, a u was się syczy. Czasem tryska jadem, a jeszcze częściej kąsa...
Riley zdając sobie sprawę, że brunet nie wykazuje szczególnej niechęci do Gryffindoru, postanowiła nie atakować go już dalej. O ile niezostanie do tego zmuszona.
- Mimo wszystko dziwi mnie twa obojętność w stosunku do pozostałych domów. To nie jest typowa cecha dla dumnych podopiecznych Salazara Slytherina. To cecha dojrzałego czarodzieja.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 30, 2014 8:58 pm
Przerażający był dla kogoś, kto tego nie rozumie. Gdyby Riley choć w małym procencie znała jego historię, jego myśli, rozmawiała z nim częściej, robiła cokolwiek, co mogłoby, pozwolić go lepiej poznać, to bycie takim, a nie innym człowiekiem byłoby dla niej rzeczą normalną. Nero zamknął się w sobie wraz ze śmiercią brata i od tego czasu postanowił jedno, nigdy więcej okazywania słabości, a jeśli już, to w samotności. Stąd też żeby ograniczyć ryzyko do minimum, wybrał tryb życia samotnika, który skupia się tylko i wyłącznie na swoim celu, o którym ku jego uciesze, nikt nie ma bladego pojęcia.
Komentarzem odnośnie nauki nie miał zamiaru jej w jakikolwiek sposób dogryźć. W gruncie rzeczy walił na ślepo, gdyż nie znał jej ocen, bowiem nie interesował się nikim innym poza sobą. Powiedział to co myśli i było w tym sporo racji. Doskonale widział jej reakcję, jednakże nic nie robił sobie z tego, że trafił na niechciany przez Riley temat. Z drugiej strony, miała prawo się gniewać, w końcu kto rozmawia o szkole po szkole? Bezsens.
- Wystarczy kogoś strzelić po mordzie i już przestaje syczeć... - niech dziewczyna nie myśli, że i on nie miał z początku przesrane u ślizgonów. Czarodziej półkrwi w domu Salazara to był bardzo rzadki przypadek. Mało tego, chłopak nie cechował się praktycznie niczym typowym dla ślizgona, poza ambicją oczywiście i już nawet jako dziecko był mniej otwarty na ludzi niż pozostali. Skąd więc Slytherin a nie Ravenclaw na przykład? To wie tylko on i tiara przydziału. Ale nie jest to zbyt trudna zagadka, biorąc pod uwagę to, jak zżyty był ze starszym bratem.
- Życie jest zbyt krótkie by przywiązywać wagę do takich błachostek... - w tym momencie odwrócił głowę delikatnie w bok, przegryzając przy tym wargę. Nieświadomie znowu nawiązał do swojego brata, co zrozumiał chwilę po wypowiedzeniu tych słów. Prawdę mówiąc, było to bardzo głębokie stwierdzenie, które nie było tylko symbolem obecnego stanu psychicznego chłopaka. Nie dość, że zgadzało się z jego przekonaniami, to miał jeszcze poparcie tej tezy z własnych doświadczeń.
- Dumę i ambicję zostawiam do innych, ważniejszych celów. Możesz na to mówić dojrzałość, dla mnie przywiązywanie wagi do kolorów jest niczym innym jak głupotą... Koniec końców wychodząc stąd będziesz mieć tytuł czarodzieja, a nie czarodzieja Gryffindoru, Slytherinu, Hufflepuffu czy Ravenclawu... - mądre stwierdzenie, do którego dodał aż emanującą z niego pewność siebie i charyzmę. Co by nie mówić, tym razem był w stu procentach pewien co do swoich przekonań, przy Riley nie musiał próbować być kimś, kim być już dawno nie potrafi, jak w obecności Florence czy Alexandry.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 30, 2014 10:32 pm
Nie znała historii Giotto. Pewnie nie wiele osób w szkole znało ową historię. Mimo wszystko czuć było że szesnastolatek skrywa jakąś tajemnice. Prawdopodobnie niejedną. Każdy ma przecież sekrety. Jednak dojrzałość która biła od młodzieńca, nasuwała na myśl, że jego losy były szczególnie poważne. To szczególnie ciężkie przeżycia kształtują człowieka tak szybko. Dojrzałość którą wyczuwała Riley była czymś prawdziwym. To nie była sztuczna powaga i udawanie tragicznego bohatera. To było coś więcej.
- Często walisz ludzi po mordzie? - zapytała mimowolnie, bez zastanowienia. Dziewczyna często wyskakiwała z pytaniami, które od razu nasuwały jej się na myśl. Miała niewyparzony język i wrodzoną ciekawość. To pewnie przez tą ciekawość trafiła do Gryffindoru. Oczywiście ciekawość jest również związana z Ravenclawem, bo to element zdobywania odpowiedzi, a tym samym wiedzy. Ale w przypadku Riley ciekawość, to element wpakowywania się w kłopoty. Odważne przekraczanie granic, bez zważania na konsekwencje.
Wiedziała że nie powinna zadawać takich głupich pytań, ale stało się. Nie utrzymała języka za zębami. Może kolejne pytanie, bądź wypowiedź z jej strony będzie bardziej przemyślana. A temat do rozmowy coraz bardziej jej się podobał. Coś ją nakręcało. Dziewczyna po każdej wypowiedzi Giotto była coraz bardziej zaaferowana jego osobą. Oczywiście to wspomniana wcześniej ciekawość napędzała ją i skłaniała że chciała poznać jego głębsze myśli. Czyli to co tak mocno było ukryte pod tą lodową powłoką.
- O jakich wyższych celach myślisz?
Pytanie było dość osobiste. Riley spodziewała się, że niedostanie prostej odpowiedzi. A jeżeli cokolwiek usłyszy, to będzie równie tajemnicze jak jego spojrzenie. Puste, a zarazem głębokie. Bez dna. Trudne do ogarnięcia i z pewnością generujące kolejną masę pytań.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Lis 30, 2014 11:26 pm
Nie znała jej, bo nie miała od kogo poznać. W szkole bardzo mało uczniów wiedziało o tragedii jaka wydarzyła się w jego rodzinie, niemniej jednak niektórzy coś o tym wiedzieli. Z drugiej strony, nawet jeśli by komukolwiek o tym powiedział, nie zrozumieliby go. Tu nie chodziło o to, że zginął członek jego rodziny. Umarł jego brat, a zarazem idol, osoba którą chciał naśladować, ktoś u kogo zawsze miał wsparcie, jego pierwszy kibic, pierwszy trener, ostatni który się od niego odwróci w chwilach zwątpienia, ideał starszego brata. Giotto był tak zżyty z rodzeństwem, że nie wyobrażał sobie życia bez niego. Nie przygotował się na tak bolesny moment i przez to zamknął się w sobie już na dobre, stąd też chłód, obojętność i cały mrok który spowija jego osobę.
- Teraz już mniej, kiedyś co drugi Ślizgon nie przychodził tydzień na zajęcia. Jeśli wiesz, co mam na myśli... - tym pytaniem w żaden sposób go nie uraziła. W końcu, zdecydowanie woli takie pytania, od tych typu "co u ciebie", bądź związanych z jego przeszłością i to tą bardziej osobistą. Nie widział w tym nic złego, bowiem robił to tylko w obronie własnej. Nigdy nikogo bez powodu nie lał, do rękoczynów dochodziło wtedy, gdy obrażali jego matkę mugolkę, komentowali śmierć brata w niekulturalny sposób, bądź najeżdżali na samego Gio i jego nieczystość krwi. Ten etap życia ma już za sobą, udowodnił już większości, że znajomość karate, wu-shu i taekwondo to bardzo niebezpieczne umiejętności i niejedne zęby leżą w worku na śmieci gdzieś na jakimś zapizdowie.
- O swoich celach... to Cię nie powinno interesować... - powiedział to pewnie, a zarazem z lekką grozą w głosie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Patrzył na nią dużo poważniejszym (o ile taki jeszcze istnieje), wręcz morderczym spojrzeniem. Wchodziła na niebezpieczny grunt i lepiej niech się z niego wycofa. Giotto nie zwykł opowiadać o sobie komukolwiek, tym bardziej, jeśli jest to Gryfonka, którą kojarzy tylko z niektórych meczów Quidditcha i zajęć, na które de facto razem uczęszczają. Riley niestety nie będzie miała okazji poznać tego, co dzieje się w jego głowie. To by ją przerosło, zaczęłaby go traktować jak wariata, który zamiast przyjąć do wiadomości śmierć członka rodziny, dalej drąży ten temat, doszukując się kolejnych teorii spiskowych.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 9:24 am
Na pierwsze słowa Giotto, dziewczyna przytaknęła tylko głową. Dobrze wiedziała co miał na myśli mówiąc o nieobecnościach Ślizgonów. Używanie przemocy było jakimś wyjściem. Oczywiście brunetka nie pochwalała takie metody, ale punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Może tylko taka metoda przynosiła sukcesy. Jedno było jednak pewne, Giotto nie miał lekko nawet w swoim zielonym domu.
W głowie Riley narodziła się inna myśl, która była po części związana z bójkami w szeregach Slytherinu. A mianowicie dlaczego co drugi Ślizgon był przeciw swojemu koledze? I to kapitanowi drużyny. Odpowiedzi mogło być wiele, ale dziewczyna podejrzewała najgorszą. Był nieczystej krwi. Dla niej to nie był problem, ale dla mieszkańców domu Salazara czystość krwi, to niemal świętość.
- A uczniów z innych domów też lejesz? Czy dla nich masz coś specjalnego?
Co się tyczy odpowiedzi na jej drugie pytanie, Giotto nawet nie zamierzał próbować cokolwiek powiedzieć. Pozbawił ją punktu zaczepienia, dając jej znak że wchodzi z butami nie tam gdzie trzeba. Postawa młodzieńca wcale jej nie zdziwiła. Byli przecież tylko kolegami z raku. Znali się tylko z widzenia i na pierwszy rzut oka nic ich nie łączyło. Prawda jest jednak taka, że łączyło ich całkiem sporo. I nie chodzi tylko o krew. Riley też skrywała tajemnice. Tajemnicę śmierci bliskiej jej osoby. Śmierci, którą widziała na własne oczy, a której nie zdołała powstrzymać.
- Masz wiele blizn, ale nie chodzi mi o te blizny które widać... tylko te w środku. Na duszy.
Gdyby ktoś umieściłby Giotto i Riley w książce, to czytelnik bez zawahania uznałby ich za bohaterów tragicznych. O ile łączyły ich podobne historie, to oboje przyjęli inne postawy życiowe. Chłopak otoczył się barierą lodu, skazując się na samotność. Dziewczyna natomiast założyła maskę, wiecznie radosnej i otwartej osoby. Jednak dramaty które oboje przeżyli nie da się wyrzucić z pamięci, nie da się nikogo wskrzesić, ani nawet pomścić.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 2:45 pm
Wspominając o laniu po gębach ślizgonów, ujawnił jej jedyną działającą metodę. Nie ma lepszego zabezpieczenia niż wzbudzanie strachu, a myśl o tym, że dosłownie każdy może oberwać od Giotto, pozwalała mu na to, by nie musiał wysłuchiwać złośliwych komentarzy współlokatorów. Przez pierwsze kilka lat tak robił i działało, teraz już nie musi, gdyż jak wiadomo, jest starszy i dzięki swojej sylwetce oraz spojrzeniu, nie musi udowadniać tego codziennie. Wystarczy spojrzeć na niego, doskonale wyrzeźbione ciało dzięki sztukom walki oraz treningi Quidditcha, charyzma, no i ten chłód bijący od niego. Gówniarze nawet jeśli chcą coś o nim powiedzieć, to się boją, nawet jeśli jest w innym pomieszczeniu... na drugim końcu Hogwartu. Jak to mówią, na szacunek trzeba zasłużyć. A jeśli ktoś nie potrafi Giotto uszanować, to będzie się go bać. Proste? Proste.
- Sama wiesz, że nie utrzymuję kontaktu z nikim. Nie uderzam kogoś za nic. No chyba, że się prosi... - jeśli sama domyśliła się, że Nero jest półkrwi, to trzeba przyznać, iż dziewczyna ma sprawną siłę dedukcji. Poukładała kilka faktów, strzeliła w ciemno i trafiła. Z drugiej strony, to nie jest żadna tajemnica, dlatego też nie ma co robić z tego jakieś super ultra rozjebującej zagadki wszech czasów, bo nie ma czego ukrywać. Jeśli będzie trzeba, to stanie przed samym Salazarem, plunie mu na buty i powie, że jest dumny z posiadania matki mugolki. Rodzina to rzecz święta, zwłaszcza dla Giotto.
- Nie widziałaś chyba treningów Slytherinu w Quidditcha, zdecydowanie więcej mam takich blizn... - bardzo umiejętnie zmienił temat, gdyż nie chciał, by kolejna z dziewczyn, z którymi rozmawia, prawiła mu kazania na temat jego stanu psychicznego, czy też ideałów jakie wyznaje. Rozsunął kawałek szaty oraz rozpiął kilka guzików koszuli i pokazał jedną z blizn na klatce piersiowej, która zostanie już mu do końca życia. A to tylko efekt jednej, nieudanej zagrywki. Gdy już się napatrzyła na zaszytą część jego ciała, natychmiast ją zakrył. Był to swego rodzaju plan, skupić się na tym co na zewnątrz. Tematy metafizyczne odsunąć na bok, bo nikt nie lubi rozmawiać o sobie, zwłaszcza on. Tym bardziej po tym, jak kilkanaście minut temu dostał prawie, że opieprz od Grace, która chciała mu pokazać swój świat, a on nawet nie chciał tego spróbować. Tego się nie da zmienić.
- Muszę przyznać, że jeśli chodzi o blizny, to częściej okalecza mnie własna miotła, niż twoje tłuczki... - kontynuując swoistą grę, jaka rozpoczęła się między nimi, po raz kolejny sprytnie odsunął temat swojej osoby na bok, koncentrując się teraz na Quidditchu. Dziewczyna nie powinna już go pytać o więcej szczegółów jego przeszłości, gdyż po raz kolejny zastosował pewien psychologiczny aspekt tej rozmowy. Z drugiej strony, jeśli uda jej się skontrować w jakikolwiek sposób, to nie tyle co zaimponuje (bo Giotto nie można zaimponować), co wywoła małe zdziwienie, a to również rzadko spotykane u tego młodzieńca.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 4:23 pm
Zagrywki psychologiczne jakie stosował Giotto w stosunku do dziewczyny miał opanowane do perfekcji. Zmieniał temat w każdym momencie, kiedy uznał to za stosowne. Nie chciał zdradzać nic o sobie, a dziewczyna szanowała jego prywatność. Dobrze wiedziała o niektórych technikach, które zastosował względem niej. Czytała z jego gestów i słów jak z książki. Między innymi wcześniejsze skrzyżowanie rąk na piersi charakteryzujące postawę zamkniętą, skupienie uwagi na swych widocznych bliznach by odwrócić uwagę od tych duchowych, czy dosłowne wyrażenie niechęci do postawionego pytania. Słowa to przecież najprostsza metoda. Riley nie starała się nakłaniać młodzieńca do czegokolwiek. Czasem sekrety powinny zostać sekretami, dlatego szła chłopakowi na rękę. Pozostawiała sobie tylko domysły. Niepotwierdzone poszlaki, które mogą łączyć się w jedną całość, ale nie muszą. A jeżeli chodzi o siłę dedukcji, to Gryfonka była pod tym względem całkiem dobra.
Postawa chłopaka mogła odrzucać, ale równie dobrze mogła pociągać. Bo kto nie lubi tajemniczych chłopaków. Kto nie lubi zimnych draniów. W dodatku był bardzo przystojny i nawet blizny pomogłyby mu rozkochać niejedno serce. W Hogwarcie była masa dziewczyn, które poleciałyby na takiego chłopaka. Pewnie nawet próbowały by mu pomóc, próbowały by go zmienić, a niektóre podporządkować sobie. Ale Giotto tego nie potrzebował. Wybrał już swoją drogę. Drogę samotnika dążącego do osiągnięcia osobistego celu. Takie przynajmniej przeczucie miała Riley.
Skoro Ślizgon zmienił temat, to nie chciał już więcej o sobie mówić. Ani o kłopotach w zielonym domu, ani o bliznach na charakterze. Z drugiej strony rozmowa o Quidditchu, to idealny temat dla Riley. Może dość inwazyjny z racji rywalizacji domów, ale nawet kłótnie o Quidditchu wydają się sympatyczne.
- Następnym razem zrzucę cię z miotły. Obiecuję – odparła zadziornie po jego słowach - Będziesz miał taką inwazję tłuczków na dupie, że w panice dosłownie zapomnisz jak wgląda kafel. Ale nie martw się, przyślę ci do skrzydła szpitalnego butelkę kremowego piwa, kiedy będę już świętować zdobycie pucharu szkolnej ligi sportowej.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 5:54 pm
Nie stosował ich dla zabawy, nic z tych rzeczy. Dzięki temu, że odprowadzał jej myśli od jego osoby, koncentrując się na tym, co tak naprawdę dla ich relacji powinno być istotne, czyli Quidditchu, nie musiał się martwić o to, że Riley zacznie zaraz próbować wpływać na niego w jakikolwiek sposób. Dużo osób próbowało już to zrobić i co z tego wynikło? Jeszcze większa niechęć do dzielenia się uczuciami z kimkolwiek, o ile da się w ogóle.
Jeśli Gryfonka myślała teraz o nim, jako o samotniku, któremu zależy tylko na osiągnięciu postawionego sobie celu, to chłopakowi było to na rękę. Wszakże, taką aurę próbował wokół siebie wytworzyć. Ostatnio jednak im bardziej się starał, tym gorzej to wychodziło, bo i Alexandra i Florence najwidoczniej zainteresowały się jego losem, a takie coś, to tylko kłoda pod nogi. Oczywiście, nigdy nie odrzucał możliwości przyjaźni z kimkolwiek, jednakże sam z siebie nie zacznie raptem szukać tego kogoś na siłę. Jeśli pojawi się jakaś ważna osoba dla niego, to tylko i wyłącznie gdy sama będzie tego chciała, on za nikim poszukiwań nie będzie organizować.
To czy dziewczyny na niego leciały czy nie to inna kwestia. Prawdopodobnie każdy inny Ślizgon skorzystałby z tego wszystkiego co ma Giotto, począwszy od budowy fizycznej, skończywszy na momentami kuszącym głosie. Nero jednak wychodził z zupełnie innego założenia. Korzystać ze swojej fizyczności będzie tylko wtedy, gdy to będzie konieczne. Czasem poderwanie kogoś będzie lepszą metodą niż stosowanie klątwy Cruciatus. Problemem było to, że był w Hogwarcie uwięziony, bez dobrego świadectwa nie przyjmą go do ministerstwa, gdzie prawdopodobnie ktoś wydał wyrok na jego brata. Póki co, nie ma możliwości by w jakikolwiek sposób działać względem sprawy Alaude.
- Szósty rok mi to obiecujesz, mała... - skoro sam zaczął już się z nią drażnić w ten jakże przyjemny sposób, to dalej to kontynuował. Pozwolił sobie nawet poklepać ją po główce, naśmiewając się przy tym z jej wzrostu. Nic nie miał do niskich ludzi, ale z reguły teksty o braku pewnego hormonu działały i pozwalały wciągnąć potencjalną ofiarkę (no bo takiego krasnalka raczej nie nazwiesz ofiarą) w grę, z której ciężko będzie odnieść jej zwycięstwo. Oby łyknęła haczyk.
- To słodkie... ale pieniążki będziesz mogła sobie zatrzymać, bo nie będzie czego świętować. - wiadomo, trzeba wierzyć w swoją drużynę, ale... masz za przeciwnika Slytherin prowadzony przez tego właśnie człowieka. Jedyne, co może uratować Gryffindor przed kompromitacją to dobra taktyka, której obecnie nie ma, z resztą, nigdy nie było.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 8:23 pm
Giotto zaczął z nią grać w tak zwaną przedmeczową pyskówkę. Tylko że była ona na kulturalnym poziomie. Bez zbędnych przekleństw i nadmiernej agresji. Oczywiście dogryzali sobie, lecz każda docinka była w tak zwanym "cudzysłowiu". Wiadomo przecież, że dopiero realna gra miedzy tymi domami ukaże kto jest lepszy. Kto zasłużył na Mistrzowski Puchar Quidditcha w tym roku. Jedno jest pewne, obie drużyny trzymały wysoki poziom. Konfrontacja zapowiadała się więc widowiskowo.
- Tym razem będę cię miała na oku, żeby nie powiedzieć na celowniku - dodała i uśmiechnęła się w chwili kiedy chłopak poklepał ją po głowie. Rzeczywiście, w porównaniu do Ślizgona była niskiego wzrostu i dość filigranowa. Ale to normalne. Dziewczyny zwykle są niższe od mężczyzn, jednak na boisku wzrost ma niewielkie znaczenie. Liczy się talent. A Riley jako pałkarz potrafiła stwarzać poważne zagrożenie. Po szkole miała zamiar trafić do jakiegoś klubu ligi angielskiej, a może nawet dostać się do reprezentacji. Czas pokarze. Teraz liczy się szkoła i tutejsze wyniki.
A propos meczu, brunetka wpadła na dość ciekawy pomysł:
- A co byś powiedział na zakłady... Skoro razem rywalizujemy na boisku i czerpiemy z tego przyjemność, to czemu by nie spotęgować radości ze zwycięstwa. Załóżmy się o coś. Wiadomo, kto zwycięży ten zgarnie dodatkową pulę... a założyć się możemy o wszystko. No prawie wszystko.
Urwała na moment i spojrzała na kolegę. Ciekawa była czy w chłopaku tkwi jakaś żyłka hazardzisty.
- Co ty na to?
Oczywiście w prawdziwej lidze zakłady między graczami są nielegalne. Ale nie w szkole. Riley przynajmniej nigdy nie słyszała o takim zakazie. A skoro nie słyszała, to znaczy że go nie ma. Zresztą to i tak zostanie miedzy nimi.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Gru 01, 2014 9:09 pm
Przedmeczowa pyskówka była elementem większości sportów tego świata. Oczywiście w tym przypadku głównie sobie żartowali, gdyż wszyscy wiemy, że Giotto jako kapitan powinien podchodzić z powagą i dystansem, a nie arogancją, do tej całej rywalizacji. Teraz mogli się podroczyć trochę, ale na boisku zapewne nie wymienią nawet słowa. Co najwyżej rzuci jej jakieś "adios muchachos" na pożegnanie, jak będzie skakać z miotły unikając tłuczka. Gorzej tylko, że czasami te skoki nie kończą się tak jak powinny, a efektem tego jest blizna, którą moment wcześniej jej pokazał.
- Będę się więc pilnować. - czyżby przyjął jej wyzwanie? Punkt dla Riley, Giotto zobaczył w niej kogoś godnego rywalizacji, nawet na tak małym szczeblu jakim jest spierdalanie od tłuczka. Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust na samą myśl powrotu na boisko, ostatnimi czasy zbyt dużo myślał o swoim bracie, a Quidditch to była jedna z nielicznych rzeczy, jakie go odciągają od ciągłych koszmarów, kontemplacji i tworzenia kolejnych teorii spiskowych.
Kiedy Riley wspomniała o dodatkowej nagrodzie za wygraną, chłopak spojrzał na nią kątem oka, próbując w jej oczach doszukać się jakiegoś kantu, ewentualnie chytrej zagrywki. O dziwo tym razem nie było, a raczej nie widział w tym nic złego. Im więcej wygrywasz, tym większa uciecha, a jeśli zrobią jakiś mały zakładzik, to może nawet darmowe piwko... przez miesiąc... wygra któreś z nich.
- Nie byłbym kapitanem, gdybym przystał na coś takiego... - ostudził jej zapędy, mówiąc tym samym, poważnym, a zarazem spokojnym tonem. Chłopak wiedział co mówi, jednakże... - Ale... nie byłbym Ślizgonem, gdybym nie zapytał, co Ci chodzi konkretnie po głowie... - uniósł delikatnie jedną brew, chcąc ją naprowadzić na pewien trop. Może uda się Nero przekonać, jeśli będą grali o jakąś dobrą stawkę i co najważniejsze, jeśli zakład zostanie pomiędzy nimi. Prywatna rywalizacja jest dużo lepsza od tej nagłośnionej, a i nagroda oko w oko będzie dużo lepsza, niż na łamach prasy, społeczności Hogwartu, czy też domów - Gryffindoru i Slytherinu.
Sponsored content

Szczyt wieży - Page 3 Empty Re: Szczyt wieży

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach