Go down
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Czw Sie 18, 2016 1:12 am
Nie wiedział o tym, nie mógł o tym wiedzieć, tak jak i ona zapewne nie zdawała sobie sprawy z tego z kim ma do czynienia. Czy powinien ją ostrzec? Spytać o przeszłość, która przemykała za jej plecami czy też o przyszłość, która skrywała się w tych łagodnych oczach przytłumionych alkoholem? Co by odpowiedziała? Te pytania były jednak zupełnie nie na miejscu. I dzisiaj i każdego innego dnia. Charles był dłużnikiem życia - nie śmierci, nie żadnego z bogów, tylko właśnie tej istoty, która była odpowiedzialna za ich bijące serca. Historia Hucksberrych była zawiła, w pewnych wiekach dla niektórych niemalże szarlatańska, a kroniki czaiły się gdzieś w zamkniętej komnacie z dala od oczu, które mogłyby źle to wykorzystać. W gruncie rzeczy nie byli odważni i Charles również taki nie był, patrzył po prostu realistycznie na pewne rzeczy, wybierał opcję, która pozwalała przeżyć większej ilości istnień. Zimna kalkulacja a nie pchanie się do przodu niczym gniewny wojownik. Był też bardzo samolubny, łapczywy, zachłanny, choć starał się, żeby nie było tego widać, umieszczał to wszystko przy swojej drugiej twarzy. Twarz ta nie była opanowana. I choć jako dziecko był niezwykle zamknięty, przyzwyczaił się. Tak samo jak przyzwyczaił się do grawerowanych chustek, aksamitnych szat, dobrego alkoholu, własnej biblioteczki w miejscu, które zwało się jego domem, a do którego rzadko zaglądał, bo obiecał sobie - nie, źle - obiecał jej, że dopóki rodzina nie zaakceptuje jego wyboru nie przyjmie tego, czego pragnął jego ojciec. Był Krukonem. Niebieszcz pasował do niego, tak samo jak brąz. Otulał się tymi kolorami, pozwalał by orzeł dumnie spoczywał na jego piersi. Nie był prefektem, nie był też w żadnej drużynie, ale otrzymywał dobre oceny. Wyniki w nauce - właśnie to go wyróżniało, pragnienie wiedzy, docenienie jej. Delilah, gdy tylko wkroczyła do jego życia, zaburzyła pozornie idealny porządek, doprowadziła do chaosu, uzależnienia i popchnęła go w objęcia badań, zachęcając by nie zatrzymywał się, by szedł dalej i dalej, i... wtedy legło wszystko w gruzach. Blondyneczka przepadła.
On przepadł.
I musiał na nowo się odrodzić.
Skoro nie był w stanie pomóc sobie, to jak miał pomóc innym? Przynajmniej uległ łagodnej prośbie Dumbledore'a, rzucił się w wir pracy, uległ. Był samotny, a zarazem nie był, jego własna głowa go gubiła i serce czasem nie. Czy gdyby nowo poznana kobieta to wiedziała to uciekłaby? A może została i byłaby jak sparaliżowana?
Przerwa. Może po prostu skupmy się na przerwie.
Nie przerywał jej, prawy kącik ust uniósł się ostrożnie do góry w geście rozbawienia, oczy szczerze lśniły. Płynny miód.
- To wszystko? - Spytał, ale ona mu przerwała i rozwinęła odpowiedź, na swoje szczęście. Była zabawna, prostolinijna, ale i w jakiś sposób urzekająca. A może to była tylko wina alkoholu? W każdym razie sięgnął po raz chyba tysięczny po szklankę i upił mniejszego łyka tym razem. - Na początek wystarczy, ale nie myśl, że przy kolejnym słowie Ci odpuszczę. Dopiero zaczynamy. Szkoła? - Zastanowił się nad tym słowem, a jego wzrok powędrował po lokalu. Ze zdziwieniem zauważył, że jeśli nie licząc ich, zostało dwóch klientów. No cóż nie powinien narzekać. - Od czego by tu zacząć... nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele przychodzi mi do głowy i jak trudno to uporządkować w takim stanie. Szkoła to dla mnie praca, a zarazem wspomnienia z okresu, gdy sam zdobywałem w niej wiedzę. Szkoła to Hogwart, miejsce niesamowitych przeżyć, komnat, które proszą się o odkrycie, uczniów, których zadania domowe bywają nieraz zatrważające - pod koniec zażartował i znowu się napił. Oparł głowę o dłoń, zarzucając ponownie nogę na nogę. - Czy to wystarczy, Emmelino? Czy też raczej mam poprosić o wyzwanie lub zaklęcie? Jeśli Ci jednak odpowiada to moje słowo to wanilia. Tak przy okazji, dlaczego tylko ja piję?
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Sob Sie 20, 2016 9:29 pm
Ostrzec? To chyba nie byłaby dobra opcja. Emmelina weszłaby do paszczy lwa tylko po to, by udowodnić światu, że ten nie zatrzaśnie swoich szczęk na niej, bo wcześniej potrafiła go po prostu pogłaskać. Może to głupia metafora, ale to jest właśnie pewne w pannie Vance. Ona nie była typem osoby która ucieka od ludzi. To raczej ten szarlatan, który usiądzie obok mordercy i powie mu, że wciąż jest jeszcze czas. Jakaś szansa, by wrócić stamtąd, gdziekolwiek to jest. W sumie to nawet nie powie. Nie w jej stylu są te głębokie, filozoficzne przemowy. Drążyłaby w człowieku rzeczami, których  tacy nienawidzą. Obecnością, tym bezczynnym siedzeniem obok, kiedy ktoś się wydziera. Uśmiechem, kiedy ktoś zbluzgałby ją za ślepą wiarę w zmiany, w odkupienie, ocalenie. Ona nie komentowała, nie oburzała się wtedy. Była. Płakała z ludźmi, milczała, płakała nad nimi i mówiła wszystko, czego usłyszeć nie chcieli, kiedy czują się beznadziejnie. Nie łudziła tym prostym "wszystko będzie dobrze". Nie osądzała tak łatwo. Rozdzielała dobro i zło, oczywiście. Ale była przekonana, że jeśli w człowieku jest choćby cień dobroci to warto walczyć o to, by iskra zamieniła się w żywy płomień. Nie zmuszała jednak. Chyba, że zaczynało jej zależeć. Wtedy popadała w manię, w pragnienie, którego nie da się zatrzymać. W innym wypadku starała się. Jednak jeśli to nie wystarczało to w mniej trudnych przypadkach, odchodziła, a w gorszych... cóż, trzeba było stanąć przed sprawiedliwością, bo to granica - jeśli ktoś krzywdzi i nie ma ani krzty chęci do zmiany, ustąpienia albo do samowolnego poddania się to niestety. Wolność człowieka kończy się tam, gdzie innym ją odbiera.
Czy odpowiedziałaby na pytania? Zależy. Nie lubiła aż tak skupiać się na swojej osobie. Wolała wysłuchiwać innych. Nie chciała też, by ktokolwiek widział w niej obiekt, któremu potrzebna jest pomoc. Przez tą pomoc wylądowała tutaj. Zdecydowanie wolałaby spotkać siebie, która nie zmusiłaby jej do niczego tylko przyjęła, że jest jaka jest i czekała, aż sama zechce jej opowiedzieć o czymkolwiek. Tyle, że to niemożliwe, to tak nie działa. Zresztą nie wyszło na tym aż tak źle.
Tak więc... przerwa. Tak, to lepszy temat. Bardziej na miejscu i bliższy temu, co się właśnie działo, prawda? Bliższy tej istotce, która po prostu mówiła, o wszystkim i o niczym.
Och, a więc pracował w szkole? I to w Hogwarcie! Nie pożałowała swojego słowa, skoro dowiedziała się czegoś konkretnego na jego temat. Miała nadzieje, że ta informacja w późniejszym czasie jej nie umknie. Wyobraziła sobie prace domowe.
Ba! Przypomniała sobie niektóre swoje... eee... dzieła? I dlatego zaśmiała się, bo wiedziała, jakie to były cudeńka, a przecież nie była bardzo głupia, czyli zawsze może być gorzej. A to gorzej musi być najlepszą komedią, a z drugiej strony tragedią. W końcu w szkole mieli się uczyć, a nie cofać w rozwoju. Co nie zmienia faktu, że raczej trzeba się z tego śmiać, w końcu to tylko dzieciaki. Mają prawa robić nawet najgłupsze błędy, ważne, by nie przeszły one bez echa tylko przyniosły cokolwiek, co pozwoli im się dalej rozwijać w lepszą stronę.
- Okazano mi łaskę, więc ze względu na nią, również będę wyrozumiała i na razie wystarczy mi ta odpowiedź - Mrugnęła do niego i zaśmiała się leciutko i krótko. Tak zwyczajnie. Chyba brakowało jej humoru w ostatnim czasie. Dziwnie więc było znowu utknąć w tym uroczym stanie. Takiej malutkiej radości.
- Och... rzeczywiście. Naprawiam ten błąd! - I wypiła co miała. To nie żart. Zrobiła to i potem musiała trochę chrząkać, by się nie udusić. I tak już chyba gorzej nie będzie. Przynajmniej łudziła się, że tak właśnie jest. Zresztą plan wciąż był... prawie aktualny. Założenia wciąż są takie same - nie myśleć o tym, dlaczego wylądowała tutaj.
- Wanilia kojarzy mi się z lodami, te natomiast z osobnikiem płci męskiej, który mi właśnie towarzyszy, a który powiedział, że po nich odczuwa znudzenie. Nie czekaj! Znużenie? Tak to chyba było to. Może. Tak mi się wydaje. Wracając jednak to wanilia jest właśnie związana z rośliną dla mnie, ale najbardziej z wspomnianymi już lodami. Nic do nich nie mam, ale według mnie są raczej dobrym dodatkiem do nie wiem... czekoladowych niż samodzielnym przysmakiem. Same w sobie są bardzo zwyczajne, bez "tego czegoś" w sobie - Nie miała już nic więcej do powiedzenia. Ta gra zaczęła wydawać się coraz trudniejsza, skoro nie potrafiła stworzyć odpowiedzi, która rzeczywiście będzie bardzo wyczerpująca. Cóż jednak począć, jeśli nie wiedziała, co jeszcze dodać można w pewnych kwestiach?
- Jeśli po tym jeszcze nie zasłużyłam na zaklęcie lub wyzwanie to kolejnym słowem jest odkrywanie, - Nasunęło się jej przez komnaty o których wspomniał, a że jej mózg idzie teraz po najprostszej linii oporu to było to pierwsze wyjście z dostępnych. Czuła, że jej poziom elokwencji, o ile jakiś posiadała w normalnych sytuacjach, teraz jest na 0, bo nie czuła wstydu. Wstyd i nieśmiałość to cudowny hamulec, jednak po trunkach przestały istnieć. Nie jest jednak jeszcze tak źle. Zresztą to przerwa. Jutro pomyśli o tym, zrobi się czerwona jak burak i nigdy już nie sięgnie po to diabelstwo w zbyt wielkich ilościach. Tak przynajmniej sobie obieca, ale dziś to dziś. Liczy się tylko gra, która ją wciągnęła i towarzysz, który potrafił ją zaciekawić i sprawić, że nie pożałowała swojego planu tak mocno, jakby mogła. Jeszcze.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Pon Sie 29, 2016 11:33 pm
Lwy nie zawsze oczekują dotyku na ich skórze tak samo jak ludzie. Może się wydawać, że ktoś zanurza dłoń w futrze, w tej barierze a tak naprawdę zanurza się w czymś nieoczekiwanym, niebezpiecznym. Czas, czas, czas. Jakże zabawnie brzmiało to słowo. Czas. Czy nadal go mieli? Ona, ta altruistyczna niewiasta, siostra Czerwonej Królowej? On, ten drwiący Kapelusznik? Ponoć w Krainie Czarów czas był i go nie było, w normalnym świecie - w ich świecie, to należało koniecznie sprostować - ta kwestia wydawała się być podobna. Dlatego też było to tak zabawne. Obecność, która na początku jest zaskakująca, potem staje się nawykiem, a na koniec zdaje się irytować. Czasem też bywa na odwrót, choć pierwszy schemat zdaje się być najbardziej prawdopodobny.
Czy w tym świecie ktokolwiek ma szansę na ocalenie? Czy sądzisz, Emmelino, że będzie to nam dane? Tym największym grzesznikom? Skoro słyszałaś, co Bóg śpiewa aniołom, musisz coś wiedzieć.
Walczy. Ona walczy, tak bardzo się stara, bo coś widzi, bo przenika mnóstwo ścian, nawet jeśli są wykonane z twardego materiału. Brnie przez to jeszcze bardziej. To było dla niego niezrozumiałe, może po prostu dlatego, że sam nie potrafił, że nie szukał tej dobroci, po prostu wolał patrzeć. Wolał badać. Kiedy zaczyna ci zależeć, wtedy przegrywasz, a śmierć śmieje ci się prosto w twarz. A potem... potem zaczynasz się śmiać razem z nią.
O wolności pisali dużo i ci niemagiczni i magiczni pisarze, filozofowie, ludzie. Za każdym więc razem, gdy on o niej myślał widział tylko to, co przeczytał, co zapamiętał, co dotknął i poczuł. Jego głowa była wolnością i więzieniem w jednym. W Dziurawym Kotle po kilku szklaneczkach czegoś mocniejszego, wszystko zdawało się być przyjemniejsze i prostsze, nawet wolność można było poczuć na koniuszku języka. Palce, które nosiły ślady jego przygód pocierały o stolik, spojrzenie płynęło od jednego obiektu do drugiego, usta zaś rozpamiętywały przyjemnie uderzający smak alkoholu. Gorzka słodycz. Zapamiętywał to, co chciał zapamiętać. Uśmiechnął się po raz któryś tego dnia, kiedy zaczęła się śmiać. Alkohol przecież przełamywał najlepsze zaklęcia ochronne. Może to też kwestia tego, że był nieco wymagający wobec uczniów? Ale w końcu to, co idzie łatwo, nie sprawia satysfakcji.
- Bardzo dobrze, proszę się nie hamować - odparł i odwrócił wzrok jak zaczęła się krztusić od alkoholu. Wargi mu zadrgały od ponownego rozbawienia. Nie zakładał tego, że mogłaby się udusić. Słuchał jej, po czym zrobił zamyśloną minę i spojrzał gdzieś do góry, by po minucie wrócić do niej spojrzeniem. Wydawał się być teraz całkowicie poważny.
- Po krótkim przemyśleniu, nie jest to jednak wystarczająca odpowiedź - powiedział i wyciągnął knuta z kieszeni. - Pozwolisz więc, że będę losował, nie jestem bowiem pewien czy wolę użyć zaklęcia czy też zlecić Ci wyzwanie. Jeśli wypadnie symbol to wyzwanie, jeśli reszka to zaklęcie.
I podrzucił monetę i patrzył jak spada na stół. Wypadła reszka. Prawy kącik ust uniósł się do góry, a on sięgnął po swoją różdżkę.
- Tak jak mówiłem na początku, będzie to małe, niegroźne zaklęcie - dodał i machnął różdżką. - Mimblewimble. Spróbuj powtórzyć to słowo, które mi zadałaś.



Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Nie Wrz 04, 2016 8:46 pm
Nie tylko lwy tak miewają. Wszystkie zwierzęta mają czasami kaprysy, potrzebę, bycia w jakiejś samotni. Ludzie niewiele się od nich różnią. Istoty stadne nie muszą koniecznie człapać wszędzie razem, jakby były nierozerwalnie ze sobą połączone. Wiele zaś z nich nawet nie podejrzewa, że potrzebują kogoś, kto je za uchem podrapie. Nie da się wiedzieć, że chce się coś zjeść, jeśli nigdy nie odczuło się głodu, prawda? Coś w tym stylu działało u ludzi właśnie. Jakby zaczynali zapominać, że mają żołądki. Wydaje się niemożliwym o tym nie pamiętać, więc dlaczego tak łatwo przychodzić pominąć nieodłączną od duszy rzecz - potrzebę bycia przy drugim człowieku? Bywanie w czyimś towarzystwie jest niemal jak legenda, bo każdy chce być sam. Chce, czy myśli, że tego pragnie? Ludzie to pełne paradoksów zagadki. Emmelina nie zagłębiała się w ich psychikę aż tak bardzo. Nie musiała znać ich od A do Z, jeśli tego nie chcą. W ten sposób unika się owego nawyku. Nie da się szybko przyzwyczaić do czegoś, co każdego dnia nas zaskakuje.
Panna Vance zachwycała się ludźmi co chwilę, nie mogąc nadziwić się, że ten świat jakoś funkcjonuje przy takiej różnorodności opinii, historii, cech charakteru, po prostu wszystkiego! To tylko złudzenie? Nie dla niej. Tak, wierzyła w ocalenie, odkupienie i milion innych rzeczy. Musiało być coś, co pozwalało ludziom przeżyć te setki lat na jednej planecie. Emmelina doszukiwała się tego w ludziach, którzy potrafią wybaczać, wyciągnąć dłoń, nie oceniać. Czy to wystarczy, by stwierdzić, że słyszało się śpiew Boga? Naprawdę tak niewiele? Coś mało fajerwerków, wydawałoby się, że jest w tym coś więcej niż zapewnienie, że gdzieś tam jest odkupienie. A może to właśnie najcenniejsza rzecz pod słońcem, a nie umiemy jej uchwycić? Ciągle tylko pytania i pytania... czy są jakieś odpowiedzi?
Nie umiała za to badać. Zaledwie prowadzić obserwacje i na ich podstawie wyciągać wnioski? Zbyt mało, jak dla niej. Lubiła doznawać, dotykać, odkrywać, przeżywać - wiele podobnych słów jest na ten ukochany przez nią proces. Być, trwać, doświadczać. Nie wystarczała sucha informacja, fakt. Nigdy nie dało się zatrzymać panny Vance na teorii. Jeśli coś dało się sprawdzić - musiała to zrobić. Zależało jej i przegrywała, ale w jej życiu nigdy nie chodziło tylko o to, by zawsze zajmować pierwsze miejsce. W sumie miejsce było jej obojętne. Pełen patosu zwrot "nieważne gdzie, ważne z kim" pasuje idealnie. Czy powinna obawiać się własnego mózgu? Czy to jak żyje to największy błąd jaki może popełnić? Spotkać śmierć tylko dlatego, że chciała być dla kogoś kimś więcej niż kolejnym mijającym go bez słowa cieniem? Czy to ich świat?
Znowu pytania i pytania. Filozoficzny bełkot. Dobrze, że mający miejsce tylko między wierszami, a nie wywołany u tych przytłumionych alkoholem móżdżków. Niech się bawią, skoro jeszcze mają szansę. Niech odpoczywają od tego, co codziennie jest trudnością, wymaganiem i problemem.
- Iwowyanie? - Zaśmiała się. Znowu. Los zadecydował o tym i co teraz niby? Konwersacja zejdzie na ehełemełeeełemmłeh? Chociaż Emmelina zawsze mogłaby posłuchać. Tylko czy jej towarzysz będzie skory do mówienia tylko po to, by ta mogła chłonąć jego słowa? Skoro języki się uwalniają po magicznych trunkach to jest na to nadzieja? Nie dało się bowiem ukryć, że miło poznając kogoś, dowiedzieć się o nim czegoś. Ciekawostką jak o szopach też by nie pogardziła tak szczerze mówiąc. W tym stanie wszystko jedno, co powie, bo zdolność zapamiętywania i tak u panny Vance zmniejszyła się do 45%, może w porywach zostało jakieś 55%.
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Sro Wrz 14, 2016 5:21 am
Polemika, to przychodziło mu do głowy. Są zwierzęta stadne, które same gubią się w wielkim świecie, gdzie na każdym kroku czai się jakieś niebezpieczeństwo. Towarzystwo to większe szanse na przetrwanie, osiągnięcie swojej własnej harmonii, zapewnienie, że się nie oszalało. Człowiek człowiekowi nierówny, nie zagłębiał się, nie szukał ludzi na zastępstwo. Prędzej polegało to na urozmaiceniu, sprawdzeniu jak wysoko jest ktoś w stanie podskoczyć, by ściągnąć na siebie jego zainteresowanie. Niektóre zachowania było całkiem łatwo rozszyfrować, czasem cała zabawa polegała na tym, żeby zarzucić odpowiednią przynętę, a potem obserwować skutki swoich działań. Nie zachwycały go proste czynności, szukał naturalności, czegoś, co przypominałoby poruszające się akty na zawsze uwiecznione na płótnach. Bezwstydne, ale także i zawstydzone, smutne i radosne, choć przecież występujące w negliżu.
A może zaśpiewasz pieśń Boga, Emmelino? Nie wstydź się, nie będę się śmiał.
Pytania odeszły na bok, zostały zastąpioną lepką, błogą ciszą, która doskonale oddała się pod jego czaszką wraz z alkoholem. Nie widział, nie słyszał zjaw przeszłości, poddał się tej ludzkiej degradacji. Doświadczał teraz wszystkiego, czego tylko chciał. Musnął włosy, otrzepał niezbyt poprawnie swoje ubranie i starł z zarostu resztki lodowego deseru. Błędy przecież nie miały takiej mocy jak zawsze, mógłby to powtarzać tysiąc razy by w końcu tu uwierzyć. Czyjże ten świat? Zapewne niczyj. Barmanka coraz rzadziej się kręciła między stolikami - wszystko wskazywało, że niedługo będą zamykać "towarzyskie" spotkanie, magiczne rendez-vous w kotle, który jest dziurawy. Uśmiechnął się zawadiacko i skończył swoją porcję, opierając twarz o skrzyżowane dłonie.
- Mam dla Ciebie, wyzwanie niezwiązane z grą. Za... - i zerknął na odliczający czas magiczny zegarek. - 10 minut zamierzam stąd wyjść. Opowiem Ci wcześniej pewną historię, zapłacę za wszystko i przejdę przez drzwi.  Jeśli nie będziesz się bała, rusz za mną. Jeśli zaś będziesz to... - i uśmiech zszedł z jego twarzy, a oczy stały się niemalże prowokujące. - Po prostu wróć do siebie. Zabezpiecz się zaklęciami i zaśnij. Proste, prawda?
Przejechał palcami po szklance, po czym oparł się o oparcie krzesła i przymknął na chwilę powieki.
- Gdy byłem dzieckiem, wujek kiedyś zabrał mnie do smoków, które sam hodował. Przyglądałem się im, byłem doprawdy oczarowany, dopóki nie przyleciała ważna sowa i wujek mnie zostawił. Widziałem jak co chwilę spalały drewniane manekiny i miałem wrażenie, że pomimo zabezpieczeń, jeden z nich się wyrwie i skończę tak samo. Ale i tak podszedłem, jeden przybliżył się do ogrodzenia i gdy wyciągnąłem rękę, pozwolił się pogłaskać i nawet mogłem wyrwać jedną łuskę, jednakże po wszystkim mnie ugryzł - powiedział, czując jak nieco szumi mu w głowie. Charles podniósł się, ukłonił i ruszył w stronę baru.
- Nie musisz się martwić sprawą rachunku.
Zaczęło się odliczanie.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Sob Paź 15, 2016 3:39 pm
Emmelina traktowała ludzi tak, jakby byli skrzywdzonymi zwierzętami. W sumie smutnym jest fakt, że rzeczywiście mało która istota może uniknąć tytułu zbitego psa. Wygoda jaką dawała panna Vance polegała na tym, że nie musiała znać całej historii. Ludzie są takimi zagadkami, które czasami nie posiadają odpowiedzi. Przecież poznanie od razu wyjaśnienia odbiera urok każdej tajemnicy. Cała zabawa tkwi w przejściu jakiejś drogi do celu. To, co wydarzy się podczas niej tworzy cały klimat. Buduje napięcie i wzmacnia chęć odkrywania. Bez tego człowiek jest nudny - wszystko jest wiadomo, zero szans na dopowiadanie, a nawet analizę, bo przecież podano nam pod nos wszystkie fakty. Takie sytuacje sprawiają, że nie chcemy spotkać się kolejny raz ani poznać. Nie żeby ludzka krzywda była zaledwie zagadką dla Emmeliny. To nie tak działa moi drodzy. Chodzi raczej o to, że ona nie lubi się nudzić, a każdy ma swoją opowieść - czy zdradzi jej fragment, czy też nie to drugorzędna sprawa. Zawsze pozostaje bowiem chęć spotkania się jeszcze raz, i jeszcze i tak po kolei, by podróż, jaką jest poznawanie danej jednostki nie była zaledwie jednorazowa i płaska. W dodatku na zaufanie powinno się zasłużyć. Ufanie "od tak" byłoby obrazą wytrwałości panny Vance. Byłaby wtedy niepotrzebna. Zresztą nie każdy powie nam wszystko, a i tak może być wspaniałą chwilą siedzenie z nim. Kłamcy mają przecież bardzo barwny żywot. Nie żeby pochwalała łganie. Po prostu zrywanie zasłon fałszu jest równie interesujące.
Człowiek jest tak ciekawym zwierzęciem, że jego największe wady stają się równocześnie najbardziej istotną częścią jego charakteru. Godną poznania bez względu na to, czy są złe, czy dobre. Przeszłość to fragment, który nie ma znaczenia. W końcu jest tu i teraz, wszystko można zmienić. To punkt drugi tego rozważania. Panna Vance nie oceniała ludzi za to, kim byli, ale kim są i kim chcą być. To chyba bardziej racjonalne podejście do sprawy. Szkoda, że teraz jej poziom racjonalnego myślenia nie jest równie wysoki. Słuchała go, ale po wypiciu na pewno nie przystającej kobiecie w towarzystwie obcego ilości alkoholu niewiele mogło uporządkować jej myśli. Średnio zastanawiała się nad wysłuchaną historią. To znaczy nie... trzeba ubrać to w słowa inaczej. Wysłuchała bardzo uważnie jego opowieści, bo naprawdę była zaciekawiona. Zrozumiała z niej wszystko prócz dosyć istotnej kwestii. Dlaczego u licha miałoby to sprawić, że będzie się bała? Nie do końca można stwierdzić, czy po prostu się nie bała, bo nie i w pełni świadoma również nie czułaby tego, że powinna, czy też przytłumiona nie dostrzegła jakiegoś drugiego dna tej opowieści. A może po prostu nie chciała? Trudno mówić o tym, co się roi w jej główce. Ten typ tak ma, puchońska dusza, która lubi towarzyszyć innym odzywa się w różnych momentach, jakkolwiek ludziom nie byłoby na rękę, by sprowadzała się ona tylko do tchórzliwości.
Ruszyła swoje cztery litery i resztę ciała, który trzyma równowagę na przysłowiowe słowo honoru. Dobrze, że nie musiała przeliczać rachunku tylko po prostu wstała i podążyła za nim, bo ciekawość, niepewność, nieogarnięcie i może zamroczenie w połączeniu prawdopodobnie z masą innych emocji podkusiły ją do tego. Tyle, że to chyba normalne, nie wszyscy podejmują super przemyślane decyzje, szczególnie, kiedy mają urlop. Tak, bardzo zły, przymusowy urlop, to wszystko jego wina, jeśli jej towarzysz jednak okaże się seryjnym mordercą. Mung straci pracownika, bo dał mu urlop. Już widzę te nagłówki w gazetach...
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Pią Paź 21, 2016 10:21 pm
Do skrzywdzonych zwierząt podchodzi się tak łagodnie, z troską, bada się je dokładnie by stwierdzić w jakim stanie się znajduje. Ludzie jednak byli sprytni, bardzo łatwo wykorzystywali okazję do swoich celów, doprowadzając do sytuacji w których byliby pionierami, w których kontrolowaliby jak największą przestrzeń. Jakże niebezpieczne było pragnienie usłyszenia czyichś historii, pochwycenia drżących niczym chorągwie na wietrze wspomnień, prawdziwych cech, które przemieszczały się niczym pszczoły tam w środku blisko bijącego serca. Emmelina musiała być niesłychanie odważna - bo przecież dam nie powinno nazywać się głupimi - skoro była gotowa podejść tak blisko by zajrzeć do ust, poświecić różdżką i zbadać pacjenta. Zagadki, zagadki, zagadki. Charles uwielbiał zagadki, tajemnice, babrał się w nich, odkrywał tyle ile mógł, próbując jeszcze więcej by poznać całość, by móc sobie powiedzieć, że podołał. Historie kryjące się w innych traktował z przymrużeniem oka, jako coś, co mógłby ewentualnie "skosztować" niczym deser po wielkim obiedzie.
Czy nie boisz się spalić przy takim odkrywaniu, anielico Emmelino? Łagodny głos wydobywający się z twego gardła mógłby przestać leczyć. Bóg nie zawsze był przecież miłosierny.
Człowiek od zawsze ranił drugiego człowieka z różnych powodów, jednak największy z nich to była chęć dominacji, udowodnienia, że jest się wyżej, że ma się racje. Zaspakajanie samego siebie nie było łatwe, wymagało nieraz naprawdę sporo poświęceń. Hucksberry nie atakował wprost, nie informował i też nie stosował takich ran, które byłyby od razu widoczne. Poruszał się tak, by jak przystało na dżentelmena, nie zostawić po sobie śladów. Kłamstwa były takie proste, założenie, że ktoś kłamie jeszcze łatwiejsze, bo przecież wystarczyłoby przyjąć, że nikomu nie należy ufać.
Tu i teraz. Czasami chciałby, żeby to wypaliło, to swoiste tu i teraz powtarzane tak kojącym głosem czarownicy, które spokojniejsze oblicze mogłoby widnieć na freskach Giotto Di Bondone'a. Panna Vance jednak nie mogła wiedzieć, kim chciał zostać mężczyzna z którym rozmawiała. Nie mogła też wiedzieć kim tak naprawdę jest. Panna Vance więc widziała tylko drobne rzeczy, które mogłaby zapamiętać o ile alkohol byłby w stanie jej na to pozwolić. Opowieść nie miała sprawić, że się przestraszy, pojawiła się znikąd, bo tak postanowił. Wplótł coś nieobowiązującego na koniec, swoją swoistą puentę i postanowił iść dalej. Sam nie do końca wiedział, gdzie ma się udać, zwyczajnie stwierdził, że najpierw zobaczy, co zrobi Emmelina a potem coś wymyśli. Charles był dobry w wymyślaniu, zwłaszcza gdy był już wstawiony. Uregulował rachunek i opuścił Dziurawy Kocioł od strony świata mugoli, niesiony co kilkanaście sekund na prawo lub na lewo. Zerknął jeszcze przez ramię i zauważył, że ledwo trzymająca równowagę czarownica ruszyła za nim. Parsknął śmiechem i patrzył już tylko przed siebie, czując jak te wszystkie światła pulsują, jak muzyka dobiegająca z mijającego domu atakuje jego uszy. Złapał większy oddech i skierował się w stronę parku nad Niemnem. Na razie nie zamierzał wyciągać różdżki - nawet jeśli była noc to ktoś mógłby go zobaczyć. Kiedy znalazł się wśród drzew, usiadł na trawie i przymknął na dłuższą chwilę oczy.


[z/t x2 => Park nad Niemnem]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Sro Lis 16, 2016 5:09 am
Rachunek:

Charles Myrnin Hucksberry:
~Płaci też za Emmelinę~
5x Szklanka Brandy (5x7 sykli i 21 knutów)
Powiększony Deser Lodowy Polany Rumem (2 galeony i 5 knutów)
Razem: 4 galeony, 4 sykle i 23 knuty
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Nie Mar 26, 2017 8:12 pm
Pogoda była dziś wyjątkowo fatalna. Cały czas padało, a na dodatek nie była to zwykła mżawka, ale porządna ulewa.
Większość osób zostaje w taką pogodę w domu, ale nie każdy może. Są też takie osoby, które z przyjemnością spędzają czas spacerując w deszczu. Jedną z takich osób była Dorcas Meadowes.
Jednocześnie był to jej spacer, ale i droga do pracy. Zaczynała kolejną zmianę w Dziurawym Kotle. Miała już dość tej pracy: ciągłe zmiany, nadgodziny, obrzydliwe typy, kręcące się w pubie. Jak na już prawie osiemnastoletnią dziewczynę to za dużo.
Wracała wspomnieniami do momentów, które spędziła w Hogwarcie. Te cudowne lata...
Od razu pomyślała o Lily Evans, która co rano debatowała z nią na temat książki albo co chwilę narzekała na Jamesa Pottera. Przypomniała sobie także o grupce Huncwotów i innych przyjaciół z roku.
Bardzo żałowała, że nie może teraz z nimi być.
Dochodziła już osiemnasta. Jeśli się nie pospieszy znowu się spóźni i nici z premii. Szybko przebiegła przez główną ulice i po chwili była już pod Dziurawym Kotłem.
-Jakim cudem?-zadała sobie to pytanie gdy zobaczyła nadjeżdżający motor w jej stronę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Pon Mar 27, 2017 9:48 pm
Jak to mogło się stać? Przecież wedle Proroka miało być słonecznie i przecież to właśnie słońce zaglądało znad tych deszczowych chmur, które pojawiły się jak za sprawą czarodziejskiego zaklęcia i właśnie w ten sam sposób znikły. Właściwie to Dorcas Meadowes miała już 18 lat, ale może o tym zapomniała, w końcu od urodzin tak dużo nie minęło... z 2 tygodnie? Ale pewnie to dlatego, że dawno nie zaglądała w kalendarz. Praca w końcu nie należała do najłatwiejszych. No właśnie, jakim cudem? Motor wydawał się być znajomy, choć przecież nie latał i chłopak na nim w nie najlepszym kasku również nie był tym na kogo mogła czekać. Nie padał już deszcz, słońce zdążyło dzisiaj praktycznie całą Anglię w tak krótkim czasie, prognoza okazała się być prawidłowa. Niczym w mugolskich filmach, których mogła przecież nie znać, chłopak zlustrował ją i posłał jej przyjazny uśmiech. Niemagiczni ludzie zdawali się nie zwracać na niego uwagi, zupełnie jakby go nie było.
- Dorcas, prawda? - Spytał nieznajomy, nie schodząc z motoru. - Jestem znajomym Syriusza, pewnie mnie nie pamiętasz, bo skończyłem Hogwart z dwa lata temu, no ale nieważne, opowiem Ci więcej po drodze jak będziesz chciała. Słuchaj, Syriusz nie miał jak się wyrwać, zapewne słyszałaś o tym, co działo się i dzieje w zamku, te wszystkie zwiększone środki bezpieczeństwa, koniec roku tuż-tuż... no sama rozumiesz. Sprawa wygląda następująco, mam Cię zabrać w pewne miejsce, jeśli oczywiście będziesz chciała i tam ma ten nicpoń czekać. To jak?
Posłał jej wyczekujące spojrzenie, wyraźnie czując się nieco zakłopotany całą sytuacją i tym potokiem słów, które opuściły jego usta. Sytuacja jednak wymagała "małego" zarysowania.





Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Czw Mar 30, 2017 5:01 pm
Koniec roku szkolnego? Czekaj, który dzisiaj mamy?
Dorcas popatrzyła nie zrozumiale na chłopaka. Przecież co dopiero zaczął się czerwiec.
Czy naprawdę straciła poczucie czasu, że myślała, że jest dopiero czwarty czerwca?
Chłopak wydawał się jej podejrzany, ale najważniejsze pytanie: Dlaczego Syriusz Black chciał się ze mną zobaczyć?
Podeszła do mężczyzny i poprawiła sobie grzywkę.
- To fakt kojarzę cię, ale dlaczego Syriusz chce się, ze mną zobaczyć?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Czw Kwi 06, 2017 9:40 pm
O kalendarzu się już zapomniało, co? A z Proroka wręcz krzyczał napis 03 lipca 1978 roku. Już dawno czerwiec czarodzieje i mugole pozostawili za sobą. Znajomy Syriusza czekał na tym motorze i czekał na decyzję Dorcas nieco się niecierpliwiąc, bo myślał, że szybciej to załatwi, a poza tym nie lubił siedzieć w miejscu. Westchnął, ale powstrzymał jęk niedowierzania; w końcu dziewczyna nadal mogła mu nie wierzyć, co jednak nie było dla niego zrozumiałe, no ale kobiety. Zaklęcia maskujące na szczęście nadal działały.
- Nie wiem, może się stęsknił, może chciał pogadać... no nie mówił mi a ja nie dopytywałem. Tylko od razu Cię ostrzegam, że będziemy jechać przez Zakazany Las. Cóż, to będzie najłatwiejsze zadanie, ale gwarantuję, że to maleństwo - i poklepał swój motor. - Da radę. To jak?
Znowu powtórzył ostatnie pytanie, mając nadzieję, że to już wszystko. Chłopak nie wyglądał groźno, po ściągnięciu kasku mogła zobaczyć nieco przydługie brązowe kosmyki, które lekko się kręciły i ciemnobrązowe oczy. Miał też kilkudniowy zarost, ale ogólnie nie wyglądał na zaniedbanego.

Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Pią Kwi 07, 2017 4:41 pm
Zaczęła się intensywnie zastanawiać. Jechać czy nie jechać?
Mężczyzna rzeczywiście wydawał jej się znajomy. Czasami widywała go na korytarzach Hogwartu ale jedna rzecz nie pasowała. Syriusz Black nie miał potrzeby się z nią spotykać.
Mogłaby się tak długo zastanawiać, ale przez okno zauważyła Toma, który jej się przyglądał. Teraz to już nie mogła pojechać. To ciąg przyczynowo-skutkowy. Pojedzie czyli straci prace, straci prace czyli pieniądze, czyli nie będzie mogła opłacić leczenia ani za co żyć, nie opłaci leczenia matki ona umrze, matka umrze, a na dodatek nie będzie miała co jeść i też odejdzie.
Nie mogła się zgodzić
-Przykro mi, ale nie...-popatrzyła na zdziwionego mężczyznę- Muszę wracać do pracy. Przekaż Syriuszowi, że go odwiedzę. Żegnaj.
Nie mówiąc nic więcej weszła do Dziurawego Kotła i jak codziennie rozpoczęła swoją zmianę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Sob Kwi 22, 2017 2:15 pm
On tam się nie wtrącał w to, czy Syriusz miał powód by się spotkać z dziewczyną czy też nie. Poprosił go o przysługę, więc postanowił mu ją wyświadczyć, myślał, że chociaż wysłał jej list. Cóż jak widać, chyba nie. Nie zerkał w stronę okien Dziurawego Kotła, gdzie może i czaił się Tom, podziwiając różne widoki niekoniecznie samą Dorcas, nieco się już irytując. Paliwo nie było najtańsze, a jemu nie chciało się ciągle zamieniać magiczne pieniądze na te mugolskie. Jego brwi uniosły się do góry, usta otworzyły z niedowierzania, a on sam w myślach postanowił, że dorwie Blacka za to, że wysłał go nadaremno.
- Nie no, świetnie - rzucił nieco sucho, przewracając oczami. - Powodzenia w życiu. Żegnaj.
Założył kask i odjechał podirytowany, dbając oczywiście o wszystkie środki bezpieczeństwa. Merlinie, jak on czasem nie rozumiał bab.
Panna Meadowes zaczęła w tym czasie pracę, gdzie nie działo się nic ciekawego, posprzątała stoliki, wyczyściła blaty i szklanki, a na sam koniec miała zajrzeć do pokojów i sprawdzić czy wszystko było w porządku u gości. W końcu wróciłaby do siebie, do domu.


[z/t dla Dorcas]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Wto Lip 25, 2017 8:15 pm
W lipcu ulica Pokątna zaczęła tętnić życiem, gdy wszystkie lokale wspólnie ogłosiły coroczną wyprzedaż swoich produktów. Sklepy kierowały swoją ofertę nie tylko do dorosłych, ale również młodzieży, która zawitała do domów na czas wakacji.
Na wąskiej ulicy czarodzieje się przepychali, a torby pełne zakupów rozrywały. Monety brzęczały w sakiewkach, gdy były przeznaczane na niesamowicie tanie produkty. Nikt nie żałował swoich zakupów, nawet jeśli robił je pod wpływem emocji i nie do końca przemyślał po co mu druga balowa szata.

Dziurawy Kocioł nigdy nie świecił pustkami, lecz w trakcie promocji na Pokątnej i ten lokal ogłosił liczne opusty, czym przyciągnął znacznie większą ilość klientów, niż zwykle. Barmani mieli, co robić przez cały dzień. Podejrzewa się, że jeden nie zdążył się nawet podrapać w tyłek, bo już kolejny klient chciał złożyć zamówienie.
Chociaż lokal nie słynął ze znakomitych dań, to na ten specjalny dzień poszerzył swoją ofertę gastronomiczną i zachęcał do spróbowania tradycyjnie angielskich dań. Ich listę znajdziecie poniżej wraz z cenami na czas trwania promocji na Pokątnej. Zamówienia należy składać bezpośrednio przy barze.

MENU:

Cieszcie się chwilą w Dziurawym Kotle! Jednak pamiętajcie, że nic co zamawiacie, nie jest za darmo! Rachunek zostanie wystawiony wraz z waszym opuszczeniem lokalu.
Zachęcam do zapoznania się z przelicznikiem czarodziejskiej waluty tutaj.
Jeśli nie ma produktu, który was interesuje lub brakuje ceny - zapytajcie o nią barmana lub kelnerkę!
Sponsored content

Główna sala - Page 3 Empty Re: Główna sala

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach