Go down
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Gru 31, 2014 3:17 pm
- To znaczy, że dasz jej bezpieczeństwo, bo będzie mogła na tobie polegać. Tu nie chodzi o to, że ty sobie nie radzisz ze swoim życiem, ale jeśli postarasz się być dla kogoś innego zapomnisz, że kiedykolwiek cierpiałeś, bo będziesz patrzeć na uśmiech osoby, której dajesz szczęście ty, a nie ktoś inny - usiadła na łóżku, mimo że wszystko ją bolało i spuściła głowę. Podły nastrój, który miał Kyo udzielił się też Kim, ale nie było w tym nic złego, bo dzięki temu mogła poczuć się tak jak on i odrobinę lepiej go zrozumieć.
Wiedziała, że ma ciężko, wszystko teraz, przez tą rozmowę stało się dla niego niezrozumiałe. Westchnęła i się zaśmiała. Nie wiesz co mówisz, oj nie wiesz.
- Ty będziesz cierpieć i ona - zagryzła wargę i zaczęła się zastanawiać jak mu to powiedzieć. Nie lubiła mówić o swoich problemach, bo każdy uważał, że ona jest szczęśliwa. Ma przecież kochającego ojca i zawsze się uśmiecha, tylko, że to są pozory.- Mój najlepszy przyjaciel, Daniel, się we mnie zakochał. Powiedział mi to w poprzednie wakacje. Chciał, aby z nim została, abym nie wracała tutaj. Jest mugolem, nie wie o tym, że jestem przyjaciółką. Nie chce mnie znać, bo cierpiał, ale Simon napisał mi, że nadal cierpi. Nie ważne jak daleko uciekniesz, jak bardzo postarasz się zniknąć z życia Lizzy, ona nadal będzie cierpieć, a ty wraz z nią. Ona bo będzie za tobą tęsknić, a ty bo będziesz się martwić, czy czasem nie popełniła jakiegoś głupstwa - zamilkła na chwilę.
Taka była prawda. On cierpiał będąc jej przyjacielem, ale teraz, gdy powiedział, że nie chce jej już znać, jeszcze bardziej cierpi, bo świadomość, że nigdy jej więcej nie zobaczy go boli - jak napisał Simon. Kim cierpi, bo kochała Daniela, ale jak brata.
- Spieprzysz jak wyjedziesz. Czemu ciągle uciekasz? Dlaczego nie potrafisz stanąć twarzą w twarz z problemem? No jasne, tutaj mi się coś rozpierdoli, to wyjadę na drugi koniec świata, o nie tutaj też się spieprzyło, wyjadę znowu i zostawię wszystkie osoby, które zdążyły cię polubić samym sobie - westchnęła i spojrzała na niego. Nie mówiła tego z wyrzutem, czy coś. Jej ton głosu nadal był spokojny. Nie chciała mu narzucać swoich myśli. Chciała, aby pomyślał nad tym i zrozumiał to, co jest dla niego trudne.- Masz już 16 lat, za niecałe dwa lata kończysz szkołę, dorośnij w końcu - znowu się położyła, bo głowa robiła się ciężka.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Gru 31, 2014 3:47 pm
I padło to pytanie którego unikałeś tak wiele razy... "dlaczego ciągle uciekasz?" no właśnie Kyohei, dlaczego? co jest powodem tego twojego strachu. Tego jestem ciekawa nawet ja.
-Nie wiem... może uważam, że tak będzie lepiej, może boję się wziąć odpowiedzialność za swoje życie, a może nie chcę nikomu zaufać- Nie Kyo, sam doskonale wiesz dlaczego uciekasz. Boisz się, i to widać na każdym kroku. Chociaż ty usilnie próbujesz to zamaskować. Możesz oszukać wszystkich dookoła, ale nie tych którzy, jednak potrafili zajrzeć w twoją duszę. Nagle okazało się, że ten twój mur nie jest taki solidny jak ci się wydawało. A może to było tylko twoje własne złudzenie. Może nigdy nie było żadnego muru, tylko twój umierający umysł wytworzył taką fatamorganę. Zacisnął w końcu palce w pięść i przymrużył delikatnie swoje brązowe oczy.
-Chcesz wiedzieć dlaczego z nimi nie chcę stawać twarzą w twarz. Bo z nimi nie wygram, jeżeli spróbuję zginę, a to nie pomogło by ani mi ani Elizabeth- Błagam, niech ktoś w końcu walnie go w ten łeb bo ja jako narratorka nie mogę tego zrobić. Nie wygrasz z nimi czy może raczej nie chcesz wygrać. Jeżeli przeszkadza ci życie tchórza to dlaczego cały czas usilnie tego się trzymasz. Czy to nie jest odpowiednia chwila na to aby w końcu to porzucić i spróbować żyć inaczej. Za burzę jaka panowała w twoim życiu jesteś odpowiedzialny tylko ty, a cały czas obwiniasz za to innych...
Nie... ty to doskonale wiesz, i to wprowadza ciebie w taki podły stan. Chciałeś dotknąć nieba i prawie ci się udało, ale coś nie wyszło i zleciałeś na dół. Teraz było ci bliżej do piekła niż do tego błękitnego królestwa. Tak żałosnego człowieka jak ty świat chyba jeszcze nigdy nie widział, ale każdy sobie tworzy swój los, ty wybrałeś taką drogę, z której teraz jest bardzo trudno zawrócić.
-Kto powiedział, że mam zamiar wyjechać z kraju... do domu nie wrócę... bo nie mam go nigdzie. Miałem tutaj na myśli raczej to, że chyba czas sobie go znaleźć- Chociaż w jego wypadku będzie to raczej jakiś most. I tak o to stał przed wami ten chłopak który dostał w swoje ręce największy skarb jaki można było sobie tylko wyobrazić, ale niestety zgubił go. Stał cały czas dumny, ale mimo wszystko nieszczęśliwy, sponiewierany.
-Wiesz... nie tak dawno temu ktoś powiedział mi, że jestem egoistą. Nie chciałem w to uwierzyć, ale teraz wyraźnie widzę, że tak jest. Umiem ładnie mówić, obiecywać, ale kiedy przychodzi co do czego myślę tylko o sobie. Kłamca nie jest dobrym kandydatem na partnera czy przyjaciela- Ile byś oddał aby wrócił ten stary Kyo, ten sprzed lat, ten którego oczy śmieją się z fotografii która była zakopana na dnie twoje kufra. Ten którego mimo wszystko potrafiła cieszyć nawet najmniejsza pierdoła.
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Gru 31, 2014 9:31 pm
Westchnęła. Nie wiedziała już co miała mu powiedzieć. Im więcej mówiła, tym bardziej chłopak starał się wszystko przekręcić na zło. Nie chciał zrozumieć jej słów. Nie chciał sobie pomóc, wolał uciekać i ona to wiedziała. Usiadła i z trudem spuściła nogi na ziemię. Miała już go dosyć, ale nie rozumiała dlaczego nadal go lubi. Dlaczego nadal chce mu pomóc. Dotknęła bosymi stopami zimnej podłogi szpitala. Jeszcze nie wstawała, nadal siedziała. Spojrzała na niego.
- Ja pierdole - mruknęła i stanęła na ziemi, poczłapała powoli do niego i stanęła na przeciwko patrząc mu zacięcie w brązowe oczy. Nie wiedziała po co wstała, nie wiedziała co mu powiedzieć. Przez chwilę po prostu patrzyła się na niego. Nie uśmiechała się, nie była teraz tą głupią blondyneczką, która wiecznie się uśmiecha i zazwyczaj rozrabia. Była sobą, prawdziwą Kim.
- Posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że nie jestem osobą, która powinna dawać ci rady, ale jak widzę jak się nad sobą znęcasz. Chcesz znaleźć dom, a dom to nie tylko budynek. Dom to osoby, przyjaciel, ukochana i inni, a jak chcesz go mieć skoro ciągle uciekasz? Tchórzysz? Jesteś z siebie dumny? Wiem, że nie, bo nikt nie byłby z tego dumny. Możesz wypierać się tego, że nie potrzebujesz nikogo, że jesteś nic nie warty, ale jak kiedyś spojrzysz w lustro zobaczysz tylko marnego człowieka, który wszystko przegrał, bo bał się o coś zawalczyć - przestała mówić. Zamilkła, cisza, aż piszczała w uszy.- Ehh... Nie ważne. Słowa są ulotne, łatwo zapomnieć...
Spojrzała na swoją dłoń, która miała świeże strupy, westchnęła i się zamachnęła. Dłoń została ułożona w pięść. Nie popełniła błędu, który większość dziewczyn połenia bijąc się na pięści i nie schowała kciuka. Ona trenowała kiedyś boks, ale wiedziała, że to uderzenie było słabe, bo nie miała siły. No ludzie została poturbowana przez tłuczki nie dawno. Upadła na kolana z jękiem, a potem poczłapała do łózka siadając na nim.
- Może to ci powie, że zachowujesz się jak dziecko - mruknęła i spojrzała na ziemię.
Milczała, nic nie powiedziała. Nawet jej oddech był ledwo słyszalny.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Gru 31, 2014 9:46 pm
No i dostał sierpowego prosto w twarz. Może i nie był za silny, ale miał w sobie tyle mocy aby chłopak upadł na ziemię przewracając przy okazji krzesło. Przyłożył dłoń do policzka w który został wymierzony cios. Cóż na szczęście dziewczyna tylko zdarła mu lekko skórę, ale i tak bolało jak jasna cholera. Kompletnie się nie spodziewał tego, że taka drobnica może zrobić coś takiego. No tak, następnym razem będzie musiał chyba lepiej analizować swoje aktualne położenie.
Jego brązowe tęczówki po prostu wpatrywały się w nią. Słuchał tego co mówi. W sumie to miała rację, do tej pory chłopak dom traktował tylko jako budynek który dawał mu ciepło, ale nie ma co mu się dziwić. Nie zaznał nigdy ciepła rodzinnego więc nie miał pojęcia, że prawdziwy dom właśnie na tym polega.
Puchon w końcu zebrał się z ziemi po poprawiając swoją bluzę która mu się trochę zsunęła. Otworzył już usta aby coś odpowiedzieć, ale tak naprawdę nie mógł znaleźć już żadnego pożądanego argumentu. Przecież nie zacznie jej wciskać kitu, że nie potrzebuje szczęścia w życiu, że nie chce o nie walczyć. To było by jedno wielkie kłamstwo i to w dodatku tak głupie, że by został rozszyfrowany od razu,
-Wal się...- Mruknął tylko cicho. No tak, jego duma po raz kolejny została zraniona. Jeszcze raz strzelono mu prawdą prosto w twarz i zwalono z nóg... tylko tym razem było to bardziej rzeczywiste. Popatrzył na Kim z ognikami w oczach i po prostu wyminął jej łóżko bez słowa. Wydawało się, że zupełnie zapomniał tego po co tutaj w ogóle przyszedł. Chciał być jak najdalej od niej, ale wiedział, że nie ucieknie od prawdy.
Chłopak wyszedł ze skrzydła szpitalnego trzaskając za sobą drzwiami, jednak przez pewien czas nie poszedł przed siebie. Stał oparty o drzwi z głową spuszczoną. Z brązowych oczu spływały powoli mokre krople które były przesiąknięte tym wszystkim co tłumił w sobie tak bardzo.
-Ale z ciebie kretyn...- I wtedy zrozumiał jedną bardzo ważną rzecz. Ten głos w jego głowie wcale nie chciał go zniszczyć, nie chciał udowodnić mu, że jest nikim... chciał mu pokazać tylko to, że to on jest odpowiedzialny za to wszystko co się wydarzyło, ale jednocześnie szeptał, że jeszcze może spróbować coś zmienić, że jeszcze wszystko może być w porządku... tylko musi porzucić nadzieje, że stanie się ponownie dzieckiem, że odzyska te utracone lata i dorosnąć. Spróbować odzyskać panowanie nad tym statkiem, ale nawet jeżeli się rozbiją to będzie mógł powiedzieć, że zrobił wszystko co w jego mocy aby tego uniknąć. Wytarł szybkim ruchem ręki łzy tak aby nie zostało po nich ani jednego śladu. I poszedł przed siebie. Jeszcze nie wiedział co chciał zrobić, ale wiedział, że coś musi bo tak żyć się nie da.
z/t
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Gru 31, 2014 10:00 pm
Nie spojrzała na niego. Nie odzywała się. Starała zrozumieć swoje postępowanie. Dlaczego teraz czuła się winna? Czemu teraz zauważyła, że wmieszała się w swoje sprawy? Kyo teraz wie, że nie jest szczęśliwą osobą, że ma jeszcze rozum, a nie tylko różowe okulary na nosie. "Wal się..." Te słowa ją trochę ukłuły, bo w końcu chciała mu pomóc, a go uderzyła, nie powinna. Nigdy nie powinna podnieść na nikogo ręki.
- Kyo...- zawołała, ale chłopak już był przy drzwiach.- Przepraszam... - krzyknęła, ale nie za głośno. Nie wiedziała, czy ją usłyszał, ale ona została powalona szybkim ruchem na łóżko. Spojrzała na lekarkę zdziwiona.
- Nie powinnaś się jeszcze podnosić. Leż, najlepiej śpij - powiedziała ostro przykrywając Kim kołdrą.- I gdzie jest ten chłopak?- zapytała rozglądając się, ale nie czekała na odpowiedź, poszła do swojego gabinetu, a Kim wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął Kyo.
Westchnęła. Jak ona miała spać? Nie wiedziała, co teraz się dzieje z tym chłopakiem. Była zmęczona i chcąc, czy nie sen ją znużył. Zamknęła oczy i poszła daleko w krainę Morfeusza.
Została wypuszczona dopiero trzy dni później, bo wszystko ładnie się zrosło i odzyskała siły.

[z/t]
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Pią Sty 09, 2015 10:27 pm
Starał się nie patrzeć na dziewczynę, gdy szybkim krokiem oboje zmierzali do skrzydła szpitalnego. Cały czas brzęczała mu w uszach cisza, jaka zapadła po jego słowach i którą przerwało dopiero pojawienie się profesor McGonagall. Nagle cała sympatia, jaką Remus darzył nauczycielkę transmutacji, gwałtownie wzrosła: był jej niewypowiedzianie wdzięczny, że przerwała ten krępujący moment i wydostała ich z pułapki. Ale teraz znów byli sami, a chłopak nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Kusiło go, och, całym sobą czuł nieprzeparte pragnienie, by wziąć Erin w ramiona i już nigdy nie puszczać, ale byłoby to przyznaniem się do porażki zaledwie kilka minut po tym, jak obiecał sobie nad sobą bardziej panować.
Zamiast tego szedł krok przed nią, patrząc przed siebie z zaciętym wyrazem twarzy. Gdyby spojrzał na dziewczynę, byłby całkowicie zgubiony i tutaj, na samym środku korytarza, gotów byłby odwołać swoją deklarację i powiedzieć samą prawdę o tym, jak wiele dla niego znaczy i że nie chce niczego bardziej, jak tylko tworzyć z nią wspólną przyszłość.
Minął drzwi prowadzącego do skrzydła szpitalnego i skierował się od razu ku dalszej części obszernej sali, skrytej za kilkoma parawanami. Pielęgniarka musiała być jakimś cudem poinformowana o ich wizycie, bo stała już przy jednym z łóżek i obrzuciła ich groźnym spojrzeniem. Remus cierpliwie wysłuchał jej pouczającego, mentorskiego tonu, gdy mówiła o niebezpieczeństwach, jakie grożą biednym uczniom w tej szkole i że dyrektor już dawno powinien zrobić porządek z tymi schodami. Obejrzała ich dokładnie, uprzednio rozkładając parawan między stojącymi obok siebie łóżkami, zaaplikowała jakieś paskudztwo, które podobno miało pomóc im zasnąć i oddaliła się, szeleszcząc swoim świeżo wypranym fartuchem.
Ledwo się oddaliła, Lunatyk zszedł ze swojego łóżka i gwałtownym ruchem rozsunął parawan, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że strzelił głupotę - a gdyby dziewczyna się właśnie przebierała? Na szczęście leżała już na swoim łóżku, przykryta do połowy kołdrą i spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.
- Ja... - zawahał się, bo tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Chciał ją tylko zobaczyć, upewnić się, że wszystko między nimi w porządku. - Dobranoc, Erin. - Mruknął w końcu, gdy cisza trwała zbyt długo i wrócił do swojego łóżka. Nie zasłonił parawanu, który ich rozdzielał, ale i tak odwrócił się do niej plecami. Nie chciał, by widziała całą paletę uczuć na jego twarzy, by czytała z niego jak z otwartej księgi.
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Pią Sty 09, 2015 11:36 pm
Przybycie McGonagall było dla niej trochę takim szczęściem-w-nieszczęściu. Z jednej strony bowiem korzystała z okazji i napawała się każdą sekundą obcowania w towarzystwie Remusa, z drugiej jednak praktycznie nie czuła już żadnej części swego ciała. Potrzebowała odpoczynku, chwili ruchu - toteż kiedy już szli korytarzem, odetchnęła z ulgą i przeciągnęła się mocno.
Gdyby tylko wiedziała, co siedziało w Twojej głowie, Remusie... wiesz, nie wiem nawet czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo skrzywdziłbyś ją, gdyby wiedziała, co właśnie rozważałeś. Po raz pierwszy od miesięcy była przy Tobie prawdziwie szczęśliwa - jej zdrowy rozsądek przegrał walkę z naiwnością, która przejęła ster na tym nadzwyczaj podatnym na sztormy okręcie; to było trochę tak, jakby ta miłość ją ogłupiła, jednocześnie dając jej przy tym pełnię szczęścia i radości - a Ty... Ty chcesz jej to odebrać..? W imię czego..?
Ah, wiem czego, strachu.
Tylko, że widzisz, Remusie - nawet odważni Gryfoni czasem się boją.
Szła tuż obok, co jakiś czas zerkając na Ciebie z szerokim, szczęśliwym uśmiechem - zupełnie nie dopuszczała do siebie myśli o tym, że mógłbyś w jakikolwiek sposób ją opuścić, zostawić czy stronić od tej bliskości, której doświadczyła chwilę temu. Oh, była taka głupia... taka naiwna...
Cała Potter.
Chwila badań i zrzędzenia uzdrowicielki, oględziny, a następnie zaprowadzenie ich na ich specjalnie wydzielone łóżka - Erin ściągnęła w końcu swój sportowy strój i narzuciła na siebie ciepłą piżamę, którą ostatnio wysłała jej mama w paczce. Położyła się na swoim miejscu i oparła o poduszkę, a jej kruczoczarne włosy rozsypały się wokół jej głowy luźno. Nagle odczuła okropny brak Mohera, który zawsze, kiedy zasypiała, wskakiwał na jej nogi i spał w ten sposób, grzejąc ją dodatkowo. Zamknęła oczy i zdawało się, że już odpływa w ramiona Morfeusza, gdy nagle...
Sylwetka chłopaka wyłoniła się jej zza parawanu niespodziewanie, a sam Remus znieruchomiał, by dopiero po chwili wymówić zwyczajne dobranoc. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i również życzyła mu miłych snów. Ponownie zamknęła oczy, po czym zasnęła.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sob Sty 10, 2015 12:20 am
Wytrzymał w tej niewygodnej pozycji zaledwie kilka minut; musiał się przekręcić na plecy, inaczej po chwili zdrętwiałoby mu ramię, a szyja zaczęła nieprzyjemnie boleć. Nie był przyzwyczajony do spania na boku, uwielbiał za to kłaść się na plecach z dłońmi pod głową i wpatrywać się w sufit przed zaśnięciem. Wyobrażał sobie, że rozpościerający się przed oczami półmrok pomieszczenia, jest niezapisaną kartą w książce i że ten szczególny czas tuż przed snem jest idealny na to, by w swojej wyobraźni dopisać tam kilka akapitów.
Tym razem jednak myśli Remusa nie krążyły wokół czystych stronic, ale zatrzymały się jakieś trzy metry dalej, na dziewczynie śpiącej smacznie obok, która nawet nie była świadoma, jaki bałagan panuje teraz w jego świadomości. Wsłuchał się w panującą dookoła ciszę, przerywaną jedynie równomiernym oddechem Erin. Odwrócił głowę na bok i otworzył szerzej oczy, próbując dostrzec w przytłumionym świetle jej sylwetkę. Wyglądała tak ufnie i niewinnie, że poczuł się wyjątkowo podle na samo wspomnienie tego, co chciał jej niedawno powiedzieć. Remusie, chyba uniknąłeś popełnienia jednego z najpoważniejszych błędów w swoim dotychczasowym życiu.
Nagle leciutko się uśmiechnął, gdy uświadomił sobie, że to ich pierwsza wspólnie spędzona noc. Nie do końca tak to sobie wyobrażał, a już na pewno w wyobrażeniach nie brała udziału żadna pielęgniarka, ale i tak był szczęśliwy, że ma okazję pobyć z dziewczyną jeszcze chwilę. Nie chciał spać przez całą noc, jeśli tylko będzie się mógł w nią bezkarnie wpatrywać i podziwiać. Może nawet mógłby...
Zawahał się, ale już po chwili usiadł na łóżku, wpatrując się niepewnie w dziewczynę. Gdyby choćby drgnęła, był gotowy do błyskawicznego odwrotu, ale ona wydawała się spać wyjątkowo twardym snem. Najwidoczniej specyfik nasenny zadziałał na nią szybciej. Czasem bycie wilkołakiem miało swoje plusy. Podszedł do niej powoli, omijając parawan i pochylając się nad jej łóżkiem. Równomierne uniesienia klatki piersiowej i lekko rozchylone usta uspokoiły go do końca. Delikatnym ruchem przesunął dłonią po jej twarzy, gładząc palcami policzki i ledwie wyczuwalnymi muśnięciami obrysowując kontury jej warg. Zrobiło mu się gorąco na myśl, jak gwałtownie je całował i jakie miękkie mu się wtedy wydawały.
Znów się zawahał, tym razem jednak znacznie dłużej. Dłoń, którą trzymał na jej policzku, zaczęła drżeć, cofnął ją więc natychmiast, kładąc na poduszce i jeszcze bardziej pochylając się nad dziewczyną, by pocałować ją w czoło. Dla Remusa był to gest całkowitej kapitulacji.
- Tyle chciałbym powiedzieć – szepnął w ciemność. - Ile dla mnie znaczysz i jak bardzo... jak wiele uczuć we mnie wyzwalasz. Szalonych, niebezpiecznych... a przez to tak mocno pociągających. - Zamrugał kilka razy oczami i odetchnął głęboko. - Myślę, że Cię kocham, Erin Potter. A Ty nigdy nie możesz się o tym dowiedzieć.
Jeszcze jedno przelotne muśnięcie jej policzka i wrócił na swoje łóżko, zasypiając po chwili.
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sob Sty 10, 2015 8:44 pm
Specyfik nasenny działał, oj działał wyjątkowo dobrze - młoda Potter bowiem nawet nie pamiętała, kiedy dokładnie zasnęła. Zdaje się, że stało się to zaraz po tym, jak ułożyła się wygodnie na łóżku, wtulając się w miękką poduszkę. Co prawda wolałaby na jej miejsce kogoś innego, nieco bardziej... żywego, ale i tak nie mogła narzekać - był przecież tuż obok, ba, zdawał się jej doglądać, zupełnie tak, jakby bał się, że gdzieś mu zniknie. W sumie postępował podobnie, jak ona, co dało jej nieco do myślenia... dlaczego tak strasznie obawiałeś się jej braku, skoro jednocześnie wgłębi wciąż uważałeś, że na nią nie zasługujesz..? Co tak naprawdę siedziało w Twej głowie, Remusie..?
Nie śniło jej się kompletnie nic, co byłoby warte jakiegoś odnotowania. Ale to dobrze - ostatnio i tak zbyt często dręczyły ją koszmary, nie pozwalając na choćby krótkie zmrużenie oka. Tym razem cały sen spędziła na wydobywaniu z siebie spokojnych, miarowych oddechów, zupełnie tak, jakby wiedziała, że może spać spokojnie, gdyż ktoś nad nią czuwa.
Kiedy usiadł obok niej i złożył na jej czole drobny pocałunek, drgnęła lekko, ale nie przebudziła się - wydała z siebie jedynie ciche mruknięcie, po czym przewróciła się na drugi bok, a jej długie włosy ponownie rozlały się po miękkiej pościeli. Cóż, mogło go to nieco przestraszyć, ale zupełnie niepotrzebnie. Wciąż bowiem nie zamierzała powrócić swą świadomością do rzeczywistości.
Obudziła się wcześnie rano, w momencie, kiedy jeszcze na dworze nie było nawet jasno. O dziwo, czuła się całkowicie wyspana. Zwykle jej sen trwał bardzo długo, toteż dziwiła się, że nie odczuwa ani odrobiny zniechęcenia czy zmęczenia.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, stwierdzając, że nie znajduje się w swoim dormitorium, co z początku lekko zbiło ją z tropu - dopiero później otrzeźwiała nieco i dotarło do niej, co tak naprawdę wydarzyło się wczoraj i skąd wzięła się w Skrzydle Szpitalnym.
Zamrugała kilkakrotnie i przeciągnęła się, wyprężając swą pierś i ziewając cicho, po czym zręcznie wyskoczyła z łóżka i zajrzała na mebel znajdujący się tuż za kotarą...
Jeszcze spał.
Automatycznie uśmiechnęła się ciepło, przechylając lekko swą głowę i zbliżyła się do niego. Wyglądał tak słodko i niewinnie, leżąc tam, najwyraźniej zupełnie nieświadomy jej obecności... Był teraz dokładnie taki, jakiego widziała go codziennie w swych wyobrażeniach, tak odmiennych od jego własnych - nie był potworem, krwiożerczym wilkołakiem bez skrupułów, czyhającym na życie najbliższych, nie... w jej oczach był co najwyżej tylko lekko zagubionym chłopcem, któremu zbyt szybko dane było zmierzyć się z przerażającą dorosłością. Nie umiał sobie tego wybaczyć, nie umiał poradzić sobie z przejmującym go strachem, a ona? Ona odczuwała go w prawie takim samym stopniu, co on sam, bojąc się, że nie zdoła mu pomóc, że nie zdoła ochronić go przed jego własnym lękiem.
Usiadła obok, nachylając się nad nim lekko, a długie kosmyki włosów delikatnie połaskotały jego leżącą obok dłoń. Musnęła chłodnymi wargami jego policzek, uśmiechając się do niego z czułością. Zdawała się wchłaniać niemalże każdy milimetr jego ciała, rozkoszując się jego naturalnym, codziennym widokiem, z jakim chciała mierzyć się już zawsze - pragnęła widzieć jego blizny, całować je, przytulać się do jego poranionego torsu i całą sobą udowadniać mu, jak wielką osobą jest dla niej i jak wiele dla niej znaczy. Nie wyobrażała sobie już życia bez niego, nie potrafiła pojąć przyszłości bez jego osoby obok siebie - to był ten Remus, ten, którego pragnęła całe swoje życie.
Położyła się obok niego, wtulając się w jego ciepłą szyję i oblewając ją swym ciepłym oddechem. Była bardzo drobna i mała, toteż nie zajmowała zbyt wiele miejsca - z resztą, czy to ważne..? Miała go obok siebie...
Jedną dłoń położyła na jego torsie i zamknęła oczy.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sob Sty 10, 2015 9:46 pm
Sen przyszedł nadspodziewanie szybko, chociaż Remus był pewien, że nie zmruży oka całą noc. Przegapić szansę, by spędzić kilka cennych godzin w towarzystwie Erin, móc patrzeć na nią i bezkarnie dać się ponieść marzeniom? Magiczny specyfik był jednak zbyt bezwzględny i nie minęło nawet kilka minut, a chłopak już smacznie pochrapywał, przewracając się przez sen na brzuch. Nawet jeśli miał nadzieję, że przyśni mu się coś miłego, kończąc ten dziwny dzień przyjemnym, słodkim akcentem, to tym razem sen Remusa był całkowicie pozbawiony jakichkolwiek wizji.
Dopiero nad ranem do jego podświadomości zaczęły docierać jakieś obrazy, chociaż Lunatykowi pogrążonemu w śnie wydawało się to o wiele krótszą chwilą, niż te kilka minionych w rzeczywistości godzin. Najpierw w całkowitej sennej ciemności pojawiło się niewielkie światełko, które powoli, ale sukcesywnie się przysuwało i powiększało, podążając w stronę Remusa. Zaczął się czuć dziwnie, niepewność mieszała się z ciekawością, ale gdy światło stale rosło, tworząc już całkiem pokaźną kulę, ogarnęło go coś na kształt paraliżującego strachu. Nie mógł się ruszyć, chociaż miał świadomość, że to tylko sen, nie mógł nigdzie uciec, a gdy kula zamieniła się w księżyc w pełni, strach ewoluował w nieugaszone przerażenie. Wyrywał się i szarpał, aż księżyc stanął w miejscu i zaczął powoli maleć. Znów ogarnęła go ciemność.
Gdy obrazy ponownie zaczęły się zmieniać, miał ochotę krzyczeć z wściekłości. Tym razem jednak nie pojawiło się żadne światło, zamiast tego cała wizja przeniosła się w zupełnie nowe miejsce: wszędzie było biało i tak jasno, że Remus musiał zmrużyć oczy. I kompletnie nic się nie działo, otaczająca go biel pogrążona była w całkowitej pustce i bezmiarze niczego. Nagle poczuł na policzku coś leciutkiego, jakby ktoś go dotknął, ale wokół nie było nikogo. Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem czegoś podejrzanego, ale pustka była niewzruszona i nieskalana nawet jednym niepotrzebnym elementem.
Znów poczuł dotyk, tym razem coś musnęło jego szyję. Gwałtownie się odwrócił, gotów złapać kogoś lub coś, co tak z niego żartowało... ale ponownie nie dostrzegł niczego. Nie podobała mu się ta dziwna zabawa, bo nie miał na nią kontroli, ale mimo to czuł, że nie ma w niej ani odrobiny zła, jakie towarzyszyło poprzedniej wizji. Dotyk nie był niebezpieczny; w jego tajemniczości kryło się coś delikatnego, spokojnego. Tak naprawdę zaczął za nim tęsknić, a już na pewno wolał go o wiele bardziej od tej przerażającej ciemności rozjaśnianej jedynie równie przerażającym światłem księżyca. Zamknął oczy, czekając na kolejne muśnięcia, ale gdy je otworzył, wizja zniknęła, ustępując poprzedniej ciemności.
Tym razem nie był jednak sam. Wyraźnie czuł obecność kogoś innego. Wyciągnął rękę, próbując go dotknąć i prawie od razu natrafił na coś ciepłego i miękkiego. Poruszyło się pod jego dotykiem, ale nie cofnęło, jakby samo było zaciekawione osobą Remusa, tak bezczelnie badającą nowe zjawisko. Zapragnął przez chwilę, by ten durny księżyc znów się pojawił, bo tylko w jego świetle mógł sprawdzić, kto towarzyszy mu w tej wizji. Jego prośba nie została jednak wysłuchana, a urocza miękkość pod jego palcami drgnęła zachęcająco. No dobrze, Remus miał nadzieję, że to było zachęcające drgnięcie, a nie na przykład dreszcz obrzydzenia.
Mimo to zdecydował się kontynuować swoją wędrówkę. Ostrożnie i niezwykle powoli przesunął palcami w górę, wyczuwając pod nimi szorstkość materiału. Zawahał się, ale ponieważ tajemniczy właściciel tegoż materiału nie zareagował, palce Lunatyka zaczęły dokazywać coraz śmielej, nieustannie sunąc w górę. Zatrzymały się dopiero w chwili, gdy materiałowa przeszkoda nie chciała go przepuścić dalej. Westchnął zniecierpliwiony i naparł na nią mocniej dłonią, ale ta ani drgnęła.
Kolejne westchnienie połączone było z jękiem irytacji, ale Remus musiał skapitulować. Wycofał się z powrotem do miejsca, w którym zaczął i tym razem przesunął ręką nieco w bok. Materiał lekko się odchylił i chłopak z łatwością wsunął pod niego dłoń, gładząc palcami nieodkryty teren. Ze zdziwieniem zarejestrował, że rozpoznaje miękką strukturę, która łudząco przypominała ludzką skórę, niewątpliwie miał więc do czynienia z żywym człowiekiem. I to człowiekiem, którego lekko przyśpieszony oddech właśnie usłyszał i który to oddech ciepłym powietrzem zaczął łaskotać mu szyję.
Otworzył gwałtownie oczy, uświadamiając sobie jednocześnie, że nie jest w łóżku sam. I że to „nie sam” właśnie leży przytulone do niego całym ciałem, kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi, a on bezczelnie trzyma dłoń pod jej nocną koszulką, opuszkami palców gładząc jej brzuch i zbliżając się szalenie niebezpiecznie do miejsca, którego dotknięcie oznaczałoby nieprzyjemnie bolesną śmierć z ręki Jamesa Pottera.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sob Sty 10, 2015 10:54 pm
Dotknęła go ręka Szkarłatnej Pani. I tym się to dla niego skończyło. Zamiast delikatnej pieszczoty, na którą czekało właśnie to zranione miejsce (bynajmniej nie z ręki TEJ dziewczyny) otrzymał niewyobrażalny ból. I oszpecenie.
Z szaleństwem się nie igra. Można je bagatelizować i uważać za głupie, jednak należy trzymać sie od niego na dystans. Jak widać nawet chłodny ogień umie parzyć, bo Regulusa nie spopielił. Zapewne tylko dlatego, że nie chciał.
Przerażało go to, jak bezbronnym wobec niej wtedy był.
Niestety po całym wypadku poza krzykiem bólu zdarzyło się coś jeszcze - upadł, niefortunnie pogarszając swój stan, gdyż trafił zranieniem w chłodne błoto. Spotęgowało to ból i dało dodatkowe zagrożenie jego zdrowiu.
Do skrzydła szpitalnego doczłapał się z pomocą pierwszej osoby, która go dostrzegła, jednak nie pamiętał nawet kto to był, zbyt zajęty wirującymi wewnątrz niego uczuciami - wściekłością, strachem i bólem. Pamiętał tylko, że już na miejscu pani Pomfrey się nim zajęła - oczyściła ranę, nałożyła maść i opatrunek, po czym położyła do jednego z łóżek, które oddzielone zostało od reszty kotarą. Mówiła coś o ryzyku zakażenia. Musiał więc zostać na jedną noc i sprawdzić jak rana będzie się zachowywała na następny dzień.
Spał nie najlepiej. Ból po założeniu opatrunku znacznie osłabł, ale nie opuścił jego ciała. Czasami, kiedy podczas snu przypadkiem dotknął zranionym policzkiem poduszki, łzy aż zbierały się w jego oczach, ale ostatecznie zawsze je powstrzymywał, postarzając sobie w myślach bądź mężczyzną, Regulusie.
Z powodu bólu budził się co parę minut, ale wokół niego panowała tylko spokojna cisza, więc łatwo zasypiał na nowo. Dopiero rano, kiedy słońce jeszcze nie pojawiło się, jednak już niebo robiło się niebieskawe, nie tak granatowe... Wtedy już nie mógł zmrużyć oka. Najwyraźniej jego organizm dawał znak, że już dość odpoczynku na tę noc...
W Skrzydle było teraz tak cicho, że słyszał nawet pohukiwania sów, które mogły akurat lecieć gdzieś niedaleko. Nic dziwnego, że jego uwagę zwrócił jakiś dziwny szmer tuż obok, za parawanem. Ktoś przewracał się w łóżku? Nie, usłyszał ciche kroki, a później znów szmer - dźwięk wydawany przez pościel.
Postanowił to najpierw zignorować, ale niestety... ciekawość jest rzeczą ludzką. Taka głupota, a naprawdę miał ochotę tam zajrzeć i dowiedzieć się czym są tajemnicze szmery. Musiał tam ktoś być. W sumie, to logiczne, wtedy nie zakrywaliby kotary. Tylko po co wstawał z łóżka...? Najbardziej logiczna byłaby jego zmiana, bo po co ktokolwiek miałby robić dwa kroki, po czym wracać znów do swojego łóżka... Bardzo nielogiczne.
W takich przemyśleniach minęło może kilka minut, w których przez głupie szemranie rosła ciekawość. W końcu nie wytrzymał.
Nogi miał całkiem sprawne, jego obrażenia jakoś specjalnie nie utrudniały mu poruszania się. Podszedł do jasnego parawanu i ciekawsko zajrzał za niego...
A to co zobaczył sprawiło, że zwyczajnie go poraziło.
- ERIN? - i LUPIN?! chciał jeszcze dodać, ale ból w policzku podczas mówienia skutecznie go odsunął od pomysłu dalszego mówienia czegokolwiek. Widok dziewczyny mimo wszystko uderzył go błyskawicą przyjemnych wspomnień - z czasów, kiedy jeszcze umiał szczerze się uśmiechać.
Pana Remusa znał, to oczywiste, w końcu był jednym z tych, którzy bujali się z jego bratem. Wprawdzie nie był to James Potter, do którego żywił pewien rodzaj nienawiści zrodzony z czystej bezsilności, ale i tak za tym gościem nie przepadał...
Ułożył dłoń na policzku z cichym jękiem, po czym znów zniknął, zupełnie ignorując fakt, że zwrócił na siebie uwagę.
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Sty 11, 2015 12:31 am
Nos delikatnie stykający się z szyją Lupina zyskiwał w tym przypadku bardzo dużo - między innymi to, że do nozdrzy jego właścicielki dotarł wyjątkowy zapach, ten sam, którego tak silnie odczuwać mogła wtedy, pod schodami. Woń niemalże rozgrzewająca ją od środka, niezwykle pociągająca, a jednocześnie delikatna, z nutą uroku i tajemniczości...
Pachniał czekoladą. I nie był to jakiś wyjątkowo silny zapach, lecz wyrafinowany, leciutki, zdaje się, że bardzo ulotny - a ona, niczym uniżony sługa, któremu wyjątkowo nadano zezwolenie na spróbowanie jego wykwintności, napawała się nim delikatnie, zabierając dla siebie jedynie tyle, ile pozwolono jej odebrać.
Nieświadomie załaskotała jego skórę drobnym noskiem, z uśmiechem przeciągając głowę wtuloną w jego szyję nieco bliżej. Czuła, że zaczął się wybudzać - parę razy bowiem poruszył się lekko lub ściągał brwi. Zapewne śniło mu się coś konkretnego, niekoniecznie miłego... cóż, może to i dobrze, że do niego podeszła? A nuż uwolni go z jakiegoś nadzwyczaj mrocznego, męczącego więzienia, w którym został mimowolnie zamknięty przez swoją podświadomość?
Nagle drgnęła. Poczuła bowiem, że jego dłoń powędrowała w kierunku jej brzucha, opuszkami palców gładząc materiał jej ubrania. Poruszyła się automatycznie, jakby mechanicznie, zupełnie nie spodziewając się tego nagłego dotyku - lekko uniosła głowę, spoglądając na jego pogrążoną w śnie twarz. A więc jednak śniło mu się coś całkowicie odbiegającego od koszmarów czy przerażających, makabrycznych scen z udziałem jego bliskich...
Uśmiechnęła się zadziornie i lekko oparła się łokciem o materac, pozwalając Lupinowi na dalsze odkrywanie tajemnic jej ciała. Obserwowała niemalże każdy, nawet najmniejszy ruch jego twarzy chcąc odkryć, czy chłopak faktycznie śpi czy może jednak tylko udaje, chcąc skorzystać z wyjątkowej okazji.
Nagle jego typowa, zdaje się, gryfońska dłoń zdecydowała jednak o nieco bardziej odważnym czynie, którym okazała się być wędrówka pod jej bluzkę. Lekko przechyliła głowę i rozwarła swe wargi, spomiędzy których wydobyło się ciche westchnięcie. Przymknęła oczy, czując na swym ciele falę przyjemnych dreszczy, tak częstych w ostatnich chwilach jej życia...
Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nachyliła się nad Remusem i, niemalże muskając wargami płatek jego ucha, wyszeptała cicho:
- Dzień dobry.
Kiedy natomiast w końcu otworzył swe oczy, mógł zastać ją siedzącą na nim okrakiem, nadal wtuloną w zgłębienie w jego szyi, tym razem jednak delikatnie muskającą je wargami. Nie do końca wiedziała, co tak naprawdę robi - najwyraźniej zdecydowała oddać się chwili i pragnieniom, które rozsadzały ją od środka. Zapewne gdyby stanęła bowiem gdzieś z boku, jako przeciętny obserwator, to nigdy w życiu nie podejrzewałaby samą siebie o podobne zachowanie...
Erin była jak nie-Erin, czyli jak ktoś, kim była dawniej - ktoś pewny swoich czynów i pragnień, ktoś, kto za nimi uparcie dąży, ktoś, kto nie odpuszcza i nie boi się walczyć. To było dla wszystkich obce - tak bardzo przyzwyczaiła ich bowiem do aktualnej siebie, że...
- ERIN?
W jej uszach rozbrzmiał głośny krzyk osoby, którą doskonale znała.
Merlinie.
Odskoczyła od Remusa jak oparzona, prawie spadając z łóżka. Dlaczego całe jej życie musiało być naznaczone pasmem niepowodzeń i chodzącej ironii losu... była tą sytuacją tak przeraźliwie zażenowana, że aż nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Mogliby tu spotkać dosłownie każdego, cholera, każdego... ale nie! Musiał to być AKURAT on, AKURAT TEN Black, Black, którego starała się unikać z jeszcze większą częstotliwością, co poprzednio niejakiego Remusa Lupina...
Kaszlnęła kilkakrotnie i stanęła tuż obok parawanu, nerwowo poprawiając rozczochrane włosy. Z początku unikała wzroku Blacka, w końcu jednak podjęła ten trud i wymamrotała cicho:
- Regulus..? Co Ty tu... co-... - nagle jednak lekko ściągnęła brwi i spojrzała na Ślizgona z niedowierzaniem - jej oczom ukazał się bowiem sporej wielkości opatrunek znajdujący się na jego policzku i zajmujący niemalże całe pół jego twarzy. Widok ten niesamowicie ją zaniepokoił. Podeszła do niego i, stanąwszy tuż przed, przyjrzała się ranie, automatycznie wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Co Ci się... stało..?
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Sty 11, 2015 12:15 pm
Końcówka snu była zbyt interesująca, by chciał się wybudzać, ale nieubłagana świadomość coraz bardziej dochodziła do głosu. Otworzenie oczu było dla Remusa więc stanem pogodzenia się z rzeczywistością: cokolwiek miałby ujrzeć, nie mógł tego dłużej odwlekać. Nawet jeśli miała to być sklątka tylnowybuchowa.
Nie był jednak kompletnie przygotowany na widok, jaki ukazał mu się sekundę później. O ile jego dłoń znajdująca się na brzuchu dziewczyny mogła być jeszcze jakoś wytłumaczona – w końcu sam się tam zapędził – o tyle sama dziewczyna pochylająca się nad nim i wyczyniająca różne dziwne, ale niesamowicie przyjemne rzeczy z jego szyją, była już zjawiskiem zaskakującym. Nie miał siły się na tym za bardzo zastanawiać; wciąż w stanie lekkiego sennego zamroczenia położył dłonie na jej biodrach i delikatnie przyciągnął ją do siebie, dając wyraźny sygnał, by nie przerywała.
Los jednak znów z niego zakpił, bo gdy Remus był gotowy, by zacząć mruczeć coś pod nosem, wyrażając tym samym swoje ogromne zadowolenie z tego, co się dzieje, rozległ się głośny i absolutnie niepotrzebny krzyk. Rozejrzał się ze złością, że tak gwałtownie im przerwano, szukając źródła tego krzyku i obmyślając w myślach jakieś naprawdę paskudne konsekwencje. W tym momencie był gotowy wyzwać na pojedynek nawet pielęgniarkę i to niezależnie od tego, jak bardzo kusy fartuszek miałaby na sobie i jaki wysublimowany rodzaj badania chciałaby na nim przeprowadzić.
Nieco oszołomiony i nadal sennie nieprzytomny dostrzegł, jak Erin schodzi, a właściwie zrywa się z łóżka, podchodząc do parawanu i układając sobie włosy. Ten gest sprawił, że Remus oprzytomniał na tyle, by poczuć dziwne uczucie zazdrości, do którego tak właściwie nie miał żadnego prawa. Poprawia sobie włosy dla jakiegoś chłopaka? Czy dla niego, dla Remusa, też poprawiała włosy?
Miał ochotę odwrócić się na łóżku i zapomnieć nie tylko o tym, że im tak obcesowo przerwano (Lunatyk nawet w podświadomości nie chciał się przyznać, że tak właściwie to ma wobec niespodziewanego podglądacza mały dług wdzięczności), ale że Erin tak błyskawicznie straciła nim zainteresowanie, prawie w podskokach podążając do nowego gościa. Naszło go nawet niemiłe uczucie, że może posunął się w swoich zapędach za daleko. Spojrzał w sufit, próbując pozbyć się ponurych myśli, ale pokusa była zbyt silna i znów zerknął w bok, podążając wzrokiem w kierunku stojącej tam pary.
Znów ścisnęło go gdzieś w okolicy żołądka, gdy zobaczył, jak dziewczyna odchyla kotarę i podchodzi do chłopaka, w którym rozpoznał Blacka. Ale nie tego właściwego, którego wolałby teraz zobaczyć, tylko tego drugiego, którego w przelotnej szczęśliwej wizji widział jako pożeranego przez smoka. Ściskanie powtórzyło się ponownie, gdy dłoń Erin zawędrowała na jego policzek, dotykając zabandażowanego miejsca. Zacisnął zęby i powoli zwlókł się z łóżka, kryjąc się na innym parawanem. Nie przejmował się nawet zdjęciem piżamy: założył spodnie i koszulę od razu nią, zasłaniając wszystko i tak sięgającą do podłogi szatą. Dopiero wtedy wyłonił się zza parawanu, przysiadając na swoim łóżku i spoglądając na rozmawiającą parę.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Nie Sty 11, 2015 12:57 pm
Kiedy miał jeszcze jedenaście lat i nie zawsze obchodziły go sprawy "dumnego rodu Blacków" poznał pewną dziewczynę. Miała ciemne włosy, dużo się uśmiechała i szybko zdobyła jego zaufanie, mimo bycia gryfonem. Mały Ślizgon wtedy, jednocześnie mocno zadzierając nosa, umiał korzystać z uroków życia...  Śmiał się często, podobnie jak często z nią rozmawiał...
Aż w końcu coś nie pykło.
Wszystko rozpoczęło się od jego brata. Kłótnie w domu z matką nasilały się co dzień. Oboje mieli podobne charaktery - byli bardzo temperamentni. Różniły się jednak poglądy, a to o nie toczył się codzienny spór. W pewnym momencie Syriusz odszedł. Uciekł.
Kiedy jego rzeczy zniknęły z ich rodzinnego domu, rozpoczęło się nowe piekło. Od Regulusa już wcześniej wymagało się wiele, ale wtedy spadło na niego jeszcze większe brzemię - brzemię dziedzica rodu, idealnego syna, tym razem jedynego. Chciano, aby stał się jednocześnie tym, którego jego rodzice stracili, bo podświadomie chcieli utrzeć starszemu Blackowi nosa... Pokazać, że doskonale sobie bez niego radzą.
Nie nauczono go nonkonformizmu, więc przyjął na siebie kolejną kamienną maskę. Wtedy zaczęła się w nim tlić nienawiść do samego siebie, do swojej bezsilności w tej idiotycznej sytuacji...
Nienawiść, którą przelewał na wszystko wokół, a kiedy tlący się ogień wybuchł, jakby wrzucono do niego butelkę z benzyną, również na Erin Potter.
Gdyby chciał o tym myśleć, nie dziwiłby się, że go nienawidzi.
Ledwie delikatna dłoń dziewczyny dotknęła białego bandaża, a chłopak złapał ją za nadgarstek. Jego zwykle chmurne, spokojne oczy stały się burzliwe, wypełniły się deszczem i piorunami, wszczynającymi silne, kołyszące fale.
Stał się tak podobny do NIEGO.
- N-nie... - zawahał się, czując jak ból niemal rozrywa mu szczękę. Był naznaczony czarną magią... Ta rana tak słabo się goiła. -Nie dotykaj mnie.
Po milionie uderzeń - o ziemię, uderzeń tłuczka, milionie złamanych kości, stawał się odporny na ból. Wszystkie wydarzenia podnosiły tę odporność, ale ta rana na twarzy nie miała sobie równych w tej kwestii.
Patrzył prosto w oczy dziewczyny, ciskając ku nim pioruny. Jego podświadomość wrzeszczała. Rozrywała ciszę bólem.
Jego wzrok powędrował ku Remusowi. Wystarczyło tak naprawdę jedno spojrzenie, aby odgadł jego uczucia. Zazdrość to właśnie takie uczucie... Wszyscy pośredni obserwatorzy zawsze zauważają je w mgnieniu oka, tylko sami zainteresowani mają problemy z jego rozpoznaniem...
Czemu nic o tym nie wiedziałem?
Lupin był w paczce jego brata... Ale nie żywił do niego nienawiści, a raczej zwyczajną niechęć. Należała mu się chociaż doza szacunku za to, że nie był takim obibokiem jak cała reszta. W tej chwili jednak miał bardzo mieszane uczucia.
Dziewczyna, która niegdyś poświęcała mu swój uśmiech, leżała z nim w łóżku... Dlaczego z tego powodu poczuł w żołądku podobne wrażenia jak podczas zatrucia pokarmowego?
Erin naprawdę była tak lekkomyślna...? Przecież w każdej chwili mogli tu dostarczyć kogoś innego. On w imię tylko dawnego sentymentu (a może i teraźniejszego) mógł utrzymać to w tajemnicy... choć zapewne nie będzie miał oporów, aby dać im kilka razy do zrozumienia, że może rozpowiedzieć wszystkim, co wyrabiali w skrzydle szpitalnym...
Chociaż szczerze wątpił, aby Potter cokolwiek im za to zrobił.
Zdawało się, że minęło tak mało czasu... Ledwie... Rok? Tak, rok... Od kiedy powiedział Erin kilka niemiłych słów. Nigdy nie sądził, że zobaczy ją w takiej sytuacji.
Erin Potter
Oczekujący
Erin Potter

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Sro Sty 14, 2015 6:57 pm
Patrzyła w Twoje oczy, Regulusie, to wystarczało - automatycznie tonęła w ich lodowatej głębi przypominającej bezkresną otchłań emocji i bólu. Pierwszy raz widziała Cię w tak złym stanie - nie patrzyłeś na nią w podobny sposób nawet wtedy, rok temu, kiedy...
Pewnie wydawało Ci się, że złość kierowana w jej stronę załatwi wszystko, sprawiając, że wszelkie wspomnienia i przeszłość zostaną gdzieś za Tobą, że uda Ci się je porzucić... ale... tak naprawdę to co chciałeś uczynić? Odstraszyć ją? Sprowokować? Sprawić, aby przywaliła Ci pięścią w już i tak wystarczająco poranioną twarz? Myślałeś, że wylewanie na nią noszonej w sobie od dawna goryczy sprawi, że będzie Ci łatwiej? Że poczujesz ulgę?
Oh, jakże bardzo się myliłeś.
Powinieneś wiedzieć, że ona nie była typową głupiutką siostrzyczką jej brata, za jaką ją miałeś. Była jednostką - samodzielnie myślącą, podejmującą za siebie decyzje dziewczyną, która nie potrzebowała do tego niczyjej specjalnej opieki. Twoja duma nic tu nie wskórała, gdyż ona - w odróżnieniu od Ciebie - za każdym razem traktowała Cię na równi ze sobą, nigdy nie czując się ani gorsza, ani lepsza.
Ale wiesz co..? Bolało ją. Zabolało ją jak cholera, kiedy po raz kolejny dałeś jej do zrozumienia, że jest dla Ciebie nikim, że równie dobrze mogłaby zniknąć z tego świata. Dobrze zdawałeś sobie sprawę z tego, jak bardzo bliski dla niej niegdyś byłeś - mogła powierzyć Ci właściwie wszystko, wszelkie tajemnice, troski i zmartwienia, a Ty... Ty po prostu to odrzuciłeś. A teraz bawiłeś się jej uczuciami zupełnie tak, jakby była pieprzoną szmacianą lalką bez uczuć, której nie da się złamać w jakikolwiek sposób.
Problem jednak tkwił w tym, że panna Potter była niezwykle uparta.
A upór nie pozwalał dać jej za wygraną.
Ścisnął ją za nadgarstek tak mocno, że niemal syknęła. Spojrzała na niego jednak wzrokiem tak beznamiętnym, tak bardzo wypranym z emocji, że już sam ten fakt mógł wywołać ogromny cios na jego dumie. Tak, toczyła się między nimi potężna walka - walka na satysfakcję, na żal i fałszywą niechęć. Patrzyła na niego - ot tak, po prostu, nie zobowiązując się do niczego konkretnego - obserwując niemalże każdy skrawek jego twarzy, każdy, nawet najmniejszy wykonany przez niego ruch. Miał poczuć się tak samo, jak ona jeszcze przed chwilą - miał odczuć ból z tej udawanej nienawiści, jaką do niego żywiła.
Zacisnęła wargi i uwolniła swą rękę z jego stalowego uścisku, zbliżając ją do swej piersi.
- Oh, jakże mi przykro, że zdrajczyni krwi dotknęła szlachetnego pana Blacka. Będzie pan teraz cuchnął obrzydliwym smrodem zdrajców - mruknęła chłodno, akcentując poszczególne wyrazy przez zaciśnięte usta.
Odwróciła się i zwróciła swe spojrzenie w stronę stojącego gdzieś z boku Remusa. I dopiero wtedy, kiedy spostrzegła, że Lupin odwraca od niej swój wzrok i ukrywa swój nadzwyczaj pochmurny wyraz twarzy, poczuła, że grunt usuwa jej się pod stopami.
- Remusie... - wyszeptała, lekko ściągając brwi z wyrazem żalu. Spojrzała w dół, wzdychając cicho i objęła się rękami. Czuła się niezwykle zagubiona i przytłoczona całą tą sytuacją. Była pomiędzy młotem a kowadłem - dawne uczucia wróciły, wbiły się w jej umysł i rozrywały go na strzępy, nie pozwalając trzeźwo myśleć.
Nawet nie zauważyła, kiedy drobna łza spłynęła po jej policzku, a zaraz za nią następna, pobłyskując w promieniach coraz pewniejszego światła wpadającego do pomieszczenia.
Sponsored content

Łóżka w drugiej części sali - Page 6 Empty Re: Łóżka w drugiej części sali

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach