Go down
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Nie Cze 19, 2016 6:15 pm
Przeklęte życie, które tak szybko umyka!
Kathleen w żadnej swojej połowie nie podejrzewała, że może być przyczyną własnej śmierci. W końcu co by tu dużo nie mówić - każda z nich to tak naprawdę jedna i ta sama, która okaleczyła swoją duszę jako dziecko w wyniku ogromnej traumy. Czy jej egzystencja była czegoś warta? Oczywiście, że tak. W końcu była ostatnim radosnym promykiem swego ojca, który tak bardzo w nią wierzył. Ostatnim wspomnieniem po ukochanej kobiecie. Jej jedynym dzieckiem. Nie była też głupia. Szalona, owszem w jakimś stopniu. Obie jednak miały swoje plany i marzenia. Obie czegoś chciały. W istocie były tym samym dzieckiem, które tęskniło za mamą. Robiła różne głupie rzeczy, ale dążyła do czegoś. W końcu nawet najgorsi ludzie czegoś pragną. Kathleen nie była więc żadnym wyjątkiem. Była tym samym gatunkiem zwierzątka, co wszyscy. Chciała przetrwać.
Walczyła dzielnie z miotłą, ale czuła, że to już koniec. Ponoć to normalne zjawisko, że ludzie, którym śmierć wychodzi na spotkanie, wiedzą o tym, jakby kosiarz pokonywał długą trasę, a oni widzieli go w oddali. Coś w tym jest moi drodzy. Rychła śmierć nie musi zawsze wpadać po cichutku. Czasami uwielbia pławić się w krzyku swojej ofiary. Kate krzyczała tak głośno, jak nigdy wcześniej. Wszystko to, co inni prości ludzie. Że kocha swojego tatę, że przeprasza za wszystko, że mają szukać jej papierów, że nie chce umierać... miała tez ochotę wykrzyczeć, że nienawidzi Leen, ale nie mogła.
W końcu to jakaś część niej samej i jakikolwiek nie jest koniec tej historii to najwidoczniej tak miało być. Taki mały dowód od losu, że szczęśliwe zakończenia nie przytrafiają się wszystkim i że nie zawsze umiera ją w walce.
Czasami kona się przez zwykłą chorobę i własne wybory. Tak bardzo zwyczajnie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Nie Cze 19, 2016 9:18 pm
Czarny Rynek rozwijał się nad wyraz dobrze w szkolnych murach o czym doskonale przekonali się bracia Nero - być może nawet całkiem nieświadomie wzięli dziwne mieszanki magicznych składników, które niezdrowo pobudzały ich młode umysły, a przede wszystkim dostarczały jakichś dziwnych, niezrozumiałych wizji i dlatego właśnie widok dziewczęcia, które utknęło w objęciach Wierzby Bijącej nie zrobił na nich aż takiego wrażenia jak powinien. Co innego tyczyło się pozostałych, którzy już wiedzieli, że jest za późno. Nieznany Ślizgon umilkł, reszta zaś stała jak sparaliżowana - jedna z dziewcząt zaczęła już płakać. I choć świeciło tak pięknie słońce, choć łagodny wiatr, co jakiś czas dawał o sobie znać to nastał koniec. Kathleen wykrzyczała swoje ostatnie słowa zanim jedna z gałęzi pochwyciła  ją a jej miotła upadła na ziemię niczym zepsuta dziecięca zabawka. Ktoś znowu coś próbował zrobić, inni krzyczeli wraz z nią, a płacząca dziewczyna zapamiętywała każde słowo; miała dobrą pamięć na swoje szczęście lub nieszczęście. Nie udało się Kathleen wyrwać z tego uścisku, drzewo ścisnęło ją tak mocno, aż z jej warg zaczęła lecieć krew i nie mogła już nic powiedzieć. Tak mocno, aż przestała widzieć i słyszeć cokolwiek, a serce Kathleen Wright przestało bić.  Następnie samo opadło z sił i odrzuciło ją od siebie, co wykorzystał jeden z Gryfonów i złapał ją za pomocą swojego zaklęcia, po czym przybliżył do siebie i wziął ją na ręce.
Grupka wraz z Krukonką, która nie dawała żadnego znaku życia, ruszyła do Hogwartu, mając nadzieję, że jednak się mylą, że nie jest za późno.
Nie mogli przecież zaakceptować prawdy. Okrutnej prawdy, że Kathleen Wright już nie żyła.
Nieruchoma miotła nadal spoczywała pod drzewem a tuż obok niej znajdowały się plamy krwi zarówno Kate jak i Leen.
Końcówki miesiąca chyba nigdy nie będą kończyć się szczęśliwie.


[Śmierć Kathleen Wright]

Ciało Kathleen zostało od razu zabrane do Skrzydła Szpitalnego, gdzie okazało się, że nie żyje i zawiadomiono jej rodzinę.
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Sro Lis 23, 2016 3:36 pm
Od pewnego czasu uczniowie raczej unikali tego miejsca. Isaac sam siedział wtedy bezpiecznie w wierzy Ravenclawu nieświadomy tragedii, jaka spotkała ich dom. Dla niego było to wyjątkowo wstrząsające przeżycie, bo choć nie zamienił z Kathleen wielu słów to byli z jednego roku i nadal jeszcze wspominał, jak tiara przydzieliła ją do Ravenclawu i jak biegła do ich stołu z uśmiechem, gdzie on sam już czekał. Nic więc dziwnego, że będąc w tym miejscu czuł się wyjątkowo nieswojo i niepewnie, odczuwał wyjątkową niechęć do tego drzewa choć jakaś część jego umysłu podpowiadała mu, że obwinianie drzewa nie ma większego sensu. To jednak była już przeszłość i obecnie to żywi potrzebowali pomocy, gdyż mogła dziać się im krzywda. Isaac mógł w pewnym sensie zrozumieć rozpacz chłopaka, gdyż sam był zakochany chociaż był prawie pewny, że obiekt jego uczuć ledwie zdaje sobie sprawę z jego istnienia. Przy tym jednak uważał, że jego postawa była wysoce niemęska, bo powinien był przede wszystkim sam jej szukać skoro przeczuwał, że coś mogło jej grozić. To był jego obowiązek, nie wolno mu było rozklejać w takiej sytuacji. W końcu w sprawę nie byli jeszczcze zamieszani nauczyciele, a opuszczenie Hogwartu poza wizytami do Hogsmeade było dla ucznia niemożliwe. Tak jak wynikało z jego instrukcji, Isaac udał się na błonia w poszukiwaniu dziewczyny jednak do jej znalezienia potrzebuje nieco więcej poza jej imieniem, z którego jej kompletnie nie kojarzył. Mówiło mu ono tylko tyle, że zapewne nie pochodziła z Ravenclawu, gdyż w innym przypadku często widziałby ich razem w Pokoju Wspólnym, a niczego takiego sobie nie przypominał. Chcąc wyeliminować najgorszy scenariusz poszedł prosto w Bijącej Wierzby, aby upewnić się, że dziewczyna nie zabłądziła do tego miejsca, gdyż mogło to być to dla niej bardzo nieprzyjemne w skutkach.
Silver Burke
Oczekujący
Silver Burke

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Sro Lis 23, 2016 10:15 pm
Przypadki chodzą po ludziach, czy jak to tam szło. W każdym razie Silver przypadkowo usłyszała fragment rozmowy zdecydowanie nie przeznaczonej dla jej uszu. Nie żeby podsłuchiwała, po prostu do niej docierały słowa, które otaczały ją zewsząd na szkolnych korytarzach i dostrzegała rzeczy, po których wzrok innych się prześlizgiwał. Chyba to była domena wielu kobiet, ale my nie o tym, prawda?
Jak już doszły ją słuchy, że ktoś zgubił ukochaną nie mogła powstrzymać mściwego uśmieszku. No po prostu musiała zobaczyć na własne oczy jak ci wariaci szukają dziewczyny o nieznanym imieniu, posiadając jedynie poglądowe dane na temat jej aktualnego pobytu. Zawsze przecież mogłaby szepnąć odpowiednim osobom kilka słówek i posypałyby się ujemne punkciki dla Kruczków i Lwiątek. I tak zaopatrzona w dużą ilość mściwej radości i mimo wszystko zapału do zrobienia czegoś sprzecznego z regulaminem, pomaszerowała na błonia. Dostrzegła tam jakiegoś błąkającego się Krukona i bez zastanowienia powędrowała w jego stronę. Najciszej jak umiała zakradła się i zatrzymała kilka centymetrów za nim, a następnie pochyliła tuż nad jego ramieniem z krzywym uśmieszkiem.
- Znalazła się już kruszynka? - Zapytała przesłodzonym tonem i przybrała jak najbardziej niewinny wyraz twarzy.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Czw Lis 24, 2016 12:24 am
Korzystając z ładnej, słonecznej pogody Remus siedział pod ścianą i czytał książkę. Teorię transmutacji, gdyż egzaminy praktyczny zbliżał się wielkimi krokami. W salonie Gryfonów było duszno, z uwagi na wysokie umiejscowienie jak i hałaśliwie. Każdy wymieniał uwagi odnośnie pytań i domniemanych zadań. Poszedł więc na powietrze.
Siedział już jakiś czas i zagłębiał się w lekturze, gdy jego uwagę przykuło jakieś zamieszanie. Obserwował to jak jakiś chłopak opowiadał o swojej zaginionej dziewczynie. Wyłapał z kontekstu słowa ,,biblioteka'', ,,zbierać'', ,,błonia'' i ,,Wierzba Bijąca''. Nie podobało mu się to połączenie, zważywszy na to jaką to naturę miało owo wspomniane drzewo. Nie mogło się to skończyć dobrze. Postanowił więc trzymać się nieco z boku i w razie czego im pomóc. Zresztą... miłość. Ona potrafi być bardzo przekonująca. Wiedział czym jest jej utrata i w pewnym sensie zrobiło mu się tego Krukona szkoda. I tak nie miał nic lepszego do roboty, poza przypominaniem sobie tego co już wiedział i czytał milion razy, więc może warto chłopakowi pomóc w poszukiwaniach? A jeśli faktycznie coś się jej stało? Był Prefektem naczelnym, musiał w razie czego czuwać i powiadomić odpowiednie służby. O ile będzie co z niej zbierać, bo jak podeszła za blisko wierzby, to raczej marne szanse...
Znalazł się na polanie przed Wierzbą i dostrzegł tam jakąś parkę. Zbliżył się do nich i zerknął na barwy ich krawatów. Ślizgonka i Krukon. Dość... ciekawe połączenie, ale ulżyło mu, że już ją odnalazł.
- Cieszę się, że zguba się znalazła - powiedział do chłopaka, a potem spojrzał na blondynkę. - Nie podchodźcie za blisko drzewa, nazwa jest jak najbardziej adekwatna do jej zachowania i... na przyszłość mówcie sobie gdzie idziecie osobno, by jedno drugiego nie szukało - poinformował ich. Naprawdę się ucieszył, że już po wszystkich, chociaż może czuł pewien... niedosyt. Liczył, że faktycznie ktoś ją porwał i takie tam.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Czw Lis 24, 2016 3:49 am
Długa opowieść sprawiła, że Pam poczuła się nieco zagubiona. Jakaś piosenkarka, eliksir miłosny, kwiatki? Kwiatki są fajne i ładnie pachną! To bez wątpienia dobry trop! I co z tego, że ktoś tam nie wrócił na jedną noc do dormitorium? Wielkie rzeczy, jej także się to nieraz zdarzało i jakoś nikt za nią nie płakał... a przynajmniej nic o tym nie wiedziała. I chwila, czy ona usłyszała rolki?! Ależ by chętnie pojeździła...
Pam, spokój, skup się. Gryfonka klasnęła w dłonie i zanim chłopiec skończył mówić, ta już biegła na błonia. Trochę się martwiła, bo opisywał to wszystko w dziwny sposób... no, trudno, nie ma co się przejmować szczegółami. Poza tym czas przejść do spraw istotniejszych – pierwsza ruszyła, a dotarła ostatnia, jak to możliwe? Bardzo prosto – po drodze zbłądziła, zaglądając dosłownie pod każdy krzak - a nuż, widelec, stokrotka, coś się tam chowało.  
Kto wie... kto wie...
Taka piękna pogoda, trzeba było z niej korzystać. Słoneczko prażyło, więc uczennica mogła bez problemu popylać w krótkim rękawie. Powietrze było takie czyste i przyjemne, nic nie zapowiadało deszczu, a nieliczne chmurki błądzące po niebie, zażywały odpoczynku, nie poruszając się zanadto. Żyć nie umierać, tyle powiem. Wprost wymarzone warunki do rozpoczęcia nowej przygody!
Przygody, zaiste... Co to będzie, co to będzie?
W końcu w polu widzenia Pameli pojawiła się wierzba bijąca – cudowne, wielkie drzewo, dbające o swe terytorium. Jasne, dziewczyna wiedziała, co tu się nie tak dawno temu wydarzyło, ale na szczęście roślinie nic się nie stało! I co to, co to? Uczniowie! Rozmawiają sobie miło. Zauważyła nawet, że Remus właśnie podchodzi do pozostałej dwójki - czyżby szykowała się super zabawa? Nie była pewna, lecz mimo to zamachała radośnie do zebranych.
O, nie! Prawie zapomniała o swej misji, nie może dać się rozproszyć. Stąd zaraz pacnęła się dłonią w czoło i odwróciła.
- Alyssa! - wydarła się. - ALYYSSAAA! - I jeszcze raz, wszak warto powtórzyć, jak również nieco pogłośnić swe wołania.  Czemu też wcześniej na to nie wpadła? Nie była w stanie tego określić, niemniej teraz, zadowolona z siebie, że ostatecznie tak mądrze postąpiła, oczekiwała na jakąkolwiek reakcję.
Ach, i ciekawe czy zobaczy gdzieś tuptającego jeża...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Pią Lis 25, 2016 1:57 am
Piękny, można było się nawet pokusić o stwierdzenie, że i beztroski, dzień. Ani jednej chmurki jak już zostało to przez kogoś czujnego zauważone i nawet ta nieszczęsna, jakże złowroga Wierzba Bijąca spokojnie wygrzewała swoje wielkie gałązki na słoneczku. Widoki były iście sielankowe z pozycji jakie zajmowali uczniowie. Kilku innych adeptów magii kręciło się po błoniach, śmiejąc się i rozmawiając z ożywieniem o upływającym czasie. Pewnie zupełnie nie zwróciliby uwagi na to całe dziwne towarzystwo, gdyby nie te krzyki Gryfonki. Kilka osób zaczęło szeptać między sobą, ukradkowo patrząc na tą dziwną kombinację. Jakieś jasnowłose dziewczę nawet się zatrzymało, a śmiech zamarł jej na ustach by chwilę później zagościł na nich niezbyt zadowolony grymas. Znajdowała się pewien, raczej niewielki, kawałek od Pameli. Z pewnością od Isaaca, Remusa oraz Silver dzieliła ją większa odległość. Nawet jeśli mocno by się skupili, nie usłyszeliby słów nieznajomej.
- No i co krzyczysz i psujesz atmosferę? Tej nawiedzonej, nastroszonej sroki tutaj nie ma! A sio! Ble! - Zawołała do niej dziewczyna, machając sugestywnie rękoma jakby pozbywała się niechcianego zwierzęcia i pewnie tym dla niej była Pamela. W tym czasie Wierzba Bijąca niespokojnie poruszyła swoimi gałązkami. Jedna z nich zdawała się być uszkodzona, a to pewnie za sprawą Kathleen i jej miotły.

Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Nie Lis 27, 2016 6:18 pm
O, o, czy ktoś jej odpowiedział?!
Ludzie znowu jakoś podejrzanie się zachowywali, a Pamela zupełnie nie wiedziała dlaczego. W żadnej mierze nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej krzyki mogą nie zostać zbyt przychylnie odebrane. Ups? Czy coś.
Ale, ale. Usłyszała, jak jakaś dziewczyna się odzywa. I to chyba do niej! Dlatego też żwawo się odwróciła i z wielkim uśmiechem zwróciła na nią swe radosne spojrzenie. Och, czyżby miała jeszcze podejść?! Chociaż to dziwne machanie rąk... czy to jakieś rytualne tańce? Przywoływała deszcz, bo było jej za ciepło? Może potrzebuje pomocy...
No, nieważne, czas skupić się na słowach tajemniczej postaci. Może to pierwsza przeszkoda do pokonania w tym zadaniu, musi rozwiązać zagadkę... albo wygrać pojedynek! Pożyjemy, zobaczymy...
- Krzyk to zdrowie, sama spróbuj! - zawołała w odpowiedzi. Miała dobre intencje i tylko wyrażała swe myśli na głos. - Czy tutaj jest jakaś nawiedzona sroka?! - Rozejrzała się dookoła, przysłaniając lekko oczy dłonią, by słońce aż tak jej nie raziło. - Gdzie? Gdzie?! GDZIE?!
Zaczęła skakać na wszystkie strony, najwyraźniej uważając, że jest za niska, by dostrzec to, co zostało zauważone przez jej nową koleżankę. Lecz nie podda się i też to wypatrzy! Ona by sobie nie dała rady? Jasne, że by dała - ten mały kudłacz przecież łatwo nie odpuści!
Co więcej, widać było jak na dłoni, że jasnowłosa uczennica nie dopięła swego. Krzyki Gryfonki stały się jedynie donośniejsze, podekscytowanie wzrosło, a ona sama podbiegła w końcu do swojej rozmówczyni, zapewne chcąc dowiedzieć się nieco więcej o tej jakże interesującej anomalii. No bo... czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to jeden wielki bullshit, którego ona nie rozumiała!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Nie Lis 27, 2016 10:14 pm
Dziewczyna już sama nie wiedziała, co ma sądzić o tym małym podskakującym karzełku. Zmarszczyła jeszcze bardziej swój zadarty nosek jakby nagle coś zaczęło śmierdzieć i spojrzała spod łba na Gryfonkę.
- NO MÓWISZ NA GŁOS JEJ IMIĘ, NIEDOROZWINIĘTA IDIOTKO. ALYSSA TO TA NAWIEDZONA SROKA! - Krzyknęła do Pameli jasnowłosa Puchonka. Była wyraźnie zirytowana, a większość jej wypowiedzi pewnie dotarła również do grupki stojącej nieopodal wierzby. Już miała odpuścić i wrócić do swojego towarzystwa, które nieznacznie się oddaliło, gdy to pisklę - jak w myślach nazwała Gryfonkę - do niej podbiegło! Farrah, bo tak miała na imię ta niezadowolona dziewczyna, spojrzała z góry na Winston i prychnęła.
- No i czego chcesz?! Mówiłam przecież, że tej nastroszonej sroki tutaj nie ma! I bardzo dobrze, nikt za nią nie będzie tęsknił. A teraz jeśli pozwolisz...
I odwróciła się do Pameli plecami z zamiarem pójścia przed siebie, wprost do niecierpliwiących się koleżanek i kolegów.
Wierzba Bijąca wyraźnie nie była zadowolona z towarzystwa, którego nie była w stanie dosięgnąć. Mimo to spróbowała i tak w okolicy Isaaca, Silver i Remusa uderzyła jedna z gałęzi, tworząc chmurę dymu.




Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Wto Lis 29, 2016 12:12 am
Gdy dziewczyna nakrzyczała na Pamelę, ta musiała się aż zatrzymać i przeanalizować wszystko. Coś jej tu nie pasowało. Nawet już nie podskakiwała, a to najdobitniej podkreślało powagę sytuacji.
- Moment... Alyssa jest nawiedzoną sroką... to my nie szukaliśmy człowieka? - wyszeptała do siebie zszokowana. Ta sprawa stawała się coraz bardziej intrygująca - tyle pytań, tak mało odpowiedzi! Zupełnie nic nie zrobiła sobie z tego, że ktoś ją obrażał, co się miała przejmować. Ona znajdowała się już we własnym świecie pełnym całkowicie bezsensownych myśli i skojarzeń. - Hmmm... to skoro szukamy zwierzęcia, będziemy pewnie musieli podejść do tego trochę inaczej... - Nagle ponownie zerknęła na Puchonkę i właśnie w tej chwili do niej podbiegła. - Widzisz? TEŻ KRZYCZYSZ! Od razu lepiej!
Zachwycona i jednocześnie nieco rozproszona, zbliżyła się do niezadowolonej uczennicy, która znowu nie zareagowała nazbyt życzliwie. Może coś ją bolało? Może coś jej dolegało? Może jakaś maść by się przydała...
- Ale to czekaj, czyli znałaś ją, wiesz gdzie może...?
Nie dokończyła. Nie chodziło o to, że Farrah wyraźnie chciała sobie pójść, a o to, że usłyszała jakieś uderzenie za sobą. Dlatego szybko się odwróciła i ruszyła pędem w kierunku grupki zebranych nieopodal wiekowego drzewa. Złapała przy tym, zapewne niczego niespodziewającą się, dziewczynę, niemniej w swym zaaferowaniu nie zwróciła uwagi, czy ta nie wyślizgnęła się z jej uścisku. Była głucha i ślepa na wszystko poza swoim celem. Zaraz również zapomniała o odbytej rozmowie.
- Czy zdenerwowaliście czymś wierzbę? - zawołała, nim jeszcze wbiegła w opadającą już chmurę dymu. Widziała, że uczniom nic się nie stało, więc zdecydowanie przeniosła swoją troskę na roślinę. Lekko zadyszana, nadal mówiła: - Biedna, może coś się wydarzyło... Może ktoś ją zirytował...
I tak oto Pam poczęła mamrotać coś niezrozumiale pod nosem. Nieco się wyłączyła na sekundę, mimo że dopiero co zadała pytanie. Skupienie godne muszki owocowej – typowo. Ale przecież były sprawy ważne i ważniejsze. A czasami pojawiały się takie wagi krajowej, magicznej i kukurydzianej! Bo jak to jest? Ostatnio drzewo nie lubiło, jak ktoś obok niego latał na miotle, a co robią sroki? LATAJĄ. Tak, to na pewno było to. EUREKA!
- Alyssa tutaj była – stwierdziła poważnym głosem Gryfonka, wyrywając się z rozmyślań. W końcu zaczęła kontaktować jak człowiek i rozejrzała się dookoła. Rychło w czas i ani be, ani me - no, zdarza się.

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Wto Lis 29, 2016 11:43 pm
Farrah już nie odpowiedziała na kolejne słowa, stwierdzając, że szkoda jej czasu. Miała przecież lepsze rzeczy niż tłumaczenie wszystkiego takiej ignorantce jaką była dla niej Pamela. Wzdrygnęła się jednak zniesmaczona, gdy ta podeszła bliżej. Na samą myśl, że Gryfonka mogłaby ją dotknąć tymi brudnymi, pełnymi bakterii dłońmi poczuła się tak jakby zaraz miała zemdleć z obrzydzenia.
- Wszystko powiedziałam, daj mi spokój - i uciekła ze swoją paczką, wykorzystując moment w którym Winston skupiła się na czymś innym. Silver, Remus i Isaac tak sobie stali i stali, jakby zupełnie wierzba nie zrobiła na nich wrażenia. Dym zdążył zaatakować ich nozdrza, tak samo jak i Pameli, która wręcz w tą chmurę weszła, tym samym najbardziej się narażając. Dostała od niej ataku kaszlu.
Bijąca Wierzba machała sobie mocniej gałązkami w powietrzu, zastanawiając się czy może ponownie nie uderzyć tym razem bliżej nieznanych sobie celów, zwłaszcza w jeden, zbyt energiczny jak na gust drzewa.  
Kiedy Pamela tak się rozglądała to tu to tam, a oczy wreszcie mogły normalnie widzieć bez dymu, który przecież utrudniał widzenie, coś w trawie zabłyszczało. Niestety, blisko pnia wierzby.



Wszyscy odejmują sobie 3 PŻ.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Sro Lis 30, 2016 4:24 pm
Już miał odejść od grupki, gdy zjawiła się Pamela, szóstoklasistka z Gryffindoru. Wołała jakąś Alyssę. Remus był dość inteligentny, by skojarzyć fakty i to, że się pomylił jeśli chodzi o tego Krukona i Ślizgonkę. Najwyraźniej zjawili się tutaj również po to, by znaleźć zgubę. Przyłączył się do poszukiwań, rozglądając się wokół, na tyle jednak by nie podchodzić za blisko Wierzby. Chciał przecież pozostać w jednym kawałku.
Alyssa to nawiedzona sroka.
Tyle usłyszał i od razu odwrócił się w kierunku głosu. Trzeba było od razu mówić, że szukają ptaka. Wspaniale. Ptaka trudno znaleźć, z uwagi na to, że lata. I na pewno nie siedział w miejscu, by grzecznie go znaleźli. Nie usiadł też na Wierzbie, bo został by z niego tylko strzęp piórek. I wtem tuż przed nosem śmignęła mu gałąź i uderzyła w ziemię, wzbijając kurz. Odskoczył instynktownie jak najdalej, by uniknąć ewentualnego przyszłego uderzenia. Znał sposób na jej unieruchomienie, ale nie może tego zrobić przy wszystkich. Mógł też rzucić Impedimento, ale póki co, musi oddalić się na kilka metrów, by mieć swobodne pole manewru.
- Wręcz przeciwnie - odpowiedział Lupin, gdy Winston do nich podeszła. Kurz zaczął gryźć go w oczy i nieco dusić. - Nic nie zrobiliśmy, to musiał być ktoś z stamtąd - wskazał nieco dalej na pień drzewa.

- 3 PŻ
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Czw Gru 01, 2016 11:01 pm
Kaszlu, kaszlu.
Kaszl.
Pamela potrząsnęła głową i podskoczyła kilka razy w miejscu. Otrzepała się jak psiak i wykręciła jak mop. Idealnie.
Okej, już dobrze, mogła normalnie oddychać.
No, kto by się spodziewał, że wbiegając w chmurę dymu, coś się stanie? No kto? Nie Pam. Lecz to jak zawsze były tylko takie małe pierdoły - takie, którymi nie warto sobie zawracać głowy. Dlatego zamiast się przejąć, starała się jedynie jak najszybciej oczyścić gardło. A pfe. Ziemia nie smakuje aż tak dobrze, jak można by tego oczekiwać, więc dlaczego roślinki tak ją lubiły? Ech, no nic, a czego jeszcze potrzebowały - wody. Szkoda, że żadnej tutaj nie miała...
No, mówi się trudno. I czy miłe ludki w końcu odpowiedziały jej na pytanie? Eee... nie skupiła się chyba wystarczająco i nie wiedziała. Na pewno nie usłyszałaby nic istotnego - była o tym święcie przekonana. Przecież jacyś tacy niemrawi byli, a ona chciała to naprawić!
Błysk!
Coś błysnęło. Gryfonka zaraz zaczęła przyglądać się trawie swymi czujnymi oczami. Ale z tak daleka? Co to da? Nic. Stąd też, nie zastanawiając się nawet, sprawnie ruszyła przed siebie w kierunku tajemniczej rzeczy. Może to wskazówka? No, no, zabawa dopiero się zaczynała. Dziewczyna nie była jednak aż tak głupia, by rzucić się tam... znaczy tak, rzuciła się pędem, niemniej przynajmniej kontrolnie obserwowała drzewo, żeby przypadkiem nie skończyć jako mokra plama na jednej z gałęzi...
Taś, taś, wierzbo, ja już się Tobą dobrze zaopiekuję.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Pią Gru 02, 2016 3:42 am
Remus sobie odskoczył, a Silver i Isaac nawet nie drgnęli - chyba byli zbyt zaskoczeni, ale na to nic nie dało się poradzić. W końcu Krukon pokiwał głową, a Ślizgonka prychnęła. I tyle z ich reakcji na ten moment. Wierzba poruszała tymi gałęziami w powietrzu jakoś tak niezgrabnie, zapewne nadal myśląc czy uderzyć i ile mocy tym razem wykorzystać by sięgnąć ruszające się obiekty. Pamela niestety nie była w stanie dostrzec, co to konkretnie jest, słońce nie ułatwiało identyfikacji na odległość. Jedna z gałęzi w końcu wykonała ruch i przecięła powietrze, opadając blisko Winston, która była najbardziej wysunięta z całej grupy. Po kilku sekundach dołączyła druga, tym razem skierowana w Isaaca i Silver. I sięgnęła ich. Minimalnie, ale jednak. Wylądowali na trawie, czując mały ból na wysokości kostek. Gałęzie ponownie się uniosły.


Isaac i Silver odejmują sobie po 7 PŻ.
Jeśli ktokolwiek chce zbliżyć się do Bijącej Wierzby, rzuca jedną kością do pojedynku.


Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Pią Gru 02, 2016 7:36 pm
Słysząc za plecami ociekający cukrem głos jakiejś dziewczyny, Isaac aż wzdrygnął się przerażony samą myślą co też mogło się pod tym kryć. Nie cierpił takich dziewczyn, zawsze miał wrażenie, że w kontakcie z nimi wychodził na głupka. Ślizgonka. Cóż, nie był do końca zadowolony z faktu, że osoba z Domu Węża znała tak prywatne i - co tu dużo mówić - dość tkliwe sprawy ucznia z Ravenclawu jednak nie mógł nic na to poradzić. Powinien był być ostrożniejszy rozpowiadając takie rzeczy na głos w miejscu publicznym. - Widzę, że przyszłaś pomóc - powiedział ostrożnie w myśl zasady, że nie warto oceniać pochopnie. Może faktycznie o to jej właśnie chodziło i w cale nie szukała taniej sensacji, by móc później rozgadać to całej szkole? Gdy na scenie pojawił się prefekt Gryffindoru Isaac czuł się już dość zażenowany uwagą jaką jego beztroski kolega ściągnął na Ravenclaw. Ani przez chwilę jednak nie pomyślał, że Ślizgonka mogła być obiektem jego uczuć... bez obrazy dla niego ale nie widział za bardzo, co taka dziewczyna by z nim robiła. Gdy już miał odpowiedzieć dwójce, jego uwagę zwróciły krzyki nieopodal i choć na początku nie zdawał sobie sprawy, że są w jakiś sposób powiązane z tą sprawą to jednak zaciekawił się. Dalsze słowa dziewcząt, tym razem wypowiedziane znacznie głośniej naprowadziły jego myśli na odpowiedni tor. Gdy jednak chciał ruszyć w ich kierunku, aby dowiedzieć się więcej jedna z gałęzi wierzby uderzyła w ziemię tuż za nim wzbijając sporo kurzu. Nie spodziewając się tego Isaac zaczął kaszleć, gdy pył podrażnił jego gardło. - Nie wystarczy jej, że po prostu tu jesteśmy? - Odpowiedział na domysły chłopaka po tym jak już udało mu się złapać oddech. Słowa Gryfonki na temat drażnienia jakże biednej wierzby w obliczu tragedii, która dotknęła ich szkołę ledwie kilka miesięcy temu wydały mu się wyjątkowo nietaktowne i niedojrzałe ale ich nie skomentował. W końcu wyglądała na bardzo młodą i Krukonowi nie przyszłoby do głowy sądzić, że może być tylko rok od niego młodsza. Nie zauważył nawet jak kolejna gałąź tym razem sięgając go odrzuciła go dalej od wierzby, a razem z nim ta Ślizgonkę. Czym prędzej pozbierał się z ziemi po czym podbiegł do dziewczyny i nie czekając na jej reakcje pomógł jej wstać odciągając jeszcze na kilka metrów. Pewnie jej się to nie spodoba, że dotyka ją szlama ale to średnio Isaaca obchodziło. Musiał zapewnić bezpieczeństwo osobom ze swojego otoczenia, a wiedział, że z tym drzewem nie ma żartów. Było mu trochę głupio, że dał się podejść ale jak zwykle w takich sytuacjach starał się po prostu robić dobrą minę do złej gry chociaż bardzo delikatny rumieniec na jego twarzy zdradzał, że najbardziej w tym wszystkim ucierpiała jego duma. Rozglądając się po zgromadzonych osobach i upewniając, że nic nikomu nie jest miał wrażenie, że wzrok pozostałej dwójk skupiony jest na jakimś punkcie w trawie. - Skąd wiesz? - Zapytał Gryfonki, bo nie do końca rozumiał w jaki sposób udało jej się dotrzeć do takiego wniosku, po Alyssie nie było śladu. Poza tym w przeciwieństwie do niej nie przyjmował do świadomości możliwości, aby chłopak mogł się zakochać w zwierzęciu dlatego w jego mniemaniu nadal poszukiwali osoby. Przy okazji jakby któraś z dziewczyn spróbowała zbliżyć się do wierzby to Isaac spróbuje je powstrzymać choćby siłą. Sam wychylił się tylko nieznacznie, aby dostrzec co znajdowało się w trawie... ufał sobie, był silnym i wysportowanym chłopakiem. Grał w Quidditcha. To dodało mu trochę tej typowej dla jego wieku pewności siebie, która momentami potrafiła odebrać rozum i prowadziła do nieszczęść. Ale on chciał tylko spojrzeć i od razu się wycofać, przecież zdąży.
Sponsored content

Wierzba Bijąca - Page 5 Empty Re: Wierzba Bijąca

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach