Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Wejście Empty Wejście

Pon Wrz 02, 2013 12:47 pm
Gdzieś nieopodal Londynu stoi niewielki, stary grobowiec jeszcze z czasów Elżbietańskich, wyciosany z ciemnego kamienia, nagryziony przez warunki pogodowe i czas, jednak trzymający się zadziwiająco dobrze - jego wnętrze czeka na zbadanie przez odważnych i zasłużonych.
Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Wejście Empty Re: Wejście

Pią Lip 01, 2016 8:16 pm
Rudolf wciąż nie mógł zdecydować, który środek lokomocji budził w nim większą niechęć. Spojrzał w dół na swój brzuch by sprawdzić, czy ten cholerny świstoklik go nie wypatroszył. Czuł się, jak gdyby ta pogięta, srebrna spinka do mankietów, którą otrzymał od Dumbledore'a, rozpruła jego żołądek na pół. Wydawało mu się, że wszystkie jego wnętrzności wciąż wygodnie spoczywały w jego brzuchu, więc podniósł wzrok na stary budynek przed sobą. Wyglądał groźnie. Groźnie w chuj.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wejście Empty Re: Wejście

Pią Lip 01, 2016 8:57 pm
Groźnie to rzeczywiście wyglądało - w sumie nic dziwnego, skoro tym starym budynkiem był grobowiec i to nie wyglądający zbyt zachęcająco. Zjawiłeś się, zdawało się, znikąd. Może to było spowodowane świstoklikiem, może też jakaś nieznana magiczna siła Cię tu przywiodła... kto to wie. Skierowałeś jednak swoje kroki do przodu, wszedłeś bez zastanowienia do środka a przejście za Tobą się zamknęło i rozpaliły się pochodnie, ukazując długi korytarz a w nim cztery drzwi. Dwa po prawej, dwa po lewej stronie. Każde pulsujące inną magią.
Pierwsze z prawej, gdybyś się im przyjrzał, mają na swej powierzchni tajemnicze runy i są wyjątkowo ciemne. Pierwsze z lewej zaś, zdawałoby się, że proste i bardzo jasne. Jeśli jednak pójdziesz dalej i spojrzysz na drugą parę, to z prawej strony wrota są koloru ciemnoczerwonego, a z lewej czarne.
Co teraz?

Rudolf Lestrange
Przestępczość
Rudolf Lestrange

Wejście Empty Re: Wejście

Pią Lip 01, 2016 9:13 pm
Miejsce to było niezwykle imponujące. W rozświetlonym jedynie płomieniami pochodni półmroku Katakumb ukrywała się obietnica potęgi i nowych możliwości. Na odsłoniętej skórze Rudolfa pojawiła się gęsia skórka - jedynie w połowie powodowana była ona chłodnym powietrzem, które otuliło jego rozgrzane od czerwcowego upału ciało. Lestrange był niezwykle podekscytowany, a w żyłach czuł rozkoszne wibracje oczekiwania.
Spojrzał na drzwi przed sobą. Jego oczy powędrowały najpierw ku prawej stronie i przyjrzały tajemniczym symbolom wyrytym w drzwiach. W jego głowie pojawiło się wspomnienie widoku ze zwierciadła Ain Eingarp - bez namysłu, nie zwracając uwagi na pozostałe przejścia, zwrócił się do pierwszych drzwi z prawej i szybkim, niecierpliwym ruchem je popchnął.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wejście Empty Re: Wejście

Pią Lip 01, 2016 9:31 pm
Postanowiłeś nie sprawdzać pozostałych drzwi i zdecydowałeś się właśnie na te, na te konkretne, które najbardziej do Ciebie przemówiły. Były bardzo dobrze zachowane, jakby czas nie odcisnął na nich swojego piętna. Runy zaś były dla ciebie niezrozumiałe, zapewne musiały zostać zapisany bardzo dawno temu. Pchnąłeś więc i czekałeś. Drzwi drgnęły, zapraszając Cię do środka. Już stąd widziałeś niezliczoną ilość zwojów. Trafiłeś do Komnaty Merlina.

Ezechiel Yaxley
Oczekujący
Ezechiel Yaxley

Wejście Empty Re: Wejście

Pią Sie 05, 2016 3:00 pm
Słyszał kiedyś opowieść o starym grobowcu, który znajdował się niedaleko Londynu. Nigdy jednak nie sądził, że znajdzie się w jego okolicach. Na pierwszy rzut oka - wyglądał na niczym nie wyróżniający się spośród innych. Kamienny, nadgryziony przez czas... Coś jednak ciągnęło do środka, a on, Kronikarz, nie zamierzał sprzeciwiać się tej sile. Jedyne co zrobił, to wyciągnął różdżkę, by móc w razie czego zareagować szybko i precyzyjnie.
Wszedł do środka, a jego oczom ukazały się cztery pary drzwi. Jedne, pokryte runami, drugie z jasnego drewna, trzecie czarne, a czwarte - czerwone. Nie wiedzieć czemu, to te ostatnie przykuły jego wzrok, nęcąc najbardziej. Może przez nostalgię i nawiązanie barwą do domu, do którego należał jeszcze w Hogwarcie, to właśnie w ich kierunku wykonał kolejne kroki i bez chwili zastanowienia przekroczył ich próg.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wejście Empty xxx

Sob Sie 06, 2016 12:38 am
Los najwidoczniej tego chciał, żebyś się tu pojawił. Jego, co prawda nie interesowały nazwy, którymi otaczali się czarodzieje, ale... coś więcej. I najwyraźniej dzisiejszego dnia to coś posiadałeś. Znalazłeś się w starym grobowcu wszystko wydawało się być bardzo stare, zapewne gdybyś dłużej zawiesił na czymś oko to... dostrzegłbyś pewne ciekawe rzeczy, ale że magia rządziła się swoimi prawami, to jednak by Ci na to nie pozwoliła. Pochodnie się same zapaliły, nie musiałeś więc używać Lumosa i dostrzegłeś cztery różne drzwi. Wybrałeś więc te ciemnoczerwone, pchnąłeś ostrożnie i już po chwili znalazłeś się w środku. A tam? Tam przywitała Cię iluzjonistyczna niezwykłość. Trafiłeś do Komnaty Morgany Le Fay.


Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Wejście Empty Re: Wejście

Nie Lip 30, 2017 4:40 pm
Są takie miejsca, od których aż trąci magią na kilometr. Czymś czego nie sposób było zrozumieć i ogarnąć umysłem, nawet tym zaznajomionym z arkanami magicznymi. W Hogwarcie był to pokój nagród, który pokazywał się od czasu do czasu i tylko wybranym, a poza szkołą? Na pewno były to katakumby.
Było tutaj troszkę upiornie. Na pewno też wilgotno, a do tego trąciło zgnilizną. Ismael czuła w kościach, że gdyby to był jakiś oldschoolowy horror, to roiłoby się tutaj od zombiaków. Ale to nie był film, a ona nigdzie nie miała pod ręką niczego, czym mogłaby rozrąbywać przegniłe łby w samoobronie.
Do tego czuła, że tam, gdzieś w środku, czeka na nią dokładnie to samo, co spotkała w pokoju nagród w Hogwarcie. Wybrała drzwi najjaśniejsze, kojarzące się jej z ciepłem, a także barwą jej własnego domu. Bez lęku, wiedziona ciekawością, przekroczyła ich próg i ruszyła w głąb pomieszczenia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wejście Empty Re: Wejście

Pon Lip 31, 2017 6:59 pm
Zombie nie było, na całe szczęście, ale nie zmieniało to faktu, że w katakumbach było dość chłodno i ciemno. Szłaś przed siebie i szłaś, aż stanęłaś przed najbardziej przyjaznymi drzwiami. Były jasne i zrobiło Ci się od tego koloru od razu cieplej na sercu. Nabrałaś też przekonania, że cokolwiek będzie po drugiej stronie to nie może być nic złego. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do środka, a w Twoje nozdrza uderzył zapach świeżo upieczonego ciasta. Twojego ulubionego. Pomieszczenie lśniło od czystości - to było aż niewiarygodne, że znajdowało się pod ziemią. Trafiłaś do Komnaty Bertiego Botta.
Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Wejście Empty Re: Wejście

Wto Sie 15, 2017 12:42 am
|obliczenia wskazują mi na niedzielę, czyli 12 lipca - po wszystkim obecnym

Od pewnego czasu zwyczajnie nie znosiła niedzielnych poranków. I choć jej część laboratorium miała wtedy zazwyczaj wolne od większej pracy, mogąc dosyć skutecznie działać w składzie obniżonym do minimum, Meadowes starała się jak najczęściej pozostawać w zespole obecnym w Mungu. Zapierała się rękami i nogami, byleby tylko nie dostać wtedy czasu dla siebie, bo i co niby miałaby robić? Nie chciała wylegiwać się w pościeli, nie miała żadnych bardziej pilnych zakupów do zrobienia, nad ranem nie mogła też spotkać się ze znajomymi. Paradoksalnie, jeśli kiedyś naprawdę potrafiła przespać niedzielę do godziny dwunastej - o ile nikt, oczywiście, naumyślnie jej nie obudził - o tyle obecnie otwierała oczy jeszcze przed szóstą. A wtedy? Gapiła się w sufit, obserwując chodzące po nim muchy albo sprawdzając, czy każda zapamiętana przez nią plamka nadal była na swoim miejscu. Zupełnie tak, jakby beżowe kropki na białej farbie sufitowej miały jakoś magicznie przemieścić się podczas nocy.
O tej godzinie jej dzielnica pogrążona była jeszcze w prawie zupełnej ciszy. Samochody stały w garażach lub na podjazdach przy zielonych, niedawno przystrzyżonych trawnikach. Ludzie nadal spali w miękkich łóżkach, korzystając z dnia wolnego od pracy. Nawet dla dzieci ludzi z domu naprzeciwko mieszkania Alyssy - te małe bezbecie o niezużywalnej energii tudzież samoładujących się bateriach - nie uznały jeszcze, iż należało obudzić pół osiedla, zachowując się tak, jakby ich nie było. Czasami zresztą Meadowes mimowolnie zastanawiała się nad tym, jak dwa małe diabełki Sandlerów musiały wyglądać, gdy słodko spały w swoich tycich łóżkach. Lubiła sobie je wyobrażać przy tym w taki sposób, iż nikt nie powiedziałby o nich, że ktoś podobny mógłby siać tyle chaosu. Ale w końcu nawet myślenie o życiu sąsiadów przestało wystarczać do tego, by mogła zająć czymś myśli.
To nie była pierwsza niedziela... Ba!, to nie była nawet szósta czy siódma, czy nawet dwunasta. Wszystkie scenariusze tworzone w głowie, wszelkie pomysły na uczynienie tych godzin choć odrobinę przyjemniejszymi, sposoby na pozbycie się ogarniającej ją udręki... Za każdym razem miała wrażenie, że je wykorzystała, że już je przerobiła. Tego dnia nie miało być inaczej, czuła to jeszcze w sobotę. Gdy szef postanowił wypchnąć ją do domu, wciskając dyżur innej osobie, Meadowes miała ochotę paść na kolana i błagać go, by jej tego nie robił. Przełknęła jednak tylko ślinę, kiwając głową i zagłębiając nos pomiędzy stosy kartek do przejrzenia, wypełnienia czy odesłania do zatwierdzenia. A potem przeżyła jakoś do późnego wieczoru, celowo opóźniając część swojej pracy, aby jak najpóźniej opuścić szpital i zarazem pójść spać grubo po północy. Wciąż łudziła się, że dzięki temu wstanie o późniejszej porze...
I wciąż obudziły ją pierwsze promienie wschodzącego słońca. Kochała je, uwielbiała błękitne niebo i wysoką temperaturę, lecz nie w takich momentach. Tym razem darowała też sobie leżenie w łóżku i obserwację owadów, które jakimś cudem przedostały się przez oczka siatki w oknie, ubierając się i zadając sobie kluczowe pytania. Gdzie jeszcze nie była? Czego jeszcze nie robiła? Niegdyś nie miała aż takiej duszy włóczykija, a przynajmniej ta nie dawała o sobie tak bardzo znać. Obecnie jednak wszystko było lepsze od duszenia się w czterech ścianach mieszkania, czego nikt nie mógł zakwestionować. Przynajmniej nie w jej oczach.
Zebrała się zatem, na swoje bardzo wczesne śniadanie wypijając tylko szklankę soku pomarańczowego i schodząc po schodkach do samochodu. Co prawda, piękne słońce nieco ją zwiodło, ponieważ nocny chłód wciąż jeszcze nie odpuścił, jednakże nie było tak źle. Od czego miało się ogrzewanie, nieprawdaż? Z ulubioną muzyką disco lecącą z radia, okularami przeciwsłonecznymi na nosie i niekoniecznie radosnym uśmiechem na twarzy, cóż, ruszyła. Sama nie wiedziała, gdzie planowała wylądować, dokąd zmierzała, co byłoby najlepsze. Zwyczajnie jechała przed siebie - za miasto, jakby podświadomie potrzebując spotkania z naturą.
Gdy zaś uznała, iż znalazła się wystarczająco daleko od zgiełku, zwyczajnie zaparkowała samochód w pierwszym możliwym miejscu, wychodząc z auta, opatulając się mocniej bladoniebieskim sweterkiem z angory, poprawiając okulary i idąc... W prawo? W lewo? Zastanawiała się nad tym przez moment, dłubiąc czubkiem buta w lekko przywiędłej trawie, by wreszcie wybrać dalsze pójście przed siebie - tym razem jednak polną drogą niedostępną dla samochodu. Nie była tu nigdy wcześniej i może to właśnie ten element niewiedzy powiązanej ze spacerem w nieznane wprawiał ją w coraz lepszy humor. Przynajmniej do czasu, gdy nie stanęła przed starym, naruszonym zębem czasu grobowcem.
Zdawało jej się, że ptaki nagle ucichły, pszczele pobzykiwanie ustało i nawet trawa nie szumiała już wokół jej stóp. Ten rodzaj ciszy był inny od tej, jaka otaczała ją wcześniej. Sama nie potrafiła określić, czy bardziej niepokojący, czy fascynujący. I nie musiała być jasnowidzem - choć przecież, ku własnej udręce, nieustannie i niezmiennie nim pozostawała - by domyślać się, iż musiało mieć to związek z tą kamienną, omszałą budowlą, do której podeszła bliżej. Grobowiec z bliska nie wydawał się aż taki zapuszczony. Wręcz przeciwnie - struktura z ciemnego kamienia trzymała się zaskakująco dobrze, sprawiała wrażenie solidniejszej niż wiele podomnych budowli, jakie dotychczas widziała Meadowes.
Być może nie powinna była tego robić, jednakże postawiła pierwszy krok, jeszcze zanim dobrze się obejrzała. Było w tym coś tak magicznego i przyciągającego, iż mimowolnie zrobiła ten krok, a po nim kolejny i kolejny, wchodząc do wnętrza grobowca. Dopiero trzask zamykającego się za nią przejścia i nagłe rozbłyśnięcie pochodni wyrwały ją z tego swoistego transu, w jaki niechybnie na moment popadła. Dopiero wtedy poczuła też ciarki na skórze i to zdecydowanie nie te wywołane chłodem panującym w wilgotnym korytarzu. Nie było już jednak odwrotu, a nawet jeśli byłby on możliwy... Czuła, że by tego nie chciała. Miała okazję zbadać coś, z czym nie zetknęła się jeszcze nigdy wcześniej i ten pierwiastek odkrywcy, ryzykantki, jaki w sobie nosiła... Właśnie do czegoś takiego musiał zostać w nią tchnięty.
Rozglądając się dookoła, stanęła w miejscu, mając parę drzwi zarówno za sobą, jak i przed sobą. Po chwili obróciła się jednak na pięcie, pozostawiając czerwone i czarne wejście, aby przyjrzeć się bliżej tym dwóm pierwszym. Jasne przyciągało ją swoim blaskiem, przypominało jej o czymś dobrym, pozytywnym, jednak tajemnicze runy równie mocno przyciągały wzrok Alyssy, dla której runiczna magia była czymś jeszcze bardziej fascynującym, bo niezgłębionym. Musiała dokonać wyboru i podświadomie wiedziała, iż powinien być on ostateczny, jedyny...
I to właśnie wtedy ponownie się obróciła. Pozostawiła zarówno świetliste, jak i zdobione drzwi, kierując swoje kroki w stronę tych z pozoru bardziej zwykłych - czarnych. To im postanowiła dać szansę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wejście Empty Re: Wejście

Sob Sie 19, 2017 12:49 am
W końcu dotarłaś w odpowiednie miejsce. Zniknęły hałasy, nie było żadnego zgiełku codziennego dnia, jedynie cisza i spokój. Niepokój zwyciężyła ciekawość i teraz krążyłaś, próbując odnaleźć drzwi, które najbardziej by Ci odpowiadały. Stanęłaś przed czarnymi drzwiami, otworzyłaś je, choć miałaś wrażenie, że same się otworzyły i... znalazłaś się w Komnacie Emeryka Złego, a silny wiatr uderzył Cię w twarz. Nie było to nic przyjemnego.
Sponsored content

Wejście Empty Re: Wejście

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach