Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Czw Gru 10, 2015 6:03 pm
Pomieszczenie w którym znajdują się pacjenci, którzy odnieśli obrażenia od zaklęć nieznanego pochodzenia. Sala jest utrzymana w delikatnym odcieniu niebieskiego, a po obu stronach drzwi wiszą obrazy przedstawiające niezwykłe krajobrazy żyjące swoim własnym życiem. Jest też okno, które wychodzi na jedną z ulic Londynu.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Sty 05, 2016 7:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Czw Gru 10, 2015 8:17 pm
Prawdę mówiąc Aaron powoli zaczynał tracić kontakt z rzeczywistością. Słowa wypowiedziane do Minerwy były ostatnimi, które wypowiadał całkowicie świadomy. Oczywiście nie miał zamiaru paść bez zmysłów na ziemię, ale efekty zaklęcia oraz mroczny znak dawały naprawdę nieprzyjemne połączenie. Czy jego stan był poważny? Wiedział, że tak. Nie podejrzewał jednak, że tak niewiele dzieliło go od utraty ręki. Gdyby tak było z pewnością byłby mocno spanikowany, więc może dobrze, że był nieświadomy? Gdyby się wierzgał teleportacja mogłaby przebiec niepomyślnie, a rozszczepienie raczej nie było szczególnie pożądane.
Święty Mung... Były to ostatnie słowa, jakie zanotował jego mózg nim ogarnęła go ciemność oraz charakterystyczne uczucie ciągnięcia za pępek. Prawdę mówiąc to dopiero wtedy zrozumiał słowa nauczycielki. Niestety był już na tyle słaby, że nie zdawał sobie sprawy z czyhającego na niego zagrożenia. Zainfekowano rękę, na której miał mroczny znak. Jeśli uda im się usunąć tę skorupę z pewnością go zobaczą, a wtedy... cóż... miejmy nadzieję, że w Azkabanie skończyły się miejsca.
W chwili, w której wylądowali w szpitalu Aaron zachwiał się i upadł na kolana. Przez chwilę oczy zaszły mu mgłą, a jego umysł odleciał. Nie myślał jednak o jednorożcach, czy też innych głupotach. Jego myśli cały czas rozpaczliwie krążyły wokół tego co wydarzyło się w Hogsmeade. Zgłosił się na opiekuna licząc na trochę spokoju. Gdyby tylko wiedział co go tam czeka... Dlaczego nikt nie poinformował go o tej akcji? Mając świadomość, że jego kamraci szykują jakąś "akcję" na pewno trzymałby się od tej wycieczki z daleka, a tak... Cóż, pozostawała mu nadzieja, że Czarny Pan da mu chociaż szansę na wytłumaczenie się.
W końcu, po dość długiej chwili praktykant odzyskał w pewnym stopniu świadomość. Przypomniał sobie co się stało i gdzie się znajdują, przez sekundę pomyślał nawet o palącym bólu mrocznego znaku. Z dość sporym trudem rozejrzał się mimo, że oślepiało go jasne światło. Czyżby byli już na miejscu?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Wto Sty 05, 2016 11:40 pm
// Akcja dzieje się jeszcze w innej części szpitala, ale nie ma co się rozdrabniać, bo to kwestia kilku postów.

Minerwa starała się jak mogła by jak najszybciej zaprowadzić Aarona do szpitala. Teleportowali się wprost do jednej z ciemnych uliczek Londynu by nie rzucać się w oczy mugolom. Nauczycielka Transmutacji zresztą od razu jak tylko stanęli na mokrej ziemi, wyciągnęła ponownie różdżkę i rzuciła na nich zaklęcie Cameleo. Teraz bez zbędnego przyciągania uwagi niemagicznych - i nie tylko - mogli się udać do Munga. Starała się nic do niego mówić, a także rzucała mu co jakiś czas ukradkowe spojrzenie by sprawdzić jego stan, który z każdą sekundą się pogarszał. Na szczęście w samym Londynie deszcz już minął, chociaż i tak ich rzeczy były mokre. Na suszenie niemniej nie było czasu. Minerwa wraz z młodym praktykantem, który nieomal upadł na ziemię, stanęła przed manekinem kobiety i cichym, nerwowym głosem podała cel wizyty. Po chwili ten kiwnął głową i oboje mogli przejść; to był też znak dla profesorki, że może już ściągnąć swoje zaklęcie kamuflujące. Znaleźli się w izbie przyjęć, gdzie McGonagall posadziła Burke'a na jednym z kulawych krzeseł po czym pospiesznie ruszyła do jednego z uzdrowicieli. W szpitalu o dziwo panował mniejszy zgiełk niż zazwyczaj. Jedynie część krzeseł była zajęta, ale w tym stanie Aaron nie był w stanie dostrzec, kto tam siedzi. Białe światło zresztą wystarczająco drażniło jego zmęczone oczy.
Nauczycielka Transmutacji skrótowo nakreśliła sytuację pracownikowi Munga, który obiecał się tym zająć. Kobieta odetchnęła z ulgą, podeszła jeszcze do praktykanta i pożegnała się, rzucając mu ostatnie zatroskane spojrzenie, którego pewnie nie był w stanie zauważyć, po czym opuściła szpital. Uzdrowiciel z którym rozmawiała, wysłał za pomocą zaklęcia odpowiedni komunikat i podszedł do Aarona. Zacmokał z dezaprobatą widząc obecny stan ręki mężczyzny. Ropa płynęła cienkimi strużkami po pomarańczowej skorupie, która pulsowała coraz szybciej.
- Będzie ciężko. Wymagana natychmiastowa interwencja - westchnął ciężko czarodziej i odwrócił głowę w stronę nadchodzącej dwójki. - Morrison, Steinfeld! Tutaj! I ruchy, ruchy nie mamy całego dnia!
Kobieta i jej towarzysz podbiegli kawałek i zgromadzili się wokół Aarona.
- No to tak. Morrison, ty idziesz po zapas eliksirów do klątw i niezidentyfikowanych czarów. Ty, Steinfeld pomagasz mi i razem, za pomocą niewidzialnych noszy, przenosimy go na salę operacyjną. Na miejscu zatrzymamy ten proces a potem spróbujemy coś temu zaradzić... - po czym wzrok wydającego rozkazy uzdrowiciela ponownie zatrzymał się na praktykancie. - Wiem, że pewnie ledwo możesz mówić, ale koniecznie musisz się skupić i powiedzieć czym mniej więcej oberwałeś. I podać jakieś szczegóły. Zwłaszcza odnośnie tego, co trafiło w Twoją rękę. Czy był jakiś promień; jeśli tak to jakiego koloru, jaki ruch wykonał napastnik... a potem postaraj się przedstawić, czy oprócz bólu coś jeszcze czujesz. Cokolwiek. To bardzo ważne, rozumiesz? Dzięki temu będzie Nam łatwiej ustalić jak Ci pomóc.
Morrison, czyli średniego wzrostu brunetka o charakterystycznym pieprzyku przy dolnej wardze, ruszyła po eliksiry, Steinfeld wraz z uzdrowicielem Giannellim, który przewodził całą akcją, wyciągnęli różdżki i rzucili zaklęcie, które pozwoliło im przenieść poszkodowanego do odpowiedniej sali.
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Pon Lut 15, 2016 12:05 am
Gdyby Minerwa tylko wiedziała kim tak naprawdę jest Aaron... Z pewnością nie zabrałaby go tutaj tylko od razu do Azkabanu. Oczywiście istniała szansa na to, że w ramach podziękowania za jego pomoc przyszliby tutaj, ale i tak czekałoby go to samo... Jednakże czy w tej sytuacji naprawdę powinien myśleć o czymś takim? Znacznie lepiej byłoby się skupić na obecnej sytuacji, spróbować wymyślić plan, który uratowałby mu skórę. Niestety był nazbyt zmęczony. Co prawda fizycznie nie wyglądał najgorzej (poza ręką), ale w środku działo znacznie gorzej. Przez jego ciało przelatywały fale nagłe bólu, który kumulował się w zaropiałej ręce.
Białe światło, rozmowy, manekin. Wszystko to zlało mu się w jedną wielką plamę, z której nie mógł wyjąć nic sensownego, przed oczyma powoli zaczynały mu się pojawiać mroczki. To chyba nie było zbytnio normalne. W tym wszystkim była jednak jedna rzecz, która go uderzyła, z nieznanych powodów zapadła mu w pamięć.
To jej spojrzenie, pełne troski o jego zdrowie. Czy ktoś taki jak on naprawdę zasługiwał na takie uczucia? Cóż... zapewne niedługo się dowie.
Gdyby tylko potrafił wymyślić coś, co ratowałoby go z tej sytuacji...
Nagle wyrwano go z tego stanu zadumania. Uzdrowiciel zaczął go pytać o różne rzeczy, które z niemałą trudnością próbował zakodować i znaleźć na nie odpowiedź. Jaki promień? Ruch? To wszystko wydawało mu się takie odległe, a obecny stan naprawdę mu tego nie ułatwiał. W końcu jednak, po kilku długich chwilach udało mu się ułożyć w miarę składną odpowiedź, którą uraczył rozmówcę. Starał się w miarę dokładnie wszystko opisać i nawet zaprezentować gest przy zaklęciu zdrową ręką.
Co będzie dalej? Cóż, wszystko się okaże.
Dumbledore - przeleciało mu nagle przez myśl. Czyżby... czy ta opcja miała sens? Zdrajca, to dziwne uczucie towarzyszące mu od momentu pożegnania z nauczycielką Transmutacji. Czy to naprawdę miałoby sens? Musiał to przemyśleć. Taka prośba... Od tego nie byłoby już odwrotu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Czw Lut 25, 2016 2:29 am
Może tak a może nie, teraz jedynie mógł sobie spekulować odnośnie tego, co mogłoby się stać. Aaron jednakże nie miał zbytnio szans na to by cokolwiek w tym stanie wymyślić, był zresztą on dość poważny; w najlepszym razie zostaną mu blizny, a w najgorszym... no cóż, nie będzie miał ręki. Nie wiedział też czy Mroczny Znak nadal pulsuje, czy może była to już tylko wina zaklęcia, którym oberwał. Jedno było pewne - Śmierciożercy z całą pewnością mu nie pomogą. Giannelli i Steinfeld w końcu przenieśli go na salę operacyjną, gdzie ułożyli go na podwyższanym łóżku i niezwłocznie zajęli się ratowaniem Burke'a. Uzdrowiciel, który był głównodowodzącym podczas tej akcji, nie zrozumiał ani słowa z wypowiedzi poszkodowanego. Najprawdopodobniej jego stan był gorszy niż przypuszczał, albo wszystko było winą tego, że ten nie mógł poprawnie się wysławiać z powodu ogromnego bólu. Aaron machnął jeszcze ręką, ale to też na niewiele się zdało. Giannelli pokręcił tylko głową i dał znać spojrzeniem drugiemu mężczyźnie, że musi być gotowy. Morrison w końcu wróciła z zapasem eliksirów, a nawet z kilkoma maściami.
- Pomyślałam, że mogą się przydać - dodała szybko, ustawiając je na wolnym stole, nie wahając się przy tym zupełnie.
- Dobrze, dobrze. Musimy jednak wziąć się do roboty, zwłaszcza, że pacjent nie jest w stanie podać nam szczegółów. Na początek podaj mi Eliksir Słodkiego Snu i coś znieczulającego by nic mu nie zakłóciło odpoczynku. Nie wiadomo czy nie oberwał jeszcze czymś - mruknął uzdrowiciel, przejechał dłonią po włosach i wraz z Steinfeldem pozbyli się z mężczyzny jego górnego nakrycia.
- Paskudny czar, w życiu czegoś takiego nie widziałem.
- No co zrobisz, Steinfeld. Śmierciożercy się nie patyczkują - odpowiedział Giannelli i klepnął Aarona po policzku by ten otworzył usta i gdy tylko ten to zrobił, wlał mu do gardła najpierw jakiś eliksir znieczulający, a potem Eliksir Słodkiego Snu. Kiedy Aaron pogrążył się w śnie, Steinfeld zaczął prześwietlać i badać różdżką jego ciało, a w tym czasie Giannelli przy pomocy Morrison zajął się ręką, która była pokryta obrzydliwą skorupą. Polał najpierw jednym eliksirem, ale na nic się to zdało. Następnie w ruch poszedł kolejny i skorupa wydała z siebie syk. Giannelli wziął głębszy wdech i machnął w powietrzu kilka razy różdżką.
- Morrison, podaj mi maść Franceski. Steinfeld, ty sprawdzaj mu temperaturę i bicie serca.
Kiedy tylko w ręce Uzdrowiciela trafiło odpowiednie opakowanie, zajął się smarowaniem ręki.
- To powinno zatrzymać rozwój, ale... skorupa jest za twarda. Zresztą widać po tym, co przed chwilą się stało. Zaledwie zasyczała a użyłem najsilniejszego eliksiru na zidentyfikowane czary tego typu.
- Czyli, cięcie?
- Najprawdopodobniej. Najpierw jednak będzie trzeba pozbyć się ropy. Coś się zmieniło, Steinfeld?
- Nic, wszystko w normie. Nie wystąpiły żadne skutki uboczne.
- To dobry znak.
Po dokładnym wysmarowaniu ręki, Giannelli i Morrison stanęli obok i skierowali na nią swoje różdżki. Rozpoczął się proces "wysysania" ropy i po dwudziestu minutach udało się im go zakończyć. Następnie jednak przeszli do cięcia. Tym razem zajął się tym Steinfeld a sprawdzanie stanu przypadło Giannelli'emu.
W końcu operacja zakończyła się i po odcięciu lewej ręki powyżej łokcia, Morrison zajęła się nasmarowaniem kikuta i podaniem pacjentowi odpowiednich eliksirów.
Już na drugi dzień obudziłeś  się w sali o delikatnym odcieniu niebieskiego.


Aaron Burke: Odzyskałeś wszystkie PŻ, ale straciłeś 3/4 lewej ręki. Nikt też nie dowiedział się o tym, co znajdowało się pod skorupą.
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Sob Lut 27, 2016 10:56 pm
Szczęście... teoretycznie właśnie tak można opisać ostateczny wynik operacji. Oczywiście była to utrata ręki, czegoś, czego nigdy już nie odzyska ani nie zastąpi. Został okaleczony do końca życia, o czym codziennie będzie mu przypominał kikut, który pozostanie mu już do końca życia. Naturalną koleją rzeczy będzie to, że w końcu będzie miał protezę, ale nie ma co się oszukiwać, to nigdy nie będzie to samo. Nawet w świecie magii nie wymyślono czegoś, co mogłoby przywrócić utracone kończyny.
Z drugiej jednak strony lekarze poprzez tą decyzję nie zdjęli owej skorupy z jego ręki i nie zobaczyli tego, co się tam kryło - mrocznego znaku. Była to największa słabość szpiega Czarnego Pana. Burke od początku wiedział, że jest przez to szczególnie narażony. Voldemort nie był głupi, a więc z pewnością nie oczekiwał tego, że jego słudze się powiedzie. Chciał go wykorzystać, sprawdzić czy cokolwiek mu się uda, zwykłe mięso armatnie.
Gdyby odkryli jego tatuaż z pewnością bardzo szybko trafiłby do Azkabanu. Oczywiście wcześniej odbyłaby się rozprawa, ale jej koniec byłby równoznaczny z osadzeniem go w więzieniu do końca jego dni. Współpraca, wydanie innych? Kto wie. Wszystko to jednak było nieistotne. Lekarze podjęli taką, a nie inną decyzję ratując mężczyznę na dwa sposoby - od zamknięcia oraz śmierci.
Gdyby był przytomny być może próbowałby porozmawiać z Albusem Dumbledorem. Niestety jego stan całkowicie mu to uniemożliwił, uśpiony obudził się dopiero kilka godzin po tym wszystkim. Jak zareagował? To bardzo proste, był w szoku. Następną dobę spędził tępo wpatrując się w sufit oraz kikut. Nadal czuł swędzenie palców, zdawało mu się, że nimi rusza... Nie ma sensu opisywać jego myśli. Był to jeden wielki chaos, w którym rozpaczliwie próbował znaleźć coś, co mogłoby cofnąć czas i oddać mu utraconą kończynę. Nie było jednak takiej opcji.
W końcu, gdy udało mu chociaż w tym najmniejszym stopniu zrozumieć obecną sytuację postanowił wstać... Nie mógł tyle leżeć. Nie chciał spędzić tak całego życia. Musiał znaleźć sposób, który go uratuje. Od czego? Cóż, tego jeszcze nie postanowił...

Wstać, przejść kilka kroków, wrócić.
Wstać, przejść kilka kroków, upaść.

Patrzysz na stopy pielęgniarki, próbujesz powstać, ale nie umiesz, nie jesteś w stanie. Jedna ręka to za mało.

Okazało się, że nadal jest zbyt słaby na takie wysiłki. Pielęgniarka pomogła mu się położyć. Z jedną ręką nie było to takie łatwe... Jedną ręką... jedną...

Dlaczego tak się stało? Gdzie popełnił błąd....
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Sob Mar 19, 2016 8:15 pm
Aaron raczej nie powinien oczekiwać, że Lord Voldemort będzie się nim w jakiś nadzwyczajny sposób przejmować. Zawiódł, okazał się niepotrzebny, a takich się pozbywa. Praktykant miał więc szczęście, że inni Śmierciożercy nie wiedzieli jeszcze, że został uratowany. I niezdemaskowany.  Uzdrowiciele zajęli się nim, otrzymał odpowiednią dawkę eliksirów poprzedniego dnia i nic już nie zagrażało jego życiu.  Przed jego obudzeniem do pokoju weszła pielęgniarka, która tak jak cała reszta medycznego personelu, była ubrana w zielono - żółtą szatę. Kiedy Aaron w końcu się obudził i próbował się ruszyć, podeszła do niego i pomogła mu się wygodnie ułożyć.
- Proszę się nie nadwerężać. Operacja poszła bardzo dobrze, ale jest pan osłabiony. Będzie musiał pan zostać w szpitalu jeszcze przez kilka dni. Zaraz podam panu eliksiry, które pomogą w szybszej regeneracji pana organizmu. Jeśli będzie miał pan jakieś pytania lub prośby to niech śmiało pan mówi. Jestem Betty. Betty Colton - i posłała mu ciepły uśmiech, poprawiając jego poduszki. Z pomocą różdżki uniosła kilka flakoników różnych eliksirów i położyła je na szafce, która znalazła się przy łóżku Burke'a.
- Najpierw zaczniemy od eliksiru, który jest odpowiedzialny za gojenie się ran, następny będzie ten, który ma wzmocnić pański organizm, po tym otrzyma pan dawkę mikstury, która poprawi pana samopoczucie, a na sam koniec coś, co pomoże panu w zaśnięciu - wyjaśniła mu dokładnie bez używania fachowych nazw, by wiedział, co konkretnie ma zamiar mu podać. Betty zaczęła podawać mu po kolei odpowiednie flakoniki, a kiedy zaczął zasypiać, posiedziała z nim chwilę, by następnie opuścić jego pokój.
W przeciągu kilkunastu dni, które Aaron spędził w szpitalu, odwiedziły go różne osoby; głównie byli to nauczyciele i dyrektor, ale też i uzdrowiciele, którzy sprawdzali na bieżąco jego stan, odpowiadając na jego ewentualne pytania.
W końcu, 05 maja 1978 roku, Aaron Burke mógł opuścić szpital Świętego Munga.


Zakończenie eventu dla Aarona.
Aaron Burke: w swoim następnym poście odnieś się do tego, co się z Tobą działo przez te kilkanaście dni. W szpitalu znajdowałeś się od 21 kwietnia do 05 maja 1978 roku.
+28 PD, +20 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Katakumbach
Alastor Szalonooki Moody
Ministerstwo Magii
Alastor Szalonooki Moody

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Wto Lip 04, 2017 9:45 am
Alastor dość często odwiedzał ten szpital z prostego powodu. Miał tu dwie koleżanki z zakonu, które tu pracowały i mogły mu dostarczyć pewnych informacji na przykład o niepokojących osobach, które właśnie pojawiają się w szpitalu albo kiedy sam Alastor oberwał tak mocno podczas swoich walk, że sam nie był w stanie się uzdrowić do pełni sił. Wtedy właśnie przychodził tutaj po pomoc, a w zamian starał się dostarczać jako taką względną ochronę, no i mógł kontynuować swoje polowania. Cóż innego mu zresztą zostało. Praca aurora i członkostwo w Zakonie to było jego jedyne życie, jakie teraz miał. Czy potrafiłby mieć inne, nowe życie? Pewnie nie... Niektóre blizny mogą być zakryte, ale głęboko w ciele będą się ukrywać i skutecznie blokować pewne... Manewry.
Zresztą nikt z Alastorem nie rozmawiał o jego... Determinacji odnośnie polowań na czarnoksiężników, niemniej można było zauważyć, jak za jego sprawą rosła liczba więźniów w Azkabanie. Może lepiej nie poruszać z nim tego tematu... W każdym razie pojawił się w oddziale, gdzie mógł znaleźć Emmelinę i w tym celu właśnie się pojawił, by ją spotkać. Jak zwykle oczy ma dookoła głowy i niemal cały czas jest gotowy na atak z każdej strony.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Wto Lip 04, 2017 12:53 pm
Emmelina była w pracy. Zaś jej bycie w pracy oznacza 100% zaangażowanie w losy pacjentów, którymi się opiekuje. Nie da się więc ukryć, że nie była zachwycona wizytą swojego znajomego podczas godzin roboczych. Inna sprawa, że naprawdę zastanawiało ją czemu nikt go u licha nie zatrzymał po drodze! Nie była wściekła, jedynie zdenerwowana tym, że musiał jak gdyby nigdy nic przechadzać się po szpitalu i udało mu się wejść na salę, gdzie tak naprawdę powinni być tylko pacjenci i uzdrowiciele. Ewentualnie jacyś odwiedzający/towarzyszący w szczególnych przypadkach, a i to powinno być rozsądne! Czy ktoś tutaj jeszcze dba o to kogo i gdzie się wpuszcza? Nie mogła jednak złościć się na niego konkretnie. Zresztą skoro przyszedł to znaczy, że czegoś chce, prawda? Nie zastanawiała się więc dłużej i podeszła do niego.
- Jestem zaskoczona, że Cię tu widzę - Nie wydawało jej się to bardzo roztropne. Nie chciała jednak oceniać. Nie siedzi przecież w jego głowie, więc może z drugiej strony to może mieć więcej sensu niżby mogła przypuszczać.
- Nie wydaje Ci się, że twoje przybycie może wydać się... niecodzienne? Nie miewam wielu gości. Szczególnie, kiedy pracuję. Coś się stało? - Mówiąc to wskazała mu ręką, by podeszli pod okno. Starała się tez mówić tak, by nikt nie mógł wsłuchać się w jej słowa za dobrze. Wystarczało to, że musi to dziwnie wyglądać. Słychać już nie musi. Co nie zmienia faktu, że sama była ciekawa, co takiego się dzieje w świecie, że przyszedł.
Alastor Szalonooki Moody
Ministerstwo Magii
Alastor Szalonooki Moody

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Czw Lip 06, 2017 9:17 am
Magiczne oko, chodziło, jak szalone. Wyszukiwało wszędzie potencjalnego niebezpieczeństwa. Dostrzegając podchodzącą Emmeliną, skinął jej delikatnie głową na znak przywitania, a kiedy pojawiła się wystarczająco blisko i podeszli do innego miejsca, to bez przerwy rozglądając się okiem przywitał się już normalniej, wraz ze swoim nieco zgrubiałym już głosem.
- Emmelino. Naprawdę Cię dziwi, że się tu wślizgnąłem? Nie zajmę Ci dużo czasu. Wpadłem Cię tylko odwiedzić i przy okazji dowiedzieć się czy nie spotkałaś u siebie ostatnio kogoś... Podejrzanego. - Alastor jak zwykle podejrzliwy, ale z drugiej strony taki już był i chyba nic się w tej materii nie zmieni... Trzeba przywyknąć do jego miejscami skrajnej paranoi i podejrzliwości, choć też te zaletowady nieraz okazały się pomocne, więc nic nie jest czarne albo białe, a jedynie odcieniami szarości. Potem zerknął na pacjentów, którymi zajmowała się Emmelina. - Któryś padł ofiarą może ściganych? - Oj ewidentnie poświęcony był temu zadaniu... Ile to już lat trwa w takim stanie? Cholera wie... Najważniejsze, że do tej pory nikt mu w tym nie przeszkodził i nie próbował zbytnio. - Przy okazji chciałem się dowiedzieć, jak się mają sprawy w Zakonie, ostatnio byłem trochę nieobecny i muszę nadrobić pewne sprawy, to kolejny powód mojej wizyty. - Dodał mówiąc, jak zawsze bezpośrednio i na temat. Nie owijał w bawełnę, to nie było w jego stylu.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Czw Lip 06, 2017 7:56 pm
Podejrzliwy, szukający ewentualnych niebezpieczeństw, ale jednocześnie wystawił się na nie w pewnym stopniu przychodząc tutaj. Nigdy nie wiadomo, kogo może zaciekawić takie zjawisko, jak oni rozmawiający sobie razem w tak niecodziennym miejscu. Przecież zawsze może znaleźć się ktoś, kto słucha. Nawet gorzej - ktoś kto porozmawia o tym w nieodpowiednim miejscu, a ktoś inny dopisze sobie do tego stosowne wnioski.
- Tak, ponieważ ktoś powinien Cię zatrzymać po drodze. Nie żebym nie chciała Cię widzieć, ale naprawdę wzbudza to moje obawy. Skoro Tobie się udało to innym również może - Ta kwestia była istotna. Nawet bardziej niż mógł sobie to wyobrażać - dla niego to było po prostu wejście do znajomej, ale ona była świadoma tego, że to jest placówka, gdzie takie zamieszanie naprawdę nie jest proszone, a jego poczynania ktoś może powtórzyć skoro to możliwe. Będzie musiała się zastanowić w przyszłości, jak odpowiednim ludziom zasugerować, by skupili się na tym. Ba! Sama będzie musiała przyjrzeć się osobom, które odwiedzają różne miejsca w szpitalu. Tak na wszelki wypadek.
- I nie, nie było bardziej podejrzanych ludzi niż zwykle. Do tego trudno uzyskać od nich jakieś informacje, kiedy przytrafi im się coś bardziej poważnego. Ranni raczej chcą pomocy, a potem znikają bez wyjaśnień - Mówiąc to rozejrzała się po sali. Było raczej pustawo, ta sala nie słynęła z przepełnienia. Nieznanego pochodzenia zaklęcia nie są najczęstszym przypadkiem wylądowania w Mungu.
- Ściany miewają uszy. Nawet szpitala - rzuciła na początek nie chcąc kusić losu. Nie mogła dać 100% pewności, że wszyscy pracownicy mają czyste zamiary. A co dopiero pacjenci! To miejsce nie było też najbezpieczniejszym do rozmowy na temat, który nie powinien raczej wychodzić zbytnio na światło dzienne. Nie w tak niepewnej atmosferze.
- Niewiele wieści. Nic Cię nie ominęło tak naprawdę. Powiedz lepiej, jak się czujesz, bo Twoja nieobecność jest bardziej zastanawiająca - Tak naprawdę to nie była aż tak zastanawiająca, dało się ją łatwo wyjaśnić, ale chodziło przede wszystkim, co z nim jako konkretną jednostką. Jako człowiekiem. W końcu każdy jakoś się miewa, a w takich niepewnych czasach jest to jeszcze bardziej odpowiednie pytanie.
Alastor Szalonooki Moody
Ministerstwo Magii
Alastor Szalonooki Moody

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Sob Lip 08, 2017 10:03 am
Ależ on zdawał sobie sprawę z tego, że szpital nie ma rewelacyjnych zabezpieczeń... Niepokoiło go to i właśnie dlatego zadał te pytania Emmelinie, bo przecież nigdy nie wiadomo czy ktoś nie dokonał sabotażu na przykład, prawda? - Ewidentnie trzeba pomyśleć o większych zabezpieczeniach tutaj... - Rzekł truizm nieprzerwanie obserwując całe otoczenie. Tak... Niby szpital, swoiste sanktuarium, lecz Alastor nie czuł się tu bezpiecznie, w zasadzie to on nigdzie nie czuł się bezpiecznie, ale to już inna kwestia.
- No tak... - Przytaknął na jej spostrzeżenia nieco rozczarowanym ewidentnie głosem, no ale co zrobić... Tak to już było i niewiele chyba mogli w tej materii zrobić. Przynajmniej w tej chwili. Mimo to miał cichą nadzieję na jakieś tropy, ale najwyraźniej nic z tego.
- Oczywiście, że mają. Dlatego nie rozmawiamy bardzo głośno przecież. Swoją drogą spotkanie nas czeka. Możemy się tam udać razem. - Odparł nawiązując do tajnej przesyłki. Emmelina też ją na pewno dostała, a skoro są w tej chwili razem, to i mogą się pojawić razem w innym miejscu, prawda? -Więcej powiem na spotkaniu, jeśli będzie taka sposobność. Moja nieobecność była spowodowana... Dość burzliwym okresem, ale jest już lepiej. W zasadzie, to kiedy nie ma burzliwego okresu. Nie poddałem się w każdym razie. - Westchnął ciężko i przyglądał się Emmelinie i wyczekiwał odpowiedzi odnośnie wspólnego pojawienia się w umówionym miejscu. Specjalnie nie mówi nic konkretnego, żeby nikt nie przechwycił szczególnej informacji. Alastora bardzo trudno było złamać, szczególnie jego determinacji. Mało kto chyba miał taką wolę walki ze złem, jak on... Gdyby była jakaś bitwa, to on zawsze stanie na pierwszej linii, choćby nie wiem co.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Pon Lip 10, 2017 5:56 pm
To właśnie tak zastanawiało Emmelinę! Skoro dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że mimo wszystko nie jest tu w pełni bezpiecznie, a mówił tak ważne rzeczy. Martwiła się o to, bo ściąganie na siebie uwagi, a nie daj Merlinie jakiś niebezpieczeństw na ludzi dookoła nie jest rzeczą, którą chciałaby przeżyć w najbliższym czasie. Losy Zakonu to kwestia w której nie miała wątpliwości - jeśli chce się, by jakakolwiek przyszłość ich czekała to nie mogą ryzykować nawet, jeśli wydaje się być wszystko w porządku. Bo najczęściej w niepozornych chwilach wszystko zaczyna się walić.
- Wolałabym nie rozmawiać o tym w ogóle w takim miejscu. Tak na wszelki wypadek - Chciała dmuchać na zimne. Inaczej rozmawiać o podejrzanych osobnikach w miejscu, gdzie ich nie ma, a inaczej kiedy jednak potencjalnie mogą występować w tym samym pomieszczeniu. Bywała nierozważna. W sumie to w jej naturze było to, że ufała ludziom i nigdy nie chciała posądzać ich z góry o coś złego. Tym razem jednak nie chodziło o to, że skazywała ich na bycie złymi ludźmi. Po prostu bardziej martwiła się o to, że ktoś łatwo wykorzysta informacje od nich, by skrzywdzić kogoś więcej. Co więcej narażanie innych członków na to... nie, z całym szacunkiem do społeczeństwa, ale jednak musiała tym lekkim uprzedzeniem chronić coś więcej, cel ważny dla każdego, kto chciałby wreszcie spokoju w ich świecie.
- Jeśli masz z czymś problem to pamiętaj, że zawsze masz dookoła siebie ludzi, którzy są gotowi Ci pomóc - W końcu wszyscy grali w tej samej drużynie. Różnymi sposobami, ale jednak wszystkim chodzi o to samo.
- Muszę zrobić jeszcze obchód i ułożyć dokumenty. Spotkamy się za jakiś czas już poza szpitalem.
Pokręć się trochę, a ja załatwię, co muszę i znajdę Cię na zewnątrz
- Nie dodała, żeby uważał na siebie i nie przykuwał już większej uwagi. Stwierdziła, że akurat to nie stanowi dla niego żadnego problemu. Musiała jednak wykonać swoją pracę do końca i dopiero potem będzie mogła z czystym sumieniem wyjść. Pożegnała więc go skinieniem głowy i poszła dokończyć swoje sprawy. Potem wyszła i odnalazła go, by razem mogli udać się na miejsce spotkania. Akurat w tłumie nie powinni zwracać żadnej uwagi, a samotnie nie było ani trochę bezpieczniej, więc wydawało się to być dobrym rozwiązaniem.
/zt x2
Sponsored content

Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych  Empty Re: Sala Urazów Od Zaklęć Nieznanych

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach