Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 09, 2015 3:14 am
Ach, no właśnie, jednak coś do tego wampira trafiało spośród tych wszystkich stron, które przeglądał, te najmocniejsze fakty, te elementy, które napływały oczywistością, kiedy szarpał jego duszę i zaciskał na niej palce, sprawdzając, w którym miejscu nie ugnie się pod nim jak plastelina z przeklętą zależnością do wracania na poprzednią pozycję, jeśli tylko zabierze się z  miejsca uciskania opuszki, nie kontrolując jej stale - tak badał, wbijał w niego igły, sprawdzał, krok po kroku, krok po kroku, nie czując, jakoby sam tracił co do tego cierpliwość, a wręcz przeciwnie - jego pozycja umacniała się w każdym momencie, kiedy budował wokół nich swój świat, do którego wciągał Jaspera, by wreszcie znaleźć jeden z jego czułych punktów - Cienie przychodziły z szumem zbliżającej się z wolna nocy na ustach, chociaż jeszcze nawet porządnie się nie ściemniało - to nic, to nic, przy Władcy Nocy przychodziła ona wtedy, kiedy on sobie tego zażyczył - dumnie zwący się bratem Śmierci chłopak po prostu czekał, aż jego siostrzyczka rozłoży za nim swe krucze skrzydła, by te Cienie rzucić na tego, z którym będzie się mierzył - przeciwnik... Jasne, że wilczek nie chciał sobie robić wrogów, to naturalne, instynkt w końcu mówił mu, że łatwiej byłoby znaleźć sobie tutaj przyjaciela pierwszego dnia, żeby naprawdę móc uwierzyć w to, że to miejsce jest lepsze, o wiele lepsze od tej czarnomagicznej szkoły przetrwania, w której dawało się szóstki za wzorowo rzuconą Avadę na kolegę z ławki - jednak, chyba niestety Los psiakowi nie sprzyjał, wszystko potoczyło się w nie tym kierunku, co trzeba, bo co, jeśli osoba pragnąca nie robić sobie wrogów napotka na taką, która kocha widzieć strach i nienawiść w oczach rozmówców..? Która uwielbia łamać, bo wiedziała doskonale jak nikt inny, że ilekroć złamie się człowieka, ten potem twardnieje w złamanym miejscu i zyskuje dodatkowe usztywnienie, czyniąc go bardziej odpornym na wszelkie urazy - ten psiak był już całkiem obłożony defensywą, musiałeś to przyznać - nie ruszały go te docinki i obraźliwe słowa, ale czy to był ten rodzaj obrony, jaki przystał mężczyźnie..? Nieee... powinien przeciwstawić się, przyłożyć ci prawego sierpowego w twarz, tymczasem widzisz, co się dzieje, prawda..? Sytuacja zmieniła się diametralnie - oto więc i jest reakcja, oto jest znaleziony słaby punkt - strzał w dziesiątkę, panie Kocie, udało ci się drapnąć Wilka po nosie, czy teraz jesteś z siebie dumny, zadowolony? Przyjemność tej zabawy zmyła z ciebie nawet złe wrażenie pogrzebu i wcześniejsze znużenie - jeszcze trochę, a rozkręcisz się na dobre, poddając swoim wampirycznym zachciankom, jakie rządziły tym lodowym kamieniem, zwanym popularnie "sercem" - tak, tym, które mocniej zabiło w klatce piersiowej chłopaka, odbijając się membraną w twoich bębenkach usznych w cudownym rytmie, jakiemu mógłbyś się przysłuchiwać w nieskończoność. Och tak, TĄ nieskończoność, która była odmianą wspomnianej już wolności, za którą ganiał Czarny Kot jak za myszką przyczepioną do wędki, które czasami kupują właściciele tych czworonogów, by się z nimi pobawić - sęk w tym, że w tym temacie, zapewniam was, nic zabawnego nie było... Tak jak i chyba w tej sytuacji, która podnosiła temperaturę powietrza wokół.
Och, Nailah uwielbiał czarować na swój sposób i prowokować. Zwłaszcza to drugie.
Zamiast się odsuwać, on się jeszcze bardziej pochylił, z tej perspektywy, kiedy wpatrywał się w oczy wilkołaka, kompletnie umknął mu delikatny ruch ręką Jaspera, który odszukał nią swoją różdżkę w ewentualnej potrzebie obrony - zamiast tego powiódł swoją dłonią do jego gardła i położył na nim swoje lodowate palce, przesiąknięte teraz zapachem ziemi, nieco nią przebarwione, ale dostatecznie otrzepane, by nie zostawiać śladu - pochylił się, ale nie po to, by sięgnąć po usta Gryfona, a po to, by swymi wargami znaleźć się na poziomie jego prawego ucha, czując wyraźnie zapach szamponu używany przez tego wilczka, czując krańcem nosa jego miękkie kosmyki włosów na swojej skórze, o wiele jaśniejsze od tych twoich - ha, głupio przyrównywać...
- Oczywiście, że nie... w końcu to twój pierwszy dzień... Szkoda by było, by był ostatnim, zanim przekonasz się na własnej skórze, jak wiele łez jeszcze możesz wylać na tą trawę w swym szlachetnym "życiu dalej"... - Miał mrukliwy głos; ten rodzaj głosu, który zazwyczaj określało się jako "przepity", a jednocześnie miękki na swój sposób, tylko czy ja wiem, czy wyróżniał się czymś na tle innych? Podobno głos, jak głos - kwestia modulacji, rozumiecie? Kwestia dobrej manipulacji... A ten aktualnie brzmiał jak szept samej Śmierci do czułych, wilczych uszu - szept, którego ze zrozumieniem śmiertelnik miałby problem.
Chodź, Jasper, zawyj do księżyca w tym pięknym świecie Cieni..!
Jasper Larsson
Oczekujący
Jasper Larsson

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 09, 2015 2:01 pm
Co. On. Wyprawiał. O co mu chodziło? Czy ten wampir nie potrafił poprowadzić normalnej rozmowy?! Larssonowi aż serce na chwilę stanęło w szoku i przerażeniu, gdy zimna dłoń objęła jego szyję. Co ten osobnik zamierzał? Czego chciał? Był zbyt delikatny by uznać to za atak, ale Jassowi jeszcze nigdy nie przytrafiło się nic podobnego i zupełnie nie miał pojęcia jak zareagować, jak to zinterpretować. Ten facet był stanowczo za blisko, przekroczył wszelkie granice dobrego smaku, a teraz jeszcze owiał jego delikatne, wilcze uszy swym trupim oddechem, wypowiadając namiętnie zagadkowe słowa. Gorąc, początkowo wykwitły na niewinnej buzi gryfona, rozlał się po reszcie jego ciała, jakby z góry na dół oblał go jasny promień słońca. Tak, wyjątkowo irracjonalne w kontakcie z istotą nocy i chłodu, sam zainteresowany najmniej to rozumiał. Przełknął głośno ślinę, drżąc lekko, nie potrafiąc zapanować nad własnym ciałem. Zacisnął oczy, nie mogąc już wytrzymać widoku tego czarnego bytu, który bawił się jego emocjami, jego odczuciami, jego ciałem. Pierwszy raz w życiu żenujący gorąc palący się w jego sercu przeszedł do niższych partii, a jego kłębiące się myśli eksplodowały. Nie powinien tu przychodzić, nie powinien wdawać się w rozmowę, nie powinien w ogóle opuszczać rodzinnego kraju. Ci Anglicy są chorzy, to nienormalni ludzie, jacyś zboczeni i pastwiący się! Niech ktoś go uratuje, bo chyba zaraz zejdzie z tego świata ze wstydu, strachu, zmieszania i niezrozumienia tego co się z nim dzieje. A on chciał być tylko miły!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 09, 2015 2:16 pm
Świat nie był przyjaznym miejscem - to powinni wiedzieć zwłaszcza oni, zwłaszcza Ci, którzy nosili swoje piętno i musieli z nim żyć. A ja jako narrator...cóż mogę rzec? Po prostu, należało się z tym pogodzić i żyć dalej, ewentualnie nie żyć, jak to robiły wampiry, próbując czerpać ze swojego istnienia, jak najwięcej. Do tego wszystkiego dochodziło to, że zarówno krwiopijcy, jak i wilkołaki nie przepadali za swoim towarzystwem i zapachem, także te spotkanie nie było zbytnio...udane. W sumie pewnie to zależało od tego z której strony się na to spojrzało, ale załóżmy, że było tak, jak mówię. No i wybrali sobie jeszcze błonia! Ach, cóż to było za wybitna mieszanka! W czasie, gdy sobie tak koleżeńsko gawędzili, pojawił się gajowy. Chyba każdy zna tego przyjaznego pół-olbrzyma, który dba o porządek na zielonych terenach Hogwartu i urządza sobie wycieczki do Zakazanego Lasu, by wszystko mieć pod kontrolą, prawda? Hagrid podrapał się po swojej długiej czarnej brodzie i tak sobie trzymał "pęczek" dziwnie wyglądających roślinek, kiedy zauważył tą niecodzienną sytuację. Jego ciemne brwi zniknęły pod gęstą grzywką włosów i po chwili ruszył w ich stronę.
- A co Wy tu dzieciaki, cholibka, wyrabiacie? Nie macie jakichś lekcji do odrobienia, czy cuś? - Spytał podejrzliwie potężny mężczyzna, wymachując dziwnymi roślinkami, a jego spojrzenie zatrzymało się dłużej na Sahirze, o którym sporo słyszał. I to nie było nic dobrego. Szczególnie na niego należało uważać.
- Trochę niebezpieczna pora na takie wypady.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 09, 2015 5:34 pm
Ciężkie kroki - musiałby ogłuchnąć, żeby ich nie dosłyszeć pośród szybkiego bicia serca i głębokich, urywanych wdechów oraz tapania deszczu kojącego duszę - cudowna melodia, która sprawiała, że szare niebo stawało się czarne i wszystko zanikało w mroku doznań, jakie oplatały dwa ciała, którym postanowiłeś się, jakże wspaniałomyślnie, podzielić z tym wilczkiem - nie, naprawdę, nie sądźcie, że to problem rasizmu - w końcu gdyby to dotyczyło właśnie tego, wszyscy inni nie byliby w tym ofiarą, prawda? Tylko po co to robisz..? Potem usiądziesz, zastanowisz się nad tym, potem spotkasz go na korytarzu, zobaczysz wygasłe, pieskie oczy i będziesz żałował i będziesz próbował odkręcić sznureczek nawleczony na włóczkę - czy nie? Czy może właśnie napotkasz go i zapragniesz jeszcze bardziej zrównać z ziemią? Nie jesteś w niczym lepszy od tego, którego zamordowałeś - zamarłeś teraz w bezruchu, zsunąłeś dłoń z jego gardła, kiedy wsłuchiwałeś się w pomieszany miraż dźwięków wpadający do twych uszu, czekając na to, co się stanie, by zaraz się wyprostować i odsunąć - nic tutaj po tobie, kiedy przybył obrońca uciśnionych - spoglądasz na drżącego chłopaka z góry, nie mówiąc już nic - chyba nic tutaj do dodania nie zostało, prawda? - zrobiłeś swoje i teraz, jak prawdziwa Śmierć, zbierasz tego żniwa, tylko że ty nie zabijasz cieleśnie - wymierzasz ostrze słów i wieloznacznych gestów tak, by sięgały do duszy i umysłu, przenikając przez skórę niczym duch przez ścianę bez większego problemu - rzeczywiście, cóż za niebezpieczna pora na wypady...
- Własnie w tym naszego nowo przybyłego gościa uświadamiałem, panie profesorze. - Odparłeś spokojnie, ciągle wbijając Otchłań w jego oczy, choć on już nie odpowiadał na spojrzenie - oj tak, został naznaczony, z pewnością go znajdziesz, by dokończyć rozmowę, w której dzisiaj ktoś wam przeszkodził. Nawet nie zerknąłeś na Hagrida. Po co? Nauczyciele zaczynali traktować cię jak zgniłe jajko, tak jak co poniektórzy uczniowie - nieufnie... bo kto wie, co nagle takiemu czubowi może odbić? Nabrałeś wolniejszego, głębszego wdechu i obróciłeś się na pięcie, by opuścić błonia. 
- Do zobaczenia, wilczku.
[z/t]
Jasper Larsson
Oczekujący
Jasper Larsson

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 09, 2015 7:01 pm
Ratunek przybył w samą porę, nawet jeśli przybrał postać wielkiego, brodatego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka jego wygląd mógł odpychać, czy onieśmielać, ale dla Jaspera było najprawdziwszy anioł, zesłany z nieba by uratować mu tyłek przed... Właściwie to sam nie był pewien co mu groziło ze strony wampira. Nie zdawał się skory do ataku ani wyrządzenia mu krzywdy, przynajmniej nie fizycznej. Z drugiej jednak strony jego odważne i bezprecedensowe zachowanie i łatwość z jaką nawiązywał kontakt fizyczny z obcą osobą były same w sobie dość potężną bronią przeciw niewinnemu szwedowi, który bardziej chyba bał się własnych, czarnych myśli, niż bezdennych oczu napotkanego młodzieńca. Nawet nie poznał jego imienia...
- J-ja jestem tu pierwszy dzień, proszę pana. - odpowiedział, gdy odzyskał jasność umysłu, wciąż siedząc pod drzewem, oddychając coraz spokojniej. - Lepiej wrócę do zamku. - dodał pod nosem, wstając z ziemi i otrzepując ubranie. Był cały przemoczony i powoli zaczynał doskwierać mu chłód. Miał wysoką odporność i nie brał pod uwagę ewentualnej choroby spowodowanej taką drobnostką jak parę kropel deszczu, ale i tak stracił ochotę na przebywanie w tym miejscu i bez dalszego ociągania skierował swe kroki w stronę szkolnych murów.
[zt]
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Pią Cze 26, 2015 5:29 am
Tak rozległy teren, przy choćby odrobinie promieni słonecznych zapełniający się tłumem spragnionych odpoczynku uczniów, tym razem jednak prawie całkowicie pusty. Pogoda nie sprzyjała już tak dobrze spacerom czy wylegiwaniu się na trawie jak dnia poprzedniego. Lekki chłodny wiatr, niezbyt wysoka temperatura i same chmury, jednak na szczęście bez deszczu. Nieprzyjemne wydarzenia, mające tu miejsce jakiś czas temu mogły się wydawać niektórym już wystarczająco odległe, aczkolwiek sporo uczniów nadal mimowolnie wzbraniało się przed wychodzeniem poza mury zamku, gdy nie było to potrzebne. Musiało minąć zdecydowanie więcej czasu, by zagoić takie rany, które wbrew pozorom są o wiele cięższe od fizycznych.
Kayleigh zdecydowanie miała dość siedzenia w zamku. Czarny, dopasowany płaszcz przed kolano i ulubiona zielono-szafirowa chusta na szyi miały ochraniać dziewczynę przed zimnem, gdy pewnym krokiem szła przez błonia szkolne, rozglądając się dookoła. Nie brała ze sobą niczego poza różdżką, skoro ostatnią rzeczą w tym momencie, na którą miała ochotę była nauka. Przyszła tu odpocząć. Jedno z niewielu, samotnych drzew w okolicy wydawało się wręcz idealne, toteż ślizgonka kucnęła właśnie pod nim. Oparła się plecami o chłodną korę i przez chwilę obserwowała kota, który w ramach rozrywki polował w trawie na wszystko co się ruszało. Po jakimś czasie odchyliła głowę do tyłu, przymykając powieki i dając swoim myślom oderwać się od rzeczywistości. Był w prawdzie dopiero początek kwietnia, ale ona już zastanawiała się nad wakacjami. Jak na razie wizja przedstawiała się niezbyt ciekawie, ale na całe szczęście miała jeszcze mnóstwo czasu.
Tracąc rachubę czasu, nie wiedziała jak długo już tak siedzi, czasem obserwując otoczenie, czasem ponownie zamykając oczy. W ten sposób, na świeżym powietrzu, najłatwiej było się zrelaksować i odpocząć od codziennej monotonii.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Pią Cze 26, 2015 5:28 pm
Pogoda ewidentnie nie sprzyjała do tego, by udać się teraz na spacer. Większość uczniów też sceptycznie podchodziło do wychodzenia poza teren szkoły teraz w czasach kryzysu Hogwartu. Gdzieś usłyszał to określenie i teraz używa go chyba nazbyt często. Dla niego oczywiście akcja, która rozegrała się na błoniach zostanie tym, czym była zawsze - niczym nieistotną zabawą dzieciaków, którzy nie umieli utrzymać emocji na wodzy. Owszem, ten atak dotyczył go tak samo, jak każdego innego ucznia szkoły magii i czarodziejstwa. Z perspektywy czasu jednak podchodził do tego co raz bardziej obojętnie, o ile w ogóle się dało. Giotto w tej sprawie jest niereformowalny. Wie swoje, nie miesza się do tej całej awantury i wychodzi mu to na dobre. Jedyne o co miał pretensje to o to, że co raz więcej nauczycieli i prefektów patroluje szkołę. Jeszcze trochę i zabronią wychodzić na błonia, a do tego nie mógł dopuścić. W każdym razie, postanowił wybrać się poza teren zamku, gdzieś w jakieś zacisze, by móc być tylko z samym sobą. Ostatnie wydarzenia przypomniały mu o sprawie brata, którą przez jakiś czas odłożył na bok. W mig wszystko wróciło i teraz jeszcze trudniej będzie się tego pozbyć.
Miał na sobie tylko szatę swojego domu, wydawałoby się, że chłopak dopiero co wyszedł z lekcji. Kompletnie nie przygotował się na pogodę, która panowała na zewnątrz. Po kilku chwilach od wyjścia z zamku było już mu jednak wszystko jedno, do chłodu się przyzwyczaił, ręce miał w kieszeniach, więc tak naprawdę tylko twarz obrywała momentami porywistym i zimnym powiewem wiatru.
Po krótkim spacerze dotarł do swojej oazy spokoju. Jak się spodziewał - nie było tu nikogo. Tak przynajmniej mogło wydawać się w pierwszej chwili. Już miał odrobinę spuścić gardę, by ukazać na swojej zmęczonej twarzy smutek, ból i cierpienie. Całe szczęście dla niego, w ostatniej chwili dostrzegł Kayleigh, która siedziała kilka drzew dalej i była częściowo zasłonięta przez kilka z nich. Z powrotem się ogarnął, a wiatr zawiał ponownie. Nero przechylił głowę w przeciwną stronę do powiewu i zawahał się czy podejść do koleżanki z domu Salazara, czy też udać się w głąb błoni, celem samoistnej rekreacji. Westchnął lekko i postanowił podejść, przybierając znowu maskę permanentnego skurwiela, jaką zawsze utrzymywał będąc w pomieszczeniu z kimkolwiek innym, niż ze swoim własnym "Ja".
- Piknik w taką pogodę? - spytał jakby od niechcenia. Oczywiście nie miał na myśli pikniku samego w sobie, a po prostu jej przesiadywanie pod drzewem, przy zachmurzonym niebie i zapowiadającej deszcz atmosferze przesiąkniętej chłodem wiatru, który powiewał raz po raz.
- Czy też szukasz trochę wolności? - uśmiechnął się nieszczerze, zajmując miejsce obok niej. Oparł się o korę drzewa po jego prawej stronie, nie pchając się na siłę gdzieś w okolice siedziska Phate. Obrał taki kąt, że musieliby mocno się odchylić do tyłu, żeby siebie nawzajem zobaczyć. Nie żeby miał coś do jej ładnej buźki, ale jakoś nie potrzeba mu było kontaktu wzrokowego. Z resztą, nigdy mu tego nie potrzeba.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Sob Cze 27, 2015 3:01 am
Ogólnie rzecz biorąc w zamku o miejsce, gdzie nikt na pewno nie zburzy twojego spokoju było ciężko. Zwłaszcza teraz, gdy tyle osób pozostawało w murach Hogwartu, znalezienie się gdzieś samemu na dłuższy czas graniczyło z cudem. Dlatego też pogoda dla Kay nie miała znaczenia, ważny był fakt świętego spokoju i gwarantowanego odpoczynku, z dala od gwaru uczniów i ich ciekawskich spojrzeń. Wiatr, który momentami zrywał się przy silniejszych podmuchach, rozwiewał ciemne włosy szatynki, przez co widok jej z zamkniętymi oczami siedzącej w ten sposób pod drzewem mógł nieco zaskakiwać... ale tu przecież nikogo miało teraz nie być.
Natura ludzka jest cholernie zgubna niekiedy. Zwłaszcza, gdy założysz nawet w najmniej ważnej sytuacji, że jesteś najlepszy i tylko ty masz ten niezwykle błyskotliwy super-pomysł. To właśnie wpędziło ślizgonkę w chwilowe zakłopotanie, gdy zdała sobie sprawę że nie jest sama, słysząc głos tuż obok. Pokarało za założenie, że nikt z pewnością jej tu nie najdzie. Mogła się więc tylko cieszyć, że to tylko Giotto, a nie ktokolwiek inny z pomysłem wykręcenia głupiego żartu w czasie nieuwagi dziewczyny. Gdy minęła dezorientacja na twarzy, zmarszczyła na moment brwi, starając się wrócić myślami i zbić je w jakieś konkretne, sensowne zdanie
- Nie trudno chyba zgadnąć - odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. Przeniosła spojrzenie przed siebie, skoro na ślizgona i tak nie miała możliwości dłużej patrzeć. Zdecydowanie wolała widzieć osobę, z którą rozmawia, dawało to wiele większe pole manewru, widząc czyjąś mimikę i mowę ciała. To wszystko zdradzało czasem przecież tak wiele, gesty, mimowolne skurcze mięśni twarzy. W tym momencie jednak zaniechała sprzeciwów, poniekąd z lenistwa (wygodnie jej było), poza tym miało to też swoje plusy, bo działało w dwie strony.
- Też przyszedłeś odpocząć, czy konkretnie przez moją osobę się tu znalazłeś? - spytała z lekką ironią, choć bardziej żartobliwie niż w celu jakichś złośliwości. Przypomniało się jej ich ostatnie spotkanie w Pokoju Wspólnym, gdzie tak na prawdę sytuacja była prawie identyczna, tylko role odwrócone. Wspomnienie wywołało odruchowo uśmiech na twarzy Kay i stłumiony śmiech, który na szczęście dla ich pozycji był dla ślizgona niezauważalny.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Pon Cze 29, 2015 1:41 am
Błonia od zawsze była miejscem, która służyła do dwóch rzeczy. Pierwszą z nich były randki i spotkania z przyjaciółmi gdzieś na jej terenie. Przestrzeni było tu tak wiele, że każdy uczeń mógłby znaleźć kilka metrów kwadratowych dla siebie. Drugim zastosowaniem błoni była właśnie kontemplacja w samotności. Nieważne jaka pogoda była na zewnątrz, ludzie zawsze przychodzili właśnie tutaj, by odpocząć od gwaru Hogwartu, pomyśleć przy dotlenionym mózgu i wyciszyć się, żeby nabrać siłę na kolejne tygodnie nauki. Zwłaszcza w taką pogodę, to miejsce było idealne na solową podróż. A jednak los chciał by spotkali się ponownie i to o dziwo - szukając oboje ciszy. Z resztą, czy Giotto szukał czegokolwiek innego w życiu? A tak, morderców brata, ale to tylko w czasie wolnym od szkoły. Takie hobby.
Słysząc odpowiedź Kayleigh, chłopak prawie parsknął śmiechem. Prawie, bo tego nie zrobił. A nawet gdyby to się stało, to nie zepsułoby efektu jego zniesmaczenia i arogancji, jaką tym razem ukazywała jego mimika twarzy. Przyszedł tu za nią? Jeszcze czego. Ostatnie co można by było powiedzieć o Giotto, to, że ugania się za jakąś dupą. Lubił ją czy nie, dobrze, że w tym momencie ironizowała, bo gdyby liczyła na chęć spotkania z nią, to by srogo się zawiodła.
- Nie pochlebiaj sobie Phate. - rzucił, przybierając pozycję leżącą. Podparł głowę rękoma i opierał się szyją o dolną część drzewa, nie był to korzeń, ale był dostatecznie wypukły, by można było położyć na tym szyję, by nie zdrętwiała. Nie dość, że chłodny wiatr dawał o sobie znać, to jeszcze Giotto obdarowywał wszystko wokół zimnem i obojętnością, najwidoczniej ciążyła mu obecność dziewczyny w tym miejscu. Liczył, że będzie sam, tak samo jak w pokoju wspólnym. I proszę, jak zwykle się przeliczył.
Zapanowała niezręczna cisza, z tym, że Ślizgon nie czuł ani trochę tej niezręczności. Ostatnie czego potrzebował teraz to rozmowa z kimkolwiek. Prawdę mówiąc, nigdy nie czuł potrzeby wygadania się komukolwiek, czy rozmowy z kimkolwiek. Zdecydowanie wystarczyło mu to, kiedy odzywał się na lekcji, czy też witał się z kimś. Przywykł do tego rodzaju pustki, braku dialogu i ogólnej atmosfery ciszy. Żeby jednak nie być skończonym chujem, który wprasza się obok, a następnie olewa współrozmówczynię, postanowił coś powiedzieć, a raczej - zaczepić(?) Ślizgonkę.
- Mam nadzieję, że pracujesz nad swoją częścią projektu? Nie myśl, że zadowoli mnie powyżej oczekiwań. - rzucił przed siebie, jednak liczył na odpowiedź i na zawiązanie się jakiejś akcji między nimi. Chłopak przymknął oczy i leżał w ciszy, dając teraz szansę na tłumaczenie Kay.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Pon Cze 29, 2015 2:26 am
Ludzie czasem potrafili nieźle zaskoczyć, swoim zachowaniem bądź słowami. W tym jednak wypadku co do odpowiedzi ślizgona Kay była pewna jak będzie brzmieć. Mimiki jego nie widziała, jako że wybrał taką pozycję a nie inną, ale nie było ciężko zgadnąć. A może by tak...? Oh, jak ona czasem lubiła się droczyć z ludźmi. To wywoływało u nich tak wiele skrajnych emocji, często z bezsilności przemieszanej ze złością. Co takie zwykłe złośliwości mogą zrobić z człowiekiem, szok.
- Wolnych miejsc dookoła nie brakuje - mruknęła więc jedynie i wzruszyła nieznacznie ramionami. Mógł zaprzeczać ile chciał, jednak oczywistym było że bardziej miał ochotę na trochę towarzystwa, niż samotność. To przecież musiało być na dłuższą metę cholernie nudne. Może i wmawiał sobie, że nikogo nie potrzebuje, jednak każdy jest człowiekiem i Kay była święcie przekonana, że gdyby tak było, leżałby na trawie tak daleko od niej jakby się dało. Leżał jednak tuż obok, nie?
Dyskusji na ten temat jednak nie chciała rozpoczynać, bo i po co. Jakoś w jej naturze nie leżało uświadamianie ludzi dookoła, co jest dla nich lepsze czy gorsze lub na co wskazują ich działania w przeciwieństwie do słów. Zatrzymywała to dla siebie, jak zawsze.
Do ciszy ślizgonka była przyzwyczajona, więc przez chwilę jej myśli były zajęte przetrawianiem informacji co do tematu powyżej opisanego, ale już zaraz popłynęły w całkiem innym kierunku. To dziwne, czy zawsze będą na siebie wpadać akurat wtedy, gdy obydwoje będą potrzebować spokoju i odrobiny ciszy, przy czym nie odczuwając samotności? Żadne z pewnością by tego na głos nie przyznało z własnej woli, a na pewno nie panienka Phate. Zawsze przecież mogła się wykręcić obecnością kocura, który jak zawsze czaił się w pobliżu, zaledwie dwa kroki od nich, prychając w stronę "nieproszonego gościa" raz po raz.
Temat który wypłynął zadowolił szatynkę, która z pewną nutą dumy w głosie mogła odpowiedzieć na pytanie Giotto
- Skończyłam większość, podrzucę ci w wolnym czasie. Tobie jak idzie? - odbiła piłeczkę, nie widząc potrzeby zaznaczania, że nie po to bierze się za dodatkowy projekt, by nie dostać najwyższej możliwej oceny. Tak to jest z zajęciami, które samemu sobie człowiek wybiera, bez przymusu. Kayleigh odepchnęła wszystkie zadania domowe, by najpierw zająć się projektem i siedziała dopóki efekt nie był dla niej zadowalający. Jeszcze parę poprawek i będzie idealnie.
- Będzie trzeba to wszystko razem połączyć żeby miało ręce i nogi - dodała i usiadła po turecku, nachylając się bardziej nad trawą. Machinalnie zaczęła skubać poszczególne zielone kępki.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Cze 30, 2015 11:38 pm
Czy chodziło tu o towarzystwo Phate, to ciężko było stwierdzić. Nero miał tendencję do szybkiej zmiany swoich planów, co również miało miejsce, gdy dostrzegł pannę Kayleigh pod drzewem. Chciał być sam, musiał poukładać myśli, nie miał niestety zaklęć ani przedmiotów, które pomogłyby mu wszystko uporządkować, był zdany sam na siebie. Nigdy nie miał z tym większego problemu, gdy znajdował odpowiednie miejsce do wyciszenia się. Tym razem jednak musiał obejść się smakiem i dostosować do sytuacji zgoła odmiennej. Skoro Ślizgonka już tu była, dotrzyma jej towarzystwa. Podświadomie może on tego potrzebuje najbardziej w tej chwili? Istniała jakaś dziwna siła, która powodowała automatyczne polepszenie się stanu ducha Giotto, gdy tylko Phate była w pobliżu, może to skutek tej rozmowy w pokoju wspólnym? Mimo zaledwie jednego podejścia, dziewczyna dużo zyskała w jego oczach i z pewnością została kimś, kogo warto zapamiętać i spędzić więcej czasu. To dobrze świadczyło o Ślizgonce, umiała rozmawiać, słuchać i wyciągać wnioski. Była inteligentnym rozmówcą, których w Hogwarcie czasami brakuje.
Był odrobinę zły na siebie, że był wobec niej niemiły. Prawdę mówiąc, nic mu nie zrobiła, a to, że zjawiła się na błoniach w nieodpowiednim czasie, to już nie była jej wina. Trzeba patrzeć na pozytywy tego spotkania. Kwestie projektu można odstawić na bok, oboje doskonale wiedzą, że wywiązywanie się ze swoich obowiązków to ich drugie imiona, że otrzymają ocenę wybitną i że czeka ich jeszcze trochę pracy. Teraz wypadałoby się poznać bardziej na płaszczyźnie prywatnej, o ile tak można nazwać fakt, iż mało o sobie wiedzą i tak naprawdę się nie znają.
- Kilka dni i będzie gotowe. - nie zostało mu wcale dużo roboty. Dodać kilka zagadnień, nieliczne poprawki, a potem spotkać się, wszystko ładnie poskładać, iść po ocenę, a potem oblać niesamowity sukces, przy małych nakładach pracy. To była krótka wizja, która została kiedyś obmyślana podczas kolacji Giotto i zapewne tę wizję podziela również sama Kay. W gruncie rzeczy, ten projekt może być początkiem czegoś dobrego, no bo jak raz współpraca się udała, to czemu nie próbować dalej?
- W ogóle słyszałaś o rewizji pokojów? - cała szkoła już o tym trąbiła. Nauczyciele postanowili przeszukać wszystkie dormitoria, w celu znalezienia jakichkolwiek śladów i poszlak, mających związek ze sprawą, która miała miejsce kilka tygodni temu na błoniach. A więc tak jak można to było przewidzieć, tragedia, która teoretycznie ich nie dotyczyła, teraz już objęła również tę dwójkę. Nie żeby chłopak miał coś do ukrycia, żadnych świerszczyków, żadnych zakazanych ksiąg (wszystkie oddane, na swoim miejscu), ale jednak nie było to zbyt komfortowe, gdy ktoś grzebał w jego prywatnych rzeczach.
- Prawdę mówiąc, zaczynam się zastanawiać nad przeniesieniem... - kontynuował temat, poprawiając lekko pozycję, w której leżał. Hogwart się zmienił i to na gorsze, ciężko było się skupić na czymkolwiek, same problemy i zadymy. Ojciec wielokrotnie wspominał o możliwości nauki w Durmstrangu i powoli Nero zaczynał poważnie zastanawiać się nad zmianą otoczenia.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Sro Lip 01, 2015 6:26 am
Ślizgonka jedynie skinęła głową na temat projektu, czego tak nawiasem mówiąc zauważyć nie mógł. Odpowiedziała mu więc cisza, z czego Kay nawet nie zdała sobie sprawy, mało się tym przejmując. Nie żeby wątpiła w Giotto, jednak teraz mogła być już całkiem spokojna słysząc, że jego część jest na podobnym etapie i obydwoje za niedługo będą mieć wszystko gotowe. Wybór partnera okazał się krótko mówiąc idealnie celny. Co do wizji, to jak najbardziej by ją podzieliła, łącznie z opijaniem na zakończenie. Nie żeby od razu alkoholiczka się z niej zrobiła, jednak ostatnio już na prawdę miała ochotę oderwać się od tego całego hogwardzkiego bagna i jakoś towarzysko uczcić cokolwiek tak na prawdę. Projekt był wymówką w sam raz.
- Jasne, wyjątkowo się postarali każdego o tym uprzedzić odpowiednio wcześniej - nie musiał jej widzieć, żeby usłyszeć w głosie ślizgonki szyderstwo pod adresem całej kadry nauczycielskiej - nie wydaje mi się, że w ten sposób znajdą cokolwiek na tyle ważnego - dodała, z góry przesądzając całą sprawę. Jak dla niej, było to dość idiotyczne... po co tak uprzedzają? Żeby odpowiednie osoby, których szukają, mieli wystarczająco dużo czasu by ukryć lub pozbyć się niewygodnych rzeczy? Uh, śmieszne. Kayleigh nie miała na szczęście czego się obawiać, stąd też jej spokój. Oczywistym było, że także niezbyt się cieszyła na myśl o grzebaniu w jej rzeczach, jednak starała się to zignorować. Mus to mus, nic do ukrycia nie miała.
- Ale popłoch w szkole zrobili tym spory - dodała z rozbawieniem, przypominając sobie kilka osób z domu węża, które na jej oczach słysząc o powiadomieniu, pobiegły pędem do pokoju z bladymi twarzami. Szykuje się taki wysyp szlabanów, że każdy kibel w zamku będzie błyszczał.
- Na ostatni rok? - nie kryła zdziwienia, dość zaskoczona jego wyznaniem. W prawdzie jakoś nie znali się na tyle, by miała się tego spodziewać bądź nie, ale mimo wszystko - w sumie tu się nie zapowiada na poprawę - dodała w zamyśleniu i zamilkła na chwilę, odgarniając kilka brązowych kosmyków z twarzy, które wiatr co chwilę uparcie rozwiewał. Nie myślała nawet o takim rozwiązaniu. Hogwart był dla niej jak dom, więc bez względu na to wszystko co się działo, jakieś negatywne zmiany, nie brała pod uwagę przenoszenia się. Tak w zasadzie to wolałaby tu nawet zostać na wakacje, niż wracać do domu z wizją tego, co ją czeka.
- Ktoś z twojej rodziny uczył się w tej innej szkole, którą bierzesz pod uwagę? - spytała, bo to było pierwsze powiązanie, jakie jej przyszło do głowy, dość odruchowo. Przygryzła wargę mimowolnie, lekko zirytowana w duchu na wyrzucanie z siebie pytań zanim je nawet przemyślała. Rzadko się jej to zdarzało, tylko gdy czuła się wystarczająco pewnie przy rozmówcy, rozluźniona. Ta myśl wywołała u szatynki dziwne uczucie strachu przemieszane z jeszcze większą irytacją, co jednak szybko odepchnęła od siebie, skupiając się na rozmowie. Te sprawy najlepiej zostawić sobie na później, jak będzie sama.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Pon Lip 06, 2015 11:08 pm
Tu się zgadzał całkowicie z Phate. Uprzedzenie o rewizji? To tak jakby jakiś złodziej zadzwonił do banku z informacją, że zaraz opróżni ich sejf. Takie rzeczy robiły tylko dwie osoby - Leslie Nieslen i Joker z Batmana. Inni raczej powstrzymywaliby się od takich debilizmów, ale co go tam obchodzą te całe podchody z uczniami Hogwartu. Ich błąd, oni nic nie znajdą, a nawet jeśli, to Nero i tak jest czysty, żadnej kokainy, amfetaminy, świerszczyków czy barszczu sosnowskiego. Od pewnego czasu Giotto żyje bardzo legalnie, jeszcze chwila i serio jego reputacja skurwiela pójdzie o kant dupy rozbić i z mrocznego księcia, stanie się kulturalnym Giotto Nero. Wizja tak absurdalna, że aż prawie można by to łyknąć. Całe szczęście, to pozostaje tylko w sferze jego marnych dowcipów i nieograniczonej wyobraźni.
- Widziałem tych obsranych Gryfonów. - to prawda, popłoch był niemały. Wszyscy panika, oddawali zakazane książki do biblioteki, ostatnie fapanka do magazynów, ostatnie wciąganie nosem i potem nic przez wiele tygodni, zapewne aż do Hogsmeade. Szczerze mówiąc, te akcje które dzieją się teraz w szkole, działały bardzo negatywnie na Giotto. Cierpliwość miała swoje granice, tak samo jak i debilizm, a ten w szkole osiągnął już szczyt wszystkiego. Potencjalni mordercy chodzą sobie po szkole "tak o", a gość, który nie chodził na lekcje został zawieszony w prawach ucznia. Wieści szybko się roznoszą, a ministerstwo szybko rozniesie szkołę jak się dowie, co tu się wyrabia.
- Ojciec skończył Durmstrang, do tej pory trzymają tam dla mnie miejsce. - oczywiście każdy na jego miejscu by się chwalił, że do Hogwartu przyszedł bo miał brata super-mega-przystojniaka, który był kapitanem Slytherinu w Qudditcha, był jednym z najlepszych uczniów w szkole i potem pracownikiem ministerstwa, już w młodym wieku piastując ważną funkcję. Każdy też by się pochwalił tym, że pochodzi z rodziny mocno magicznej, mimo tego, że matka była mugolem. Odziedziczył ogromne pokłady mocy, które zapewne w Durmstrangu zostałyby dużo lepiej wykorzystane.
- Tu mnie nic nie trzyma... poza projektem. - uniósł lekko brwi, dziwiąc się samemu sobie. To było troszkę zabawne, gdyż wpakował się w projekt, teraz musi go skończyć i dopiero potem powinien myśleć o przenosinach. A tu przecież trzeba jeszcze oblać niewątpliwy sukces tej dwójki! Drugi raz nie popełni tego samego błędu i zapewne jak będzie chciał opuścić szkołę na określony czas, bądź na stałe - dopnie wszystko na ostatni guzik. Żeby nie wyszło, że zaraz ktoś mu zarzuci niesubordynację, albo wyjebanie ogólne.
- Te kobiety, jak zwykle uziemiony przez nie. - zaśmiał się lekko, rozluźniając całą tą atmosferę. Rzadko mu się to zdarzało, ale teraz nie mógł się powstrzymać od krótkiej ekspansji swojego dobrego humoru. Niech się Kay nacieszy tym widokiem, a raczej dźwiękiem, bo to nie jest często spotykana rzecz. Zjawisko bardzo nienaturalne.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Lip 07, 2015 2:28 am
- Wolę się nie zastanawiać, na jaki kolejny super-pomysł wpadną, gdy ten nie wypali - przewróciła oczami i pokręciła głową. Nie, jednak wolała nawet o tym nie myśleć. Miała już trochę spraw na głowie, może nie tak ważnych, ale dla niej wystarczających. Nie potrzebne jej było roztrząsanie tematu nieudolnych spraw dyrektora i kadry nauczycielskiej czy nawet samego Ministerstwa Magii. To śmieszne, bo zazwyczaj w filmach gdy była taka sytuacja (tak wybitnie bezsensownego planu działania), okazywało się że najzwyczajniej mieli gdzieś wtykę. Kogoś, kto podsuwał tak wspaniałomyślne pomysły. Wtedy przynajmniej byłoby ciut ciekawiej dla Phate. Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, choć krótko, znowu przypominając sobie twarze tych wystraszonych uczniów.
- Durmstrang? Czyżby nie pasował ci mroźny klimat, skoro jednak wylądowałeś tutaj? - spytała lekko złośliwym żartem i oparła głowę ponownie o pień za sobą, przymykając oczy. Cieszyła się, że postanowiła na siebie założyć tym razem nieco więcej warstw niż zazwyczaj. Dzięki temu uparty, chłodny wiatr nie przyszywał jej ciała zimnym prądem za każdym razem, gdy smagał jej lekko zaróżowione już policzki. Jedynie zmarznięte dłonie wsunęła do kieszeni płaszcza, czując miłe ciepło rozchodzące się po nich powoli.
- Jakby się zastanowić, to na mój gust bardziej bym cię tam widziała - ot, proste stwierdzenie, całkiem opierające się na subiektywnej ocenie brązowowłosej. Zawsze tamta szkoła magii kojarzyła się jej z większą dyscypliną, surowością wręcz i tajemnicą. Nie potrafiła tego wyjaśnić słowami, może nawet miało to jakiś związek właśnie z umiejscowieniem szkoły i tamtejszym klimatem? Nie wiadomo. Oczywiście nie miała też pojęcia o żadnej z tych spraw dotyczących rodziny czy brata Giotto, jako że nigdy o nim nie słyszała.
Wyszczerz Kayleigh wręcz dało się przez sekundę dosłownie usłyszeć w kolejnej wypowiedzi.
- No popatrz, w co ty się wpakowałeś - kto by pomyślał, że nieświadomie przytrzymuje go od podjęcia dość poważnej decyzji, jaką jest zmiana placówki. Oczywiście zawsze mógł mieć ją w dupie i po prostu wyjechać, zostawiając ją samą z tym wszystkim, jednak nie wydawało się jej to możliwe. Niektórzy mogliby to nazwać intuicją czy jakkolwiek inaczej, jednak z jakiegoś powodu to właśnie jemu Phate zaproponowała współpracę, obdarzając poniekąd zaufaniem. Nie wyglądał jej na osobę, która miałaby ją wystawić, gdy już do czegoś się otwarcie zobowiązał. Na marginesie dodając, dość dziwnie było jej myśleć o zaufaniu do Giotto, skoro wcale się jakoś długo czy dobrze nie znali... ale jednak przecież tak było, prawda? Kolejna niechciana myśl, która wprawiła Kay w totalne zakłopotanie i niepotrzebny chaos wśród poukładanych idei.
Otworzyła gwałtownie oczy, chcąc już po raz drugi podczas tej rozmowy odgonić to wszystko od siebie. W tym też momencie usłyszała dźwięk, którego jakoś - nie dziwmy się - ale nie spodziewała się usłyszeć. Prawdopodobnie to było właśnie tym punktem kulminacyjnym, iskrą, która spowodowała że Kayleigh zmieniła w końcu pozycję. Miał pan Nero trochę spokoju "po swojemu", teraz jednak zdecydowała się mieć go w zasięgu wzroku. Przesunęła się więc nieco i usiadła bokiem do drzewa, podkulając zgięte nogi i opierając się o pień ramieniem tak, by mieć chłopaka przed sobą.
- Czyżbyś narzekał, Nero? - pokrętny uśmiech sam wdarł jej się niepostrzeżenie na usta, choć w jasnych tęczówkach nadal widać było rozbawienie.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Wto Lip 07, 2015 1:37 pm
To jest właśnie najbardziej przerażające w dzisiejszych czasach. Dzieci, młodzież, czy ogólnie młode pokolenie, mają większą wyobraźnię, niż ludzie, którzy rządzą światem mugoli i światem magicznym. Zwykłe żarty, wyśmiewanie rządzących wydawało się być bardziej realistyczne, niż to co robią od pewnego czasu władze. Poszło o poinformowanie uczniów o rewizji. Ale pamiętajmy, że na ich opinię składa się mnóstwo czynników, które mniej czy bardziej wpływają potem na ich stanowisko w sprawach Hogwartu. Owszem, nie ich zadaniem było oceniać trafność podejmowanych decyzji, ale nie trzeba było być super taktykiem, żeby wiedzieć, że przy takich cyrkach jakie mają tu miejsce, szkoła długo nie pociągnie. Z pewnością nie tylko Nero zastanawia się nad przeniesieniem.
- Mieszkam w Liverpoolu, więc do Hogwartu było bliżej. - co prawda to nie był jedyny powód. Było jeszcze kilka, między innymi nie znał szwedzkiego języka, starszy brat poszedł do Hogwartu, no i upór matki odnośnie szkoły był chyba tym, co przesądziło o jego karierze magicznej. Przez kilka lat nie żałował, że wybrał tą szkołę. Uczył się dobrze, było blisko do domu, starszy brat opiekował się nim, gdy był w młodszych klasach, no i szkoła miała renomę. Od czasu Voldemorta, reputacja Hogwartu odrobinę spadła. A po ostatnich wydarzeniach z pewnością jeszcze nie wzrośnie.
- Dlatego, że tam sami przystojniacy? - zaśmiał się po raz kolejny. Durmstrang był znany z tego, że to w dużej części była męska szkoła i to właśnie z niej wywodziło się mnóstwo sportowców oraz znanych i szanowanych czarodziejów. Giotto miał świadomość, że pasował do tej szkoły bardziej, niż do Hogwartu. Choćby samym zachowaniem. Był zimny i obojętny wobec wszystkiego i wszystkich, miał ambicję by stać się kimś wielkim, kochał sport i miał duży potencjał magiczny. Owszem, w Hogwarcie też można było to wykorzystać, ale jak widać, jest trochę pod górkę.
- Raczej nie chciałabyś mnie widzieć narzekającego, Phate. - stwierdził spokojnie, nie robiąc sobie nic z tego, że jest teraz obserwowany przez brunetkę. Nawet oczu nie otworzył, taki z niego zimny drań. Wracając jednak do rozmowy, Giotto narzekający, to Giotto rozgniewany, sfrustrowany i nieznośny. Nie był kapryśną osobą, ale gdy na coś narzekał, miał do tego powody i był nie do wytrzymania. Z resztą, z nim nigdy nie idzie wytrzymać. Albo leży, albo śpi, nic się nie odzywa, jest bezczelny, arogancki i bezpośredni. Całe szczęście chociaż jest przystojny, to go jakoś ratuje.
- Opowiedz coś o sobie. - rzucił po chwili głębokiej zadumy i niewygodnej ciszy. Co go skłoniło do tego pytania? A no cały tok ich rozmowy. Ona się o nim trochę dowiedziała, więc teraz liczy na rewanż. W innym wypadku, zapewne na tym skończy się wszystko, co Kay będzie wiedzieć o Giotto.
Sponsored content

Błonia           - Page 9 Empty Re: Błonia

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach