Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Lis 13, 2015 6:57 pm
The member 'Esmeralda Moore' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Dice-icon
Result : 2, 1
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Lis 15, 2015 12:28 am
Skąd ta pewność, że tak właśnie by się stało? Skąd ta pewność, że on by tak postąpił? Byłaś pewna, że znienawidzi cię za to, że jesteś wampirem, że jesteś wilą, ale on nadal był przy tobie. Nie widzisz, że on nie chce cię skrzywdzić? Mógł cię tu zostawić w momencie, gdy rzuciłaś pierwsze zaklęcie jak wtedy Gwendoline na spotkaniu klub pojedynków, ale był przy tobie, bo nie chciał cię zostawić samej. Mówił tak bo cię nie znał, nie znał twoich uczuć, twojego prawdziwego oblicza. Nie pokazałaś mu tego, a on bardzo chciał się o tobie dowiedzieć więcej.
I był szczęśliwy w tej obojętności. Patrzył na innych ludzi i potrafił zauważyć ich żałość w życiu, tylko ty chroniłaś się bańką, której nie pozwoliłaś mu zbić, pęknąć. Nie pozwoliłaś się mu dostać do środka. Wolałaś go trzymać na dystans, kiedy on pierwszy raz chciał kogoś poznać.
Gdy usłyszał to zaklęcie nawet uśmiechnął się, że to już koniec, ale różdżka została w jego dłoni. Westchnął ciężko, ale nie rzucił żadnym innym zaklęciem. Patrzył na nią dysząc ciężko. Przeczesał swoje włosy do tyłu i lustrował ją swoimi oczami. Nie wiedział już co miał myśleć. To wszystko tak szybko się działo.
- Dlaczego?- zapytał nim zdążył się powstrzymać. Nie do końca wiedział w jakim sensie pytał. Czy chodziło o to dlaczego go zaatakowała, dlaczego tak się zachowała, czy może dlaczego chciała skoczyć.
Powoli zbliżył się do niej o dwa kroki. Kroki, które trwały dla niego wieczność, ale zbliżył się do niej.
- Esmeraldo - powiedział nadzwyczaj spokojnie, ale zawsze starał się być spokojny.- Co się dzieje? - uzyska na nie odpowiedzi? Czy może znowu dostanie zagadkę, której nie zrozumie?
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Lis 15, 2015 1:11 am
Skąd ta pewność... bo każdy taki był, każdy człowiek jakiego spotkała. Z jej punktu widzenia ta bańka którą stworzyła wokół siebie nie była wcale dziwna. Dla niej była to jedyna ochrona przed ludźmi, przed tym wszystkim co się działo na tym świecie. Chociaż nie była ona wcale taka szczelna jak ci się wydawało. Trzeba było wykazać się po prostu siłą aby ją przebić. Tak jak to zrobił Sahir... tak bardzo bezlitośnie tą drobną dziewczynkę wydostał z jej barykady. Nie zastanawiając się nawet nad tym czy ona ma jakieś szanse na przeżycie w jego świecie. Nie interesowało go to w żadnym stopniu, a ciebie? zastanowiłeś się kiedyś nad tym.
Ty się do niej zbliżałeś, ale ona się odsunęła, przez co zaplątała się sama w swoją spódnicę i po prostu klapnęła tyłkiem na ziemię. Usłyszała te pytania które od tak dawna ją dręczyły... "Dlaczego" no właśnie, to było najlepsze z tych wszystkich pytań. Dlaczego to zrobiła, czemu się tak bardzo zmieniła. Czemu nie może być dalej tą samą Esmeraldą... tą która tak bardzo radowała się z życia, która kochała je całym sercem. Czemu pozwoliła aby mrok aż w takim stopniu wdarł się do jej serca. Dlaczego tak bardzo przywiązała się do jednej osoby, dlaczego pozwoliła mu aby stopniowo ją wyniszczał. I ona doskonale o tym wiedziała, widziała to, ale mimo wszystko dalej chciała przy nim być. Dlaczego przywiązała się do Ventusa, chociaż doskonale wiedziała, że ona i on to niebo i ziemia. Dlaczego pozwoliła aby te dwie osoby stały się jej tak bliskie, że nie potrafiła ustawić ich na różnych poziomach.
-J...ja....- Powiedziała cicho... różdżka wypadła jej z rąk i potoczyła się kawałek dalej. Zaczęła się zastanawiać, co chciała osiągnąć, dlaczego ten wybuch złości był taki gwałtowny...
-P...po prostu już nie mogę... to mnie przerosło...- Dokończyła. Co ją przerosło... wszystko, każda jej decyzja jaką podjęła w całym swoim życiu, okazała się być jakąś wielką pomyłką. Teraz już nie wiedziała... chciała być egoistką, czy może raczej próbowała komuś pomóc. Teraz kompletnie tego nie wiedziała, biel z czernią się pomieszała, a po jakimś czasie do tego doszła również czerwień.
-...N... nie mogę ci powiedzieć- Doskonale pamiętała co mówiła tamta dziewczyna. Nie mogła nikomu powiedzieć o tym co się wydarzyło wówczas tam w tej sali. I chociaż bardzo chciała, chciała komuś o tym powiedzieć, wyrzucić to z siebie.
-Po prostu... za dużo... się stało...- Gdzie była ta Esmeralda którą poznałeś na strychu... ta piękna i radosna dziewczyna, która tak kochała życie... teraz gdzież zginęła, może kiedyś jeszcze się odnajdzie, ale to tak naprawdę w tej chwili zależało od innych ludzi, i od ciebie w dużej mierze.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Lis 15, 2015 9:18 pm
Ven jest osobą, która nikogo do niczego nie zmusza. Nie potrafi tego, Nie chce robić z ludzi marionetek. Wiadomo jakie ma na to poglądy. Nie chciał nigdy tobą kierować. Chciał po prostu z tobą koegzystować. Być twoim przyjacielem, jeśli nie zasługiwał na nic więcej. Jasne, że nigdy by się do tego nie przyznał, bo taki już jest. Tak jak ty, gdy chciałaś zbawić świat swoją dobrocią. Ven zwątpił już w to, że można być dobrym i przetrwać, ale patrząc na ciebie dobrą drogę wybrał. Gdyby tak poświęcał się dla innych nie przetrwałby w świecie, w którym na co dzień żyję.
Schował swoją różdżkę i podszedł do niej patrząc na nią. Nie chciał jej zrobić krzywdy. Nie chciał, aby ona cierpiała i była sama. On znał smak samotności. Nikogo nie chciał mieć przy sobie, a gdy poznał dziewczynę, przy której chciał być - ona przed nim uciekała.
Stanął blisko niej. Zaledwie parę centymetrów dzieliło go od tej drobnej cyganki. Cicho westchnął. Tak bardzo chciał jej pomóc. Przytulił ją do siebie nie pozwalając na to by gdziekolwiek sobie poszła. Nie chciał jej teraz zostawiać. Nie ważne jak bardzo będzie przez to cierpiał nie zostawi jej. Może i to się równało z masochizmem, ale on to miał gdzieś. Gorzej już być nie może, a potem pojawi się śmierć, a jego kruszyna zostanie sama, czego się bał. Wiadomo był jeszcze ten drugi wampir, ale póki go jeszcze nie spotkał nie będzie się wypowiadał na jego temat głośno.
- Esme - zaczął cicho. - Wiem, że nie jestem odpowiednią osobą, wiem, że moje słowa są nic niewarte, a zwłaszcza to, że chce ci pomóc. Wiem, ze w to nikt nie uwierzy, bo jestem egoistą, ale nie chcę byś była teraz sama - powiedział to bardzo cicho, pod wpływem impulsu, pod wpływem widoku tak bezradnej cyganki. Nie chciał, aby taka była. Chciał, aby była silna, a jeśli nie potrafiła taka być, to on chętnie jej w tym pomorze.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Lis 15, 2015 9:45 pm
Romka siedziała na ziemi. Nie wiedząc nawet po co. Przecież mogła w każdej chwili poderwać się, chwycić różdżkę i próbować dalej rzucać zaklęciami na oślep. Ale po prostu krótko mówiąc było jej w tej chwili wszystko jedno. Życie, śmierć, być, a nie być... wszystko to było do siebie tak bardzo podobne przez co kompletnie nie miało znaczenia.
Podszedł do niej, ukucnął... objął. Czy teraz ten dotyk był zbawieniem, czy coś zmienił. I ponownie pojawiało się to jedno podstawowe pytanie "na co czekasz?". Czego ta mała cyganka tak naprawdę oczekiwała od drugiej osoby. Mówiła, krzyczała, obrażała się, ale o co. Sama nie potrafiła tak naprawdę zdefiniować swoich potrzeb. Dopiero teraz zrozumiała jedno. Żyła z dnia na dzień, od zawsze. Żadne jej działanie, żaden dzień który przeżyła nie miał konkretnego planu. Wszystko to było serią przypadków, i wypadków, które miały ją doprowadzić zawsze w to samo miejsce.
-Nie tylko twoje słowa są nic nie warte...- Wyszeptała cicho a chłopak mógł poczuć jak ręce dziewczyny delikatnie się unoszą i opadają na jego plecach, gładząc je delikatnie.
-Nie ma ludzi których słowa są warte... każdy z nich mówi... ale nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi. Każdemu wydaje się, że znalazł idealny przepis na życie, ale tak wcale nie jest. Nawet ty. Te twoje nędzne próby zaginięcia w tłumie... to nie jest recepta której ludzie potrzebują- Jedna jej ręka powędrowała do twojej głowy i chwyciła delikatnie twoje włosy.
-Jesteś cieniem Ven... i spójrz prawdzie w oczy. Przemykasz się w moim życiu. Sam nie wiesz czego chcesz.- W końcu odsunęła się od chłopaka i spojrzała na jego twarz. Oswobodziła się z jego objęć, chwyciła swoją różdżkę, i wstała ze swojego miejsca. Podeszła powoli do barierki i oparła się o nią spoglądając gdzieś w dal.
-To się stało tutaj...- Powiedziała cicho, i przejechała delikatnie palcem po barierce.
-To właśnie w tym miejscu podałam mu rękę. Owładnięta głupimi marzeniami... o kimś bliskim... jak to powiedział "Chcesz mieć do kogo wracać"- Uśmiechnęła się lekko na samo wspomnienie tych słów. Tych jedynych które z jego ust dały jej zalążek nadziei. I wtedy nie spodziewała się nawet jak bardzo zgniły owoc jej podał.
-Dlaczego to zrobiłam... nie wiem... może tak naprawdę myślałam tylko o sobie, a może po prostu nie chciałam aby to on był sam. A teraz koniec końców... i ja i on jesteśmy sami- Wyszeptała i zacisnęła lekko dłoń na swojej spódnicy.
-Co zrobisz abym nie była sama... Czy nie znikniesz przy pierwszej lepszej okazji?- Możesz czuć się Ventusie wyróżniony takiej spowiedzi jaką zrobiła ona przed tobą nikt nigdy nie usłyszał i nie usłyszy. Cóż... to powinno było osłodzić ci to wszystko co przed chwilą usłyszałeś.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pon Lis 16, 2015 10:26 pm
Wysłuchał jej słów i westchnął cicho.Zamknął oczy czując jej dłonie na głowie i plecach.
- A czy jest sens wy sprawdzaniu, które słowa są czegoś warte? Czy jeśli nie jest się szczęśliwym, w tym co sobie wmawiasz to trzeba to niszczyć? Ja nie potrzebuję ludzi, aby istnieć. Istnieję, bo tego chcę ja, a ty Esme? - zapytał cicho.- Czy ty potrafiłabyś istnieć dla samego istnienia? Dla siebie samej? Myślenie o innych nie daje szczęścia, ponieważ niszczy duszę, bo ludzie nie doceniają starań innych - mruknął zaciskając zęby. - Może i jestem cieniem, ale mi to nie przeszkadza - mruknął i patrzył jak dziewczyna wstaje i kieruje się do barierki. Też wstał. Patrzył na jej sylwetkę i po chwili stanął obok niej.
Patrzył na jej profil i czuł mały zalążek zazdrości widząc jej uśmiech, jednak szybko go stłumił. Nadal nie rozumiał tego, czemu ona zgodziła się na to, ale zauważył teraz, że mimo dobrego serca, ona jest samotna. Nie rozumiał tego. To było takie chore. Ten cały mechanizm świata. Ona dobra dusza, która pomaga każdemu - jest sama. On podła dusza, która stroni od innych - także jest sam. Gdzie tu jakikolwiek sens? Ani bycie dobrym, ani bycie draniem nie opłaca, bo zawsze zostajesz sam. Mu w prawdzie to nie przeszkadzało, ale widział, że Esme jest słaba.
Nie skomentował jej słów na temat jej wyboru. Nie wiedział co miał na to odpowiedzieć. Odpowiedź na to, powinna znać tylko Esme, ponieważ to ona ma nad sobą władzę, czego jeszcze nie wie.
- Nie zniknę - powiedział stojąc tuż obok niej. - Gdybym chciał zniknąć to bym odszedł w momencie, gdy rzuciłaś pierwsze zaklęcie - zauważył.
Taka była prawda. Rozważył już w głowie dwie opcje - gdyby mu na niej nie zależało już dawno, by go tu nie było, ale zależy, więc jest. Wysłuchał oskarżeń skierowanych do niego i stoi przy niej dalej. Czy to nie jest dobry przykład?
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pon Lis 16, 2015 10:39 pm
Byłeś sam... nie nie byłeś, nie potrafiłeś tego tylko dostrzec. Ta drobna cyganka cały czas przewijała się ostatnio przez twoje życie. Doskonale wiedziałeś, że gdybyś poprosił przybyłaby bez chwili zastanowienia, pomogłaby ci wygrać każdą walkę. Ale wolałeś dalej próbować udawać tego biednego samotnego chłopaczka, bo się z resztą do tego przyzwyczaiłeś. A ona... czy mogła kogoś wezwać... mogła kogoś poprosić o pomoc. Nie wiedziała, zbyt szczelnie zamknięta w tej swojej bańce aby zastanawiać się nad takimi rzeczami.
-Nie wydaje mi się abym umiała żyć sama dla siebie.- Chociaż nie oszukujmy się, z tego co robiła liczyła na jakieś korzyści dla samej siebie, ale z każdym kolejnym dniem docierało do niej to, że to była naprawdę kiepska inwestycja, na której nie zyska, ale tylko straci.
-Z resztą jak byś nie zauważył, ja istnieję dla samego istnienia- Wyszeptała i założyła sobie pasemko czarnych włosów za ucho.
-Ehhh... Ven nie uratujesz mnie... nie jesteś w stanie tego zrobić, bo w tej chwili nie ma już czego ratować- Wszystko przepadło, zostało wdeptane w ziemię. Z pięknego ogrodu pozostało już tylko wspomnienie. Nie umiała obudzić w sobie tego co miała kiedyś. Im bardziej myślała o tym wampirze, o tym co może zrobić aby mu udowodnić, że nigdy nie jest do końca tak źle jak by mogło się wydawać , tym bardziej zapominała o sobie. O tym co tak bardzo kochała, o swoim tańcu, o tej lekkości która sprawiała, że chociaż na chwilę mogła się wznieść w niebo. W tej chwili było to tylko mgliste wspomnienie.
-Nie wiem nawet czy ta Esmeralda, którą poznałeś na strychu... była tą prawdziwą- Sama już się pogubiła w tych swoich maskach, straciła na chwilę równowagę i poczucie bezpieczeństwa. Naturalne jest to, że kiedyś je w końcu odzyska, i stworzy sobie nową maskę która skutecznie będzie chronić ją przed światem zewnętrznym, znowu będzie wszystkich okłamywać... ale nie teraz, w tej chwili możesz Ven przedostać się do jej bańki mydlanej i zobaczyć jak wygląda rzeczywistość jej oczami... tymi samymi które tak podziwiałeś.
-Nie przejmuj się... niedługo wszystko wróci do normy- Powiedziała cicho i uśmiechnęła się tylko lekko do niego. Naturalnie, że wszystko wróci do punktu wyjścia. Zawsze tak było, więc niby dlaczego teraz miało być inaczej. W życiu cyganki tak naprawdę nic nigdy się nie zmieniło. Zawsze żyła w ten sam sposób, teraz też tak będzie.
-Trzymaj się Ven...- Wyszeptała i odwróciła się spokojnie na pięcie i po prostu sobie poszła. Od tak... jak gdyby nic, zostawiają chłopaka w tym miejscu, ze swoimi przemyśleniami, i pewnie wieloma pytaniami których nie zdążył nawet zadać i których najpewniej nie zada. Domyślała się, że Ven najpewniej też niedługo pójdzie, bo co będzie w końcu sam robił na balkonie.
z/tx2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Lis 17, 2015 12:04 am
Esmeralda Moore: +8 PD

Ventus Zabini: -3 PŻ, +5 PD
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 9:22 pm
I znowu tu był. Od randki z Mercedes jakoś nie po drodze był mu ten balkon, choć zawsze lubił widok z niego. Jak to się działo, że wszystko zawsze spieprzał?
Uch... Okropne słowo, ale już tylko bluzgi mu zostały na określenie tego co czuł. Już lepiej było nic nie czuć, wygodniej niż teraz w tym paskudnym nastroju, którego nie poprawił nawet obiad spędzony wśród radosnych małolatów.
"Nigdy cię nie opuszczę."
"Nie dam ci już spokoju!"
"Kocham cię..."
Kto by się spodziewał, że to wszystko okaże się tylko pustymi słowami? Jasne, nie był bez winy. Dopiero Natalie uświadomiła mu to jak mało przejmował się innymi, skoncentrowany jedynie na swojej osobie. Nikt go jednak nie nauczył, że trzeba inaczej. Nigdy nikt niczego go nie uczył. Wszystko sam starał się zrozumieć, a przecież nie był człowiekiem i nie rozumował na ludzki sposób. To było jasne, że połowę, jak nie większość rzeczy ogarnie źle. A starego psa równie trudno nauczyć nowych sztuczek co oduczyć nawyków.
Powinien był lepiej traktować Meggs. Nie był pewien jak... ale lepiej, bo gdyby robił to dobrze, to by go nie zostawiła, prawda? I nie zawracać sobie głowy dziewczyną, która już po pierwszej rozmowie powiedziała mu, że nie jest w jej typie. Tak samo nie było sensu w męczeniu Kaylin, która miała już kogoś komu oddała swe serce. Mercedes wciąż nie był pewien o co poszło i dawno przestał dociekać. Nawet jego przyjaciel nie miał dla niego czasu. Po co on w ogóle starał się zapoznać bliżej z kimkolwiek?
Stał oparty o sypiącą się balustradę, wpatrzony w horyzont. Nie silił się na fizyczność, która mogła tylko dobić to biedne miejsce. I tak już mu nie zależało na niczym, więc po co miał się bawić w takie rzeczy?
Pamiętam kiedy zaczęło mi zależeć. Zapamiętam ten moment jako chwilę w której przestało.
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 9:53 pm
(pod wieczór) 18/05/1978

Rudowłosa po wizycie w cieplarni miała cudowny humor. Teraz dochodził wieczór, ale wciąż czuła się cudownie. Przemierzała korytarz i schody by dojść na V piętro.
Dzisiejszym pomysłem na koniec dnia było spokojne miejsce do nauki. Często spędzała czas na zniszczonym balkonie, bo mało osób tam chodziło. Nie rozumiała dlaczego, w końcu to jedno z niewielu miejsc z tak pięknym widokiem.
Su bardzo chciała cieszyć się lepszą pogodą i możliwością siedzenia o takiej porze, bo wciąż było jasno. Pogoda, sytuacje, lekcje... w dzisiejszym dniu nic nie jest w stanie jej tego popsuć. Była bardzo zadowolona z siebie i czuła się jakby przespała przynajmniej osiem godzin, co było kłamstwem. Jeszcze zaledwie kilka godzin temu ledwo utrzymywała się na nogach. Dokładnie pamiętała sytuację gdy razem z Natalie uczyła się zaklęcia, a zrobiło jej się ciemno przed oczami i prawie upadła.
Po tym wspomnieniu za moment zagościł uśmiech na jej twarzy.
Jak to nie wiele trzeba by znów sobie dodać energii.
Myślała w duchu już krocząc w stronę docelowego miejsca. Jak znalazła się w progu, zauważyła coś dziwnego. Postać, która była na balkonie przypominała jej kogoś. Podeszła bliżej by się upewnić.
- Irytek? - zapytała bez ogródek.
Rudowłosy poltergeist był bardzo znaną postacią w Hogwarcie i Su spotykając go w tym miejscu, poczuła się wyjątkowo. Niestety w pierwszej chwili nie była za bardzo zadowolona, bo duch nie wyglądał na szczęśliwego. Miała raczej wrażenie, że jest smutny. Postanowiła jednak podejść do tego spokojniej i nie pokazywać, że zauważyła jego ponury nastrój.
- Nie mogę w to uwierzyć, mam zaszczyt poznać legendę Hogwartu - w jej głosie można było wyczuć uznanie - Suzanne Blanchard, bardzo mi miło.
Skłoniła się do nisko w stronę Irytka i uśmiechnęła ciepło czekając na reakcję.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 10:12 pm
W tym zamku nie było czegoś takiego jak prywatność. Dobrze, że nie jej nie znał i co za tym idzie; nie potrzebował. Irytek nie zamierzał jednak reagować na każdą zaczepkę, zwłaszcza w takiej chwili. Słysząc podejrzliwie zachwycone powitanie za plecami, tylko zerknął w stronę przybyłej osoby, rozpoznając w niej krukonkę z ostatniego roku.
Kolejna której został miesiąc.
Tak to się zaczynało. Odpowiedziałby jej, może spędziliby trochę czasu, bo nie wydawała się mieć do niego jak na razie żadnych wątów, po czym ona sobie wyjedzie, a on zostanie znowu na lodzie. Nie, dzięki. Nie tym razem.
- Spadaj, marchewo. - powrócił wzrokiem w stronę leniwie zachodzącego słońca. Gdyby ktoś setki lat temu powiedział mu, że tak skończy, to by go wyśmiał i nie dał wiary. To gówno prawda z tym leczeniem ran przez czas. Może jak jest się człowiekiem i z wiekiem zapomina niektóre rzeczy to to nawet działa, ale nie w momencie kiedy ma się klarowne wspomnienia każdego momentu swej nieskończonej egzystencji. Wtedy wszystko boli tak jakby zdarzyło się minuty temu. Najgorsze właśnie dopiero co miał za sobą i wciąż świeże rany piekły równie mocno co te sprzed wieków.
Cholerni ludzie i ich cholerne, nic nie warte obietnice.
A potem się dziwią, że sam łamie dane słowo... Taki przykład mu dają. Wszystko co czynił było jedynie naśladownictwem, niczym więcej. Nie pasuje? To spójrzcie w lustro i zastanówcie się nad sobą. To w was tkwi problem.
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 10:41 pm
Doczekała się odpowiedzi, lecz nie była satysfakcjonująca. Niestety, poltergeista wybrał zły cel. Dziewczyna może i wydawała się kruchą osóbką, ale ciężką ją zrazić. Szczególnie, że w jej umyśle były zagnieżdżone pewne zasady, których nikt nie był w stanie zmienić.
Jedną z był spokój ponad wszystko. Rudowłosa mimo niemiłego komentarza, nie wzięła sobie tego do serca. Była bardzo silna i odporna na tego typu teksty. Rozumiała, że Irytek mógł mieć bardzo zły dzień lub zwyczajnie nie ma ochoty na towarzystwo. Dlaczego w takim razie miała zabierać mu jego przestrzeń.
- W takim razie bardzo przepraszam - powiedziała wciąż się uśmiechając, a dołeczki w policzkach dodawały jej przy tym jeszcze więcej uroku.
Kolejną zasadą była cierpliwość. Oczywiście, dziewczyna była dość ciekawska, ale nigdy nie naciskała. Jeśli ktoś nie miał chęci rozmawiać, ona odpuszczała. Tak samo było w tym przypadku, wolała się wycofać na bezpieczną odległość niż pogorszyć sytuację. Widziała, że poltergeist nie ma humoru.
Wygląda na takiego biednego i smutnego. Ciekawe co mu się stało i kto go tak skrzywdził. Może to nie był ktoś, ale coś... Nie ważne, najgorsze jest to, że siedzi tu sam i nie wygląda zbyt dobrze... Biedaczek.
Miała w sobie pewne odczucia, że potrzebuje pomocy, co nawiązuje do kolejnej zasady, która jest by starać się przekazać wszystkim pozytywną energię, którą Suzi miała aż w nadmiarze. Nie chciała jednak być natrętna i spasowała.
- Nie chciałam ci przeszkadzać, myślałam, że mogłabym się tu pouczyć. - wyjaśniła mu wciąż wypatrując reakcji - Ale rozumiem, że nie masz ochoty na towarzystwo. Już uciekam.
Na sam koniec posłała mu pocieszający uśmiech, poprawiła swoją torbę na ramieniu i odwróciła się by odejść.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 11:02 pm
Musiała być tak cholernie uprzejma? I traktować go jak równego sobie, co czyniło tak niewielu. Trudno mu było tego nie docenić.
Będziesz tego żałować. Będziesz tego żałować. Będziesz tego żałować.
Chciała się tylko pouczyć. Nie przyjaźnić, nawet nie pogadać i wypytywać jak co ciekawsze smarkule. Tylko pouczyć, a tego nie mógł jej zabraniać w szkole.
Będziesz tego żałować. Będziesz tego żałować...
Zaczęła się oddalać, czuł to. Zamknął oczy i z cichym westchnięciem odwrócił się połowicznie w jej stronę, obarczając chłodnym, nieufnym spojrzeniem.
- Zostań jak chcesz. - zawahał się zanim dodał już typowy dla siebie komentarz, teraz już nie tak zadziorny co niegdyś, lecz wciąż pełen dziwnego przekonania.
- Przecież cię do niczego nie zmuszę.
Nie mógł rozkazywać ani jej, ani żadnej innej żywej istocie. Nieżywej zresztą także. Nie miał takiego prawa, był jedynie sztucznym bytem, odpadkiem szalejącej magii i ludzkich emocji. Życia nie znał, ale zdawał sobie sprawę, że nie może go kontrolować. Dlatego zazwyczaj nikomu nie pomagał i nikogo nie narażał. Zazwyczaj, bowiem ostatnio wiele zdążyło się pozmieniać...
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 11:20 pm
Zamierzała spędzić resztę dnia w swoim dormitorium. No skoro nie udało jej się posiedzieć w swoim ulubionym miejscu, to musi znaleźć jakąś alternatywę. Po dzisiejszym dniu miała dość energii by jeszcze poczytać trochę podręcznik do Eliksirów. Może nie sprawiało jej to takiej przyjemności jak Starożytne Runy, ale do tego nie potrzebowała więcej czasu. Musiała zając się przedmiotem, który nie wychodzi jej tak jak chciała.
Nagle zatrzymała się jak usłyszała głos Irytka. Kompletnie wybił ją z planowania nowej lokalizacji. Odwróciła się prędko i zrobiła kilka kroków w jego stronę.
- Naprawdę? Dziękuje - powiedziała bardzo uprzejmie i nim poltergeist zdążył powiedzieć coś jeszcze, usadowiła się po drugiej stronie balkonu, ale mimo wszystko była dość blisko Irytka.
Wyciągnęła z obszernej torby podręcznik, który taszczyła przez pół szkoły by tu dotrzeć. Organizacyjne zapędy Krukonki zmuszały ją do porządkowania wszystkiego. Dlatego nie musiała długo szukać momentu, w którym skończyła, bo wszystko miała zaznaczona kolorowymi karteczkami. Przekręciła na odpowiednią stronę i zaczęła spokojnie czytać.
Myśli jednak wciąż krążyły jej wśród poltergeista. Przez to skupienie się na lekturze nie skutkowało. Nie rozumiejąc treści, którą czytała, błądziła po tym co się stało Irytkowi. Za bardzo ciekawiło ją dlaczego jest taki smutny. Nie chciała by tak się czuł, pragnęła go pocieszyć i pokazać, że nie ma po co tak się zachowywać. Na wszystko w końcu jest jakieś rozwiązanie.
Ohh, nie dam rady...
- Czemu siedzisz tak sam? - spojrzała na niego oddalając na chwilę książkę.
Uśmiechnęła się do niego ciepło by zachęcić w jakiś sposób do rozmowy. Wiedziała, że następnym krokiem Irytka będzie atak. W końcu zgodził się już by została, a teraz się odezwała do niego. Nie miał powodu by być dla niej miły, w końcu była tylko rudą dziewczyną, która zdecydowanie zbyt koleżeńsko do niego podchodziła.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Kwi 05, 2016 11:34 pm
No, niech sobie już zostanie skoro tu przylazła. Usiadła kawałek od niego, więc nie powinna mu przeszkadzać. Zresztą, sam pewnie zaraz się stąd zabierze. Nie był pewien gdzie, ale coś wymyśli. Tylko to mu pozostało; szwendanie się bez celu. I wtedy, gdy znowu chciał spojrzeć na horyzont, przekonany, że krukonka zajmie się swoimi sprawami - wtedy właśnie Suzanne się odezwała.
- Nie siedzę, tylko stoję. - poprawił ją, nie bardzo rozumiejąc do czego zmierza. Czy takie pytania były częścią jej nauki? Bo jeśli liczyła na koleżeńskie pogawędki to się nieco spóźniła. Już wystarczająco dużo osób w tym stuleciu polubił tylko po to by za chwilę stracić. Kolejnej nie potrzebował.
Tym czego faktycznie mu brakowało była Natalie. Ta radosna i beztroska, wybuchowa, nieprzewidywalna Darkówna, która skradła mu serce. Czemu musiała być taka zmienna? Dlaczego raz go całowała, a później zachowywała się jakby był jej obojętny, a nawet przeszkadzał? Dotąd poltergeist uważał Meggs za skomplikowaną, ale chyba wszystkie kobiety takie były. Nie było co się dla nich starać, i tak nie docenią.
Sponsored content

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 4 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach